Znajdujemy się w kluczowym dla naszej polityki zagranicznej momencie. Oto bowiem rosyjska niechęć do Polski spotkała się z izraelską niechęcią do Polski, co może akurat nie jest niczym nowym, ale chyba po raz pierwszy dało tak spektakularny efekt jak Światowe Forum Holocaustu, podczas którego pokazywano film propagandowy mający ilustrować współczesny antysemityzm, między innymi poprzez zestawienie swastyk namalowanych na macewach cmentarza we Francji z… ujęciami z Marszu Niepodległości, gdzie nigdy nie ma swastyk, oprócz tych przekreślonych.
Jednocześnie, chyba po raz pierwszy i chyba w wyniku doświadczeń poprzednich ataków, jak swego rodzaju Pearl Harbour, które urządziła nam onegdaj ambasador Izraela Anna Azari, nie jest to atak miażdżący. Opinie na temat odmowy przyjazdu Prezydenta Andrzeja Dudy do Jerozolimy są podzielone, ale nie są już jednostronne. Stanowisko Polski w wielu mediach i pośród wielu zagranicznych polityków znalazło zrozumienie, a stanowisko organizatorów Światowego Forum Holocaustu zostało przyjęte jako niewłaściwe. W tym duchu wypowiadały się zarówno media na zachodzie Europy i w Ameryce, jak i media izraelskie. Z tego chóru wyłamały się z kolei media opozycyjne w Polsce, oraz opozycyjni politycy, dając po raz kolejny pretekst do pytania o to, jak ich wyobrażenie o własnej roli ma się do polskiej racji stanu i o granice autokompromitacji.
Dywanowy nalot niechętnych Polsce sił zdaje się, że tym razem nie tylko nie przyniósł oczekiwanych rezultatów (choć piszę to jeszcze przed obchodami w Auschwitz), a Putin jakby zrezygnował z otwartej szarży. Jeśli tak się stało, to prawdopodobnie dlatego, że tym razem nie ograniczyliśmy się do retorycznego rozwijania husarskich skrzydeł, ale wykonaliśmy, a właściwie Prezydent Andrzej Duda wykonał realny gest, który spowodował realne skutki.