Tadeusz Płużański: „Człowiek z bunkra”. Jeden z najdłużej ukrywających się Żołnierzy Niezłomnych

14 czerwca 2017 r. zmarł w wieku 95 lat w Gryficach w zachodniopomorskim mjr Andrzej Kiszka, ps. "Dąb", żołnierz Armii Krajowej i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Na mocy amnestii z 1947 r. ujawnił się, ale zagrożony aresztowaniem powrócił do walki z czerwonymi okupantami Polski, którą kontynuował przez następne 15 lat - do grudnia 1961 r. Wtedy, na skutek zdrady, został zatrzymany przez milicję w bunkrze, w którym się ukrywał. Komuniści skazali go na dożywocie, zamienione ostatecznie na 15 lat więzienia.
Andrzej Kiszka, ps.
Andrzej Kiszka, ps. "Dąb" / Wikipedia CC BY-SA 4,0 Przemo9051

Co musisz wiedzieć?

  • Andrzej Kiszka był żołnierzem Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego.
  • Ujawnił się po ogłoszeniu "amnestii" w 1947 roku, ale zagrożony aresztowaniem wrócił do podziemia.
  • W małej ziemiance w okolicach Biłgoraja ukrywał się do do 1961 roku, kiedy wpadł w wyniku zdrady.

 

Ujęcie Kiszki nastąpiło 30 grudnia 1961 r., po kilkugodzinnym przeczesywaniu okolic wsi Ciosmy koło Huty Krzeszowskiej (powiat Biłgoraj). Komunistyczna grupa operacyjna miała informacje od agenta, który wskazał miejsce przebywania żołnierza. Kapusiem okazał się krewny "Dęba" - mimo wcześniejszej odmowy współpracy został złamany przez SB.

Kiszka słysząc, jak rozkopywany jest śnieg przy wejściu do bunkra, nie stawiał oporu. Zorientowawszy się w sytuacji, nie próbował się bronić, mimo dużego arsenału broni, który zgromadził. "Dąb" pozwolił się wyciągnąć ze schronu. Przewieziono go na posterunek milicji w Biłgoraju, a stamtąd do Komedy Wojewódzkiej MO w Lublinie.

 

Rozmawiał sam ze sobą 

Leśny schron, który zbudował dzięki pomocy dwóch znajomych, znajdował się na stoku niewielkiego wzniesienia. Szeroka na półtora metra ziemianka miała dwa metry wysokości i trzy metry długości. Zamaskowano ją mchem i posadzonymi świerkami. Wnętrze oświetlała lampa naftowa.

Umeblowanie stanowiły łóżko i półki. Z żelaznej beczki zrobiono ubikację. Nie zapomniano o otworach dostarczających powietrze.

Kiszka ukrywał się tu przez 9 lat, od końca 1952 r. Sam ze sobą grał w karty i sam ze sobą rozmawiał. Z biegiem czasu „rozmowy” coraz częściej ograniczały się do grzecznościowych zwrotów: „Dzień dobry”, „Dobranoc”, „Smacznego”, „Zdrowie”. Jedną zimę „przegadał” z myszą, którą wpadła do słoika.

- Nie było tak, że on tej „nory” nigdy nie opuszczał. W okresie, kiedy się ukrywał, był nawet u dentysty. Nikt nie poznał, że Kiszka to ktoś z „innego świata”. On starał się nie wyróżniać wyglądem, nie zapuszczał brody ani długich włosów

- mówił Roman Sokal, regionalista, były burmistrz Biłgoraja.

Zimą Kiszka rzadko wychodził z kryjówki - nie chciał zostawiać śladów na śniegu. Przetrwać pomagali mu zaufani ludzie, głównie brat, który przynosił mu żywność.

 - Na zimę miałem zapasy: ziemniaki, trochę makaronu, suchy chleb. Tłuszcz był z upolowanych koziołków, mięso było ugotowane i zalane smalcem. (...) Gotowałem dwa razy dziennie na maszynce spirytusowej, na okres zimy miałem 40 litrów tego paliwa. (...) Wiosną i latem byłem panem swoich lasów. To one mnie ratowały

- opowiadał „Tygodnikowi Nadwiślańskiemu”.

- Uderza to, z jaką skrupulatnością zorganizował sobie to życie

- podkreślał Roman Sokal.

- W tak ekstremalnej sytuacji, w warunkach odosobnienia i sfingowanej rzeczywistości poradził sobie w sposób świadczący o niezwykłej odporności psychicznej. Pewnie miał świadomość, że prędzej czy później go znajdą, a jednak zachował człowieczeństwo, nie zdegenerował się, godnie przeżywał ten czas.

 

U "Ojca Jana" i "Wołyniaka"

Andrzej Kiszka urodził się w 1921 r. we wsi Maziarnia, ówczesnego powiatu biłgorajskiego. Rodzice, Anna i Jan, gospodarowali na pięciu hektarach. Miał czworo rodzeństwa. 

Młody Andrzej sezonowo pracował jako robotnik leśny. Walkę z okupantami rozpoczął w 1941 r. wstępując do Batalionów Chłopskich. W 1942 r. złożył przysięgę na ręce Stanisława Bednarskiego, komendanta placówki Armii Krajowej w Hucie Krzeszowskiej. Kiedy rok później AK scaliła się z Narodową Organizacją Wojskową, służył w oddziale Franciszka Przysiężniaka „Ojca Jana”.

Na rozkaz dowództwa latem 1944 r. wstąpił do nowotworzonego posterunku Milicji Obywatelskiej w Hucie Krzeszowskiej. Dzięki temu przekazywał podziemiu informacje o planowanych akcjach Sowietów i aparatu bezpieczeństwa.

W listopadzie 1944 r., sam zagrożony wywózką na Sybir, wrócił do lasu. Zaciągnął się do oddziału NZW kpt. Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka”, który tragicznie zginął w grudniu 1946 r.

 

Pułapka amnestii

Po ogłoszeniu amnestii w lutym 1947 r. Andrzej Kiszka (konspiracyjne pseudonimy: „Leszczyna”, „Dąb”, „Bogucki”) ujawnił się i wrócił na gospodarstwo rodziców. Wkrótce okazało się, że również w jego przypadku komunistyczna akcja ujawnieniowa była pułapką. Bezpieka zadecydowała o aresztowaniu Kiszki.

Funkcjonariusze UB z Biłgoraja urządzili zasadzkę we wsi Maziarnia koło Huty Krzeszowskiej. „Dąb” okazał się sprytniejszy, uciekł mimo ostrzału. Nie miał wyjścia - musiał wrócić do konspiracji.

Jesienią 1949 r. trafił do grupy Adama Kusza, „Garbatego”, który pochodził z Sierakowa niedaleko Maziarni i był kolegą Kiszki. Oddział operował na styku obecnego Podkarpacia i Lubelszczyzny.

- Mieliśmy bunkry w lasach, różne kryjówki, bo wciąż nas tropiono - wspominał Kiszka - Nie było się już jak bić. Tylko czasem porządek zrobiliśmy z pepeerowcami dając im w tyłek, albo z takimi co donosili. Bo donosicielstwo stawało się częstsze, a komuniści za byle co zamykali w więzieniu. Ludzie byli nam przychylni, ale już się bali.

Nieliczny już, kilkunastoosobowy oddział „Garbatego” komuniści rozbili w sierpniu 1950 r. W kompleksie leśnym pod Janowem Lubelskim przeprowadzono wielką obławę, na którą przywieziono ciężarówkami z Rzeszowa pododdziały KBW. Zginął wtedy m.in. Adam Kusz. Wśród kilku jego partyzantów, którzy wydostali się z okrążenia, był Andrzej Kiszka.

