[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Bolesna sztuka uwalniania

„Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa” (Łk 9, 24).
uwalnianie/zdjęcie poglądowe
uwalnianie/zdjęcie poglądowe / pixabay.com/Hans

 

"Umieranie stąd"

Uwalnianie od siebie jest bodaj najtrudniejszą ze sztuk, jakich doświadcza człowiek. A przynajmniej plasuje się ono na ich podium. To umieranie dla tego i dla tych, których kochamy. Kiedy to piszę przychodzi mi na myśl dość ostry tekst piosenki Kasi Nosowskiej: „Umieraj stąd, bierz, co twoje, i won. W zaświaty gdzie zmory, gdzie strzygi, upiory, gdzie zimno i wieje, gdzie głodno i mrok”. Wiadomo, piosenka napisana z artystyczną swadą, ale czasami tak właśnie doświadczamy bólu wypuszczania na wolność osób, które kochamy i po których rana w naszym sercu wydaje się huczeć niczym czarna dziura. Z podobnym trudem przychodzi nam często uwolnienie od siebie i swoich wpływów dzieł, które tworzyliśmy lub współtworzyliśmy, a o których wiemy, że przekazywane są one w nowe ręce. W ręce, które być może je zmienią. Może odwrócą ich kierunek lub nadany im przez nas sens. W ręce, które mogą wykluczyć nas z ich historii. Bywa, że musimy uczyć się dawania swobody ludziom lub projektów, które pozornie jeszcze leżą w naszym zasięgu, na które mamy  wpływ, ale po których widzimy własną tendencję do niewolenia sobą, potrzebę przybijania stempla własności.

 

To Bóg zbiera żniwo

Pamiętam, kiedy lata temu, prowadziłam swoją pierwszą grupę w duszpasterstwie akademickim w Krakowie. Bardzo się nią tresowałam i przez pryzmat jej porażek lub sukcesów określałam własną ewangelizacyjną przydatność. Porównywałam ją z innymi, istniejącymi w tym czasie grupami i tam, gdzie w mojej ocenie porównanie wypadał na „moją” niekorzyść, zalewałam się smutkiem i bezduszną krytyką. Któregoś dnia, denerwując się tym, jak mi z grupą „nie idzie” rozbiłam się o słowo Boże, pytające, kto mi dał prawo do przywłaszczania sobie Jego dzieł? A co jeżeli Bóg ma w planie, by taka czy inna grupa skorzystała w twojej pracy w inny sposób, niż to sobie zamierzasz? Może On potrzebuje, by cały rok twojej pracy przyniósł owoc w jednym słowie, wobec jednej osoby, za np. 10 lat? Wbrew pozorom takie słowa przynoszą ulgę, bo kiedy zdamy sobie sprawę, że to, czym żyjemy jest własnością Boga i Jego „problemem”, to zdjęte jest z naszych barków brzemię, nie na nasze ramionka wyważone. Z drugiej strony, możemy sobie uzmysłowić, że to, czego nie potrafimy uwolnić, tak naprawdę więzi nas samych.

 

Walka z jaszczurkami

Jest taka scena w książce C.S. Lewisa, zatytułowanej, zależnie od tłumaczenia, „Podział ostateczny” lub „Rozwód ostateczny”, w której człowiek odwiedzający przedsionki nieba nie umie rozstać się z pewną jaszczurką, która siedzi mu na ramieniu. Niby dobrze wie, że gad ów jest przyczyną jego zniewolenia i nienawidzi go z całej mocy, jednak jest uzależniony od jego obecności. Walka  tej osoby przypomina trochę wewnętrzne dialogi Golluma z „Dwóch wież” J.R.R. Tolkiena. Podobnie jest z nami. Nie twierdzę, ze wszyscy, ale przypuszczalnie większość z nas, a ja na pewno, borykamy się z rzeczami, co do których wiemy, że nam nie służą, ale których nie umiemy wypuścić z ręki. Kiedy spojrzymy wstecz, zobaczymy w przeszłości rzeczy, sprawy lub osoby, których nie potrafiliśmy sobie odpuścić. Od niektórych pozwoliliśmy się Bogu uwolnić, inne fronty są wciąż aktualne. Kiedy popatrzymy na teraźniejszość, zobaczymy nasze serca, których połacie są już wolne, ale też miejsca podziału na życie deklarowane i to rzeczywiste.

 

I Bóg doświadcza kosztów

Jedną z najtrudniejszych rzeczy jest uwolnienie własnych dzieci od naszych wyobrażeń tego, co według nas powinny robić, jak osiągać szczęście, z kim przestawać, co lubić. A wreszcie, kiedy pozwolić im odejść. Rodzicielstwo, to taki rodzaj relacji, który pewien rodzaj rozstania ma wpisany w swoją definicję. Posiadanie dzieci równa się ich uwalnianiu, nauce nieposiadania. W jakimś zresztą sensie potrzeba uwalniania innych od siebie, jest konsekwencją każdej bliskości. To nie fatum, tylko doświadczenie związane z faktem, że nikt do nas nie należy. Może z wolnej woli wybierać nasze towarzystwo, ale nie da się nikogo zmusić do przynależności. Nie tak naprawdę. Nawet sam Bóg w każdym złu, chorobie i grzechu wciąż na nowo doświadcza kosztów ofiarowania wolności stworzeniu. Koszty są kolosalne, ale tylko ten kto uwolniony wraca z własnej woli, naprawdę jest „nasz”.

 

Pożegnanie kard. Rysia

Te wszystkie reflekcje nasuwają mi się dziś po zapoznaniu się ze wzruszającym, pożegnalnym listem kard. Rysia do jego dotychczasowych archidiecezjan. Obie strony spotkały się na dokładnie sto miesięcy. A spotkanie rodzi więzi, których istnienie wywołuje ból, gdy dochodzi do rozstania. Ale jaka jest alternatywa? Nie tworzyć więzi wcale ze strachu przed bólem? Bardzo samotne byłoby to życie. Uwolnienie osób i dzieł, w które się zaangażowaliśmy, to proces bolesny, jednak ta boleść „umierania stąd” w dalszej perspektywie czyni nas również wolnymi. A wolność daje ulgę od ciężarów, które nie na nasze barki są skrojone.

Całość dokumentu: List arcybiskupa Grzegorza Rysia do Archidiecezji Łódzkiej

 

Dwa bóle człowieczeństwa

To wszystko może brzmieć, jakby wypuszczanie z rąk pragnień, osób lub aktywności przychodziło mi łatwo. Nic z tych rzeczy. Może dlatego tak od ręki mogę o tym mówić, że dwa bóle są mi głęboko znane. Jeden, to ból „umierania stąd”, a drugi to spastyka duchowych mięśni, gdy - czasem latami - nie umiem otworzyć dłoni, by pozwolić wypaść jaszczurkom mojego życia. Te dwa bóle to koszty naszego człowieczeństwa. Ale proces uwalniania to nie tylko ból, to także doświadczenie ulatywania.


 

POLECANE
Niemieckie media podają, że w rządzie Tuska powołano nowego pełnomocnika do spraw polsko-niemieckiej współpracy z ostatniej chwili
Niemieckie media podają, że w rządzie Tuska powołano nowego pełnomocnika do spraw polsko-niemieckiej współpracy

Polski rząd powołał pełnomocnika ds. współpracy polsko-niemieckiej – poinformował portal Moz.de. Według niemieckiego portalu na czele tej instytucji ma stanąć Henryka Mościcka-Dendys. Na początku sierpnia stanowisko pełnomocnika MSZ do spraw polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej zostało zlikwidowane. W tym czasie funkcję tę sprawował prof. Krzysztof Ruchniewicz, ówczesny dyrektor Instytutu Pileckiego.

Szef MSWiA: Partia Grzegorza Brauna jest na granicy delegalizacji z ostatniej chwili
Szef MSWiA: Partia Grzegorza Brauna jest na granicy delegalizacji

– Moim zdaniem partia Brauna jest na granicy delegalizacji – oświadczył w poniedziałek szef MSWiA Marcin Kierwiński.

Tusk zaatakował Nawrockiego. Mocna odpowiedź prezydenta z ostatniej chwili
Tusk zaatakował Nawrockiego. Mocna odpowiedź prezydenta

Premier Donald Tusk postanowił kolejny raz zaatakować w mediach społecznościowych prezydenta Karola Nawrockiego. Ten nie pozostał mu dłużny.

Rada UE zatwierdza mechanizm relokacyjny. Bosak: Kompletna porażka rządu z ostatniej chwili
Rada UE zatwierdza mechanizm relokacyjny. Bosak: Kompletna porażka rządu

Rada Unii Europejskiej zatwierdziła mechanizm relokacyjny w ramach paktu migracyjnego. Beneficjentami mają być Włochy, Hiszpania, Grecja i Cypr, natomiast Polska, jak podał wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, znalazła się w gronie państw, które mogą jedynie ubiegać się o pełne lub częściowe odliczenie od wpłat do funduszu solidarności. "Kompletna porażka rządu Donalda «mnie nikt nie ogra w UE» Tuska'' – skomentował Bosak.

Jakiej koalicji nie chcą Polacy? Nowy sondaż partyjny z ostatniej chwili
Jakiej koalicji nie chcą Polacy? Nowy sondaż partyjny

Koalicja Obywatelska utrzymuje prowadzenie przed PiS, a do Sejmu wchodzi pięć ugrupowań – wynika z najnowszego badania IBRiS dla Polsat News.

Komunikat dla mieszkańców woj. lubelskiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. lubelskiego

GDDKiA informuje o postępie prac na budowie drogi ekspresowej S17 między Tomaszowem Lubelskim a Hrebennem. Na 17,3-kilometrowym odcinku trwa układanie masy bitumicznej, a do końca tego roku ma być wbudowane 35 tys. ton.

Islandia ostrzega Europę Północną: Nadchodzi zlodowacenie Wiadomości
Islandia ostrzega Europę Północną: Nadchodzi zlodowacenie

Rząd Islandii podejmuje kroki przygotowawcze na wypadek załamania Prądu Atlantyckiego, kluczowego dla ogrzewania Europy. Liczne badania wskazują, że jego zanik mógłby doprowadzić do gwałtownego ochłodzenia północnej Europy, zakłóceń pogodowych i katastrofalnych konsekwencji dla infrastruktury oraz bezpieczeństwa żywnościowego.

Strzelanina w centrum handlowym w Oslo z ostatniej chwili
Strzelanina w centrum handlowym w Oslo

W centrum handlowym w stolicy Norwegii ktoś zaczął strzelać – informują lokalne media. Jak przekazał serwis vg.no, funkcjonariusze zatrzymali podejrzanego. Nie ma informacji o poszkodowanych.

Hakerzy z Ukrainy wpadli w centrum Warszawy. Zaawansowany sprzęt, anteny, kamery z ostatniej chwili
Hakerzy z Ukrainy wpadli w centrum Warszawy. "Zaawansowany sprzęt, anteny, kamery"

Śródmiejscy policjanci zatrzymali trzech mężczyzn, którzy podróżowali z detektorem urządzeń szpiegowskich i sprzętem hakerskim. Cała trójka usłyszała zarzuty i trafiła do aresztu.

MSWiA ma pretensje do Ukrainy. Brak informacji o skazanych z ostatniej chwili
MSWiA ma pretensje do Ukrainy. Brak informacji o skazanych

Szef MSWiA Marcin Kierwiński powiedział w poniedziałek w Brukseli, że oczekuje większego zaangażowania Ukrainy w kwestii informacji o osobach skazanych w tym kraju. - Ostatnio zdarzało się, że osoby te nie były odnotowane w europejskim systemie, to się nie może powtórzyć - podkreślił.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Bolesna sztuka uwalniania

„Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa” (Łk 9, 24).
uwalnianie/zdjęcie poglądowe
uwalnianie/zdjęcie poglądowe / pixabay.com/Hans

 

"Umieranie stąd"

Uwalnianie od siebie jest bodaj najtrudniejszą ze sztuk, jakich doświadcza człowiek. A przynajmniej plasuje się ono na ich podium. To umieranie dla tego i dla tych, których kochamy. Kiedy to piszę przychodzi mi na myśl dość ostry tekst piosenki Kasi Nosowskiej: „Umieraj stąd, bierz, co twoje, i won. W zaświaty gdzie zmory, gdzie strzygi, upiory, gdzie zimno i wieje, gdzie głodno i mrok”. Wiadomo, piosenka napisana z artystyczną swadą, ale czasami tak właśnie doświadczamy bólu wypuszczania na wolność osób, które kochamy i po których rana w naszym sercu wydaje się huczeć niczym czarna dziura. Z podobnym trudem przychodzi nam często uwolnienie od siebie i swoich wpływów dzieł, które tworzyliśmy lub współtworzyliśmy, a o których wiemy, że przekazywane są one w nowe ręce. W ręce, które być może je zmienią. Może odwrócą ich kierunek lub nadany im przez nas sens. W ręce, które mogą wykluczyć nas z ich historii. Bywa, że musimy uczyć się dawania swobody ludziom lub projektów, które pozornie jeszcze leżą w naszym zasięgu, na które mamy  wpływ, ale po których widzimy własną tendencję do niewolenia sobą, potrzebę przybijania stempla własności.

 

To Bóg zbiera żniwo

Pamiętam, kiedy lata temu, prowadziłam swoją pierwszą grupę w duszpasterstwie akademickim w Krakowie. Bardzo się nią tresowałam i przez pryzmat jej porażek lub sukcesów określałam własną ewangelizacyjną przydatność. Porównywałam ją z innymi, istniejącymi w tym czasie grupami i tam, gdzie w mojej ocenie porównanie wypadał na „moją” niekorzyść, zalewałam się smutkiem i bezduszną krytyką. Któregoś dnia, denerwując się tym, jak mi z grupą „nie idzie” rozbiłam się o słowo Boże, pytające, kto mi dał prawo do przywłaszczania sobie Jego dzieł? A co jeżeli Bóg ma w planie, by taka czy inna grupa skorzystała w twojej pracy w inny sposób, niż to sobie zamierzasz? Może On potrzebuje, by cały rok twojej pracy przyniósł owoc w jednym słowie, wobec jednej osoby, za np. 10 lat? Wbrew pozorom takie słowa przynoszą ulgę, bo kiedy zdamy sobie sprawę, że to, czym żyjemy jest własnością Boga i Jego „problemem”, to zdjęte jest z naszych barków brzemię, nie na nasze ramionka wyważone. Z drugiej strony, możemy sobie uzmysłowić, że to, czego nie potrafimy uwolnić, tak naprawdę więzi nas samych.

 

Walka z jaszczurkami

Jest taka scena w książce C.S. Lewisa, zatytułowanej, zależnie od tłumaczenia, „Podział ostateczny” lub „Rozwód ostateczny”, w której człowiek odwiedzający przedsionki nieba nie umie rozstać się z pewną jaszczurką, która siedzi mu na ramieniu. Niby dobrze wie, że gad ów jest przyczyną jego zniewolenia i nienawidzi go z całej mocy, jednak jest uzależniony od jego obecności. Walka  tej osoby przypomina trochę wewnętrzne dialogi Golluma z „Dwóch wież” J.R.R. Tolkiena. Podobnie jest z nami. Nie twierdzę, ze wszyscy, ale przypuszczalnie większość z nas, a ja na pewno, borykamy się z rzeczami, co do których wiemy, że nam nie służą, ale których nie umiemy wypuścić z ręki. Kiedy spojrzymy wstecz, zobaczymy w przeszłości rzeczy, sprawy lub osoby, których nie potrafiliśmy sobie odpuścić. Od niektórych pozwoliliśmy się Bogu uwolnić, inne fronty są wciąż aktualne. Kiedy popatrzymy na teraźniejszość, zobaczymy nasze serca, których połacie są już wolne, ale też miejsca podziału na życie deklarowane i to rzeczywiste.

 

I Bóg doświadcza kosztów

Jedną z najtrudniejszych rzeczy jest uwolnienie własnych dzieci od naszych wyobrażeń tego, co według nas powinny robić, jak osiągać szczęście, z kim przestawać, co lubić. A wreszcie, kiedy pozwolić im odejść. Rodzicielstwo, to taki rodzaj relacji, który pewien rodzaj rozstania ma wpisany w swoją definicję. Posiadanie dzieci równa się ich uwalnianiu, nauce nieposiadania. W jakimś zresztą sensie potrzeba uwalniania innych od siebie, jest konsekwencją każdej bliskości. To nie fatum, tylko doświadczenie związane z faktem, że nikt do nas nie należy. Może z wolnej woli wybierać nasze towarzystwo, ale nie da się nikogo zmusić do przynależności. Nie tak naprawdę. Nawet sam Bóg w każdym złu, chorobie i grzechu wciąż na nowo doświadcza kosztów ofiarowania wolności stworzeniu. Koszty są kolosalne, ale tylko ten kto uwolniony wraca z własnej woli, naprawdę jest „nasz”.

 

Pożegnanie kard. Rysia

Te wszystkie reflekcje nasuwają mi się dziś po zapoznaniu się ze wzruszającym, pożegnalnym listem kard. Rysia do jego dotychczasowych archidiecezjan. Obie strony spotkały się na dokładnie sto miesięcy. A spotkanie rodzi więzi, których istnienie wywołuje ból, gdy dochodzi do rozstania. Ale jaka jest alternatywa? Nie tworzyć więzi wcale ze strachu przed bólem? Bardzo samotne byłoby to życie. Uwolnienie osób i dzieł, w które się zaangażowaliśmy, to proces bolesny, jednak ta boleść „umierania stąd” w dalszej perspektywie czyni nas również wolnymi. A wolność daje ulgę od ciężarów, które nie na nasze barki są skrojone.

Całość dokumentu: List arcybiskupa Grzegorza Rysia do Archidiecezji Łódzkiej

 

Dwa bóle człowieczeństwa

To wszystko może brzmieć, jakby wypuszczanie z rąk pragnień, osób lub aktywności przychodziło mi łatwo. Nic z tych rzeczy. Może dlatego tak od ręki mogę o tym mówić, że dwa bóle są mi głęboko znane. Jeden, to ból „umierania stąd”, a drugi to spastyka duchowych mięśni, gdy - czasem latami - nie umiem otworzyć dłoni, by pozwolić wypaść jaszczurkom mojego życia. Te dwa bóle to koszty naszego człowieczeństwa. Ale proces uwalniania to nie tylko ból, to także doświadczenie ulatywania.



 

Polecane