Ekspert: systemowa bezkarność sędziów na konkretnym przykładzie

W 1982 roku młody człowiek został tymczasowo aresztowany za próbę symbolicznego protestu przeciwko władzy PRL. Sędzia, który wydał decyzję o jego izolacji, nie tylko nie poniósł żadnych konsekwencji lecz po latach trafił do Sądu Najwyższego. Dziś, mimo prób pociągnięcia go do odpowiedzialności, nadal pozostaje bezkarny.
Tylko u nas
Tylko u nas / grafika własna

Co musisz wiedzieć?

  • Młody opozycjonista podczas tanu wojennego decyzją sądu wojskowego trafia do aresztu
  • Sąd nie uchylił aresztu i nie wziął pod uwagę okoliczności łagodzących
  • Sędzia, który wtedy orzekał jest dziś sędzią Sądu Najwyższego

 

PZPR kontra stalowa lina

Sierpień 1982 roku, apogeum stanu wojennego. K.B., wówczas młody mężczyzna, rozwiesza w przestrzeni publicznej ulotki wzywające do przywrócenia praw obywatelskich. Jego najbardziej widoczny akt oporu? Próba przewrócenia stalową liną metalowego napisu „PZPR” politycznego symbolu komunistycznej władzy.

Nie doszło do żadnych aktów przemocy. Nie było broni, nie było zamachu. Był obywatelski gest – symboliczny i pokojowy. Ale dla ówczesnej władzy niedopuszczalny.

W ciągu kilku dni K.B. zostaje zatrzymany. Zarzuty? Kontynuowanie działalności związkowej, rzekome posiadanie materiałów wybuchowych (których nigdy nie znaleziono), i działanie „na szkodę ustroju”. Decyzją Wojskowego Sądu Wojewódzkiego trafia do tymczasowego aresztu.

 

Dowody, które nic nie znaczyły

W aktach sprawy znalazły się dokumenty ukazujące dramatyczną sytuację rodzinną K.B.: żona, małe dzieci, brak środków do życia. Zgodnie z obowiązującym wówczas art. 218 kodeksu postępowania karnego z 1969 r., sąd powinien niezwłocznie uchylić areszt właśnie z uwagi na „szczególnie uzasadnione okoliczności”.

Ale sąd tego nie zrobił. Sędzia odrzucił argumenty obrony i zdecydował o izolacji.

 

Cisza przez dekady. Awans do Sądu Najwyższego

Sędzia, który wydał decyzję o tymczasowym aresztowaniu, nigdy nie został rozliczony. Przeciwnie po transformacji ustrojowej awansował. Orzekał przez lata w Sądzie Najwyższym. Dziś, będąc w stanie spoczynku, pobiera najwyższe świadczenia sędziowskie.

W 2024 roku prokurator IPN wystąpił o uchylenie jego immunitetu  wskazując, że działanie sędziego miało charakter represyjny i nosiło znamiona zbrodni sądowej, a więc przestępstwa komunistycznego w rozumieniu ustawy o IPN.

 

Sąd: nie ma politycznej motywacji

Sąd Najwyższy odmówił zgody na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności – najpierw 21 grudnia 2024 r. (uchwała I ZI 31/24), a ostatecznie 2 lipca 2025 r. (uchwała II ZIZ 9/25). Uznał, że nie ma wystarczających dowodów na „świadome, intencjonalne działanie o charakterze represyjnym”.

SN nie kwestionował faktów – sędzia faktycznie odmówił uchylenia aresztu. Ale uznał, że nie można dowieść politycznej motywacji. A bez niej – nie można mówić o przestępstwie.

 

Zbrodnia bez sprawcy

To rozumowanie budzi poważne wątpliwości. Czy w warunkach, w których represja była systemowa, naprawdę oczekujemy, że znajdziemy w aktach sformułowanie: „działam z pobudek politycznych”? Czy sądzenie cywila w sądzie wojskowym na podstawie dekretu w czasie pokoju nie jest już samo w sobie wystarczającym dowodem nadużycia?

SN uznał, że nie.

A przecież ten sędzia nie działał w nieświadomości. Nie był zagubionym urzędnikiem ani osobą zmanipulowaną przez propagandę. Był zawodowym prawnikiem, w pełni świadomym znaczenia swoich decyzji i ich skutków. Znał przepisy, znał Konstytucję PRL i wiedział, że dekret stanu wojennego nie miał mocy ustawy. Mimo to – wybrał lojalność wobec aparatu.

Był typowym trybikiem w machinie komunistycznego terroru  tym bardziej niebezpiecznym, że ukrytym pod togą i powagą sądu. Jego decyzje miały realny wpływ na życie konkretnych ludzi – i były świadomym wkładem w represyjny system.

 

Nieprzypadkowy brak dekretów

Na tym tle zaskakujące są słowa Ministra Sprawiedliwości Adama Bodnara, który w lipcu 2025 roku, w wywiadzie dla dziennika Rzeczpospolita, pytany o stosowanie aktów o charakterze dekretowym przez władzę wykonawczą, nie zakwestionował ich legalności. Wręcz przeciwnie, stwierdził, że „czasami ustawy pozostawiają pewną przestrzeń do naprawy”, sugerując, że rząd może korzystać z rozwiązań pozaparlamentarnych, by korygować niedoskonałości systemu.

Taka interpretacja budzi poważne wątpliwości konstytucyjne –nie bez powodu.

W Polsce katalog źródeł prawa jest zamknięty. Tak stanowi wprost Konstytucja RP, której art. 87 określa wyczerpująco hierarchię aktów normatywnych. Władza wykonawcza nie ma kompetencji do tworzenia dekretów  i to nie jest przypadek.

Zgodnie z art. 31 ust. 3 Konstytucji, ograniczenia wolności i praw mogą być ustanawiane wyłącznie ustawą, a nie rozporządzeniem czy aktem uznaniowym.

Ustawodawca celowo nie przewidział dekretów jako narzędzia władzy. To efekt gorzkiego doświadczenia PRL i stanu wojennego – kiedy to właśnie dekretami zawieszono podstawowe prawa obywatelskie, bez udziału parlamentu i bez kontroli konstytucyjnej.

Dekret w warunkach demokracji nie jest „środkiem naprawczym”. Jest pozostałością po modelu władzy, która działała ponad Konstytucją.

 

Bezkarność systemowa

W orzecznictwie SN pojawia się już pojęcie „zbrodni sądowej” – choćby w uchwale II ZIZ 28/24 z lutego 2025 roku. Ale nawet wtedy, gdy sąd przyznaje, że „coś się stało”, nadal nie wskazuje winnych. Nikt nie zostaje pociągnięty do odpowiedzialności. Winny się nie znajduje. Odpowiedzialność się rozmywa.

Zbrodnia  ale bez sprawcy. To praktyczna formuła rozgrzeszająca system.

Nie chodzi o zemstę. Chodzi o odpowiedzialność

K.B. trafił do aresztu nie za czyn, lecz za gest. Jego protest był pokojowym aktem obywatelskiego sprzeciwu. Sędzia, który go tam wysłał, przez lata budował swoją pozycję jako strażnik legalizmu. I nikt nigdy nie zapytał go, dlaczego w 1982 roku postanowił działać wbrew tym prawom, których potem publicznie bronił.

Dziś zadajemy to pytanie nie z chęci odwetu, lecz w imię uczciwości. Bo bez tego nie można mówić o prawdziwym państwie prawa.

Nie chodzi o rozliczenia polityczne. Chodzi o zasady.

Bo w demokratycznym państwie prawa zbrodnia sądowa nie może być ścieżką kariery. I nie może być akceptowana  nawet po czterdziestu latach.

 

[Sędzia Kamila Borszowska-Moszowska, zastępca rzecznika dyscyplinarnego, wykładowca KSSiP i Akademii Nauk Stosowanych im. Angelusa Silesiusa]


 

POLECANE
Zmasowany atak Rosji na Ukrainę. Polska podrywa myśliwce z ostatniej chwili
Zmasowany atak Rosji na Ukrainę. Polska podrywa myśliwce

W związku z atakiem Federacji Rosyjskiej wykonującej uderzenia na obiekty znajdujące się na terytorium Ukrainy, w polskiej przestrzeni powietrznej rozpoczęło się operowanie polskiego i sojuszniczego lotnictwa - informuje Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych we wtorek rano.

Wyłączenia prądu w kujawsko-pomorskim. Ważny komunikat dla mieszkańców z ostatniej chwili
Wyłączenia prądu w kujawsko-pomorskim. Ważny komunikat dla mieszkańców

Operatorzy energetyczni Enea i Energa opublikowali harmonogram planowanych wyłączeń energii elektrycznej w województwie kujawsko-pomorskim. Przerwy w dostawach prądu zaplanowano w wielu miastach i gminach regionu – zarówno w dużych ośrodkach, jak i na terenach wiejskich. Sprawdź, czy Twoja okolica znajduje się na liście.

Trump powołał wysłannika USA ds. Grenlandii. „Musimy ją mieć ze względu na nasze bezpieczeństwo” z ostatniej chwili
Trump powołał wysłannika USA ds. Grenlandii. „Musimy ją mieć ze względu na nasze bezpieczeństwo”

Prezydent USA Donald Trump oświadczył w poniedziałek, że Stany Zjednoczone potrzebują Grenlandii ze względu na bezpieczeństwo narodowe. Musimy mieć Grenlandię - powiedział Trump dziennikarzom na Florydzie. Grenlandia jest terytorium autonomicznym Danii.

Tragiczne wieści ze Śląska: Nie żyje dwóch górników z kopalni Pniówek z ostatniej chwili
Tragiczne wieści ze Śląska: Nie żyje dwóch górników z kopalni Pniówek

Dwóch górników zginęło w kopalni Pniówek w Pawłowicach wskutek wyrzutu metanu wraz z masą skalną w drążonym chodniku na poziomie 1000 - przekazał wiceprezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy zakład, Adam Rozmus.

Ustawa o bezpieczeństwie ruchu drogowego. Jest decyzja Karola Nawrockiego z ostatniej chwili
Ustawa o bezpieczeństwie ruchu drogowego. Jest decyzja Karola Nawrockiego

Trybunał Konstytucyjny ma orzec, czy projekt ustawy uderzającej w piratów drogowych jest zgodny z ustawą zasadniczą - tak zadecydował prezydent Karol Nawrocki. Choć w uzasadnieniu można przeczytać, że cel ustawy jest słuszny, jednak wątpliwości prezydenta wzbudziły niektóre rozwiązania prawne.

Karol Nawrocki wzywa Donalda Tuska do budowy mniejszości blokującej ws. umowy z Marcosur z ostatniej chwili
Karol Nawrocki wzywa Donalda Tuska do budowy mniejszości blokującej ws. umowy z Marcosur

"Akceptacja dla tej umowy to katastrofa. Panie Premierze, trzeba budować mniejszość blokującą, a nie gadać!" – pisze na platformie X prezydent Karol Nawrocki, apelując do premiera Tuska ws. umowy z Mercosur.

Tylko 4 ugrupowania w Sejmie, spory wzrost partii Grzegorza Brauna. Zobacz najnowszy sondaż z ostatniej chwili
Tylko 4 ugrupowania w Sejmie, spory wzrost partii Grzegorza Brauna. Zobacz najnowszy sondaż

Koalicja Obywatelska utrzymuje prowadzenie, Prawo i Sprawiedliwość pozostaje drugą siłą, a Konfederacja notuje wyraźny spadek – tak wyglądają wyniki najnowszego sondażu parlamentarnego. Badanie pokazuje też, że do Sejmu weszłyby tylko cztery ugrupowania.

Degermanizacja Holokaustu tylko u nas
Degermanizacja Holokaustu

Jest to zjawisko obecne w publicystyce historycznej i przekazie medialnym, polegające na uwalnianiu Niemiec i Niemców od odpowiedzialności za projekt i realizację Zagłady. W narracji o Holokauście o zbrodnię ludobójstwa na Żydach oskarża się pozbawionych narodowości „nazistów”, którzy najpierw sterroryzowali porządnych Niemców, a później dopuścili się czynów w gruncie rzeczy przeciwnych prawdziwej, niemieckiej mentalności.

Odciąć im tlen. Fala odrażającego hejtu wobec górników strajkujących w kopalni Silesia z ostatniej chwili
"Odciąć im tlen". Fala odrażającego hejtu wobec górników strajkujących w kopalni "Silesia"

W poniedziałek – tuż przed Wigilią – górnicy z Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia postanowili po zakończonej zmianie nie wyjeżdżać na powierzchnię kopalni i rozpoczęli akcję protestacyjną. W komentarzach do relacji z protestów w sieci pojawiło się wiele skandalicznych komentarzy.

Zaskakująca decyzja w PKP Cargo. Spółka bez wyjaśnień odwołuje prezesa z ostatniej chwili
Zaskakująca decyzja w PKP Cargo. Spółka bez wyjaśnień odwołuje prezesa

Agnieszka Wasilewska-Semail została w poniedziałek odwołana przez radę nadzorczą PKP Cargo z funkcji prezesa - poinformowała spółka. Zmiana następuje z upływem dnia 22 grudnia, przyczyn odwołania nie podano.

REKLAMA

Ekspert: systemowa bezkarność sędziów na konkretnym przykładzie

W 1982 roku młody człowiek został tymczasowo aresztowany za próbę symbolicznego protestu przeciwko władzy PRL. Sędzia, który wydał decyzję o jego izolacji, nie tylko nie poniósł żadnych konsekwencji lecz po latach trafił do Sądu Najwyższego. Dziś, mimo prób pociągnięcia go do odpowiedzialności, nadal pozostaje bezkarny.
Tylko u nas
Tylko u nas / grafika własna

Co musisz wiedzieć?

  • Młody opozycjonista podczas tanu wojennego decyzją sądu wojskowego trafia do aresztu
  • Sąd nie uchylił aresztu i nie wziął pod uwagę okoliczności łagodzących
  • Sędzia, który wtedy orzekał jest dziś sędzią Sądu Najwyższego

 

PZPR kontra stalowa lina

Sierpień 1982 roku, apogeum stanu wojennego. K.B., wówczas młody mężczyzna, rozwiesza w przestrzeni publicznej ulotki wzywające do przywrócenia praw obywatelskich. Jego najbardziej widoczny akt oporu? Próba przewrócenia stalową liną metalowego napisu „PZPR” politycznego symbolu komunistycznej władzy.

Nie doszło do żadnych aktów przemocy. Nie było broni, nie było zamachu. Był obywatelski gest – symboliczny i pokojowy. Ale dla ówczesnej władzy niedopuszczalny.

W ciągu kilku dni K.B. zostaje zatrzymany. Zarzuty? Kontynuowanie działalności związkowej, rzekome posiadanie materiałów wybuchowych (których nigdy nie znaleziono), i działanie „na szkodę ustroju”. Decyzją Wojskowego Sądu Wojewódzkiego trafia do tymczasowego aresztu.

 

Dowody, które nic nie znaczyły

W aktach sprawy znalazły się dokumenty ukazujące dramatyczną sytuację rodzinną K.B.: żona, małe dzieci, brak środków do życia. Zgodnie z obowiązującym wówczas art. 218 kodeksu postępowania karnego z 1969 r., sąd powinien niezwłocznie uchylić areszt właśnie z uwagi na „szczególnie uzasadnione okoliczności”.

Ale sąd tego nie zrobił. Sędzia odrzucił argumenty obrony i zdecydował o izolacji.

 

Cisza przez dekady. Awans do Sądu Najwyższego

Sędzia, który wydał decyzję o tymczasowym aresztowaniu, nigdy nie został rozliczony. Przeciwnie po transformacji ustrojowej awansował. Orzekał przez lata w Sądzie Najwyższym. Dziś, będąc w stanie spoczynku, pobiera najwyższe świadczenia sędziowskie.

W 2024 roku prokurator IPN wystąpił o uchylenie jego immunitetu  wskazując, że działanie sędziego miało charakter represyjny i nosiło znamiona zbrodni sądowej, a więc przestępstwa komunistycznego w rozumieniu ustawy o IPN.

 

Sąd: nie ma politycznej motywacji

Sąd Najwyższy odmówił zgody na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności – najpierw 21 grudnia 2024 r. (uchwała I ZI 31/24), a ostatecznie 2 lipca 2025 r. (uchwała II ZIZ 9/25). Uznał, że nie ma wystarczających dowodów na „świadome, intencjonalne działanie o charakterze represyjnym”.

SN nie kwestionował faktów – sędzia faktycznie odmówił uchylenia aresztu. Ale uznał, że nie można dowieść politycznej motywacji. A bez niej – nie można mówić o przestępstwie.

 

Zbrodnia bez sprawcy

To rozumowanie budzi poważne wątpliwości. Czy w warunkach, w których represja była systemowa, naprawdę oczekujemy, że znajdziemy w aktach sformułowanie: „działam z pobudek politycznych”? Czy sądzenie cywila w sądzie wojskowym na podstawie dekretu w czasie pokoju nie jest już samo w sobie wystarczającym dowodem nadużycia?

SN uznał, że nie.

A przecież ten sędzia nie działał w nieświadomości. Nie był zagubionym urzędnikiem ani osobą zmanipulowaną przez propagandę. Był zawodowym prawnikiem, w pełni świadomym znaczenia swoich decyzji i ich skutków. Znał przepisy, znał Konstytucję PRL i wiedział, że dekret stanu wojennego nie miał mocy ustawy. Mimo to – wybrał lojalność wobec aparatu.

Był typowym trybikiem w machinie komunistycznego terroru  tym bardziej niebezpiecznym, że ukrytym pod togą i powagą sądu. Jego decyzje miały realny wpływ na życie konkretnych ludzi – i były świadomym wkładem w represyjny system.

 

Nieprzypadkowy brak dekretów

Na tym tle zaskakujące są słowa Ministra Sprawiedliwości Adama Bodnara, który w lipcu 2025 roku, w wywiadzie dla dziennika Rzeczpospolita, pytany o stosowanie aktów o charakterze dekretowym przez władzę wykonawczą, nie zakwestionował ich legalności. Wręcz przeciwnie, stwierdził, że „czasami ustawy pozostawiają pewną przestrzeń do naprawy”, sugerując, że rząd może korzystać z rozwiązań pozaparlamentarnych, by korygować niedoskonałości systemu.

Taka interpretacja budzi poważne wątpliwości konstytucyjne –nie bez powodu.

W Polsce katalog źródeł prawa jest zamknięty. Tak stanowi wprost Konstytucja RP, której art. 87 określa wyczerpująco hierarchię aktów normatywnych. Władza wykonawcza nie ma kompetencji do tworzenia dekretów  i to nie jest przypadek.

Zgodnie z art. 31 ust. 3 Konstytucji, ograniczenia wolności i praw mogą być ustanawiane wyłącznie ustawą, a nie rozporządzeniem czy aktem uznaniowym.

Ustawodawca celowo nie przewidział dekretów jako narzędzia władzy. To efekt gorzkiego doświadczenia PRL i stanu wojennego – kiedy to właśnie dekretami zawieszono podstawowe prawa obywatelskie, bez udziału parlamentu i bez kontroli konstytucyjnej.

Dekret w warunkach demokracji nie jest „środkiem naprawczym”. Jest pozostałością po modelu władzy, która działała ponad Konstytucją.

 

Bezkarność systemowa

W orzecznictwie SN pojawia się już pojęcie „zbrodni sądowej” – choćby w uchwale II ZIZ 28/24 z lutego 2025 roku. Ale nawet wtedy, gdy sąd przyznaje, że „coś się stało”, nadal nie wskazuje winnych. Nikt nie zostaje pociągnięty do odpowiedzialności. Winny się nie znajduje. Odpowiedzialność się rozmywa.

Zbrodnia  ale bez sprawcy. To praktyczna formuła rozgrzeszająca system.

Nie chodzi o zemstę. Chodzi o odpowiedzialność

K.B. trafił do aresztu nie za czyn, lecz za gest. Jego protest był pokojowym aktem obywatelskiego sprzeciwu. Sędzia, który go tam wysłał, przez lata budował swoją pozycję jako strażnik legalizmu. I nikt nigdy nie zapytał go, dlaczego w 1982 roku postanowił działać wbrew tym prawom, których potem publicznie bronił.

Dziś zadajemy to pytanie nie z chęci odwetu, lecz w imię uczciwości. Bo bez tego nie można mówić o prawdziwym państwie prawa.

Nie chodzi o rozliczenia polityczne. Chodzi o zasady.

Bo w demokratycznym państwie prawa zbrodnia sądowa nie może być ścieżką kariery. I nie może być akceptowana  nawet po czterdziestu latach.

 

[Sędzia Kamila Borszowska-Moszowska, zastępca rzecznika dyscyplinarnego, wykładowca KSSiP i Akademii Nauk Stosowanych im. Angelusa Silesiusa]



 

Polecane