Tam gdzie rosły poziomki, czyli o kręceniu lodów

To jest – przykro mi to powtarzać za tym durniem Korwinem-Mikke – ale to jest w rzeczy samej koryto do którego stoi kolejka, której końca nie widać, a w niej wszystko to co najgłupsze i najmniej udane. I wcale nie chodzi tylko o jakieś nędzne, nikomu niepotrzebne szkolenia, ale o również o książki, filmy, przedstawienia teatralne i inne, często najbardziej absurdalne tak zwane „społeczne” inicjatywy.
Powiem szczerze, że mimo naprawdę poważnych wątpliwości co do intencji ludzi, którzy zasypują nas kolejnymi, tym razem rzekomo rozstrzygającymi już informacjami, jakimi jesteśmy dręczeni niemal każdego dnia, wszystkie je przyjmuję z uwagą i otwartym sercem. Chodzi mi o to, że ja wiem doskonale, że po ośmiu latach rządów Platformy Obywatelskiej, Polska jest w takim stanie, że nawet nie trzeba szczególnie mocno szukać, by to tu to tam znaleźć coś naprawdę ciekawego. Jednak, jak już wspomniałem, moje wątpliwości co do intencji niektórych z nas każą mi przynajmniej od czasu do czasu zachowywać dystans. Szczególnie wtedy, gdy wśród innych, pojawiają się kwestie, które ja znam jeszcze sprzed czasów, gdy Platforma Obywatelska objęła w Polsce owe tragiczne dla nas wszystkich rządy i które już wtedy bardzo mi się nie podobały. Oto wczoraj na Twitterze jeden z internautów zaczął publikować informacje dotyczące ciężkich pieniędzy, jakie warszawski Ratusz, jak wiemy, kierowany przez Hannę Gronkiewicz-Waltz i całe to platformiane towarzystwo, przez minione lata wydawał na zaprzyjaźnione z władzą fundacje oraz projekty. Wśród nich na czoło wysuwają się tak zwane szkolenia i ja oczywiście to świetnie rozumiem. Szkolenia to jest coś absolutnie wyjątkowego. Pamiętam jak kiedyś pracowałem w ING Banku i jeden z dyrektorów opowiadał mi jak to spotkało go niezwykłe wyróżnienie, bo dostał skierowanie na wyjazdowe szkolenie właśnie, które normalnie kosztuje 5 tys. złotych od osoby – a jemu tę wycieczkę opłaciła firma – na którym przez tydzień on i inni uczestnicy kursu mieli się przez cały dzień w najbardziej brutalny sposób wzajemnie obrażać i starać się z tych potyczek wychodzić z tarczą, tak by pod koniec dnia już normalnie biesiadować do białego rana. Ponieważ mam już zarówno swoje lata, jak i lata zawodowej praktyki, to mam też za sobą naprawdę wiele różnych tego rodzaju opowieści i wiem, że tam gdzie są tak zwane dotacje, tam też pojawiają się natychmiast różnego rodzaju projekty, których jedyną wartością jest to, że są, że są napisane i że są napisane starannie i w miarę ciekawie. A zatem, przepraszam bardzo, ale cała lista projektów, jakie Hanna Gronkiewicz-Waltz postanowiła wesprzeć finansowo, robi na mnie wrażenie tylko w tym sensie, że tu faktycznie widać, że owe pieniądze nie były wydawane na chybił trafił, lecz trafiały tam, gdzie trafić naprawdę powinny. A zatem, o ile we Wrocławiu niedawno na przykład Urząd Miasta wywalił 15 tysięcy złotych na coś co miało stanowić miejsce spotkań pod fontanną, projekt z którego nic nie wyszło i całość tej kasy poszła do kieszeni jakiejś lokalnej artystki, w Warszawie byle kto się na te fundusze nie załapywał. Tam wszystko szło albo do „Gazety Wyborczej”, albo do prezesa Rzeplińskiego, albo do byłego prezesa Stępnia, do córki Bronisława Komorowskiego, czy wreszcie ewentualnie do blogerki Kataryny, czyli do osób sprawdzonych i zasłużonych. No ale zastanówmy się, o co my tu toczymy bój? Czy o to, żeby miasto, zamiast dawać pieniądze Katarynie, dawała te pieniądze mnie lub Coryllusowi, lub zamiast „Gazecie Wyborczej” i organizowanym przez nią obywatelskim inicjatywom, patriotycznym projektom Jana Pietrzaka? A może o to, żeby wreszcie skończyć z tym strasznym obyczajem polegającym na tym, z pierwszy lepszy cwaniak jest w stanie wyszarpać od miasta każde pieniądze, jeśli tylko swoją opowieścią oczaruje którąś z urzędniczek, że nie wspomnę o wiceprezydencie miasta?
       Powtarzam, wiadomości, które do mnie nadchodzą z Warszawy są mi bardzo miłe i czekam na następne, jeśli jednak mam być zupełnie uczciwy, to powiem, że za tymi moimi emocjami nie stoi tak naprawdę jakikolwiek rozsądek, lecz zwykła złość i pragnienie zemsty. Ja bowiem tak naprawdę wiem doskonale, że w tym samym czasie, jak Gronkiewicz-Waltz wynagradzała dobrodziejów swojej partii, w każdym dosłownie zakątku Polski odbywało się dokładnie to samo, na nie o wiele mniejszą skalę i z podobnym moralnym wynikiem. Funkcjonujący obecnie system krążenia publicznego pieniądza jest bowiem tak zorganizowany, że nie ma mowy o jakiejkolwiek gospodarności. To jest – przykro mi to powtarzać za tym durniem Korwinem-Mikke – ale to jest w rzeczy samej koryto do którego stoi kolejka, której końca nie widać, a w niej wszystko to co najgłupsze i najmniej udane. I wcale nie chodzi tylko o jakieś nędzne, nikomu niepotrzebne szkolenia, ale o również o książki, filmy, przedstawienia teatralne i inne, często najbardziej absurdalne tak zwane „społeczne” inicjatywy.
      Tu gdzie mieszkam, jak w wielu miejscach tego typu, jest tak zwana suteryna, a w owej suterynie lokal. Kiedy się tu sprowadziliśmy, mieścił się tu punkt przedłużania włosów, potem coś, czego już nie pamiętam, a potem przez wiele lat mieliśmy tu mały i bardzo sympatyczny sklep spożywczy. Po pewnym czasie, z przyczyn jak najbardziej naturalnych, sklep upadł i przez jakiś czas miejsce stało nieczynne. I oto nagle, rok, czy dwa lata temu pojawiła się tu jakaś banda gówniarzy z rowerami, która najpierw powiesiła na drzwiach napis informujący o tym, że tam będzie galeria, pracownia, redakcja, kawiarnia i miejsce spotkań, a potem się tam wprowadziła, jednak w taki sposób, że ów punkt jest otwarty kiedy bądź, pies z kulawą nogą poza nimi tam nie zagląda, a przez szybę widać tam nieustanny bałagan i jakiegoś młodego, który na maszynie szyje koszulki z napisem Katowice. Im się nawet nie chciało tam zaznaczyć godzin, kiedy to coś będzie czynne. Firma ma też stronę internetową, którą sprawdziłem, a wygląda ona tak: www.katolove.pl. Szczerze polecam, bo tam jest wszystko, czego słowa nie potrafią wyrazić.
      Nie byłem w środku nigdy. Sąsiad spróbował, ale kiedy tam wszedł, spojrzeli na niego tak, że od razu się wycofał. A zatem, wszystko co o nich wiem, to jest to co widzę z zewnątrz. Wiem natomiast na pewno, że za tym stoi dokładnie ten sam przekręt, co w przypadku Warszawy, tyle że oczywiście na o wiele niższym poziomie i za o wiele mniejsze pieniądze. Jakaś grupa cwaniaków dowiedziała się, że miasto Katowice wspiera kulturę, założyli szkielet strony internetowej, na kartce z zeszytu w kratkę napisali coś co wyglądało jak projekt kulturalny na rzecz miasta i jego mieszkańców, z tym wszystkim udali się do Urzędu Miasta i zwrócili się o lokal i dofinansowanie. No i dostali. Dziś, często jest tak, że kiedy przed północą idę ze swoim psem na spacer, widzę jak tam się świeci światło, jeden na maszynie szyje te koszulki a reszta coś dłubie przy rozłożonych w ogólnym bałaganie laptopach.
      Kolega, który się zna na rzeczy, powiedział mi, że to jest fragment projektu o nazwie „Kultura za złotówkę”. Chodzi o to, że dziś jest tak, że wystarczy napisać nam byle jaki projekt, wpłacić symboliczną złotówkę, a dalej już tylko żyć za to, co miasto będzie nam co miesiąc wypłacać.
      Pamiętam, ów wspomniany wcześniej, niezwykle sympatyczny sklep o nazwie „Poziomka”. Niestety, czasy takie, że przetrwają albo wielcy, albo cwani. Przepraszam bardzo, ale świadomość tego stanu rzeczy nie bardzo pozwala mi na to, żebym się przejmował jakimś Stępniem i interesami, jakie on prowadzi z warszawskim ratuszem. Kłamstwo jest kłamstwem.
 
 
Zapraszam wszystkich do księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie można kupować moje książki. Zero dofinansowania z zewnątrz.
 

 

POLECANE
Przyszedł Giertych do Tuska.... Opublikowano szokujące nagranie z ostatniej chwili
"Przyszedł Giertych do Tuska...". Opublikowano szokujące nagranie

Michał Karnowski w programie "Minęła 20:15" na antenie Telewizji wPolsce24 ujawnił fragment taśm, na których – jak przekazał – mają rozmawiać Roman Giertych oraz Donald Tusk.

Izrael zaatakował Iran. Głos zabrał Ali Chamenei Wiadomości
Izrael zaatakował Iran. Głos zabrał Ali Chamenei

Izrael zaatakował w piątek irańskie obiekty nuklearne i wojskowe. Głos w tej sprawie zabrał przywódca Iranu Ali Chamenei.

Die Welt: autorytet Tuska się chwieje Wiadomości
Die Welt: autorytet Tuska się chwieje

- Autorytet Tuska się chwieje - pisze niemiecki "Die Welt", gdzie w warszawski korespondent Philip Fritz przygląda się sytuacji rządu Donalda Tuska.

Kosiniak-Kamysz krytykuje Giertycha: To nieodpowiedzialne z ostatniej chwili
Kosiniak-Kamysz krytykuje Giertycha: To nieodpowiedzialne

– Każdy głos jest ważny i wszystkie wątpliwości powinny być wyjaśnione. Ale dzisiaj podważanie w jakikolwiek sposób decyzji Polaków jest nieodpowiedzialne – powiedział wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz komentując w ten sposób zachowanie posła KO Romana Giertycha.

Niemcy oszukali Ukraińców. Któż mógłby się spodziewać Wiadomości
Niemcy oszukali Ukraińców. "Któż mógłby się spodziewać"

Jak poinformował minister obrony Niemiec Boris Pistorius, rząd Friedricha Merza nie rozważa przekazania Ukrainie pocisków Taurus.

Iran wystrzelił rakiety w stronę Izraela z ostatniej chwili
Iran wystrzelił rakiety w stronę Izraela

W piątek po godz. 20 czasu polskiego Iran rozpoczął atak odwetowy na Izrael. W całym Izraelu obowiązują alarmy rakietowe.

Izrael zaatakował Iran. Polskie MSZ bije na alarm z ostatniej chwili
Izrael zaatakował Iran. Polskie MSZ bije na alarm

Polskie MSZ odradza wszelkie podróże do Izraela. Informuje też, że tymczasowo zamknięta jest przestrzeń powietrzna, a ruch lotniczy został wstrzymany.

Noc długich noży w Platformie Obywatelskiej Wiadomości
"Noc długich noży w Platformie Obywatelskiej"

Jak twierdzi Marcin Torz kilku radnych miejskich z Wrocławia może zostać wyrzuconych z Platformy Obywatelskiej.

Tȟašúŋke Witkó: Stan gry po Stambule tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Stan gry po Stambule

Moi wspaniali Czytelnicy zapewne zwrócili uwagę, że z przestrzeni dyplomatyczno-medialnej zniknął – lub został zahibernowany i to dość dawno temu – pomysł wysłania europejskiego kontyngentu zbrojnego, którego zadaniem miałoby być rozdzielenie walczących wojsk rosyjskich i ukraińskich oraz strzeżenie pasa ziemi niczyjej, tworzącego strefę buforową pomiędzy zwaśnionymi stronami.

Już od 1 lipca rząd Tuska zaplanował potężne uderzenie w kieszenie Polaków Wiadomości
Już od 1 lipca rząd Tuska zaplanował potężne uderzenie w kieszenie Polaków

Od 1 lipca tego roku - po zakończeniu obowiązywania ustawy chroniącej odbiorców przed podwyżkami - realne wzrosty cen ciepła dotkną 56 proc. systemów ciepłowniczych. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapowiada przyspieszenie transformacji energetycznej.

REKLAMA

Tam gdzie rosły poziomki, czyli o kręceniu lodów

To jest – przykro mi to powtarzać za tym durniem Korwinem-Mikke – ale to jest w rzeczy samej koryto do którego stoi kolejka, której końca nie widać, a w niej wszystko to co najgłupsze i najmniej udane. I wcale nie chodzi tylko o jakieś nędzne, nikomu niepotrzebne szkolenia, ale o również o książki, filmy, przedstawienia teatralne i inne, często najbardziej absurdalne tak zwane „społeczne” inicjatywy.
Powiem szczerze, że mimo naprawdę poważnych wątpliwości co do intencji ludzi, którzy zasypują nas kolejnymi, tym razem rzekomo rozstrzygającymi już informacjami, jakimi jesteśmy dręczeni niemal każdego dnia, wszystkie je przyjmuję z uwagą i otwartym sercem. Chodzi mi o to, że ja wiem doskonale, że po ośmiu latach rządów Platformy Obywatelskiej, Polska jest w takim stanie, że nawet nie trzeba szczególnie mocno szukać, by to tu to tam znaleźć coś naprawdę ciekawego. Jednak, jak już wspomniałem, moje wątpliwości co do intencji niektórych z nas każą mi przynajmniej od czasu do czasu zachowywać dystans. Szczególnie wtedy, gdy wśród innych, pojawiają się kwestie, które ja znam jeszcze sprzed czasów, gdy Platforma Obywatelska objęła w Polsce owe tragiczne dla nas wszystkich rządy i które już wtedy bardzo mi się nie podobały. Oto wczoraj na Twitterze jeden z internautów zaczął publikować informacje dotyczące ciężkich pieniędzy, jakie warszawski Ratusz, jak wiemy, kierowany przez Hannę Gronkiewicz-Waltz i całe to platformiane towarzystwo, przez minione lata wydawał na zaprzyjaźnione z władzą fundacje oraz projekty. Wśród nich na czoło wysuwają się tak zwane szkolenia i ja oczywiście to świetnie rozumiem. Szkolenia to jest coś absolutnie wyjątkowego. Pamiętam jak kiedyś pracowałem w ING Banku i jeden z dyrektorów opowiadał mi jak to spotkało go niezwykłe wyróżnienie, bo dostał skierowanie na wyjazdowe szkolenie właśnie, które normalnie kosztuje 5 tys. złotych od osoby – a jemu tę wycieczkę opłaciła firma – na którym przez tydzień on i inni uczestnicy kursu mieli się przez cały dzień w najbardziej brutalny sposób wzajemnie obrażać i starać się z tych potyczek wychodzić z tarczą, tak by pod koniec dnia już normalnie biesiadować do białego rana. Ponieważ mam już zarówno swoje lata, jak i lata zawodowej praktyki, to mam też za sobą naprawdę wiele różnych tego rodzaju opowieści i wiem, że tam gdzie są tak zwane dotacje, tam też pojawiają się natychmiast różnego rodzaju projekty, których jedyną wartością jest to, że są, że są napisane i że są napisane starannie i w miarę ciekawie. A zatem, przepraszam bardzo, ale cała lista projektów, jakie Hanna Gronkiewicz-Waltz postanowiła wesprzeć finansowo, robi na mnie wrażenie tylko w tym sensie, że tu faktycznie widać, że owe pieniądze nie były wydawane na chybił trafił, lecz trafiały tam, gdzie trafić naprawdę powinny. A zatem, o ile we Wrocławiu niedawno na przykład Urząd Miasta wywalił 15 tysięcy złotych na coś co miało stanowić miejsce spotkań pod fontanną, projekt z którego nic nie wyszło i całość tej kasy poszła do kieszeni jakiejś lokalnej artystki, w Warszawie byle kto się na te fundusze nie załapywał. Tam wszystko szło albo do „Gazety Wyborczej”, albo do prezesa Rzeplińskiego, albo do byłego prezesa Stępnia, do córki Bronisława Komorowskiego, czy wreszcie ewentualnie do blogerki Kataryny, czyli do osób sprawdzonych i zasłużonych. No ale zastanówmy się, o co my tu toczymy bój? Czy o to, żeby miasto, zamiast dawać pieniądze Katarynie, dawała te pieniądze mnie lub Coryllusowi, lub zamiast „Gazecie Wyborczej” i organizowanym przez nią obywatelskim inicjatywom, patriotycznym projektom Jana Pietrzaka? A może o to, żeby wreszcie skończyć z tym strasznym obyczajem polegającym na tym, z pierwszy lepszy cwaniak jest w stanie wyszarpać od miasta każde pieniądze, jeśli tylko swoją opowieścią oczaruje którąś z urzędniczek, że nie wspomnę o wiceprezydencie miasta?
       Powtarzam, wiadomości, które do mnie nadchodzą z Warszawy są mi bardzo miłe i czekam na następne, jeśli jednak mam być zupełnie uczciwy, to powiem, że za tymi moimi emocjami nie stoi tak naprawdę jakikolwiek rozsądek, lecz zwykła złość i pragnienie zemsty. Ja bowiem tak naprawdę wiem doskonale, że w tym samym czasie, jak Gronkiewicz-Waltz wynagradzała dobrodziejów swojej partii, w każdym dosłownie zakątku Polski odbywało się dokładnie to samo, na nie o wiele mniejszą skalę i z podobnym moralnym wynikiem. Funkcjonujący obecnie system krążenia publicznego pieniądza jest bowiem tak zorganizowany, że nie ma mowy o jakiejkolwiek gospodarności. To jest – przykro mi to powtarzać za tym durniem Korwinem-Mikke – ale to jest w rzeczy samej koryto do którego stoi kolejka, której końca nie widać, a w niej wszystko to co najgłupsze i najmniej udane. I wcale nie chodzi tylko o jakieś nędzne, nikomu niepotrzebne szkolenia, ale o również o książki, filmy, przedstawienia teatralne i inne, często najbardziej absurdalne tak zwane „społeczne” inicjatywy.
      Tu gdzie mieszkam, jak w wielu miejscach tego typu, jest tak zwana suteryna, a w owej suterynie lokal. Kiedy się tu sprowadziliśmy, mieścił się tu punkt przedłużania włosów, potem coś, czego już nie pamiętam, a potem przez wiele lat mieliśmy tu mały i bardzo sympatyczny sklep spożywczy. Po pewnym czasie, z przyczyn jak najbardziej naturalnych, sklep upadł i przez jakiś czas miejsce stało nieczynne. I oto nagle, rok, czy dwa lata temu pojawiła się tu jakaś banda gówniarzy z rowerami, która najpierw powiesiła na drzwiach napis informujący o tym, że tam będzie galeria, pracownia, redakcja, kawiarnia i miejsce spotkań, a potem się tam wprowadziła, jednak w taki sposób, że ów punkt jest otwarty kiedy bądź, pies z kulawą nogą poza nimi tam nie zagląda, a przez szybę widać tam nieustanny bałagan i jakiegoś młodego, który na maszynie szyje koszulki z napisem Katowice. Im się nawet nie chciało tam zaznaczyć godzin, kiedy to coś będzie czynne. Firma ma też stronę internetową, którą sprawdziłem, a wygląda ona tak: www.katolove.pl. Szczerze polecam, bo tam jest wszystko, czego słowa nie potrafią wyrazić.
      Nie byłem w środku nigdy. Sąsiad spróbował, ale kiedy tam wszedł, spojrzeli na niego tak, że od razu się wycofał. A zatem, wszystko co o nich wiem, to jest to co widzę z zewnątrz. Wiem natomiast na pewno, że za tym stoi dokładnie ten sam przekręt, co w przypadku Warszawy, tyle że oczywiście na o wiele niższym poziomie i za o wiele mniejsze pieniądze. Jakaś grupa cwaniaków dowiedziała się, że miasto Katowice wspiera kulturę, założyli szkielet strony internetowej, na kartce z zeszytu w kratkę napisali coś co wyglądało jak projekt kulturalny na rzecz miasta i jego mieszkańców, z tym wszystkim udali się do Urzędu Miasta i zwrócili się o lokal i dofinansowanie. No i dostali. Dziś, często jest tak, że kiedy przed północą idę ze swoim psem na spacer, widzę jak tam się świeci światło, jeden na maszynie szyje te koszulki a reszta coś dłubie przy rozłożonych w ogólnym bałaganie laptopach.
      Kolega, który się zna na rzeczy, powiedział mi, że to jest fragment projektu o nazwie „Kultura za złotówkę”. Chodzi o to, że dziś jest tak, że wystarczy napisać nam byle jaki projekt, wpłacić symboliczną złotówkę, a dalej już tylko żyć za to, co miasto będzie nam co miesiąc wypłacać.
      Pamiętam, ów wspomniany wcześniej, niezwykle sympatyczny sklep o nazwie „Poziomka”. Niestety, czasy takie, że przetrwają albo wielcy, albo cwani. Przepraszam bardzo, ale świadomość tego stanu rzeczy nie bardzo pozwala mi na to, żebym się przejmował jakimś Stępniem i interesami, jakie on prowadzi z warszawskim ratuszem. Kłamstwo jest kłamstwem.
 
 
Zapraszam wszystkich do księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie można kupować moje książki. Zero dofinansowania z zewnątrz.
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe