Rafał Brzoska i jego polityczne wpływy

Powierzenie Rafałowi Brzosce roli czołowego deregulatora polskiej gospodarki to kolejny dowód na stałość metod propagandowych Donalda Tuska. Firmowym już chwytem premiera stało się delegowanie odpowiedzialności – tak, by w razie niepowodzenia konsekwencje spadały na innych, a w przypadku sukcesu można było przypisać go sobie. Tę samą strategię zastosował i tym razem, rzucając Brzosce wyzwanie w stylu: „Skoro uważa pan, że naprawa gospodarki jest taka prosta, to proszę się za to zabrać”. Dotychczas jednak Tusk wybierał na swoje „narzędzia” ludzi spolegliwych, pozbawionych charakteru i moralnego kręgosłupa. Polski „król paczkomatów” to zawodnik innego kalibru – twardy, niezależny i niechętny do odgrywania cudzych ról. Może się więc okazać, że ten polityczny manewr obróci się przeciwko jego autorowi.
- Właściciel TVN Warner Bros. Discovery się wynosi
- Komunikat dla mieszkańców Wrocławia
- "Zainteresujcie się hieny lepiej losem dziecka". Burza po programie TVN
- Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego bez pensji. Prezes TK ma plan
Pan niebezpieczny
Anegdota o pierwszym spotkaniu Brzoski z Tuskiem, podczas którego premier przywitał go słowami: „Pan jest niebezpieczny”, stała się powszechnie znana za sprawą autobiograficznej książki „Jutro w Nowym Jorku”. Określenie to miało być wyrazem uznania dla sukcesów biznesmena sięgających daleko poza Polskę, ale miało też drugie dno – opisywało człowieka osięgającego to, czego chce, którego lepiej nie lekceważyć.
Brzoska od lat podąża własną drogą, często wbrew radom otoczenia. Jego przedsiębiorcza natura ujawniła się już w liceum, gdy zaczął składać i sprzedawać komputery. Na studiach założył firmę zajmującą się roznoszeniem ulotek, która przez długie lata finansowała jego kolejne projekty. Praca stała się dla niego nie tylko sposobem na życie, ale niemal całą jego treścią. Dzień zaczynał o godz. 6.00, a kończył po 23.00 – ten tryb życia doprowadził go nawet do gruźlicy, po której lekarz zalecił mu zwolnienie tempa. Intensywna praca odbiła się także na jego życiu prywatnym. Była żona, Anna Izydorek-Brzoska, sugerowała publicznie, że obsesyjne zaangażowanie jej męża w biznes niekorzystnie odbiło się na ich małżeństwie.
„Jest silną osobowością, ale jak każdy ma swoje słabości. Tak bardzo przesiąkł pracą, że czasem w domu zwraca się do nas jak do pracowników czy kontrahentów” – wspominała była żona Brzoski. On sam również nie ukrywał swych cech przywódczych i własnej niezależności. „Nigdy nikogo nie naśladowałem, nigdy się nikomu nie podporządkowałem” – deklarował. Jego otoczenie jednak zwraca uwagę na bezkompromisowość i pamiętliwość Brzoski. „Jeśli trafi na silniejszego od siebie z nieczystymi intencjami, może to mieć różne konsekwencje” – ostrzegała jego była żona. Sam Brzoska, nawiązując do swojego znaku zodiaku, mówił: „Kiedy skorpionowi ktoś nadepnie na odcisk, potrafi mocno oddać”.
Jego determinacja to po części efekt wychowania w tradycyjnym śląskim domu, gdzie ceniono dyscyplinę i ciężką pracę, a po części wynik wiary w siebie, narastającej wraz z kolejnymi sukcesami. Choć jest bezkompromisowy w biznesie, podkreśla swoje przywiązanie do wartości chrześcijańskich, które – jak twierdzi – są fundamentem zarówno jego działalności zawodowej, jak i życia prywatnego. Znając te fakty, nasuwa się pytanie: czy Tusk naprawdę wierzy, że Brzoska będzie posłusznym narzędziem w jego politycznej układance? A może premier nie docenił ryzyka i wziął na pokład kogoś, kto w najmniej spodziewanym momencie może okazać się dla niego politycznym balastem?
- Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego bez pensji. Ekspert: to łamanie praw człowieka
- Komunikat dla mieszkańców Poznania
Lobbysta
Brzosce wielokrotnie przypisywano polityczne ambicje, jednak on konsekwentnie temu zaprzeczał. Twierdził, że jego powołaniem jest biznes, nie polityka. „Nie szukam innych wyzwań niż te biznesowe” – powtarzał. I rzeczywiście, jeszcze do niedawna jego aktywność na styku biznesu i polityki była sporadyczna i mało widoczna. W 2015 roku pojawił się na kongresie założycielskim Nowoczesnej, gdzie Ryszard Petru – ówczesna nadzieja liberalnej opozycji – zgromadził wiele postaci wpisujących się w technokratyczny wizerunek nowego ugrupowania. Brzoska podczas swojego wystąpienia mówił o wrogości polskiego państwa wobec przedsiębiorców i konieczności zmiany tego stanu rzeczy, jednak jego zaangażowanie nie przerodziło się w stałą współpracę z Petru. Oprócz tego występu w latach 2020–2023 publikował swoje przemyślenia w „Forbesie” i „Rzeczpospolitej”, krytykując stan polskich przepisów prawnych zarówno za rządów PiS, jak i ich poprzedników. Nie angażował się jednak zbyt aktywnie – być może uznawał, że czas etatyzmu nie sprzyja wejściu do politycznej gry.
Sytuacja zmieniła się kilka miesięcy po zmianie władzy. Już w styczniu 2024 roku, w obecności ministra rozwoju i technologii Krzysztofa Hetmana, Brzoska – jako przewodniczący Polskiej Rady Przedsiębiorców – przedstawił manifest, w którym kluczowym postulatem było budowanie mostów między biznesem a rządem. PRP stała się platformą komunikacji z nową, „uśmiechniętą” władzą, a Brzoska wielokrotnie z niej korzystał – jak choćby w lipcu 2024 roku, gdy apelował do Adama Bodnara o walkę z hejtem i fake newsami wymierzonymi w polskich przedsiębiorców. Z jednej strony dostosowywał się więc do politycznego klimatu, by zabezpieczyć interesy firm, z drugiej – krok po kroku budował swój wizerunek niekwestionowanego głosu polskiej przedsiębiorczości – króla polskiego biznesu.
Kolejnym posunięciem na pograniczu polityki było zainwestowanie w powstający wówczas portal XYZ, prowadzony przez byłego redaktora naczelnego „Pulsu Biznesu” Grzegorza Nawackiego. Serwis promuje liberalne podejście do gospodarki, ale nie jest kolejnym prorządowym medium – jeśli sprzyja władzy, to w sposób nienachalny, koncentrując się głównie na ekonomii i polityce zagranicznej. XYZ nie osiągnął jeszcze istotnej popularności, jednak fakt, że Brzoska uzyskał wpływ na medium poruszające tematy polityczne, można uznać za kolejny sygnał jego rosnącego zaangażowania w sprawy publiczne.
Po tej inwestycji Brzoska zaczął coraz częściej pojawiać się w mediach. Udzielał wywiadów, brał udział w głośnych eventach – jak choćby gala Wektorów w styczniu 2025 roku, gdzie (zło)wieszczył „burzowy okres dla polskiej gospodarki”. Jego zdaniem sytuacja wymagała postawienia „czterech masztów”: wsparcia ekspansji polskich firm w Europie przez rząd, wykorzystania nowoczesnych technologii, uszczelnienia systemu podatkowego i… deregulacji. Donald Tusk nie pozostał głuchy na ten ostatni postulat. Czy aby jednak z powodu zatroskania o przetrwanie burzy gospodarczej, czy tylko wyborczej?
- "Zostanie przeniesiona". Właściciel TVN Warner Bros. Discovery z przełomową decyzją
- Gorszące zachowanie ministra rządu Tuska wywołało międzynarodowy skandal
Powtórka z Banasia?
Nietrafione inwestycje w ludzi to zmora każdego politycznego przywódcy. Symbolicznym przykładem błędnej decyzji personalnej stał się „pancerny” Marian Banaś – jego nominacja na szefa NIK przez PiS w odległej przyszłości skończyła się brutalnym konfliktem między „delegatem” a partyjnymi „mocodawcami”. Czy historia Banasia może powtórzyć się w relacji Tusk – Brzoska? Wiele wskazuje na to, że taki scenariusz jest całkiem prawdopodobny.
Motywacje Tuska w powierzeniu Brzosce misji deregulacyjnej wydają się oczywiste: pierwsza – przerzucenie odpowiedzialności – została już wspomniana na początku; druga zaś wpisuje się w kontekst kampanii prezydenckiej. W obliczu rosnącego poparcia dla Sławomira Mentzena, którego przekaz opiera się niemal wyłącznie na ideach wolnorynkowych, Tusk chce uwiarygodnić Rafała Trzaskowskiego jako zwolennika wolności gospodarczej. Ponieważ kandydat KO jest ściśle kojarzony z obecną władzą, zorganizowanie pospolitego ruszenia przedsiębiorców pod wodzą Brzoski ma przekonać część liberalnego elektoratu do jego osoby. Brzosce daleko jednak do naiwności – prawopodobnie doskonale rozumie swoją rolę, akceptuje zasady gry i zamierza uzyskać w niej coś dla siebie.
Jego potencjalne korzyści pozostają kwestią spekulacji. Być może chodzi o zablokowanie niekorzystnych regulacji – na przykład przepisów faworyzujących Pocztę Polską w zamówieniach publicznych – lub przyspieszenie reform osłabiających państwową spółkę na rzecz prywatnych firm kurierskich. Możliwe też, że Brzoska myśli szerzej i dąży do realnego wpływu na kierunek polityki gospodarczej na arenie międzynarodowej. Często podkreślał, że polska prezydencja w UE powinna zostać wykorzystana do deregulacji na poziomie europejskim. Znany jest też jego niechętny stosunek do regulacji składających się na strategię Zielonego Ładu. Na tym tle rysują się kolejne linie konfliktu z premierem. Tusk, gorący zwolennik pogłębionej integracji europejskiej, wie, że oznacza ona więcej, a nie mniej regulacji – a właśnie to Brzoska uważa za największy problem. Podobnie wygląda kwestia polityki klimatycznej, która dla Tuska i jego unijnych patronów jest doniosłą kwestią dziejową, a dla Brzoski – przeszkodą w rozwoju przedsiębiorstw.
Do różnic politycznych dochodzą również te osobowościowe. Tusk nie toleruje niezależnych graczy, a Brzoska wyraźnie sygnalizuje, że nie zamierza być jedynie PR-owym dodatkiem do polityki rządu. Otwartym sygnałem „nieposłuszeństwa” był brak poparcia wyborczego dla Trzaskowskiego (zapytany o wybory prezydenckie biznesmen, stwierdził, że nie ma swojego kandydata). Rodzi to konflikt interesów. Tusk, jak wielokrotnie już pokazywał, szuka biznesowego zderzaka – kogoś, kto posłuży jako narzędzie w kampanii, a potem zostanie odstawiony na boczny tor. A Brzoska nie jest typem uległego gracza. Jego charakter – symbolizowany przez wspomnianego „mściwego skorpiona” – oraz doświadczenie w starciach z silniejszymi przeciwnikami sugerują, że nie zamierza biernie poddać się politycznej grze Tuska. W kluczowych momentach – na przykład w finale kampanii – może próbować naciskać na premiera, domagając się wdrożenia swoich postulatów deregulacyjnych, grożąc politycznym sabotażem. Wtedy wojna wejdzie w gorącą fazę.