Szef Ruchu Kontroli Wyborów: Te wybory będą fałszowane

Tysol.pl: Czy Ruch Kontroli Wyborów obawia się fałszowania wyborów?
Dla Ruchu Kontroli Wyborów jest oczywiste, że wybory będą fałszowane po to bowiem są w Kodeksie Wyborczym i uchwałach PKW pozostawiane luki prawne lub niejasności.
Patrząc na to, w jaki sposób zachowuje się obecny skład Państwowej Komisji Wyborczej, to trzeba by było być bardzo naiwnym, myśląc, że ludzie, którzy za nic mają konstytucję i za nic mają prawo, nagle będą mieć skrupuły, by przymknąć oczy na fałszowanie wyborów. Chociażby pozostawią nadal uregulowanie posługiwania się zaświadczeniem o prawie do głosowania w innym miejscu niż miejsce zamieszkania, a wiadomo, że to jeden ze sposobów fałszowania wyborów ponieważ nikt nie sprawuje kontroli nad tymi zaświadczeniami, które wciąż nie są drukami ścisłego zarachowania ani nie są sprawdzane w Centralnym Rejestrze Wyborców. Gdyby PKW rzeczywiście realizowała interes Polski, to ten proceder by ukróciła, doprowadziła do tego, że Obwodowe Komisje Wyborcze miałyby możliwość kontrolowania, czy dana osoba przychodząca z takim zaświadczeniem faktycznie głosuje po raz pierwszy, czy po raz kolejny.
"Te wybory łatwo sfałszować"
Jakie działania RKW zamierza podjąć?
Dla nas najważniejszą rzeczą jest kontrolowanie całego procesu wyborczego – począwszy od uczciwego wyboru składu Obwodowych Komisji Wyborczych bez manipulacji. To by składy OKW reprezentowały różne komitety wyborcze. By nie dopuścić do sytuacji, gdy komisarze wyborczy nie będą powiadamiać komitetów wyborczych, że są wakaty, by skorzystać z kruczka prawnego, mówiącego, że jeśli do ustawowego terminu komitety nie obsadzą OKW, to wtedy nadzwyczajna kasta je obsadza. A wtedy obsadzi te składy swoimi ludźmi i to nadzwyczajna kasta będzie wtedy miała wpływ na wynik wyborczy, bo jeśli nikt im nie będzie patrzył na ręce, to będą na przykład unieważniać głosy. Józef Stalin - nauczyciel nadzwyczajnej kasty - mówił: “nie ważne, kto jak głosuje, ważne, kto liczy głosy”.
Wybory prezydenckie łatwo sfałszować?
Te wybory łatwo sfałszować, wystarczy innemu kandydatowi dostawić krzyżyk i wtedy głos jest unieważniony. Zwyciężymy jeśli dopilnujemy obsadzenia składu Obwodowych Komisji Wyborczych i wyboru Przewodniczących OKW, jeśli przypilnujemy czynności w przeddzień wyborów takich jak między innymi dokładne liczenie kart wyborczych, oraz dopilnujemy pracy OKW w dniu wyborów a później prawidłowego przeliczenia głosów.
Nie możemy dzielić się na “dyżurki”, kiedy to jedni są i pracują w komisji do obiadu a inni dopiero przyjdą po obiedzie by tamtych zwolnić do domu to już te wybory nie będą przypilnowanie bowiem gdy nas nie ma w lokalu komisji to na przykład mogą zostać odrzucone głosy do urny i dostawione dokładnie tyle samo sfałszowanych podpisów, szczególnie pod koniec dnia, gdy już wiadomo, że wiele osób nie przyjdzie. Zakładać, że idąc do domu lub na mszę świętą, w tym czasie przypilnowało się wybory, to jakieś szaleństwo gdy w tym czasie w komisji nie było nikogo uczciwego na zastępstwie. W takiej sytuacji fałszerze dorzucą odpowiednią ilość głosów do urny, dostawią odpowiednią ilość podpisów, my po powrocie będziemy to sprawdzać, i matematycznie to wszystko będzie się zgadzało.