- Stanąłem w gęstych świerkach. Uratowało nas to, że tam, gdzie świerki rosły gęsto, żołnierze nie szli tyralierą, tylko gęsiego. I mnie ominęli.

- opowiadał po latach na łamach „Focusa”.

Pomimo ograniczonych już możliwości działania, wspólnie z niedobitkami grup partyzanckich, próbował kontynuować walkę przeciwko narzuconemu Polsce reżimowi. Po śmierci swoich współtowarzyszy ukrywał się sam we wspomnianym bunkrze.

Jesienią 1954 r. udał się wraz z obstawą do Jana Łukasika, lokalnego sekretarza PZPR, mieszkającego w wiosce Rataj Ordynacki.

- Miałem zamiar wymierzyć mu karę chłosty i ostrzec go, by zaprzestał wydawać UB żołnierzy podziemia. Spał, gdy wszedłem sięgnął po pistolet, który miał pod poduszką. Ja byłem szybszy - ratując swe życie, oddałem celny strzał – tłumaczył Kiszka w 2007 r. - Według obowiązującego dzisiaj prawa, gdyby on mnie zabił, byłaby to zbrodnia komunistyczna, a skoro ja do niego strzelałem, to zostałem >>bandytą<<. Na nic zdały się zeznania świadków.

 

III RP: radość i upokorzenie

Komuniści ścigali Kiszkę listami gończymi. W końcu dopadli go 30 grudnia 1961 r.

- Wiadomość o schwytaniu partyzanta lotem błyskawicy rozeszła się wśród okolicznych mieszkańców. Pusty już bunkier był oblegany przez tłumy ciekawskich. Każdy chciał wejść do środka, i zobaczyć na własne oczy kryjówkę człowieka, o którym krążyły legendy. Po kilku dniach wzgórze było stratowane.

- pisał dziennikarz Krzysztof Kąkolewski.

W akcie oskarżenia zarzucono Kiszce, że od 1947 do 1961 r. w kilku powiatach województwa rzeszowskiego "wraz z innymi osobami brał udział w związku mającym na celu gromadzenie broni oraz dokonywanie napadów rabunkowych i zabójstw". Prokurator żądał kary śmierci. Sąd Wojewódzki w Lublinie skazał Kiszkę na dożywocie. Później Sąd Najwyższy zmniejszył karę do 15 lat.

Na wolność - warunkowo - wyszedł w 1971 r., po niespełna 10 latach spędzonych w więzieniu w Potulicach (większą część kary odbył w Strzelcach Opolskich). Na krótko wrócił do Maziarni, po czym wyjechał aż pod Szczecin i tam się osiedlił.

Kiszka ożenił się z wdową po swoim młodszym bracie. Był bardzo ostrożny, nawet sąsiadów nie wtajemniczał w swoje życie. Cieszył się z tego, że dożył wolnej Polski. Nie krył wzruszenia odbierając przyznany mu przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego w 2007 r. Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. W 2016 r. otrzymał awans na majora. III RP jednak także upokorzyła go. Co prawda wyrok, który wydano na niego w PRL-u, w 1998 r. został unieważniony, ale tylko częściowo. Pełna rehabilitacja Andrzeja Kiszki nastąpiła dopiero w 2018 r. - kilkanaście miesięcy po jego śmierci. Decyzją ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza Andrzej Kiszka, ps. “Dąb”, “Leszczyna”, „Bogucki”, został - również pośmiertnie - mianowany na stopień podpułkownika. Nieco wcześniej, w miejscu dawnego bunkra postawiono pamiątkowy głaz, krzyż i tablicę.

Spoczął na Cmentarzu Komunalnym w Rogowie, parafia Radowo Małe w zachodniopomorskim.
 


 

POLECANE
Awantura na Paradzie Równości. Wydarzenie tymczasowo przerwano z ostatniej chwili
Awantura na Paradzie Równości. Wydarzenie tymczasowo przerwano

Parada Równości w Warszawie została przerwana na kilkanaście minut po ataku aktywistów na ciężarówkę.

Komunikat dla mieszkańców Podkarpacia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Podkarpacia

Polregio od 15 czerwca wzmacnia siatkę połączeń na Podkarpaciu i uruchamia wakacyjne pociągi do Sandomierza, Zamościa i na Słowację.

Polscy mistrzowie boksu mieli poważny wypadek samochodowy Wiadomości
Polscy mistrzowie boksu mieli poważny wypadek samochodowy

Do poważnego wypadku drogowego doszło w sobotni poranek na trasie S8. W zdarzeniu uczestniczyli znani pięściarze z Radomia - Cezary Znamiec z RKB Boxing Radom oraz Paweł Brach, były zawodnik Radomiaka Radom. Obaj sportowcy podróżowali na przysięgę wojskową do Żagania.

Strzelanina w obozie dla migrantów we Francji. Nie żyje jedna osoba Wiadomości
Strzelanina w obozie dla migrantów we Francji. Nie żyje jedna osoba

W wyniku strzelaniny w obozie dla migrantów w pobliżu Dunkierki, na północy Francji, zginęła w sobotę co najmniej jedna osoba, a pięć, w tym dziecko, zostało rannych - poinformowała lokalna prokuratura.

Ostatnie Pokolenie wściekłe na Trzaskowskiego: Oszukuje ludzi z ostatniej chwili
Ostatnie Pokolenie wściekłe na Trzaskowskiego: "Oszukuje ludzi"

Aktywiści Ostatniego Pokolenia oskarżają Rafała Trzaskowskiego o "oszukiwanie ludzi". Spotkanie z aktywistami zaplanowane na 16 czerwca odwołane.

Pałac Buckingham: ​Król Karol III pasował na rycerza legendarnego piłkarza Wiadomości
Pałac Buckingham: ​Król Karol III pasował na rycerza legendarnego piłkarza

W sobotę w Londynie spełniło się jedno z największych marzeń Davida Beckhama. Były kapitan reprezentacji Anglii i legenda Manchesteru United został oficjalnie pasowany na rycerza przez króla Karola III. To wydarzenie miało miejsce podczas corocznych obchodów urodzin monarchy.

85. Rocznica I Transportu do Auschwitz. Beata Szydło: Musimy być strażnikami pamięci z ostatniej chwili
85. Rocznica I Transportu do Auschwitz. Beata Szydło: Musimy być strażnikami pamięci

Dokładnie 85 lat temu, 14 czerwca 1940 roku, niemieccy okupanci przywieźli pierwszą grupę 728 polskich więźniów do nowo utworzonego obozu koncentracyjnego Auschwitz. To właśnie Polacy byli pierwszymi ofiarami niemieckiego systemu zagłady, a sam obóz szybko przekształcił się w największą "fabrykę śmierci" w historii Europy.

Taśmy Tuska i Giertycha. Jest zawiadomienie do prokuratury z ostatniej chwili
Taśmy Tuska i Giertycha. Jest zawiadomienie do prokuratury

Marcin Romanowski złożył zawiadomienie do prokuratury po ujawnieniu taśm przez Telewizję Republika.

Polak w kosmosie? Podano nowy termin startu misji Ax-4 z ostatniej chwili
Polak w kosmosie? Podano nowy termin startu misji Ax-4

Choć wszystko wskazywało na to, że 12 czerwca będzie dniem, w którym Sławosz Uznański-Wiśniewski wyruszy w kosmos, historia znów potoczyła się inaczej. Start misji Ax-4, organizowanej przez Axiom Space i realizowanej przy wsparciu SpaceX oraz NASA, został kolejny raz przesunięty.

Trzaskowski pojawił się Paradzie Równości: Trzeba promować tolerancję z ostatniej chwili
Trzaskowski pojawił się Paradzie Równości: "Trzeba promować tolerancję"

W sobotę 14 czerwca Rafał Trzaskowski pojawił się na Paradzie Równości w Warszawie. – Bardzo się cieszę, że wszyscy tutaj się zgromadziliśmy – oświadczył.

REKLAMA

Tadeusz Płużański: „Człowiek z bunkra”. Jeden z najdłużej ukrywających się Żołnierzy Niezłomnych

14 czerwca 2017 r. zmarł w wieku 95 lat w Gryficach w zachodniopomorskim mjr Andrzej Kiszka, ps. "Dąb", żołnierz Armii Krajowej i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Na mocy amnestii z 1947 r. ujawnił się, ale zagrożony aresztowaniem powrócił do walki z czerwonymi okupantami Polski, którą kontynuował przez następne 15 lat - do grudnia 1961 r. Wtedy, na skutek zdrady, został zatrzymany przez milicję w bunkrze, w którym się ukrywał. Komuniści skazali go na dożywocie, zamienione ostatecznie na 15 lat więzienia.
Andrzej Kiszka, ps.
Andrzej Kiszka, ps. "Dąb" / Wikipedia CC BY-SA 4,0 Przemo9051

Co musisz wiedzieć?

  • Andrzej Kiszka był żołnierzem Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego.
  • Ujawnił się po ogłoszeniu "amnestii" w 1947 roku, ale zagrożony aresztowaniem wrócił do podziemia.
  • W małej ziemiance w okolicach Biłgoraja ukrywał się do do 1961 roku, kiedy wpadł w wyniku zdrady.

 

Ujęcie Kiszki nastąpiło 30 grudnia 1961 r., po kilkugodzinnym przeczesywaniu okolic wsi Ciosmy koło Huty Krzeszowskiej (powiat Biłgoraj). Komunistyczna grupa operacyjna miała informacje od agenta, który wskazał miejsce przebywania żołnierza. Kapusiem okazał się krewny "Dęba" - mimo wcześniejszej odmowy współpracy został złamany przez SB.

Kiszka słysząc, jak rozkopywany jest śnieg przy wejściu do bunkra, nie stawiał oporu. Zorientowawszy się w sytuacji, nie próbował się bronić, mimo dużego arsenału broni, który zgromadził. "Dąb" pozwolił się wyciągnąć ze schronu. Przewieziono go na posterunek milicji w Biłgoraju, a stamtąd do Komedy Wojewódzkiej MO w Lublinie.

 

Rozmawiał sam ze sobą 

Leśny schron, który zbudował dzięki pomocy dwóch znajomych, znajdował się na stoku niewielkiego wzniesienia. Szeroka na półtora metra ziemianka miała dwa metry wysokości i trzy metry długości. Zamaskowano ją mchem i posadzonymi świerkami. Wnętrze oświetlała lampa naftowa.

Umeblowanie stanowiły łóżko i półki. Z żelaznej beczki zrobiono ubikację. Nie zapomniano o otworach dostarczających powietrze.

Kiszka ukrywał się tu przez 9 lat, od końca 1952 r. Sam ze sobą grał w karty i sam ze sobą rozmawiał. Z biegiem czasu „rozmowy” coraz częściej ograniczały się do grzecznościowych zwrotów: „Dzień dobry”, „Dobranoc”, „Smacznego”, „Zdrowie”. Jedną zimę „przegadał” z myszą, którą wpadła do słoika.

- Nie było tak, że on tej „nory” nigdy nie opuszczał. W okresie, kiedy się ukrywał, był nawet u dentysty. Nikt nie poznał, że Kiszka to ktoś z „innego świata”. On starał się nie wyróżniać wyglądem, nie zapuszczał brody ani długich włosów

- mówił Roman Sokal, regionalista, były burmistrz Biłgoraja.

Zimą Kiszka rzadko wychodził z kryjówki - nie chciał zostawiać śladów na śniegu. Przetrwać pomagali mu zaufani ludzie, głównie brat, który przynosił mu żywność.

 - Na zimę miałem zapasy: ziemniaki, trochę makaronu, suchy chleb. Tłuszcz był z upolowanych koziołków, mięso było ugotowane i zalane smalcem. (...) Gotowałem dwa razy dziennie na maszynce spirytusowej, na okres zimy miałem 40 litrów tego paliwa. (...) Wiosną i latem byłem panem swoich lasów. To one mnie ratowały

- opowiadał „Tygodnikowi Nadwiślańskiemu”.

- Uderza to, z jaką skrupulatnością zorganizował sobie to życie

- podkreślał Roman Sokal.

- W tak ekstremalnej sytuacji, w warunkach odosobnienia i sfingowanej rzeczywistości poradził sobie w sposób świadczący o niezwykłej odporności psychicznej. Pewnie miał świadomość, że prędzej czy później go znajdą, a jednak zachował człowieczeństwo, nie zdegenerował się, godnie przeżywał ten czas.

 

U "Ojca Jana" i "Wołyniaka"

Andrzej Kiszka urodził się w 1921 r. we wsi Maziarnia, ówczesnego powiatu biłgorajskiego. Rodzice, Anna i Jan, gospodarowali na pięciu hektarach. Miał czworo rodzeństwa. 

Młody Andrzej sezonowo pracował jako robotnik leśny. Walkę z okupantami rozpoczął w 1941 r. wstępując do Batalionów Chłopskich. W 1942 r. złożył przysięgę na ręce Stanisława Bednarskiego, komendanta placówki Armii Krajowej w Hucie Krzeszowskiej. Kiedy rok później AK scaliła się z Narodową Organizacją Wojskową, służył w oddziale Franciszka Przysiężniaka „Ojca Jana”.

Na rozkaz dowództwa latem 1944 r. wstąpił do nowotworzonego posterunku Milicji Obywatelskiej w Hucie Krzeszowskiej. Dzięki temu przekazywał podziemiu informacje o planowanych akcjach Sowietów i aparatu bezpieczeństwa.

W listopadzie 1944 r., sam zagrożony wywózką na Sybir, wrócił do lasu. Zaciągnął się do oddziału NZW kpt. Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka”, który tragicznie zginął w grudniu 1946 r.

 

Pułapka amnestii

Po ogłoszeniu amnestii w lutym 1947 r. Andrzej Kiszka (konspiracyjne pseudonimy: „Leszczyna”, „Dąb”, „Bogucki”) ujawnił się i wrócił na gospodarstwo rodziców. Wkrótce okazało się, że również w jego przypadku komunistyczna akcja ujawnieniowa była pułapką. Bezpieka zadecydowała o aresztowaniu Kiszki.

Funkcjonariusze UB z Biłgoraja urządzili zasadzkę we wsi Maziarnia koło Huty Krzeszowskiej. „Dąb” okazał się sprytniejszy, uciekł mimo ostrzału. Nie miał wyjścia - musiał wrócić do konspiracji.

Jesienią 1949 r. trafił do grupy Adama Kusza, „Garbatego”, który pochodził z Sierakowa niedaleko Maziarni i był kolegą Kiszki. Oddział operował na styku obecnego Podkarpacia i Lubelszczyzny.

- Mieliśmy bunkry w lasach, różne kryjówki, bo wciąż nas tropiono - wspominał Kiszka - Nie było się już jak bić. Tylko czasem porządek zrobiliśmy z pepeerowcami dając im w tyłek, albo z takimi co donosili. Bo donosicielstwo stawało się częstsze, a komuniści za byle co zamykali w więzieniu. Ludzie byli nam przychylni, ale już się bali.

Nieliczny już, kilkunastoosobowy oddział „Garbatego” komuniści rozbili w sierpniu 1950 r. W kompleksie leśnym pod Janowem Lubelskim przeprowadzono wielką obławę, na którą przywieziono ciężarówkami z Rzeszowa pododdziały KBW. Zginął wtedy m.in. Adam Kusz. Wśród kilku jego partyzantów, którzy wydostali się z okrążenia, był Andrzej Kiszka.

- Stanąłem w gęstych świerkach. Uratowało nas to, że tam, gdzie świerki rosły gęsto, żołnierze nie szli tyralierą, tylko gęsiego. I mnie ominęli.

- opowiadał po latach na łamach „Focusa”.

Pomimo ograniczonych już możliwości działania, wspólnie z niedobitkami grup partyzanckich, próbował kontynuować walkę przeciwko narzuconemu Polsce reżimowi. Po śmierci swoich współtowarzyszy ukrywał się sam we wspomnianym bunkrze.

Jesienią 1954 r. udał się wraz z obstawą do Jana Łukasika, lokalnego sekretarza PZPR, mieszkającego w wiosce Rataj Ordynacki.

- Miałem zamiar wymierzyć mu karę chłosty i ostrzec go, by zaprzestał wydawać UB żołnierzy podziemia. Spał, gdy wszedłem sięgnął po pistolet, który miał pod poduszką. Ja byłem szybszy - ratując swe życie, oddałem celny strzał – tłumaczył Kiszka w 2007 r. - Według obowiązującego dzisiaj prawa, gdyby on mnie zabił, byłaby to zbrodnia komunistyczna, a skoro ja do niego strzelałem, to zostałem >>bandytą<<. Na nic zdały się zeznania świadków.

 

III RP: radość i upokorzenie

Komuniści ścigali Kiszkę listami gończymi. W końcu dopadli go 30 grudnia 1961 r.

- Wiadomość o schwytaniu partyzanta lotem błyskawicy rozeszła się wśród okolicznych mieszkańców. Pusty już bunkier był oblegany przez tłumy ciekawskich. Każdy chciał wejść do środka, i zobaczyć na własne oczy kryjówkę człowieka, o którym krążyły legendy. Po kilku dniach wzgórze było stratowane.

- pisał dziennikarz Krzysztof Kąkolewski.

W akcie oskarżenia zarzucono Kiszce, że od 1947 do 1961 r. w kilku powiatach województwa rzeszowskiego "wraz z innymi osobami brał udział w związku mającym na celu gromadzenie broni oraz dokonywanie napadów rabunkowych i zabójstw". Prokurator żądał kary śmierci. Sąd Wojewódzki w Lublinie skazał Kiszkę na dożywocie. Później Sąd Najwyższy zmniejszył karę do 15 lat.

Na wolność - warunkowo - wyszedł w 1971 r., po niespełna 10 latach spędzonych w więzieniu w Potulicach (większą część kary odbył w Strzelcach Opolskich). Na krótko wrócił do Maziarni, po czym wyjechał aż pod Szczecin i tam się osiedlił.

Kiszka ożenił się z wdową po swoim młodszym bracie. Był bardzo ostrożny, nawet sąsiadów nie wtajemniczał w swoje życie. Cieszył się z tego, że dożył wolnej Polski. Nie krył wzruszenia odbierając przyznany mu przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego w 2007 r. Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. W 2016 r. otrzymał awans na majora. III RP jednak także upokorzyła go. Co prawda wyrok, który wydano na niego w PRL-u, w 1998 r. został unieważniony, ale tylko częściowo. Pełna rehabilitacja Andrzeja Kiszki nastąpiła dopiero w 2018 r. - kilkanaście miesięcy po jego śmierci. Decyzją ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza Andrzej Kiszka, ps. “Dąb”, “Leszczyna”, „Bogucki”, został - również pośmiertnie - mianowany na stopień podpułkownika. Nieco wcześniej, w miejscu dawnego bunkra postawiono pamiątkowy głaz, krzyż i tablicę.

Spoczął na Cmentarzu Komunalnym w Rogowie, parafia Radowo Małe w zachodniopomorskim.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe