Waldemar Krenc: Najważniejsi są ludzie

- Przyszło mi działać w czasach, kiedy tradycyjny łódzki przemysł ulegał zniszczeniu, kiedy firmy zwalniały często kilka czy kilkanaście tysięcy osób w miesiącu. Udało nam się jednak przejść przez ten czas, nie tracąc autorytetu – mówi Waldemar Krenc, przewodniczący Zarządu Regionu Łódzkiego NSZZ Solidarność, w rozmowie z Barbarą Michałowską.
M. Żegliński Waldemar Krenc: Najważniejsi są ludzie
M. Żegliński / Tygodnik Solidarność

– W 1980 roku miał pan dziewiętnaście lat. Jak trafił pan do związku?

– Pochodzę z okolic Koszalina. Bardzo wcześnie wyszedłem z domu, miałem 14 i pół roku, gdy pojechałem na Śląsk do szkoły górniczej. Potem pracowałem w kopalni. Wieczorem się uczyłem. A później dziewczyna zawróciła mi w głowie i przyjechałem za nią do Łodzi. To było w 1980 roku. Ożeniłem się i zacząłem pracę w Fonice na tokarce. Deklarację związkową podpisałem dokładnie 17 września 1980 roku. W roku 1990 zostałem oddelegowany do działań związkowych.

 

Od dwudziestu lat jest pan przewodniczącym Zarządu Regionu Łódzkiego. To nie były łatwe czasy.

– W 1998 roku, kiedy obejmowałem fotel przewodniczącego, AWS wygrała wybory, a ja współtworzyłem wówczas w Łodzi jej struktury. Był to czas wielkich reform: administracyjnej, oświatowej i ubezpieczeń zdrowotnych. Z perspektywy czasu jedne były lepsze, inne gorsze, ale wówczas mieliśmy ogromną nadzieję, że uda się dokończyć to, co zaczął rząd Jana Olszewskiego. A potem rząd upadł i rozpoczął się czas walki. Wytoczyliśmy batalię przeciw działaniom rządu SLD o zasiłki emerytalne, przeciwko zmianom w Kodeksie pracy, które jeszcze dziś pozwalają pracodawcom rozpisywać zmiany w zakładach pracy tak, że pracuje się także w niedziele. W 2001 roku, kiedy rząd AWS upadł, wielu ludzi zostało zostawionych samym sobie. Wtedy udało nam się przeforsować kandydaturę Jerzego Kropiwnickiego na prezydenta miasta. To był ewenement, szczególnie w „czerwonej Łodzi”. To było ogromne zwycięstwo.

 

Łódź jest tradycyjnie pracowniczym miastem. Związki zawodowe są tu silne?

– Miasto jest ogromnym pracodawcą. Przez ostatnie 20 lat toczyliśmy więc potworne bitwy tu, lokalnie, ale także takie, które miały przełożenie na cały kraj. Włączyliśmy się np. bardzo mocno w walkę o wolne od pracy święto Trzech Króli. To, że udało się do tego doprowadzić, pokazuje, jak dużą siłą jest Solidarność.

Na terenie regionu Solidarność wypracowała sobie autorytet. Ta silna pozycja to oczywiście zasługa całego ruchu, nie tylko moja. Pamiętam taki wyrok sądu z 2008 roku, który stwierdzał, że pracownik zatrudniony na czas określony jest chroniony przed zwolnieniem. Dziś jest to już oczywiste. Wówczas bardzo o to walczyliśmy.

Przyszło mi działać w czasach, kiedy tradycyjny łódzki przemysł ulegał zniszczeniu, kiedy firmy zwalniały często kilka czy kilkanaście tysięcy osób w miesiącu. Udało nam się jednak przejść przez ten czas, nie tracąc autorytetu.

W ostatnim czasie stawałem przed nowymi wyzwaniami. W ubiegłym roku mieliśmy wiele zwolnień działaczy Solidarności. Bardzo angażowaliśmy się w te sprawy. Byłem przesłuchiwany w związku ze sprawami przeciwko organizacjom związkowym w Jysk i w Lidlu. Musieliśmy ujawniać przed sądem deklaracje członkowskie. Toczyły się sprawy o prowadzenie strony internetowej. Ochrona pracowników w kryzysowych sytuacjach to chyba najważniejsze zadanie związku.

Ostatnio udało mi się też doprowadzić do podpisania zbiorowego układu pracy w Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej. Takie układy pracy podpisuje się rzadko, więc tym bardziej uważam, że jest to duży sukces Solidarności.

Jeśli w rozmowach dwustronnych nie możemy się dogadać, staram się sprawy dotyczące naszego regionu, służby zdrowia, pomocy społecznej, spraw obcokrajowców, przedstawiać na forum Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego i zwykle udaje się je tam przedyskutować. To bardzo dobry instrument i w naszym regionie rzeczywiście się sprawdza.

Najfajniejsze, że wciąż mogę współpracować z ludźmi, z którymi zaczynałem swoją związkową przygodę. W ciągu tych już niemal czterdziestu lat pozakładali organizacje związkowe i kontynuują działalność związkową w innych zakładach. Obecnie staramy się pamiętać, że związek to nie tylko dziś. Przede mną Region Łódzki miał dwóch przewodniczących: Andrzeja Słowika i Janusza Tomaszewskiego. Gdy oni mieli trudniejsze chwile, nigdy nas przy nich nie zabrakło. Mam ogromny szacunek dla nich. W Regionie Łódzkim wszyscy staramy się szanować nawzajem. Ludzie to widzą i wiedzą, że warto nam ufać.

 

Zaprosił pan byłych przewodniczących na zbliżający się WZD Regionu Łódzkiego?

– Tak, są zaproszeni. Czasami im coś wypada, wiadomo. Ale zasadniczo starają się być nie tylko na zjazdach, ale na rozmaitych naszych uroczystościach i spotkaniach.

 

W tym roku ma pan też kontrkandydata.

– We wcześniejszych wyborach również miewałem kontrkandydatów. Teraz jest jednak trochę inaczej. Ale nie chcę w mediach odnosić się do tej walki wyborczej. Myślę, że wszystko wyjaśnimy sobie na zjeździe.

 

Przed panem wybory na przewodniczącego Zarządu Regionu. Jeśli pan wygra, będzie to pana szósta kadencja. Czym przede wszystkim dziś powinien zająć się związek?

– Dziś największy problem do rozwiązania to kwestia cudzoziemców, którzy u nas pracują. Trzeba ją uregulować. Nie można nie dostrzegać, że obcokrajowcy przyjeżdżają i będą to robić. Warto opracować wzorce zachowań wobec nich i po prostu zaopiekować się nimi. Trzeba stworzyć takie instrumenty, aby konkurencja w Polsce była zdrowa. By wszyscy byli traktowani równo.

Druga sprawa to jasny, czytelny Kodeks pracy. Pojawiają się ludzie, którzy tą drogą chcą wyeliminować związek. Trzeba temu zapobiec.

I jeszcze jedna ważna związkowa kwestia. Chciałbym zawalczyć o to, by pracodawca pozwany za bezpodstawne zwolnienie pracownika z art. 52, tak jak działo się ostatnio w przypadku pracownika Urzędu Miasta w Radomsku, płacił za proces i ewentualne odszkodowanie z własnej kieszeni. Dziś płaci za niego państwo. Przez 30 lat nie udało nam się tego zmienić i dziś nadal jest tak, że często to związek ponosi koszty obrony zwolnionego związkowca oraz przekazuje pomoc finansową, aby zwolniony mógł przeżyć do momentu przywrócenia go do pracy. Pracodawca pokrywa te koszty z pieniędzy firmowych. W momencie, gdy pracodawcą jest państwo, są to pieniądze państwowe. Człowiek, który bezpodstawnie zwolnił, nie ponosi żadnej odpowiedzialności. A chcemy, by to on z własnej kieszeni płacił odszkodowanie oraz opłacał koszty sądowe.

Musimy rozwiązać także sporne kwestie związane z reprezentatywnością związku. Dziś pracodawcy zakładają własne związki tylko po to, by rozbijać działania innych organizacji związkowych.

Cieszę się z trzech wygranych ostatnio spraw o przywrócenie do pracy. Wszyscy ci związkowcy zostali wybrani jako delegaci na zjazd. To dla nas ogromny sukces. Możemy być dumni, że nie zostawiliśmy ich, kiedy potrzebowali pomocy.

 

Podobno są ludzie, którzy starają się pana złapać na robieniu zakupów w dużym markecie w niedzielę.

– I nie uda im się to (śmiech). Trzeba mieć swoje zasady. Oczywiście, bywam w mniejszych sklepach. Ale w marketach – nie. Prawdę mówiąc, staram się też nie chodzić do nich w soboty. Raczej robię zakupy w tygodniu. Natomiast jeśli chcę kupić sobie np. jakieś ubranie albo coś na prezent, wolę pójść na rynek w Rzgowie. Widzę wówczas radość u tych sklepikarzy, że promuje się ich lokalne, polskie produkty.

Już kilka lat temu wnioskowałem o to, by zakazać w Łodzi handlu w określonych godzinach. Wówczas nasz głos był zbyt słaby. Teraz też mieliśmy trudności z przeforsowaniem ustawy. Ale udało się i bardzo się z tego powodu cieszę. Pozostaje walka, żeby osoby pracujące w przysłowiowej fabryce śrubek także miały wolne niedziele.

 

Pod koniec czerwca ruszy kolejny Wyścig Solidarności i Olimpijczyków. To największa impreza sportowa organizowana przez związek. Jest pan z niej dumny?

– To nie moje dziecko, ale Andrzeja Słowika. Po nim prowadził i rozwijał projekt Janusz Tomaszewski, a od 1998 roku ja jako przewodniczący Zarządu Regionu. Choć oczywiście to święto całej Solidarności i ja dziś palmę pierwszeństwa oddaję zwykle przy tej okazji Piotrowi Dudzie.

To świetna inicjatywa. Związek nie jest tylko po to, by się domagać. My dajemy też coś od siebie. Bo priorytetem związku są ludzie.

 

 

 

 


 

POLECANE
Ławrow wypadł z łask? Kreml zaprzecza: szef MSZ ma rozmawiać z Rubio z ostatniej chwili
Ławrow wypadł z łask? Kreml zaprzecza: szef MSZ ma rozmawiać z Rubio

Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oświadczył, że jest gotów spotkać się z sekretarzem stanu USA Markiem Rubio. Jak podkreślił, warunkiem jakichkolwiek rozmów o pokoju w Ukrainie jest poszanowanie interesów Rosji.

GIF wycofuje popularny lek na tarczycę. Może być niebezpieczny pilne
GIF wycofuje popularny lek na tarczycę. Może być niebezpieczny

Główny Inspektorat Farmaceutyczny poinformował o natychmiastowym wycofaniu z obrotu jednej serii leku Euthyrox N. W preparacie stwierdzono zbyt wysoką zawartość lewotyroksyny, co może prowadzić do objawów nadczynności tarczycy

Kosiniak-Kamysz bez konkurencji? Ludowcy wybiorą nowe władze PSL polityka
Kosiniak-Kamysz bez konkurencji? Ludowcy wybiorą nowe władze PSL

W sobotę 15 listopada odbędzie się kongres Polskiego Stronnictwa Ludowego, podczas którego wybrane zostaną nowe władze partii. Wszystko wskazuje na to, że Władysław Kosiniak-Kamysz pozostanie na stanowisku prezesa, a o fotel szefa Rady Naczelnej powalczą Waldemar Pawlak i Piotr Zgorzelski.

Brutalny atak izraelskich osadników na Palestyńczyków podczas zbioru oliwek z ostatniej chwili
Brutalny atak izraelskich osadników na Palestyńczyków podczas zbioru oliwek

Co najmniej 15 osób zostało rannych, gdy izraelscy osadnicy zaatakowali Palestyńczyków i dziennikarzy podczas zbioru oliwek na Zachodnim Brzegu. Wśród poszkodowanych znalazła się fotoreporterka agencji Reutera, Raneen Sawafta.

Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą tylko u nas
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą

Przez ponad dwie dekady Siergiej Ławrow był twarzą rosyjskiej polityki zagranicznej i symbolem dyplomatycznego cynizmu Kremla. Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały, że jego czas dobiega końca – nie prowadzi już delegacji Rosji na szczytach G20, mówi się o jego odsunięciu. Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina wspomina spotkania z Ławrowem i pokazuje, jak naprawdę wyglądała rosyjska dyplomacja „od kuchni”.

Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann Wiadomości
Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann

24-letnia Julia W. z Dolnego Śląska została skazana na sześć miesięcy więzienia przez brytyjski sąd za nękanie rodziców zaginionej Madeleine McCann. Kobieta przekonywała, że jest zaginioną dziewczynką, co wzbudziło duże zainteresowanie mediów społecznościowych już na początku 2023 roku.

Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie X gorące
Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie "X"

W relacjach między premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Karolem Nawrockim doszło do kolejnego sporu – tym razem o zasady współpracy ze służbami specjalnymi. Prezydent poinformował, że premier zakazał szefom służb kontaktów z głową państwa, co Biuro Bezpieczeństwa Narodowego uznało za „groźne dla bezpieczeństwa Polski”. W związku z brakiem kontaktu z szefami służb Karol Nawrocki wstrzymał nominacje oficerskie.

Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa Wiadomości
Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa

Prezydent Rosji Władimir Putin polecił rozpoczęcie przygotowań do potencjalnych prób broni jądrowej. Decyzja Kremla jest odpowiedzią na wcześniejsze zapowiedzi Stanów Zjednoczonych dotyczące wznowienia testów nuklearnych. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow potwierdził, że polecenia zostały już przyjęte do realizacji.

REKLAMA

Waldemar Krenc: Najważniejsi są ludzie

- Przyszło mi działać w czasach, kiedy tradycyjny łódzki przemysł ulegał zniszczeniu, kiedy firmy zwalniały często kilka czy kilkanaście tysięcy osób w miesiącu. Udało nam się jednak przejść przez ten czas, nie tracąc autorytetu – mówi Waldemar Krenc, przewodniczący Zarządu Regionu Łódzkiego NSZZ Solidarność, w rozmowie z Barbarą Michałowską.
M. Żegliński Waldemar Krenc: Najważniejsi są ludzie
M. Żegliński / Tygodnik Solidarność

– W 1980 roku miał pan dziewiętnaście lat. Jak trafił pan do związku?

– Pochodzę z okolic Koszalina. Bardzo wcześnie wyszedłem z domu, miałem 14 i pół roku, gdy pojechałem na Śląsk do szkoły górniczej. Potem pracowałem w kopalni. Wieczorem się uczyłem. A później dziewczyna zawróciła mi w głowie i przyjechałem za nią do Łodzi. To było w 1980 roku. Ożeniłem się i zacząłem pracę w Fonice na tokarce. Deklarację związkową podpisałem dokładnie 17 września 1980 roku. W roku 1990 zostałem oddelegowany do działań związkowych.

 

Od dwudziestu lat jest pan przewodniczącym Zarządu Regionu Łódzkiego. To nie były łatwe czasy.

– W 1998 roku, kiedy obejmowałem fotel przewodniczącego, AWS wygrała wybory, a ja współtworzyłem wówczas w Łodzi jej struktury. Był to czas wielkich reform: administracyjnej, oświatowej i ubezpieczeń zdrowotnych. Z perspektywy czasu jedne były lepsze, inne gorsze, ale wówczas mieliśmy ogromną nadzieję, że uda się dokończyć to, co zaczął rząd Jana Olszewskiego. A potem rząd upadł i rozpoczął się czas walki. Wytoczyliśmy batalię przeciw działaniom rządu SLD o zasiłki emerytalne, przeciwko zmianom w Kodeksie pracy, które jeszcze dziś pozwalają pracodawcom rozpisywać zmiany w zakładach pracy tak, że pracuje się także w niedziele. W 2001 roku, kiedy rząd AWS upadł, wielu ludzi zostało zostawionych samym sobie. Wtedy udało nam się przeforsować kandydaturę Jerzego Kropiwnickiego na prezydenta miasta. To był ewenement, szczególnie w „czerwonej Łodzi”. To było ogromne zwycięstwo.

 

Łódź jest tradycyjnie pracowniczym miastem. Związki zawodowe są tu silne?

– Miasto jest ogromnym pracodawcą. Przez ostatnie 20 lat toczyliśmy więc potworne bitwy tu, lokalnie, ale także takie, które miały przełożenie na cały kraj. Włączyliśmy się np. bardzo mocno w walkę o wolne od pracy święto Trzech Króli. To, że udało się do tego doprowadzić, pokazuje, jak dużą siłą jest Solidarność.

Na terenie regionu Solidarność wypracowała sobie autorytet. Ta silna pozycja to oczywiście zasługa całego ruchu, nie tylko moja. Pamiętam taki wyrok sądu z 2008 roku, który stwierdzał, że pracownik zatrudniony na czas określony jest chroniony przed zwolnieniem. Dziś jest to już oczywiste. Wówczas bardzo o to walczyliśmy.

Przyszło mi działać w czasach, kiedy tradycyjny łódzki przemysł ulegał zniszczeniu, kiedy firmy zwalniały często kilka czy kilkanaście tysięcy osób w miesiącu. Udało nam się jednak przejść przez ten czas, nie tracąc autorytetu.

W ostatnim czasie stawałem przed nowymi wyzwaniami. W ubiegłym roku mieliśmy wiele zwolnień działaczy Solidarności. Bardzo angażowaliśmy się w te sprawy. Byłem przesłuchiwany w związku ze sprawami przeciwko organizacjom związkowym w Jysk i w Lidlu. Musieliśmy ujawniać przed sądem deklaracje członkowskie. Toczyły się sprawy o prowadzenie strony internetowej. Ochrona pracowników w kryzysowych sytuacjach to chyba najważniejsze zadanie związku.

Ostatnio udało mi się też doprowadzić do podpisania zbiorowego układu pracy w Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej. Takie układy pracy podpisuje się rzadko, więc tym bardziej uważam, że jest to duży sukces Solidarności.

Jeśli w rozmowach dwustronnych nie możemy się dogadać, staram się sprawy dotyczące naszego regionu, służby zdrowia, pomocy społecznej, spraw obcokrajowców, przedstawiać na forum Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego i zwykle udaje się je tam przedyskutować. To bardzo dobry instrument i w naszym regionie rzeczywiście się sprawdza.

Najfajniejsze, że wciąż mogę współpracować z ludźmi, z którymi zaczynałem swoją związkową przygodę. W ciągu tych już niemal czterdziestu lat pozakładali organizacje związkowe i kontynuują działalność związkową w innych zakładach. Obecnie staramy się pamiętać, że związek to nie tylko dziś. Przede mną Region Łódzki miał dwóch przewodniczących: Andrzeja Słowika i Janusza Tomaszewskiego. Gdy oni mieli trudniejsze chwile, nigdy nas przy nich nie zabrakło. Mam ogromny szacunek dla nich. W Regionie Łódzkim wszyscy staramy się szanować nawzajem. Ludzie to widzą i wiedzą, że warto nam ufać.

 

Zaprosił pan byłych przewodniczących na zbliżający się WZD Regionu Łódzkiego?

– Tak, są zaproszeni. Czasami im coś wypada, wiadomo. Ale zasadniczo starają się być nie tylko na zjazdach, ale na rozmaitych naszych uroczystościach i spotkaniach.

 

W tym roku ma pan też kontrkandydata.

– We wcześniejszych wyborach również miewałem kontrkandydatów. Teraz jest jednak trochę inaczej. Ale nie chcę w mediach odnosić się do tej walki wyborczej. Myślę, że wszystko wyjaśnimy sobie na zjeździe.

 

Przed panem wybory na przewodniczącego Zarządu Regionu. Jeśli pan wygra, będzie to pana szósta kadencja. Czym przede wszystkim dziś powinien zająć się związek?

– Dziś największy problem do rozwiązania to kwestia cudzoziemców, którzy u nas pracują. Trzeba ją uregulować. Nie można nie dostrzegać, że obcokrajowcy przyjeżdżają i będą to robić. Warto opracować wzorce zachowań wobec nich i po prostu zaopiekować się nimi. Trzeba stworzyć takie instrumenty, aby konkurencja w Polsce była zdrowa. By wszyscy byli traktowani równo.

Druga sprawa to jasny, czytelny Kodeks pracy. Pojawiają się ludzie, którzy tą drogą chcą wyeliminować związek. Trzeba temu zapobiec.

I jeszcze jedna ważna związkowa kwestia. Chciałbym zawalczyć o to, by pracodawca pozwany za bezpodstawne zwolnienie pracownika z art. 52, tak jak działo się ostatnio w przypadku pracownika Urzędu Miasta w Radomsku, płacił za proces i ewentualne odszkodowanie z własnej kieszeni. Dziś płaci za niego państwo. Przez 30 lat nie udało nam się tego zmienić i dziś nadal jest tak, że często to związek ponosi koszty obrony zwolnionego związkowca oraz przekazuje pomoc finansową, aby zwolniony mógł przeżyć do momentu przywrócenia go do pracy. Pracodawca pokrywa te koszty z pieniędzy firmowych. W momencie, gdy pracodawcą jest państwo, są to pieniądze państwowe. Człowiek, który bezpodstawnie zwolnił, nie ponosi żadnej odpowiedzialności. A chcemy, by to on z własnej kieszeni płacił odszkodowanie oraz opłacał koszty sądowe.

Musimy rozwiązać także sporne kwestie związane z reprezentatywnością związku. Dziś pracodawcy zakładają własne związki tylko po to, by rozbijać działania innych organizacji związkowych.

Cieszę się z trzech wygranych ostatnio spraw o przywrócenie do pracy. Wszyscy ci związkowcy zostali wybrani jako delegaci na zjazd. To dla nas ogromny sukces. Możemy być dumni, że nie zostawiliśmy ich, kiedy potrzebowali pomocy.

 

Podobno są ludzie, którzy starają się pana złapać na robieniu zakupów w dużym markecie w niedzielę.

– I nie uda im się to (śmiech). Trzeba mieć swoje zasady. Oczywiście, bywam w mniejszych sklepach. Ale w marketach – nie. Prawdę mówiąc, staram się też nie chodzić do nich w soboty. Raczej robię zakupy w tygodniu. Natomiast jeśli chcę kupić sobie np. jakieś ubranie albo coś na prezent, wolę pójść na rynek w Rzgowie. Widzę wówczas radość u tych sklepikarzy, że promuje się ich lokalne, polskie produkty.

Już kilka lat temu wnioskowałem o to, by zakazać w Łodzi handlu w określonych godzinach. Wówczas nasz głos był zbyt słaby. Teraz też mieliśmy trudności z przeforsowaniem ustawy. Ale udało się i bardzo się z tego powodu cieszę. Pozostaje walka, żeby osoby pracujące w przysłowiowej fabryce śrubek także miały wolne niedziele.

 

Pod koniec czerwca ruszy kolejny Wyścig Solidarności i Olimpijczyków. To największa impreza sportowa organizowana przez związek. Jest pan z niej dumny?

– To nie moje dziecko, ale Andrzeja Słowika. Po nim prowadził i rozwijał projekt Janusz Tomaszewski, a od 1998 roku ja jako przewodniczący Zarządu Regionu. Choć oczywiście to święto całej Solidarności i ja dziś palmę pierwszeństwa oddaję zwykle przy tej okazji Piotrowi Dudzie.

To świetna inicjatywa. Związek nie jest tylko po to, by się domagać. My dajemy też coś od siebie. Bo priorytetem związku są ludzie.

 

 

 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe