[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Piękny

„Oto się powiedzie mojemu Słudze, wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo. Jak wielu osłupiało na Jego widok - - tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi - tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed Nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego.” (Iz 52, 13-15)
 [Tylko u nas]  Aleksandra Jakubiak: Piękny
/ pixabay.com/JacksonDavid

Od pewnego czasu "chodzi za mną" temat Bożego piękna, ale do tych konkretnych myśli skłoniła mnie, w sposób szczególny, niesamowicie urzekająca druga strofa hymnu jutrzni ze święta Przemienienia Pańskiego:

„Nie ma nic w śpiewie milszego,

Bardziej błogiego dla słuchu

Ani droższego w myśleniu

Niż Jezus, Syn Wszechmocnego”.

Rozważam różne przymioty Boga, ale Jego piękno do niedawna stosunkowo rzadko w tych modlitwach gościło. Jakby było mniej ważne. Nie jest.

I uderza oślepiająco.

Czasem odruchowo myślę o pięknu w kategoriach urody, widzę je uwięzione w ramach estetycznych kanonów, ewentualnie w otwartych wytworach własnej wyobraźni lub w najlepszym razie - a to już i tak krok milowy - jako kalokagathię, kategorię bardziej etyczną, która łączy piękno z dobrem, zespala je i wynosi rozumienie piękna powyżej sfery materialnej. Czujemy jednak z całą pewnością, że w wypadku Chrystusa to nadal za mało, znacznie za mało. Tu jest bowiem coś więcej niż etyka, estetyka, wzajemne korelacje i choćby najwznioślejsze idee. Tu jest tajemnica Piękna, którą przyjąć można tylko głębią serca. I z jednej strony wszelkie sensoryczne próby wyobrażenia go sobie z definicji stanowią porażkę, z drugiej jednak właśnie w najdrobniejszych doświadczeniach doczesnych zmysłów, promienie, jakby odblaski tego Piękna, nas dotykają. Po mikronie, po duchowym pikselu budują pozazmysłowy „obraz”. 

Tak, to jest trudne. Nieuchwytne definicjom. Nie da się go ogarnąć rozumem, ale przy odrobinie wysiłku i zaangażowania to Piękno nie jest nam niedostępne. Ono wręcz kipi zaproszeniem do poznawania. To jednak taki przymiot, który w przeciwieństwie do innych, nie daje się - choćby w małej części - ująć w ramy teoretycznych dysput. Ono może być tylko doświadczane w spotkaniu. Nijak inaczej. Nie da się go złapać na „oszustwo” powierzchownej religijności. Autentyczność w relacji to jedyna droga do niego. Przy czym nie jest to jakieś - funkcjonujące na wysokim poziomie abstrakcji - pojęcie, to w pełni doświadczalny konkret, który pochodzi od Osoby i ma tej Osoby cechy.

Nie zależy nam zbytnio na pięknu. Przejawia się to choćby w podejściu do kultury, która niczym uboga krewna pełnego brzucha, poczucia bezpieczeństwa i wygody zwykle stoi na końcu kolejki po środki finansowe, nieśmiało wyciągając rękę z poczuciem winy. Jakby chciała okraść bardziej przyziemne potrzeby. Tymczasem cywilizacja grzebiąca kulturę w piwnicy, jako zbędną, nie zdaje sobie sprawy, że tym aktem nie tylko znajduje się na równi pochyłej własnego upadku, ale w pewnym sensie już upadła, a na jej niwie rodzi się pod skórą coś nowego, coś, co wybuchnie jak kaskada w mało spodziewanym momencie, bo ludzkiego ducha nie da się tłamsić długo. Doświadczanie pozawerbalnych poruszeń serca w spotkaniu z pięknem lub tworzenie go, nie jest luksusem, jest głęboką potrzebą naszej duszy. Dlaczego? Bo jesteśmy na obraz Boży i Jego podobieństwo, i nasze serce nie zazna ukojenia, dopóki nie będzie się karmić tym, co głęboko w jaźni zostało nam zaszczepione - doświadczeniem miłości i zachwytu. A do tegoż zachwytu nie ma lepszego obiektu „Niż Jezus, Syn Wszechmogącego”. Można wręcz powiedzieć, że każdorazowo zachwycając się Bogiem spełniamy swoje, jako stworzenia, głębokie powołanie. Im bardziej się Nim zachwycamy, tym bardziej stajemy się sobą. Nie chodzi, rzecz jasna, o jakieś podyktowane religijnym „przymusem” akty czci, chodzi o faktyczną radość odkrywania Jego niewysłowionego piękna. Wzrokiem miłości.

Kiedy tak krok po kroku zbliżamy się do Boga, patrzymy, doświadczamy, zachwycamy się, upajamy pięknem Jego istoty, to powoli zaczynamy zadawać sobie pytanie: co mi się w ogóle przytrafiło? Z Kim ja obcuję? Kto mnie wybrał i wywyższył ponad wszelką miarę? Kim On jest, ten zachwycający? Jak niebotyczne szczęście mnie spotkało? Radosne odpowiedzi na te pytania i ciągła potrzeba wpatrywania się, wsłuchiwania w to najpiękniejsze we wszechświecie Zjawisko zwane Chrystusem, potęguje szczęście. Nie da się tego doświadczenia opisać, ale jest w tej bezradności naszego rozumu wobec Boga prawdziwa ewangelia - bo da się je przeżyć. A raz poznane nie ma końca, stale będzie znacznie więcej do doświadczenia niż tego, co już poznaliśmy. Przy czym „poznaliśmy” nie jest tu kategorią intelektualną, a niejako wewnątrzzmysłową. 

Tymczasem żyjemy w kulturze brzydoty, w czasach, gdy to materia dyktuje kształty i formy. Gdy mędrcy i powiernicy finezji zaczęli często służyć samym sobie, przez co przestali być punktami odniesienia, w jakimś sensie się sprzeniewierzyli. Gdy po kontestacji dotychczasowych form za pieniądze można z pozoru kupić wszystko, kanonem i jednocześnie dyktatem staje się obiekt pożądania tłumów, a on zawsze będzie pośledniejszy niż impulsy poruszające poszczególne dusze z osobna. W tym zalewie badziewia nasze serca potrzebują, jak wody, ratunku Chrystusowego piękna, od którego wszelkie inne piękno pochodzi. 

Na tej kanwie drobna dygresja. Od lat boli mnie wewnętrznie, że tak mało dbamy w Kościele o piękne przedstawianie Jezusa. Czasem, kiedy widzę bezmiar szpetoty w tym zakresie lub kiedy jakiś wizerunek swoim paskudztwem szczególnie mnie zniesmaczy, gotowam w ferworze gniewu żądać kar kościelnych lub przynajmniej infamii za antyświadectwo, ale serio - zalew sakrogadżetów pokroju śliniaczków z Matką Bożą, świecących „świętych” figurek, zapalniczek, kieliszków, otwieraczy, poduszek etc. z wizerunkami sakralnymi jest zasmucający, bo znamionuje pewien kulturowy brak wrażliwości na piękno rzeczywistości, która nas przekracza, jakby brak namysłu nad jej transcendencją, ale też brak wewnętrznej delikatności w miłości wobec niej. Pamiętam - serio, bez kitu - jak w internecie natknęłam się na skarpetki ze Zmartwychwstałym. I nie chodzi mi tu wcale o blokowanie ludzkiej kreatywności, ani inkwizycyjne strzeżenie czystości kultu. Chodzi mi o to, że miłość jest wrażliwa na obiekt ukochania. To samo tyczy sakralnej architektury, która dawno już straciła przywilej wskazywania na rzeczywistość, do której odsyła. A właściwie nie tyle straciła, co sama się go zrzekła. Te wszystkie budowle, które w pierwszej chwili kojarzą nam się z bezkształtnymi bunkrami, by po jakimś czasie okazało się, że to kościoły... Kto ich nie widział, ręka do góry. Spodziewam się, że tych rąk nie ma zbyt wiele.

Druga rzecz, to oddziaływanie wizerunku Jezusa w horyzoncie ewangelizacyjnym. Tak często zaobserwować można obrazki z postacią o blond puklach, czerwonych ustach, pąsowych policzkach i błękitnych oczętach, których wyraz nasuwa mi na myśl nadużycie substancji psychoaktywnych. Nie chcę nikomu tym opisem sprawić bólu. Ale serio? Kiedy tak utrwalamy w społeczeństwie obraz Chrystusa, kiedy dzieci od najmłodszych lat karmione są takimi oto „Jezuskami”, to spodziewać się możemy, że jako nastolatki będą Go traktować jak Lwa Judy? To sztuka kształtuje naszą wyobraźnię, także w kwestiach wiary podświadomie mogą wpływać na nas obrazy, ilustracje, zwłaszcza te z dzieciństwa. Oglądanie takich plakatów, banerów, obrazków sprawia mi zwykłą przykrość. 

Wracając do nieopisywalnego - na temat którego udało mi się jednakowoż wyprodukować powyżej dość pokaźną ilość akapitów - piękno nie jest mniej ważne. Ono jest zwieńczeniem wszystkich twierdzeń, które w bezmiarze tego, czego o Bogu nie wiemy, możemy jednak wyznać jako prawdy na Jego temat - podyktowane Objawieniem, wielowiekowym rozeznaniem Kościoła i naszym własnym doświadczeniem. To Jego Piękno zaspokaja nienazwany głód, który odróżnia nas od wszelkich innych stworzeń. Jest odpowiedzią na nie wiadomo skąd biorący się smutek. Stoi u zbiegu wszelkich Jego przymiotów. Z jednej strony jest czymś doświadczanym bezinteresownie, bowiem nie skorzystamy na nim, nie ubijemy na nim interesików, nie zaspokoimy szemranych i ukrytych intencji. Jest zatem czyste - upragnione w oderwaniu od naszym pożądań. Z drugiej jednak strony, kto go doświadcza, bez niego gotów usychać, bo nade wszystko jest ono Obecnością. To Tajemnica Wiecznego Dawcy, słabość Miłości Wszechmocnej, szalony i dziki Creator mundi.

 


 

POLECANE
IMGW wydał komunikat na Wielkanoc. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał komunikat na Wielkanoc. Oto co nas czeka

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej poinformował, że w niedzielę wielkanocną temperatura maksymalna wyniesie do 24 st. C na zachodzie i południu Polski oraz na Górnym Śląsku. W świąteczny poniedziałek na zachodzie przelotny deszcz, a na południowym zachodzie możliwe burze.

Jak przełamać antykulturę? Konferencja w Warszawie już 10 maja! Wiadomości
Jak przełamać antykulturę? Konferencja w Warszawie już 10 maja!

Zapraszamy Państwa bardzo serdecznie na specjalną konferencję „Jak przełamać antykulturę? W drugą rocznicę śmierci śp. Krzysztofa Karonia”, która odbędzie się w sobotę 10 maja 2025 roku w godzinach 10.00-20.00 w Hotelu Gromada Centrum w Warszawie (ul. Plac Powstańców Warszawy 2).

Zełenski składa propozycję Putinowi ws. rozejmu z ostatniej chwili
Zełenski składa propozycję Putinowi ws. rozejmu

Jeśli rozejm wielkanocny stanie się faktem, Ukraina proponuje, by trwał nie tylko do niedzieli, a został przedłużony – napisał na platformie X prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski po ogłoszeniu przez Rosję rozejmu z okazji Wielkanocy, który ma obowiązywać przez 30 godzin od sobotniego popołudnia.

Prezes PiS złożył życzenia na Wielkanoc. Mówił także o ciemnych chmurach nad Polską Wiadomości
Prezes PiS złożył życzenia na Wielkanoc. Mówił także o "ciemnych chmurach nad Polską"

Wesołych świąt, wielkiego szczęścia, wszystkiego co dobre – życzył w sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński. Dodał, że obecnie nad Polską mamy ciemne chmury i trudny czas, dlatego życzy każdemu z osobna i wszystkim naraz, by ten czas się skończył.

Kibice Widzewa zwrócili się do Trzaskowskiego. Wymowny transparent gorące
Kibice Widzewa zwrócili się do Trzaskowskiego. Wymowny transparent

W sobotę Widzew Łódź uległ na własnym stadionie Motorowi Lublin 1:2. Największe emocje wzbudził jednak wymowny transparent kibiców: "Każdy głos na Rafała od normalnej Polski nas oddala".

Nawet Wielkiej Soboty TVP w likwidacji nie przepuści. Kurski nie przebierał w słowach gorące
"Nawet Wielkiej Soboty TVP w likwidacji nie przepuści". Kurski nie przebierał w słowach

Jacek Kurski oskarża neo-TVP Info o manipulację i przypisywanie mu nieprawdziwych cytatów. To odpowiedź na słowa dziennikarza RMF24 Krzysztofa Berendy.

Komunikat dla mieszkańców Lublina z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Lublina

Z powodu awarii urządzeń sterowania ruchem kolejowym nieprzejezdna jest stacja Lublin – poinformowały w sobotę po południu PKP PLK. Niektóre pociągi mają około dwóch godzin opóźnienia.

Tragedia w Warszawie. Motocyklista wjechał w ludzi z ostatniej chwili
Tragedia w Warszawie. Motocyklista wjechał w ludzi

W sobotę w Marysinie Wawerskim na ul. Korkowej motocyklista potrącił dwie osoby przechodzące przez jezdnię. W wyniku zdarzenia zmarł pieszy. Motocyklista i piesza trafili do szpitala. Ulica jest zablokowana. Autobusy linii 115 i 173 jeżdżą objazdami.

Gratka dla miłośników seriali. Hit lat 90. powraca Wiadomości
Gratka dla miłośników seriali. Hit lat 90. powraca

Ta wiadomość to prawdziwa gratka dla fanów seriali. Już niedługo hit lat 90. wróci na ekrany.

Czekaliście? Paluszki Beskidzkie wróciły gorące
Czekaliście? Paluszki Beskidzkie wróciły

Serowo-cebulowe Paluszki Beskidzkie wróciły po pożarze zakładu Aksam. Kultowa przekąska znów jest dostępna.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Piękny

„Oto się powiedzie mojemu Słudze, wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo. Jak wielu osłupiało na Jego widok - - tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi - tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed Nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego.” (Iz 52, 13-15)
 [Tylko u nas]  Aleksandra Jakubiak: Piękny
/ pixabay.com/JacksonDavid

Od pewnego czasu "chodzi za mną" temat Bożego piękna, ale do tych konkretnych myśli skłoniła mnie, w sposób szczególny, niesamowicie urzekająca druga strofa hymnu jutrzni ze święta Przemienienia Pańskiego:

„Nie ma nic w śpiewie milszego,

Bardziej błogiego dla słuchu

Ani droższego w myśleniu

Niż Jezus, Syn Wszechmocnego”.

Rozważam różne przymioty Boga, ale Jego piękno do niedawna stosunkowo rzadko w tych modlitwach gościło. Jakby było mniej ważne. Nie jest.

I uderza oślepiająco.

Czasem odruchowo myślę o pięknu w kategoriach urody, widzę je uwięzione w ramach estetycznych kanonów, ewentualnie w otwartych wytworach własnej wyobraźni lub w najlepszym razie - a to już i tak krok milowy - jako kalokagathię, kategorię bardziej etyczną, która łączy piękno z dobrem, zespala je i wynosi rozumienie piękna powyżej sfery materialnej. Czujemy jednak z całą pewnością, że w wypadku Chrystusa to nadal za mało, znacznie za mało. Tu jest bowiem coś więcej niż etyka, estetyka, wzajemne korelacje i choćby najwznioślejsze idee. Tu jest tajemnica Piękna, którą przyjąć można tylko głębią serca. I z jednej strony wszelkie sensoryczne próby wyobrażenia go sobie z definicji stanowią porażkę, z drugiej jednak właśnie w najdrobniejszych doświadczeniach doczesnych zmysłów, promienie, jakby odblaski tego Piękna, nas dotykają. Po mikronie, po duchowym pikselu budują pozazmysłowy „obraz”. 

Tak, to jest trudne. Nieuchwytne definicjom. Nie da się go ogarnąć rozumem, ale przy odrobinie wysiłku i zaangażowania to Piękno nie jest nam niedostępne. Ono wręcz kipi zaproszeniem do poznawania. To jednak taki przymiot, który w przeciwieństwie do innych, nie daje się - choćby w małej części - ująć w ramy teoretycznych dysput. Ono może być tylko doświadczane w spotkaniu. Nijak inaczej. Nie da się go złapać na „oszustwo” powierzchownej religijności. Autentyczność w relacji to jedyna droga do niego. Przy czym nie jest to jakieś - funkcjonujące na wysokim poziomie abstrakcji - pojęcie, to w pełni doświadczalny konkret, który pochodzi od Osoby i ma tej Osoby cechy.

Nie zależy nam zbytnio na pięknu. Przejawia się to choćby w podejściu do kultury, która niczym uboga krewna pełnego brzucha, poczucia bezpieczeństwa i wygody zwykle stoi na końcu kolejki po środki finansowe, nieśmiało wyciągając rękę z poczuciem winy. Jakby chciała okraść bardziej przyziemne potrzeby. Tymczasem cywilizacja grzebiąca kulturę w piwnicy, jako zbędną, nie zdaje sobie sprawy, że tym aktem nie tylko znajduje się na równi pochyłej własnego upadku, ale w pewnym sensie już upadła, a na jej niwie rodzi się pod skórą coś nowego, coś, co wybuchnie jak kaskada w mało spodziewanym momencie, bo ludzkiego ducha nie da się tłamsić długo. Doświadczanie pozawerbalnych poruszeń serca w spotkaniu z pięknem lub tworzenie go, nie jest luksusem, jest głęboką potrzebą naszej duszy. Dlaczego? Bo jesteśmy na obraz Boży i Jego podobieństwo, i nasze serce nie zazna ukojenia, dopóki nie będzie się karmić tym, co głęboko w jaźni zostało nam zaszczepione - doświadczeniem miłości i zachwytu. A do tegoż zachwytu nie ma lepszego obiektu „Niż Jezus, Syn Wszechmogącego”. Można wręcz powiedzieć, że każdorazowo zachwycając się Bogiem spełniamy swoje, jako stworzenia, głębokie powołanie. Im bardziej się Nim zachwycamy, tym bardziej stajemy się sobą. Nie chodzi, rzecz jasna, o jakieś podyktowane religijnym „przymusem” akty czci, chodzi o faktyczną radość odkrywania Jego niewysłowionego piękna. Wzrokiem miłości.

Kiedy tak krok po kroku zbliżamy się do Boga, patrzymy, doświadczamy, zachwycamy się, upajamy pięknem Jego istoty, to powoli zaczynamy zadawać sobie pytanie: co mi się w ogóle przytrafiło? Z Kim ja obcuję? Kto mnie wybrał i wywyższył ponad wszelką miarę? Kim On jest, ten zachwycający? Jak niebotyczne szczęście mnie spotkało? Radosne odpowiedzi na te pytania i ciągła potrzeba wpatrywania się, wsłuchiwania w to najpiękniejsze we wszechświecie Zjawisko zwane Chrystusem, potęguje szczęście. Nie da się tego doświadczenia opisać, ale jest w tej bezradności naszego rozumu wobec Boga prawdziwa ewangelia - bo da się je przeżyć. A raz poznane nie ma końca, stale będzie znacznie więcej do doświadczenia niż tego, co już poznaliśmy. Przy czym „poznaliśmy” nie jest tu kategorią intelektualną, a niejako wewnątrzzmysłową. 

Tymczasem żyjemy w kulturze brzydoty, w czasach, gdy to materia dyktuje kształty i formy. Gdy mędrcy i powiernicy finezji zaczęli często służyć samym sobie, przez co przestali być punktami odniesienia, w jakimś sensie się sprzeniewierzyli. Gdy po kontestacji dotychczasowych form za pieniądze można z pozoru kupić wszystko, kanonem i jednocześnie dyktatem staje się obiekt pożądania tłumów, a on zawsze będzie pośledniejszy niż impulsy poruszające poszczególne dusze z osobna. W tym zalewie badziewia nasze serca potrzebują, jak wody, ratunku Chrystusowego piękna, od którego wszelkie inne piękno pochodzi. 

Na tej kanwie drobna dygresja. Od lat boli mnie wewnętrznie, że tak mało dbamy w Kościele o piękne przedstawianie Jezusa. Czasem, kiedy widzę bezmiar szpetoty w tym zakresie lub kiedy jakiś wizerunek swoim paskudztwem szczególnie mnie zniesmaczy, gotowam w ferworze gniewu żądać kar kościelnych lub przynajmniej infamii za antyświadectwo, ale serio - zalew sakrogadżetów pokroju śliniaczków z Matką Bożą, świecących „świętych” figurek, zapalniczek, kieliszków, otwieraczy, poduszek etc. z wizerunkami sakralnymi jest zasmucający, bo znamionuje pewien kulturowy brak wrażliwości na piękno rzeczywistości, która nas przekracza, jakby brak namysłu nad jej transcendencją, ale też brak wewnętrznej delikatności w miłości wobec niej. Pamiętam - serio, bez kitu - jak w internecie natknęłam się na skarpetki ze Zmartwychwstałym. I nie chodzi mi tu wcale o blokowanie ludzkiej kreatywności, ani inkwizycyjne strzeżenie czystości kultu. Chodzi mi o to, że miłość jest wrażliwa na obiekt ukochania. To samo tyczy sakralnej architektury, która dawno już straciła przywilej wskazywania na rzeczywistość, do której odsyła. A właściwie nie tyle straciła, co sama się go zrzekła. Te wszystkie budowle, które w pierwszej chwili kojarzą nam się z bezkształtnymi bunkrami, by po jakimś czasie okazało się, że to kościoły... Kto ich nie widział, ręka do góry. Spodziewam się, że tych rąk nie ma zbyt wiele.

Druga rzecz, to oddziaływanie wizerunku Jezusa w horyzoncie ewangelizacyjnym. Tak często zaobserwować można obrazki z postacią o blond puklach, czerwonych ustach, pąsowych policzkach i błękitnych oczętach, których wyraz nasuwa mi na myśl nadużycie substancji psychoaktywnych. Nie chcę nikomu tym opisem sprawić bólu. Ale serio? Kiedy tak utrwalamy w społeczeństwie obraz Chrystusa, kiedy dzieci od najmłodszych lat karmione są takimi oto „Jezuskami”, to spodziewać się możemy, że jako nastolatki będą Go traktować jak Lwa Judy? To sztuka kształtuje naszą wyobraźnię, także w kwestiach wiary podświadomie mogą wpływać na nas obrazy, ilustracje, zwłaszcza te z dzieciństwa. Oglądanie takich plakatów, banerów, obrazków sprawia mi zwykłą przykrość. 

Wracając do nieopisywalnego - na temat którego udało mi się jednakowoż wyprodukować powyżej dość pokaźną ilość akapitów - piękno nie jest mniej ważne. Ono jest zwieńczeniem wszystkich twierdzeń, które w bezmiarze tego, czego o Bogu nie wiemy, możemy jednak wyznać jako prawdy na Jego temat - podyktowane Objawieniem, wielowiekowym rozeznaniem Kościoła i naszym własnym doświadczeniem. To Jego Piękno zaspokaja nienazwany głód, który odróżnia nas od wszelkich innych stworzeń. Jest odpowiedzią na nie wiadomo skąd biorący się smutek. Stoi u zbiegu wszelkich Jego przymiotów. Z jednej strony jest czymś doświadczanym bezinteresownie, bowiem nie skorzystamy na nim, nie ubijemy na nim interesików, nie zaspokoimy szemranych i ukrytych intencji. Jest zatem czyste - upragnione w oderwaniu od naszym pożądań. Z drugiej jednak strony, kto go doświadcza, bez niego gotów usychać, bo nade wszystko jest ono Obecnością. To Tajemnica Wiecznego Dawcy, słabość Miłości Wszechmocnej, szalony i dziki Creator mundi.

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe