Mięso symbolem bezpieczeństwa w PRL

Lęk przed głodem, odziedziczony po wojnie, spowodował, że w PRL symbolem bezpieczeństwa i podstawą dobrej kuchni było mięso. W latach 80., kiedy Polacy stanęli w obliczu jego niedoboru, do jadłospisu włączyli drób. Popularność zyskała też baranina, a nawet mięso z nutrii.
estefania Mięso symbolem bezpieczeństwa w PRL
estefania / pixabay.com
W czasach II wojny światowej obywatel okupowanej Francji miał w przydziałach kartkowych około 1,2 tys. kcal dziennie, mieszkaniec Generalnego Gubernatorstwa miał ich około 600, natomiast obywatel żydowski w zasadzie był skazany na śmierć głodową - powiedział dr hab. Błażej Brzostek z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego podczas konferencji "Style jedzenia w Polsce", która odbyła się w Warszawie.
 
Wygłodzenie i lęk przed głodem odziedziczony z wojny jest doświadczeniem bardzo silnie obecnym w całym okresie PRL. W drugiej połowie lat 50. społeczeństwo PRL zjadało dwa razy więcej mięsa rocznie niż społeczeństwo II RP pod koniec lat 30. W latach 1945-50 udział wydatków na żywność w budżecie domowym sięgał 70 proc. - mówił Brzostek. W latach 60. przeciętny obywatel PRL zjada ponad 200 kg ziemniaków rocznie, około 50 kg mięsa i 5 kg ryb, wobec których cały czas utrzymuje się dystans - dodał.

Narastanie paniki mięsnej socjologowie po raz pierwszy obserwowali w latach 1950-55 wraz ze stagnacją, a nawet spadkiem płac. W kolejnych latach Polacy mierzyli się z następnymi kryzysami mięsnymi, a jeden z najpoważniejszych nadszedł w latach 80. W roku 1980 spożycie mięsa w PRL wynosiło 74 kg na osobę, przy dominacji mięsa wieprzowego; w roku 1982 spadło do 65,7 kg; a w następnym wyniosło tylko 58,2 kg.
 
To niedoborów masy mięsno-tłuszczowej obawiano się najbardziej. Gotowanie i kuchnia w latach 80. stały się soczewką, za pomocą której można było zobaczyć zachowania i aktywność zwykłych ludzi w warunkach kryzysu - wyjaśniała dr Katarzyna Stańczak-Wiślicz z Instytutu Badań Literackich PAN.
PRL wykreował wizerunek mięsa jako symbolu bezpieczeństwa, podstawę kuchni dobrej, sytej. Przez wiele lat ukształtował się wzorzec, zgodnie z którym mięso musiało być elementem codziennej diety jako produkt wysokobiałkowy. Na początku lat 80. średnie spożycie w Polsce wynosiło około 3,5 tys. kcal na osobę, co lokowało nas na poziomie nadkonsumpcji. Polacy jedli więc za dużo, za tłusto. Problemem na początku lat 80. nie był brak pożywienia, ale ukształtowane wzory jedzenia. Przy takich przyzwyczajeniach lata 80. rzeczywiście stanowiły szok, bo wiele osób nie potrafiło sobie wyobrazić gotowania bez mięsa. Brak nabiału i sera nie był odbierany tak dotkliwie - opisywała dr Stańczak-Wiślicz.

W obliczu mięsnego kryzysu na początku lat 80. Polacy twórczo dostosowywali się do sytuacji, w której ich ówczesne przyzwyczajenia żywieniowe legły w gruzach.
 
Stawiano przede wszystkim na oszczędność: wykorzystywanie pełnowartościowych resztek spożywczych, czyli mięsa, które zostało z poprzedniego obiadu, ziemniaków, makaronu. Stąd wysyp przepisów na wszelkiego typu zapiekanki, które na początku nazywano opiekankami. Można je było robić niemal ze wszystkiego: jarzyn rosołowych, resztek mięsa, mięs włóknistych i błoniastych, które po długim wygotowywaniu i zmieleniu można było użyć do zrobienia zapiekanki - tłumaczy badaczka.
Efektem kryzysu była także "nobilitacja" drobiu, który do lat 80. był uważany za mięso zbyt delikatne.
 
To było jedzenie dla chorych i dla dzieci, ale kiedy stał się łatwiej dostępny niż inne rodzaje mięsa, polecano jego stosowanie jako substytutu mięsa. Wykorzystywano też mięso gorszej jakości: podroby, mięso poprzyrastałe, czasem nawet niezbyt świeże, a także rzadko używane w kuchni polskiej: baraninę, mięso królicze oraz mięso wcześniej niejadane, np. nutrii - wyjaśniała dr Stańczak-Wiślicz.
 
Dla zniwelowania złego smaku i zapachu - w prasie kobiecej - zalecano dodawanie dużej ilości przypraw, ziół, aby produkty niesmaczne lub niezbyt świeże uczynić jadalnymi. Kolejną strategią był powrót do prostoty i kuchni chłopskiej: klusek, pierogów. Ponieważ była to kuchnia pracochłonna, dla ułatwienia proponowano lepienie wielkich pierogów, aby każdy dostał dwa duże zamiast np. ośmiu małych.

Pisano też, że zestaw dwóch-trzech białek roślinnych może być wartościowy, jeśli połączy się go choćby niewielką ilością tłuszczu zwierzęcego. Między innymi z powodów politycznych nawoływanie do przejścia na wegetarianizm w latach 80. było bardzo niepopularne.
 
Już na początku lat 80. w prasie kobiecej pojawiały się rady, że ponieważ białko zwierzęce jest najlepiej przyswajalne, to powinno być oszczędzane dla specjalnych kategorii ludności: dzieci, młodzieży, mężczyzn pracujących fizycznie i - w mniejszym stopniu - dla kobiet w ciąży - przypomniała dr Stańczak-Wiślicz.

Sposobem na radzenie sobie z kryzysem było też robienie tzw. spontanicznych zakupów. Kiedy akurat sprzedawano masło, kaszę, mąkę czy cukier, to na wszelki wypadek robiło się zakupy, a później wymieniało z innymi członkami rodziny. Powrócono też do przydomowej hodowli i uprawy w miastach oraz nieoficjalnej wymiany produktów między wsią i miastem.

Dr hab. Błażej Brzostek z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz dr Katarzyna Stańczak-Wiślicz z Instytutu Badań Literackich PAN wystąpienia na temat praktyk kulinarnych w PRL wygłosili podczas konferencji "Style jedzenia w Polsce", która odbyła się w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN.

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Ujawniono dokument. Sędzia Szmydt miał wchodzić do Sejmu na zaproszenie Gasiuk-Pihowicz z ostatniej chwili
Ujawniono dokument. Sędzia Szmydt miał wchodzić do Sejmu na zaproszenie Gasiuk-Pihowicz

"Tomasz Szmydt wchodził do Sejmu RP na indywidualne zaproszenie posłanki Gasiuk-Pihowicz" - pisze na platformie X poseł PiS Waldemar Buda, były minister rozwoju.

Wierna najważniejszym sprawom. Wspomnienie o śp. Marii Dłużewskiej tylko u nas
Wierna najważniejszym sprawom. Wspomnienie o śp. Marii Dłużewskiej

Maria Dłużewska była aktorką, dokumentalistką i dziennikarką (m.in. Tygodnika Solidarność) z krwi i kości. Nie bała się trudnych tematów, w swojej pracy podejmowała zagadnienia najistotniejsze dla Polski.

Polski hodowca malin odnalazł w grządkach bezcenny artefakt z ostatniej chwili
Polski hodowca malin odnalazł w grządkach bezcenny artefakt

Portal "Lublin 112" opisał historię mężczyzny, który udał się na swoją plantację malin, aby usunąć rosnąć między nimi chwasty. Podczas prac natrafił na kawałek krzemienia, który swoim kształtem przypominał siekierkę. Mężczyzna sfotografował znalezisko i wraz z opisem lokalizacji miejsca wysłał maila do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. 

Zbigniew Kuźmiuk: Himalaje hipokryzji – Tusk chwali obrońców granicy polityka
Zbigniew Kuźmiuk: Himalaje hipokryzji – Tusk chwali obrońców granicy

W ubiegłym tygodniu premier Tusk udał się na granicę polsko-białoruską, jak podano w komunikacie centrum informacyjnego rządu, aby wizytować Wojskowe Zgrupowanie Zadaniowe Podlasie. Na briefingu prasowym powiedział między innymi: „przyjechałem przede wszystkim po to, żeby dowódcy, jak ich podkomendni, nie mieli najmniejszych wątpliwości, że państwo polskie i polski rząd jest z nimi w każdej sytuacji tutaj na granicy”.

„#KrulEU twardy i skuteczny tylko w realizacji interesów Berlina”. Burza po przyjęciu paktu migracyjnego polityka
„#KrulEU twardy i skuteczny tylko w realizacji interesów Berlina”. Burza po przyjęciu paktu migracyjnego

Rada Unii Europejskiej zatwierdziła pakt migracyjny, co oznacza zakończenie procesu legislacyjnego w tej sprawie. Sprawa rozgrzewa polskie media społecznościowe, a liczni politycy, dziennikarze i internauci komentują uchwalenie nowych przepisów.

Pakt migracyjny zatwierdzony. „Obowiązkiem rządu jest zaskarżyć go do TSUE” gorące
Pakt migracyjny zatwierdzony. „Obowiązkiem rządu jest zaskarżyć go do TSUE”

„Platforma Obywatelska nie zablokowała paktu migracyjnego i będziemy zmuszeni przyjmować nielegalnych imigrantów bądź płacić milionowe kary” – twierdzi były premier Mateusz Morawiecki.

Chiny odpływają Niemcom Wiadomości
Chiny odpływają Niemcom

Już od ośmiu lat Chiny są partnerem handlowym numer jeden dla Niemiec. Lecz teraz zanosi się na niespodziankę. W pierwszym kwartale to USA zajęły pierwsze miejsce.

Wiadomości
„Konfederacja targowicka”– zdrada, która zgubiła Rzeczpospolitą. Przestroga dla przyszłych pokoleń

„Konfederacja targowicka” autorstwa prof. Władysława Smoleńskiego to kolejna, niezwykle ważna lektura z serii „Polskie Dzieła Historyczne”, której zadaniem jest chronić od zapomnienia dorobek naszej historiografii i szeroko go upowszechniać. Lektura ta stanowi kompendium wiedzy dla każdego Polaka zatroskanego losem naszej Ojczyzny. Do dziś nie powstało lepsze, bogatsze dzieło na temat konfederacji targowickiej oraz wojny z Rosją w 1792 r. – wojny związanej z obroną zarówno Konstytucji 3 maja, jak i niepodległości. Czy ta wojna musiała być przegrana? Dlaczego doszło do klęski II rozbioru Rzeczypospolitej? Jaki był w tym udział targowiczan, a jaki króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, który też zresztą został targowiczaninem? Kwestie te dogłębnie analizuje jeden z najwybitniejszych historyków w naszych dziejach, prof. Władysław Smoleński.

Jest nowy trener Lecha Poznań z ostatniej chwili
Jest nowy trener Lecha Poznań

Potwierdziły się medialne przypuszczania. Oficjalnie wiadomo już, że nowym trenerem Lecha Poznań zostanie Niels Frederiksen.

CPK zatrzymane, lotnisko w Berlinie mocno w górę gorące
CPK zatrzymane, lotnisko w Berlinie mocno w górę

Oferta lotów dostępnych w BER rośnie. Według aktualnych danych stowarzyszenia transportu lotniczego BDL w ciągu najbliższych sześciu miesięcy z lotnisk Schönefeld i Tegel wystartuje tylko około jedna czwarta mniej samolotów niż przed pandemią koronawirusa. Oznacza to poprawę oferty na stołecznym lotnisku. BER nie znajduje się już na samym dole statystyk rozwoju stowarzyszenia.

REKLAMA

Mięso symbolem bezpieczeństwa w PRL

Lęk przed głodem, odziedziczony po wojnie, spowodował, że w PRL symbolem bezpieczeństwa i podstawą dobrej kuchni było mięso. W latach 80., kiedy Polacy stanęli w obliczu jego niedoboru, do jadłospisu włączyli drób. Popularność zyskała też baranina, a nawet mięso z nutrii.
estefania Mięso symbolem bezpieczeństwa w PRL
estefania / pixabay.com
W czasach II wojny światowej obywatel okupowanej Francji miał w przydziałach kartkowych około 1,2 tys. kcal dziennie, mieszkaniec Generalnego Gubernatorstwa miał ich około 600, natomiast obywatel żydowski w zasadzie był skazany na śmierć głodową - powiedział dr hab. Błażej Brzostek z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego podczas konferencji "Style jedzenia w Polsce", która odbyła się w Warszawie.
 
Wygłodzenie i lęk przed głodem odziedziczony z wojny jest doświadczeniem bardzo silnie obecnym w całym okresie PRL. W drugiej połowie lat 50. społeczeństwo PRL zjadało dwa razy więcej mięsa rocznie niż społeczeństwo II RP pod koniec lat 30. W latach 1945-50 udział wydatków na żywność w budżecie domowym sięgał 70 proc. - mówił Brzostek. W latach 60. przeciętny obywatel PRL zjada ponad 200 kg ziemniaków rocznie, około 50 kg mięsa i 5 kg ryb, wobec których cały czas utrzymuje się dystans - dodał.

Narastanie paniki mięsnej socjologowie po raz pierwszy obserwowali w latach 1950-55 wraz ze stagnacją, a nawet spadkiem płac. W kolejnych latach Polacy mierzyli się z następnymi kryzysami mięsnymi, a jeden z najpoważniejszych nadszedł w latach 80. W roku 1980 spożycie mięsa w PRL wynosiło 74 kg na osobę, przy dominacji mięsa wieprzowego; w roku 1982 spadło do 65,7 kg; a w następnym wyniosło tylko 58,2 kg.
 
To niedoborów masy mięsno-tłuszczowej obawiano się najbardziej. Gotowanie i kuchnia w latach 80. stały się soczewką, za pomocą której można było zobaczyć zachowania i aktywność zwykłych ludzi w warunkach kryzysu - wyjaśniała dr Katarzyna Stańczak-Wiślicz z Instytutu Badań Literackich PAN.
PRL wykreował wizerunek mięsa jako symbolu bezpieczeństwa, podstawę kuchni dobrej, sytej. Przez wiele lat ukształtował się wzorzec, zgodnie z którym mięso musiało być elementem codziennej diety jako produkt wysokobiałkowy. Na początku lat 80. średnie spożycie w Polsce wynosiło około 3,5 tys. kcal na osobę, co lokowało nas na poziomie nadkonsumpcji. Polacy jedli więc za dużo, za tłusto. Problemem na początku lat 80. nie był brak pożywienia, ale ukształtowane wzory jedzenia. Przy takich przyzwyczajeniach lata 80. rzeczywiście stanowiły szok, bo wiele osób nie potrafiło sobie wyobrazić gotowania bez mięsa. Brak nabiału i sera nie był odbierany tak dotkliwie - opisywała dr Stańczak-Wiślicz.

W obliczu mięsnego kryzysu na początku lat 80. Polacy twórczo dostosowywali się do sytuacji, w której ich ówczesne przyzwyczajenia żywieniowe legły w gruzach.
 
Stawiano przede wszystkim na oszczędność: wykorzystywanie pełnowartościowych resztek spożywczych, czyli mięsa, które zostało z poprzedniego obiadu, ziemniaków, makaronu. Stąd wysyp przepisów na wszelkiego typu zapiekanki, które na początku nazywano opiekankami. Można je było robić niemal ze wszystkiego: jarzyn rosołowych, resztek mięsa, mięs włóknistych i błoniastych, które po długim wygotowywaniu i zmieleniu można było użyć do zrobienia zapiekanki - tłumaczy badaczka.
Efektem kryzysu była także "nobilitacja" drobiu, który do lat 80. był uważany za mięso zbyt delikatne.
 
To było jedzenie dla chorych i dla dzieci, ale kiedy stał się łatwiej dostępny niż inne rodzaje mięsa, polecano jego stosowanie jako substytutu mięsa. Wykorzystywano też mięso gorszej jakości: podroby, mięso poprzyrastałe, czasem nawet niezbyt świeże, a także rzadko używane w kuchni polskiej: baraninę, mięso królicze oraz mięso wcześniej niejadane, np. nutrii - wyjaśniała dr Stańczak-Wiślicz.
 
Dla zniwelowania złego smaku i zapachu - w prasie kobiecej - zalecano dodawanie dużej ilości przypraw, ziół, aby produkty niesmaczne lub niezbyt świeże uczynić jadalnymi. Kolejną strategią był powrót do prostoty i kuchni chłopskiej: klusek, pierogów. Ponieważ była to kuchnia pracochłonna, dla ułatwienia proponowano lepienie wielkich pierogów, aby każdy dostał dwa duże zamiast np. ośmiu małych.

Pisano też, że zestaw dwóch-trzech białek roślinnych może być wartościowy, jeśli połączy się go choćby niewielką ilością tłuszczu zwierzęcego. Między innymi z powodów politycznych nawoływanie do przejścia na wegetarianizm w latach 80. było bardzo niepopularne.
 
Już na początku lat 80. w prasie kobiecej pojawiały się rady, że ponieważ białko zwierzęce jest najlepiej przyswajalne, to powinno być oszczędzane dla specjalnych kategorii ludności: dzieci, młodzieży, mężczyzn pracujących fizycznie i - w mniejszym stopniu - dla kobiet w ciąży - przypomniała dr Stańczak-Wiślicz.

Sposobem na radzenie sobie z kryzysem było też robienie tzw. spontanicznych zakupów. Kiedy akurat sprzedawano masło, kaszę, mąkę czy cukier, to na wszelki wypadek robiło się zakupy, a później wymieniało z innymi członkami rodziny. Powrócono też do przydomowej hodowli i uprawy w miastach oraz nieoficjalnej wymiany produktów między wsią i miastem.

Dr hab. Błażej Brzostek z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz dr Katarzyna Stańczak-Wiślicz z Instytutu Badań Literackich PAN wystąpienia na temat praktyk kulinarnych w PRL wygłosili podczas konferencji "Style jedzenia w Polsce", która odbyła się w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN.

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe