Profesor Uniwersytetu Warszawskiego: Janowi Pawłowi II jesteśmy winni miłosierdzie

– Jesteśmy mu winni miłosierdzie za to, że nie robił tego, co chcieliśmy, i że dziś nie może nas pogodzić żadnym gestem. I za to, że nie możemy się bez końca za nim chować, żeby uczynić nasz świat trochę lepszym – mówi dr hab. Michał Łuczewski, prof. UW, w rozmowie z Marcinem Darmasem.
Św. Jan Paweł II
Św. Jan Paweł II / Wikipedia CC BY-SA 2.0 / Jim, the Photographer

– W „Odzie na osiemdziesiąte urodziny Jana Pawła II” Czesław Miłosz pisał: „Przychodzimy do ciebie, ludzie słabej wiary, abyś nas umocnił przykładem swojego życia”. Co nam dał – ludziom „słabej” i „mocnej” wiary – Jan Paweł II?

– Dał nam nas samych.

– Co to oznacza?

– Dzięki Janowi Pawłowi II i poprzez niego odzyskaliśmy naszą historię, godność i nadzieję. Za komuny byliśmy zgnojeni przez kolejnych większych i mniejszych dyktatorów: Bieruta, Gomułkę, Gierka, Jaruzelskiego. Jan Paweł II pokazał, że nawet wdeptani w błoto możemy budować Królestwo Niebieskie. Miłoszowym niedowiarkom zaś tłumaczył, że nie trzeba pójść na kompromisy z komunistami, aby być „kimś”.

 

Co zostało z nauczania Papieża Polaka?

– Co nam z tego dziś zostało?

Niewiele. Właściwie nic. Miłosz przyrównywał Jana Pawła II do króla, który zdołał umocnić rozproszone plemię Polaków. Ale szybko ten król stał się naszym totemem. Gromadziliśmy się wokół niego, ale go nie znaliśmy. Nie chodziło już o niego, ale o nas. Nie tyle go kochaliśmy, ile zachwycaliśmy się tym, że go kochamy. Niegdyś bito przed nim pokłony, a dziś stał się obiektem hejtu. Gdy przestano dostrzegać jego przydatność, totem został podeptany i zniszczony

Moja świętej pamięci babcia pozostawiła mi kilka rzeczy, wśród nich był piękny klaser „Gazety Wyborczej” o Janie Pawle II. Przez miesiące pieczołowicie go uzupełniała kolejnymi wkładkami. Myślę, że podobny klaser ze szkalującymi i krytycznymi artykułami o Papieżu można by ułożyć z dzisiejszych tekstów „Wyborczej”. Tak wygląda cykl życia totemu – od blasku do nędzy, od uwielbienia po nienawiść.

– Ten cykl opisywał wybitny antropolog René Girard w społeczeństwach pierwotnych.

– I my jesteśmy jednym z nich. Girard opisywał archaiczną potrzebę wywyższania ludzi, aby następnie móc ich ściąć. Taka strategia pozwala nam nie widzieć własnej przemocy. W latach dziewięćdziesiątych Jan Paweł II przeszedł przez totemiczną Girardowską sekwencję. Ci, którzy go wychwalali pod niebiosa, zaczęli go poniżać. Najpierw uwznioślenie i sakralizacja, a następnie umniejszenie i upodlenie.

– Dotykamy niezwykle istotnego wymiaru spuścizny Papieża Polaka. Przez długi czas gromadził wokół siebie całą wspólnotę. Za komuny do Kościoła przychodzili przywołani przez nas Miłoszowi „niedowiarkowie”, agnostycy czy ateiści. Kościół Jana Pawła II wszystkich przyjmował i nie oceniał. Później Jan Paweł II stał się Papieżem gestów. Poniekąd przestał nauczać i zaszył się w symbolicznych gestach. 

– Jan Paweł II był żywym człowiekiem, takim był dla swoich przyjaciół i takim chciał być dla wszystkich ludzi. W swoich wierszach kładł nacisk na kategorię „przezroczystości”. Chciał, abyśmy nie tylko patrzyli na jego gesty, ale żebyśmy odkrywali ich głębokie znaczenie. Papież chciał być „przezroczysty” jak ikona.

– Ikona nie jest zwierciadłem, lecz jest oknem, przez które patrzymy na „drugą stronę” rzeczywistości. 

Jan Paweł II chciał być ikoną Boga. Problem polega na tym, że my nie chcemy ikon, bo wtedy musielibyśmy się zmienić i również stać się ikonami. Chcemy totemów i idoli, którzy pozwolą nam być zwykłymi zjadaczami chleba

Pięknie o tym pisał mój przyjaciel Artur Mrówczyński-Van Allen. Idolowi chodzi o niego samego, jest figurą narcystyczną, a ikona prowadzi nas dalej i wyżej. Narcystycznej wspólnocie, takiej jak nasza, chodzi o to, aby jakiś narodowy bohater przykrył wszystkie nasze przywary i przaśność. Dzięki idolowi zapominamy o własnej marności. Podczas gdy my będziemy wokół niego tańczyć, inni nie będą zwracać uwagi na to, że sobie nie radzimy z naszą małością. Biskup Tadeusz Pieronek wspominał, że Papież bardzo lubił Żydów, bo nie traktowali go jak totem. To paradoks: Żydzi do dziś bardzo kochają Jana Pawła II, a my coraz mniej. Żydzi cenili Papieża jako człowieka, dla nas był narzędziem mocy. I dalej jest, przy czym nasz chocholi taniec staje się coraz bardziej upiorny. Już nie tańczymy wokół Jana Pawła II, ale na nim. Na jego grobie. Każdy pętak może dziś skrytykować Jana Pawła II i przez chwilę pomyśleć, że jest świętszy i większy od Papieża. A Karol Wojtyła cały czas próbował wyrwać się z tego zaklętego kręgu, żebyśmy przestali go podziwiać czy krytykować, a zaczęli go słuchać i spojrzeli tam, gdzie on patrzył.

– Choćby słynna pielgrzymka w 1991 roku, wściekle krytyczna wobec dokonującej się wówczas polskiej transformacji.

Karol Wojtyła był wtedy jak Mojżesz, który przeprowadził Polaków przez Morze Czerwone, przypomniał nam Dekalog i cały czas wskazywał na Boga

– Jak z wizerunkiem Jana Chrzciciela pędzla Leonarda da Vinci. Nie patrzmy na palec wskazujący na niebo, lecz patrzmy bezpośrednio na Boga.

– Ale nie chcieliśmy tam patrzeć. Nie chcieliśmy, żeby Papież był prorokiem i mówił nam coś przykrego. Totem ma grać swoją rolę i nie marudzić. A Papież przypominał nam o etycznych fundamentach państwa, które chcieliśmy budować. W kwestii aborcji był jednoznaczny: „Nie zabijaj”. Gdy Polacy rozpoczęli swój pęd do wzbogacania się, mówił: „Nie kradnij”. Ten powrót do Dekalogu Polaków jakoś uwierał, nie podobał się. 

 

Zasługi Jana Pawła II

– Andrzej Walicki uważał, że największymi zasługami Jana Pawła II są z jednej strony „ekumeniczny duch pojednania”, a z drugiej – „uetycznienie stosunków politycznych”. Mam wrażenie, że straciliśmy i „pojednanie”, i „etykę”. 

– Zawsze byłem pod wrażeniem szacunku Walickiego wobec Papieża. Traktował go jako kolejnego z wielkich, którzy próbują pojednać Zachód ze Wschodem, katolicyzm z prawosławiem. To dlatego zwracał uwagę na ważność encykliki „Ut unum sint” czy odwołania Jana Pawła II do wybitnego rosyjskiego myśliciela religijnego Włodzimierza Sołowjowa. Walickiego interesował Papież również jako najważniejszy spadkobierca polskiego mesjanizmu. Pisał na ten temat listy do Watykanu. Była między nimi dziwna paralelność. To, czym zajmował się Walicki intelektualnie, Wojtyła realizował w czynie. I właśnie czyn, a zwłaszcza czyn, który wprowadza etykę do stosunków między narodami, był według Walickiego fundamentalną ideą polskiego romantyzmu. Kiedy patrzymy dziś na świat, widzimy klęskę romantyzmu i triumf realizmu politycznego. Świat staje się coraz bardziej bezduszny. 

– Choć Polacy swoje powinności etyczne nadal wypełniają, np. przyjmując do swoich domów uciekających przed wojną Ukraińców. 

– Tak było, ale dziś liczy się nie kapitał moralny, lecz kapitał realny: siła, interes, wpływy. Proszę zwrócić uwagę, że takim realistą politycznym jest również obecny Papież Franciszek. Świadczy o tym jego osobliwy szacunek do imperiów. W teatrze imperiów wojtyliański głos, nawoływanie do postawy moralnej w polityce, nie jest słyszany. Był moment, gdy Polska mogła stworzyć z Ukrainą imperium moralne. Niestety zachodnie imperia – USA, Niemcy, Francja – nie były tym zainteresowane. Ale najmniej zainteresowana była sama Ukraina, która poszła albo musiała pójść za tym, kto jest silniejszy, a nie, kto jest bardziej moralny. Ukraina chciała mieć wszystko to, co Polska: niepodległość, dobrobyt, wolność, ale bez Polski. W stosunkach z Ukrainą przeszliśmy przez Girardowską dynamikę od skłóconych braci przez chwilową moralną jedność do braci jeszcze bardziej skłóconych. Kiedy jedność się rozpada i braterskie święto zamienia się w walkę, społeczeństwa popadają w największy kryzys. Nie tylko nie zbudowaliśmy z Ukrainą Królestwa Bożego, lecz jeszcze zabrakło nam zwykłej wdzięczności, sprawiedliwości i solidarności.

– Być może lata osiemdziesiąte zeszłego wieku należy traktować w kategoriach papieskiego cudu?

– W czasie narodzin Solidarności, prawdziwego święta, któremu przewodził Jan Paweł II, Polska była najbliżej nieba. Następowały wtedy masowe konwersje, tak jak dziś następują masowe apostazje i odejścia z Kościoła. Ale jest jeszcze inny aspekt, który w obecnych czasach zanika. Mam na myśli model przywództwa. Aby wygrać z imperium komunizmu, Jan Paweł II nie mógł odwołać się do dywizji wojskowych, lecz do zastępów niebieskich. Był świadkiem innego imperium: Imperium Boga. Oznaczało to, że wyzywając na pojedynek polityczne „moce i zwierzchności”, godził się na śmierć. Żeby wejść między spolaryzowane strony, musisz na szali położyć własne życie.

Jan Paweł II nie zszedł z tej drogi nawet po zamachu, gdy znów potrafił unieść się ponad podziałami: godzić i przebaczać. To była jego siła. Sprowadzał na ziemię królestwo, które nie było z tego świata i które ten świat z coraz większą nienawiścią zwalczał i nadal zwalcza. Żaden kraj nie jest krajem dla świętych ludzi

Lata osiemdziesiąte to był wyjątek, gdy święci nie byli tylko zabijani. Oni cieszyli się prawdziwą chwałą. Nikt nie miał wtedy wątpliwości, czy iść za ks. Jerzym Popiełuszką, czy za Jerzym Urbanem. Dziś, kiedy jesteśmy znów tak boleśnie podzieleni, gdy zepsuliśmy wszystkie nasze święta – Solidarność, czerwiec 1989, żałobę po śmierci Papieża i żałobę po Smoleńsku – nie wiem, jaką boską siłę ktoś musiałby mieć, żeby wejść między nasze rozproszone rodziny i znów nas zgromadzić. Który z dzisiejszych przywódców zdobyłby się na taki gest, skoro my nawet nie wiemy, jak dziś taki gest mógłby wyglądać? I zresztą nie możemy nawet tego wiedzieć, bo taki gest nie mógłby być z tego świata.

 

"Jesteśmy szczególnie winni miłosierdzie Janowi Pawłowi II"

– W moim przeświadczeniu jednym z filarów pontyfikatu Jana Pawła II było rozpowszechnienie objawień św. Faustyny. W szczególności kategoria „miłosierdzia”, które widzę jako miłość to rzeczy kruchej i delikatnej. Kocham, choć wiem, że obiekt mojej miłości może mnie zawieść, porzucić czy zdradzić. Kocham dla i pomimo słabości i kruchości „drugiego”.

Encyklika „Dives in misericordia” została zainspirowana siostrą Faustyną, choć Karol Wojtyła nie wymienił jej imienia – jej proces beatyfikacyjny jeszcze się toczył. Ten oficjalny dokument był jednocześnie wyznaniem radykalnej wiary Jan Pawła II, że winniśmy być miłosierni nawet wobec samego Boga. To On sprawia, że archetypy, które przywołujemy, stają się naraz żywe. Dla Wojtyły, który był wierny nauczaniu Soboru Watykańskiego II, najważniejszymi były archetypy króla, proroka i kapłana. Patrząc na Wojtyłę, od razu czuliśmy, tak jak Miłosz, co to znaczy być królem, co to znaczy być kapłanem i prorokiem. Te trzy archetypy łączą się paradoksalnie w swojej kruchości, w Chrystusie, który pierwszy pokazał, że prawdziwy król, kapłan i prorok godzi się na krzyż. Bez krzyża nie ma chwały zmartwychwstania. Wciąż bardzo porusza mnie ta jedna myśl: że jesteśmy winni miłosierdzie samemu Jezusowi

Miłosierdzie wobec Boga najwyższego daje nam godność, stawia nas bowiem niejako w pozycji królewskiej wobec naszego Króla. Chrystus daje nam tym samym wskazanie, że powinniśmy być miłosierni wobec naszych kozłów ofiarnych, a na samym końcu również – wobec nas samych ze wszystkimi naszymi wątpliwościami i słabościami. Myślę, że dziś jesteśmy szczególnie winni miłosierdzie Janowi Pawłowi II. Za to, że nie robił tego, co chcieliśmy, i że dziś nie może nas pogodzić żadnym gestem. I za to, że nie możemy się bez końca za nim chować, żeby uczynić nasz świat trochę lepszym

[Dr hab. Michał Łuczewski, prof. UW – socjolog, kierownik IDEAS Lab na Wydziale Socjologii UW, założyciel LEAD. School of Experiences. Wieloletni dyrektor programowy Centrum Myśli Jana Pawła II. Autor książek „Kapitał moralny. Polityki historyczne w późnej nowoczesności”, „Solidarność krok po kroku” i „Odwieczny naród. Polak i katolik w Żmiącej”]


 

POLECANE
Ustawa o bezpieczeństwie ruchu drogowego. Jest decyzja Karola Nawrockiego z ostatniej chwili
Ustawa o bezpieczeństwie ruchu drogowego. Jest decyzja Karola Nawrockiego

Trybunał Konstytucyjny ma orzec, czy projekt ustawy uderzającej w piratów drogowych jest zgodny z ustawą zasadniczą - tak zadecydował prezydent Karol Nawrocki. Choć w uzasadnieniu można przeczytać, że cel ustawy jest słuszny, jednak wątpliwości prezydenta wzbudziły niektóre rozwiązania prawne.

Karol Nawrocki wzywa Donalda Tuska do budowy mniejszości blokującej ws. umowy z Marcosur z ostatniej chwili
Karol Nawrocki wzywa Donalda Tuska do budowy mniejszości blokującej ws. umowy z Marcosur

"Akceptacja dla tej umowy to katastrofa. Panie Premierze, trzeba budować mniejszość blokującą, a nie gadać!" – pisze na platformie X prezydent Karol Nawrocki, apelując do premiera Tuska ws. umowy z Mercosur.

Tylko 4 ugrupowania w Sejmie, spory wzrost partii Grzegorza Brauna. Zobacz najnowszy sondaż z ostatniej chwili
Tylko 4 ugrupowania w Sejmie, spory wzrost partii Grzegorza Brauna. Zobacz najnowszy sondaż

Koalicja Obywatelska utrzymuje prowadzenie, Prawo i Sprawiedliwość pozostaje drugą siłą, a Konfederacja notuje wyraźny spadek – tak wyglądają wyniki najnowszego sondażu parlamentarnego. Badanie pokazuje też, że do Sejmu weszłyby tylko cztery ugrupowania.

Degermanizacja Holokaustu tylko u nas
Degermanizacja Holokaustu

Jest to zjawisko obecne w publicystyce historycznej i przekazie medialnym, polegające na uwalnianiu Niemiec i Niemców od odpowiedzialności za projekt i realizację Zagłady. W narracji o Holokauście o zbrodnię ludobójstwa na Żydach oskarża się pozbawionych narodowości „nazistów”, którzy najpierw sterroryzowali porządnych Niemców, a później dopuścili się czynów w gruncie rzeczy przeciwnych prawdziwej, niemieckiej mentalności.

Odciąć im tlen. Fala odrażającego hejtu wobec górników strajkujących w kopalni Silesia z ostatniej chwili
"Odciąć im tlen". Fala odrażającego hejtu wobec górników strajkujących w kopalni "Silesia"

W poniedziałek – tuż przed Wigilią – górnicy z Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia postanowili po zakończonej zmianie nie wyjeżdżać na powierzchnię kopalni i rozpoczęli akcję protestacyjną. W komentarzach do relacji z protestów w sieci pojawiło się wiele skandalicznych komentarzy.

Zaskakująca decyzja w PKP Cargo. Spółka bez wyjaśnień odwołuje prezesa z ostatniej chwili
Zaskakująca decyzja w PKP Cargo. Spółka bez wyjaśnień odwołuje prezesa

Agnieszka Wasilewska-Semail została w poniedziałek odwołana przez radę nadzorczą PKP Cargo z funkcji prezesa - poinformowała spółka. Zmiana następuje z upływem dnia 22 grudnia, przyczyn odwołania nie podano.

Wpadka radnej KO z Krakowa. Polityk „dokleiła się” do zdjęcia z Trzaskowskim? z ostatniej chwili
Wpadka radnej KO z Krakowa. Polityk „dokleiła się” do zdjęcia z Trzaskowskim?

Kompromitująca wpadka krakowskiej radnej KO Magdaleny Mazurkiewicz. Polityk opublikowała w mediach społecznościowych wspólne zdjęcie z Rafałem Trzaskowskim i Aleksandrem Miszalskim z wydarzenia w Krakowie, mimo że... nie brała w nim udziału. Okazało się, że fotografia została przerobiona – twarz radnej wklejono w miejsce jednego z uczestników wydarzenia.

Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Prokuratura umorzyła sprawę z ostatniej chwili
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Prokuratura umorzyła sprawę

Prokuratura Rejonowa w Augustowie umorzyła sprawę pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym, do którego doszło w kwietniu tego roku. Spłonęło wówczas 185 hektarów parku.

Jaka pogoda czeka nas w święta? IMGW wydał ostrzeżenia z ostatniej chwili
Jaka pogoda czeka nas w święta? IMGW wydał ostrzeżenia

Początek tygodnia będzie pochmurny. W poniedziałek wieczorem pojawią się silne zamglenia i mgły ograniczające widzialność do 200 m – poinformowała PAP synoptyczka Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Dorota Pacocha. IMGW wydał ostrzeżenia przed gęstą mgłą dla południa Polski.

Pierwsze w regionie inwestycje. Komunikat dla mieszkańców woj. małopolskiego z ostatniej chwili
"Pierwsze w regionie inwestycje". Komunikat dla mieszkańców woj. małopolskiego

Ogłosiliśmy przetargi na budowę obwodnic Limanowej i Wadowic, leżących na trasie drogi krajowej nr 28 – poinformowała w poniedziałek GDDKiA Oddział Kraków.

REKLAMA

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego: Janowi Pawłowi II jesteśmy winni miłosierdzie

– Jesteśmy mu winni miłosierdzie za to, że nie robił tego, co chcieliśmy, i że dziś nie może nas pogodzić żadnym gestem. I za to, że nie możemy się bez końca za nim chować, żeby uczynić nasz świat trochę lepszym – mówi dr hab. Michał Łuczewski, prof. UW, w rozmowie z Marcinem Darmasem.
Św. Jan Paweł II
Św. Jan Paweł II / Wikipedia CC BY-SA 2.0 / Jim, the Photographer

– W „Odzie na osiemdziesiąte urodziny Jana Pawła II” Czesław Miłosz pisał: „Przychodzimy do ciebie, ludzie słabej wiary, abyś nas umocnił przykładem swojego życia”. Co nam dał – ludziom „słabej” i „mocnej” wiary – Jan Paweł II?

– Dał nam nas samych.

– Co to oznacza?

– Dzięki Janowi Pawłowi II i poprzez niego odzyskaliśmy naszą historię, godność i nadzieję. Za komuny byliśmy zgnojeni przez kolejnych większych i mniejszych dyktatorów: Bieruta, Gomułkę, Gierka, Jaruzelskiego. Jan Paweł II pokazał, że nawet wdeptani w błoto możemy budować Królestwo Niebieskie. Miłoszowym niedowiarkom zaś tłumaczył, że nie trzeba pójść na kompromisy z komunistami, aby być „kimś”.

 

Co zostało z nauczania Papieża Polaka?

– Co nam z tego dziś zostało?

Niewiele. Właściwie nic. Miłosz przyrównywał Jana Pawła II do króla, który zdołał umocnić rozproszone plemię Polaków. Ale szybko ten król stał się naszym totemem. Gromadziliśmy się wokół niego, ale go nie znaliśmy. Nie chodziło już o niego, ale o nas. Nie tyle go kochaliśmy, ile zachwycaliśmy się tym, że go kochamy. Niegdyś bito przed nim pokłony, a dziś stał się obiektem hejtu. Gdy przestano dostrzegać jego przydatność, totem został podeptany i zniszczony

Moja świętej pamięci babcia pozostawiła mi kilka rzeczy, wśród nich był piękny klaser „Gazety Wyborczej” o Janie Pawle II. Przez miesiące pieczołowicie go uzupełniała kolejnymi wkładkami. Myślę, że podobny klaser ze szkalującymi i krytycznymi artykułami o Papieżu można by ułożyć z dzisiejszych tekstów „Wyborczej”. Tak wygląda cykl życia totemu – od blasku do nędzy, od uwielbienia po nienawiść.

– Ten cykl opisywał wybitny antropolog René Girard w społeczeństwach pierwotnych.

– I my jesteśmy jednym z nich. Girard opisywał archaiczną potrzebę wywyższania ludzi, aby następnie móc ich ściąć. Taka strategia pozwala nam nie widzieć własnej przemocy. W latach dziewięćdziesiątych Jan Paweł II przeszedł przez totemiczną Girardowską sekwencję. Ci, którzy go wychwalali pod niebiosa, zaczęli go poniżać. Najpierw uwznioślenie i sakralizacja, a następnie umniejszenie i upodlenie.

– Dotykamy niezwykle istotnego wymiaru spuścizny Papieża Polaka. Przez długi czas gromadził wokół siebie całą wspólnotę. Za komuny do Kościoła przychodzili przywołani przez nas Miłoszowi „niedowiarkowie”, agnostycy czy ateiści. Kościół Jana Pawła II wszystkich przyjmował i nie oceniał. Później Jan Paweł II stał się Papieżem gestów. Poniekąd przestał nauczać i zaszył się w symbolicznych gestach. 

– Jan Paweł II był żywym człowiekiem, takim był dla swoich przyjaciół i takim chciał być dla wszystkich ludzi. W swoich wierszach kładł nacisk na kategorię „przezroczystości”. Chciał, abyśmy nie tylko patrzyli na jego gesty, ale żebyśmy odkrywali ich głębokie znaczenie. Papież chciał być „przezroczysty” jak ikona.

– Ikona nie jest zwierciadłem, lecz jest oknem, przez które patrzymy na „drugą stronę” rzeczywistości. 

Jan Paweł II chciał być ikoną Boga. Problem polega na tym, że my nie chcemy ikon, bo wtedy musielibyśmy się zmienić i również stać się ikonami. Chcemy totemów i idoli, którzy pozwolą nam być zwykłymi zjadaczami chleba

Pięknie o tym pisał mój przyjaciel Artur Mrówczyński-Van Allen. Idolowi chodzi o niego samego, jest figurą narcystyczną, a ikona prowadzi nas dalej i wyżej. Narcystycznej wspólnocie, takiej jak nasza, chodzi o to, aby jakiś narodowy bohater przykrył wszystkie nasze przywary i przaśność. Dzięki idolowi zapominamy o własnej marności. Podczas gdy my będziemy wokół niego tańczyć, inni nie będą zwracać uwagi na to, że sobie nie radzimy z naszą małością. Biskup Tadeusz Pieronek wspominał, że Papież bardzo lubił Żydów, bo nie traktowali go jak totem. To paradoks: Żydzi do dziś bardzo kochają Jana Pawła II, a my coraz mniej. Żydzi cenili Papieża jako człowieka, dla nas był narzędziem mocy. I dalej jest, przy czym nasz chocholi taniec staje się coraz bardziej upiorny. Już nie tańczymy wokół Jana Pawła II, ale na nim. Na jego grobie. Każdy pętak może dziś skrytykować Jana Pawła II i przez chwilę pomyśleć, że jest świętszy i większy od Papieża. A Karol Wojtyła cały czas próbował wyrwać się z tego zaklętego kręgu, żebyśmy przestali go podziwiać czy krytykować, a zaczęli go słuchać i spojrzeli tam, gdzie on patrzył.

– Choćby słynna pielgrzymka w 1991 roku, wściekle krytyczna wobec dokonującej się wówczas polskiej transformacji.

Karol Wojtyła był wtedy jak Mojżesz, który przeprowadził Polaków przez Morze Czerwone, przypomniał nam Dekalog i cały czas wskazywał na Boga

– Jak z wizerunkiem Jana Chrzciciela pędzla Leonarda da Vinci. Nie patrzmy na palec wskazujący na niebo, lecz patrzmy bezpośrednio na Boga.

– Ale nie chcieliśmy tam patrzeć. Nie chcieliśmy, żeby Papież był prorokiem i mówił nam coś przykrego. Totem ma grać swoją rolę i nie marudzić. A Papież przypominał nam o etycznych fundamentach państwa, które chcieliśmy budować. W kwestii aborcji był jednoznaczny: „Nie zabijaj”. Gdy Polacy rozpoczęli swój pęd do wzbogacania się, mówił: „Nie kradnij”. Ten powrót do Dekalogu Polaków jakoś uwierał, nie podobał się. 

 

Zasługi Jana Pawła II

– Andrzej Walicki uważał, że największymi zasługami Jana Pawła II są z jednej strony „ekumeniczny duch pojednania”, a z drugiej – „uetycznienie stosunków politycznych”. Mam wrażenie, że straciliśmy i „pojednanie”, i „etykę”. 

– Zawsze byłem pod wrażeniem szacunku Walickiego wobec Papieża. Traktował go jako kolejnego z wielkich, którzy próbują pojednać Zachód ze Wschodem, katolicyzm z prawosławiem. To dlatego zwracał uwagę na ważność encykliki „Ut unum sint” czy odwołania Jana Pawła II do wybitnego rosyjskiego myśliciela religijnego Włodzimierza Sołowjowa. Walickiego interesował Papież również jako najważniejszy spadkobierca polskiego mesjanizmu. Pisał na ten temat listy do Watykanu. Była między nimi dziwna paralelność. To, czym zajmował się Walicki intelektualnie, Wojtyła realizował w czynie. I właśnie czyn, a zwłaszcza czyn, który wprowadza etykę do stosunków między narodami, był według Walickiego fundamentalną ideą polskiego romantyzmu. Kiedy patrzymy dziś na świat, widzimy klęskę romantyzmu i triumf realizmu politycznego. Świat staje się coraz bardziej bezduszny. 

– Choć Polacy swoje powinności etyczne nadal wypełniają, np. przyjmując do swoich domów uciekających przed wojną Ukraińców. 

– Tak było, ale dziś liczy się nie kapitał moralny, lecz kapitał realny: siła, interes, wpływy. Proszę zwrócić uwagę, że takim realistą politycznym jest również obecny Papież Franciszek. Świadczy o tym jego osobliwy szacunek do imperiów. W teatrze imperiów wojtyliański głos, nawoływanie do postawy moralnej w polityce, nie jest słyszany. Był moment, gdy Polska mogła stworzyć z Ukrainą imperium moralne. Niestety zachodnie imperia – USA, Niemcy, Francja – nie były tym zainteresowane. Ale najmniej zainteresowana była sama Ukraina, która poszła albo musiała pójść za tym, kto jest silniejszy, a nie, kto jest bardziej moralny. Ukraina chciała mieć wszystko to, co Polska: niepodległość, dobrobyt, wolność, ale bez Polski. W stosunkach z Ukrainą przeszliśmy przez Girardowską dynamikę od skłóconych braci przez chwilową moralną jedność do braci jeszcze bardziej skłóconych. Kiedy jedność się rozpada i braterskie święto zamienia się w walkę, społeczeństwa popadają w największy kryzys. Nie tylko nie zbudowaliśmy z Ukrainą Królestwa Bożego, lecz jeszcze zabrakło nam zwykłej wdzięczności, sprawiedliwości i solidarności.

– Być może lata osiemdziesiąte zeszłego wieku należy traktować w kategoriach papieskiego cudu?

– W czasie narodzin Solidarności, prawdziwego święta, któremu przewodził Jan Paweł II, Polska była najbliżej nieba. Następowały wtedy masowe konwersje, tak jak dziś następują masowe apostazje i odejścia z Kościoła. Ale jest jeszcze inny aspekt, który w obecnych czasach zanika. Mam na myśli model przywództwa. Aby wygrać z imperium komunizmu, Jan Paweł II nie mógł odwołać się do dywizji wojskowych, lecz do zastępów niebieskich. Był świadkiem innego imperium: Imperium Boga. Oznaczało to, że wyzywając na pojedynek polityczne „moce i zwierzchności”, godził się na śmierć. Żeby wejść między spolaryzowane strony, musisz na szali położyć własne życie.

Jan Paweł II nie zszedł z tej drogi nawet po zamachu, gdy znów potrafił unieść się ponad podziałami: godzić i przebaczać. To była jego siła. Sprowadzał na ziemię królestwo, które nie było z tego świata i które ten świat z coraz większą nienawiścią zwalczał i nadal zwalcza. Żaden kraj nie jest krajem dla świętych ludzi

Lata osiemdziesiąte to był wyjątek, gdy święci nie byli tylko zabijani. Oni cieszyli się prawdziwą chwałą. Nikt nie miał wtedy wątpliwości, czy iść za ks. Jerzym Popiełuszką, czy za Jerzym Urbanem. Dziś, kiedy jesteśmy znów tak boleśnie podzieleni, gdy zepsuliśmy wszystkie nasze święta – Solidarność, czerwiec 1989, żałobę po śmierci Papieża i żałobę po Smoleńsku – nie wiem, jaką boską siłę ktoś musiałby mieć, żeby wejść między nasze rozproszone rodziny i znów nas zgromadzić. Który z dzisiejszych przywódców zdobyłby się na taki gest, skoro my nawet nie wiemy, jak dziś taki gest mógłby wyglądać? I zresztą nie możemy nawet tego wiedzieć, bo taki gest nie mógłby być z tego świata.

 

"Jesteśmy szczególnie winni miłosierdzie Janowi Pawłowi II"

– W moim przeświadczeniu jednym z filarów pontyfikatu Jana Pawła II było rozpowszechnienie objawień św. Faustyny. W szczególności kategoria „miłosierdzia”, które widzę jako miłość to rzeczy kruchej i delikatnej. Kocham, choć wiem, że obiekt mojej miłości może mnie zawieść, porzucić czy zdradzić. Kocham dla i pomimo słabości i kruchości „drugiego”.

Encyklika „Dives in misericordia” została zainspirowana siostrą Faustyną, choć Karol Wojtyła nie wymienił jej imienia – jej proces beatyfikacyjny jeszcze się toczył. Ten oficjalny dokument był jednocześnie wyznaniem radykalnej wiary Jan Pawła II, że winniśmy być miłosierni nawet wobec samego Boga. To On sprawia, że archetypy, które przywołujemy, stają się naraz żywe. Dla Wojtyły, który był wierny nauczaniu Soboru Watykańskiego II, najważniejszymi były archetypy króla, proroka i kapłana. Patrząc na Wojtyłę, od razu czuliśmy, tak jak Miłosz, co to znaczy być królem, co to znaczy być kapłanem i prorokiem. Te trzy archetypy łączą się paradoksalnie w swojej kruchości, w Chrystusie, który pierwszy pokazał, że prawdziwy król, kapłan i prorok godzi się na krzyż. Bez krzyża nie ma chwały zmartwychwstania. Wciąż bardzo porusza mnie ta jedna myśl: że jesteśmy winni miłosierdzie samemu Jezusowi

Miłosierdzie wobec Boga najwyższego daje nam godność, stawia nas bowiem niejako w pozycji królewskiej wobec naszego Króla. Chrystus daje nam tym samym wskazanie, że powinniśmy być miłosierni wobec naszych kozłów ofiarnych, a na samym końcu również – wobec nas samych ze wszystkimi naszymi wątpliwościami i słabościami. Myślę, że dziś jesteśmy szczególnie winni miłosierdzie Janowi Pawłowi II. Za to, że nie robił tego, co chcieliśmy, i że dziś nie może nas pogodzić żadnym gestem. I za to, że nie możemy się bez końca za nim chować, żeby uczynić nasz świat trochę lepszym

[Dr hab. Michał Łuczewski, prof. UW – socjolog, kierownik IDEAS Lab na Wydziale Socjologii UW, założyciel LEAD. School of Experiences. Wieloletni dyrektor programowy Centrum Myśli Jana Pawła II. Autor książek „Kapitał moralny. Polityki historyczne w późnej nowoczesności”, „Solidarność krok po kroku” i „Odwieczny naród. Polak i katolik w Żmiącej”]



 

Polecane