Jaka będzie Polska Rafała Trzaskowskiego?

Polska, w której Karol Nawrocki wygra wybory, będzie w dużo większym stopniu Polską Karola Nawrockiego, niż Polską Rafała Trzaskowskiego byłaby Polska, w której prezydentem byłby Rafał Trzaskowski.
Kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski
Kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski / PAP/Tomasz Wojtasik

Co musisz wiedzieć?

  • Kulisy debat prezydenckich zdradzają, że Rafał Trzaskowski miał izolować się od innych kandydatów.
  • Warszawa jest od lat w awangardzie polityki klimatycznej.
  • Jako gospodarz warszawskiego ratusza, Trzaskowski miał pokazywać swoją obojętność na kwestie socjalne.

 

Bo taka Polska byłaby tak naprawdę Polską Donalda Tuska i Polską wszystkich sił, z których poparciem Tusk utrzymuje swoją władzę. Od rozmaitych grup wpływu, przez służby, aż do unijnych elit biurokratycznych. Ile byłoby w niej jednak indywidualnego rysu narzuconego przez prezydenturę Rafała Trzaskowskiego? Niewiele – poza jedną sferą życia.

Mogliśmy spodziewać się tego, znając sposób zarządzania Warszawą. Widzieliśmy to podczas wieców, rozmów telewizyjnych, konferencji prasowych, a już zwłaszcza podczas debat. Rafał Trzaskowski niespecjalnie lubi ludzi, zwłaszcza tych, którzy się z nim nie zgadzają lub mogą sprawić mu jakieś kłopoty. Dziennikarzy opozycyjnych mediów, sympatyków konkurujących z nim kandydatów, pojawiających się na jego wiecach, samych kontrkandydatów wreszcie, zwłaszcza gdy nie dają mu lśnić podczas polemik przed kamerami. „Trzaskowski ma jedną dużą wadę – nie kontroluje mimiki swojej twarzy. I często gości na niej wyraz pogardy” – komentował w Kanale Zero Igor Zalewski występ prezydenta Warszawy w debacie zorganizowanej przez „Super Express”. Debacie, dodajmy, która uważana była za najlepszy występ Rafała Trzaskowskiego w tej formule. Nawet jeśli jednak uznać, że bronił się on słowem, problemem były komunikaty niewerbalne, mowa ciała i grymas na twarzy. Potem dowiedzieliśmy się jeszcze od Krzysztofa Stanowskiego, jak wyglądało to za kulisami. Trzaskowski jako jedyny izolował się od reszty kandydatów, z nikim nie rozmawiał, siedział w oddalonym od innych fotelu otoczony ochroniarzami. Znamy też opowieści o obcesowym traktowaniu przez polityka zwykłych ludzi. Arogancji, na którą narzekały telewizyjne makijażystki i która być może kosztowała go fatalny wygląd podczas pierwszej debaty w Telewizji Polskiej w likwidacji. 

 

Nie ma takich ludzi

W czasie kampanii wyborczej ukazały się trzy książki, których bohaterem był kandydat Platformy na prezydenta. Autoryzowany wywiad rzeka „Rafał” Donaty Subbotko, „Więzień ratusza” Joanny Miziołek i „Niebezpieczne związki Rafała Trzaskowskiego” autorstwa Wojciecha Sumlińskiego. Dla tego wątku naszej opowieści kluczowy będzie obraz, jaki wyłania się z dwóch pierwszych pozycji. Liczne historie opowiedziane przez Trzaskowskiego dziennikarce wskazują na fakt, że jego głównymi celami nie są ani władza, ani pieniądze. Jedno i drugie może być co najwyżej środkiem do celu, którym jest akceptacja. Potrzeba chłopca, który bywał ignorowany podczas spotkań swoich rodziców z ich dorosłymi przyjaciółmi, a który chciał być (i w innych okolicznościach często bywał!) w centrum uwagi. W jakimś stopniu potwierdzają to przecież nie tylko inne książkowe historie podkreślające fajność i niesamowitość opowiadającego o sobie polityka, lecz i tak samo jak one wykiwane opowieści jego przyjaciela, aktora Michała Żebrowskiego. „Rafał się zawsze bardzo, bardzo dobrze uczył i lubił się uczyć. Oprócz tego grał w piłkę, czasami imprezował, jeździł na wycieczki, był ulubieńcem zarówno dziewczyn, jak i kolegów” – opowiadał Żebrowski Dorocie Wysockiej-Schnepf na antenie TVP Info w listopadzie zeszłego roku. Gdy aktor w zachwycie mówił, że Trzaskowski jest najmądrzejszym, najinteligentniejszym i najbardziej odpowiedzialnym człowiekiem, jakiego spotkał w życiu, i podał na to przykłady, Wysocka-Schnepf wtrąciła, że takich ludzi nie ma. „Są” – odpowiedział przejęty Żebrowski. W „Więźniu ratusza” Joanna Miziołek przywołuje przykłady na to, że również obecnie, także w trakcie kampanii, Rafał Trzaskowski otrzymuje analogiczne sygnały z otoczenia: jest najlepszy. Nawet na przegranych debatach. I będzie chciał być najlepszy w trakcie prezydentury.

 

Sposób na pochwały

Co jest kluczem do zdobywania pochwał od tych, którzy rozdają medialne kary i nagrody? Interes Donalda Tuska. Dziś, gdy Szymon Hołownia jest politycznie cieniem samego siebie (choć wciąż z władzą marszałka Sejmu), można nie pamiętać już o początku jego kariery parlamentarnej. Hołownia przez chwilę stał się bożyszczem tłumów, niczym superbohater oglądany w nowej roli na ekranach kin i telewizorów. Chwalony ekstatycznie przez dawne koleżanki, opisywany w mediach za pomocą najmodniejszych młodzieżowych określeń na przywódcę, samca alfa i gwiazdę socjogramu. Wszystko skończyło się bardzo szybko, nie przez kompromitacje w Sejmie i poza Sejmem. Gdy Tusk został premierem, nie potrzebował już konkurenta do uwielbienia mediów. Sam dostał go dużo mniej niż kiedyś, to nie 2007 rok, ale przynajmniej nie musiał się dzielić. Czy podzieli się z Rafałem Trzaskowskim, zdecyduje zapewne, na ile ten w roli prezydenta będzie jedynie prawą ręką premiera, zainstalowaną w „dużym pałacu”. Oczywiście na Tusku ten łańcuch zależności się nie kończy. Premier z pomocą prezydenta ma do przeprowadzenia w Polsce całkiem konkretną agendę, której początki znaleźć możemy w zarządzaniu miastem i specyficznej polityce zagranicznej, przez lata prowadzonej przez Trzaskowskiego. Warszawa jest od lat w awangardzie polityki klimatycznej, choć wciąż jeszcze – na szczęście – bardziej w sferze deklaracji niż praktyki. Jednak drakońskie plany, znane pod hasłem C-40 (drastyczne ograniczenia spożycia mięsa i nabiału; ograniczenie zakupów żywności i możliwości podróżowania) mogą przynajmniej częściowo wrócić na stół, gdy nie będzie już nad prezydentem – entuzjastą politycznego bata wymogów kampanii. Choć obecnie władza udaje, że problemu nie ma, Unia nie odchodzi od Zielonego Ładu czy systemu ETS, który za chwilę w swojej nowej formie wykończy zarówno finanse rodzin, jak i budżety firm oraz miast w Polsce. Do tego dochodzą też kwestie planowanego w Berlinie przekazywania kompetencji państw narodowych na szczebel unijny i to w każdej istotnej dziedzinie, z obronnością na czele (o zagrożeniach z tym związanych pisaliśmy w „TS” kilka tygodni temu). Po polityku, który z bezrefleksyjnej proeuropejskości uczynił swój znak rozpoznawczy, trudno spodziewać się asertywności. To znaczy, że Pałac Prezydencki nie zatrzyma zmian zagrażających zarówno spójności państwa polskiego, jak i bytowi jego obywateli. Nie będzie też wspierać inicjatyw rozwojowych – nie przypadkiem autorem najbardziej chyba do dziś symbolicznej wypowiedzi kwestionującej powstanie CPK jest właśnie Trzaskowski. Imigrację natomiast przyjmie w optymalnym dla Niemiec, a nie dla Polski wymiarze. 

 

Stolica obojętności

Jako gospodarz ratusza Rafał Trzaskowski wielokrotnie pokazał swoją obojętność na kwestie socjalne. Polityków w Polsce od lat demoralizuje fakt, że w większości regionów decydująca większość wyborców przypisana jest do partii niczym chłopi pańszczyźniani do ziemi. Mieszkańcy wielkich miast wybierają wciąż tych samych prezydentów i burmistrzów pomimo skandali, fatalnej polityki, czasem nawet nie bacząc na ciążące na nich wyroki. Trzaskowski nie tyle że nie pomagał ofiarom mafii reprywatyzacyjnej, co kontynuował politykę swojej poprzedniczki, a korzystne dla poszkodowanych decyzje komisji weryfikacyjnej zaskarżał przed sądami. W ostatnim czasie dowiedzieliśmy się o wysiedleniu kolejnych miejskich budynków w stylu godnym najgorszych czasów Hanny Gronkiewicz-Waltz. Równolegle sieć obiegły obrazy przemocy, której przy obojętności miasta i policji poddawani są kupcy z podpalonego jakiś czas temu obiektu przy ul. Marywilskiej. Ludzie, przed laty brutalnie wyrzuceni z KDT, kolejny raz tracą swój dobytek, a miasto, tak samo jak dla lokatorów, ma dla nich jedynie arogancję polityków i przemoc Straży Miejskiej. Po tej warszawskiej lekcji naprawdę trudno wyobrazić sobie, by prezydent Rafał Trzaskowski odnalazł w sobie gwaranta zdobyczy socjalnych rządów Prawa i Sprawiedliwości. Pracownicy w Pałacu Prezydenckim odnajdą raczej znaną już dobrze wyniosłą obojętność. Lewica może pocieszać się, że nie będzie ona dotyczyć przynajmniej kwestii obyczajowych, w których Trzaskowski jest, czy raczej bywa, rewolucjonistą. I w tej materii, tak samo jak w tematach ekologicznych, Warszawa potrafiła sytuować się w awangardzie zmian. Ich symbolem były słowa o marzeniu, w którym Trzaskowski w ratuszu udziela pierwszego w Polsce ślubu parze jednopłciowej. Było nim także umieszczenie na pl. Bankowym znanego ze swoich preferencji Pawła Rabieja. Tyle że gdy Rabiej zaczął wypowiadać się zbyt szczerze, swoje stanowisko stracił. A gdy wymagać zaczęła tego logika kampanii wyborczych, zdjęcia Rafała Trzaskowskiego na paradach równości stały się towarem mocno reglamentowanym przez właścicieli praw autorskich. O ile więc potrzebujący uwagi państwa z przyczyn socjalnych nie mogą liczyć u Trzaskowskiego na nic, o tyle mniejszości seksualne mają prawo obawiać się, że są i będą traktowane wyłącznie instrumentalnie, co zresztą już znajduje swoje odbicie w nastrojach tej części lewicy, której do oddania głosu na kandydata Platformy niespieszno. Możemy być natomiast pewni, że jeśli znajdzie się większość do rozluźnienia prawa aborcyjnego, które zresztą za czasów PO i tak stało się fikcją, Pałac Prezydencki żadnych przeszkód w tej krwawej materii czynić nie będzie. 

 

Przekazanie władzy

Rafał Trzaskowski jest reprezentantem Polski obojętnej i lekceważącej krzywdę ludzką. O ile Tusk reprezentuje „demokrację walczącą”, o tyle Trzaskowski to raczej „demokracja gardząca”. Możemy być pewni, że wraz z nim do Pałacu Prezydenckiego trafią więc wszelkie patologie szczebla samorządowego. A koledzy, którzy zostaną na swoich włościach, będą mogli liczyć na pełne wsparcie, choćby poprzez ponowne zniesienie kadencyjności urzędów prezydentów, burmistrzów i wójtów. Zapewne kolejnym krokiem będzie podwyższenie progów referendalnych, co zabetonuje samorządy na lata. Na łaskę nie będą mogli liczyć natomiast szykanowani reprezentanci opozycji, a skonfliktowane z PO partie polityczne nie znajdą w Pałacu Prezydenckim rozjemcy. Choć przed drugą turą otoczenie Trzaskowskiego sugeruje ustępstwa wobec części opozycji, tym bardziej będzie chciało wziąć na niej później rewanż, delegalizując niewygodne partie jako prorosyjskie lub wspierane z zagranicy. Układ domknie się więc też na poziomie parlamentu. A ten, przed czym ostrzega autor trzeciej ze wspomnianych książek o Trzaskowskim, Wojciech Sumliński, i tak pozbawiony zostanie większości kompetencji. Władzę realną przejmą inne europejskie stolice, z udziałem prezydenta i z obejściem konstytucji. A gdyby ktoś chciał na to wszystko ponarzekać? Cóż, radą na to będzie ustawa o mowie nienawiści, przed którą wciąż chroni nas jeszcze Andrzej Duda. Możemy być jednak pewni, że Rafał Trzaskowski nie odbierze Donaldowi Tuskowi i Adamowi Bodnarowi tego znakomitego narzędzia kontroli społecznej, kagańca, który według uznania zakładać będzie można każdemu dziennikarzowi czy internaucie. 

 

Reset i recydywa

Do tych wszystkich problemów dodać trzeba jeszcze obsadę Pałacu Prezydenckiego. Dziś przynajmniej jeden z ośrodków władzy, czyli Kancelaria Prezydenta wraz z BBN pozostają wolne od wpływów środowiska, które za czasów pierwszych rządów Tuska odpowiadało za politykę pełnej uległości wobec Rosji, w skrócie nazywanej „resetem”. Towarzystwo to wróciło wraz z Tuskiem, a ujawniona w ostatnich dniach afera z udziałem Klementyny Suchanow czy wcześniejsze przygody elit z agentem Pawłem Rubcowem pokazują, że rosyjskie wpływy odnowiły się w naszym kraju na dobre. Pałac prezydenta Trzaskowskiego byłby dla nich całkowicie przezroczysty. Bylibyśmy więc bezbronni wobec Rosji, w pełni ulegli wobec Europy i coraz bardziej odlegli od Ameryki. Bez inwestycji, z coraz większymi kosztami życia, narastającą korupcją i arogancją monopolistycznej władzy. Ale już bez prawa do narzekania. Przedstawiony scenariusz można uznać za skrajnie negatywny, ale czy mamy pewność, że to czyni go niemożliwym? Obyśmy nie musieli wkrótce tego sprawdzać. 


 

POLECANE
Nowy członek RPP. Jest decyzja prezydenta Nawrockiego z ostatniej chwili
Nowy członek RPP. Jest decyzja prezydenta Nawrockiego

Prezydent RP Karol Nawrocki powołał dr. Marcina Zarzeckiego do Rady Polityki Pieniężnej – poinformowała w poniedziałek Kancelaria Prezydenta.

Plan von der Leyen storpedowany. Ważne głosowanie ws. MERCOSUR odwołane polityka
Plan von der Leyen storpedowany. Ważne głosowanie ws. MERCOSUR odwołane

Europoseł Ewa Zajączkowska-Hernik alarmowała, że Komisja Europejska tylko pozornie wstrzymała proces przyjmowania umowy UE–Mercosur, a kluczowe głosowanie nad klauzulami ochronnymi ma odbyć się w trybie ekspresowym. Ostatecznie jednak głosowanie zostało wycofane z porządku obrad.

Afera SKOK Wołomin. 14 lat więzienia za wypranie setek milionów złotych z ostatniej chwili
Afera SKOK Wołomin. 14 lat więzienia za "wypranie" setek milionów złotych

Sąd Okręgowy Warszawa-Praga wymierzył w poniedziałek 14 lat więzienia głównemu oskarżonemu w sprawach SKOK Wołomin Piotrowi Polaszczykowi w procesie dotyczącym "wyprania" około 350 mln zł.

Posiedzenie ws. aresztu Ziobry odroczone. Sąd: W dokumentacji prokuratury są braki z ostatniej chwili
Posiedzenie ws. aresztu Ziobry odroczone. Sąd: W dokumentacji prokuratury są braki

Decyzja w sprawie ewentualnego aresztu Zbigniewa Ziobry nie zapadła. Sąd odroczył posiedzenie po wniosku obrony, wskazując na nieprzekazanie pełnej dokumentacji przez prokuraturę. Sam śledczy potwierdził, że materiały niejawne nie trafiły do akt.

Eksplozja pod Poznaniem. Są ranni z ostatniej chwili
Eksplozja pod Poznaniem. Są ranni

W nocy z niedzieli na poniedziałek w jednym z domów w miejscowości Plewiska pod Poznaniem doszło do eksplozji. Dwie osoby zostały ranne i trafiły do szpitala. "To proch prawdopodobnie doprowadził do wybuchu" – informuje Radio Poznań.

Rośnie eurosceptycyzm. Polexit z największym poparciem w historii badań z ostatniej chwili
Rośnie eurosceptycyzm. Polexit z największym poparciem w historii badań

Choć większość Polaków nadal opowiada się za pozostaniem w Unii Europejskiej, rosnące poparcie dla polexitu osiągnęło najwyższy poziom od lat. Najnowszy sondaż pokazuje wyraźną zmianę nastrojów w kluczowych grupach społecznych.

Pilne doniesienia z granicy. Komunikat Straży Granicznej z ostatniej chwili
Pilne doniesienia z granicy. Komunikat Straży Granicznej

Straż Graniczna publikuje raporty dotyczące wydarzeń na polskiej granicy z Białorusią. Ponadto zaraportowano także o sytuacji na granicy z Litwą i Niemcami w związku z przywróceniem na nich tymczasowych kontroli.

Koalicja przerżnie wybory. Według posła PSL powodem ma być brak rozliczeń polityka
"Koalicja przerżnie wybory". Według posła PSL powodem ma być "brak rozliczeń"

„Jeśli proces rozliczeń będzie się tak ślimaczył, koalicja 15 października przerżnie wybory” – taką diagnozę postawił w Radiu RMF24 poseł PSL Marek Sawicki.

Koniec buntu w NBP? Konflikt zażegnany z ostatniej chwili
Koniec buntu w NBP? "Konflikt zażegnany"

Trzech członków zarządu NBP, którzy stracili nadzór nad departamentami merytorycznymi 9 grudnia, odzyskało większość stanowisk – wynika z opublikowanej w poniedziałek struktury organizacyjnej NBP. – Konflikt został zażegnany – zadeklarował rzecznik prasowy banku centralnego Maciej Antes.

Zamach w Rosji. Generał odpowiedzialny za szkolenie armii zginął wskutek eksplozji gorące
Zamach w Rosji. Generał odpowiedzialny za szkolenie armii zginął wskutek eksplozji

Rosyjski generał major Fanił Sarwarow, odpowiadający za system szkolenia armii, zginął po wybuchu improwizowanego ładunku wybuchowego zamontowanego w samochodzie, którym się poruszał. Według rosyjskich śledczych za atakiem stoi 17-letni mieszkaniec Moskwy.

REKLAMA

Jaka będzie Polska Rafała Trzaskowskiego?

Polska, w której Karol Nawrocki wygra wybory, będzie w dużo większym stopniu Polską Karola Nawrockiego, niż Polską Rafała Trzaskowskiego byłaby Polska, w której prezydentem byłby Rafał Trzaskowski.
Kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski
Kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski / PAP/Tomasz Wojtasik

Co musisz wiedzieć?

  • Kulisy debat prezydenckich zdradzają, że Rafał Trzaskowski miał izolować się od innych kandydatów.
  • Warszawa jest od lat w awangardzie polityki klimatycznej.
  • Jako gospodarz warszawskiego ratusza, Trzaskowski miał pokazywać swoją obojętność na kwestie socjalne.

 

Bo taka Polska byłaby tak naprawdę Polską Donalda Tuska i Polską wszystkich sił, z których poparciem Tusk utrzymuje swoją władzę. Od rozmaitych grup wpływu, przez służby, aż do unijnych elit biurokratycznych. Ile byłoby w niej jednak indywidualnego rysu narzuconego przez prezydenturę Rafała Trzaskowskiego? Niewiele – poza jedną sferą życia.

Mogliśmy spodziewać się tego, znając sposób zarządzania Warszawą. Widzieliśmy to podczas wieców, rozmów telewizyjnych, konferencji prasowych, a już zwłaszcza podczas debat. Rafał Trzaskowski niespecjalnie lubi ludzi, zwłaszcza tych, którzy się z nim nie zgadzają lub mogą sprawić mu jakieś kłopoty. Dziennikarzy opozycyjnych mediów, sympatyków konkurujących z nim kandydatów, pojawiających się na jego wiecach, samych kontrkandydatów wreszcie, zwłaszcza gdy nie dają mu lśnić podczas polemik przed kamerami. „Trzaskowski ma jedną dużą wadę – nie kontroluje mimiki swojej twarzy. I często gości na niej wyraz pogardy” – komentował w Kanale Zero Igor Zalewski występ prezydenta Warszawy w debacie zorganizowanej przez „Super Express”. Debacie, dodajmy, która uważana była za najlepszy występ Rafała Trzaskowskiego w tej formule. Nawet jeśli jednak uznać, że bronił się on słowem, problemem były komunikaty niewerbalne, mowa ciała i grymas na twarzy. Potem dowiedzieliśmy się jeszcze od Krzysztofa Stanowskiego, jak wyglądało to za kulisami. Trzaskowski jako jedyny izolował się od reszty kandydatów, z nikim nie rozmawiał, siedział w oddalonym od innych fotelu otoczony ochroniarzami. Znamy też opowieści o obcesowym traktowaniu przez polityka zwykłych ludzi. Arogancji, na którą narzekały telewizyjne makijażystki i która być może kosztowała go fatalny wygląd podczas pierwszej debaty w Telewizji Polskiej w likwidacji. 

 

Nie ma takich ludzi

W czasie kampanii wyborczej ukazały się trzy książki, których bohaterem był kandydat Platformy na prezydenta. Autoryzowany wywiad rzeka „Rafał” Donaty Subbotko, „Więzień ratusza” Joanny Miziołek i „Niebezpieczne związki Rafała Trzaskowskiego” autorstwa Wojciecha Sumlińskiego. Dla tego wątku naszej opowieści kluczowy będzie obraz, jaki wyłania się z dwóch pierwszych pozycji. Liczne historie opowiedziane przez Trzaskowskiego dziennikarce wskazują na fakt, że jego głównymi celami nie są ani władza, ani pieniądze. Jedno i drugie może być co najwyżej środkiem do celu, którym jest akceptacja. Potrzeba chłopca, który bywał ignorowany podczas spotkań swoich rodziców z ich dorosłymi przyjaciółmi, a który chciał być (i w innych okolicznościach często bywał!) w centrum uwagi. W jakimś stopniu potwierdzają to przecież nie tylko inne książkowe historie podkreślające fajność i niesamowitość opowiadającego o sobie polityka, lecz i tak samo jak one wykiwane opowieści jego przyjaciela, aktora Michała Żebrowskiego. „Rafał się zawsze bardzo, bardzo dobrze uczył i lubił się uczyć. Oprócz tego grał w piłkę, czasami imprezował, jeździł na wycieczki, był ulubieńcem zarówno dziewczyn, jak i kolegów” – opowiadał Żebrowski Dorocie Wysockiej-Schnepf na antenie TVP Info w listopadzie zeszłego roku. Gdy aktor w zachwycie mówił, że Trzaskowski jest najmądrzejszym, najinteligentniejszym i najbardziej odpowiedzialnym człowiekiem, jakiego spotkał w życiu, i podał na to przykłady, Wysocka-Schnepf wtrąciła, że takich ludzi nie ma. „Są” – odpowiedział przejęty Żebrowski. W „Więźniu ratusza” Joanna Miziołek przywołuje przykłady na to, że również obecnie, także w trakcie kampanii, Rafał Trzaskowski otrzymuje analogiczne sygnały z otoczenia: jest najlepszy. Nawet na przegranych debatach. I będzie chciał być najlepszy w trakcie prezydentury.

 

Sposób na pochwały

Co jest kluczem do zdobywania pochwał od tych, którzy rozdają medialne kary i nagrody? Interes Donalda Tuska. Dziś, gdy Szymon Hołownia jest politycznie cieniem samego siebie (choć wciąż z władzą marszałka Sejmu), można nie pamiętać już o początku jego kariery parlamentarnej. Hołownia przez chwilę stał się bożyszczem tłumów, niczym superbohater oglądany w nowej roli na ekranach kin i telewizorów. Chwalony ekstatycznie przez dawne koleżanki, opisywany w mediach za pomocą najmodniejszych młodzieżowych określeń na przywódcę, samca alfa i gwiazdę socjogramu. Wszystko skończyło się bardzo szybko, nie przez kompromitacje w Sejmie i poza Sejmem. Gdy Tusk został premierem, nie potrzebował już konkurenta do uwielbienia mediów. Sam dostał go dużo mniej niż kiedyś, to nie 2007 rok, ale przynajmniej nie musiał się dzielić. Czy podzieli się z Rafałem Trzaskowskim, zdecyduje zapewne, na ile ten w roli prezydenta będzie jedynie prawą ręką premiera, zainstalowaną w „dużym pałacu”. Oczywiście na Tusku ten łańcuch zależności się nie kończy. Premier z pomocą prezydenta ma do przeprowadzenia w Polsce całkiem konkretną agendę, której początki znaleźć możemy w zarządzaniu miastem i specyficznej polityce zagranicznej, przez lata prowadzonej przez Trzaskowskiego. Warszawa jest od lat w awangardzie polityki klimatycznej, choć wciąż jeszcze – na szczęście – bardziej w sferze deklaracji niż praktyki. Jednak drakońskie plany, znane pod hasłem C-40 (drastyczne ograniczenia spożycia mięsa i nabiału; ograniczenie zakupów żywności i możliwości podróżowania) mogą przynajmniej częściowo wrócić na stół, gdy nie będzie już nad prezydentem – entuzjastą politycznego bata wymogów kampanii. Choć obecnie władza udaje, że problemu nie ma, Unia nie odchodzi od Zielonego Ładu czy systemu ETS, który za chwilę w swojej nowej formie wykończy zarówno finanse rodzin, jak i budżety firm oraz miast w Polsce. Do tego dochodzą też kwestie planowanego w Berlinie przekazywania kompetencji państw narodowych na szczebel unijny i to w każdej istotnej dziedzinie, z obronnością na czele (o zagrożeniach z tym związanych pisaliśmy w „TS” kilka tygodni temu). Po polityku, który z bezrefleksyjnej proeuropejskości uczynił swój znak rozpoznawczy, trudno spodziewać się asertywności. To znaczy, że Pałac Prezydencki nie zatrzyma zmian zagrażających zarówno spójności państwa polskiego, jak i bytowi jego obywateli. Nie będzie też wspierać inicjatyw rozwojowych – nie przypadkiem autorem najbardziej chyba do dziś symbolicznej wypowiedzi kwestionującej powstanie CPK jest właśnie Trzaskowski. Imigrację natomiast przyjmie w optymalnym dla Niemiec, a nie dla Polski wymiarze. 

 

Stolica obojętności

Jako gospodarz ratusza Rafał Trzaskowski wielokrotnie pokazał swoją obojętność na kwestie socjalne. Polityków w Polsce od lat demoralizuje fakt, że w większości regionów decydująca większość wyborców przypisana jest do partii niczym chłopi pańszczyźniani do ziemi. Mieszkańcy wielkich miast wybierają wciąż tych samych prezydentów i burmistrzów pomimo skandali, fatalnej polityki, czasem nawet nie bacząc na ciążące na nich wyroki. Trzaskowski nie tyle że nie pomagał ofiarom mafii reprywatyzacyjnej, co kontynuował politykę swojej poprzedniczki, a korzystne dla poszkodowanych decyzje komisji weryfikacyjnej zaskarżał przed sądami. W ostatnim czasie dowiedzieliśmy się o wysiedleniu kolejnych miejskich budynków w stylu godnym najgorszych czasów Hanny Gronkiewicz-Waltz. Równolegle sieć obiegły obrazy przemocy, której przy obojętności miasta i policji poddawani są kupcy z podpalonego jakiś czas temu obiektu przy ul. Marywilskiej. Ludzie, przed laty brutalnie wyrzuceni z KDT, kolejny raz tracą swój dobytek, a miasto, tak samo jak dla lokatorów, ma dla nich jedynie arogancję polityków i przemoc Straży Miejskiej. Po tej warszawskiej lekcji naprawdę trudno wyobrazić sobie, by prezydent Rafał Trzaskowski odnalazł w sobie gwaranta zdobyczy socjalnych rządów Prawa i Sprawiedliwości. Pracownicy w Pałacu Prezydenckim odnajdą raczej znaną już dobrze wyniosłą obojętność. Lewica może pocieszać się, że nie będzie ona dotyczyć przynajmniej kwestii obyczajowych, w których Trzaskowski jest, czy raczej bywa, rewolucjonistą. I w tej materii, tak samo jak w tematach ekologicznych, Warszawa potrafiła sytuować się w awangardzie zmian. Ich symbolem były słowa o marzeniu, w którym Trzaskowski w ratuszu udziela pierwszego w Polsce ślubu parze jednopłciowej. Było nim także umieszczenie na pl. Bankowym znanego ze swoich preferencji Pawła Rabieja. Tyle że gdy Rabiej zaczął wypowiadać się zbyt szczerze, swoje stanowisko stracił. A gdy wymagać zaczęła tego logika kampanii wyborczych, zdjęcia Rafała Trzaskowskiego na paradach równości stały się towarem mocno reglamentowanym przez właścicieli praw autorskich. O ile więc potrzebujący uwagi państwa z przyczyn socjalnych nie mogą liczyć u Trzaskowskiego na nic, o tyle mniejszości seksualne mają prawo obawiać się, że są i będą traktowane wyłącznie instrumentalnie, co zresztą już znajduje swoje odbicie w nastrojach tej części lewicy, której do oddania głosu na kandydata Platformy niespieszno. Możemy być natomiast pewni, że jeśli znajdzie się większość do rozluźnienia prawa aborcyjnego, które zresztą za czasów PO i tak stało się fikcją, Pałac Prezydencki żadnych przeszkód w tej krwawej materii czynić nie będzie. 

 

Przekazanie władzy

Rafał Trzaskowski jest reprezentantem Polski obojętnej i lekceważącej krzywdę ludzką. O ile Tusk reprezentuje „demokrację walczącą”, o tyle Trzaskowski to raczej „demokracja gardząca”. Możemy być pewni, że wraz z nim do Pałacu Prezydenckiego trafią więc wszelkie patologie szczebla samorządowego. A koledzy, którzy zostaną na swoich włościach, będą mogli liczyć na pełne wsparcie, choćby poprzez ponowne zniesienie kadencyjności urzędów prezydentów, burmistrzów i wójtów. Zapewne kolejnym krokiem będzie podwyższenie progów referendalnych, co zabetonuje samorządy na lata. Na łaskę nie będą mogli liczyć natomiast szykanowani reprezentanci opozycji, a skonfliktowane z PO partie polityczne nie znajdą w Pałacu Prezydenckim rozjemcy. Choć przed drugą turą otoczenie Trzaskowskiego sugeruje ustępstwa wobec części opozycji, tym bardziej będzie chciało wziąć na niej później rewanż, delegalizując niewygodne partie jako prorosyjskie lub wspierane z zagranicy. Układ domknie się więc też na poziomie parlamentu. A ten, przed czym ostrzega autor trzeciej ze wspomnianych książek o Trzaskowskim, Wojciech Sumliński, i tak pozbawiony zostanie większości kompetencji. Władzę realną przejmą inne europejskie stolice, z udziałem prezydenta i z obejściem konstytucji. A gdyby ktoś chciał na to wszystko ponarzekać? Cóż, radą na to będzie ustawa o mowie nienawiści, przed którą wciąż chroni nas jeszcze Andrzej Duda. Możemy być jednak pewni, że Rafał Trzaskowski nie odbierze Donaldowi Tuskowi i Adamowi Bodnarowi tego znakomitego narzędzia kontroli społecznej, kagańca, który według uznania zakładać będzie można każdemu dziennikarzowi czy internaucie. 

 

Reset i recydywa

Do tych wszystkich problemów dodać trzeba jeszcze obsadę Pałacu Prezydenckiego. Dziś przynajmniej jeden z ośrodków władzy, czyli Kancelaria Prezydenta wraz z BBN pozostają wolne od wpływów środowiska, które za czasów pierwszych rządów Tuska odpowiadało za politykę pełnej uległości wobec Rosji, w skrócie nazywanej „resetem”. Towarzystwo to wróciło wraz z Tuskiem, a ujawniona w ostatnich dniach afera z udziałem Klementyny Suchanow czy wcześniejsze przygody elit z agentem Pawłem Rubcowem pokazują, że rosyjskie wpływy odnowiły się w naszym kraju na dobre. Pałac prezydenta Trzaskowskiego byłby dla nich całkowicie przezroczysty. Bylibyśmy więc bezbronni wobec Rosji, w pełni ulegli wobec Europy i coraz bardziej odlegli od Ameryki. Bez inwestycji, z coraz większymi kosztami życia, narastającą korupcją i arogancją monopolistycznej władzy. Ale już bez prawa do narzekania. Przedstawiony scenariusz można uznać za skrajnie negatywny, ale czy mamy pewność, że to czyni go niemożliwym? Obyśmy nie musieli wkrótce tego sprawdzać. 



 

Polecane