[TYLKO U NAS] Konrad Wernicki: Strajk motywacyjny

O motywowaniu pracowników napisano tysiące poradników, ale o motywowaniu pracodawców?! No właśnie – nie za wiele. A zdarza się, że szeregowi pracownicy mają do czego zagrzewać swojego szefa: do poprawy warunków pracy czy choćby podwyższenia wynagrodzeń. Niestety, dialog często zawodzi i wtedy pracownicy są zmuszeni do zdecydowanego działania: do podjęcia strajku, który jest ich świętym prawem.
 [TYLKO U NAS] Konrad Wernicki: Strajk motywacyjny
/ fot. Adobe Stock

Jak zmotywować pracowników? Wiemy. A jak pracodawcę?

Mądre głowy z działów HR prześcigają się w coraz bardziej wymyślnych pomysłach na pozorne umilanie pracownikom życia inicjatywami typu „owocowe czwartki”, pokoje zabaw z ping-pongiem czy karnetami na prywatną psuedosłużbę zdrowia i siłownie. Wszystko to pic na wodę, bo są to rozwiązania tanie, które nie wpływają znacząco na finanse firmy ani na domowy budżet pracownika. To, co go najbardziej uszczęśliwi, to wyższa pensja, dzięki której będzie spokojniejszy o swoje codzienne życie, szczególnie w świecie rosnącej inflacji i rat kredytowych.

 

Ale jak zmotywować pracodawcę do tego, by zapewnił odpowiednią płacę, by pracownik mógł przychodzić do firmy ze spokojną głową, pozbawioną frustracji? Samemu dużo się nie wskóra. Szef siedzi w najwyższej komnacie, w najwyższej wieży i nijak nie można mu wyperswadować, że tu, na dole, nie jest tak kolorowo. Pomóc mogą związki zawodowe, czyli zrzeszeni, zorganizowani pracownicy, których jeden wspólny głos jest bardziej słyszalny dla „góry” aniżeli osobne ciche głosiki. Będąc w związku, nabywa się większą przedmiotowość w rozmowie z pracodawcą, zwyczajnie jest się w jego oczach „większym”. Tak więc związkowcy artykułują swoje postulaty, zgłaszają je pracodawcy i prowadzą z nim negocjacje. W takiej sytuacji często dochodzi do kompromisu, bo po co eskalować spór? Obie strony nie są do końca zadowolone, ale i tak to pracownicy są tymi, którzy w większej mierze muszą rezygnować z części swoich propozycji. Są też sytuacje, gdy pracodawca nie chce w ogóle współpracować, jest zwyczajnie za mało zmotywowany. Wtedy związki zawodowe mogą zacząć spór zbiorowy i tu już wyraźnie stawiają żądania i swoje warunki. Zaczynają się twarde pertraktacje, które mogą prowadzić do spełnienia żądań pracowników lub pozostawić sytuację w martwym punkcie.

 

W stosunku pracy to pracodawca ma silniejszą pozycję od pracownika, dlatego zazwyczaj nie za wiele robi sobie z jego opinii. Nie wierzy w to, że ten będzie w stanie mu się na poważnie przeciwstawić. Tutaj właśnie jest wielka rola związków zawodowych, by pokazać takiemu pracodawcy, że to pracownicy tworzą firmę, a nie kilka łebków w garniturach. Związek zawodowy rozpoczyna referendum o rozpoczęciu strajku generalnego i pracownicy mogą zdecydować, co robią: spuszczają głowy w dół, dostając figę z makiem, czy zatrzymują pracę całego przedsiębiorstwa.

 

Nie jest tak, że roszczeniowi pracownicy z dnia na dzień postanawiają zrobić na złość demonizowanemu szefowi. Strajk jest efektem długiego procesu, którego niechlubnym autorem jest sam pracodawca. Problem mógł zostać zażegnany dawno temu, gdy ogień frustracji dopiero się tlił w głowach załogi, jednak to pracodawca swoją butą doprowadził do pożaru. Teraz jego firma stoi, on nie zarabia, a pracownicy i tak nie zamierzają odpuścić. Ktoś tu chyba jest niegospodarny…

 

Histeria liberałów

Strajk jest świętym prawem pracowników, ostatecznym narzędziem w ich rękach oraz elementem dialogu, gdy wszystkie inne metody zawodzą. Zdaje się, że liberalna część elit w Polsce o tym zapomniała, odsądzając od czci i wiary strajkujących pracowników oraz wspierające ich osoby. W czasie ostatniego strajku generalnego w firmie Solaris Bus & Coach komentujący na żywo liberalni publicyści i eksperci widzieli w nim powrót do czasów komunizmu i bolszewizm. Jakoby to pracownicy nie mogli się pogodzić z warunkami wolnorynkowymi. Tłumaczyli, że takie strajki to w komunie były OK, ale teraz pracownicy powinni siedzieć cicho i wyrabiać PKB, ku chwale zielonych słupków w Excelu. Może niektórzy z liberałów zapomnieli o ważnym fragmencie z najnowszej historii Polski, to przypomnijmy: komunę w Polsce zaczęto obalać właśnie strajkami pracowniczymi, dzięki którym powstał najważniejszy związek zawodowy w dziejach świata.

 

Do ciekawego trollingu doszło na Twitterze. Jedna z partii lewicowych zacytowała 8. postulat porozumień sierpniowych (nie podając źródła tego postulatu), mówiący o podniesieniu wynagrodzeń każdego pracownika. W reakcji na to wylała się fala negatywnych komentarzy krytykujących to żądanie. Wśród komentujących było wiele osób, które na co dzień lubią ogrzewać się w blasku historii Solidarności i na jej wizerunku budować swój kapitał polityczny, choć jak się okazuje w praktyce, z ideami Solidarności nie mają zbyt wiele wspólnego. Jedna ze znanych ekonomistek postawiła śmiałą tezę, że wzrost płac nakręci spiralę płacowo-cenową. To już kolejny raz, gdy elity chciałyby przerzucić koszty kryzysów ekonomicznych na zwykłych, szarych pracowników. Broń Boże, żeby zarabiali więcej, bo wtedy gospodarka się załamie! A może to pani ekonomistka powinna zrezygnować z części swojego wysokiego uposażenia i zacząć mniej konsumpcyjny tryb życia, żeby ta inflacja tak nie rosła?

Możliwe też, że taka postawa ma podłoże w zawyżonym poczuciu własnej wartości, a raczej w chęci podnoszenia swojego statusu społecznego, kosztem tłamszenia innych. Siedzi sobie taki menedżer jeden z drugim w kawiarni, popija swoją latte i czyta, że jacyś robole mogą zarabiać więcej od niego. No szlag go musi trafiać. On nie ma szans na wynegocjowanie lepszej pensji w tak zorganizowany sposób, bo pracuje w korpo na jednoosobowej działalności gospodarczej i żadne związki się za nim nie ujmą. Przecież to relikt przeszłości, a on jest samodzielnym inteligentem z wielkiego miasta. Co prawda w tej kawiarni siedzi tylko dlatego, żeby wrzucić fotkę na Instagrama czy Fejsa. Niech znajomi wiedzą, jak mu się wiedzie i jaki z niego światowy człowiek. A tu rzeczywistość bywa gorzka jak czarna lura, a nie słodka kawusia.

 

Strajkujący górnicy

Pewnie nie raz, drogi czytelniku, podsłuchałeś w rozmowach towarzyskich czy w mediach, że ci górnicy to są strasznie roszczeniowi, zachłanni i w ogóle najgorsi. Bo jak to oni mogą tyle zarabiać, dostawać różne dodatki, a do tego jeszcze śmią sobie strajkować. Najlepiej jakby w ogóle z tych kopalń nie wychodzili i jedli węgiel! Każdy z nas coś takiego słyszał, najczęściej od ludzi, którzy mają dość wygodną pracę w porównaniu do harówy kilkaset metrów pod ziemią. A to wszystko bierze się ze zwykłej ludzkiej zazdrości. Z tego, że narzekający nie mogą wynegocjować lepszych warunków swojej pracy, pójść całą załogą na strajk, bo brakuje im Solidarności.

Tu już nawet nie chodzi o to, że praca górnika jest niezwykle ciężka i wymagająca, dlatego powinna być dobrze opłacana, bo oczywiście jest, ale sęk w tym, że to jest najbardziej zorganizowana grupa zawodowa w Polsce, która te płace sobie sama wywalczyła. Gdy górnicy idą strajkować, to nie ma, że jedna połowa protestuje, a druga się wyłamuje i pracuje dalej. Nie, tutaj wszyscy walczą o swoje jak jeden mąż. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Strajkuje cała załoga, zatrzymuje się kopalnia, interes stoi i pracodawca MUSI ich wysłuchać. Ktoś powie, że to szantaż zahaczający o sabotaż, ale czy pracownikom opłacałoby się kopać dołek pod swoim miejscem pracy? Oni chcą tam pracować, są zżyci z tym konkretnym zakładem, ze współpracownikami, ale zwyczajnie oczekują sprawiedliwego wynagrodzenia za ich czas, zaangażowanie, doświadczenie i ciężką pracę.

 

Wyobraźmy sobie, jak wyglądałaby Polska, gdyby inne duże grupy zawodowe strajkowały tak skutecznie jak górnicy. Weźmy na przykład nauczycieli, którzy zaczynają strajk ogólnopolski, ale naprawdę solidarny. W całej Polsce szkoły przestają funkcjonować. Nie przez dzień, dwa, tylko do skutku. Rządzącym daje się kilka dni na podjęcie poważnych rozmów z reprezentantami związków zawodowych (bo bez dużych związków taki strajk nie jest możliwy). W wyniku negocjacji nauczyciele otrzymują podwyżki na przyzwoitym poziomie, wracają do pracy, która od teraz mniej ich frustruje, przez co lepiej ją wykonują, a idąc tym tropem, coraz więcej osób chce zostać nauczycielami, bo wiedzą, że tam mogą oczekiwać dobrej pensji, coraz lepszych warunków pracy, a w razie problemów ujmie się za nimi związek zawodowy. W ten sposób zawód nauczyciela nabiera odpowiedniego prestiżu. Ten sam mechanizm zastosujmy teraz do pielęgniarek czy pracowników budżetówki. Otrzymujemy lepszą służbę zdrowia i sprawniej funkcjonujące państwo.

 

Polska byłaby o wiele lepszym państwem do życia, gdybyśmy wszyscy umieli tak strajkować jak górnicy, czy chociażby pracownicy Solarisa. Bierzmy z nich przykład!


 

POLECANE
Wojna wojną, ale na wakacje trzeba wyjechać. Gdzie odpoczywają Ukraińcy? Wiadomości
Wojna wojną, ale na wakacje trzeba wyjechać. Gdzie odpoczywają Ukraińcy?

Ukraińcy, mimo trwającej w ich kraju wojny, nie rezygnują z wakacyjnych wyjazdów. Jak donosi kataloński dziennik "La Vanguardia", licznie odwiedzają np. popularne wybrzeże Costa Brava.

Niemiecki przemysł drąży kryzys. 300 tys. ludzi trafi na bruk? Wiadomości
Niemiecki przemysł drąży kryzys. 300 tys. ludzi trafi na bruk?

Alarmujące prognozy o niemieckim przemyśle przedstawił Stefan Wolf, prezes niemieckiego związku pracodawców Gesamtmetall. Jako najbardziej zagrożone redukcją pracowników gałęzie gospodarki wskazał sektory metalowy i elektryczny.

Niepokojące doniesienia. Na południu Polski zadrżała ziemia pilne
Niepokojące doniesienia. Na południu Polski zadrżała ziemia

Do niepokojącej sytuacji doszło dziś w Małopolsce. Mieszkańcy powiatu chrzanowskiego odczuli drgania ziemi.

Szokujące informacje nt. stanu technicznego największych zapór wodnych na Dolnym Śląsku z ostatniej chwili
Szokujące informacje nt. stanu technicznego największych zapór wodnych na Dolnym Śląsku

TVP3 Wrocław ujawnił szokujące informacje nt. raportu dot. stanu technicznego największych zapór wodnych na Dolnym Śląsku za rok 2023. Dokument powstał w działającym przy IMGW Centrum Technicznej Kontroli Zapór.

Piotr Duda: Nawet po 40. latach od śmierci bł. ks. Jerzego, Jego słowa wyprowadzają ludzi na ulicę z ostatniej chwili
Piotr Duda: Nawet po 40. latach od śmierci bł. ks. Jerzego, Jego słowa wyprowadzają ludzi na ulicę

- Nawet 40. lat po męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, Jego słowa wyprowadzają ludzi na ulicę. Dlaczego? Bo są żywe, prawdziwe, wypowiedziane z serca, nie ma w nich - mówiąc językiem młodzieżowym, "ściemy" - powiedział przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda na antenie Telewizji Republika.

Niedźwiedzica zaatakowała grzybiarza. Policja apeluje z ostatniej chwili
Niedźwiedzica zaatakowała grzybiarza. Policja apeluje

Niedźwiedzica z młodymi zaatakowała grzybiarza w środkowo-zachodniej części Słowacji - poinformowały w sobotę słowackie media. 67-letni mężczyzna z ranami rąk i nóg trafił do szpitala. Policja zaapelowała do okolicznych mieszkańców, aby zrezygnowali z wyjść tego samego rejonu lasów.

Burza w Pałacu Buckingham. Król Karol III rezygnuje z ostatniej chwili
Burza w Pałacu Buckingham. Król Karol III rezygnuje

Walczący z nowotworem król Karol III wraz z małżonką królową Kamilą przebywają obecnie w Australii. Nie ustają obawy, czy tak intensywny wyjazd z napiętym harmonogramem nie nadwątli i tak słabego zdrowia monarchy. Z tego powodu podjęto ważną decyzję. 

Narodowy Marsz Papieski upamiętniający 40. rocznicę śmierci ks. Popiełuszki z ostatniej chwili
Narodowy Marsz Papieski upamiętniający 40. rocznicę śmierci ks. Popiełuszki

Kilka tysięcy osób wyruszyło w sobotę z Placu Zamkowego w Warszawie w Narodowym Marszu Papieskim pod hasłem "Zło dobrem zwyciężaj", który jest częścią obchodów 40. rocznicy śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. Uczestnicy przejdą do sanktuarium ks. Popiełuszki na Żoliborzu, gdzie mszę św. odprawi metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz.

Znana aktorka dołącza do popularnego programu TVN z ostatniej chwili
Znana aktorka dołącza do popularnego programu TVN

Julia Kamińska – aktorka znana z takich seriali jak "Brzydula", "Na wspólnej" czy "Na dobre i na złe" niebawem dołączy do śniadaniówki "Dzień Dobry TVN". 

Oto co nas czeka w najbliższych dniach. IMGW wydał komunikat z ostatniej chwili
Oto co nas czeka w najbliższych dniach. IMGW wydał komunikat

W najbliższy weekend pogoda będzie stabilna; będzie słonecznie i ciepło, a niebo będzie bezchmurne - poinformował PAP synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Michał Kowalczuk.

REKLAMA

[TYLKO U NAS] Konrad Wernicki: Strajk motywacyjny

O motywowaniu pracowników napisano tysiące poradników, ale o motywowaniu pracodawców?! No właśnie – nie za wiele. A zdarza się, że szeregowi pracownicy mają do czego zagrzewać swojego szefa: do poprawy warunków pracy czy choćby podwyższenia wynagrodzeń. Niestety, dialog często zawodzi i wtedy pracownicy są zmuszeni do zdecydowanego działania: do podjęcia strajku, który jest ich świętym prawem.
 [TYLKO U NAS] Konrad Wernicki: Strajk motywacyjny
/ fot. Adobe Stock

Jak zmotywować pracowników? Wiemy. A jak pracodawcę?

Mądre głowy z działów HR prześcigają się w coraz bardziej wymyślnych pomysłach na pozorne umilanie pracownikom życia inicjatywami typu „owocowe czwartki”, pokoje zabaw z ping-pongiem czy karnetami na prywatną psuedosłużbę zdrowia i siłownie. Wszystko to pic na wodę, bo są to rozwiązania tanie, które nie wpływają znacząco na finanse firmy ani na domowy budżet pracownika. To, co go najbardziej uszczęśliwi, to wyższa pensja, dzięki której będzie spokojniejszy o swoje codzienne życie, szczególnie w świecie rosnącej inflacji i rat kredytowych.

 

Ale jak zmotywować pracodawcę do tego, by zapewnił odpowiednią płacę, by pracownik mógł przychodzić do firmy ze spokojną głową, pozbawioną frustracji? Samemu dużo się nie wskóra. Szef siedzi w najwyższej komnacie, w najwyższej wieży i nijak nie można mu wyperswadować, że tu, na dole, nie jest tak kolorowo. Pomóc mogą związki zawodowe, czyli zrzeszeni, zorganizowani pracownicy, których jeden wspólny głos jest bardziej słyszalny dla „góry” aniżeli osobne ciche głosiki. Będąc w związku, nabywa się większą przedmiotowość w rozmowie z pracodawcą, zwyczajnie jest się w jego oczach „większym”. Tak więc związkowcy artykułują swoje postulaty, zgłaszają je pracodawcy i prowadzą z nim negocjacje. W takiej sytuacji często dochodzi do kompromisu, bo po co eskalować spór? Obie strony nie są do końca zadowolone, ale i tak to pracownicy są tymi, którzy w większej mierze muszą rezygnować z części swoich propozycji. Są też sytuacje, gdy pracodawca nie chce w ogóle współpracować, jest zwyczajnie za mało zmotywowany. Wtedy związki zawodowe mogą zacząć spór zbiorowy i tu już wyraźnie stawiają żądania i swoje warunki. Zaczynają się twarde pertraktacje, które mogą prowadzić do spełnienia żądań pracowników lub pozostawić sytuację w martwym punkcie.

 

W stosunku pracy to pracodawca ma silniejszą pozycję od pracownika, dlatego zazwyczaj nie za wiele robi sobie z jego opinii. Nie wierzy w to, że ten będzie w stanie mu się na poważnie przeciwstawić. Tutaj właśnie jest wielka rola związków zawodowych, by pokazać takiemu pracodawcy, że to pracownicy tworzą firmę, a nie kilka łebków w garniturach. Związek zawodowy rozpoczyna referendum o rozpoczęciu strajku generalnego i pracownicy mogą zdecydować, co robią: spuszczają głowy w dół, dostając figę z makiem, czy zatrzymują pracę całego przedsiębiorstwa.

 

Nie jest tak, że roszczeniowi pracownicy z dnia na dzień postanawiają zrobić na złość demonizowanemu szefowi. Strajk jest efektem długiego procesu, którego niechlubnym autorem jest sam pracodawca. Problem mógł zostać zażegnany dawno temu, gdy ogień frustracji dopiero się tlił w głowach załogi, jednak to pracodawca swoją butą doprowadził do pożaru. Teraz jego firma stoi, on nie zarabia, a pracownicy i tak nie zamierzają odpuścić. Ktoś tu chyba jest niegospodarny…

 

Histeria liberałów

Strajk jest świętym prawem pracowników, ostatecznym narzędziem w ich rękach oraz elementem dialogu, gdy wszystkie inne metody zawodzą. Zdaje się, że liberalna część elit w Polsce o tym zapomniała, odsądzając od czci i wiary strajkujących pracowników oraz wspierające ich osoby. W czasie ostatniego strajku generalnego w firmie Solaris Bus & Coach komentujący na żywo liberalni publicyści i eksperci widzieli w nim powrót do czasów komunizmu i bolszewizm. Jakoby to pracownicy nie mogli się pogodzić z warunkami wolnorynkowymi. Tłumaczyli, że takie strajki to w komunie były OK, ale teraz pracownicy powinni siedzieć cicho i wyrabiać PKB, ku chwale zielonych słupków w Excelu. Może niektórzy z liberałów zapomnieli o ważnym fragmencie z najnowszej historii Polski, to przypomnijmy: komunę w Polsce zaczęto obalać właśnie strajkami pracowniczymi, dzięki którym powstał najważniejszy związek zawodowy w dziejach świata.

 

Do ciekawego trollingu doszło na Twitterze. Jedna z partii lewicowych zacytowała 8. postulat porozumień sierpniowych (nie podając źródła tego postulatu), mówiący o podniesieniu wynagrodzeń każdego pracownika. W reakcji na to wylała się fala negatywnych komentarzy krytykujących to żądanie. Wśród komentujących było wiele osób, które na co dzień lubią ogrzewać się w blasku historii Solidarności i na jej wizerunku budować swój kapitał polityczny, choć jak się okazuje w praktyce, z ideami Solidarności nie mają zbyt wiele wspólnego. Jedna ze znanych ekonomistek postawiła śmiałą tezę, że wzrost płac nakręci spiralę płacowo-cenową. To już kolejny raz, gdy elity chciałyby przerzucić koszty kryzysów ekonomicznych na zwykłych, szarych pracowników. Broń Boże, żeby zarabiali więcej, bo wtedy gospodarka się załamie! A może to pani ekonomistka powinna zrezygnować z części swojego wysokiego uposażenia i zacząć mniej konsumpcyjny tryb życia, żeby ta inflacja tak nie rosła?

Możliwe też, że taka postawa ma podłoże w zawyżonym poczuciu własnej wartości, a raczej w chęci podnoszenia swojego statusu społecznego, kosztem tłamszenia innych. Siedzi sobie taki menedżer jeden z drugim w kawiarni, popija swoją latte i czyta, że jacyś robole mogą zarabiać więcej od niego. No szlag go musi trafiać. On nie ma szans na wynegocjowanie lepszej pensji w tak zorganizowany sposób, bo pracuje w korpo na jednoosobowej działalności gospodarczej i żadne związki się za nim nie ujmą. Przecież to relikt przeszłości, a on jest samodzielnym inteligentem z wielkiego miasta. Co prawda w tej kawiarni siedzi tylko dlatego, żeby wrzucić fotkę na Instagrama czy Fejsa. Niech znajomi wiedzą, jak mu się wiedzie i jaki z niego światowy człowiek. A tu rzeczywistość bywa gorzka jak czarna lura, a nie słodka kawusia.

 

Strajkujący górnicy

Pewnie nie raz, drogi czytelniku, podsłuchałeś w rozmowach towarzyskich czy w mediach, że ci górnicy to są strasznie roszczeniowi, zachłanni i w ogóle najgorsi. Bo jak to oni mogą tyle zarabiać, dostawać różne dodatki, a do tego jeszcze śmią sobie strajkować. Najlepiej jakby w ogóle z tych kopalń nie wychodzili i jedli węgiel! Każdy z nas coś takiego słyszał, najczęściej od ludzi, którzy mają dość wygodną pracę w porównaniu do harówy kilkaset metrów pod ziemią. A to wszystko bierze się ze zwykłej ludzkiej zazdrości. Z tego, że narzekający nie mogą wynegocjować lepszych warunków swojej pracy, pójść całą załogą na strajk, bo brakuje im Solidarności.

Tu już nawet nie chodzi o to, że praca górnika jest niezwykle ciężka i wymagająca, dlatego powinna być dobrze opłacana, bo oczywiście jest, ale sęk w tym, że to jest najbardziej zorganizowana grupa zawodowa w Polsce, która te płace sobie sama wywalczyła. Gdy górnicy idą strajkować, to nie ma, że jedna połowa protestuje, a druga się wyłamuje i pracuje dalej. Nie, tutaj wszyscy walczą o swoje jak jeden mąż. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Strajkuje cała załoga, zatrzymuje się kopalnia, interes stoi i pracodawca MUSI ich wysłuchać. Ktoś powie, że to szantaż zahaczający o sabotaż, ale czy pracownikom opłacałoby się kopać dołek pod swoim miejscem pracy? Oni chcą tam pracować, są zżyci z tym konkretnym zakładem, ze współpracownikami, ale zwyczajnie oczekują sprawiedliwego wynagrodzenia za ich czas, zaangażowanie, doświadczenie i ciężką pracę.

 

Wyobraźmy sobie, jak wyglądałaby Polska, gdyby inne duże grupy zawodowe strajkowały tak skutecznie jak górnicy. Weźmy na przykład nauczycieli, którzy zaczynają strajk ogólnopolski, ale naprawdę solidarny. W całej Polsce szkoły przestają funkcjonować. Nie przez dzień, dwa, tylko do skutku. Rządzącym daje się kilka dni na podjęcie poważnych rozmów z reprezentantami związków zawodowych (bo bez dużych związków taki strajk nie jest możliwy). W wyniku negocjacji nauczyciele otrzymują podwyżki na przyzwoitym poziomie, wracają do pracy, która od teraz mniej ich frustruje, przez co lepiej ją wykonują, a idąc tym tropem, coraz więcej osób chce zostać nauczycielami, bo wiedzą, że tam mogą oczekiwać dobrej pensji, coraz lepszych warunków pracy, a w razie problemów ujmie się za nimi związek zawodowy. W ten sposób zawód nauczyciela nabiera odpowiedniego prestiżu. Ten sam mechanizm zastosujmy teraz do pielęgniarek czy pracowników budżetówki. Otrzymujemy lepszą służbę zdrowia i sprawniej funkcjonujące państwo.

 

Polska byłaby o wiele lepszym państwem do życia, gdybyśmy wszyscy umieli tak strajkować jak górnicy, czy chociażby pracownicy Solarisa. Bierzmy z nich przykład!



 

Polecane
Emerytury
Stażowe