Waldemar Żyszkiewicz: Mała bomba czy matka wszystkich bomb?

Lektura książki Kacpra Rękawka „Człowiek z małą bombą. O terroryzmie i terrorystach” uruchomiła emocje: od zaciekawienia oraz uznania dla autora, aż po irytację. I z powrotem.
 Waldemar Żyszkiewicz: Mała bomba czy matka wszystkich bomb?
/ okładka książki
Temat z tych sensacyjnych, problematyka niestety aż nazbyt aktualna, tytuł marketingowo świetny. Nic dziwnego, że pewnie nie ja jeden bez wahania sięgnąłem po niewielką publikację oficyny z Wołowca niejako poza kolejnością. I przez sto stron tej gawędziarskiej w stylu książki zastanawiałem się, dlaczego autor włożył tyle wysiłku w próbę zwalczania pewnych stereotypów czy mniemań, których jako żywo nigdy nie podzielałem.
 
*
Kacper Rękawek, który od kilkunastu lat zajmuje się badaniem terroryzmu, a doktorat o IRA napisał i obronił na uniwersytecie w Belfaście, prowadzi swą narrację, gęsto cytując fragmenty rozmów z byłymi terrorystami, z praktykami od zwalczania terroryzmu, wreszcie z uniwersyteckimi badaczami zjawiska. Ze zrozumiałych względów przywoływane są tu zwykle rozmowy nieoficjalne, kuluarowe, z zachowaniem incognito części rozmówców. Za to pełne smaczków, anegdotycznych sytuacji i popkulturowych odwołań. Wiele cytatów pochodzi z artykułów prasowych, ale nie brak odniesień do publikacji stricte naukowych, uniwersyteckich.

Długo zastanawiałem się, dlaczego autor Człowieka z małą bombą wybrał akurat taką metodę prezentacji zjawiska. Dlaczego zaczął niejako od środka, dlaczego przyjął taki a nie inny język opisu? Z pewnością zachęta do samodzielnego wyciągania wniosków z faktów-przesłanek sprawdza się podczas zajęć ze studentami, w wywodzie książkowym bardziej przypomina jednak działania perswazyjne niż metodę heurezy. Dlaczego człowiek, który wiele o terroryzmie wie, kawał świata widział, z niejednym rozmawiał próbuje teraz nie tylko mnie, ale i innych czytelników przekonywać, że terroryzm nie zaczął się od Al-Kaidy, że terroryści bywają do siebie całkowicie niepodobni, że różnią ich cele, motywy i teren działania, modus operandi, metody szkolenia, sposoby finansowania itd. itp. Jedyne, co ich zwykle łączy, to gotowość do zabijania innych ludzi, najczęściej całkiem przypadkowych.

Sianie grozy przez spektakularne zamachy jest dla terrorystów jedynie narzędziem. Równie dobrze można by szukać cech łączących wszystkich użytkowników laptopów, smartfonów i tabletów. Hipoteza, że coś istotnego musi łączyć zwolenników elektronicznych gadżetów wydaje się nie mniej prawdopodobna niż próba znalezienia cech wspólnych jednostek gotowych użyć niosącej śmierć przemocy dla osiągnięcia założonych celów. Trudno się dziwić, że przy rzetelnym naukowo podejściu do sprawy finalne efekty muszą rozczarowywać, nie tylko ambitnych badaczy, ale również praktyków, którzy liczyliby na jakieś wnioski dające się wykorzystać przy zwalczaniu terroryzmu czy choćby minimalizowaniu zakresu szkód, jakie on powoduje.

Można ewentualnie zrozumieć, że badacz tego zjawiska w wieku XXI abstrahuje od genezy i ewolucji form terroryzmu nowoczesnego, którzy zaczął się od działalności rosyjskich anarchistów w ostatnich dwóch dekadach dziewiętnastego stulecia, choć trudno nie dostrzec, że już tylko pobieżny ich przegląd sporo wnosi do lepszego zrozumienia problemu. Zresztą sam autor (choć dopiero w połowie książki) przytacza, za Davidem C. Rapoportem, teorię czterech fal tego zjawiska: Fala anarchistyczna stanowiła pierwsze globalne lub międzynarodowe doświadczenie terrorystyczne w historii, ale nastąpiły jeszcze trzy kolejne, nakładające się na siebie. Fala antykolonialna, która zaczęła się w latach dwudziestych XX wieku i trwała około 40 lat. Potem przyszła fala nowej lewicy i skończyła się, gdy wiek XX dobiegał końca (...) W 1979 roku [roku sowieckiej inwazji w Afganistanie i rewolucji ajatollaha Chomeiniego w Iranie] pojawiła się "fala religijna"...
 
*
Niezbyt owocne mogą się wydać dywagacje o całkiem odmiennych w różnych państwach, ale podobnie nieskutecznych próbach izolowania więzionych przywódców organizacji terrorystycznych. Albo ocena metod tzw. deradykalizacji terrorystów, podobnie jak i ludzi ze sprzyjających oraz bliskich im środowisk. Na niewiele zdadzą się też  spekulacje o efektach ogławiania struktur siejących terror (przypadek Usamy ibn Ladina) czy uwagi o sutym, choć mocno wątpliwym moralnie opłacaniu byłych terrorystów przez państwo jako najbardziej ponoć skutecznej zachęcie do zmiany dotychczasowego stylu życia (casus bojowców z IRA), jeśli na początek nie odróżnimy fenomenu terroryzmu indukowanego od terroryzmu reaktywnego.

Z terroryzmem pierwszego typu mamy do czynienia wtedy, gdy zewnętrzny podmiot-sponsor zachęca i opłaca grupy terrorystów, najczęściej, ale niekoniecznie miejscowych do zdestabilizowania fragmentu lub całości terytorium innego podmiotu-państwa. Wystarczająco dużo wiemy dziś o włoskich Czerwonych Brygadach czy Frakcji Czerwonej Armii aktywnej w Niemczech Zachodnich w latach 70. zeszłego stulecia, żeby nie widzieć w nich wyrazistego przykładu terroryzmu indukowanego. Fali nowej lewicy daleko było do spontaniczności. A adres jej państwa-sponsora dobrze ilustruje przywołany w książce obraz przewożenia Ilicza Ramireza Sancheza, znanego jako Carlos lub Szakal, specjalnym składem pociągu z Berlina Wschodniego do Budapesztu przez Czechosłowację.

Natomiast terroryzm reaktywny jest zwykle odpowiedzią strony słabszej pozbawionej możliwości decydowania o własnych sprawach na własnym terytorium. Taki charakter miały w przeważającej mierze akty terrorystyczne fali antykolonialnej, w tym także antybrytyjskie akcje zbrojne Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Mimo że walki w Irlandii Północnej miały bez wątpienia narodowo-wyzwoleńczy charakter, to kierunek, z którego w pewnym okresie napływały wielkie dostawy broni, wskazywałby także na aktywność sponsora spoza Wysp Brytyjskich. Trzeba pamiętać, że zaproponowane rozróżnienie (utworzone ad hoc na użytek tego tekstu) opisuje zjawiska modelowe, podczas gdy w rzeczywistości najczęściej mamy do czynienia z rozmaitymi ich hybrydami. 
 
*
Czy Kacper Rękawek, ambitny uniwersytecki badacz terroryzmu, takich różnic nie dostrzega? Nie żartujmy. Dlaczego zatem o nich nie wspomina? Wątpliwości tego rodzaju nurtowały mnie do połowy książki. Później zrozumiałem, że to rodzaj świadomie zastosowanej strategii obronnej. Autor książki, wobec człowieka z małą bombą, czyli tego uogólnionego terrorysty ma relatywnie mocną pozycję. Ale wobec człowieka z dużą bombą, czyli struktur władzy państwowej już wcale nie. Tymczasem to człowiek z dużą bombą zawiaduje nauką, rozdaje granty, zapewnia promocję osiągnięć lub wręcz przeciwnie...

W rzeczywistości, w której dominuje ideologia liberalizmu, wskazanie na związki przyczynowo-skutkowe rodzi poważne kłopoty. Bo jeśli terroryzm typu A generują dywersyjne poczynania człowieka z dużą bombą, a terroryzm typu B rodzi się w odpowiedzi na metaforycznie tu pojmowaną politykę kanonierek, którą prowadzą inni ludzie z dużymi bombami, to dla badacza zjawiska zaczynają się schody. Toteż lepsze od wskazywania przyczyn jest sygnalizowanie korelacji.

Autor trafnie pokpiwa z naukowych mód, których rotację przyspiesza zarówno poznawcza bezradność badaczy, jak i panika polityków po eksplozji kolejnej bomby albo po staranowania tłumu przez ciągnik siodłowy z naczepą. Pokpiwa z obowiązującego w USA paradygmatu badawczego, według którego wiedza bez uprzedniej parametryzacji czy skwantyfikowania analizowanego zjawiska zupełnie się nie liczy. Dlatego nawet wtedy, gdy przedmiotem dociekań jest terroryzm, gromadzi się rozliczne dane, mnoży wskaźniki, oblicza procenty, nie powiększając niestety wcale zakresu realnego rozpoznania zjawiska. Ująłbym to krótko, bo mnie wypada: wszystko policzyli, niczego nie zrozumieli. Dr. Rękawek szukał mniej konfrontacyjnej formy wyrazu.

Druga część książki rekompensuje wstępne poczucie niedosytu. A już wręcz znakomity jest rozdział trzynasty, poświęcony zagranicznym bojownikom walczącym dziś na Ukrainie, zresztą po obu stronach konfliktu. Tekst równie pouczający, co politycznie niewygodny, bo niepasujący do propagandowych schematów płynących z Kremla, Kijowa, Warszawy oraz paru innych stolic. Brawo Autor! 
 
Kacper Rękawek, Człowiek z małą bombą. O terroryzmie i terrorystach, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017.
 
Waldemar Żyszkiewicz
 
[pierwodruk w Obywatelskiej. Gazecie Kornela Morawieckiego, nr 141/2017]

 

POLECANE
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą tylko u nas
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą

Przez ponad dwie dekady Siergiej Ławrow był twarzą rosyjskiej polityki zagranicznej i symbolem dyplomatycznego cynizmu Kremla. Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały, że jego czas dobiega końca – nie prowadzi już delegacji Rosji na szczytach G20, mówi się o jego odsunięciu. Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina wspomina spotkania z Ławrowem i pokazuje, jak naprawdę wyglądała rosyjska dyplomacja „od kuchni”.

Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann Wiadomości
Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann

24-letnia Julia W. z Dolnego Śląska została skazana na sześć miesięcy więzienia przez brytyjski sąd za nękanie rodziców zaginionej Madeleine McCann. Kobieta przekonywała, że jest zaginioną dziewczynką, co wzbudziło duże zainteresowanie mediów społecznościowych już na początku 2023 roku.

Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie X gorące
Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie "X"

W relacjach między premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Karolem Nawrockim doszło do kolejnego sporu – tym razem o zasady współpracy ze służbami specjalnymi. Prezydent poinformował, że premier zakazał szefom służb kontaktów z głową państwa, co Biuro Bezpieczeństwa Narodowego uznało za „groźne dla bezpieczeństwa Polski”. W związku z brakiem kontaktu z szefami służb Karol Nawrocki wstrzymał nominacje oficerskie.

Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa Wiadomości
Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa

Prezydent Rosji Władimir Putin polecił rozpoczęcie przygotowań do potencjalnych prób broni jądrowej. Decyzja Kremla jest odpowiedzią na wcześniejsze zapowiedzi Stanów Zjednoczonych dotyczące wznowienia testów nuklearnych. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow potwierdził, że polecenia zostały już przyjęte do realizacji.

Nie żyje legenda polskiej fotografii z ostatniej chwili
Nie żyje legenda polskiej fotografii

Nie żyje Andrzej Świetlik, polski fotografik, który przez dekady utrwalał w obiektywie najważniejsze postaci kultury, muzyki i polityki. Artysta odszedł 8 listopada.

Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy z ostatniej chwili
Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy

Sobota, 8 listopada, przyniosła gigantyczne korki w północno-wschodniej części Krakowa. Szczególnie trudna była sytuacja na ulicy Bora-Komorowskiego, gdzie ruch niemal całkowicie się zatrzymał. Kierowcy utknęli w wielokilometrowych zatorach, a dostęp do Galerii Serenada i pobliskich sklepów był mocno utrudniony.

Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta z ostatniej chwili
Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta

Władze amerykańskiego stanu Indiana rozważają, czy postawić zarzuty właścicielowi domu, który śmiertelnie postrzelił próbującą wejść do środka 32-letnią kobietę, biorąc ją za włamywaczkę. Okazało się, że kobieta, będąca imigrantką z Gwatemali, pomyliła adres domu, w którym miała sprzątać.

Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację” tylko u nas
Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację”

Sprawa zarzutów wobec byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry to przejaw głębszego problemu, który trawi Polskę w zasadzie od przejęcia władzy przez „uśmiechniętą koalicję”, a mianowicie nienazwanej zmiany systemu politycznego. Odtąd już nie prawo reguluje życie polityczno-społeczne, ale wola tych, którzy znajdują się u władzy. Nic dziwnego, że zachodnie media konserwatywne mówią wprost o autorytaryzmie, który zapukał do polskich drzwi. Ja bym jednak nazwała to totalitaryzmem i wykażę, że taka ocena jest uzasadniona.

REKLAMA

Waldemar Żyszkiewicz: Mała bomba czy matka wszystkich bomb?

Lektura książki Kacpra Rękawka „Człowiek z małą bombą. O terroryzmie i terrorystach” uruchomiła emocje: od zaciekawienia oraz uznania dla autora, aż po irytację. I z powrotem.
 Waldemar Żyszkiewicz: Mała bomba czy matka wszystkich bomb?
/ okładka książki
Temat z tych sensacyjnych, problematyka niestety aż nazbyt aktualna, tytuł marketingowo świetny. Nic dziwnego, że pewnie nie ja jeden bez wahania sięgnąłem po niewielką publikację oficyny z Wołowca niejako poza kolejnością. I przez sto stron tej gawędziarskiej w stylu książki zastanawiałem się, dlaczego autor włożył tyle wysiłku w próbę zwalczania pewnych stereotypów czy mniemań, których jako żywo nigdy nie podzielałem.
 
*
Kacper Rękawek, który od kilkunastu lat zajmuje się badaniem terroryzmu, a doktorat o IRA napisał i obronił na uniwersytecie w Belfaście, prowadzi swą narrację, gęsto cytując fragmenty rozmów z byłymi terrorystami, z praktykami od zwalczania terroryzmu, wreszcie z uniwersyteckimi badaczami zjawiska. Ze zrozumiałych względów przywoływane są tu zwykle rozmowy nieoficjalne, kuluarowe, z zachowaniem incognito części rozmówców. Za to pełne smaczków, anegdotycznych sytuacji i popkulturowych odwołań. Wiele cytatów pochodzi z artykułów prasowych, ale nie brak odniesień do publikacji stricte naukowych, uniwersyteckich.

Długo zastanawiałem się, dlaczego autor Człowieka z małą bombą wybrał akurat taką metodę prezentacji zjawiska. Dlaczego zaczął niejako od środka, dlaczego przyjął taki a nie inny język opisu? Z pewnością zachęta do samodzielnego wyciągania wniosków z faktów-przesłanek sprawdza się podczas zajęć ze studentami, w wywodzie książkowym bardziej przypomina jednak działania perswazyjne niż metodę heurezy. Dlaczego człowiek, który wiele o terroryzmie wie, kawał świata widział, z niejednym rozmawiał próbuje teraz nie tylko mnie, ale i innych czytelników przekonywać, że terroryzm nie zaczął się od Al-Kaidy, że terroryści bywają do siebie całkowicie niepodobni, że różnią ich cele, motywy i teren działania, modus operandi, metody szkolenia, sposoby finansowania itd. itp. Jedyne, co ich zwykle łączy, to gotowość do zabijania innych ludzi, najczęściej całkiem przypadkowych.

Sianie grozy przez spektakularne zamachy jest dla terrorystów jedynie narzędziem. Równie dobrze można by szukać cech łączących wszystkich użytkowników laptopów, smartfonów i tabletów. Hipoteza, że coś istotnego musi łączyć zwolenników elektronicznych gadżetów wydaje się nie mniej prawdopodobna niż próba znalezienia cech wspólnych jednostek gotowych użyć niosącej śmierć przemocy dla osiągnięcia założonych celów. Trudno się dziwić, że przy rzetelnym naukowo podejściu do sprawy finalne efekty muszą rozczarowywać, nie tylko ambitnych badaczy, ale również praktyków, którzy liczyliby na jakieś wnioski dające się wykorzystać przy zwalczaniu terroryzmu czy choćby minimalizowaniu zakresu szkód, jakie on powoduje.

Można ewentualnie zrozumieć, że badacz tego zjawiska w wieku XXI abstrahuje od genezy i ewolucji form terroryzmu nowoczesnego, którzy zaczął się od działalności rosyjskich anarchistów w ostatnich dwóch dekadach dziewiętnastego stulecia, choć trudno nie dostrzec, że już tylko pobieżny ich przegląd sporo wnosi do lepszego zrozumienia problemu. Zresztą sam autor (choć dopiero w połowie książki) przytacza, za Davidem C. Rapoportem, teorię czterech fal tego zjawiska: Fala anarchistyczna stanowiła pierwsze globalne lub międzynarodowe doświadczenie terrorystyczne w historii, ale nastąpiły jeszcze trzy kolejne, nakładające się na siebie. Fala antykolonialna, która zaczęła się w latach dwudziestych XX wieku i trwała około 40 lat. Potem przyszła fala nowej lewicy i skończyła się, gdy wiek XX dobiegał końca (...) W 1979 roku [roku sowieckiej inwazji w Afganistanie i rewolucji ajatollaha Chomeiniego w Iranie] pojawiła się "fala religijna"...
 
*
Niezbyt owocne mogą się wydać dywagacje o całkiem odmiennych w różnych państwach, ale podobnie nieskutecznych próbach izolowania więzionych przywódców organizacji terrorystycznych. Albo ocena metod tzw. deradykalizacji terrorystów, podobnie jak i ludzi ze sprzyjających oraz bliskich im środowisk. Na niewiele zdadzą się też  spekulacje o efektach ogławiania struktur siejących terror (przypadek Usamy ibn Ladina) czy uwagi o sutym, choć mocno wątpliwym moralnie opłacaniu byłych terrorystów przez państwo jako najbardziej ponoć skutecznej zachęcie do zmiany dotychczasowego stylu życia (casus bojowców z IRA), jeśli na początek nie odróżnimy fenomenu terroryzmu indukowanego od terroryzmu reaktywnego.

Z terroryzmem pierwszego typu mamy do czynienia wtedy, gdy zewnętrzny podmiot-sponsor zachęca i opłaca grupy terrorystów, najczęściej, ale niekoniecznie miejscowych do zdestabilizowania fragmentu lub całości terytorium innego podmiotu-państwa. Wystarczająco dużo wiemy dziś o włoskich Czerwonych Brygadach czy Frakcji Czerwonej Armii aktywnej w Niemczech Zachodnich w latach 70. zeszłego stulecia, żeby nie widzieć w nich wyrazistego przykładu terroryzmu indukowanego. Fali nowej lewicy daleko było do spontaniczności. A adres jej państwa-sponsora dobrze ilustruje przywołany w książce obraz przewożenia Ilicza Ramireza Sancheza, znanego jako Carlos lub Szakal, specjalnym składem pociągu z Berlina Wschodniego do Budapesztu przez Czechosłowację.

Natomiast terroryzm reaktywny jest zwykle odpowiedzią strony słabszej pozbawionej możliwości decydowania o własnych sprawach na własnym terytorium. Taki charakter miały w przeważającej mierze akty terrorystyczne fali antykolonialnej, w tym także antybrytyjskie akcje zbrojne Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Mimo że walki w Irlandii Północnej miały bez wątpienia narodowo-wyzwoleńczy charakter, to kierunek, z którego w pewnym okresie napływały wielkie dostawy broni, wskazywałby także na aktywność sponsora spoza Wysp Brytyjskich. Trzeba pamiętać, że zaproponowane rozróżnienie (utworzone ad hoc na użytek tego tekstu) opisuje zjawiska modelowe, podczas gdy w rzeczywistości najczęściej mamy do czynienia z rozmaitymi ich hybrydami. 
 
*
Czy Kacper Rękawek, ambitny uniwersytecki badacz terroryzmu, takich różnic nie dostrzega? Nie żartujmy. Dlaczego zatem o nich nie wspomina? Wątpliwości tego rodzaju nurtowały mnie do połowy książki. Później zrozumiałem, że to rodzaj świadomie zastosowanej strategii obronnej. Autor książki, wobec człowieka z małą bombą, czyli tego uogólnionego terrorysty ma relatywnie mocną pozycję. Ale wobec człowieka z dużą bombą, czyli struktur władzy państwowej już wcale nie. Tymczasem to człowiek z dużą bombą zawiaduje nauką, rozdaje granty, zapewnia promocję osiągnięć lub wręcz przeciwnie...

W rzeczywistości, w której dominuje ideologia liberalizmu, wskazanie na związki przyczynowo-skutkowe rodzi poważne kłopoty. Bo jeśli terroryzm typu A generują dywersyjne poczynania człowieka z dużą bombą, a terroryzm typu B rodzi się w odpowiedzi na metaforycznie tu pojmowaną politykę kanonierek, którą prowadzą inni ludzie z dużymi bombami, to dla badacza zjawiska zaczynają się schody. Toteż lepsze od wskazywania przyczyn jest sygnalizowanie korelacji.

Autor trafnie pokpiwa z naukowych mód, których rotację przyspiesza zarówno poznawcza bezradność badaczy, jak i panika polityków po eksplozji kolejnej bomby albo po staranowania tłumu przez ciągnik siodłowy z naczepą. Pokpiwa z obowiązującego w USA paradygmatu badawczego, według którego wiedza bez uprzedniej parametryzacji czy skwantyfikowania analizowanego zjawiska zupełnie się nie liczy. Dlatego nawet wtedy, gdy przedmiotem dociekań jest terroryzm, gromadzi się rozliczne dane, mnoży wskaźniki, oblicza procenty, nie powiększając niestety wcale zakresu realnego rozpoznania zjawiska. Ująłbym to krótko, bo mnie wypada: wszystko policzyli, niczego nie zrozumieli. Dr. Rękawek szukał mniej konfrontacyjnej formy wyrazu.

Druga część książki rekompensuje wstępne poczucie niedosytu. A już wręcz znakomity jest rozdział trzynasty, poświęcony zagranicznym bojownikom walczącym dziś na Ukrainie, zresztą po obu stronach konfliktu. Tekst równie pouczający, co politycznie niewygodny, bo niepasujący do propagandowych schematów płynących z Kremla, Kijowa, Warszawy oraz paru innych stolic. Brawo Autor! 
 
Kacper Rękawek, Człowiek z małą bombą. O terroryzmie i terrorystach, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017.
 
Waldemar Żyszkiewicz
 
[pierwodruk w Obywatelskiej. Gazecie Kornela Morawieckiego, nr 141/2017]


 

Polecane
Emerytury
Stażowe