Obóz dla dzieci zamienił się w tęczowy koszmar
Co musisz wiedzieć:
- Według relacji hiszpańskich mediów obóz dla dzieci zorganizowany przez baskijskie stowarzyszenie Euskal Udalekuak, miał się zamienić w koszmar
- Na obozie dzieci miały być zmuszane do seksualizujących zachować, wspólnych pryszniców, czy dziwnych rytuałów
- Trwa śledztwo
Obóz dla dzieci
Kolejny lewicowy skandal w Hiszpanii. Ponad 500 dzieci w wieku od 6 do 17 lat spędziło wakacje na obozie, który obiecywał naukę baskijskiego i poznawanie lokalnej kultury. Zamiast tego, według relacji rodziców i samych uczestników, obóz miał stać się miejscem, gdzie dorośli opiekunowie naruszali granice prywatności i bezpieczeństwa najmłodszych. Opiekunowie – trans aktywiści i feminiści – mieli zmuszać dzieci do wspólnych, mieszanych płciowo pryszniców na nago z dorosłymi. A wszystko to działo się, mimo że obóz był już pod lupą policji ze względu na wcześniejsze podejrzenia o nadużycia seksualne wobec nieletnich.
Obóz, zorganizowany przez stowarzyszenie Euskal Udalekuak, sieć letnich kolonii dla dzieci i młodzieży, trwał od 8 sierpnia do 23 sierpnia 2025 roku. Uczestniczyło w nim około 80 dzieci. W teorii celem wydarzenia miało być promowanie baskijskiej tożsamości, ale w praktyce, jak twierdzą świadkowie, skupiono się na "edukacji transfeministycznej" – czyli na ideach kwestionujących tradycyjne pojęcie płci i ról społecznych. Kierownikiem obozu był 23-letni aktywista Aner Peritz Manterola, „niebinarny” poeta i performer. Peritz od lat 13 uczęszczał na podobne imprezy i publicznie pisał o potrzebie "queerowania" dzieci, czyli wpajania im lewicowej, anarchistycznej perspektywy na świat.
Przymusowe prysznice koedukacyjne
Co działo się w obozie? Relacje dzieci szokują. Chłopców i dziewczynki (w wieku gimnazjalnym) miano zmuszać do wspólnych kąpieli razem, nago, obok rozebranych dorosłych. Takie nagie prysznice koedukacyjne miało „pomóc pokonać wstyd przed ciałem i uczyć pozytywnego podejścia do seksu" – relacjonowała 13-letnia uczestniczka obozu. Gdy dzieci zaprotestowały i same ustaliły harmonogram pryszniców według płci, opiekunowie początkowo zgodzili się, ale potem wrócili do starego porządku. Dzieci musiały się dostosować. Inaczej grożono im prysznicem w lodowatej wodzie.
Absurdalne zachowanie opiekunów opierało się też o inne elementy ideologii gender, np. o wmawianie dzieciom dysforii, czyli nienawiści do własnego ciała. Lustra w łazienkach miano więc zamalować, by dzieci "nie musiały patrzeć na siebie i wstydzić się ciała". Takie zabiegi od dawna promowane są też przez trans aktywistów, którzy uważają, iż niechęć do siebie jest punktem wyjściowym w tzn. „tranzycji”, czyli przy „zmianie płci”.
"Smacznego"
Dzieci miały też być poddawane przez opiekunów poddawane seksualizacji. Na jednym z zamalowanych luster, według relacji, narysowano nagą kobietę z rozłożonymi nogami i napisem "On egin!" (co po baskijsku oznacza "smacznego!"). To jednak nie koniec pomysłów organizatorów. Dzieci opowiadają o upadlających "grach", w których musiały ssać palec u nogi opiekuna, by dostać przekąskę. Inne ofiary miały musieć zdejmować spodnie i pokazywać swoje pośladki całej grupie. Jeden z opiekunów miał chodzić po obozie z genitaliami na wierzchu, owiniętymi jedynie w folię plastikową podczas przedstawienia baskijskich mitów.
Mieszkańcy Bernedo twierdzą, że widzieli opiekunów topless na ulicach, kąpiących się nago w basenie i palących marihuanę przy dzieciach.
Skargi rodziców
Rodzice ofiar skarżą się też na izolację swojego potomstwa. Telefony komórkowe miały zostać skonfiskowane, rozmowy z rodzinami miały być nagrywane, a pomoc medyczną ograniczana. Jedna dziewczynka z problemami ciśnieniowymi miała nie dostać potrzebnych leków i nie otrzymać pomocy szpitalnej, mimo zawrotów głowy.
- To nie był obóz, to była indoktrynacja
– mówiła później w hiszpańskich mediach jedna z matek. Co gorsza: podczas obozu zgłoszono przypadek napaści seksualnej: chłopiec zaatakował dziewczynkę, a opiekunowie zmusili ich potem do wspólnego prysznica, zamiast interweniować.
Podejrzenia, że na tym obozie dzieje się coś złego, istniały już wcześniej. Policja w Zarautz (prowincja Gipuzkoa) bada rzeczony obóz już od grudnia 2024 roku. Wtedy to pojawiły się pierwsze donosy o przypadkach nadużyć seksualnych wobec dzieci z domów dziecka, które brały udział w edycjach obozu z lat 2021-2024. Mimo to, w 2025 roku obóz ruszył bez przeszkód.
Do października 2025 roku śledztwo baskijskiej policji (Ertzaintza) objęło już 12 zarzutów, w tym naruszenia intymności i godności nieletnich. Stowarzyszenie działało też bez oficjalnej rejestracji, co potwierdził rząd Basków.
Trans aktywista
Aner Peritz, centralna postać afery, nie kryje swoich poglądów. W eseju z lutego 2025 roku w gazecie Berria, zatytułowanym "Dzieci i esencjalizm płciowy", mężczyzna pisał: "Nazywajcie to indoktrynacją. Chcemy prowadzić transową indoktrynację [...] Chcemy 'zgejować' wasze dzieci, żebyście ich nie heteroseksualizowali, jak zrobiliście to z nami".
Stowarzyszenie Euskal Udalekuak zaprzecza jednak nadużyciom i przymusowi nagich kąpieli w towarzystwie dorosłych, twierdząc, że "[wspólne] prysznice to szansa na normalizację ciał i walkę ze stygmatami". W oświadczeniu stowarzyszenia czytamy natomiast: "Nie zmuszamy nikogo do nagości, oferujemy alternatywy. Pracujemy nad deseksualizacją ciała, by chronić przed przemocą".
Wielu rodziców, których synowie i córki byli na obozie, jest jednak przekonanych, że ich dzieci zostały skrzywdzone.