Fałszerze wiedzą dokładnie, ile dorzucili głosów do urny i tyle samo dostawią zygzaków imitując na liście wyborców frekwencję.
OKW muszą być szczelnie obsadzone uczciwymi ludźmi, to musi być pospolite ruszenie, ludzi przeszkolonych przez RKW, przeszkolonych członków komisji, mężów zaufania. Wtedy uzyskamy wynik, który będzie odzwierciedlał decyzje polityczne wyborców, czyli Narodu. W tym kontekście obecność w komisjach wyborczych jest ważniejsze niż zebranie wszystkich protokołów z całej Polski. Co tego, że będziemy mieli protokoły, które będą zawierały fałszywe wyniki? W skali całego kraju PKW nie jest tak głupia, żeby dać się przyłapać, że błędnie podliczyli wszystkie protokoły. Najważniejszą sprawą jest nie zbieranie protokołów, ale pilnowania, że te protokoły są uczciwe i zawierają prawdziwe dane.
Pospolite ruszenie
Jak Pan na dziś ocenia te pospolite ruszenie?
Jest bardzo duże, podobnie jak w 2015 r. Jest bardzo dużo osób, które chcą się szkolić, po raz pierwszy od dziesiątek lat mamy sytuację tego rodzaju, że największa partia opozycyjna zrozumiała te błędy nieposyłania ludzi do pracy w OKW, albo posyłanie ludzi nieprzeszkolonych.
Tym razem profesor Czarnek buduje w skali całego kraju sieć z własnym oprogramowaniem, z pomocą dla tych ludzi. Jest dążenie, by obsadzić uczciwymi ludźmi komisje, to coś, na co czekaliśmy. Narzekaliśmy, że PiS wysyła ludzi nie przeszkolonych, to ma się zmienić. Inne komitety wyborcze rozumieją ten problem, jest szansa na to, że OKW będą obsadzone przez różne komitety wyborcze z obozu patriotycznego. Tym razem, po dziesiątkach lat obóz patriotyczny zrozumiał, że o wyniku często ten decyduje, kto liczy głosy.
Jak wygląda Wasza współpraca z Ruchem Ochrony Wyborów?
Jest bardzo dobra, ROW korzysta z naszego olbrzymiego doświadczenia. Od 2015 r. uczestniczyliśmy w każdych wyborach, wielokrotnie składaliśmy różne memoriały politykom, mówiące, co należy uszczelnić w prawie wyborczym. Część z tych rzeczy była zrealizowana. Niestety ciągle jest mnóstwo rzeczy do poprawy.
Jakich?
Nie ma żadnej społecznej ani ze strony Komitetów Wyborczych kontroli nad drukiem i dystrybucją kart wyborczych, które najpierw trafiają w ręce urzędników samorządowych. Nie mają kontroli nad tym, jakie listy wyborców są wykładane w OKW, czy są faktycznie tymi z Centralnego Rejestru Wyborczego czy tylko je imitują a w rzeczywistości są tam osoby dopisane, tego nikt nie sprawdza a jest to znów w gestii urzędników. Pieczęci wyborcze, wszystkich OKW znajdują się w rękach prezydentów, burmistrzów, wójtów, tego też nikt nie kontroluje. Nikt nie kontroluje zaświadczeń o prawie głosowania w innym miejscu niż miejsce zamieszkania, to nie są druki ścisłego zarachowania. Wystarczy w związku z tym uświadomić sobie, że nad tymi fundamentalnymi dla uczciwości wyborów materiałami, bazami danych, będzie miał pełną i wyłączną kontrolę jeden z głównych kandydatów. Pan Trzaskowski przecież jest prezydentem miasta. To na biurka jego urzędników przyjadą wydrukowane karty wyborcze. To na jego biurku wylądują spisy wyborców, które później mogą być zgodne z wydrukiem Centralnego Rejestru Wyborców, ale nie muszą. To jego urzędnicy mogą wydawać poza wszelką kontrolą zaświadczenia o prawie do głosowania we wszystkich komisjach na terenie całego kraju i nie ma kontroli, ile takich zaświadczeń wyda, co się z tymi zaświadczeniami stanie. W samej Warszawie i okolicach to oni dysponują ponad 2 tysiącami pieczęci Obwodowych Komisji Wyborczych, które będą dopiero na dzień przed wyborami przekazane komisjom wyborczym. Dodajmy do tego, że Trzaskowski jest też na czele stowarzyszenia, gdzie jest kilkadziesiąt największych miast Polski. Wszyscy ci włodarze są w takiej samej sytuacji co on i przytłaczająca większość z nich jemu sprzyja politycznie. Tutaj powinna się Polakom zapalić czerwona lampka. Trzeba nad tym czuwać.
Dla każdego wyborcy mamy taką radę - jeśli chcesz, żeby Twój głos nie został sfałszowany, musisz przyjść z własnym długopisem, z którego tusz nie “wyparuje”, a po zagłosowania na odpowiedniego kandydata musisz świeczką zasmarować pozostałe kartki, żeby jakiś gorliwy fałszerz, który będzie znajdował się w OKW, nie postawił krzyżyka przy innym kandydacie, bo to spowoduje unieważnienie twojego głosu. Obsmarowanie świeczką kratek przy wszystkich kandydatach spowoduje, że nie ma możliwości dostawienia krzyżyka. Zatłuszczony papier nie przyjmuje tuszu.
[Marcin Dybowski (Encyklopedia Solidarności) - Od 1981 działacz NZS KUL, XI-XII 1981 uczestnik strajku solidarnościowego na KUL ze studentami WSI w Radomiu, członek KS.
13 XII 1981 – I 1982 w ukryciu w Warszawie, drukarz podziemnych „Wiadomości”; w II 1982 przesłuchiwany w związku z uczestnictwem w tzw. akcji spacerowej w Lublinie w porze „Dziennika TV”; 1983-1984 działacz podziemnych struktur NZS. 1984-1989 w LDPN, m.in. szef Oddziału Lubelskiego, członek lubelskiej i krajowej Rady Politycznej; 1985-1986 redaktor nacz., wydawca i drukarz podziemnej „Gazety Politycznej”, 1985-1989 wydawca pisma „ABC”, od 1986 z Markiem Derewieckim współzałożyciel, redaktor i drukarz pisma oraz wydawnictwa Antyk; 1985-1989 współpracował z Rogerem Scrutonem z Fundacji Jagiellońskiej w Wlk. Brytanii oraz Piotrem Jeglińskim z Editions Spotkania we Francji (wsparcie finansowe, sprzęt poligraficzny, materiały do publikacji); w 1987 drukował w Polsce emigracyjne ukraińskie pismo „Suczasnist” i szkolił podziemnych drukarzy z Ukrainy. 11 VII 1987 zatrzymany w Lublinie podczas przewożenia samochodem wydawnictw podziemnych oraz urządzeń i materiałów poligraficznych, 20 VII 1987 skazany przez kolegium ds. wykroczeń na przepadek samochodu i karę grzywny.
1992-1995 współzałożyciel i członek Ruchu Trzeciej Rzeczypospolitej, 1995-1997 członek Rady Politycznej ROP. Właściciel wydawnictwa, księgarni (w Warszawie i Przemyślu) oraz założyciel Fundacji Pomocy pod wspólną nazwą Antyk. 1991-1993 i 2002-2003 wydawca i redaktor wznawianych pism „Antyk” i „ABC”.
Wyróżniony odznaką Zasłużony Działacz Kultury (2000).
Szef Ruchu Kontroli Wyborów]