[Felieton "TS"] Karol Gac: Bezkarność Kremla
Konkluzja przygnębiająca, ale jeśli można było zastrzelić Borysa Niemcowa pod Kremlem, otruć Aleksandra Litwinienkę i spróbować tego wobec Siergieja Skripala, to dlaczego Nawalny miałby się czuć bezpiecznie? Władimir Putin już dawno udowodnił, że nie liczy się z nikim i zrobi wszystko, na co ma ochotę, jeśli tylko uzna to za stosowne. Pytanie, jakie wnioski wyciągnie z tego Europa.
Rosja od dawna przekracza kolejne granice. I nie bawi się przy tym w żadne subtelności. Jeszcze kilka lat temu udawano, że to kraj jak każdy inny. Poprzedni prezydent USA Barack Obama z dumą ogłaszał „reset” z Rosją, a Putin był fetowany na światowych salonach. Niedługo później przyszło bolesne przebudzenie.
Rosja nigdy nie zmieniła swojej polityki, lecz co najwyżej umiejętnie się maskowała. Nie wiem, na ile przez zachodnich przywódców przemawiała naiwność, a na ile cynizm, lecz ich kolejne działania tylko rozzuchwalały Putina. A potem to już poszło.
Wydawało się, że aneksja Krymu była czerwoną linią, która zmieni wszystko. Przecież nie można ot tak zaanektować kawałka terytorium, prawda? Rosja – jak to ma w zwyczaju – po prostu przeczekała. I okazało się, że znów miała rację. Minęło kilka lat i temat spowszedniał.
Nie rozstrzygam, czy Nawalny miał zginąć, czy też miała to być demonstracja. Kreml mógł się przecież spodziewać reakcji Zachodu, gdzie rosyjski opozycjonista jest popularny. Być może liczył jednak, że skończy się jak zawsze. I póki co – wydaje się, że miał rację.
Chociaż pojawiły się apele, aby Niemcy wycofali się z budowy gazociągu Nord Stream 2, to niemiecka scena polityczna jest w tej sprawie wyjątkowo podzielona. Kanclerz Angela Merkel gra na czas, część polityków CDU jest za takim ruchem, ale część wręcz przeciwnie. W koalicyjnej SPD, co naturalne, jest jeszcze więcej zwolenników kontynuacji tego projektu.
Niezależnie od ostatecznej decyzji widać wyraźnie, że Kreml może grać Unii Europejskiej na nosie i niewiele z tego wynika. Nowiczok? Najpierw trzeba sprawdzić, czy nie trafił z USA. A tak w ogóle, to spisek, by popsuć wzajemne relacje. Dokładnie jak w kultowej scenie z „Misia” – nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?
Pozostaje mieć nadzieję, że coś się w końcu zmieni. Nie mam tu jednak szczególnych złudzeń – więzi biznesowe robią swoje. Pytanie, gdzie leży granica, za którą pieniądze stają się zbyt brudne. A może wcale jej nie ma?
Autor jest dziennikarzem portalu DoRzeczy.pl.