Dlaczego Trzaskowskiemu uchodzi więcej? Kulisy kampanii, która ma uderzać w Karola Nawrockiego

Jeśli sądziliście, że kampania przed pierwszą turą wyborów była głupia, to teraz przekonacie się, jak daleko było do dna. Dopiero teraz tryśnie fontanna szamba, bo tylko zohydzając wszystko wokół, kandydat PO może wygrać.
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski Dlaczego Trzaskowskiemu uchodzi więcej? Kulisy kampanii, która ma uderzać w Karola Nawrockiego
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski / PAP/Leszek Szymański

Po odpaleniu przez sprzyjające władzy media – Onet, TVN, Interia, TVP w likwidacji – awantury z mieszkaniem, które jakoby miał wyłudzić Karol Nawrocki, część konserwatywnych wyborców poczuła się oszukana. Nie umiała pogodzić się z tym, że ich kandydat mógłby dopuścić się takiego świństwa. Wraz z rozwojem operacji „Karol” coraz wyraźniej jednak można było dostrzec, że sprawa jest intrygą służb specjalnych, a prawda leży w zupełnie innym miejscu, niż pragnie ją umieścić rządowa propaganda.

U wielu obywateli niesmak i niepewność jednak pozostały i taki był właśnie cel całego przedsięwzięcia. Chodziło o demobilizację prawicowych wyborców, by albo nie poszli na wybory wcale, albo oddali głos na bezobjawowego konserwatystę Szymona Hołownię. 

Taka operacja była możliwa z jednego zasadniczego powodu: wyborcy konserwatywni stawiają znacznie wyższe wymagania swoim kandydatom niż liberalni i lewicowi. Dotyczy to zwłaszcza uczciwości i etyki, a jest efektem wyznawanych na co dzień zasad, które oparte są na wartościach chrześcijańskich i związanym z tym rygorem. Wyborcy formacji lewicowych i liberalnych znacznie łatwiej godzą się z nadużyciami władzy, bo wykazują się większą tolerancją na wszelkiego rodzaju odstępstwa od zasad moralnych. 

 

Wyższe wymagania 

Żaden z dotychczasowych prezydentów nie skompromitował Polski tak jak Aleksander Kwaśniewski (w analizie tej należy pominąć Lecha Wałęsę, gdyż jego wybór wydawał się w 1990 r. dziejową koniecznością, a ówczesne wybory były raczej plebiscytem odbywającym się w realiach niepełnej demokracji). Systematycznie upijał się, próbował wchodzić do samochodu przez bagażnik, owijał się w polską flagę w siedzibie ONZ, plątał mu się język podczas oficjalnych wystąpień, a jednak i tak zdobył drugą kadencję już w pierwszej turze. Do dziś zresztą jest uważany za najlepszą głowę państwa od 1990 r. 

Także Bronisław Komorowski kompletnie nie potrafił się zachować. Systematycznie zasypiał na oficjalnych uroczystościach, podczas spotkania z prezydentem USA Barackiem Obamą mówił o wierności pozostawionych w domu żon, w japońskim parlamencie wszedł na taboret prowadzącego obrady i przywoływał szefa BBN, nazywając go szogunem. Gdy do Warszawy przybyli kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy, Komorowski wywołał konsternację, siadając do stołu, zanim miejsce zajęli goście, a zwłaszcza kobieta.

Wyliczanie krajowych wpadek i lapsusów Kwaśniewskiego i Komorowskiego zajęłoby cały numer tygodnika, więc sobie darujemy. Ale warto porównać tych polityków ze śp. Lechem Kaczyńskim i Andrzejem Dudą. Dysproporcja jest ogromna, gdyż obaj konserwatywni prezydenci pełnili swoje urzędy na poważnie. Spotkania były starannie przygotowane, podobnie jak oficjalne wystąpienia, przyjęcia i uroczystości. Żadnych wygłupów, kompromitujących wystąpień czy zaniedbań w reprezentowaniu polskiej racji stanu. A i tak znaczna część wyborców patrzy na nich krytycznie. 
To jest właśnie fundamentalna różnica między elektoratami lewicowym i prawicowym. Konserwatyści mają po prostu wyższe standardy. 

 

Łatwiejszy cel

Dlatego Karol Nawrocki – podobnie jak przed nim Lech Kaczyński i Andrzej Duda – musi znacznie bardziej się starać, by zyskać zaufanie wyborców niż jego lewicowy konkurent. Łatwiej też może je stracić. 

Sztabowcy Rafała Trzaskowskiego dokładnie o tym wiedzą, więc będą starali się to maksymalnie wykorzystać. Szczególnie, że kandydat Platformy Obywatelskiej jest ewidentnie w złej kondycji psychicznej oraz fizycznej i nie wydaje się zdolny do programowej czy wizerunkowej ofensywy. Jedyną jego szansą na sukces jest atak na Nawrockiego. Im bardziej brutalny i podły, tym lepiej. Czeka nas więc kanonada oszczerstw i wywlekanie na światło dzienne najbardziej intymnych kwestii z życia Karola Nawrockiego. Oczywiście w możliwie najobrzydliwszym kontekście. 

Paradoks polega na tym, że Rafał Trzaskowski jest w dużej mierze na podobne ataki odporny. Jego wyborcy doskonale wiedzą, że on wielokrotnie kłamał, i przyjmują to jako normę. Mogą to sobie łatwo zracjonalizować: 

– tak trzeba, by oszukać ciemniaków, którzy w to wierzą, ważne, by zagłosowali; 
– poglądy należy dostosowywać do zmieniającej się sytuacji, wszyscy wokół przecież tak robią; 
– wypierają fakt, że Trzaskowski mówił w przeszłości coś zupełnie innego, po prostu nie chcą o tym słyszeć. 

Znacznie łatwiej zarządzać zbiorową świadomością takiego elektoratu. Wystarczy wskazać mu wroga. Raz będą to Karol Nawrocki z Jarosławem Kaczyńskim, innym razem związki zawodowe, a jeszcze kiedy indziej Donald Trump, najlepiej do spółki z Władimirem Putinem. Logika i spójność przekazu z prawdą nie mają tu żadnego znaczenia. Labilność poglądów polityka nie jest tu wadą, a zaletą – świadczy o przebiegłości, sprycie, a przede wszystkim o umiejętności dostosowania się do sytuacji. 

W znacznym zakresie to dziedzictwo ojców i dziadków, którzy również przechodzili transformację od komunistów do liberałów, od wiernych poddanych Związku Sowieckiego po wielbicieli Unii Europejskiej. Parafrazując słynny cytat z „Psów” Władysława Pasikowskiego: ustroje się zmieniają, a oni i ich dzieci zawsze z władzą. Taka umiejętność dostosowawcza wiąże się z dużą dozą nihilizmu, dla niepoznaki nazywanego pragmatyzmem. 

 

Odporność na wstrząsy 

Dlatego w tej potyczce sztab Karola Nawrockiego jest skazany na zupełnie inne instrumentarium niż jego rywala. Afery obyczajowe – jak na przykład z domniemanym używaniem narkotyków przez członka sztabu Rafała Trzaskowskiego – nie uderzą w kandydata PO tak mocno, jak zaszkodziłyby pretendentowi z prawej strony. 

Wiadomo przecież, że używki, także te mocne, są obecne w życiu ludzi z wyższych sfer. Przez dużą grupę liberalno-lewicowych wyborców nie są więc postrzegane jako coś obciążającego, ale raczej jako przywilej władzy. Wielu wielbicieli Trzaskowskiego i Tuska także chciałoby bezkarnie korzystać z takich środków – prowadzić mocne, szybkie życie jak na amerykańskim filmie. 

Rodzina, wartości, edukacja, patriotyzm to dla nich nudy ze szkolnej czytanki, o których bardzo chcą zapomnieć. Bohaterami są ci, którzy potrafią korzystać z życia, a nie jacyś frajerzy marnujący młodość na walce z komuną czy obcą okupacją. 

Dla ludzi uważających, że szczytem szczęścia jest niczym nieograniczony hedonizm, zagrożeniem są wszyscy, którzy upominają się o wartości. Stąd nienawiść do Kościoła, historii i konserwatystów, którzy wciąż bredzą o zasadach, obowiązkach, przyszłości, zagrożeniach, perspektywach, wyzwaniach i koniecznościach. Wyborcy Trzaskowskiego tym wszystkim gardzą – chcą zabawy tu i teraz. Rozrywki, choćby i nieco perwersyjnej. Chodzi wszak o to, by poczuć prawdziwe życie. 

Drzwi do ich serc i umysłów są dla Nawrockiego i PiS zatrzaśnięte. Raz na zawsze. I nie zmienią tego żadne skandale, afery czy kompromitacje. Chodzi o obronę świata wolnego od zasad. Najlepiej jakichkolwiek. 

 

Inna droga

Dlatego droga do zwycięstwa kandydata konserwatystów wiedzie przez zupełnie inne rejony ludzkiej świadomości. Tu nie decyduje ujawnianie skandali – choć te też oczywiście mają jakiś ograniczony wpływ – ale traktowanie polityki na poważnie. 

Wbrew wielu opiniom w 2005 r. Lech Kaczyński nie pokonał Donalda Tuska z powodu ujawnienia, że dziadek lidera PO służył w Wehrmachcie. To rzecz jasna odegrało pewną rolę, ale decydujące były debaty obu kandydatów. Lech Kaczyński prezentował się lepiej, bardziej merytorycznie i poważniej. Był po prostu odpowiedniejszym człowiekiem na to stanowisko, a dodatkowo nie uważał, że prezydentura mu się należy. 

Donald Tusk zanim znalazł się w finale, wykończył politycznie – za pomocą służb specjalnych – Włodzimierza Cimoszewicza i był przekonany, że zwycięstwo ma w kieszeni. Ostentacja była drażniąca i została ukarana. 

Podobnie było z porażką Bronisława Komorowskiego z Andrzejem Dudą. Kandydat PiS wygrał, gdyż udowodnił, że w każdym aspekcie jest bardziej predystynowany do pełnienia najważniejszej funkcji w kraju: ma lepsze wykształcenie, wyższy poziom kultury, energię, umiejętność formułowania myśli, przemawiania, plan rządzenia, kontakt ze zwykłymi ludźmi itp. Te przymioty plus spójna wizja Polski, jej miejsca w Europie i świecie sprawiły, że kandydat PO przegrał mimo ogromnej przewagi medialnej i politycznej.

Traktowanie polityki na poważnie, co wcale nie znaczy nudno, jest cechą mężów stanu. To oni umieją odcisnąć prawdziwe piętno na polityce, ale przede wszystkim posiadają tę moc wygrywania. Właśnie gra na serio, a nie na żarciki, skandale i bon moty, powoduje, że można pokonać tak dopracowany produkt politycznego marketingu, jakim jest Rafał Trzaskowski. 

Było to zresztą widać podczas bezpośrednich starć obu rywali. Trzaskowski nie wytrzymywał napięcia, co nawet sam przyznał podczas wiecu w Krakowie. Zresztą przyznanie się do takiej słabości jest dla niego – jako polityka i kandydata na najwyższy urząd w państwie – dyskwalifikujące. 


 

POLECANE
Każdy ze 100 konkretów Tuska brzmi dziś jak kpina tylko u nas
Każdy ze "100 konkretów" Tuska brzmi dziś jak kpina

Kiedy Donald Tusk ogłaszał w Tarnowie swoje słynne „100 konkretów na 100 dni”, brzmiało to jak kontrakt społeczny – umowa między władzą a obywatelami. Każdy punkt tej listy miał być obietnicą z terminem ważności. Nie sloganem, nie hasłem, lecz zobowiązaniem.

Awaryjne lądowanie samolotu. Na pokładzie sekretarz obrony USA Wiadomości
Awaryjne lądowanie samolotu. Na pokładzie sekretarz obrony USA

Podczas powrotu do Stanów Zjednoczonych, samolot Boeing C‑32, którym podróżował Pete Hegseth, musiał awaryjnie lądować w Wielkiej Brytanii. Maszyna wystartowała z lotniska w Brukseli po spotkaniu ministrów obrony państw NATO. Kiedy samolot znajdował się nad Atlantykiem, w pobliżu Irlandii, pilot nadał sygnał 7700 - kod oznaczający sytuację awaryjną z powodu problemów technicznych. W związku z tym trasę lotu zmieniono i zdecydowano się na lądowanie w brytyjskiej bazie sił powietrznych.

Komunikat dla mieszkańców woj. łódzkiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. łódzkiego

Dobiega końca rozbudowa drogi wojewódzkiej w Żychlinie w woj. łódzkim. W ramach inwestycji za ponad 31 mln zł oprócz jezdni z nową nawierzchnią powstały też chodniki, droga rowerowa, zatoki autobusowe, oświetlenie uliczne, a także dwa nowe ronda.

Szef MON: Potwierdziliśmy sojusznicze zobowiązania między USA a Polską z ostatniej chwili
Szef MON: Potwierdziliśmy sojusznicze zobowiązania między USA a Polską

Potwierdziliśmy sojusznicze zobowiązania między Stanami Zjednoczonymi a Polską – powiedział w środę po rozmowie z szefem Pentagonu Pete'em Hegsethem wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Według szefa MON potwierdzona jest stabilna obecność żołnierzy amerykańskich w Polsce.

Woda źródlana wycofana ze sprzedaży. Znana sieć ostrzega klientów Wiadomości
Woda źródlana wycofana ze sprzedaży. Znana sieć ostrzega klientów

Sieć Auchan ogłosiła pilne wycofanie jednej z wód źródlanych dostępnych w sprzedaży. Powodem decyzji są nieprawidłowości wykryte w badaniach mikrobiologicznych. Klienci, którzy posiadają wskazaną partię produktu, proszeni są o niespożywanie jej.

Ambasador Palestyny w Polsce o sytuacji w Strefie Gazy: To jeszcze nie jest pokój tylko u nas
Ambasador Palestyny w Polsce o sytuacji w Strefie Gazy: To jeszcze nie jest pokój

Ambasador Palestyny w Polsce Mahmoud Khalifa w rozmowie z Tysol.pl podkreśla, że mimo zawieszenia broni w Strefie Gazy nie można jeszcze mówić o pokoju. – To nawet nie jest pierwszy punkt planu pokojowego dla nas i dla regionu - mówi w rozmowie z Pawłem Pietkunem Mahmoud Khalifa, ambasador Palestyny w Polsce.

Świat muzyki w żałobie. Nie żyje czterokrotny laureat Grammy z ostatniej chwili
Świat muzyki w żałobie. Nie żyje czterokrotny laureat Grammy

Nie żyje Michael Eugene Archer, znany światu jako D’Angelo. Czterokrotny laureat nagrody Grammy odszedł po długiej walce z rakiem trzustki. Miał 51 lat. Informację o śmierci artysty potwierdziła jego rodzina, publikując poruszające oświadczenie.

„Pani naprawdę przeszkadza”. Incydent na wiecu Tuska z ostatniej chwili
„Pani naprawdę przeszkadza”. Incydent na wiecu Tuska

Podczas środowego spotkania premiera Donalda Tuska z mieszkańcami Piotrkowa Trybunalskiego doszło do niecodziennej sytuacji. Już na początku wystąpienia lidera Platformy Obywatelskiej jego przemówienie zostało przerwane przez aktywistkę trzymającą baner z napisem: „Jeden rząd już obaliłyśmy”. Dominika Lasota nie kryła swojego niezadowolenia wobec rządów koalicji.

Śmiertelny wypadek w Tatrach. Dwóch turystów spadło ze szlaku z ostatniej chwili
Śmiertelny wypadek w Tatrach. Dwóch turystów spadło ze szlaku

Jeden turysta poniósł śmierć, a drugi został poważnie ranny w wypadku, do którego doszło w środę w rejonie przełęczy Zawrat w Tatrach. W górach panują zimowe warunki. TOPR apeluje, by osoby niemające doświadczenia w zimowej turystyce nie wybierały się w wyższe partie gór.

Przełom w badaniach kosmicznych. Naukowcy zaskoczeni Wiadomości
Przełom w badaniach kosmicznych. Naukowcy zaskoczeni

Bakteria Bacillus subtilis, znana ze swoich korzystnych właściwości probiotycznych, potrafi przetrwać ekstremalne warunki panujące w przestrzeni kosmicznej – wykazali naukowcy z Uniwersytetu RMIT w Melbourne. 

REKLAMA

Dlaczego Trzaskowskiemu uchodzi więcej? Kulisy kampanii, która ma uderzać w Karola Nawrockiego

Jeśli sądziliście, że kampania przed pierwszą turą wyborów była głupia, to teraz przekonacie się, jak daleko było do dna. Dopiero teraz tryśnie fontanna szamba, bo tylko zohydzając wszystko wokół, kandydat PO może wygrać.
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski Dlaczego Trzaskowskiemu uchodzi więcej? Kulisy kampanii, która ma uderzać w Karola Nawrockiego
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski / PAP/Leszek Szymański

Po odpaleniu przez sprzyjające władzy media – Onet, TVN, Interia, TVP w likwidacji – awantury z mieszkaniem, które jakoby miał wyłudzić Karol Nawrocki, część konserwatywnych wyborców poczuła się oszukana. Nie umiała pogodzić się z tym, że ich kandydat mógłby dopuścić się takiego świństwa. Wraz z rozwojem operacji „Karol” coraz wyraźniej jednak można było dostrzec, że sprawa jest intrygą służb specjalnych, a prawda leży w zupełnie innym miejscu, niż pragnie ją umieścić rządowa propaganda.

U wielu obywateli niesmak i niepewność jednak pozostały i taki był właśnie cel całego przedsięwzięcia. Chodziło o demobilizację prawicowych wyborców, by albo nie poszli na wybory wcale, albo oddali głos na bezobjawowego konserwatystę Szymona Hołownię. 

Taka operacja była możliwa z jednego zasadniczego powodu: wyborcy konserwatywni stawiają znacznie wyższe wymagania swoim kandydatom niż liberalni i lewicowi. Dotyczy to zwłaszcza uczciwości i etyki, a jest efektem wyznawanych na co dzień zasad, które oparte są na wartościach chrześcijańskich i związanym z tym rygorem. Wyborcy formacji lewicowych i liberalnych znacznie łatwiej godzą się z nadużyciami władzy, bo wykazują się większą tolerancją na wszelkiego rodzaju odstępstwa od zasad moralnych. 

 

Wyższe wymagania 

Żaden z dotychczasowych prezydentów nie skompromitował Polski tak jak Aleksander Kwaśniewski (w analizie tej należy pominąć Lecha Wałęsę, gdyż jego wybór wydawał się w 1990 r. dziejową koniecznością, a ówczesne wybory były raczej plebiscytem odbywającym się w realiach niepełnej demokracji). Systematycznie upijał się, próbował wchodzić do samochodu przez bagażnik, owijał się w polską flagę w siedzibie ONZ, plątał mu się język podczas oficjalnych wystąpień, a jednak i tak zdobył drugą kadencję już w pierwszej turze. Do dziś zresztą jest uważany za najlepszą głowę państwa od 1990 r. 

Także Bronisław Komorowski kompletnie nie potrafił się zachować. Systematycznie zasypiał na oficjalnych uroczystościach, podczas spotkania z prezydentem USA Barackiem Obamą mówił o wierności pozostawionych w domu żon, w japońskim parlamencie wszedł na taboret prowadzącego obrady i przywoływał szefa BBN, nazywając go szogunem. Gdy do Warszawy przybyli kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy, Komorowski wywołał konsternację, siadając do stołu, zanim miejsce zajęli goście, a zwłaszcza kobieta.

Wyliczanie krajowych wpadek i lapsusów Kwaśniewskiego i Komorowskiego zajęłoby cały numer tygodnika, więc sobie darujemy. Ale warto porównać tych polityków ze śp. Lechem Kaczyńskim i Andrzejem Dudą. Dysproporcja jest ogromna, gdyż obaj konserwatywni prezydenci pełnili swoje urzędy na poważnie. Spotkania były starannie przygotowane, podobnie jak oficjalne wystąpienia, przyjęcia i uroczystości. Żadnych wygłupów, kompromitujących wystąpień czy zaniedbań w reprezentowaniu polskiej racji stanu. A i tak znaczna część wyborców patrzy na nich krytycznie. 
To jest właśnie fundamentalna różnica między elektoratami lewicowym i prawicowym. Konserwatyści mają po prostu wyższe standardy. 

 

Łatwiejszy cel

Dlatego Karol Nawrocki – podobnie jak przed nim Lech Kaczyński i Andrzej Duda – musi znacznie bardziej się starać, by zyskać zaufanie wyborców niż jego lewicowy konkurent. Łatwiej też może je stracić. 

Sztabowcy Rafała Trzaskowskiego dokładnie o tym wiedzą, więc będą starali się to maksymalnie wykorzystać. Szczególnie, że kandydat Platformy Obywatelskiej jest ewidentnie w złej kondycji psychicznej oraz fizycznej i nie wydaje się zdolny do programowej czy wizerunkowej ofensywy. Jedyną jego szansą na sukces jest atak na Nawrockiego. Im bardziej brutalny i podły, tym lepiej. Czeka nas więc kanonada oszczerstw i wywlekanie na światło dzienne najbardziej intymnych kwestii z życia Karola Nawrockiego. Oczywiście w możliwie najobrzydliwszym kontekście. 

Paradoks polega na tym, że Rafał Trzaskowski jest w dużej mierze na podobne ataki odporny. Jego wyborcy doskonale wiedzą, że on wielokrotnie kłamał, i przyjmują to jako normę. Mogą to sobie łatwo zracjonalizować: 

– tak trzeba, by oszukać ciemniaków, którzy w to wierzą, ważne, by zagłosowali; 
– poglądy należy dostosowywać do zmieniającej się sytuacji, wszyscy wokół przecież tak robią; 
– wypierają fakt, że Trzaskowski mówił w przeszłości coś zupełnie innego, po prostu nie chcą o tym słyszeć. 

Znacznie łatwiej zarządzać zbiorową świadomością takiego elektoratu. Wystarczy wskazać mu wroga. Raz będą to Karol Nawrocki z Jarosławem Kaczyńskim, innym razem związki zawodowe, a jeszcze kiedy indziej Donald Trump, najlepiej do spółki z Władimirem Putinem. Logika i spójność przekazu z prawdą nie mają tu żadnego znaczenia. Labilność poglądów polityka nie jest tu wadą, a zaletą – świadczy o przebiegłości, sprycie, a przede wszystkim o umiejętności dostosowania się do sytuacji. 

W znacznym zakresie to dziedzictwo ojców i dziadków, którzy również przechodzili transformację od komunistów do liberałów, od wiernych poddanych Związku Sowieckiego po wielbicieli Unii Europejskiej. Parafrazując słynny cytat z „Psów” Władysława Pasikowskiego: ustroje się zmieniają, a oni i ich dzieci zawsze z władzą. Taka umiejętność dostosowawcza wiąże się z dużą dozą nihilizmu, dla niepoznaki nazywanego pragmatyzmem. 

 

Odporność na wstrząsy 

Dlatego w tej potyczce sztab Karola Nawrockiego jest skazany na zupełnie inne instrumentarium niż jego rywala. Afery obyczajowe – jak na przykład z domniemanym używaniem narkotyków przez członka sztabu Rafała Trzaskowskiego – nie uderzą w kandydata PO tak mocno, jak zaszkodziłyby pretendentowi z prawej strony. 

Wiadomo przecież, że używki, także te mocne, są obecne w życiu ludzi z wyższych sfer. Przez dużą grupę liberalno-lewicowych wyborców nie są więc postrzegane jako coś obciążającego, ale raczej jako przywilej władzy. Wielu wielbicieli Trzaskowskiego i Tuska także chciałoby bezkarnie korzystać z takich środków – prowadzić mocne, szybkie życie jak na amerykańskim filmie. 

Rodzina, wartości, edukacja, patriotyzm to dla nich nudy ze szkolnej czytanki, o których bardzo chcą zapomnieć. Bohaterami są ci, którzy potrafią korzystać z życia, a nie jacyś frajerzy marnujący młodość na walce z komuną czy obcą okupacją. 

Dla ludzi uważających, że szczytem szczęścia jest niczym nieograniczony hedonizm, zagrożeniem są wszyscy, którzy upominają się o wartości. Stąd nienawiść do Kościoła, historii i konserwatystów, którzy wciąż bredzą o zasadach, obowiązkach, przyszłości, zagrożeniach, perspektywach, wyzwaniach i koniecznościach. Wyborcy Trzaskowskiego tym wszystkim gardzą – chcą zabawy tu i teraz. Rozrywki, choćby i nieco perwersyjnej. Chodzi wszak o to, by poczuć prawdziwe życie. 

Drzwi do ich serc i umysłów są dla Nawrockiego i PiS zatrzaśnięte. Raz na zawsze. I nie zmienią tego żadne skandale, afery czy kompromitacje. Chodzi o obronę świata wolnego od zasad. Najlepiej jakichkolwiek. 

 

Inna droga

Dlatego droga do zwycięstwa kandydata konserwatystów wiedzie przez zupełnie inne rejony ludzkiej świadomości. Tu nie decyduje ujawnianie skandali – choć te też oczywiście mają jakiś ograniczony wpływ – ale traktowanie polityki na poważnie. 

Wbrew wielu opiniom w 2005 r. Lech Kaczyński nie pokonał Donalda Tuska z powodu ujawnienia, że dziadek lidera PO służył w Wehrmachcie. To rzecz jasna odegrało pewną rolę, ale decydujące były debaty obu kandydatów. Lech Kaczyński prezentował się lepiej, bardziej merytorycznie i poważniej. Był po prostu odpowiedniejszym człowiekiem na to stanowisko, a dodatkowo nie uważał, że prezydentura mu się należy. 

Donald Tusk zanim znalazł się w finale, wykończył politycznie – za pomocą służb specjalnych – Włodzimierza Cimoszewicza i był przekonany, że zwycięstwo ma w kieszeni. Ostentacja była drażniąca i została ukarana. 

Podobnie było z porażką Bronisława Komorowskiego z Andrzejem Dudą. Kandydat PiS wygrał, gdyż udowodnił, że w każdym aspekcie jest bardziej predystynowany do pełnienia najważniejszej funkcji w kraju: ma lepsze wykształcenie, wyższy poziom kultury, energię, umiejętność formułowania myśli, przemawiania, plan rządzenia, kontakt ze zwykłymi ludźmi itp. Te przymioty plus spójna wizja Polski, jej miejsca w Europie i świecie sprawiły, że kandydat PO przegrał mimo ogromnej przewagi medialnej i politycznej.

Traktowanie polityki na poważnie, co wcale nie znaczy nudno, jest cechą mężów stanu. To oni umieją odcisnąć prawdziwe piętno na polityce, ale przede wszystkim posiadają tę moc wygrywania. Właśnie gra na serio, a nie na żarciki, skandale i bon moty, powoduje, że można pokonać tak dopracowany produkt politycznego marketingu, jakim jest Rafał Trzaskowski. 

Było to zresztą widać podczas bezpośrednich starć obu rywali. Trzaskowski nie wytrzymywał napięcia, co nawet sam przyznał podczas wiecu w Krakowie. Zresztą przyznanie się do takiej słabości jest dla niego – jako polityka i kandydata na najwyższy urząd w państwie – dyskwalifikujące. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe