Klimat pierwszych Orkiestr Świątecznej Pomocy się rozmył

Ten tekst nie będzie obroną Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy ani tym bardziej Jerzego Owsiaka. Nie będzie też polemiką z licznymi ostatnio publikacjami, pokazującymi wątpliwości, które wobec WOŚP narosły latami, a które ostatnio wręcz eksplodowały przy okazji przekazania przez państwo fundacji Owsiaka pieniędzy na pomoc w zwalczaniu skutków powodzi. Gdzieś poza tymi dwiema opowieściami jest ta trzecia, wspomnienie czegoś, co wielu z nas pamięta, choć tak naprawdę chyba nigdy się nie wydarzyło.
Ludzie z naklejkami WOŚP, zdjęcie podglądowe Klimat pierwszych Orkiestr Świątecznej Pomocy się rozmył
Ludzie z naklejkami WOŚP, zdjęcie podglądowe / Fot. Tomasz Gutry

Pisząc o swoim doświadczeniu, podejrzewam, że będę opisywać coś, co przeżyły w swoim czasie dziesiątki tysięcy młodych ludzi. Niektórzy po latach potrafili spojrzeć bardziej krytycznym okiem na dowodzących całym tym zamieszaniem, inni pozostali wierni swojemu młodzieńczemu entuzjazmowi. Po raz pierwszy i pewnie nie ostatni nasuwa się tu porównanie Jerzego Owsiaka z Lechem Wałęsą. Jeszcze 10 lat temu spotykałem ludzi, którzy ogólnie nastawieni krytycznie do III RP i bliscy środowisk konserwatywnych nie mogli pogodzić się z odbrązowioną biografią Wałęsy. Uważali ją za zakwestionowanie własnej młodości, własnej historii i entuzjazmu. Jednak kolejne lata medialnej aktywności byłego prezydenta i przywódcy „S” często zmieniły ostatecznie ich optykę. 

Trudna młodzież trudnych czasów

Z Jerzym Owsiakiem może stać się podobnie w chwili, gdy dla władzy Wielka Orkiestra staje się czymś w rodzaju hojnie wspieranej przez państwo religii państwowej. Czasem może aż dziwić, że Owsiak, który wylansował się przed laty jako przedstawiciel pewnej (oczywiście działającej w ramach systemu i późnego PRL i III RP) alternatywy i kontrkultury, nie widzi, jak szkodzi sobie wizerunkowo tą symbiozą. Z drugiej strony, skoro przeszły wizyty przedstawicieli Wojska Polskiego na pacyfistycznym z nazwy i ornamentyki Festiwalu Woodstock, przejść może wszystko – i wciąż jeszcze przechodzi. To jednak temat na zupełnie inne teksty. Wróćmy do początku lat 90. Młodzi ludzie wchodzą w świat, na który niespecjalnie zostali przygotowani. Gdy dziś wspominam swoje początki odkrywania muzyki czy subkultur młodzieżowych, z pewnym zdziwieniem uświadamiam sobie, jak bardzo wszystko było wówczas nowe i tak naprawdę niepewne. Gdy po raz pierwszy udało mi się wyrwać z domu na rockowy koncert (Kult, Izrael i Immanuel w warszawskim liceum Kopernika), umowną, reglamentowaną wolnością III RP cieszyliśmy się dopiero dwa lata! Wchodzący wówczas w okres młodzieńczego buntu ludzie przechodzili przez nieznane kilku poprzednim generacjom doświadczenie: świat, w który wkraczali, był zupełnie inny niż ten, do którego przyuczała ich szkoła i do którego przygotowywali ich rodzice. Miało to swoje skutki, dziś często zapominane, a dla wielu młodszych ludzi chyba już nawet niewyobrażalne – jak kolejki po mięso czy brak towarów późnego PRL. Najważniejsza z nich była wszechobecność agresji na przełomie lat 80. i 90., agresji, która tak na dobre zanikła dopiero na początku nowego tysiąclecia. 

Uliczna kultura

„Jeśli chcesz pochodzić w mieście/ Tak wieczorkiem albo w nocy/ Wiedz, że będą tam gówniarze/ Oddający hołd przemocy” – śpiewał w 1992 roku popularny wówczas przez chwilę warszawski zespół Dee Facto. O ile wcześniej na Zachodzie, a obecnie również w Polsce, przemoc funkcjonowała raczej w enklawach, zapełnianych przez ludzi godzących się na pewne brutalne, lecz mające też swoją socjalizującą wartość zasady, takich jak grupy kibiców czy niektóre subkultury, o tyle w tamtym czasie było to zjawisko wszechogarniające. Skini tłukli punków, ci czasem się odgryzali, metale bili się z depeszami, dresiarze z każdym, kogo uznali za obcego, a zdarzało się, że granica między pobiciem a zabiciem była zbyt łatwa do przekroczenia. Dzieciaki, które ledwo co skończyły podstawówkę, kradły sobie buty, kurtki i rozmaite precjoza, biły i kopały, a czasem też potrafiły ściąć komuś włosy. Ta frustracja nie brała się znikąd, głowy łamali sobie nad nią publicyści i psychologowie, a czasem zdarzało im się też postraszyć polityków tkwiącym w tym wszystkim potencjale buntu. Zwłaszcza że kluczowym elementem ówczesnych subkultur była muzyka, a kluczowym elementem muzyki mniej lub bardziej wywrotowy – chuligański, anarchistyczny, narodowy i/lub nihilistyczny przekaz. Jerzy Owsiak jako organizator i dziennikarz muzyczny był niejako w centrum tego wszystkiego, lansując w radiowej trójce, a wcześniej również w Rozgłośni Harcerskiej, bardzo wielu młodych, punkowych wykonawców, docierających do tysięcy młodych ludzi w miejscowościach całego kraju, tych z wielkich miast i tych z gwałtownie pauperyzującej się Polski mniejszych miast, która za chwilę stanie się Polską powiatową, zapomnianą. Co byłoby, gdyby stało się tak, jak w innej piosence Dee Facto, i młodzi ludzie zamiast walczyć ze sobą, zjednoczyli się i stanęli „ramię w ramię przeciw kłamcom”?
Bunt przeszły niedokonany

Piotr Lisiewicz od lat lansuje pogląd o roli Owsiaka jako wentylu bezpieczeństwa. Ostatecznie, czy był lepszy sposób, niż zajęcie młodych ludzi czymś tak dobrym i szlachetnym, jak Wielka Orkiestra? Być może tak właśnie było, tak jak Jarocin na pewno był kontrolowaną formą ujścia emocji za komuny – i zniknął w swej pierwotnej formie, gdy tylko stał się niepotrzebny. Orkiestra, jako niekończąca się w dużym stopniu w swej pierwszej fazie oddolnie organizowana trasa koncertowa, była początkowo tysiącem małych Jarocinów – od wielkich sal koncertowych do szkolnych sal gimnastycznych. Potem odeszła od tych emocji na długo przed tak krytykowanym wejściem Owsiaka w politykę już bez żadnych niedomówień. Jednak właśnie tej pierwszej emocji trzeba dziś bronić, tak, by nie została zniszczona przez jednych, a zawłaszczona przez drugich. Emocji tych wszystkich nastolatków, którzy na chwilę poczuli się częścią czegoś wielkiego i dobrego, a przy okazji, trochę podpuszczeni i pokierowani, pokazali światu dorosłych, że nie muszą być złowrogą siłą niszczącą, że mogą zrobić coś dla innych – i robili to, zanim doszło do komercjalizacji, a potem specyficznego upaństwowienia, a wreszcie sakralizacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Żywioł został pozostawiony sam sobie, być może dlatego że nastroje okrzepły wraz z powolnym wzrostem gospodarczym III RP i wyprowadzeniem potencjału gniewu na emigrację zarobkową. Część, z przyczyn już wspomnianych, została przy pisanej na nowo legendzie szefa WOŚP, doroślejąc i wyzbywając się ideałów na rzecz ich nowego, wygodnego i uładzonego, niepotrzebującego więc żadnych pytań wyobrażenia. Po resztę jednak, może nawet po część tych cyników i sentymentalistów, można było się schylić. I tu popełniono błąd.

Błąd krytyków

Krytycy nie potrafili oddzielić armii od wodza. Tak jak nikt nie przekreślał Solidarności z racji wątpliwych kart w historii Lecha Wałęsy, tak z całej Orkiestry czy wszystkich uczestników Woodstocku zrobiono jedną masę – zindoktrynowany, często też naćpany czy pijany, bezmózgi tłum, stado podążające za liderem. Bez niuansowania, bez (może poza przywołanym Lisiewiczem) szukania przyczyn tak dużej popularności inicjatywy Jerzego Owsiaka w początkach lat 90. Samą siłą telewizji i radia raczej nie udałoby się wykreować tak dużego poruszenia wśród tradycyjnie ostrożnych wobec podobnych operacji, związanych z anarchistycznymi lub anarchicznymi subkulturami młodych. Być może właśnie fakt, że mogą coś zdziałać w państwie, które niespecjalnie miało dla nich propozycję, wyciągnął ich na ulice, tyle że już puszkami, nie kamieniami w rękach. A przy okazji – po prostu coś się działo, a charytatywna otoczka i jeszcze skromne medialne wsparcie bywały argumentami dla rodziców, by zwyczajnie puścić syna lub córkę na koncert. Nie wszyscy byli wcześniej chętni, mając medialnie zapośredniczone wyobrażenie strasznych rzeczy, które się dzieją lub mogą się dziać. Później skorzystał na tym również Woodstock, być może dlatego, że obecne tam przecież patologie zostały już wtłoczone w plemienną, polityczną rąbankę. I znów niezbyt mądrze, jak niemądre było przeciwstawienie sobie uczestników imprezy Owsiaka z lednickich tłumów, często składających się z tych samych osób. Osób, które wyrwały się w lato z domu za pomocą podobnych argumentów, nie zawsze przejętych czy to ideologicznym bełkotem Akademii Sztuk Przepięknych, czy duchową podniosłością lednickiego spotkania. Owsiak zresztą już wtedy wpadł w swój wałęsizm, i zamiast powiedzieć, że nie dzieje się u niego nic, co nie działoby się na każdej rockowej imprezie świata, zaczął za pomocą mediów zaprzeczać faktom.

Krzyk małego Krzysia

Klimat pierwszych Orkiestr rozmył się jeszcze zanim na dobre weszła w to wszystko wcześniej raczej jedynie podprogowo obecna polityka. Doświadczenie pokoleniowe zostało odebrane – przez sponsorów, media, dziennikarzy, w końcu przez samego organizatora. „Oddajcie nam WOŚP!” – na marne krzyczy we mnie piętnastolatek z 1993 roku, choć spełnienie tego postulatu nie jest możliwe. Nie można oddać czegoś, co nam się tylko wydawało.


 

POLECANE
Opieka medyczna w areszcie? Była urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości nie ma złudzeń z ostatniej chwili
Opieka medyczna w areszcie? Była urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości nie ma złudzeń

– Mała kratka aż kusiła, żeby przeciągnąć sweter czy piżamę i coś sobie zrobić… To były takie skrajne sytuacje i moje prawo do obrony zostało zgruzowane – wspomina w rozmowie z Telewizją wPolsce24 pani Urszula Dubejko.

Nowy przewodniczący Polski 2050. Hołownia zabiera głos ws. swojego następcy z ostatniej chwili
Nowy przewodniczący Polski 2050. Hołownia zabiera głos ws. swojego następcy

Szymon Hołownia kilka tygodni temu oficjalnie ogłosił, że nie będzie ubiegał się o reelekcję na stanowisko przewodniczącego Polski 2050. Lider ugrupowania zapowiada jednak, że wskaże swojego następcę, gdy tylko zakończy się proces zgłaszania kandydatów. Jak nieoficjalnie ustaliło RMF FM, jego faworytką ma być Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.

Niemcy: Blisko trzy czwarte Niemców niezadowolonych z pracy kanclerza Merza [SONDAŻ] z ostatniej chwili
Niemcy: Blisko trzy czwarte Niemców niezadowolonych z pracy kanclerza Merza [SONDAŻ]

Po pół roku urzędowania kanclerza Niemiec Friedricha Merza z jego pracy niezadowolonych jest 72 proc. Niemców, a zadowolonych – 25 proc. – wynika z badania instytutu Forsa. W sondażu partyjnym blok chadecki Merza, CDU/CSU pozostaje o dwa punkty procentowe za prawicowo-populistyczną AfD.

Komunikat dla mieszkańców woj. podkarpackiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. podkarpackiego

Alert RCB w woj. podkarpackim: od 6 do 15 listopada 2025 r. z samolotów będą zrzucane przynęty ze szczepionką przeciw wściekliźnie dla lisów wolno żyjących. Ostrzeżenie wysłano do osób przebywających na terenie regionu.

Jesteś klientem PGE? Pilny komunikat z ostatniej chwili
Jesteś klientem PGE? Pilny komunikat

Ostrzegamy przed e-mailami o "zwrocie z PGE". To zwykły phishing. Fałszywa korekta faktury i "dekret" o obniżkach cen prądu mają skłonić do podania danych karty oraz kodu 3D Secure.

„Zbigniew Ziobro wie, jak walczyć z mafią, więc poradzi sobie z mafią Tuska” z ostatniej chwili
„Zbigniew Ziobro wie, jak walczyć z mafią, więc poradzi sobie z mafią Tuska”

W czwartek sejmowa komisja regulaminowa zajmie się wnioskiem prokuratury o uchylenie immunitetu byłemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze. Głos w sprawie zabrał Michał Woś, były wiceminister sprawiedliwości, który w ostrych słowach odniósł się do działań rządu i prokuratury.

Nie żyje 4-letnie dziecko. Tragedia w Kujawsko-Pomorskiem z ostatniej chwili
Nie żyje 4-letnie dziecko. Tragedia w Kujawsko-Pomorskiem

Tragiczny wypadek na DW 252 w Dąbrowie Biskupiej w woj. kujawsko-pomorskim: po zderzeniu bmw z fordem zmarło 4-letnie dziecko, a 30-letnia matka trafiła do szpitala.

IMGW wydał komunikat. Pogoda zaskoczy z ostatniej chwili
IMGW wydał komunikat. Pogoda zaskoczy

Wyż z centrum nad północno-wschodnią Ukrainą przynosi Polsce pogodny, dość ciepły dzień: temperatura od 10°C do 15°C. W piątek więcej chmur i zamgleń, chłodniej na północnym wschodzie (6–8°C).

„Śmieci”, „wataha psów”. Dziś wyrok ws. Frasyniuka, oskarżonego o znieważenie żołnierzy z ostatniej chwili
„Śmieci”, „wataha psów”. Dziś wyrok ws. Frasyniuka, oskarżonego o znieważenie żołnierzy

Sąd Okręgowy we Wrocławiu ma ogłosić w czwartek wyrok w procesie apelacyjnym byłego opozycjonisty Władysława Frasyniuka oskarżonego o znieważenie polskich żołnierzy. Chodzi o wypowiedź na temat mundurowych zabezpieczających polsko-białoruską granicę w 2021 r.

Przewodnicząca Bundestagu nie owija w bawełnę: Niemcy burdelem Europy z ostatniej chwili
Przewodnicząca Bundestagu nie owija w bawełnę: Niemcy burdelem Europy

Przewodnicząca Bundestagu Julia Klöckner domaga się zaostrzenia prawa dotyczącego prostytucji. Twierdzi, że obowiązujące przepisy nie chronią kobiet, a Niemcy stały się „burdelem Europy”. Jej zdaniem konieczny jest zakaz kupowania seksu i zamykanie domów publicznych – na wzór tzw. modelu nordyckiego.

REKLAMA

Klimat pierwszych Orkiestr Świątecznej Pomocy się rozmył

Ten tekst nie będzie obroną Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy ani tym bardziej Jerzego Owsiaka. Nie będzie też polemiką z licznymi ostatnio publikacjami, pokazującymi wątpliwości, które wobec WOŚP narosły latami, a które ostatnio wręcz eksplodowały przy okazji przekazania przez państwo fundacji Owsiaka pieniędzy na pomoc w zwalczaniu skutków powodzi. Gdzieś poza tymi dwiema opowieściami jest ta trzecia, wspomnienie czegoś, co wielu z nas pamięta, choć tak naprawdę chyba nigdy się nie wydarzyło.
Ludzie z naklejkami WOŚP, zdjęcie podglądowe Klimat pierwszych Orkiestr Świątecznej Pomocy się rozmył
Ludzie z naklejkami WOŚP, zdjęcie podglądowe / Fot. Tomasz Gutry

Pisząc o swoim doświadczeniu, podejrzewam, że będę opisywać coś, co przeżyły w swoim czasie dziesiątki tysięcy młodych ludzi. Niektórzy po latach potrafili spojrzeć bardziej krytycznym okiem na dowodzących całym tym zamieszaniem, inni pozostali wierni swojemu młodzieńczemu entuzjazmowi. Po raz pierwszy i pewnie nie ostatni nasuwa się tu porównanie Jerzego Owsiaka z Lechem Wałęsą. Jeszcze 10 lat temu spotykałem ludzi, którzy ogólnie nastawieni krytycznie do III RP i bliscy środowisk konserwatywnych nie mogli pogodzić się z odbrązowioną biografią Wałęsy. Uważali ją za zakwestionowanie własnej młodości, własnej historii i entuzjazmu. Jednak kolejne lata medialnej aktywności byłego prezydenta i przywódcy „S” często zmieniły ostatecznie ich optykę. 

Trudna młodzież trudnych czasów

Z Jerzym Owsiakiem może stać się podobnie w chwili, gdy dla władzy Wielka Orkiestra staje się czymś w rodzaju hojnie wspieranej przez państwo religii państwowej. Czasem może aż dziwić, że Owsiak, który wylansował się przed laty jako przedstawiciel pewnej (oczywiście działającej w ramach systemu i późnego PRL i III RP) alternatywy i kontrkultury, nie widzi, jak szkodzi sobie wizerunkowo tą symbiozą. Z drugiej strony, skoro przeszły wizyty przedstawicieli Wojska Polskiego na pacyfistycznym z nazwy i ornamentyki Festiwalu Woodstock, przejść może wszystko – i wciąż jeszcze przechodzi. To jednak temat na zupełnie inne teksty. Wróćmy do początku lat 90. Młodzi ludzie wchodzą w świat, na który niespecjalnie zostali przygotowani. Gdy dziś wspominam swoje początki odkrywania muzyki czy subkultur młodzieżowych, z pewnym zdziwieniem uświadamiam sobie, jak bardzo wszystko było wówczas nowe i tak naprawdę niepewne. Gdy po raz pierwszy udało mi się wyrwać z domu na rockowy koncert (Kult, Izrael i Immanuel w warszawskim liceum Kopernika), umowną, reglamentowaną wolnością III RP cieszyliśmy się dopiero dwa lata! Wchodzący wówczas w okres młodzieńczego buntu ludzie przechodzili przez nieznane kilku poprzednim generacjom doświadczenie: świat, w który wkraczali, był zupełnie inny niż ten, do którego przyuczała ich szkoła i do którego przygotowywali ich rodzice. Miało to swoje skutki, dziś często zapominane, a dla wielu młodszych ludzi chyba już nawet niewyobrażalne – jak kolejki po mięso czy brak towarów późnego PRL. Najważniejsza z nich była wszechobecność agresji na przełomie lat 80. i 90., agresji, która tak na dobre zanikła dopiero na początku nowego tysiąclecia. 

Uliczna kultura

„Jeśli chcesz pochodzić w mieście/ Tak wieczorkiem albo w nocy/ Wiedz, że będą tam gówniarze/ Oddający hołd przemocy” – śpiewał w 1992 roku popularny wówczas przez chwilę warszawski zespół Dee Facto. O ile wcześniej na Zachodzie, a obecnie również w Polsce, przemoc funkcjonowała raczej w enklawach, zapełnianych przez ludzi godzących się na pewne brutalne, lecz mające też swoją socjalizującą wartość zasady, takich jak grupy kibiców czy niektóre subkultury, o tyle w tamtym czasie było to zjawisko wszechogarniające. Skini tłukli punków, ci czasem się odgryzali, metale bili się z depeszami, dresiarze z każdym, kogo uznali za obcego, a zdarzało się, że granica między pobiciem a zabiciem była zbyt łatwa do przekroczenia. Dzieciaki, które ledwo co skończyły podstawówkę, kradły sobie buty, kurtki i rozmaite precjoza, biły i kopały, a czasem też potrafiły ściąć komuś włosy. Ta frustracja nie brała się znikąd, głowy łamali sobie nad nią publicyści i psychologowie, a czasem zdarzało im się też postraszyć polityków tkwiącym w tym wszystkim potencjale buntu. Zwłaszcza że kluczowym elementem ówczesnych subkultur była muzyka, a kluczowym elementem muzyki mniej lub bardziej wywrotowy – chuligański, anarchistyczny, narodowy i/lub nihilistyczny przekaz. Jerzy Owsiak jako organizator i dziennikarz muzyczny był niejako w centrum tego wszystkiego, lansując w radiowej trójce, a wcześniej również w Rozgłośni Harcerskiej, bardzo wielu młodych, punkowych wykonawców, docierających do tysięcy młodych ludzi w miejscowościach całego kraju, tych z wielkich miast i tych z gwałtownie pauperyzującej się Polski mniejszych miast, która za chwilę stanie się Polską powiatową, zapomnianą. Co byłoby, gdyby stało się tak, jak w innej piosence Dee Facto, i młodzi ludzie zamiast walczyć ze sobą, zjednoczyli się i stanęli „ramię w ramię przeciw kłamcom”?
Bunt przeszły niedokonany

Piotr Lisiewicz od lat lansuje pogląd o roli Owsiaka jako wentylu bezpieczeństwa. Ostatecznie, czy był lepszy sposób, niż zajęcie młodych ludzi czymś tak dobrym i szlachetnym, jak Wielka Orkiestra? Być może tak właśnie było, tak jak Jarocin na pewno był kontrolowaną formą ujścia emocji za komuny – i zniknął w swej pierwotnej formie, gdy tylko stał się niepotrzebny. Orkiestra, jako niekończąca się w dużym stopniu w swej pierwszej fazie oddolnie organizowana trasa koncertowa, była początkowo tysiącem małych Jarocinów – od wielkich sal koncertowych do szkolnych sal gimnastycznych. Potem odeszła od tych emocji na długo przed tak krytykowanym wejściem Owsiaka w politykę już bez żadnych niedomówień. Jednak właśnie tej pierwszej emocji trzeba dziś bronić, tak, by nie została zniszczona przez jednych, a zawłaszczona przez drugich. Emocji tych wszystkich nastolatków, którzy na chwilę poczuli się częścią czegoś wielkiego i dobrego, a przy okazji, trochę podpuszczeni i pokierowani, pokazali światu dorosłych, że nie muszą być złowrogą siłą niszczącą, że mogą zrobić coś dla innych – i robili to, zanim doszło do komercjalizacji, a potem specyficznego upaństwowienia, a wreszcie sakralizacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Żywioł został pozostawiony sam sobie, być może dlatego że nastroje okrzepły wraz z powolnym wzrostem gospodarczym III RP i wyprowadzeniem potencjału gniewu na emigrację zarobkową. Część, z przyczyn już wspomnianych, została przy pisanej na nowo legendzie szefa WOŚP, doroślejąc i wyzbywając się ideałów na rzecz ich nowego, wygodnego i uładzonego, niepotrzebującego więc żadnych pytań wyobrażenia. Po resztę jednak, może nawet po część tych cyników i sentymentalistów, można było się schylić. I tu popełniono błąd.

Błąd krytyków

Krytycy nie potrafili oddzielić armii od wodza. Tak jak nikt nie przekreślał Solidarności z racji wątpliwych kart w historii Lecha Wałęsy, tak z całej Orkiestry czy wszystkich uczestników Woodstocku zrobiono jedną masę – zindoktrynowany, często też naćpany czy pijany, bezmózgi tłum, stado podążające za liderem. Bez niuansowania, bez (może poza przywołanym Lisiewiczem) szukania przyczyn tak dużej popularności inicjatywy Jerzego Owsiaka w początkach lat 90. Samą siłą telewizji i radia raczej nie udałoby się wykreować tak dużego poruszenia wśród tradycyjnie ostrożnych wobec podobnych operacji, związanych z anarchistycznymi lub anarchicznymi subkulturami młodych. Być może właśnie fakt, że mogą coś zdziałać w państwie, które niespecjalnie miało dla nich propozycję, wyciągnął ich na ulice, tyle że już puszkami, nie kamieniami w rękach. A przy okazji – po prostu coś się działo, a charytatywna otoczka i jeszcze skromne medialne wsparcie bywały argumentami dla rodziców, by zwyczajnie puścić syna lub córkę na koncert. Nie wszyscy byli wcześniej chętni, mając medialnie zapośredniczone wyobrażenie strasznych rzeczy, które się dzieją lub mogą się dziać. Później skorzystał na tym również Woodstock, być może dlatego, że obecne tam przecież patologie zostały już wtłoczone w plemienną, polityczną rąbankę. I znów niezbyt mądrze, jak niemądre było przeciwstawienie sobie uczestników imprezy Owsiaka z lednickich tłumów, często składających się z tych samych osób. Osób, które wyrwały się w lato z domu za pomocą podobnych argumentów, nie zawsze przejętych czy to ideologicznym bełkotem Akademii Sztuk Przepięknych, czy duchową podniosłością lednickiego spotkania. Owsiak zresztą już wtedy wpadł w swój wałęsizm, i zamiast powiedzieć, że nie dzieje się u niego nic, co nie działoby się na każdej rockowej imprezie świata, zaczął za pomocą mediów zaprzeczać faktom.

Krzyk małego Krzysia

Klimat pierwszych Orkiestr rozmył się jeszcze zanim na dobre weszła w to wszystko wcześniej raczej jedynie podprogowo obecna polityka. Doświadczenie pokoleniowe zostało odebrane – przez sponsorów, media, dziennikarzy, w końcu przez samego organizatora. „Oddajcie nam WOŚP!” – na marne krzyczy we mnie piętnastolatek z 1993 roku, choć spełnienie tego postulatu nie jest możliwe. Nie można oddać czegoś, co nam się tylko wydawało.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe