Wybory prezydenckie w Polsce. Kampania skręciła w prawo

Ta kampania jest dziwna. W warunkach liberalizującego się społeczeństwa, atomizacji, plagi rozwodów, postępującego procesu sekularyzacji, słabnącej pozycji Kościoła oraz upadku autorytetów kampania skręca w prawo. Tyle że prawa strona nie bardzo to wykorzystuje.
Karol Nawrocki  Wybory prezydenckie w Polsce. Kampania skręciła w prawo
Karol Nawrocki / PAP/Paweł Supernak

Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy na urząd Prezydenta RP, w Polsat News mówiła: – Kampania mocno skręciła w prawo, a Onet pisał: „Kampania prezydencka skręca w prawo. Ekspert: Polska wpisuje się w ten trend”, Radio TOK FM podało natomiast: – Rafał Trzaskowski w kampanii prezydenckiej stara się zerwać ze swoim wizerunkiem progresywnego i lewicowego polityka. 

Sam prezydent Warszawy zaproponował, by 800 plus pobierali Ukraińcy tylko pracujący i mieszkający w Polsce. – W Polsce, jeżeli ktoś pracuje, jeżeli ktoś mieszka, to ma wtedy oczywiście prawo do rozwiązań socjalnych, do 800 plus. Natomiast jeżeli nie, to nie. My nie możemy popełniać błędu, który wcześniej popełnili Niemcy czy Szwedzi. Dla mnie to jest dosyć naturalne, zdroworozsądkowe – to słowa nie Grzegorza Brauna czy Sławomira Mentzena, lecz właśnie Rafała Trzaskowskiego. 

Patriota Trzaskowski 

A tak w ogóle to „Od kiedy patriotyzm gospodarczy, bezpieczeństwo i spójna Polska to tematy prawicowe?” – pytał Rafał Trzaskowski w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Wszyscy znają legendarne zdolności adaptacyjne Rafała Trzaskowskiego do zmieniających się wskaźników sondażowych, jednak w tej kampanii Trzaskowski przechodzi samego siebie.

Co intrygujące, strona liberalna przyjmuje fakt skrętu kampanii w prawo w kierunku bardziej tradycyjnych wartości i nie walczy z tym, nie ciska gromów, ale przyjmuje, że w obecnych warunkach tak właśnie jest. Ta jej aprobata – choć nieszczera i mocno uwierająca – pokazuje hipokryzję środowisk postępowych i łatwość zmiany kursu wobec wyznawanej przez nie bezalternatywnej wizji postępu i rozwoju, kiedy zmieniają się warunki zewnętrzne. A skoro tak, to milcząco przyznają, że inny świat, świat bardziej konserwatywny jednak może istnieć i można w nim nawet żyć.

Ta kampania prezydencka jest dziwna. W warunkach wciąż liberalizującego się społeczeństwa, atomizacji, plagi rozwodów, postępującego procesu sekularyzacji, słabnącej pozycji Kościoła katolickiego oraz upadku tradycyjnych autorytetów kampania skręca w prawo. W przypadku PiS-u czy Konfederacji to żadna nowość, ale Rafał Trzaskowski mówiący o patriotyzmie gospodarczym, a nie o porcie lotniczym w Berlinie, to już przewrót. Swoją drogą skręt w prawo całkowicie zmarginalizuje kandydatów lewicy – Magdalenę Biejat i Adriana Zandberga. O ile kandydata PO da się jeszcze jakoś doszyć do konserwatywnych haseł – choć z roku na rok z coraz większym trudem – to kandydaci lewicy nie mają tutaj pola manewru. 

Kampania skręca w prawo mimo megatrendów kulturowych za sprawą wojny, paktu migracyjnego i coraz większej fali masowych zwolnień. W chwilach zagrożenia zawsze zyskują „jastrzębie”, „partie wojny”, a nie „zwolennicy ciepłej wody w kranie”. W sytuacjach trudnych występuje zjawisko zjednoczenia pod jedną flagą i powrotu do starych sprawdzonych wzorców, postaw i wartości, takich jak patriotyzm, wspólnota, honor czy postawa obronna. Szczególnie mocno dotyczy to wyborców średniego i starszego pokolenia, którymi wciąż w Polsce wygrywa się wybory.

I tu też ciekawostka obecnej kampanii – niezwykle duży odsetek wyborców niezdecydowanych. Pokłosiem tego trendu może być pokolenie „Z”, które nie jest już uformowane przez przekaz wielkich telewizji. Zaklęcie Donalda Tuska sprzed lat, że „Najważniejsze jest to, co między 19.00 a 20.00” (bo wtedy są „Wiadomości” TVP i „Fakty” TVN), w młodym pokoleniu straciło swą moc. To wyzwanie, z którym partie mają kłopot. 

"Wizerunek Nawrockiego się broni"

W definicji przywództwa relacyjnego do zaistnienia lidera potrzebna jest iskra, czyli charyzma polityka i jego cechy indywidualne, tlen, który tę iskrę roznieci, czyli otoczenie wokół lidera, i materiał łatwopalny, czyli zwolennicy, w tym wypadku wyborcy. Karol Nawrocki jest liderem, który „wygląda”, jego wizerunek się broni. Charyzma, historia ze sportami walki, doktorat, wyraziste poglądy, zarządzanie dużą tożsamościowo, ważną z punktu widzenia samoświadomości Polaków instytucją, którą jest IPN, przemawiają na jego korzyść. Do tego tradycyjna rodzina, która do wszystkiego musiała dochodzić sama, słowem: jeden z nas, który własną pracą i determinacją dotarł na szczyt.

Z tlenem dla Nawrockiego też jest dobrze. Ma miejsce na działanie na prawym skrzydle, o czym była mowa. Co więcej, atmosfera syndromu oblężonej twierdzy przestaje być domeną prawicowych „radykałów” i udziela się coraz szerszym kręgom społecznym. A wiadomo nie od dziś, że syndrom oblężonej twierdzy to najlepszy patent na prawicy. Ugrupowania prawicowe i tradycjonalistyczne poruszają się w nim jak ryba w wodzie, czują się w nim świetnie i potrafią się w takich warunkach rozwijać. Dla środowisk proeuropejskich i postępowych to jeden z koszmarów III RP. Rafał Trzaskowski i jego ludzie znający sondaże muszą, chcąc nie chcąc, się tym „pobrudzić”, zatykać nosy, zamykać oczy i zacząć sięgać po prawicową narrację.

I łatwopalny materiał, czyli wyborcy. W Polsce wyborcy umiarkowani i centroprawicowi lub umiarkowanie konserwatywni wraz z wyborcami twardej prawicy stanowią około 60% elektoratu. Warunki do wyjścia po to złote runo dla Nawrockiego są. Wciąganie Trzaskowskiego w głąb konserwatywnych obietnic, urządzanie z nim zawodów na patriotyczne deklaracje, wywoływanie go do tablicy w sprawie zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego, podbijanie stawki, ciągnięcie po linii patriotyzmu gospodarczego, który już ogłosił jako swój, to zmuszanie Trzaskowskiego do wejścia na teren bardzo dla niego niewygodny. To ze strony sztabu Nawrockiego gra na własnym boisku i na własnych zasadach, afirmacja własnych mitów politycznych i symboli, których przeciwnik w tej konfiguracji raczej nie ma i do których musi się dostosowywać. 

Pierwsze oznaki kampanii prezydenckiej

Pierwsze skowronki zmian w kampanii prezydenckiej można było zauważyć już podczas świąt Bożego Narodzenia ubiegłego roku, kiedy pierwszy raz od wielu lat włodarz stolicy, ten sam, który chciał zdejmować krzyże w urzędach, życzył mieszkańcom na plakatach „Wesołych świąt Bożego Narodzenia”, na których pojawiły się – nieobecne wcześniej – wątki religijne. Ba, dziennikarze TVN24 i Onet wyruszyli na dziennikarskie śledztwa, by kategorycznie stwierdzić, że krzyże jednak są w urzędach, a więc nienawistnicy Rafała Trzaskowskiego nie mają racji. 

Kolejna dziwna sytuacja – skręt w prawo nie cieszy tak bardzo prawej strony, jak niepokoi się nim lewa. O ile liberalno-lewicowe media piszą i mówią o tej sytuacji, o tyle dla kandydatów konserwatywnych i ich otoczenia to naturalne środowisko kampanii, w której łatwiej się poruszać, jakby mówili: „No i dobrze, tak ma być, w końcu tematem przewodnim kampanii jest bezpieczeństwo Polaków, a nie edukacja seksualna czy agenda gender”. Niezauważanie tego dobrodziejstwa skrętu w prawo i niemówienie o nim to z ich strony duży błąd.

Na nie swoim poletku

Życie nie lubi próżni, jeżeli Rafałowi Trzaskowskiemu mimo wszystko uda się przekonać do swojej osoby część elektoratu bardziej umiarkowanego, centrowego bądź centrowo-konserwatywnego, to znaczy, że sztab kandydata z prawej strony popełnił błąd i oddał swoje naturalne pole przeciwnikowi, któremu jest tutaj trudniej. I co z tego, że Rafał Trzaskowski w swoim przekazie kampanijnym potrafi mówić rzeczy ze sobą sprzeczne w ciągu kilku dni? Mimo wszystko jakoś mu to uchodzi płazem, skoro jego poparcie oscyluje w okolicach 32–35%, zaś Karol Nawrocki ma ok. 25%. Deprecjonowaniem i ośmieszaniem przeciwnika zgrzeszył raz już Donald Tusk, kiedy przegrał z „facetem, który nie ma prawa jazdy”. Później tłumaczył w wywiadach, że bliska stała mu się maksyma „Nigdy nie lekceważ przeciwnika”. Sztab Nawrockiego powinien się nad tym zastanowić.

Rafał Trzaskowski zdobył 10 mln głosów poparcia podczas poprzednich wyborów prezydenckich. Wtedy nie było wojny, a Trzaskowski, światowiec i łobuziak z szelmowskim uśmiechem grający PiS-owi na nosie, przyciągał swoją atrakcyjnością i ściągał elektorat „aspirujący”. Jednak zmianie uległa interpretacja podstawowych składników życia społecznego, a co za tym idzie – interakcje ludzi na tak podstawowe zagadnienia jak bezpieczeństwo bytowe, zdrowotne, później geopolityka Polski czy w końcu kondycja naszej armii i policji wobec coraz większego bandytyzmu zagranicznych gangów. 

Zmieniła się orientacja na wartości, elementy symboliczne w tej kampanii ewidentnie nie stoją po stronie liberalnej. W Polsce nie ma już cielęcego zachwytu nad Unią Europejską, więc „europejskość” Trzaskowskiego nie jest już takim atutem jak kiedyś, nie ma też raczej miejsca na kandydata bawiącego się w postpolitykę. To dobre na czas prosperity i spokojnego konsumowania.


 

POLECANE
Ofiary własnych kłamstw tylko u nas
Ofiary własnych kłamstw

W polityce, po lewej stronie, króluje zasada "Jeśli się że mną nie zgadzasz, jesteś faszystą". Faszystą jest więc np. Trump, Orban, Meloni i Le Pen. Nawet gorzej: oni dla wielu są reinkarnacjami Hitlera.

Jest pierwszy sondaż parlamentarny po wyborach z ostatniej chwili
Jest pierwszy sondaż parlamentarny po wyborach

Według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez pracownię IBRiS dla dziennika "Rzeczpospolita" liderem zestawienia jest Koalicja Obywatelska.

Zaginęła 17-letnia Anna. Policja prosi o pomoc z ostatniej chwili
Zaginęła 17-letnia Anna. Policja prosi o pomoc

Gliwicka policja poszukuje 17-letniej Anny Wójcik, która w sobotę wyszła do parku Chopina i zaginęła.

Chaos na ulicach Los Angeles. Donald Trump zabrał głos z ostatniej chwili
Chaos na ulicach Los Angeles. Donald Trump zabrał głos

Donald Trump zapytany o wysłanie 2 tysięcy gwardzistów do Los Angeles, twierdzi, że uratowali oni miasto przed zniszczeniem podczas gwałtownych protestów.

Wyniki wyborów. Jest nowy komunikat szefa PKW z ostatniej chwili
Wyniki wyborów. Jest nowy komunikat szefa PKW

W poniedziałek odbyło się "spotkanie organizacyjne" przedstawicieli Państwowej Komisji Wyborczej. Wieczorem pojawił się komunikat podpisany przez szefa PKW Sylwestra Marciniaka.

Zaprzysiężenie Karola Nawrockiego. Marszałek Sejmu podał datę z ostatniej chwili
Zaprzysiężenie Karola Nawrockiego. Marszałek Sejmu podał datę

''Jeśli Sąd Najwyższy potwierdzi ważność wyborów, zwołam na 6 sierpnia Zgromadzenie Narodowe, by odebrać przysięgę od prezydenta Karola Nawrockiego'' – poinformował marszałek Sejmu Szymon Hołownia.

Konflikt w kadrze. Tomaszewski nie przebierał w słowach z ostatniej chwili
Konflikt w kadrze. Tomaszewski nie przebierał w słowach

– Przede wszystkim karty powinien rozdawać selekcjoner. Jestem całym sercem za Michałem Probierzem – stwierdził Jan Tomaszewski, były wybitny reprezentant Polski.

Michnik chce budować z Trzaskowskim międzynarodówkę pilne
Michnik chce budować z Trzaskowskim międzynarodówkę

Dzisiaj w Darłowie Międzynarodową Nagrodę Króla Eryka Pomorskiego za "zasługi na rzecz budowania pokoju i jedności w Europie" otrzymała Věra Jourová, czeska polityk, prawnik, była wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej. Laureatka otrzymała medal z rąk Adama Michnika, który z tej okazji wygłosił okolicznościowe przemówienie, w którym nie zabrakło nawiązań do ostatnich wyborów prezydenckich.

Lot Polaka w kosmos przełożony. Jest komunikat z ostatniej chwili
Lot Polaka w kosmos przełożony. Jest komunikat

Silne wiatry przesunęły start Ax-4. Falcon 9 z Polakiem wystartuje najwcześniej 11 czerwca o 14:00 czasu polskiego.

Wjechał bmw w nastolatków – był pod wpływem narkotyków. Jest wniosek o areszt z ostatniej chwili
Wjechał bmw w nastolatków – był pod wpływem narkotyków. Jest wniosek o areszt

Prokuratura Rejonowa w Końskich przedstawiła zarzuty i skierowała do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie 30-letniego mężczyzny, który będąc pod wpływem narkotyków, wjechał w grupę jadących rowerami nastolatków. Dwóch chłopców doznało obrażeń zagrażających życiu.

REKLAMA

Wybory prezydenckie w Polsce. Kampania skręciła w prawo

Ta kampania jest dziwna. W warunkach liberalizującego się społeczeństwa, atomizacji, plagi rozwodów, postępującego procesu sekularyzacji, słabnącej pozycji Kościoła oraz upadku autorytetów kampania skręca w prawo. Tyle że prawa strona nie bardzo to wykorzystuje.
Karol Nawrocki  Wybory prezydenckie w Polsce. Kampania skręciła w prawo
Karol Nawrocki / PAP/Paweł Supernak

Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy na urząd Prezydenta RP, w Polsat News mówiła: – Kampania mocno skręciła w prawo, a Onet pisał: „Kampania prezydencka skręca w prawo. Ekspert: Polska wpisuje się w ten trend”, Radio TOK FM podało natomiast: – Rafał Trzaskowski w kampanii prezydenckiej stara się zerwać ze swoim wizerunkiem progresywnego i lewicowego polityka. 

Sam prezydent Warszawy zaproponował, by 800 plus pobierali Ukraińcy tylko pracujący i mieszkający w Polsce. – W Polsce, jeżeli ktoś pracuje, jeżeli ktoś mieszka, to ma wtedy oczywiście prawo do rozwiązań socjalnych, do 800 plus. Natomiast jeżeli nie, to nie. My nie możemy popełniać błędu, który wcześniej popełnili Niemcy czy Szwedzi. Dla mnie to jest dosyć naturalne, zdroworozsądkowe – to słowa nie Grzegorza Brauna czy Sławomira Mentzena, lecz właśnie Rafała Trzaskowskiego. 

Patriota Trzaskowski 

A tak w ogóle to „Od kiedy patriotyzm gospodarczy, bezpieczeństwo i spójna Polska to tematy prawicowe?” – pytał Rafał Trzaskowski w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Wszyscy znają legendarne zdolności adaptacyjne Rafała Trzaskowskiego do zmieniających się wskaźników sondażowych, jednak w tej kampanii Trzaskowski przechodzi samego siebie.

Co intrygujące, strona liberalna przyjmuje fakt skrętu kampanii w prawo w kierunku bardziej tradycyjnych wartości i nie walczy z tym, nie ciska gromów, ale przyjmuje, że w obecnych warunkach tak właśnie jest. Ta jej aprobata – choć nieszczera i mocno uwierająca – pokazuje hipokryzję środowisk postępowych i łatwość zmiany kursu wobec wyznawanej przez nie bezalternatywnej wizji postępu i rozwoju, kiedy zmieniają się warunki zewnętrzne. A skoro tak, to milcząco przyznają, że inny świat, świat bardziej konserwatywny jednak może istnieć i można w nim nawet żyć.

Ta kampania prezydencka jest dziwna. W warunkach wciąż liberalizującego się społeczeństwa, atomizacji, plagi rozwodów, postępującego procesu sekularyzacji, słabnącej pozycji Kościoła katolickiego oraz upadku tradycyjnych autorytetów kampania skręca w prawo. W przypadku PiS-u czy Konfederacji to żadna nowość, ale Rafał Trzaskowski mówiący o patriotyzmie gospodarczym, a nie o porcie lotniczym w Berlinie, to już przewrót. Swoją drogą skręt w prawo całkowicie zmarginalizuje kandydatów lewicy – Magdalenę Biejat i Adriana Zandberga. O ile kandydata PO da się jeszcze jakoś doszyć do konserwatywnych haseł – choć z roku na rok z coraz większym trudem – to kandydaci lewicy nie mają tutaj pola manewru. 

Kampania skręca w prawo mimo megatrendów kulturowych za sprawą wojny, paktu migracyjnego i coraz większej fali masowych zwolnień. W chwilach zagrożenia zawsze zyskują „jastrzębie”, „partie wojny”, a nie „zwolennicy ciepłej wody w kranie”. W sytuacjach trudnych występuje zjawisko zjednoczenia pod jedną flagą i powrotu do starych sprawdzonych wzorców, postaw i wartości, takich jak patriotyzm, wspólnota, honor czy postawa obronna. Szczególnie mocno dotyczy to wyborców średniego i starszego pokolenia, którymi wciąż w Polsce wygrywa się wybory.

I tu też ciekawostka obecnej kampanii – niezwykle duży odsetek wyborców niezdecydowanych. Pokłosiem tego trendu może być pokolenie „Z”, które nie jest już uformowane przez przekaz wielkich telewizji. Zaklęcie Donalda Tuska sprzed lat, że „Najważniejsze jest to, co między 19.00 a 20.00” (bo wtedy są „Wiadomości” TVP i „Fakty” TVN), w młodym pokoleniu straciło swą moc. To wyzwanie, z którym partie mają kłopot. 

"Wizerunek Nawrockiego się broni"

W definicji przywództwa relacyjnego do zaistnienia lidera potrzebna jest iskra, czyli charyzma polityka i jego cechy indywidualne, tlen, który tę iskrę roznieci, czyli otoczenie wokół lidera, i materiał łatwopalny, czyli zwolennicy, w tym wypadku wyborcy. Karol Nawrocki jest liderem, który „wygląda”, jego wizerunek się broni. Charyzma, historia ze sportami walki, doktorat, wyraziste poglądy, zarządzanie dużą tożsamościowo, ważną z punktu widzenia samoświadomości Polaków instytucją, którą jest IPN, przemawiają na jego korzyść. Do tego tradycyjna rodzina, która do wszystkiego musiała dochodzić sama, słowem: jeden z nas, który własną pracą i determinacją dotarł na szczyt.

Z tlenem dla Nawrockiego też jest dobrze. Ma miejsce na działanie na prawym skrzydle, o czym była mowa. Co więcej, atmosfera syndromu oblężonej twierdzy przestaje być domeną prawicowych „radykałów” i udziela się coraz szerszym kręgom społecznym. A wiadomo nie od dziś, że syndrom oblężonej twierdzy to najlepszy patent na prawicy. Ugrupowania prawicowe i tradycjonalistyczne poruszają się w nim jak ryba w wodzie, czują się w nim świetnie i potrafią się w takich warunkach rozwijać. Dla środowisk proeuropejskich i postępowych to jeden z koszmarów III RP. Rafał Trzaskowski i jego ludzie znający sondaże muszą, chcąc nie chcąc, się tym „pobrudzić”, zatykać nosy, zamykać oczy i zacząć sięgać po prawicową narrację.

I łatwopalny materiał, czyli wyborcy. W Polsce wyborcy umiarkowani i centroprawicowi lub umiarkowanie konserwatywni wraz z wyborcami twardej prawicy stanowią około 60% elektoratu. Warunki do wyjścia po to złote runo dla Nawrockiego są. Wciąganie Trzaskowskiego w głąb konserwatywnych obietnic, urządzanie z nim zawodów na patriotyczne deklaracje, wywoływanie go do tablicy w sprawie zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego, podbijanie stawki, ciągnięcie po linii patriotyzmu gospodarczego, który już ogłosił jako swój, to zmuszanie Trzaskowskiego do wejścia na teren bardzo dla niego niewygodny. To ze strony sztabu Nawrockiego gra na własnym boisku i na własnych zasadach, afirmacja własnych mitów politycznych i symboli, których przeciwnik w tej konfiguracji raczej nie ma i do których musi się dostosowywać. 

Pierwsze oznaki kampanii prezydenckiej

Pierwsze skowronki zmian w kampanii prezydenckiej można było zauważyć już podczas świąt Bożego Narodzenia ubiegłego roku, kiedy pierwszy raz od wielu lat włodarz stolicy, ten sam, który chciał zdejmować krzyże w urzędach, życzył mieszkańcom na plakatach „Wesołych świąt Bożego Narodzenia”, na których pojawiły się – nieobecne wcześniej – wątki religijne. Ba, dziennikarze TVN24 i Onet wyruszyli na dziennikarskie śledztwa, by kategorycznie stwierdzić, że krzyże jednak są w urzędach, a więc nienawistnicy Rafała Trzaskowskiego nie mają racji. 

Kolejna dziwna sytuacja – skręt w prawo nie cieszy tak bardzo prawej strony, jak niepokoi się nim lewa. O ile liberalno-lewicowe media piszą i mówią o tej sytuacji, o tyle dla kandydatów konserwatywnych i ich otoczenia to naturalne środowisko kampanii, w której łatwiej się poruszać, jakby mówili: „No i dobrze, tak ma być, w końcu tematem przewodnim kampanii jest bezpieczeństwo Polaków, a nie edukacja seksualna czy agenda gender”. Niezauważanie tego dobrodziejstwa skrętu w prawo i niemówienie o nim to z ich strony duży błąd.

Na nie swoim poletku

Życie nie lubi próżni, jeżeli Rafałowi Trzaskowskiemu mimo wszystko uda się przekonać do swojej osoby część elektoratu bardziej umiarkowanego, centrowego bądź centrowo-konserwatywnego, to znaczy, że sztab kandydata z prawej strony popełnił błąd i oddał swoje naturalne pole przeciwnikowi, któremu jest tutaj trudniej. I co z tego, że Rafał Trzaskowski w swoim przekazie kampanijnym potrafi mówić rzeczy ze sobą sprzeczne w ciągu kilku dni? Mimo wszystko jakoś mu to uchodzi płazem, skoro jego poparcie oscyluje w okolicach 32–35%, zaś Karol Nawrocki ma ok. 25%. Deprecjonowaniem i ośmieszaniem przeciwnika zgrzeszył raz już Donald Tusk, kiedy przegrał z „facetem, który nie ma prawa jazdy”. Później tłumaczył w wywiadach, że bliska stała mu się maksyma „Nigdy nie lekceważ przeciwnika”. Sztab Nawrockiego powinien się nad tym zastanowić.

Rafał Trzaskowski zdobył 10 mln głosów poparcia podczas poprzednich wyborów prezydenckich. Wtedy nie było wojny, a Trzaskowski, światowiec i łobuziak z szelmowskim uśmiechem grający PiS-owi na nosie, przyciągał swoją atrakcyjnością i ściągał elektorat „aspirujący”. Jednak zmianie uległa interpretacja podstawowych składników życia społecznego, a co za tym idzie – interakcje ludzi na tak podstawowe zagadnienia jak bezpieczeństwo bytowe, zdrowotne, później geopolityka Polski czy w końcu kondycja naszej armii i policji wobec coraz większego bandytyzmu zagranicznych gangów. 

Zmieniła się orientacja na wartości, elementy symboliczne w tej kampanii ewidentnie nie stoją po stronie liberalnej. W Polsce nie ma już cielęcego zachwytu nad Unią Europejską, więc „europejskość” Trzaskowskiego nie jest już takim atutem jak kiedyś, nie ma też raczej miejsca na kandydata bawiącego się w postpolitykę. To dobre na czas prosperity i spokojnego konsumowania.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe