Aleksandra Jakubiak: Chorobliwe obrazy Boga

"Jeżeli Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje, człowiek oddał Mu wet za wet".nWolter
 Aleksandra Jakubiak: Chorobliwe obrazy Boga
/ pixabay.com/johnhain


Całkiem niedawno oglądałam - w towarzystwie dziecka z kręgu najbliższej rodziny - filmy z jego wczesnego dzieciństwa. Czysta, niepohamowana radość i beztroska bijące z ekranu powodowały, że ten nadal mały, ale "wiedzący już co nieco o świecie" człowiek, co chwilę wybuchał serdecznym śmiechem. Całym ciałem przeżywał to, co widział. Chłopczyk, o którym mowa, jest spontanicznym, wesołym i szczęśliwym dzieckiem, które nie przeżywało nigdy żadnych dramatów, poza - rzecz jasna - zwykłymi dla jego wieku frustracjami odkrywania, że życie niesie za sobą pewne ograniczenia. Jednak obraz tych dwóch chłopców - jednego na ekranie i drugiego, który siedział koło mnie i zafascynowany przypominał sobie tę pierwotną, niezmąconą niczym radość bycia, dał mi do myślenia.

Od początku swojego istnienia "wiemy", jak być powinno. Nosimy w sobie jakieś trudne do opisania wyjściowe doświadczenie dobra własnego i ogólnego. Oczywiście naukowcy różnych dziedzin będą to tłumaczyć dostępnymi dla siebie środkami i metodami - i w sensie cząstkowym, charakterystycznym dla płaszczyzny, którą badają, pewnie będą mieli rację - wierzę jednak, że stan ten zawdzięczamy w ogólności poznaniu mającemu miejsce u samego zarania naszej egzystencji. Poznaniu stanu, do jakiego zostaliśmy stworzeni i poznaniu stosunku, jaki ma do nas Stwórca. Tymczasem...

Tymczasem rośniemy, doświadczamy coraz więcej tego, jak być nie powinno, zaczynamy stosować liczne mechanizmy obronne, a "prawdy" o Bogu uczymy się z definicji katechizmowych i opinii rodziny oraz kolegów z podwórka. Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko definicjom katechizmowym, sama na rozmaite sposoby zajmuję się teologią na co dzień. Gorzej jednak, jeśli definicja ma zastąpić życie z Bogiem w praktyce - spotykanie Go, budowanie relacji.  

Mam stałe doświadczenie rozmów z dorosłymi przygotowującymi się do sakramentów, prób zrozumienia ich świata i roli jaką przypisują w nim Bogu, a także stopniowego przedostawania się do ich serc z obliczem Boga, jakiego poznałam osobiście i myślę, że ikona Boga-Wielkiego Nieuczestniczącego w ludzkim życiu, jaka czasami przebija z tych rozmów, nie jest oczywiście żadną pożądaną formą życia duchowego, jednak jest jednym ze stosunkowo mniej szkodliwych i łatwiejszych do oczyszczenia obrazów Boga, jakie w sobie nosimy. 

Wiele bardziej szkodliwych obrazów odkrywam jednak w sobie i innych wierzących. Obraz Boga-Wielkiego Rachmistrza, który szczegółowo odnotowuje wszystkie moje braki i potknięcia, żeby ich potem przeciw mnie użyć. Obraz Boga, na którego miłość muszę zasłużyć grzecznym zachowaniem. Obraz Boga, z którym dobre stosunki muszę sobie utargować np. religijną aktywnością. Obraz Boga, który rozmyśla nad coraz to nowymi próbami lojalności dla mnie. Obraz Boga, którego nazwę tytułem: "Oj nie ciesz się, nie ciesz, bo jeszcze będziesz płakać". Obraz Boga chimerycznego, przy którym będąc pogrążoną w cierpieniu, muszę udawać uśmiechniętą, żeby Go nie urazić i tym samym siebie nie narazić na Jego niezadowolenie. Obraz Boga, który zsyła nieszczęścia. Obraz Boga-Mściciela, którego mogę "użyć" przeciwko wrogom. Obraz Boga-Prominenta, którego autorytet mogę wykorzystać, żeby moje było na wierzchu. Jest jeszcze wiele innych.

Marzy ktoś o takim Bogu? Ja nie. Nie chcę mieć za Boga, potwora, psychopaty albo osoby rozchwianej, ani nigdy Go takim nie poznałam. Właściwie powinnam pisać wszystkie wymienione powyżej wizerunki małą literą. To tylko wizje w naszej głowie, nie poznając konkretnej osoby, rzutujemy własne przekonania na kogoś drugiego. Tworzymy Boga na własny obraz. Na obraz historii swojego życia, spotkanych osób, trudnych doświadczeń i lęków.

Jest oczywiście i inna odmiana patologicznych wizerunków Stwórcy, z nieco innego bieguna, choć rodząca się z podobnych lękowych źródeł - miły, niezbyt rozgarnięty dziadzio, z twarzy którego nie schodzi dobrotliwy uśmieszek. Jegomość będący maszynką do mówienia: "cokolwiek nie zrobisz, jest OK, man". Jak głęboko w środku muszę się bać tych negatywnych obrazów powyżej, żeby wykreować zmanipulowaną groteskową rzeczywistość? To byłby rodzic, który pozwala dziecku wybiec na autostradę, spaść z przepaść. To byłby cukierkowy książę z bajki dla małej dziewczynki, skrojony akurat na jej miarę, który ma jedną pozytywną cechę - nie istnieje. Miłość Boga nie jest głupiutka, miłość Boga jest ognista.

Wiele znacznie tęższych i świętszych od mojej głów nie umiało stworzyć pełnego opisu Boga. I całe szczęście - Bóg rozszyfrowany i zaszufladkowany, objęty ludzkim umysłem, raczej nie byłby Bogiem. Mogę pewnie użyć wobec Boga wielu przymiotników, ale na pewno muszę użyć jednego rzeczownika - Bóg jest OSOBĄ. Żywą. Nie uprzedmiotowionym orężem stojącym po mojej stronie. Nie kapryśnym mzimu, któremu muszę oddawać hołd. Nie ślepą i niewzruszoną Temidą. Nie jakimkolwiek wyobrażeniem - Osobą, która kocha i chce być kochana. Osobą, z którą każdy dzień jest nowy. Osobą, która zasługuje na miejsce w moim życiu - mój czas, uwagę, oddanie, wysłuchanie, wreszcie na moją szczerą miłość. Osobą, z którą wchodzę w związek. Osobą, która całuje moje rany i wątpliwości, kiedy nie czas na słowa. Osobą, która pragnie mojego zaangażowania. Osobą, która oswaja i wychowuje do zaufania. Cała reszta - aktywność religijna, moralność, działania charytatywne, to tylko palące potrzeby duszy będącej w intymnym związku ze Stwórcą.

Święty Augustyn powiedział, że "jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu". Nic innego niż Bóg. Nie tylko rzeczy złe, ale i dobre. Nie unikanie grzechu na pierwszym miejscu, nie klęcznik i modlitewnik na pierwszym miejscu, nie pomoc potrzebującym na pierwszym miejscu. Ojciec na pierwszym miejscu. Wszystko inne - choćby nie wiem jak ważne i potrzebne - postawione w Jego miejscu prowadzi do nieszczęścia.

Bóg przerasta mnie tak bardzo, że odkrywając odsłanianą mi przez Niego prawdę o Nim samym, staję z przysłowiowym opadem szczęki - bez względu na to, czy treść tej prawdy jest mojemu myśleniu lub postępowaniu na rękę czy też nie - i jedyne, co mogę w swojej głowinie pomyśleć, to: "Pan mój i Bój mój", o takim nawet nie marzyłam, Boże Abrahama, Boże Izaaka, Boże Jakubiak. Wszystkie obrazy Ojca podsyłane przeze mnie samą, świat lub złego ducha, to zwykła cienizna.

I jeszcze jedno. Bóg jest dobry. Cały czas.




#REKLAMA_POZIOMA#

 

POLECANE
Spada sympatia Polaków do Ukraińców Wiadomości
Spada sympatia Polaków do Ukraińców

Nowy sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski pokazał, że coraz więcej Polaków krytycznie patrzy na obecność Ukraińców w kraju. Jeszcze niedawno dominowały pozytywne oceny, dziś trend jest zupełnie inny.

WHO dodaje pigułki aborcyjne do listy leków podstawowych z ostatniej chwili
WHO dodaje pigułki aborcyjne do listy leków podstawowych

Jak poinformował portal LifeSiteNews, Światowa Organizacja Zdrowia dodała mifepriston i mizoprostol do listy leków podstawowych i to pomimo zgłaszanych zagrożeń związanych z aborcjami chemicznymi.

Cyberatak sparaliżował lotniska w Europie. Co dalej z bezpieczeństwem podróży? z ostatniej chwili
Cyberatak sparaliżował lotniska w Europie. Co dalej z bezpieczeństwem podróży?

Chaos na największych lotniskach Europy – Berlin, Bruksela i Londyn padły ofiarą cyberataku, który uziemił tysiące pasażerów. Linie ostrzegają przed kolejnymi opóźnieniami, a rządy analizują zagrożenie.

Konserwatywny think tank: Unijny program edukacyjny promuje eurofederalistyczną propagandę pilne
Konserwatywny think tank: Unijny program edukacyjny promuje eurofederalistyczną propagandę

Znany konserwatywny think tank MCC Brussels opublikował raport „Jak unijny program Jeana Monneta niszczy środowisko akademickie”, w którym zarzucił Unii Europejskiej, że wykorzystuje program edukacyjny Jeana Monneta do promowania unijnej propagandy, co zdaniem analityków godzi w wolność prowadzenia badań naukowych.

Terminal w Gdyni oddany zagranicznemu operatorowi. Oferta polskiego konsorcjum odrzucona pilne
Terminal w Gdyni oddany zagranicznemu operatorowi. Oferta polskiego konsorcjum odrzucona

Nowoczesny terminal promowy w Gdyni, wybudowany za publiczne pieniądze, trafił w ręce zagranicznego operatora. Polskie konsorcjum mówi wprost: nasza oferta była lepsza, ale port w Gdyni postawił na Szwedów.

Tragiczne skutki polityki multikulti w Szwecji: morderstwa, gwałty, zamachy terrorystyczne z ostatniej chwili
Tragiczne skutki polityki multikulti w Szwecji: morderstwa, gwałty, zamachy terrorystyczne

Szwecja zbiera tragiczne pokłosie prowadzonej przez siebie polityki otwartych drzwi dla migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Jak poinformował portal European Conservative, Sztokholm należy obecnie do najniebezpieczniejszych miast Europy ze względu na liczne strzelaniny, zamachy bombowe i wstrząsające krajem wojny gangów.

Rosja idzie w zaparte. Kreml o incydencie w Estonii: Niczego nie naruszyliśmy z ostatniej chwili
Rosja idzie w zaparte. Kreml o incydencie w Estonii: "Niczego nie naruszyliśmy"

Rosyjski resort obrony stanowczo zaprzecza zarzutom Estonii o naruszenie przestrzeni powietrznej przez trzy MiG-31. Jednak sam komunikat Kremla zdradza coś zupełnie innego.

Legendarna atrakcja Paryża znów dostępna. Bilety wykupiono błyskawicznie Wiadomości
Legendarna atrakcja Paryża znów dostępna. Bilety wykupiono błyskawicznie

Po latach zamknięcia spowodowanego tragicznym pożarem w 2019 roku, wieże katedry Notre-Dame w Paryżu znów stanęły otworem dla turystów. Ale uwaga – wejściówki znikają w błyskawicznym tempie, a sama wspinaczka to prawdziwy sprawdzian sił.

Tragiczny wypadek w USA. Dwóch polskich żołnierzy Wojsk Specjalnych nie żyje z ostatniej chwili
Tragiczny wypadek w USA. Dwóch polskich żołnierzy Wojsk Specjalnych nie żyje

Podczas nocnego szkolenia spadochronowego w Stanach Zjednoczonych zginęło dwóch polskich żołnierzy Wojsk Specjalnych. Przyczyny tragedii bada specjalna komisja.

Trump reaguje na rosyjską prowokację w Estonii. To oznacza poważne problemy Wiadomości
Trump reaguje na rosyjską prowokację w Estonii. "To oznacza poważne problemy"

Rosyjskie myśliwce naruszyły przestrzeń powietrzną Estonii, a sprawa wywołała burzę na arenie międzynarodowej. Prezydent USA Donald Trump nie ukrywa niepokoju: – To może spowodować poważne problemy – powiedział dziennikarzom w Białym Domu.

REKLAMA

Aleksandra Jakubiak: Chorobliwe obrazy Boga

"Jeżeli Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje, człowiek oddał Mu wet za wet".nWolter
 Aleksandra Jakubiak: Chorobliwe obrazy Boga
/ pixabay.com/johnhain


Całkiem niedawno oglądałam - w towarzystwie dziecka z kręgu najbliższej rodziny - filmy z jego wczesnego dzieciństwa. Czysta, niepohamowana radość i beztroska bijące z ekranu powodowały, że ten nadal mały, ale "wiedzący już co nieco o świecie" człowiek, co chwilę wybuchał serdecznym śmiechem. Całym ciałem przeżywał to, co widział. Chłopczyk, o którym mowa, jest spontanicznym, wesołym i szczęśliwym dzieckiem, które nie przeżywało nigdy żadnych dramatów, poza - rzecz jasna - zwykłymi dla jego wieku frustracjami odkrywania, że życie niesie za sobą pewne ograniczenia. Jednak obraz tych dwóch chłopców - jednego na ekranie i drugiego, który siedział koło mnie i zafascynowany przypominał sobie tę pierwotną, niezmąconą niczym radość bycia, dał mi do myślenia.

Od początku swojego istnienia "wiemy", jak być powinno. Nosimy w sobie jakieś trudne do opisania wyjściowe doświadczenie dobra własnego i ogólnego. Oczywiście naukowcy różnych dziedzin będą to tłumaczyć dostępnymi dla siebie środkami i metodami - i w sensie cząstkowym, charakterystycznym dla płaszczyzny, którą badają, pewnie będą mieli rację - wierzę jednak, że stan ten zawdzięczamy w ogólności poznaniu mającemu miejsce u samego zarania naszej egzystencji. Poznaniu stanu, do jakiego zostaliśmy stworzeni i poznaniu stosunku, jaki ma do nas Stwórca. Tymczasem...

Tymczasem rośniemy, doświadczamy coraz więcej tego, jak być nie powinno, zaczynamy stosować liczne mechanizmy obronne, a "prawdy" o Bogu uczymy się z definicji katechizmowych i opinii rodziny oraz kolegów z podwórka. Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko definicjom katechizmowym, sama na rozmaite sposoby zajmuję się teologią na co dzień. Gorzej jednak, jeśli definicja ma zastąpić życie z Bogiem w praktyce - spotykanie Go, budowanie relacji.  

Mam stałe doświadczenie rozmów z dorosłymi przygotowującymi się do sakramentów, prób zrozumienia ich świata i roli jaką przypisują w nim Bogu, a także stopniowego przedostawania się do ich serc z obliczem Boga, jakiego poznałam osobiście i myślę, że ikona Boga-Wielkiego Nieuczestniczącego w ludzkim życiu, jaka czasami przebija z tych rozmów, nie jest oczywiście żadną pożądaną formą życia duchowego, jednak jest jednym ze stosunkowo mniej szkodliwych i łatwiejszych do oczyszczenia obrazów Boga, jakie w sobie nosimy. 

Wiele bardziej szkodliwych obrazów odkrywam jednak w sobie i innych wierzących. Obraz Boga-Wielkiego Rachmistrza, który szczegółowo odnotowuje wszystkie moje braki i potknięcia, żeby ich potem przeciw mnie użyć. Obraz Boga, na którego miłość muszę zasłużyć grzecznym zachowaniem. Obraz Boga, z którym dobre stosunki muszę sobie utargować np. religijną aktywnością. Obraz Boga, który rozmyśla nad coraz to nowymi próbami lojalności dla mnie. Obraz Boga, którego nazwę tytułem: "Oj nie ciesz się, nie ciesz, bo jeszcze będziesz płakać". Obraz Boga chimerycznego, przy którym będąc pogrążoną w cierpieniu, muszę udawać uśmiechniętą, żeby Go nie urazić i tym samym siebie nie narazić na Jego niezadowolenie. Obraz Boga, który zsyła nieszczęścia. Obraz Boga-Mściciela, którego mogę "użyć" przeciwko wrogom. Obraz Boga-Prominenta, którego autorytet mogę wykorzystać, żeby moje było na wierzchu. Jest jeszcze wiele innych.

Marzy ktoś o takim Bogu? Ja nie. Nie chcę mieć za Boga, potwora, psychopaty albo osoby rozchwianej, ani nigdy Go takim nie poznałam. Właściwie powinnam pisać wszystkie wymienione powyżej wizerunki małą literą. To tylko wizje w naszej głowie, nie poznając konkretnej osoby, rzutujemy własne przekonania na kogoś drugiego. Tworzymy Boga na własny obraz. Na obraz historii swojego życia, spotkanych osób, trudnych doświadczeń i lęków.

Jest oczywiście i inna odmiana patologicznych wizerunków Stwórcy, z nieco innego bieguna, choć rodząca się z podobnych lękowych źródeł - miły, niezbyt rozgarnięty dziadzio, z twarzy którego nie schodzi dobrotliwy uśmieszek. Jegomość będący maszynką do mówienia: "cokolwiek nie zrobisz, jest OK, man". Jak głęboko w środku muszę się bać tych negatywnych obrazów powyżej, żeby wykreować zmanipulowaną groteskową rzeczywistość? To byłby rodzic, który pozwala dziecku wybiec na autostradę, spaść z przepaść. To byłby cukierkowy książę z bajki dla małej dziewczynki, skrojony akurat na jej miarę, który ma jedną pozytywną cechę - nie istnieje. Miłość Boga nie jest głupiutka, miłość Boga jest ognista.

Wiele znacznie tęższych i świętszych od mojej głów nie umiało stworzyć pełnego opisu Boga. I całe szczęście - Bóg rozszyfrowany i zaszufladkowany, objęty ludzkim umysłem, raczej nie byłby Bogiem. Mogę pewnie użyć wobec Boga wielu przymiotników, ale na pewno muszę użyć jednego rzeczownika - Bóg jest OSOBĄ. Żywą. Nie uprzedmiotowionym orężem stojącym po mojej stronie. Nie kapryśnym mzimu, któremu muszę oddawać hołd. Nie ślepą i niewzruszoną Temidą. Nie jakimkolwiek wyobrażeniem - Osobą, która kocha i chce być kochana. Osobą, z którą każdy dzień jest nowy. Osobą, która zasługuje na miejsce w moim życiu - mój czas, uwagę, oddanie, wysłuchanie, wreszcie na moją szczerą miłość. Osobą, z którą wchodzę w związek. Osobą, która całuje moje rany i wątpliwości, kiedy nie czas na słowa. Osobą, która pragnie mojego zaangażowania. Osobą, która oswaja i wychowuje do zaufania. Cała reszta - aktywność religijna, moralność, działania charytatywne, to tylko palące potrzeby duszy będącej w intymnym związku ze Stwórcą.

Święty Augustyn powiedział, że "jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu". Nic innego niż Bóg. Nie tylko rzeczy złe, ale i dobre. Nie unikanie grzechu na pierwszym miejscu, nie klęcznik i modlitewnik na pierwszym miejscu, nie pomoc potrzebującym na pierwszym miejscu. Ojciec na pierwszym miejscu. Wszystko inne - choćby nie wiem jak ważne i potrzebne - postawione w Jego miejscu prowadzi do nieszczęścia.

Bóg przerasta mnie tak bardzo, że odkrywając odsłanianą mi przez Niego prawdę o Nim samym, staję z przysłowiowym opadem szczęki - bez względu na to, czy treść tej prawdy jest mojemu myśleniu lub postępowaniu na rękę czy też nie - i jedyne, co mogę w swojej głowinie pomyśleć, to: "Pan mój i Bój mój", o takim nawet nie marzyłam, Boże Abrahama, Boże Izaaka, Boże Jakubiak. Wszystkie obrazy Ojca podsyłane przeze mnie samą, świat lub złego ducha, to zwykła cienizna.

I jeszcze jedno. Bóg jest dobry. Cały czas.




#REKLAMA_POZIOMA#


 

Polecane
Emerytury
Stażowe