Magdalena Okraska: Niezły koniec prospołecznej prezydentury Andrzeja Dudy

Prezydent zawetował obniżkę składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. To niezły koniec tej całkiem prospołecznej prezydentury, wbrew opiniom, że był tylko „długopisem Jarka”. Nawet gdyby nim był, to temu długopisowi zdarzyło się podpisywać dobre rzeczy.
- Niemcy nawet nie pytają Polaków. Jest odpowiedź Bundeswehry ws. samochodów niemieckiej armii w Polsce
- Oni już wiedzą? Po wystąpieniu Trzaskowskiego w TVP lęk wśród polityków KO
- Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy
- Brytyjski ''Daily Mail'' zdecydował. Polskie miasto pierwsze w rankingu
- Komunikat dla mieszkańców Wrocławia. Awaria: sprawdź, gdzie nie będzie wody
- Papież Leon XIV przed wizytą na Ukrainie zatrzyma się w Polsce
- Komunikat dla mieszkańców Krakowa
- "Okłamał opinię publiczną". Posłowie PiS mocno o Rafale Trzaskowskim ws. eksmisji rodziny z 6-latkiem
- Morderstwo na kampusie UW. Są nowe informacje
Lewica i polityczna gra pozorów
Lewica, która sama w 2021 roku była przeciwko podwyższeniu składki, gdy PiS ją podnosił w ramach Polskiego Ładu, obecnie będzie próbowała przypisać sobie tę decyzję, bo dwoje lewicowych kandydatów na prezydenta udało się (oddzielnie) do Andrzeja Dudy, by o tym porozmawiać. Aktyw obu lewicowych partii już wytacza działa i dorabia mity i legendy, w świetle których wyśmiewany i poniżany przez nich latami Duda nigdy nie wpadłby na prospołeczny pomysł, gdyby mu o nim nie „powiedzieli”. Rozumieją państwo – przedstawiciele tych samych partii i środowisk, które optowały za niepodwyższaniem składki, teraz przypisują sobie sukces w postaci jej nieobniżenia.
Tymczasem prezydent nie musiałby niczego wetować, gdyby nie szkodliwe pomysły liberałów, w których lewica gorliwe sekundowała, póki nie była już potrzebna.
Wybory prezydenckie z 2020 roku, te, w których rzekomo głosowanie na Rafała Trzaskowskiego miało być „wyborem cywilizacyjnym”, a głosowanie na Andrzeja Dudę – końcem świata, na szczęście dały nam kolejne prawie pięć lat spokoju od liberalnych pomysłów na gospodarkę, kulturę i sprawy społeczne. Strach pomyśleć, co by było, gdybyśmy w Pałacu Prezydenckim od pięciu lat mieli „uśmiechniętego”. Polacy naprawdę nie pragną fałszywych obietnic, plastikowego uśmiechu i białych zębów. Ważniejsze jest dla nich bezpieczeństwo bytowe, spokój własny i rodzin oraz poczucie, że „na górze” jest ktoś, kto nimi nie pogardza, kto mówi: „Jesteście w porządku tacy, jacy jesteście”. Tymczasem wizja Polski, którą miał (i ma) Trzaskowski oraz cała strona liberalna, opiera się na chęci kształtowania kraju bez udziału tych wszystkich ludzi, którzy jedzą teraz kiełbasę i zapijają ją piwem na grillu w Supraślu.
Liberałowie i mit nowoczesności
W tym miejscu liberałowie – i lewica z jej „wyborem cywilizacyjnym” – popełnili wielki błąd. Starcie dwóch pozornie podobnych liczebnie sił okazało się nie do wygrania.
Ale to było wtedy. Jaka tym razem będzie siła liberalnego mitu, który w późnym kapitalizmie dawno się skompromitował? Wiemy już przecież, że teoria skapywania to bzdura, a przypływ nie podnosi wcale wszystkich łodzi. Do kogo tym razem zaapeluje europejska opowieść o tym, że istnieją jacyś „lepsi ludzie” i zachodnie kraje, do których koniecznie mamy równać? Czy uda się, w imię walki z własną rzekomą przaśnością, sprzedać nam kolejne kompleksy? Czy uwierzymy, że domknięcie systemu, tym razem liberalnego, i to w wersji „grupa rekonstrukcyjna roku 2008”, to kształtowanie lepszej przyszłości, a nie powrót III RP w najbardziej zgniłym wydaniu?
Mam nadzieję, że nie uwierzymy. Nie żyrujcie im kredytu zaufania.
[Felieton pochodzi z Tygodnika Solidarność 19/2025]