Zakochajmy się w AK! W szeregach Armii Krajowej co dziesiąty żołnierz był kobietą

14 dzień lutego w krajach kultury anglosaskiej to Dzień Zakochanych. W historii naszego kraju data ta też jest bardzo ważna, lecz z innego powodu. Właśnie 14 lutego 1942 roku rozkazem generała Władysława Sikorskiego powstała Armia Krajowa.
 Zakochajmy się w AK! W szeregach Armii Krajowej co dziesiąty żołnierz był kobietą
/ Fotolia
Polskie podziemie zbrojne ma oczywiście bardzo długie tradycje – jeszcze z XVIII wieku, sięgające konfederacji barskiej i sprzysiężeń, które wywołały insurekcję kościuszkowską. Można więc było przyjąć za pewnik, że po klęsce kampanii wrześniowej Polacy nie pozostaną bierni, lecz zaczną tworzyć struktury zbrojnej konspiracji. W oblężonej Warszawie powstały pierwsze jej zręby – 25 września generał Michał Karaszewicz-Tokarzewski zaproponował dowódcy Armii Warszawa generałowi Juliuszowi Rómmlowi utworzenie podziemnej organizacji wojskowej. Dzień później na Polach Mokotowskich wylądował samolot PZL 46 Sum (jeden z dwóch prototypów tej ciekawej maszyny. Major Edmund Galinat, który nim przyleciał, przywiózł rozkaz marszałka Rydza-Śmigłego, nakazujący utworzenie konspiracyjnego wojska. 27 września, dzień przed kapitulacją stolicy, generał Rómmel wydał rozkaz, ma mocy którego Tokarzewski został mianowany dowódcą Służby Zwycięstwu Polski. Rozkaz ten kontrasygnował również cywilny komisarz obrony prezydent Stefan Starzyński.

Oczywiście konspiracja powstawała przede wszystkim oddolnie, w miastach i wsiach całego kraju, pod obydwiema okupacjami. Istniało ponad sto różnego rodzaju organizacji zbrojnych, nie licząc grup politycznych, harcerskich, studenckich czy uczniowskich. Scalenie ich w jednolitą podziemną armię było niezwykle trudne, zwłaszcza w warunkach konspiracji, lecz generał Sikorski rozumiał doskonale, że jedność jest warunkiem skuteczności. 13 listopada 1939 roku w Paryżu utworzono Komitet Ministrów do Spraw Kraju, na czele którego stanął generał Kazimierz Sosnkowski jako komendant Związku Walki Zbrojnej. W Warszawie dowódcą na obszarze okupacji niemieckiej został pułkownik Stefan Rowecki. Tokarzewski natomiast został przesunięty do Lwowa, jako dowódca obszaru okupacji radzieckiej.

Rosnąca podziemna fala

ZWZ miała kilka zadań. Jednym z głównych była akcja scaleniowa, czyli podporządkowanie wszystkich rozproszonych grup konspiracyjnych jednemu dowództwu (trwała ona aż do końca istnienia AK; podporządkowania odmówiła część partyzantki narodowej oraz w całości podziemie komunistyczne). Bieżące zadania to przede wszystkim ochrona Państwa Podziemnego, wywiad, sabotaż i dywersja, a także tworzenie struktur na czas powstania powszechnego. Przez cały czas pojawiały się też konflikty pomiędzy podziemnymi strukturami wojskowymi i politycznymi. Właśnie dla ich uniknięcia generał Sikorski zdecydował się na przemianowanie ZWZ na Armię Krajową, co miało być jednoznacznym i czytelnym sygnałem: AK to podziemne wojsko, od którego politycy mają trzymać się z daleka.

Podziemna armia, choć zwalczana niezwykle brutalnie przez obu okupantów, rosła. W momencie maksymalnej aktywności – wiosną i latem 1944 roku, w jej szeregach było, według różnych ocen historyków, od 250 do 390 tysięcy ludzi, w tym ponad 10 tysięcy oficerów. Tylko w dwóch krajach okupowanej Europy podziemie było równie liczne – w Jugosławii i Francji. Żołnierze Polski Podziemnej stoczyli ponad sto tysięcy bojów i potyczek. Wysadzili w powietrze około tysiąca trzystu pociągów, zabili i ranili sto pięćdziesiąt tysięcy Niemców i kolaborantów. Wywiad AK oddał aliantom nieocenione usługi. Zlokalizowano wszystkie schrony dla okrętów podwodnych (w całej Europie!), ujawniono produkcję latających bomb V1 i rakiet V2 , a zdobyczny egzemplarz rakiety przetransportowano drogą powietrzną do Londynu. Wykradziono wiele planów niemieckich fortyfikacji – zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie. Polskie podziemie poinformowało Londyn o niemieckich planach agresji na ZSRR oraz o ludobójstwie dokonywanym na europejskich Żydach. Niestety, tym ostatnim doniesieniom alianci nie dali wiary…

Niedocenieni żołnierze – kobiety

W szeregach Armii Krajowej co dziesiąty żołnierz był kobietą. Wojskowa Służba Kobiet przy sztabie głównym SZP powstała już w październiku 1939 roku, dowodziła nią Maria Wittekówna, przed wojną kierująca Organizacją Przysposobienia Wojskowego Kobiet. Bez odwagi, ofiarności i pomysłowości polskich pań nie mogłoby być mowy o codziennym funkcjonowaniu podziemia. Służba łączności, zwłaszcza kurierskiej, niemal w całości była sfeminizowana – od góry (w Komendzie Głównej na czele Wydziału V-K, czyli łączności, stała Janina Karasiówna „Bronka”) aż po struktury w terenie. Rozprowadzaniem podziemnej prasy również zajmowały się głównie kobiety. Szefową centralnego kolportażu KG AK była Wanda Kraszewska-Ancerewiczowa „Lena”. Kobiety opanowały także służbę sanitarną i kwatermistrzowską. Nie brakowało ich w wywiadzie i kontrwywiadzie, a także w jednostkach bojowych. Warto tu wspomnieć choćby kobiecą kompanię saperską i kobiece patrole minerskie. W największej bitwie Armii Krajowej, jaką było Powstanie Warszawskie, panie odegrały rolę szczególną. W specjalnym plutonie łączności kanałowej, który służył do podtrzymania komunikacji między poszczególnymi dzielnicami, a także do ewakuacji żołnierzy ze Starego Miasta i Mokotowa do Śródmieścia, kobiety stanowiły 60 procent żołnierzy. Po kapitulacji Powstania do niemieckiej niewoli trafiło ponad dwa tysiące żołnierzy – kobiet. Duża część z nich została umieszczona w obozie Oberlagen w zachodniej części Niemiec. W kwietniu 1945 roku wyzwolone zostały przez polską 1 Dywizję Pancerną.

Kulminacja

Od wiosny 1944 roku żołnierze Armii Krajowej przystąpili do akcji „Burza”. Mobilizowano poszczególne okręgi i inspektoraty, odtwarzając przedwojenne jednostki Wojska Polskiego. Powstały zawiązki aż dwudziestu dywizji piechoty, oraz dwóch brygad kawalerii. Największą była 27 Wołyńska Dywizja Piechoty AK. Ona też walczyła najdłużej, bo od lutego aż do końca lipca. Żołnierze AK samodzielnie lub we współdziałaniu z oddziałami Armii Czerwonej opanowali kilkaset miejscowości – w tym Wilno, Lwów, Lublin, Rzeszów.
Tuż po rozpoczęciu „Burzy” ujawnił się w pełni plan Stalina dotyczący polskiego podziemia nie uznającego władzy promoskiewskiego PKWN. 1 sierpnia 1944 roku Stalin wydał dyrektywę 220169, nakazującą bezwzględne rozbrajanie żołnierzy AK i innych organizacji uznających rząd polski w Londynie. Rozbrojenia i aresztowania zaczęły się jednak już wcześniej – na Podolu, Wołyniu, Wileńszczyźnie. Szacunki historyków i tu się różnią – represje w różnej postaci (aresztowania, wywózki w głąb ZSRR, wyroki więzienia i kary śmierci) dotknęły od 35 do 70 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej. Masowe prześladowania akowców trwały jednak długo po zakończeniu wojny.
Oficjalnie Armia Krajowa została rozwiązana 19 stycznia 1945 roku rozkazem jej ostatniego dowódcy, generała Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka”. Żołnierze AK byli jednak główną siłą antykomunistycznej partyzantki, walczącej w zorganizowanej formie jeszcze przez kilka lat.

Testament Polski Walczącej

Kilka miesięcy po rozwiązaniu Armii Krajowej powstał Testament Polski Walczącej – manifest działaczy polskiego podziemia. Żądano w nim między innymi: opuszczenia terytorium Polski przez wojska sowieckie oraz przez rosyjską policję polityczną, zjednoczenia i uniezależnienia Armii Polskiej, dopuszczenia wszystkich polskich stronnictw demokratycznych do udziału w wyborach pięcioprzymiotnikowych, stworzenia pełnego samorządu terytorialnego, społeczno-gospodarczego i kulturalno-oświatowego, uspołecznienia własności wielkokapitalistycznej i zorganizowanie sprawiedliwego podziału dochodu społecznego, zapewnienia masom pracujących współkierownictwa i kontroli nad całą gospodarką narodową oraz warunków materialnych zabezpieczających byt rodzinie i osobisty rozwój kulturalny, swobody walki dla klasy robotniczej o jej prawa w ramach nieskrępowanego ruchu zawodowego. Echa owego testamentu brzmią chociażby w 21 postulatach gdańskich. A niektórych z owych celów nie udało się osiągnąć nawet dziś – po ćwierćwieczu znów wolnej Polski.


Niedoszły dowódca polskiego podziemia

Major Edmund Galinat otrzymał od marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego rozkaz sformowania polskiego podziemia zbrojnego. Po dotarciu do Warszawy poddał się jednak rozkazom generała Tokarzewskiego. Niedoszły dowódca Służby Zwycięstwu Polski był postacią niezwykle barwną – godną przypomnienia. Urodził się w 1899 roku w Wilnie, jako dwudziestolatek trafił w szeregi Wojska Polskiego. Z doskonałymi wynikami ukończył Szkołę Podchorążych Piechoty, a także wydział prawa Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i Wyższą Szkołę Wojenną. Choć nie miał legionowego rodowodu, uznawany był za jednego z najbliższych współpracowników marszałka Rydza-Śmigłego. W latach 1938-1939 stał na czele federacji sanacyjnych organizacji młodzieżowych Służba Młodych Obozu Zjednoczenia Narodowego, był też jednym z organizatorów sieci „dywersji pozafrontowej” – tajnych oddziałów Wojska Polskiego, które działać miały na zapleczu nieprzyjaciela. Miał więc odpowiednie przygotowanie, aby kierować konspiracyjnym wojskiem.
Założyciele SZP uznali jednak związki Galinata z byłym Naczelnym Wodzem za zbyt niebezpieczne. Majora odesłano na Węgry, a następnie do Francji. Nie dostał tam żadnego przydziału, a po ewakuacji do Wielkiej Brytanii uznano go wręcz za wroga rządu Sikorskiego i internowano w obozie na wyspie Bute, zwanej „Wyspą Węży”. Przesiedział tam ponad dwa lata. Dopiero dzięki pomocy majora Tadeusza Szumowskiego z Wydziału Spraw Specjalnych MON Galinat opuścił wyspę, aby zostać dowódcą Samodzielnej Kompanii Grenadierów, jednej z pierwszych polskich jednostek wojsk specjalnych, podlegającej operacyjnie brytyjskiej Special Operations Executive. Żołnierze SKG przeznaczeni byli do działań na terenie Francji i Niemiec, w kilku lub kilkunastoosobowych grupach dywersyjno-bojowych. Na czas dowodzenia kompanią Galinat zmienił nazwisko na „Zaręba”.
Nowy dowódca przypadł do serca żołnierzom – a nie było to łatwe, bo w jednostce aż roiło się od niespokojnych duchów – weteranów wojny domowej w Hiszpanii lub legionistów z Legii Cudzoziemskiej. Jednak nadmierne bratanie się Galinata „Zaręby” z żołnierzami nie przypadło do gustu Brytyjczykom, a i w polskim Sztabie Głównym major wciąż miał wrogów. W grudniu 1943 roku został odwołany z dowództwa SKG, kilka miesięcy później mianowano go oficerem łącznikowym przy armii amerykańskiej. Po zakończeniu wojny i demobilizacji Polskich Sił Zbrojnych zdecydował się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmarł w 1971 roku.

Leszek Masierak

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (08/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj
 

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Waldemar Krysiak: Czy Trzaskowski będzie zmuszał do nazywania brodatego mężczyzny kobietą? Wiadomości
Waldemar Krysiak: Czy Trzaskowski będzie zmuszał do nazywania brodatego mężczyzny kobietą?

Trzaskowski wprowadza ideologię gender do ratusza. Na Zachodzie policja już aresztuje tych, którzy ze skrajną lewicą się nie zgadzają. Czy więc Trzaskowski też będzie zmuszał swoich pracowników do nazywania brodatego mężczyzny kobietą? Czy obowiązkowe będą fikcyjne zaimki i końcówki, których zażyczy sobie transseksualista? Dlaczego prezydent Warszawy domaga się rzeczy absurdalnych?

Polak kieruje zespołem mającym przesunąć granice znanej fizyki Wiadomości
Polak kieruje zespołem mającym przesunąć granice znanej fizyki

W takich osobach moc!! Drodzy Państwo, Polak przeprowadza w naszym kraju jeden z największych w historii fizyki testów teorii kwantowej!

Znany polityk PiS zawieszony! Decyzja prezesa Kaczyńskiego z ostatniej chwili
Znany polityk PiS zawieszony! "Decyzja prezesa Kaczyńskiego"

Europoseł Krzysztof Jurgiel został zawieszony w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości – poinformował rzecznik partii Rafał Bochenek.

Nieoczekiwane orędzie Hołowni: To kwestia wagi państwowej polityka
Nieoczekiwane orędzie Hołowni: "To kwestia wagi państwowej"

– Ostudzenie natychmiast temperatury sporu to kwestia wagi państwowej; to sprawa naszego bezpieczeństwa – powiedział marszałek Sejmu Szymon Hołownia w czwartkowym orędziu.

[Felieton „TS”] Jan Wróbel: Polski Ład w Europie tylko u nas
[Felieton „TS”] Jan Wróbel: Polski Ład w Europie

Do piór, które cenię, zaliczam pióro Marcina Napiórkowskiego, świadom, że pisuje on zasadniczo do pism z lewej strony polskiego centrum. Ale niech tam – wypowiada się po swojemu i językiem własnym, nie zaś językiem współczesnego polit-gramot-kuku-na-muniu. Kiedy zatem pisze o sporach wokół Zielonego Ładu, czytam, bo wiem, że nawet kiedy mnie zdenerwuje, to raczej nie spowoduje tzw. pęknięcia żyłki, lecz skłoni do myślenia. Czytam: „Aktywizm antyeuropejski motywuje dziś bardziej niż proeuropejski. Bo komu chciałoby się wychodzić z domu, żeby zamanifestować, że jest ok? «Nic się nie dzieje, spokojnie jest, i tak właśnie ma być!». Słabo wyglądałoby to na transparentach”. Zdaniem autora ostatni spór wykazuje nie tyle nonsens Zielonego Ładu, ile głęboki deficyt umiejętności budowania prestiżu i zrozumienia przez Unię Europejską. Nie tyle „Ład”, lecz nieład komunikacyjny jest kłopotem. Za projektem: „Stoi mnóstwo faktów, mnóstwo racji, mnóstwo niezłych pomysłów. Nie ma jednak opowieści. Nie ma mitów, które porwałyby tłumy?”.

Lewica zrywa współpracę z KO w Krakowie gorące
Lewica zrywa współpracę z KO w Krakowie

Struktury Nowej Lewicy wycofały się ze współpracy z Koalicją Obywatelską w Radzie Miasta Krakowa.

Kaczyński zadał niewygodne pytanie Tuskowi. Co zrobi premier? polityka
Kaczyński zadał niewygodne pytanie Tuskowi. Co zrobi premier?

– Tusk oświadczył, niedługo po tym głosowaniu, że ten pakt migracyjny przyniesie nam różne korzyści, że będziemy beneficjentami, no to ja teraz pytam publicznie. Panie Tusk, to dlaczego pan przeciw głosował? – powiedział w czwartek prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak na jego słowa odpowie premier Donald Tusk?

Zamach na premiera Słowacji Roberta Fico. Co wiemy do tej pory? gorące
Zamach na premiera Słowacji Roberta Fico. Co wiemy do tej pory?

Premier Słowacji Robert Fico, ciężko ranny w środowym zamachu, pozostaje w czwartek na oddziale intensywnej opieki medycznej szpitala w Bańskiej Bystrzycy. Napastnik przyznał, że kierował się motywami politycznymi. Władze apelują o uspokojenie nastrojów.

Rewolucyjny, agresywny język Marty Lempart zastrasza ludzi tylko u nas
"Rewolucyjny, agresywny język Marty Lempart zastrasza ludzi"

- Rewolucyjny, agresywny język nie tylko zatruwa debatę publiczną, ale też wpływa na myślenie ludzi. Może prowadzić do tego, że wiele osób poczuje się zastraszone, nie będzie chciało zabierać głosu. Niektóre osoby, może mniej zdecydowane, doprowadzi to do myślenia, żeby szukać jakichś kompromisów, żeby tylko zamknąć temat aborcji - mówi poseł Bartłomiej Wróblewski w rozmowie z portalem Tysol.pl.

Waldemar Buda wykluczony z posiedzenia komisji ds. tzw. wyborów kopertowych polityka
Waldemar Buda wykluczony z posiedzenia komisji ds. tzw. wyborów kopertowych

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Waldemar Buda został wykluczony z posiedzenia komisji ds. tzw. wyborów kopertowych. Wcześniej między posłem PiS a przewodniczącym komisji, posłem KO Dariuszem Jońskim doszło do ostrej kłótni.

REKLAMA

Zakochajmy się w AK! W szeregach Armii Krajowej co dziesiąty żołnierz był kobietą

14 dzień lutego w krajach kultury anglosaskiej to Dzień Zakochanych. W historii naszego kraju data ta też jest bardzo ważna, lecz z innego powodu. Właśnie 14 lutego 1942 roku rozkazem generała Władysława Sikorskiego powstała Armia Krajowa.
 Zakochajmy się w AK! W szeregach Armii Krajowej co dziesiąty żołnierz był kobietą
/ Fotolia
Polskie podziemie zbrojne ma oczywiście bardzo długie tradycje – jeszcze z XVIII wieku, sięgające konfederacji barskiej i sprzysiężeń, które wywołały insurekcję kościuszkowską. Można więc było przyjąć za pewnik, że po klęsce kampanii wrześniowej Polacy nie pozostaną bierni, lecz zaczną tworzyć struktury zbrojnej konspiracji. W oblężonej Warszawie powstały pierwsze jej zręby – 25 września generał Michał Karaszewicz-Tokarzewski zaproponował dowódcy Armii Warszawa generałowi Juliuszowi Rómmlowi utworzenie podziemnej organizacji wojskowej. Dzień później na Polach Mokotowskich wylądował samolot PZL 46 Sum (jeden z dwóch prototypów tej ciekawej maszyny. Major Edmund Galinat, który nim przyleciał, przywiózł rozkaz marszałka Rydza-Śmigłego, nakazujący utworzenie konspiracyjnego wojska. 27 września, dzień przed kapitulacją stolicy, generał Rómmel wydał rozkaz, ma mocy którego Tokarzewski został mianowany dowódcą Służby Zwycięstwu Polski. Rozkaz ten kontrasygnował również cywilny komisarz obrony prezydent Stefan Starzyński.

Oczywiście konspiracja powstawała przede wszystkim oddolnie, w miastach i wsiach całego kraju, pod obydwiema okupacjami. Istniało ponad sto różnego rodzaju organizacji zbrojnych, nie licząc grup politycznych, harcerskich, studenckich czy uczniowskich. Scalenie ich w jednolitą podziemną armię było niezwykle trudne, zwłaszcza w warunkach konspiracji, lecz generał Sikorski rozumiał doskonale, że jedność jest warunkiem skuteczności. 13 listopada 1939 roku w Paryżu utworzono Komitet Ministrów do Spraw Kraju, na czele którego stanął generał Kazimierz Sosnkowski jako komendant Związku Walki Zbrojnej. W Warszawie dowódcą na obszarze okupacji niemieckiej został pułkownik Stefan Rowecki. Tokarzewski natomiast został przesunięty do Lwowa, jako dowódca obszaru okupacji radzieckiej.

Rosnąca podziemna fala

ZWZ miała kilka zadań. Jednym z głównych była akcja scaleniowa, czyli podporządkowanie wszystkich rozproszonych grup konspiracyjnych jednemu dowództwu (trwała ona aż do końca istnienia AK; podporządkowania odmówiła część partyzantki narodowej oraz w całości podziemie komunistyczne). Bieżące zadania to przede wszystkim ochrona Państwa Podziemnego, wywiad, sabotaż i dywersja, a także tworzenie struktur na czas powstania powszechnego. Przez cały czas pojawiały się też konflikty pomiędzy podziemnymi strukturami wojskowymi i politycznymi. Właśnie dla ich uniknięcia generał Sikorski zdecydował się na przemianowanie ZWZ na Armię Krajową, co miało być jednoznacznym i czytelnym sygnałem: AK to podziemne wojsko, od którego politycy mają trzymać się z daleka.

Podziemna armia, choć zwalczana niezwykle brutalnie przez obu okupantów, rosła. W momencie maksymalnej aktywności – wiosną i latem 1944 roku, w jej szeregach było, według różnych ocen historyków, od 250 do 390 tysięcy ludzi, w tym ponad 10 tysięcy oficerów. Tylko w dwóch krajach okupowanej Europy podziemie było równie liczne – w Jugosławii i Francji. Żołnierze Polski Podziemnej stoczyli ponad sto tysięcy bojów i potyczek. Wysadzili w powietrze około tysiąca trzystu pociągów, zabili i ranili sto pięćdziesiąt tysięcy Niemców i kolaborantów. Wywiad AK oddał aliantom nieocenione usługi. Zlokalizowano wszystkie schrony dla okrętów podwodnych (w całej Europie!), ujawniono produkcję latających bomb V1 i rakiet V2 , a zdobyczny egzemplarz rakiety przetransportowano drogą powietrzną do Londynu. Wykradziono wiele planów niemieckich fortyfikacji – zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie. Polskie podziemie poinformowało Londyn o niemieckich planach agresji na ZSRR oraz o ludobójstwie dokonywanym na europejskich Żydach. Niestety, tym ostatnim doniesieniom alianci nie dali wiary…

Niedocenieni żołnierze – kobiety

W szeregach Armii Krajowej co dziesiąty żołnierz był kobietą. Wojskowa Służba Kobiet przy sztabie głównym SZP powstała już w październiku 1939 roku, dowodziła nią Maria Wittekówna, przed wojną kierująca Organizacją Przysposobienia Wojskowego Kobiet. Bez odwagi, ofiarności i pomysłowości polskich pań nie mogłoby być mowy o codziennym funkcjonowaniu podziemia. Służba łączności, zwłaszcza kurierskiej, niemal w całości była sfeminizowana – od góry (w Komendzie Głównej na czele Wydziału V-K, czyli łączności, stała Janina Karasiówna „Bronka”) aż po struktury w terenie. Rozprowadzaniem podziemnej prasy również zajmowały się głównie kobiety. Szefową centralnego kolportażu KG AK była Wanda Kraszewska-Ancerewiczowa „Lena”. Kobiety opanowały także służbę sanitarną i kwatermistrzowską. Nie brakowało ich w wywiadzie i kontrwywiadzie, a także w jednostkach bojowych. Warto tu wspomnieć choćby kobiecą kompanię saperską i kobiece patrole minerskie. W największej bitwie Armii Krajowej, jaką było Powstanie Warszawskie, panie odegrały rolę szczególną. W specjalnym plutonie łączności kanałowej, który służył do podtrzymania komunikacji między poszczególnymi dzielnicami, a także do ewakuacji żołnierzy ze Starego Miasta i Mokotowa do Śródmieścia, kobiety stanowiły 60 procent żołnierzy. Po kapitulacji Powstania do niemieckiej niewoli trafiło ponad dwa tysiące żołnierzy – kobiet. Duża część z nich została umieszczona w obozie Oberlagen w zachodniej części Niemiec. W kwietniu 1945 roku wyzwolone zostały przez polską 1 Dywizję Pancerną.

Kulminacja

Od wiosny 1944 roku żołnierze Armii Krajowej przystąpili do akcji „Burza”. Mobilizowano poszczególne okręgi i inspektoraty, odtwarzając przedwojenne jednostki Wojska Polskiego. Powstały zawiązki aż dwudziestu dywizji piechoty, oraz dwóch brygad kawalerii. Największą była 27 Wołyńska Dywizja Piechoty AK. Ona też walczyła najdłużej, bo od lutego aż do końca lipca. Żołnierze AK samodzielnie lub we współdziałaniu z oddziałami Armii Czerwonej opanowali kilkaset miejscowości – w tym Wilno, Lwów, Lublin, Rzeszów.
Tuż po rozpoczęciu „Burzy” ujawnił się w pełni plan Stalina dotyczący polskiego podziemia nie uznającego władzy promoskiewskiego PKWN. 1 sierpnia 1944 roku Stalin wydał dyrektywę 220169, nakazującą bezwzględne rozbrajanie żołnierzy AK i innych organizacji uznających rząd polski w Londynie. Rozbrojenia i aresztowania zaczęły się jednak już wcześniej – na Podolu, Wołyniu, Wileńszczyźnie. Szacunki historyków i tu się różnią – represje w różnej postaci (aresztowania, wywózki w głąb ZSRR, wyroki więzienia i kary śmierci) dotknęły od 35 do 70 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej. Masowe prześladowania akowców trwały jednak długo po zakończeniu wojny.
Oficjalnie Armia Krajowa została rozwiązana 19 stycznia 1945 roku rozkazem jej ostatniego dowódcy, generała Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka”. Żołnierze AK byli jednak główną siłą antykomunistycznej partyzantki, walczącej w zorganizowanej formie jeszcze przez kilka lat.

Testament Polski Walczącej

Kilka miesięcy po rozwiązaniu Armii Krajowej powstał Testament Polski Walczącej – manifest działaczy polskiego podziemia. Żądano w nim między innymi: opuszczenia terytorium Polski przez wojska sowieckie oraz przez rosyjską policję polityczną, zjednoczenia i uniezależnienia Armii Polskiej, dopuszczenia wszystkich polskich stronnictw demokratycznych do udziału w wyborach pięcioprzymiotnikowych, stworzenia pełnego samorządu terytorialnego, społeczno-gospodarczego i kulturalno-oświatowego, uspołecznienia własności wielkokapitalistycznej i zorganizowanie sprawiedliwego podziału dochodu społecznego, zapewnienia masom pracujących współkierownictwa i kontroli nad całą gospodarką narodową oraz warunków materialnych zabezpieczających byt rodzinie i osobisty rozwój kulturalny, swobody walki dla klasy robotniczej o jej prawa w ramach nieskrępowanego ruchu zawodowego. Echa owego testamentu brzmią chociażby w 21 postulatach gdańskich. A niektórych z owych celów nie udało się osiągnąć nawet dziś – po ćwierćwieczu znów wolnej Polski.


Niedoszły dowódca polskiego podziemia

Major Edmund Galinat otrzymał od marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego rozkaz sformowania polskiego podziemia zbrojnego. Po dotarciu do Warszawy poddał się jednak rozkazom generała Tokarzewskiego. Niedoszły dowódca Służby Zwycięstwu Polski był postacią niezwykle barwną – godną przypomnienia. Urodził się w 1899 roku w Wilnie, jako dwudziestolatek trafił w szeregi Wojska Polskiego. Z doskonałymi wynikami ukończył Szkołę Podchorążych Piechoty, a także wydział prawa Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i Wyższą Szkołę Wojenną. Choć nie miał legionowego rodowodu, uznawany był za jednego z najbliższych współpracowników marszałka Rydza-Śmigłego. W latach 1938-1939 stał na czele federacji sanacyjnych organizacji młodzieżowych Służba Młodych Obozu Zjednoczenia Narodowego, był też jednym z organizatorów sieci „dywersji pozafrontowej” – tajnych oddziałów Wojska Polskiego, które działać miały na zapleczu nieprzyjaciela. Miał więc odpowiednie przygotowanie, aby kierować konspiracyjnym wojskiem.
Założyciele SZP uznali jednak związki Galinata z byłym Naczelnym Wodzem za zbyt niebezpieczne. Majora odesłano na Węgry, a następnie do Francji. Nie dostał tam żadnego przydziału, a po ewakuacji do Wielkiej Brytanii uznano go wręcz za wroga rządu Sikorskiego i internowano w obozie na wyspie Bute, zwanej „Wyspą Węży”. Przesiedział tam ponad dwa lata. Dopiero dzięki pomocy majora Tadeusza Szumowskiego z Wydziału Spraw Specjalnych MON Galinat opuścił wyspę, aby zostać dowódcą Samodzielnej Kompanii Grenadierów, jednej z pierwszych polskich jednostek wojsk specjalnych, podlegającej operacyjnie brytyjskiej Special Operations Executive. Żołnierze SKG przeznaczeni byli do działań na terenie Francji i Niemiec, w kilku lub kilkunastoosobowych grupach dywersyjno-bojowych. Na czas dowodzenia kompanią Galinat zmienił nazwisko na „Zaręba”.
Nowy dowódca przypadł do serca żołnierzom – a nie było to łatwe, bo w jednostce aż roiło się od niespokojnych duchów – weteranów wojny domowej w Hiszpanii lub legionistów z Legii Cudzoziemskiej. Jednak nadmierne bratanie się Galinata „Zaręby” z żołnierzami nie przypadło do gustu Brytyjczykom, a i w polskim Sztabie Głównym major wciąż miał wrogów. W grudniu 1943 roku został odwołany z dowództwa SKG, kilka miesięcy później mianowano go oficerem łącznikowym przy armii amerykańskiej. Po zakończeniu wojny i demobilizacji Polskich Sił Zbrojnych zdecydował się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmarł w 1971 roku.

Leszek Masierak

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (08/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe