300 samochodów z przebitymi oponami na australijskiej autostradzie. Komunikacyjny chaos

Do niebezpiecznego zdarzenia doszło na autostradzie M1 na północ od Sydney w Australii w piątek ok. godz. 5 nad ranem. Z jadącej w kierunku miasta ciężarówki zaczęły wysypywać się transportowane metalowe odłamki.
Autostradę M1 zamknięto na 10 godzin, otwarto ją dopiero po południu. Jak poinformowano, przebite opony ma co najmniej 300 aut, w tym samochody służb ratunkowych. Dziesiątki lawet musiały ściągać z poboczy unieruchomione pojazdy.
Policja poinformowała, że kierowca ciężarówki, 46-letni mężczyzna, współpracował ze służbami.
- Komunikat dla mieszkańców Gdyni
- Marco Rubio uderza w Niemcy. Niemieckie MSZ reaguje
- Mieszkańcy Koropca koło Puźnik o ekshumacjach ofiar Rzezi Wołyńskiej: "Nie mamy czasu na historię"
- Wraca sprawa długu terytorialnego. Będzie korekta granicy z Czechami?
- Niemcy w tarapatach. Tapinoma magnum sieją spustoszenie
- "Żegnamy się". Smutny komunikat wrocławskiego zoo
- Awantura w szpitalu. Pacjent uderzył lekarza i chciał podpalić prześcieradło
- Były prezydent Brazylii przeszedł operację. Co wiadomo?
300 samochodów z przebitymi oponami na australijskiej autostradzie. Komunikacyjny chaos
Miejscowa straż pożarna poinformowała, że ciężarówka zgubiła ładunek złomu, ale zanim się zatrzymała, pojazd przejechał ponad 30 kilometrów. Na drogę wysypało się około 750 kilogramów ostrych odłamków metalu.
Firma, która jest właścicielem ciężarówki, przeprosiła za wypadek i wyjaśniła, że pomagała w usuwaniu skutków zdarzenia. Do sprzątania autostrady wykorzystano magnesy.
- To nie jest tylko kwestia wyciągnięcia zamiatarki drogowej czy osób z miotłami. Używamy urządzeń magnetycznych. Usuwamy osadzony metal z samej autostrady. To zajmuje dużo czasu
- powiedział dowódca stanowej policji Howard Collins.
Oczyszczenie drogi nie było łatwe
Minister Jenny Aitchison stwierdziła, że sytuacja jest "bezprecedensowa".
- To jak próba odkurzenia autostrady. To bardzo trudne
- mówiła.
"Bierzemy pełną odpowiedzialność za to, co się wydarzyło i bardzo przepraszamy za wszelkie szkody i zakłócenia, które zostały spowodowane"
- przekazała firma NJ Ashton.
"Wciąż nie do końca rozumiemy, jak to się stało"
- dodano.