Grzegorz Gołębiewski: Nie chcemy Londynu w Warszawie, mamy własny kod bezpieczeństwa

Zachód, przyjmując do siebie inne kultury, często wrogie chrześcijaństwu i w ogóle zachodniemu stylowi życia, jest już po drugiej stronie, przekroczył Rubikon, i nie ma powrotu do spokojnej monolitycznej cywilizacji zachodniej. Ten model wybrały liberalne elity i narzuciły go społeczeństwom, za ich przyzwoleniem.
 Grzegorz Gołębiewski: Nie chcemy Londynu w Warszawie, mamy własny kod bezpieczeństwa
/ screen YouTube
Staram się zrozumieć Brytyjczyków, ich emocje i reakcje po kolejnych zamachach, tych zwykłych mieszkańców Londynu czy Manchesteru, którzy są tak bardzo bezradni, tak pogodzeni z tym, że zamachy stały się częścią ich codziennego życia. I zastanawiam się, jak to odnieść do naszej przeszłości, czy są jakieś analogie z polską historią, czy przeżywaliśmy coś podobnego, czy byliśmy w jakimś momencie oswojeni z przemocą. Nie chcę sięgać do okupowanej Warszawy, to nieporównywalne, ale do Grudnia `70, bo go przeżyłem jako  dziecko. 17 grudnia, gdy w Szczecinie płonął Komitet Wojewódzki PZPR, byłem tam z rodzicami. Na czołgu siedzieli żołnierze i robotnicy z polskimi flagami, obok tłum ludzi i ogień wydobywający się z okien twierdzy komunistów. Nic się nie zdarzyło wtedy strasznego, wróciliśmy do domu, doskonale to pamiętam, tak samo jak to, że idąc do szkoły mijałem milicyjne pojazdy opancerzone. Ale dzień później ojciec był już w stoczni, były trupy, a jeszcze później – to pamiętam doskonale – widziałem jego koszulę flanelową, taką popularną wtedy koszulę robotników, ze śladami smarów, zakrzepłej krwi. Nic mu się nie stało. Ale był w stoczni, był w grupie ludzi, która zablokowała czołg przed bramą stoczni, kiedy ten był gotowy do ich staranowania. Olbrzymi strach w domu, czy on stamtąd wróci. Życie toczyło się jednak dalej. Dlaczego do tego wracam? Bo zastanawiam się nad bezradnością mieszkańców Zachodu, nad trywialnością ich zachowań w obliczu zagrożenia jakie niesie islam. Ale gotuje się we mnie, gdy red. Łukasz Warzecha drwi sobie na Twitterze, że mieszkańcy Londynu będą teraz sobie tatuowali w proteście szerszenie, tak jak mieszkańcy Manchesteru pszczoły. To przejaw pychy.


Przeważa u mnie współczucie dla nich, dla ich zagubienia, bezradności, ale chyba rozumiem ich oswojenie i pogodzenie się z terrorem. Choć nie akceptuję tego w żaden sposób, a tym bardziej kapitulacyjnej polityki Zachodu wobec islamskiej inwazji i terroru. Kiedy wprowadzono stan wojenny w Polsce, zebraliśmy się 13 grudnia wieczorem w grupie działaczy NZS-u i podzieliliśmy nasze obowiązki na terenie Poznania, łącznie z wyznaczeniem grupy, która miała być uzbrojona i bronić dostępu do uratowanego powielacza. Tak daleko to potem nie zaszło, ale szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że możemy być represjonowani i w tym sensie pogodziliśmy się z taką sytuacją. Nie oczekuję oczywiście nawet zbliżonych reakcji od mieszkańców Londynu czy Paryża, bo oni zaakceptowali po prostu takie właśnie życie - kulturową mozaikę, która sama w sobie nie jest jeszcze przecież zagrożeniem dla państwa. Taki jest Nowy Jork, najbardziej energetyczne miasto świata, które czerpie siłę z wielu kultur, z wielu narodowości. Nie jest jednak aż tak sielankowo, jak to opisują wyznawcy politycznej poprawności. Byłem w Stanach przez kilka miesięcy. W Hartford pomyliłem kierunki i wjechałem do dzielnicy murzyńskiej. Żadnego odwrotu. Byliśmy z matką jedynymi białymi na tym terenie poza policjantami. Szczęśliwe minęliśmy most i znaleźliśmy się w West Hartford, dzielnicy białych, w której czarnych mieszkańców Ameryki po prostu nie ma. Pola golfowe, korty i rezydencje. Tak jak w Europie, są tam getta, enklawy praktycznie niedostępne dla białych, ale różne rasy i kultury w Stanach Zjednoczonych współistnieją ze sobą na co dzień, tworzą niemal odrębną cywilizację w ramach jednej kultury prawnej i zbliżonego kodu kulturowego. Dlatego to działa, lepiej lub gorzej i tworzy spójną całość.


Wracając więc do Londynu, do tych bojaźliwych dla nas często zachowań, wręcz niezrozumiałych, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że Zachód, przyjmując do siebie inne kultury, często wrogie chrześcijaństwu i w ogóle zachodniemu stylowi życia, jest już po drugiej stronie, przekroczył Rubikon, i nie ma powrotu do spokojnej monolitycznej cywilizacji zachodniej. Ten model wybrały liberalne elity i narzuciły go społeczeństwom, za ich przyzwoleniem. Polityczna poprawność jest chlebem codziennym nie tylko w mediach czy w ustach polityków,  ale jest także zakorzeniona w umysłach wielu Brytyjczyków czy Niemców. To jednak nie oznacza w żadnym razie, że mamy iść razem z nimi tą samą lub podobną drogą. Może to być dla ideologów IIIRP, szaleńców z PO i ich kombinatów medialnych oznaką naszego zacofania czy ksenofobii, ale większość Polaków nie chce Londynu w Warszawie. Nade wszystko jednak, nie można wpadać w błazenadę i euforię, nie w takim momencie (!), kpić z tamtych społeczeństw, że bronią się tatuowanymi pszczołami. Są bezradni, a z drugiej strony chcą żyć w takim wielokulturowym tyglu. Dokonali już takiego a nie innego wyboru i sami muszą rozwiązać problem islamizacji swojej części Europy, przełamać strach i niemoc. I jeszcze jedno. Zagrożenie terrorem jest jak najbardziej realne także w Polsce. Prędzej czy później. Pycha, jacy my to jesteśmy bezpieczni i mądrzejsi od nich jest żenująca. Więcej umiaru w ocenie niewątpliwego dramatu, jaki przeżywa dziś Zachód. Skoro jednak sami nie lamentują, żyją z dnia na dzień względnie normalnie, choć pod osłoną karabinów i wszechobecnych kamer, to znaczy, że się z tym pogodzili, na swój a nie na nasz polski sposób.             



            
 

 

POLECANE
Giertych powinien być politycznie skończony tylko u nas
Giertych powinien być politycznie skończony

Na pytanie "Jak oceniasz działania Romana Giertycha w sprawie protestów wyborczych i wyjaśnienia nieprawidłowości w wyborach?" aż o 14.9% więcej ankietowanych odpowiedziało, że "negatywnie" niż że "pozytywnie". Oznacza to, że Roman Giertych nie przekonał do swojego pomysłu i akcji ani Donalda Tuska, ani koalicjantów KO, ani - co najważniejsze - zdecydowanej większości wyborców.

Powstańcy Warszawscy apelują do TVP, aby koncert (Nie)zakazane piosenki poprowadził Tomasz Wolny z ostatniej chwili
Powstańcy Warszawscy apelują do TVP, aby koncert "(Nie)zakazane piosenki" poprowadził Tomasz Wolny

Powstańcy Warszawscy apelują do władz Telewizji Polskiej w likwidacji, aby tegoroczny koncert "Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki" poprowadził Tomasz Wolny. Napisali w tej sprawie pismo i mają nadzieję, że ich głos nie zostanie pominięty.

Burze uderzyły w Podkarpacie. Strażacy mają ręce pełne roboty z ostatniej chwili
Burze uderzyły w Podkarpacie. Strażacy mają ręce pełne roboty

Sześćset interwencji odnotowali do tej pory podkarpaccy strażacy po przejściu frontu burzowego – poinformował w poniedziałek wieczorem dyżurny Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie Wojciech Czanerle. 26 tys. gospodarstw nie ma prądu.

Fala hejtu wobec córki Karola Nawrockiego. Jest reakcja prokuratury z ostatniej chwili
Fala hejtu wobec córki Karola Nawrockiego. Jest reakcja prokuratury

Mokotowska prokuratura wszczęła sześć postępowań w sprawie znieważania córki prezydenta elekta – poinformował w poniedziałek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba.

PKP Intercity wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
PKP Intercity wydał pilny komunikat

Od 7 lipca 2025 r. zostały czasowo przywrócone kontrole graniczne na granicach Polski z Niemcami i Litwą. PKP Intercity wydał komunikat w tej sprawie.

Śmiertelne ugodzenie nożem w Nowem. 29-letni Kolumbijczyk usłyszał zarzuty z ostatniej chwili
Śmiertelne ugodzenie nożem w Nowem. 29-letni Kolumbijczyk usłyszał zarzuty

29-letni Kolumbijczyk usłyszał zarzut zabójstwa 41-latka w Nowem w woj. kujawsko-pomorskim. Grozi mu dożywotnie więzienie.

Rolnicy wsparli Ruch Obrony Granic. Przybyli na granicę z Niemcami z ostatniej chwili
Rolnicy wsparli Ruch Obrony Granic. Przybyli na granicę z Niemcami

Na granicy polsko-niemieckiej pojawili się rolnicy. Dołączyli do członków Ruchu Obrony Granic, by wyrazić solidarność i wspólnie zwrócić uwagę na problem nielegalnej migracji.

Budapeszt: Uszkodzone lotnisko, loty odwołane. Pilny komunikat z ostatniej chwili
Budapeszt: Uszkodzone lotnisko, loty odwołane. Pilny komunikat

Największe międzynarodowe lotnisko Węgier, port lotniczy im. Ferenca Liszta w Budapeszcie, zostało uszkodzone przez przechodzącą przez kraj burzę, co zmusiło władze portu do wstrzymania wszystkich połączeń – poinformował w poniedziałek portal Index, cytując komunikat zarządu lotniska.

7 lipca – liturgiczne wspomnienie błogosławionej Rodziny Ulmów z ostatniej chwili
7 lipca – liturgiczne wspomnienie błogosławionej Rodziny Ulmów

7 lipca Kościół wspomina błogosławioną Rodzinę Ulmów, zamordowaną przez Niemców w 1944 r. za ukrywanie ośmiorga Żydów.

Wojska Obrony Terytorialnej wydały pilny komunikat z ostatniej chwili
Wojska Obrony Terytorialnej wydały pilny komunikat

Wojska Obrony Terytorialnej (WOT) ogłosiły ALERT GOTOWOŚCI w związku z prognozowanymi gwałtownymi zjawiskami pogodowymi. Żołnierze mogą zostać wezwani do natychmiastowej pomocy lokalnym społecznościom w przypadku skutków burz i upałów.

REKLAMA

Grzegorz Gołębiewski: Nie chcemy Londynu w Warszawie, mamy własny kod bezpieczeństwa

Zachód, przyjmując do siebie inne kultury, często wrogie chrześcijaństwu i w ogóle zachodniemu stylowi życia, jest już po drugiej stronie, przekroczył Rubikon, i nie ma powrotu do spokojnej monolitycznej cywilizacji zachodniej. Ten model wybrały liberalne elity i narzuciły go społeczeństwom, za ich przyzwoleniem.
 Grzegorz Gołębiewski: Nie chcemy Londynu w Warszawie, mamy własny kod bezpieczeństwa
/ screen YouTube
Staram się zrozumieć Brytyjczyków, ich emocje i reakcje po kolejnych zamachach, tych zwykłych mieszkańców Londynu czy Manchesteru, którzy są tak bardzo bezradni, tak pogodzeni z tym, że zamachy stały się częścią ich codziennego życia. I zastanawiam się, jak to odnieść do naszej przeszłości, czy są jakieś analogie z polską historią, czy przeżywaliśmy coś podobnego, czy byliśmy w jakimś momencie oswojeni z przemocą. Nie chcę sięgać do okupowanej Warszawy, to nieporównywalne, ale do Grudnia `70, bo go przeżyłem jako  dziecko. 17 grudnia, gdy w Szczecinie płonął Komitet Wojewódzki PZPR, byłem tam z rodzicami. Na czołgu siedzieli żołnierze i robotnicy z polskimi flagami, obok tłum ludzi i ogień wydobywający się z okien twierdzy komunistów. Nic się nie zdarzyło wtedy strasznego, wróciliśmy do domu, doskonale to pamiętam, tak samo jak to, że idąc do szkoły mijałem milicyjne pojazdy opancerzone. Ale dzień później ojciec był już w stoczni, były trupy, a jeszcze później – to pamiętam doskonale – widziałem jego koszulę flanelową, taką popularną wtedy koszulę robotników, ze śladami smarów, zakrzepłej krwi. Nic mu się nie stało. Ale był w stoczni, był w grupie ludzi, która zablokowała czołg przed bramą stoczni, kiedy ten był gotowy do ich staranowania. Olbrzymi strach w domu, czy on stamtąd wróci. Życie toczyło się jednak dalej. Dlaczego do tego wracam? Bo zastanawiam się nad bezradnością mieszkańców Zachodu, nad trywialnością ich zachowań w obliczu zagrożenia jakie niesie islam. Ale gotuje się we mnie, gdy red. Łukasz Warzecha drwi sobie na Twitterze, że mieszkańcy Londynu będą teraz sobie tatuowali w proteście szerszenie, tak jak mieszkańcy Manchesteru pszczoły. To przejaw pychy.


Przeważa u mnie współczucie dla nich, dla ich zagubienia, bezradności, ale chyba rozumiem ich oswojenie i pogodzenie się z terrorem. Choć nie akceptuję tego w żaden sposób, a tym bardziej kapitulacyjnej polityki Zachodu wobec islamskiej inwazji i terroru. Kiedy wprowadzono stan wojenny w Polsce, zebraliśmy się 13 grudnia wieczorem w grupie działaczy NZS-u i podzieliliśmy nasze obowiązki na terenie Poznania, łącznie z wyznaczeniem grupy, która miała być uzbrojona i bronić dostępu do uratowanego powielacza. Tak daleko to potem nie zaszło, ale szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że możemy być represjonowani i w tym sensie pogodziliśmy się z taką sytuacją. Nie oczekuję oczywiście nawet zbliżonych reakcji od mieszkańców Londynu czy Paryża, bo oni zaakceptowali po prostu takie właśnie życie - kulturową mozaikę, która sama w sobie nie jest jeszcze przecież zagrożeniem dla państwa. Taki jest Nowy Jork, najbardziej energetyczne miasto świata, które czerpie siłę z wielu kultur, z wielu narodowości. Nie jest jednak aż tak sielankowo, jak to opisują wyznawcy politycznej poprawności. Byłem w Stanach przez kilka miesięcy. W Hartford pomyliłem kierunki i wjechałem do dzielnicy murzyńskiej. Żadnego odwrotu. Byliśmy z matką jedynymi białymi na tym terenie poza policjantami. Szczęśliwe minęliśmy most i znaleźliśmy się w West Hartford, dzielnicy białych, w której czarnych mieszkańców Ameryki po prostu nie ma. Pola golfowe, korty i rezydencje. Tak jak w Europie, są tam getta, enklawy praktycznie niedostępne dla białych, ale różne rasy i kultury w Stanach Zjednoczonych współistnieją ze sobą na co dzień, tworzą niemal odrębną cywilizację w ramach jednej kultury prawnej i zbliżonego kodu kulturowego. Dlatego to działa, lepiej lub gorzej i tworzy spójną całość.


Wracając więc do Londynu, do tych bojaźliwych dla nas często zachowań, wręcz niezrozumiałych, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że Zachód, przyjmując do siebie inne kultury, często wrogie chrześcijaństwu i w ogóle zachodniemu stylowi życia, jest już po drugiej stronie, przekroczył Rubikon, i nie ma powrotu do spokojnej monolitycznej cywilizacji zachodniej. Ten model wybrały liberalne elity i narzuciły go społeczeństwom, za ich przyzwoleniem. Polityczna poprawność jest chlebem codziennym nie tylko w mediach czy w ustach polityków,  ale jest także zakorzeniona w umysłach wielu Brytyjczyków czy Niemców. To jednak nie oznacza w żadnym razie, że mamy iść razem z nimi tą samą lub podobną drogą. Może to być dla ideologów IIIRP, szaleńców z PO i ich kombinatów medialnych oznaką naszego zacofania czy ksenofobii, ale większość Polaków nie chce Londynu w Warszawie. Nade wszystko jednak, nie można wpadać w błazenadę i euforię, nie w takim momencie (!), kpić z tamtych społeczeństw, że bronią się tatuowanymi pszczołami. Są bezradni, a z drugiej strony chcą żyć w takim wielokulturowym tyglu. Dokonali już takiego a nie innego wyboru i sami muszą rozwiązać problem islamizacji swojej części Europy, przełamać strach i niemoc. I jeszcze jedno. Zagrożenie terrorem jest jak najbardziej realne także w Polsce. Prędzej czy później. Pycha, jacy my to jesteśmy bezpieczni i mądrzejsi od nich jest żenująca. Więcej umiaru w ocenie niewątpliwego dramatu, jaki przeżywa dziś Zachód. Skoro jednak sami nie lamentują, żyją z dnia na dzień względnie normalnie, choć pod osłoną karabinów i wszechobecnych kamer, to znaczy, że się z tym pogodzili, na swój a nie na nasz polski sposób.             



            
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe