"Postępowa" Królewna Śnieżka podobała się 7% widzów

„Ten film podobał się 7% użytkowników” – dowiemy się po wpisaniu w wyszukiwarkę Google tytułu „Śnieżka” i skorzystamy z podpowiedzi „film z 2025 roku”. To porażka, która zapowiadana była od dawna. To również szczytowy moment kultury woke, który okazał się być jej klęską, a być może też punktem zwrotnym w historii światowego kina. To nie będzie recenzja filmu. To będzie opowieść o tym, jak go zepsuć.
Film
Film "Śnieżka" z 2025 roku / fot. kadr z filmu

Dramat rozgrywał się na dwóch płaszczyznach. Pierwszą były zapowiedzi wytwórni Disneya, która zdawała się nie zauważać, że przedawkowanie kultury woke nie sprzyja biznesom, zwłaszcza tym nastawionym na czerpanie zysków z rodzinnej potrzeby rozrywki czy tradycyjnych nawyków raczej konserwatywnych społeczności. Druga to zachowanie i wypowiedzi odtwórczyni głównej roli. Zresztą już sam jej wybór podziałał na publiczność jak płachta na byka. 

 

„Go woke, go broke”

Według afirmacyjnej definicji kultura woke to nurt społeczny i ideologiczny koncentrujący się na uwrażliwieniu na kwestie nierówności, dyskryminacji i sprawiedliwości społecznej, szczególnie w kontekście rasizmu, płci, orientacji seksualnej i praw mniejszości. W praktyce jednak szybko zaczęła ona polegać na zawłaszczaniu przestrzeni wspólnej (nadreprezentacja stosownych wątków w popkulturze) i symbolicznej (miesiące dumy, tęczowa symbolika w logotypach firm i na wywieszanych na masową skalę flagach) znacznie ponad faktyczny udział danej społeczności w społeczeństwie jako takim. Dziś, zwłaszcza po wynikach wyborów w USA, będących dotąd awangardą tego zjawiska, zdaje się być ona raczej w odwrocie. Jeszcze niedawno jednak proces ten wyglądał na jednokierunkowy, a jednym z jego nośników była oficjalna polityka wielkich korporacji, bardzo chętnie wpisująca się w hiperpoprawną politycznie agendę. Producenci piwa Bud Light zaangażowali transmodelkę do kampanii reklamowej, jednak musieli się z niej wycofać, tracąc pozycję lidera na rynku i wywołując gniew raczej zachowawczych konsumentów. To wtedy hasło „Go woke – go broke” (Ten, kto idzie w woke, bankrutuje) stało się popularne, choć do pewnego stopnia wyrażało myślenie życzeniowe konserwatystów. Disney, obok innych właścicieli platform streamingowych i producentów filmów i seriali, szedł w awangardzie awangardy. I, inaczej, niż choćby Netflix, który próbował od czasu do czasu niuansować swą politykę, nie wyciągał wniosków z tego, że nie wychodzi mu to najlepiej. A przecież sygnały wysyłane przez widownię były dość jednoznaczne.

Umieszczony w uniwersum „Gwiezdnych wojen” serial „Akolita” nie miał prawa być finansową klapą. A jednak – widowni nie spodobała się zbyt różnorodna obsada, w której ważną rolę odegrała uważająca się za niebinarną Amandla Stenberg (niektórzy z czytelników pamiętać ją mogą jako Rue z „Igrzysk śmierci”), oraz wyeksponowanie wątków związanych z feminizmem i problemami osób LGBT. Nie pomógł nawet eksponowany na plakatach i obsadzony w głównej roli męskiej Lee Jung-jae, gwiazda obu serii „Squid Game”. Oglądalność serialu spadała z odcinka na odcinek, zyski okazały się niewspółmierne do kosztów, finalnie Disney zrezygnował z kręcenia kolejnego sezonu. Z kolei w młodzieżowej produkcji należącego do Disneya studia Pixar „Niepokonani” po protestach rodziców zrezygnowano z wątku transpłciowej bohaterki, skrócono jej listę dialogową i wyrzucono wszystkie wątki pokazujące, że nie jest zwykłą, identyfikującą się ze swoją płcią dziewczyną. W wyniku wszystkich tych cyrków Disney stracił przywileje podatkowe na będącej bazą firmy republikańskiej Florydzie, jego wartość rynkowa spadła o 87 miliardów dolarów, konieczne były też liczne zwolnienia pracowników. Co więcej, rozpoczęły się bojkoty konsumenckie, a dodatkowym ciosem był wypuszczony w 2023 roku odcinek „Miasteczka South Park”, w którym twórcy tej kultowej, niepoprawnej politycznie serii okrutnie sparodiowali agendę Disneya i jego kierownictwo. „Kolorowanie” klasycznych bohaterów, podmiana głównych męskich postaci na młodsze żeńskie odpowiedniki, wciskanie wszędzie wątków LGBT i feminizmu okazały się być koszmarem dla chłopców z animowanego miasteczka, których w śnie jednego z nich zamieniono na grupę kolorowych, wiecznie narzekających kobiet. I, w przeciwieństwie do produkcji Disneya, ten odcinek odniósł spory sukces, był szeroko komentowany i pokazywany jako bardzo dobre ujęcie trawiącego legendarnego producenta problemu. A jednak ktoś w firmie cały czas musiał wierzyć, że będąca apogeum wokizmu „Śnieżka” uratuje markę i wybrany przez nią kierunek.

 

„It’s Hollywood, baby”

No dobrze, ale co nie tak było z tą Królewną? Śledzący popularny na YouTubie konserwatywny kanał popkulturalny „DRWAL Rębajło” (który bardzo polecam) od wielu miesięcy zapowiadał nieszczęście. Najwięcej szkody filmowi wyrządziła, jak się zdaje, nie sama koncepcja, choć pewnie ona by wystarczyła, a odtwórczyni głównej roli Rachel Zegler i jej bezmyślna arogancja. Zegler w swoich wypowiedziach na temat produkcji kreowała się na apostołkę postępu. Już trzy lata temu krytykowała więc kanoniczny film z 1937 roku, a zarazem fabułę bajki. W rozmowie z „Extra TV” aktorka mówiła np., że oryginalny film koncentruje się na wątku miłosnym z księciem, będącym tak naprawdę stalkerem. Młoda aktorka mówiła też, że starą „Śnieżkę” widziała raz, bała się jej i nigdy już do niej nie wróciła. Podkreśliła, że w nowej adaptacji postać Królewny Śnieżki nie będzie czekać na ratunek przez księcia, lecz skupi się na odkrywaniu siebie i dążeniu do bycia liderką, a wszystko skwitowała aroganckim: „It’s a Hollywood, baby”. Poza arogancją aktorce nie pomagały kwestie etniczne. Nie wszystkim podobało się, że śnieżnobiałą Królewnę ma grać aktorka mająca kolumbijskie (choć trochę i polskie, co jest rzadziej eksponowane) pochodzenie. To jednak wątek poboczny. Oliwy do ognia dodawały wypowiedzi młodej gwiazdki na temat polityki, złorzeczenia pod adresem wyborców Donalda Trumpa, wreszcie silna postawa propalestyńska, która pogorszyła jej relacje z filmową antagonistką. Grająca Złą Królową Gal Gadot jest bowiem nie tylko izraelską aktorką, lecz również żołnierką tamtejszych służb specjalnych. Za część słów Zegler przepraszała, było już jednak za późno. 

 

Mali ludzie, mała kasa

Opisując wywołane przez nią kłopoty, streszczamy równocześnie główne problemy Disneya jako takiego. Dodajmy do tego jeszcze aferę krasnoludkową. Początkowo mali bohaterowie mieli się pojawić w filmie, ale wzbudziło to protesty osób cierpiących na karłowatość. Następnie wymyślono grupę wieloetnicznych krasnoludków, by skończyć na generowanych komputerowo „magicznych postaciach”. Wszystko więc tak jakby na pół gwizdka – i tak było również z premierą i promocją filmu. Tak jest wreszcie z zyskami i uwagą widzów. W weekend otwarcia, z reguły kluczowy dla finansowego wyniku, „Śnieżka” na całym świecie zarobiła ok. 100 milionów dolarów. To kwota imponująca, dopóki nie porównamy jej z kosztami produkcji (ponad 250 mln), nie obejmującymi przecież olbrzymich wydatków na promocję. Być może film jakoś się, od biedy, zwróci, ale kokosów nie zarobi. Ocena widzów wygląda dramatycznie słabo. Od upokarzających 7% na Google zacząłem ten tekst. Na popularnym międzynarodowym Rotten Tomatoes dobrze oceniło ten obraz 29% najważniejszych krytyków (tu znów zdać się muszę na przywołanego „DRWALA”, który mówi, że jak na takie produkcje, to wciąż słabo), ale tylko 19% wszystkich użytkowników. Inny gigant filmowych rankingów – IMDb – obchodzi się z „neo-Śnieżką” jeszcze surowiej. Średnia z ponad 10 tysięcy ocen to 1,6 na możliwe 10. A jak sprawy mają się w Polsce? Na Filmwebie znajdziemy pozytywną recenzję Jana Tracza, który stwierdza, że dzieci, które nie porównują bajki z oryginałem, bawią się świetnie, a różnice zauważane przez starszych nie są tak wielkie – i daje filmowi 6 gwiazdek. Inni są bardziej surowi, choć i tak łaskawsi od publiki międzynarodowej. Produkcja dostaje u nas 2,7 jako średnią ocen widzów i niewiele lepsze 3,2 wyciągnięte z punktacji krytyków. Szału nie ma i chyba nie będzie. Na pocieszenie nieźle wypadają jednak statystyki kinowe. I w pierwszy, i drugi tydzień wyświetleń „Śnieżka” wygrywała w polskim box office, gromadząc odpowiednio prawie 97 i niemal 50 tysięcy widzów. Czy to jednak wystarczy?

 

Za daleko

Ewidentna porażka filmu na razie nie wpływa na całościową politykę Disneya, choć tak jak inne firmy częściowo wycofuje się on z polityki „diversity”. Zakończono więc służącą promocji różnorodności inicjatywę „Reimagine Tomorrow”, co ma być ukłonem w stronę nowej administracji i części inwestorów. Zniknęły też ostrzeżenia przed potencjalnie ofensywnymi treściami, jakimi opatrzono stare, bardziej konserwatywne produkcje. Coś więc się zmienia. Pojawiły się nawet głosy, że tak spektakularna klapa „Śnieżki” była przez kogoś sterowana, jest to jednak teza nie do udowodnienia. Faktem jest jednak, że odbiór filmu pokazuje wyraźnie, że polityczna poprawność zrobiła kilka kroków za daleko, w efekcie czego runął cały dotyczący jej fałszywy konsensus.


 

POLECANE
Polacy bez podium w Wiśle. Żyła o krok od najlepszej trójki z ostatniej chwili
Polacy bez podium w Wiśle. Żyła o krok od najlepszej trójki

Piotr Żyła zajął czwarte miejsce, a Kamil Stoch był piąty w niedzielnym konkursie Letniej Grand Prix w Wiśle. Zwyciężył Austriak Niklas Bachlinger.

Spotkanie koalicji chętnych zakończone. Sikorski zabrał głos z ostatniej chwili
Spotkanie "koalicji chętnych" zakończone. Sikorski zabrał głos

Trzeba wywrzeć nacisk na agresora a nie na ofiarę agresji – oświadczył tuż po zakończeniu się spotkania "koalicji chętnych" minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

Tajemnica sprzed 80 lat. Badacze przypominają legendę Złotego Pociągu Wiadomości
Tajemnica sprzed 80 lat. Badacze przypominają legendę Złotego Pociągu

W Polsce ponownie rozgorzały emocje wokół legendarnego Złotego Pociągu. Zainteresowanie podsyciła grupa badaczy działająca pod nazwą Złoty pociąg 2025.

Pilny komunikat Trumpa: Wielki progres w sprawie Rosji z ostatniej chwili
Pilny komunikat Trumpa: Wielki progres w sprawie Rosji

"Wielki postęp w sprawie Rosji. Więcej wkrótce" – oświadczył w niedzielę na platformie Truth Social prezydent USA Donald Trump.

Znana prezenterka wraca do Pytania na śniadanie z ostatniej chwili
Znana prezenterka wraca do "Pytania na śniadanie"

Po czterech latach przerwy Marzena Rogalska ponownie pojawi się na antenie programu „Pytanie na śniadanie”. Towarzyszyć jej będzie Łukasz Nowicki - duet, który widzowie śniadaniówki TVP znają już z wcześniejszych lat.

Rozmowy pokojowe ws. Ukrainy. Tusk jest izolowany, widzimy to nie od dziś z ostatniej chwili
Rozmowy pokojowe ws. Ukrainy. "Tusk jest izolowany, widzimy to nie od dziś"

Wokół działań dyplomatycznych dotyczących wojny w Ukrainie znów rzuca się w oczy indolencja premiera Donalda Tuska. Szef Kancelarii Prezydenta RP Zbigniew Bogucki wprost stwierdził, że premier Donald Tusk jest coraz bardziej izolowany na arenie międzynarodowej i nie bierze udziału w kluczowych rozmowach.

Czerwone flagi na kąpieliskach. GIS wydał ostrzeżenie Wiadomości
Czerwone flagi na kąpieliskach. GIS wydał ostrzeżenie

W niedzielę zamknięte są trzy kąpieliska w północnej Polsce z powodu zakwitu sinic. Czerwone flagi zawisły na morskich kąpieliskach także z powodu wysokich fal i prądów wstecznych.

10 dni prezydentury Karola Nawrockiego. Będę dla was ciężko pracował z ostatniej chwili
10 dni prezydentury Karola Nawrockiego. "Będę dla was ciężko pracował"

– Myślę, że to 10 dni [prezydentury] jest dowodem na to, że będę realizować swoje obietnice i ciężko dla was pracować, bo od tego jest prezydent – mówił w niedzielę w Godziszowie (woj. lubelskie) prezydent Karol Nawrocki.

Reuters: W zamian za Donbas Rosja gotowa wycofać się z obwodu charkowskiego i sumskiego z ostatniej chwili
Reuters: W zamian za Donbas Rosja gotowa wycofać się z obwodu charkowskiego i sumskiego

Rosja może być gotowa, by wycofać się z zajętych przez jej wojska niewielkich terenów w obwodach sumskim i charkowskim w Ukrainie w zamian za Donbas, czyli obwody doniecki i ługański - podała w niedzielę agencja Reutera, powołując się na źródła. Moskwa ma domagać się także formalnego uznania rosyjskiej suwerenności nad Krymem.

Pożar na komisariacie policji. 33-latka z zarzutami Wiadomości
Pożar na komisariacie policji. 33-latka z zarzutami

W nocy z 14 na 15 sierpnia w Lipianach (woj. zachodniopomorskie) doszło do pożaru na terenie miejscowego komisariatu policji. Ogień objął radiowóz oraz część budynku jednostki. 

REKLAMA

"Postępowa" Królewna Śnieżka podobała się 7% widzów

„Ten film podobał się 7% użytkowników” – dowiemy się po wpisaniu w wyszukiwarkę Google tytułu „Śnieżka” i skorzystamy z podpowiedzi „film z 2025 roku”. To porażka, która zapowiadana była od dawna. To również szczytowy moment kultury woke, który okazał się być jej klęską, a być może też punktem zwrotnym w historii światowego kina. To nie będzie recenzja filmu. To będzie opowieść o tym, jak go zepsuć.
Film
Film "Śnieżka" z 2025 roku / fot. kadr z filmu

Dramat rozgrywał się na dwóch płaszczyznach. Pierwszą były zapowiedzi wytwórni Disneya, która zdawała się nie zauważać, że przedawkowanie kultury woke nie sprzyja biznesom, zwłaszcza tym nastawionym na czerpanie zysków z rodzinnej potrzeby rozrywki czy tradycyjnych nawyków raczej konserwatywnych społeczności. Druga to zachowanie i wypowiedzi odtwórczyni głównej roli. Zresztą już sam jej wybór podziałał na publiczność jak płachta na byka. 

 

„Go woke, go broke”

Według afirmacyjnej definicji kultura woke to nurt społeczny i ideologiczny koncentrujący się na uwrażliwieniu na kwestie nierówności, dyskryminacji i sprawiedliwości społecznej, szczególnie w kontekście rasizmu, płci, orientacji seksualnej i praw mniejszości. W praktyce jednak szybko zaczęła ona polegać na zawłaszczaniu przestrzeni wspólnej (nadreprezentacja stosownych wątków w popkulturze) i symbolicznej (miesiące dumy, tęczowa symbolika w logotypach firm i na wywieszanych na masową skalę flagach) znacznie ponad faktyczny udział danej społeczności w społeczeństwie jako takim. Dziś, zwłaszcza po wynikach wyborów w USA, będących dotąd awangardą tego zjawiska, zdaje się być ona raczej w odwrocie. Jeszcze niedawno jednak proces ten wyglądał na jednokierunkowy, a jednym z jego nośników była oficjalna polityka wielkich korporacji, bardzo chętnie wpisująca się w hiperpoprawną politycznie agendę. Producenci piwa Bud Light zaangażowali transmodelkę do kampanii reklamowej, jednak musieli się z niej wycofać, tracąc pozycję lidera na rynku i wywołując gniew raczej zachowawczych konsumentów. To wtedy hasło „Go woke – go broke” (Ten, kto idzie w woke, bankrutuje) stało się popularne, choć do pewnego stopnia wyrażało myślenie życzeniowe konserwatystów. Disney, obok innych właścicieli platform streamingowych i producentów filmów i seriali, szedł w awangardzie awangardy. I, inaczej, niż choćby Netflix, który próbował od czasu do czasu niuansować swą politykę, nie wyciągał wniosków z tego, że nie wychodzi mu to najlepiej. A przecież sygnały wysyłane przez widownię były dość jednoznaczne.

Umieszczony w uniwersum „Gwiezdnych wojen” serial „Akolita” nie miał prawa być finansową klapą. A jednak – widowni nie spodobała się zbyt różnorodna obsada, w której ważną rolę odegrała uważająca się za niebinarną Amandla Stenberg (niektórzy z czytelników pamiętać ją mogą jako Rue z „Igrzysk śmierci”), oraz wyeksponowanie wątków związanych z feminizmem i problemami osób LGBT. Nie pomógł nawet eksponowany na plakatach i obsadzony w głównej roli męskiej Lee Jung-jae, gwiazda obu serii „Squid Game”. Oglądalność serialu spadała z odcinka na odcinek, zyski okazały się niewspółmierne do kosztów, finalnie Disney zrezygnował z kręcenia kolejnego sezonu. Z kolei w młodzieżowej produkcji należącego do Disneya studia Pixar „Niepokonani” po protestach rodziców zrezygnowano z wątku transpłciowej bohaterki, skrócono jej listę dialogową i wyrzucono wszystkie wątki pokazujące, że nie jest zwykłą, identyfikującą się ze swoją płcią dziewczyną. W wyniku wszystkich tych cyrków Disney stracił przywileje podatkowe na będącej bazą firmy republikańskiej Florydzie, jego wartość rynkowa spadła o 87 miliardów dolarów, konieczne były też liczne zwolnienia pracowników. Co więcej, rozpoczęły się bojkoty konsumenckie, a dodatkowym ciosem był wypuszczony w 2023 roku odcinek „Miasteczka South Park”, w którym twórcy tej kultowej, niepoprawnej politycznie serii okrutnie sparodiowali agendę Disneya i jego kierownictwo. „Kolorowanie” klasycznych bohaterów, podmiana głównych męskich postaci na młodsze żeńskie odpowiedniki, wciskanie wszędzie wątków LGBT i feminizmu okazały się być koszmarem dla chłopców z animowanego miasteczka, których w śnie jednego z nich zamieniono na grupę kolorowych, wiecznie narzekających kobiet. I, w przeciwieństwie do produkcji Disneya, ten odcinek odniósł spory sukces, był szeroko komentowany i pokazywany jako bardzo dobre ujęcie trawiącego legendarnego producenta problemu. A jednak ktoś w firmie cały czas musiał wierzyć, że będąca apogeum wokizmu „Śnieżka” uratuje markę i wybrany przez nią kierunek.

 

„It’s Hollywood, baby”

No dobrze, ale co nie tak było z tą Królewną? Śledzący popularny na YouTubie konserwatywny kanał popkulturalny „DRWAL Rębajło” (który bardzo polecam) od wielu miesięcy zapowiadał nieszczęście. Najwięcej szkody filmowi wyrządziła, jak się zdaje, nie sama koncepcja, choć pewnie ona by wystarczyła, a odtwórczyni głównej roli Rachel Zegler i jej bezmyślna arogancja. Zegler w swoich wypowiedziach na temat produkcji kreowała się na apostołkę postępu. Już trzy lata temu krytykowała więc kanoniczny film z 1937 roku, a zarazem fabułę bajki. W rozmowie z „Extra TV” aktorka mówiła np., że oryginalny film koncentruje się na wątku miłosnym z księciem, będącym tak naprawdę stalkerem. Młoda aktorka mówiła też, że starą „Śnieżkę” widziała raz, bała się jej i nigdy już do niej nie wróciła. Podkreśliła, że w nowej adaptacji postać Królewny Śnieżki nie będzie czekać na ratunek przez księcia, lecz skupi się na odkrywaniu siebie i dążeniu do bycia liderką, a wszystko skwitowała aroganckim: „It’s a Hollywood, baby”. Poza arogancją aktorce nie pomagały kwestie etniczne. Nie wszystkim podobało się, że śnieżnobiałą Królewnę ma grać aktorka mająca kolumbijskie (choć trochę i polskie, co jest rzadziej eksponowane) pochodzenie. To jednak wątek poboczny. Oliwy do ognia dodawały wypowiedzi młodej gwiazdki na temat polityki, złorzeczenia pod adresem wyborców Donalda Trumpa, wreszcie silna postawa propalestyńska, która pogorszyła jej relacje z filmową antagonistką. Grająca Złą Królową Gal Gadot jest bowiem nie tylko izraelską aktorką, lecz również żołnierką tamtejszych służb specjalnych. Za część słów Zegler przepraszała, było już jednak za późno. 

 

Mali ludzie, mała kasa

Opisując wywołane przez nią kłopoty, streszczamy równocześnie główne problemy Disneya jako takiego. Dodajmy do tego jeszcze aferę krasnoludkową. Początkowo mali bohaterowie mieli się pojawić w filmie, ale wzbudziło to protesty osób cierpiących na karłowatość. Następnie wymyślono grupę wieloetnicznych krasnoludków, by skończyć na generowanych komputerowo „magicznych postaciach”. Wszystko więc tak jakby na pół gwizdka – i tak było również z premierą i promocją filmu. Tak jest wreszcie z zyskami i uwagą widzów. W weekend otwarcia, z reguły kluczowy dla finansowego wyniku, „Śnieżka” na całym świecie zarobiła ok. 100 milionów dolarów. To kwota imponująca, dopóki nie porównamy jej z kosztami produkcji (ponad 250 mln), nie obejmującymi przecież olbrzymich wydatków na promocję. Być może film jakoś się, od biedy, zwróci, ale kokosów nie zarobi. Ocena widzów wygląda dramatycznie słabo. Od upokarzających 7% na Google zacząłem ten tekst. Na popularnym międzynarodowym Rotten Tomatoes dobrze oceniło ten obraz 29% najważniejszych krytyków (tu znów zdać się muszę na przywołanego „DRWALA”, który mówi, że jak na takie produkcje, to wciąż słabo), ale tylko 19% wszystkich użytkowników. Inny gigant filmowych rankingów – IMDb – obchodzi się z „neo-Śnieżką” jeszcze surowiej. Średnia z ponad 10 tysięcy ocen to 1,6 na możliwe 10. A jak sprawy mają się w Polsce? Na Filmwebie znajdziemy pozytywną recenzję Jana Tracza, który stwierdza, że dzieci, które nie porównują bajki z oryginałem, bawią się świetnie, a różnice zauważane przez starszych nie są tak wielkie – i daje filmowi 6 gwiazdek. Inni są bardziej surowi, choć i tak łaskawsi od publiki międzynarodowej. Produkcja dostaje u nas 2,7 jako średnią ocen widzów i niewiele lepsze 3,2 wyciągnięte z punktacji krytyków. Szału nie ma i chyba nie będzie. Na pocieszenie nieźle wypadają jednak statystyki kinowe. I w pierwszy, i drugi tydzień wyświetleń „Śnieżka” wygrywała w polskim box office, gromadząc odpowiednio prawie 97 i niemal 50 tysięcy widzów. Czy to jednak wystarczy?

 

Za daleko

Ewidentna porażka filmu na razie nie wpływa na całościową politykę Disneya, choć tak jak inne firmy częściowo wycofuje się on z polityki „diversity”. Zakończono więc służącą promocji różnorodności inicjatywę „Reimagine Tomorrow”, co ma być ukłonem w stronę nowej administracji i części inwestorów. Zniknęły też ostrzeżenia przed potencjalnie ofensywnymi treściami, jakimi opatrzono stare, bardziej konserwatywne produkcje. Coś więc się zmienia. Pojawiły się nawet głosy, że tak spektakularna klapa „Śnieżki” była przez kogoś sterowana, jest to jednak teza nie do udowodnienia. Faktem jest jednak, że odbiór filmu pokazuje wyraźnie, że polityczna poprawność zrobiła kilka kroków za daleko, w efekcie czego runął cały dotyczący jej fałszywy konsensus.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe