Jak nie radzić sobie z porażką?

Co musisz wiedzieć?
- Wielu wyborców po przegranej Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich mogło doznać szoku.
- W przestrzeni publicznej doszło nawet festiwalu klasistowskiej pogardy.
- Doszło m.in. do hejtu skierowanego w córkę prezydenta-elekta Karola Nawrockiego.
Cios musiał być tym mocniejszy, że kandydat PO, nie bacząc na powściągliwe nastroje bardziej doświadczonych kolegów, ogłosił od razu swoje zwycięstwo. Dwie godziny później, gdy napłynęły wyniki late poll, życie bardzo brutalnie zakończyło sen o prezydenturze. Dla wielu osób kolejne dni okazały się samonakręcającą się spiralą emocji, które porównać można z poczuciem straty czy wręcz żałobą.
Psychologia zna różne strategie radzenia sobie z tym problemem, spośród których najbardziej przystające do obserwowanej przez nas sytuacji są model 5 etapów żałoby Elisabeth Kübler-Ross i mechanizmy obronne opisywane przez Zygmunta Freuda, jego córkę Annę i rozwinięte później przez George’a Vaillanta. Etapy żałoby według Kübler-Ross to: zaprzeczanie, złość, targowanie się, depresja i akceptacja. Mechanizmy obronne to z kolei: wyparcie, racjonalizacja, sublimacja, regresja i zastępowanie. Czy polską politykę, dokładniej zaś zachowania rozczarowanych (choć może należałoby powiedzieć po prostu „wściekłych”) przegranych, da się przyłożyć do tych psychologicznych teorii? Zmierzmy się z tym pytaniem, przyglądając się pierwszym dniom po ogłoszeniu wygranej Karola Nawrockiego z Rafałem Trzaskowskim.
- Komunikat dla mieszkańców woj. opolskiego
- Komunikat dla mieszkańców Wrocławia
- Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy
- Alarm na lotnisku Chopina. Trwa ewakuacja
- Pilny komunikat PKP PLK dla mieszkańców woj. pomorskiego
- Sytuacja wokół Ukrainy coraz bardziej napięta
- LGB kontra T. Lesbijka pójdzie do więzienia na "transfobię"?
- Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej
Emocjonalny patchwork
Etapy żałoby nie muszą występować liniowo, według zapisanej wyżej kolejności. Mogą zamieniać się miejscami lub powracać. Gdyby było inaczej, cała koncepcja musiałaby trafić do kosza, ponieważ w polskich realiach zaprzeczenie przyszło później. Pierwsza byłą złość, czasem depresja. Akceptacji, może poza oficjalnymi wystąpieniami części polityków, nie doczekamy się chyba nigdy. Po kilku dniach natomiast bardzo wielu zwolenników prezydenta Warszawy weszło w fazę zaprzeczenia. Nim do niej weszliśmy, mieliśmy jednak cały festiwal klasistowskiej pogardy. W tegorocznej edycji na dobre zaczął się on oczywiście dużo wcześniej, z szeroko opisywaną „kampanią profrekwencyjną”, ukazującą przeciwników rządu jako ludzi obrzydliwych nie tylko moralnie, ale i fizycznie, w sposób porównywalny z kalkami propagandowymi III Rzeszy. Ta forma przemocy symbolicznej III RP trwa nieprzerwanie od wielu, wielu lat, przybierając na sile w okolicach wszystkich wyborczych rozstrzygnięć. Dobrym przykładem jest kolportowana w mediach społecznościowych grafika przedstawiająca w zamyśle autora społeczny przekrój Polski Wschodniej. Widzimy więc łysego kibola w koszulce z polskim orłem, staruszkę z krzyżem i menela z butelką wódki. „Polska Wschodnia to gorszy sort mieszkańców Polski, bo Polakami ich nazwać nie można. Zacofanie, alkoholizm, przemoc, syf i brud na ulicach. Oni nie różnią się niczym od putinowskiej Rosji” – pisze na portalu X jeden z udostępniających tę grafikę. Obok druga – Polska podzielona według preferencji wyborczych z roku 2023, z zachodem opisanym jako „wiek XXI” i wschodem jako „wiekiem XV”. Oczywiście nic nie przebije starej grafiki Maxa Skorwidera, który wiele lat temu wyniki wyborów skomentował, przedstawiając część Polski głosującą na prawicę jako oblezioną przez robactwo. Można jednak próbować.
Mianowicie, jak się patrzy na geografię wyborczą Polski i także na te grupy społeczne, które popierają jednego i drugiego kandydata, to ewidentnie mamy jednego kandydata, którego popiera Polska, która przyczynia się do PKB. Ciężko pracująca Polska, która jest zatrudniona, ma sukcesy gospodarcze itd. I z drugiej strony jest Polska, która w literaturze przedmiotu nazywa się klasy transferowe, które w znacznej części czekają na transfery budżetowe
– tłumaczył Kamili Biedrzyckiej Radosław Markowski.
W jednej z powyborczych analiz Markowski narzekał też na swój los jako osoby całe życie dźwigającej na swoich ramionach rolnika i górnika. Jak zawsze bardzo daleko wypuścił się Lech Wałęsa piszący: „Po obcięciu głowy Narodowi w Katyniu, po okresie demokracji komunistycznej, po Kwaśniewskim, który zastosował skutecznie w kampanii wyborczej podstęp, złamanie uzgodnień, kłamstwa, manipulacje – ciąg dalszy w wykonaniu Nawrockiego! Rządząca koalicjo! Czas na męskie działania oczyszczające!”.
W stronę przemocy
Podobnych wypowiedzi znajdziemy mnóstwo. Ich obiektem był nie tylko elektorat, który kolejny raz rozczarował swoje elity, czy wybrany wbrew nim prezydent elekt, lecz również jego siedmioletnia córka, która stała się obiektem fali nienawiści chyba niemającej precedensu. Po raz pierwszy na masową skalę zaatakowano małe dziecko, któremu w reakcji na normalne, a według wielu wręcz urocze dziecięce zachowanie, przypisywano brak wychowania, rozmaite choroby czy wręcz upośledzenie umysłowe. Idący dalej Kasię Nawrocką widzieli już jako prostytutkę, co miało być subtelnym, godnym elit III RP nawiązaniem do niepotwierdzonych plotek na temat jej ojca. Było to tak obrzydliwe, że wywołało nawet wiele krytycznych reakcji przeciwników nowo wybranego prezydenta. Nie zabrakło i takich, którzy gotowi byli prześladowców dziecka usprawiedliwiać, a wśród nich znalazła się również Joanna Senyszyn. Nie brak też innych przykładów sytuacji, w których obiektami ataku stawały się nie tylko osoby głosujące na PiS (w internecie pojawiły się przykłady represji w pracy, m.in. w kontrolowanych przez PO urzędach, czy też ostracyzmu ze strony kolegów w sprzyjającym PO środowisku nauczycielskim), lecz również ich dzieci (pojawiło się np. szokujące świadectwo Bartłomieja Radziejewskiego o przykrościach, które ze strony kolegów i koleżanek, w tym córki ważnej urzędniczki warszawskiego ratusza, spotkały jego córeczkę w przedszkolu). Wróćmy jeszcze do kwestii przypisywania wyborcom najgorszych motywacji. Znany tropiciel polskiego antysemityzmu dr Michał Bilewicz podzielił się swoimi wnioskami z portalem NaTemat.pl. Tym razem obserwacje dotyczyły wyborców Grzegorza Brauna. „Braun odnosił największe sukcesy tam, gdzie… Ukraińców praktycznie nie było. A tam, gdzie uchodźcy rzeczywiście się pojawili w większej liczbie, poparcie dla Brauna było najniższe. Więc nie chodziło o realną obecność Ukraińców, tylko raczej o wyobrażenia i lęki – tłumaczył Bilewicz. – Natomiast coś, co było naprawdę uderzające, to związek między poparciem dla Brauna a poziomem antysemityzmu. Największe poparcie zdobył właśnie w tych regionach, gdzie po II wojnie światowej nastąpiły najbardziej krwawe pogromy i akty przemocy wobec Żydów. Tam, gdzie dochodziło do mordów po wojnie, dziś Braun ma największe poparcie”. Przed drugą turą naukowiec z UW potencjalnych wyborców Karola Nawrockiego porównał do ludzi, którzy w Jedwabnem podpalili stodołę.
Na wojnie z faktami
Targowanie się jest chyba najmniej spektakularną z form oswajania swojej straty. W przypadku żałoby polega ono na wyrzucaniu sobie poprowadzonych źle sytuacji, których inny rozwój, alternatywny scenariusz, pozwoliłby uniknąć tragedii. W wersji wyborczej targowanie się jest w pewnym sensie lustrzanym odbiciem złości. Choć nie zabrało np. zastanawiania się, czy choćby udział w ostatniej fazie kampanii premiera Donalda Tuska pomógł, czy – wręcz przeciwnie – zaszkodził, jednak większość refleksji szła w inną stronę. Pojawiły się zarzuty wobec Rafała Trzaskowskiego i jego ludzi, jednak głównie dotyczyły one tego, że nie ukrywał on zbyt dobrze swojej intelektualnej przewagi nad źle wykształconym i ciemnym w swojej masie elektoratem. Mechanizm racjonalizacji też sprowadza się do stwierdzenia, że motłoch do kandydata z elit nie dorósł, a kandydat za mało się w jego stronę zniżył. To ślepa uliczka, w której nasze elity tkwią od lat, bez cienia zrozumienia przyczyn takiego stanu. Co jednak ciekawe, gdy wreszcie pojawia się kolejna z reakcji, czyli zaprzeczanie (to w układzie emocji wyborczych, inaczej niż w przypadku straty w życiu osobistym, na ogół przychodzi nie jako pierwsza, lecz jedna z kolejnych reakcji), elity nie mają żadnego problemu z przedstawieniem własnych sojuszników jako analfabetów funkcjonalnych. I tak, nim zaprzeczenie doprowadziło do kwestionowania uczciwości samego procesu liczenia głosów, próbowano wykazać, że przeciętny wyborca mógł mieć problem z rozpoznaniem swojego kandydata na liście dwóch nazwisk. Jak pisał Łukasz Foltyn, twórca komunikatora Gadu-Gadu: „Kolejność kandydatur na karcie do głosowania mogła zaważyć na wyniku – zwłaszcza przy tak niewielkiej różnicy. Sam głosowałem na Trzaskowskiego i w pierwszej chwili jakoś odruchowo chciałem zaznaczyć 1. pozycję, czyli Nawrockiego…”. To okazało się jednak tylko przygrywką do sprawy zasługującej na odrębny artykuł, czyli podsuniętej sfrustrowanym wyborcom Rafała Trzaskowskiego histerii wokół rzekomego wyborczego fałszerstwa. Tu mieliśmy już i zaprzeczanie, i wyparcie. Skoro w logice „Silnych Razem” Trzaskowski musiał wygrać, to na pewno wygrał. Pisanie wyborczych protestów mogło dla wielu mieć również wymiar sublimacji, tyle że tak naprawdę bardzo jałowej. Oczywiście równolegle w przekazie wciąż pojawiały się elementy wszystkich innych form oswajania straty, ale tym samym stawał się on coraz bardziej wewnętrznie sprzeczny. Jak pogodzić bowiem poczucie wyższości z uznaniem, że przeciwnik nie tylko potrafił postawić krzyżyk bardziej sprawnie i sprawczo od nas, ale też był w stanie przeprowadzić potężną operację sfałszowania wyborów...?
Umieć przegrywać
Jak wspomniałem, akceptacji raczej się nie doczekamy. Ani wygranej Andrzeja Dudy w 2015 i 2020 roku, ani PiS w 2015 i 2019 roku druga strona w olbrzymiej części nie przyjęła do wiadomości. Kto zaś się z takim werdyktem wyborców pogodził, został po prostu uznany za element do grupy nieprzystający, sprzedawczyka lub w najlepszym razie „symetrystę”. „Straszny kraj, straszni ludzie, straszny prezydent... – pisze prof. Magdalena Środa. – Trudno mi będzie pogodzić się z faktem, że jako naród wybraliśmy kibola i ochraniarza na prezydenta... niektórzy się pocieszają (moje pokolenie), że przeżyliśmy komunę, to przeżyjemy Nawrockiego. Marna to pociecha, bo ani Gomułki, ani Gierka nie wybierał naród, a świadomość, że połowa obywateli i obywatelek wybrała tę marną kopię Trumpa i skazała na pośmiewisko całą Polskę, jest trudna do zniesienia”. I tak przechodzimy do depresji, która w zestawie Elisabeth Kübler-Ross plasuje się na miejscu przedostatnim, u nas jednak pojawiła się chyba jako pierwsza, szybko stłumiona przez bardziej destrukcyjne i spalające emocje. Nie wydawała się też do końca autentyczna, będąc raczej manifestacją poczucia wyższości maskowanego wyobcowaniem. „Żegnam się z Wami – ogłosił na FB senator Wadim Tyszkiewicz. – Moja aktywność w mediach społecznościowych dobiegła końca na czas nieokreślony. Moja aktywność publiczna ograniczy się już tylko do pracy parlamentarnej jeszcze tylko przez 2 lata i potem koniec. Moja wizja Polski nowoczesnej, europejskiej, samorządowej, przyjaznej ludziom, przegrała z wizją brunatną, z populizmem, kłamstwem i nienawiścią. […] Dziękuję za te wszystkie lata spędzone razem”. Warto odnotować, że do momentu pisania tego tekstu, inaczej niż wielu uczestników debaty publicznej, Tyszkiewicz słowa dotrzymał i niczego więcej już nie napisał.
W czasach rządu PiS w jednej z opozycyjnych gazet pojawił się wątek potrzeby stworzenia modelu psychologicznego wsparcia dla sympatyków opozycji. Propozycja ta została wyśmiana, a później jeszcze przedstawiona w sposób niezamierzenie karykaturalny w „Zielonej granicy” Agnieszki Holland. Coś było jednak na rzeczy, ponieważ nasze życie społeczne bardzo cierpi na tym, że wiele osób nie potrafi pogodzić się z niekorzystnym dla siebie werdyktem wyborców. Reaguje na niego przesadą, histerią (Andrzej Saramonowicz przypomina po wyborach wiersz Woroszylskiego „Państwa faszystowskie”) i zachowaniami szkodliwymi dla wszystkich, z nimi włącznie. Jak rozkapryszone dzieci, które usatysfakcjonować może jedynie stuprocentowe spełnienie ich zachcianek przez cały otaczający ich świat.