[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Szokuje Was "wielość płci"? To zapnijcie pasy, poznajcie "Otherkin" , "DID" i sprawdźcie co robią Wasze dzieci

1.5 miliarda wyświetleń: tyle liczą sobie filmiki na TikToku opatrzone hasztagiem “#did”: dissociative identity disorder, rozdwojenie jaźni. A to tylko jeden z hasztagów: obok niego jest wiele więcej. To dzięki nim nastolatkowie zaczynają wierzyć, że w ich głowie żyje wiele różnych osobowości, którymi chwalą się w Internecie. Po „niebinarności” to największa epidemia zaburzeń, niszcząca młode pokolenie.
Użytkownicy Tik Toka identyfikujący się jako
Użytkownicy Tik Toka identyfikujący się jako "DID" / screen Tik Tok

Każdy już chyba słyszał o osobach „niebinarnych”, czyli takich, którym wydaje się, że nie są ani chłopcem, ani dziewczynką. Że są i mężczyzną, i kobietą jednocześnie. Że nie są żadną z obu płci, albo że tworzą jakiś jeszcze inny gender. Trudno też nie znać tego fenomenu: choć na jego faktyczność nie ma żadnych dowodów naukowych, jest on promowany w wielu krajach. W Polsce mieliśmy okazję zetknąć się z nim po agresywnych zamieszkach zorganizowanych przez StopBzdurom: Michał Sz., guru grupy, uważał się za niebinarną kobietę (Margot vel Małgorzata), a para jego partnerek twierdziła, że są niebinarnymi chłopcami.

Niebinarność nie była jednak pierwszym, nieistniejącym de facto zjawiskiem, które z otwartymi ramionami przyjęli najbardziej naiwni, najmniej doświadczeni, czyli dzieci. Na długo, zanim wymyślono niebinarność i wypromowano DID, popularny był w Internecie fenomen, o którym wielu dziś nie pamięta. Podobnie jak dzisiejsze zmyślone zjawiska nabrał swoich sił w Internecie: konkretnie, na pojawiających się wtedy dopiero mediach socjalnych, MySpace i Tumblr.

 

Otherkin

„Na wszystkich wymiarach poza fizycznym, jestem wilkiem”. „Czuję mój ogon! Z dawnego ciała, on tu nadal jest!”. Albo: „urodziłem się w nieswoim ciele!” - takie teksty można było znaleźć każdego dnia kilka lat temu na jednej z pierwszych socplatform, MySpace. MySpace później zniknęło i w dużej mierze zastąpił je Tumblr. Tumblr zaś zmarniał w momencie, w którym platforma postanowiła zabronić u siebie pornografii: wielu użytkowników było tam, jak się zdaje, głównie dla niej.

Tak długo jak obie platformy jednak istniały, były domem dla „Otherkin Community”, społeczności innego rodzaju. Czyli ludzi, którzy identyfikowali się jako zwierzęta. Nie w sensie znaków Zodiaku, nie w sensie żartów: naprawdę. I podobnie jak w dzisiejszym środowisku trans/nonbinary, społeczność otherkin była pełna różnych frakcji.

Przodowały w niej dwie: realiści i fantaści. Choć żadna z nich tak się sama nie określała (trend nie doszedł nigdy w znaczącym stopniu do Polski), to taka właśnie była między nimi różnica. Jedni wierzyli, że są inkarnacją realnie istniejących zwierząt, drudzy uważali się za manifestację stworów wydumanych. I tak część Community mówiła o swoim przeszłym życiu w ciele psa czy orła, inni zaś opisywali w szczegółowych postach, że nadal czują swoje smocze skrzydła.

Realiści uważali, że ich „tożsamość gatunkowa” to wynik doświadczeń z poprzedniego życia. Fantaści twierdzili, że istnieją różne wymiary i kiedy ruszają swoimi smoczymi skrzydłami w tym świecie, to ruszają się one naprawdę gdzieś indziej, a ich podzielona świadomość (o tym za chwilę) skacze między dymensjami. Obie grupy, tak podobne do dzisiejszych transseksualistów binarnych ("Jestem mężczyzną w ciele kopiety!") i niebinarnych ("Jestem helikopterem bojowym w ciele mężczyzny!"), po części się lubiły, a po części zwalczały. Realiści narzekali, że fantaści psują im reputację, fantaści zaś byli zdania, że realiści są zbyt normatywni. Dla fantastów sam fakt, że odczuwali „dysforię gatunkową” - pragnienie bycia w innym ciele – był wystarczającym dowodem.

Obie grupy odeszły w zapomnienie. Oczywiście, Internet nigdy w pełni nie zapomina, nadal więc można znaleźć o otherkin artykuły i materiały (semi)pornograficzne i artystyczne (głównie rysunki samych otherkin w formie zwierząt, przyzwoitych lub nie), ale nikt nie brał ich nigdy kompletnie na serio i nawet o nich nie wspomina. Teraz modne są inne fantazje.

 

System

Lewicowa młodzież lubi mówić o systemach: tych ekonomicznych, tych patriarchalnych, tych rzekomo opresyjnych. Kiedy jednak poszukamy na TikToku (prawdopodobnie najbardziej lewicowej, postępowej platformie dla młodzieży) filmików o systemie, trafimy często na coś innego.

„Jestem Alex i jestem opiekunem tego systemu. Frontuję najczęściej. Mam cztery różne altery.” - takie słowa usłyszymy, jeżeli odpalimy część z tych filmików. Szczególnie te opatrzone hasztagiem (kluczowym słowem do wyszukiwania postów podobnych tematycznie) „did” i „ dissociative identity disorder”. Dissociative identity disorder to po polsku „rozdwojenie jaźni”.

Rozdwojenie jednak jest słowem zbyt skromnym – nie oddaje rozmachu fenomenu. Tysiące, być może setki tysięcy (głównie amerykańskich) nastolatków, wierzą bowiem, że ich tożsamość, jaźń, osobowość są podzielone na wiele, czasem nawet kilkadziesiąt, różnych pod-osobowości.

Filmiki takie ogląda się trudno, bo trudno na początku zrozumieć, o co w nich chodzi. Z reguły widzimy najpierw młodą osobę, nagrywającą samą siebie. Młodociany lub młodociana przedstawia się z imienia, potem dodaje, że jest „częścią systemu”, a na koniec objaśnia swoją funkcję w nim. Potem miejsce/czas/kąt nagrania się zmienia. Zmienia się też często styl ubioru, wygląd i manieryzm nagrywającej osoby: tam, gdzie wcześniej (na przykład) widzieliśmy uśmiechniętą dziewczynę w rozpuszczonych włosach, teraz widzimy tą samą dziewczynę we włosach związanych, w czapce z daszkiem. I ta sama dziewczyna przedstawia się inaczej, mówi, że też jest częścią systemu – innym „alterem” - i że frontuje bardzo rzadko. Po niej ta sama dziewczyna, ale inaczej uczesana i ubrana, przedstawia się jeszcze innym imieniem. Najczęściej między różnymi alterami dochodzi do modulacji głosu i nastroju. Każda frontująca – dominująca, przemawiająca właśnie – tożsamość jest nieco inna.

To tylko udawane! - powie ktoś. A ja się z nim zgodzę. Nie zgodzą się jednak nastolatkowie (i wszystkie inne grupy wiekowe) zamieszane w ten proceder. Producenci tych filmików nie twierdzą, że żartują. Że to tylko zgrywka. Oni twierdzą, że naprawdę mają w sobie wiele różnych osobowości. I takich ludzi przybywa.

Widać to jasno w statystykach: sam jeden hasztag „did” ma ponad 1,5 miliarda (!) wyświetleń. Najpopularniejsze konta, których właściciele twierdzą, że żyją w ich głowach różne tożsamości, liczą sobie ponad milion subskrybentów. Te „poważne żarty” przyjmują do siebie miliony osób dziennie. W Ameryce staje się to – podobnie jak niebinarność – prawdziwą plagą.

I podobnie jak niebinarność, trend DID jest prawdopodobnie... kompletnie zmyślony i wyprodukowany przez Internet. Nie ma żadnego związku z biologią. To bajka, w którą uwierzyły naiwne dzieci.

 

Sybil

Kiedy bliżej przyjrzymy się dissociative identity disorder, dyssocjatywnemu zaburzeniu tożsamości, zwanym popularnie rozdwojeniem jaźni, okazuje się, że medycyna nie potwierdza jego istnienia. Psychiatrzy się spierają. Nie ma jasności.

W „najlepszym” przypadku jest to ekstremalnie rzadkie zjawisko, które rezultuje z traumy i wczesnorozwojowych trudności. Możliwe, że coś podobnego istnieje, ale działa inaczej. Ale – i to ten najgorszy przypadek – możliwe jest, że to rozdmuchany z zera problem, który w naszym gatunku de facto nie występuje.

Tutaj jednak dochodzimy do elementu, który łączy DID z niebinarnością i otherkin. Jeżeli bowiem to zaburzenie naprawdę nie istnieje, to jest tworem... mediów. Podobnie jak dwa pozostałe. W przypadku DID tymi mediami będą na samym początku książki, a w czasach obecnych, oczywiście Internet.

W 1974r. opublikowana została książka pt. Sybil, opisująca trudności w leczeniu Sybil Isabel Dorsett, cierpiącej na tożsamość mnogą, objawiającą się nagłymi zmianami zachowania, przerażającym frontowaniem między alterami. Książka została później zekranizowana jako serial, a jej popularność rosła z czasem.

To z tej książki (lub jej ekranizacji) zwulgaryzowane wyobrażenie o zaburzeniach tożsamości przeniosło się na inne dzieła sztuki, szczególnie filmy. A tych jest mnóstwo: Fight club, My myself and I, Psycho, Shutter Island, Secret Window, Primal Fear, Glass, Split – to tylko niektóre ze słynnych tytułów. DID sprzedaje się dobrze w kinie, szczególnie jako zwrot akcji, którego nikt nie oczekiwał, ale który można opchnąć jako „naukowo realistyczny”.

I to z filmów takie wyobrażenie o DID przeniosło się prawdopodobnie do Internetu: że można w jednej minucie być mężczyzną, a w drugiej kobietą, a potem znowu kimś innym. Dzieci, którym ideologia gender i wyobrażenia o płciowej płynności („Raz jestem transżeńska, raz transmęska!”) uszkodziły myślenie już dawno temu, z otwartymi ramionami przyjęły koncept DID. Skoro można, niezależnie od biologii i ciała, zmieniać płeć, to czemu nie resztę tożsamości?

To więc może będzie następnym lewicowym trendem: popularyzacja DID?! Bo to koncept-marzenie lewaków. Zawiera on element wyjątkowości („Look at me, I'm special!"), element ofiaryzmu (osoby chore psychiczne doświadczają prześladowania) oraz – co najważniejsze – szkatułkowy potencjał dyskryminacji.

Tylko pomyślcie! Teraz jako, dajmy na to, taki lewicowy homoseksualista, zaznajesz tylko homofobii. Ale gdy dodamy do ciebie DID, skala prześladowań, na które możesz naciągnąć społeczeństwo, staje się prawie nieskończona! Już teraz i ty możesz być dyskryminowanym gejem, który doświadcza – jako czarna migrantka – rasizmu i ksenofobii, oraz cierpi – jako transseksualna osoba aseksualna – przez transfobię i dlatego, bo gwałcą ją jej własne, seksualne altery!

Możliwości wydają się nieskończone.


 

POLECANE
Tragiczne skutki polityki multikulti w Szwecji: morderstwa, gwałty, zamachy terrorystyczne z ostatniej chwili
Tragiczne skutki polityki multikulti w Szwecji: morderstwa, gwałty, zamachy terrorystyczne

Szwecja zbiera tragiczne pokłosie prowadzonej przez siebie polityki otwartych drzwi dla migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Jak poinformował portal European Conservative, Sztokholm należy obecnie do najniebezpieczniejszych miast Europy ze względu na liczne strzelaniny, zamachy bombowe i wstrząsające krajem wojny gangów.

Rosja idzie w zaparte. Kreml o incydencie w Estonii: Niczego nie naruszyliśmy z ostatniej chwili
Rosja idzie w zaparte. Kreml o incydencie w Estonii: "Niczego nie naruszyliśmy"

Rosyjski resort obrony stanowczo zaprzecza zarzutom Estonii o naruszenie przestrzeni powietrznej przez trzy MiG-31. Jednak sam komunikat Kremla zdradza coś zupełnie innego.

Legendarna atrakcja Paryża znów dostępna. Bilety wykupiono błyskawicznie Wiadomości
Legendarna atrakcja Paryża znów dostępna. Bilety wykupiono błyskawicznie

Po latach zamknięcia spowodowanego tragicznym pożarem w 2019 roku, wieże katedry Notre-Dame w Paryżu znów stanęły otworem dla turystów. Ale uwaga – wejściówki znikają w błyskawicznym tempie, a sama wspinaczka to prawdziwy sprawdzian sił.

Tragiczny wypadek w USA. Dwóch polskich żołnierzy Wojsk Specjalnych nie żyje z ostatniej chwili
Tragiczny wypadek w USA. Dwóch polskich żołnierzy Wojsk Specjalnych nie żyje

Podczas nocnego szkolenia spadochronowego w Stanach Zjednoczonych zginęło dwóch polskich żołnierzy Wojsk Specjalnych. Przyczyny tragedii bada specjalna komisja.

Trump reaguje na rosyjską prowokację w Estonii. To oznacza poważne problemy Wiadomości
Trump reaguje na rosyjską prowokację w Estonii. "To oznacza poważne problemy"

Rosyjskie myśliwce naruszyły przestrzeń powietrzną Estonii, a sprawa wywołała burzę na arenie międzynarodowej. Prezydent USA Donald Trump nie ukrywa niepokoju: – To może spowodować poważne problemy – powiedział dziennikarzom w Białym Domu.

Agencja ratingowa Moody's po agencji Fitch obniżyła perspektywę Polski na negatywną pilne
Agencja ratingowa Moody's po agencji Fitch obniżyła perspektywę Polski na negatywną

Najnowsza decyzja jednej z najpotężniejszych agencji ratingowych na świecie to zimny prysznic dla rządu. Moody’s utrzymała co prawda rating Polski na poziomie A2, ale obniżyła jego perspektywę ze stabilnej na negatywną. To fatalna informacja – oznacza bowiem, że w przyszłości pożyczanie pieniędzy będzie nas kosztować jeszcze więcej.

85 lat temu Witold Pilecki pozwolił się Niemcom aresztować żeby trafić do Auschwitz gorące
85 lat temu Witold Pilecki pozwolił się Niemcom aresztować żeby trafić do Auschwitz

19 września 1940 r. Witold Pilecki, jako współzałożyciel i konspirator Tajnej Armii Polskiej, pozwolił się Niemcom aresztować, aby trafić do KL Auschwitz. Stało się to w mieszkaniu jego kuzynki – Eleonory Ostrowskiej, na warszawskim Żoliborzu przy alei Wojska Polskiego 40 m. 7 (dziś na budynku jest tablica, a nieopodal pomnik Pileckiego).

Nie żyje szef sztabu jednostki dronów z Mirosławca. Jest komunikat MON z ostatniej chwili
Nie żyje szef sztabu jednostki dronów z Mirosławca. Jest komunikat MON

We środę 12. Baza Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu poinformowała o śmierci podpułkownika Konrada Banasia. Teraz Ministerstwo Obrony Narodowej wydało komunikat.

Ważny komunikat dla klientów PKO BP z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla klientów PKO BP

PKO BP zapowiedział przerwę techniczną w niedzielę 21 września. Czasowo niedostępne będą bankowość internetowa i mobilna, natomiast karty płatnicze oraz bankomaty będą działały bez zmian.

Zełenski zabrał głos po naruszeniu przestrzeni powietrznej Estonii z ostatniej chwili
Zełenski zabrał głos po naruszeniu przestrzeni powietrznej Estonii

To nie wypadki, to systematyczna rosyjska kampania wymierzona w Europę, NATO i Zachód - napisał na X prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, odnosząc się do trzech rosyjskich myśliwców, które w piątek wtargnęły w przestrzeń powietrzną Estonii.

REKLAMA

[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Szokuje Was "wielość płci"? To zapnijcie pasy, poznajcie "Otherkin" , "DID" i sprawdźcie co robią Wasze dzieci

1.5 miliarda wyświetleń: tyle liczą sobie filmiki na TikToku opatrzone hasztagiem “#did”: dissociative identity disorder, rozdwojenie jaźni. A to tylko jeden z hasztagów: obok niego jest wiele więcej. To dzięki nim nastolatkowie zaczynają wierzyć, że w ich głowie żyje wiele różnych osobowości, którymi chwalą się w Internecie. Po „niebinarności” to największa epidemia zaburzeń, niszcząca młode pokolenie.
Użytkownicy Tik Toka identyfikujący się jako
Użytkownicy Tik Toka identyfikujący się jako "DID" / screen Tik Tok

Każdy już chyba słyszał o osobach „niebinarnych”, czyli takich, którym wydaje się, że nie są ani chłopcem, ani dziewczynką. Że są i mężczyzną, i kobietą jednocześnie. Że nie są żadną z obu płci, albo że tworzą jakiś jeszcze inny gender. Trudno też nie znać tego fenomenu: choć na jego faktyczność nie ma żadnych dowodów naukowych, jest on promowany w wielu krajach. W Polsce mieliśmy okazję zetknąć się z nim po agresywnych zamieszkach zorganizowanych przez StopBzdurom: Michał Sz., guru grupy, uważał się za niebinarną kobietę (Margot vel Małgorzata), a para jego partnerek twierdziła, że są niebinarnymi chłopcami.

Niebinarność nie była jednak pierwszym, nieistniejącym de facto zjawiskiem, które z otwartymi ramionami przyjęli najbardziej naiwni, najmniej doświadczeni, czyli dzieci. Na długo, zanim wymyślono niebinarność i wypromowano DID, popularny był w Internecie fenomen, o którym wielu dziś nie pamięta. Podobnie jak dzisiejsze zmyślone zjawiska nabrał swoich sił w Internecie: konkretnie, na pojawiających się wtedy dopiero mediach socjalnych, MySpace i Tumblr.

 

Otherkin

„Na wszystkich wymiarach poza fizycznym, jestem wilkiem”. „Czuję mój ogon! Z dawnego ciała, on tu nadal jest!”. Albo: „urodziłem się w nieswoim ciele!” - takie teksty można było znaleźć każdego dnia kilka lat temu na jednej z pierwszych socplatform, MySpace. MySpace później zniknęło i w dużej mierze zastąpił je Tumblr. Tumblr zaś zmarniał w momencie, w którym platforma postanowiła zabronić u siebie pornografii: wielu użytkowników było tam, jak się zdaje, głównie dla niej.

Tak długo jak obie platformy jednak istniały, były domem dla „Otherkin Community”, społeczności innego rodzaju. Czyli ludzi, którzy identyfikowali się jako zwierzęta. Nie w sensie znaków Zodiaku, nie w sensie żartów: naprawdę. I podobnie jak w dzisiejszym środowisku trans/nonbinary, społeczność otherkin była pełna różnych frakcji.

Przodowały w niej dwie: realiści i fantaści. Choć żadna z nich tak się sama nie określała (trend nie doszedł nigdy w znaczącym stopniu do Polski), to taka właśnie była między nimi różnica. Jedni wierzyli, że są inkarnacją realnie istniejących zwierząt, drudzy uważali się za manifestację stworów wydumanych. I tak część Community mówiła o swoim przeszłym życiu w ciele psa czy orła, inni zaś opisywali w szczegółowych postach, że nadal czują swoje smocze skrzydła.

Realiści uważali, że ich „tożsamość gatunkowa” to wynik doświadczeń z poprzedniego życia. Fantaści twierdzili, że istnieją różne wymiary i kiedy ruszają swoimi smoczymi skrzydłami w tym świecie, to ruszają się one naprawdę gdzieś indziej, a ich podzielona świadomość (o tym za chwilę) skacze między dymensjami. Obie grupy, tak podobne do dzisiejszych transseksualistów binarnych ("Jestem mężczyzną w ciele kopiety!") i niebinarnych ("Jestem helikopterem bojowym w ciele mężczyzny!"), po części się lubiły, a po części zwalczały. Realiści narzekali, że fantaści psują im reputację, fantaści zaś byli zdania, że realiści są zbyt normatywni. Dla fantastów sam fakt, że odczuwali „dysforię gatunkową” - pragnienie bycia w innym ciele – był wystarczającym dowodem.

Obie grupy odeszły w zapomnienie. Oczywiście, Internet nigdy w pełni nie zapomina, nadal więc można znaleźć o otherkin artykuły i materiały (semi)pornograficzne i artystyczne (głównie rysunki samych otherkin w formie zwierząt, przyzwoitych lub nie), ale nikt nie brał ich nigdy kompletnie na serio i nawet o nich nie wspomina. Teraz modne są inne fantazje.

 

System

Lewicowa młodzież lubi mówić o systemach: tych ekonomicznych, tych patriarchalnych, tych rzekomo opresyjnych. Kiedy jednak poszukamy na TikToku (prawdopodobnie najbardziej lewicowej, postępowej platformie dla młodzieży) filmików o systemie, trafimy często na coś innego.

„Jestem Alex i jestem opiekunem tego systemu. Frontuję najczęściej. Mam cztery różne altery.” - takie słowa usłyszymy, jeżeli odpalimy część z tych filmików. Szczególnie te opatrzone hasztagiem (kluczowym słowem do wyszukiwania postów podobnych tematycznie) „did” i „ dissociative identity disorder”. Dissociative identity disorder to po polsku „rozdwojenie jaźni”.

Rozdwojenie jednak jest słowem zbyt skromnym – nie oddaje rozmachu fenomenu. Tysiące, być może setki tysięcy (głównie amerykańskich) nastolatków, wierzą bowiem, że ich tożsamość, jaźń, osobowość są podzielone na wiele, czasem nawet kilkadziesiąt, różnych pod-osobowości.

Filmiki takie ogląda się trudno, bo trudno na początku zrozumieć, o co w nich chodzi. Z reguły widzimy najpierw młodą osobę, nagrywającą samą siebie. Młodociany lub młodociana przedstawia się z imienia, potem dodaje, że jest „częścią systemu”, a na koniec objaśnia swoją funkcję w nim. Potem miejsce/czas/kąt nagrania się zmienia. Zmienia się też często styl ubioru, wygląd i manieryzm nagrywającej osoby: tam, gdzie wcześniej (na przykład) widzieliśmy uśmiechniętą dziewczynę w rozpuszczonych włosach, teraz widzimy tą samą dziewczynę we włosach związanych, w czapce z daszkiem. I ta sama dziewczyna przedstawia się inaczej, mówi, że też jest częścią systemu – innym „alterem” - i że frontuje bardzo rzadko. Po niej ta sama dziewczyna, ale inaczej uczesana i ubrana, przedstawia się jeszcze innym imieniem. Najczęściej między różnymi alterami dochodzi do modulacji głosu i nastroju. Każda frontująca – dominująca, przemawiająca właśnie – tożsamość jest nieco inna.

To tylko udawane! - powie ktoś. A ja się z nim zgodzę. Nie zgodzą się jednak nastolatkowie (i wszystkie inne grupy wiekowe) zamieszane w ten proceder. Producenci tych filmików nie twierdzą, że żartują. Że to tylko zgrywka. Oni twierdzą, że naprawdę mają w sobie wiele różnych osobowości. I takich ludzi przybywa.

Widać to jasno w statystykach: sam jeden hasztag „did” ma ponad 1,5 miliarda (!) wyświetleń. Najpopularniejsze konta, których właściciele twierdzą, że żyją w ich głowach różne tożsamości, liczą sobie ponad milion subskrybentów. Te „poważne żarty” przyjmują do siebie miliony osób dziennie. W Ameryce staje się to – podobnie jak niebinarność – prawdziwą plagą.

I podobnie jak niebinarność, trend DID jest prawdopodobnie... kompletnie zmyślony i wyprodukowany przez Internet. Nie ma żadnego związku z biologią. To bajka, w którą uwierzyły naiwne dzieci.

 

Sybil

Kiedy bliżej przyjrzymy się dissociative identity disorder, dyssocjatywnemu zaburzeniu tożsamości, zwanym popularnie rozdwojeniem jaźni, okazuje się, że medycyna nie potwierdza jego istnienia. Psychiatrzy się spierają. Nie ma jasności.

W „najlepszym” przypadku jest to ekstremalnie rzadkie zjawisko, które rezultuje z traumy i wczesnorozwojowych trudności. Możliwe, że coś podobnego istnieje, ale działa inaczej. Ale – i to ten najgorszy przypadek – możliwe jest, że to rozdmuchany z zera problem, który w naszym gatunku de facto nie występuje.

Tutaj jednak dochodzimy do elementu, który łączy DID z niebinarnością i otherkin. Jeżeli bowiem to zaburzenie naprawdę nie istnieje, to jest tworem... mediów. Podobnie jak dwa pozostałe. W przypadku DID tymi mediami będą na samym początku książki, a w czasach obecnych, oczywiście Internet.

W 1974r. opublikowana została książka pt. Sybil, opisująca trudności w leczeniu Sybil Isabel Dorsett, cierpiącej na tożsamość mnogą, objawiającą się nagłymi zmianami zachowania, przerażającym frontowaniem między alterami. Książka została później zekranizowana jako serial, a jej popularność rosła z czasem.

To z tej książki (lub jej ekranizacji) zwulgaryzowane wyobrażenie o zaburzeniach tożsamości przeniosło się na inne dzieła sztuki, szczególnie filmy. A tych jest mnóstwo: Fight club, My myself and I, Psycho, Shutter Island, Secret Window, Primal Fear, Glass, Split – to tylko niektóre ze słynnych tytułów. DID sprzedaje się dobrze w kinie, szczególnie jako zwrot akcji, którego nikt nie oczekiwał, ale który można opchnąć jako „naukowo realistyczny”.

I to z filmów takie wyobrażenie o DID przeniosło się prawdopodobnie do Internetu: że można w jednej minucie być mężczyzną, a w drugiej kobietą, a potem znowu kimś innym. Dzieci, którym ideologia gender i wyobrażenia o płciowej płynności („Raz jestem transżeńska, raz transmęska!”) uszkodziły myślenie już dawno temu, z otwartymi ramionami przyjęły koncept DID. Skoro można, niezależnie od biologii i ciała, zmieniać płeć, to czemu nie resztę tożsamości?

To więc może będzie następnym lewicowym trendem: popularyzacja DID?! Bo to koncept-marzenie lewaków. Zawiera on element wyjątkowości („Look at me, I'm special!"), element ofiaryzmu (osoby chore psychiczne doświadczają prześladowania) oraz – co najważniejsze – szkatułkowy potencjał dyskryminacji.

Tylko pomyślcie! Teraz jako, dajmy na to, taki lewicowy homoseksualista, zaznajesz tylko homofobii. Ale gdy dodamy do ciebie DID, skala prześladowań, na które możesz naciągnąć społeczeństwo, staje się prawie nieskończona! Już teraz i ty możesz być dyskryminowanym gejem, który doświadcza – jako czarna migrantka – rasizmu i ksenofobii, oraz cierpi – jako transseksualna osoba aseksualna – przez transfobię i dlatego, bo gwałcą ją jej własne, seksualne altery!

Możliwości wydają się nieskończone.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe