Waldemar Żyszkiewicz: Szok? Trauma? Przecież oni od razu wiedzieli

Dziś trudno żywić w tej sprawie wątpliwości. Nihilizm moralny, który przejawił się w sposobie potraktowania przez stronę rosyjską zwłok ofiar smoleńskiej enigmy z 10 kwietnia 2010 roku, wskazuje nie tylko na zamysł pohańbienia ciał martwych już wrogów, ale przede wszystkim na zasadniczą odmienność cywilizacyjną ludów i władz państwa ze stolicą na Kremlu.
 Waldemar Żyszkiewicz: Szok? Trauma? Przecież oni od razu wiedzieli
/ screen YouTube
Piszę o smoleńskiej enigmie, bo to z pewnością nie był zwykły wypadek komunikacyjny. Piszę o enigmie, bo mimo upływu siedmiu lat nie udało się zweryfikować hipotezy o zamachu, choć zwykła znajomość fizyki na poziomie licealnym sprawia, że ten typ zniszczeń oraz liczbę i rozrzut szczątków trudno wytłumaczyć czymkolwiek innym niż wybuchem. Ewentualnie serią wybuchów, zwłaszcza jeśli się pamięta, że większość osób przebywających w rejonie zdarzenia zaraz w ową feralną sobotę o słyszanych wybuchach mówiła. Pytanie tylko, co wybuchło. I czy ktoś się do tych wybuchów przyczynił?
 
*
Znęcanie się nad zwłokami wrogów to jaskrawy dowód, że fragment świata obejmujący sporą część kontynentu Eurazji, tradycyjnie zwany Rosją, a dziś Federacją Rosyjską, ma – mimo prawosławia – niewiele wspólnego z ukształtowaną przez Grecję, Rzym oraz zachodnie chrześcijaństwo cywilizacją europejską. Wprawdzie współczesna Europa, w znacznej mierze już postchrześcijańska, z autodestrukcyjną skwapliwością swego łacińskiego poloru się wyzbywa, nadal jednak zasadniczo różni się od turańszczyzny, która ukształtowała ludność państwa moskiewskiego.

O ile sam lekceważący stosunek do zmarłych może świadczyć jedynie o kulturowej obcości, o różnicach w pojmowaniu przyrodzonej godności osoby (nawet po jej śmierci), a także o wadze przypisywanej rytuałom pogrzebowym, to już ostentacyjne pastwienie się nad zwłokami wskazuje na zwyczajną wrogość oraz próbę odreagowania kompleksów. I na pewno nie idzie tu o kompleks wyższości. Owo bezczeszczenie zwłok osób szczególnie ważnych: prezydentów, generalicji, hierarchów (w tym prawosławnego biskupa!) czy będącej faktycznym symbolem Solidarności Anny Walentynowicz, wysoce uprawdopodobnia tezę, że nie ma tu mowy o żadnym przypadkowym, wynikłym z pośpiechu ruskim bardaku, lecz że mieliśmy do czynienia z działaniami dobrze przemyślanymi, ściśle zaplanowanymi.

W tej sytuacji nie może dziwić fakt, że w miejscu „przypadkowej, zwykłej katastrofy komunikacyjnej”, właściwie w tej samej chwili znalazła się całkiem liczebna jednostka rosyjskich sił specjalnych, której funkcjonariusze reporterom kilku telewizyjnych ekip z Polski praktycznie uniemożliwili sporządzenie jakiejkolwiek dokumentacji na miejscu zdarzenia.
 
*
Czy te drastyczności, ujawniane z ogromnym opóźnieniem dopiero teraz, w ramach wymaganych przez polskie prawo ekshumacji, rzeczywiście były nie do przewidzenia? Czy powtórnego szoku dla rodzin, owej traumy, z której powodu lamentują dziś odsunięci od władzy politycy Platformy i PSL-u rzeczywiście nie można było uniknąć? Otóż, wręcz przeciwnie. Wystarczyło zarządzić sekcje, powtórną identyfikację ofiar, czyli otworzyć trumny zaraz po ich przylocie do Warszawy. Tak nakazywała znajomość obyczajów wielkiego sąsiada, zdrowy rozsądek, a przede wszystkim obowiązujące w Polsce prawo...

Tym bardziej że każdy, kto tylko był zainteresowany prawdą, potrafił dostrzegać szczegóły i łączyć ze sobą fakty, wiedział o tym skandalu od dawna, praktycznie od początku. W rozmowie z prof. Jackiem Trznadlem, którą opublikowałem w Tygodniku Solidarność z 28 maja 2010, a w sieci nawet 14 maja, znalazł się m.in. taki fragment:

– Minął już 30-dniowy okres żałoby, Polska pochowała ofiary smoleńskiej tragedii, a na miejscu zdarzenia nadal można znaleźć fragmenty poszycia i wyposażenia samolotu, różne przedmioty, a nawet szczątki ciał osób, które tam poniosły śmierć.

– Brak poszanowania dla ludzkich zwłok pozostaje w naszym kręgu kulturowym przejawem cynizmu, może wręcz nihilizmu moralnego. Ale niefrasobliwość rosyjskich śledczych wobec majestatu śmierci wyraziła się też przewiezieniem ciał ofiar do Moskwy bez uprzedniego porozumienia ze stroną polską.

– Krewnym przyjeżdżającym w celu identyfikacji ofiar zapewniono darmowy pobyt w hotelu…

– … ale poddano też swoistemu przesłuchaniu, o czym dowiedzieliśmy się np. z relacji Małgorzaty Wassermann czy brata Stefana Melaka. Trudno więc mówić o jakiejś szczególnej empatii rosyjskich władz wobec ludzi, którzy stracili swych bliskich w podsmoleńskim lesie, co dość mocno kontrastuje z gestami, jakimi premier Putin czy prezydent Miedwiediew okazywali publicznie swe współczucie dla Polaków.

– Na terytorium Rosji, wraz z niepokornym prezydentem, ginie część kierownictwa państwa, które po półwieczu zdołało się wyrwać z orbity imperialnych wpływów… Dziwne, że w tej mało zręcznej dla siebie sytuacji Kreml nie zaproponował Polakom samodzielnego wyjaśniania przyczyn katastrofy.

– Jest wręcz odwrotnie, śledztwem i wyjaśnianiem przyczyn katastrofy zajmują się specjaliści i prokuratorzy rosyjscy. Polska strona musi się zadowolić tym, co łaskawie przekazują im właściciele tamtych postępowań. Skąpo odmierzane informacje, zmieniające się wersje, niewiarygodne interpretacje to z pewnością nie jest grunt, na którym mogłoby wzrosnąć wzajemne zaufanie, o którym tak chętnie mówią politycy z polskiej ekipy rządowej.

– Kwestionuje Pan przejrzystość działań w tej sprawie?

– Wszystkie dowody rzeczowe, w tym czarne skrzynki, rejestrujące parametry działania urządzeń samolotu i rozmowy pilotów, także telefon satelitarny, wciąż znajdują się w rękach strony rosyjskiej. A przecież prezydencki samolot, nawet roztrzaskany na terytorium Rosji pozostaje własnością państwa polskiego. Według pierwszych zapowiedzi, mieliśmy otrzymać czarne skrzynki po paru dniach, potem mówiono o tygodniach, teraz w grę wchodzą już miesiące. I nie ma mowy o samych rejestratorach tylko o odczytanych z nich zapisach...

 
*
Profesor Trznadel, pisarz, poeta, literaturoznawca, ale także badacz katyńskiego ludobójstwa, już 19 kwietnia 2010, w liście otwartym skierowanym do premiera Donalda Tuska postulował powołanie międzynarodowej komisji technicznej do wyjaśnienia przyczyn tragicznego zdarzenia w podsmoleńskim lesie. Pytany o motywy tego kroku, Jacek Trznadel wyjaśnił, że zdumiały go skrajnie nieadekwatne działania premiera, który zachował się tak, jakby rozbiła się tam prywatna cessna jakiegoś biznesmena, a nie rządowy tupolew z prezydentem, generalicją oraz istotną częścią elity naszego państwa.

Donald Tusk nie zna sprawy – oświadczyli jednak ludzie z otoczenia premiera prof. Trznadlowi, który po paru tygodniach zapytał o reakcję na swój apel. W tej sytuacji autor listu wysłał go 12 maja pocztą tradycyjną, za zwrotnym potwierdzeniem odbioru, a 27 maja osobiście złożył w biurze podawczym KPRM podpisy osób solidaryzujących się z tą inicjatywą.  Ich liczba, łącznie z podpisami zebranymi przez Ruch 10 Kwietnia, którego członkowie apel Trznadla uznali za swój, sięgnęła 55 tysięcy.

Taka reakcja i obywatelska postawa uczonego wcale nie dziwi: jako syn urzędnika państwowego II Rzeczypospolitej, konkretnie starosty powiatu zawierciańskiego, Jacek Trznadel po prostu wiedział jak się w nadzwyczajnej sytuacji zachować. Dziwi raczej, że ktoś całkowicie pozbawiony takich przymiotów mógł zostać polskim premierem.    
 
*
Problem nie tkwi zatem w niewiedzy. Od początku było jasne, że sekcje w Moskwie były lipne, że ziemi nie przekopano, szczątków nie pozbierano. Dowody publicznego kłamstwa Ewy Kopacz przywoziły grupy krewnych, znajomych, uczniów – setki ludzi pielgrzymujących przez kolejne miesiące na miejsce tragedii. A te zalutowane przez Rosjan trumny oraz rzekomy, niezgodny z polskim prawem, a mimo to przez ekipę Tuska i prokuraturę wojskową respektowany zakaz ich otwierania stanowią clou sprawy.

To są dowody winy. Strasznej winy. Wobec ofiar, wobec ich bliskich, ale także wobec Polski i Polaków. Może są to dowody pośrednie, ale całkowicie wystarczające. Dlatego trudno się dziwić, że politycy Platformy idą w zaparte. Nie mają innego wyjścia. Ale my też nie mamy, bo trzeba wreszcie przerwać ten zaklęty krąg bezkarności winowajców oraz naszego imposybilizmu w tej sprawie... Żeby Polska była Polską, winni muszą zostać ukarani. Sprawiedliwie, bez odwetu. Wtedy wszyscy wreszcie odetchniemy. My i oni też.  
 
 
Waldemar Żyszkiewicz
 
 
[pierwodruk w Obywatelskiej. Gazecie Kornela Morawieckiego, nr 142/2017]

 

POLECANE
Deklaracja Hołowni. Wymowny wpis Tuska z ostatniej chwili
"Deklaracja Hołowni". Wymowny wpis Tuska

We wtorek po godz. 21 premier Donald Tusk opublikował wpis, w którym odniósł się do marszałka Sejmu Szymona Hołowni. Pisze o "wyjaśnieniach i deklaracji".

Trump: Putin opowiada nam bzdury, nie jestem z niego zadowolony z ostatniej chwili
Trump: Putin opowiada nam bzdury, nie jestem z niego zadowolony

Prezydent USA Donald Trump oświadczył we wtorek, że Władimir Putin opowiada bzdury i nie szanuje ludzkiego życia. Powtórzył też, że nie jest z niego zadowolony, i potwierdził, że wyśle broń defensywną Ukrainie.

Seryjny samobójca grasuje w Rosji tylko u nas
Seryjny samobójca grasuje w Rosji

W każdy kraju – znamy to choćby z Polski – zdarzają się zagadkowe samobójstwa. Czy też tragiczne zgony w niewyjaśnionych okolicznościach. Dotyka to nieszczęście urzędników, oficerów, polityków, menedżerów. Ale w Rosji po wybuchu pełnoskalowej wojny z Ukrainą seryjny samobójca zbiera żniwo bogate jak nigdy.

Powstańcy chcą, aby koncert (Nie)zakazane piosenki poprowadził Tomasz Wolny. Jest odpowiedź TVP z ostatniej chwili
Powstańcy chcą, aby koncert "(Nie)zakazane piosenki" poprowadził Tomasz Wolny. Jest odpowiedź TVP

Powstańcy Warszawscy apelują do władz Telewizji Polskiej w likwidacji, aby tegoroczny koncert "Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki" poprowadził Tomasz Wolny. TVP odpowiedziało w lakoniczny sposób.

NFZ wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
NFZ wydał pilny komunikat

Fałszywe SMS-y i e-maile o zwrocie składek wyłudzają dane – ostrzega NFZ. Sprawdź, jak nie dać się oszukać.

Autobus na torach między szlabanami. Wszystko na oczach policji [WIDEO] z ostatniej chwili
Autobus na torach między szlabanami. Wszystko na oczach policji [WIDEO]

Blisko tragedii było na przejeździe kolejowym w Inowrocławiu. Kierowca miejskiego autobusu wjechał na tory między zamykające się szlabany, ignorując czerwone światło. Świadkami groźnej sytuacji był policyjny patrol.

Poradnik prawny dla obrońców granic z ostatniej chwili
Poradnik prawny dla obrońców granic

Sytuacja na granicy polsko-niemieckiej staje się coraz bardziej napięta z powodu zwiększającej się liczby przybywających do Polski z tego kierunku imigrantów. Nowy poradnik Ordo Iuris podpowiada, jak działać bezpiecznie w czasie przywróconych kontroli.

Niemiecki polityk mówi wprost, kto ma rządzić w Warszawie Wiadomości
Niemiecki polityk mówi wprost, kto ma rządzić w Warszawie

Manfred Weber zaatakował m.in. PiS na forum Parlamentu Europejskiego. Lider Europejskiej Partii Ludowej jasno określił z kim zamierza walczyć w Polsce. Zastrzegł też, że EPL wie jak walczyć "ze skrajną prawicą" i nikt nie ma prawa jej pouczać".  

Oszust udawał głos sekretarza stanu USA. Kontaktował się z szefami MSZ innych państw Wiadomości
Oszust udawał głos sekretarza stanu USA. Kontaktował się z szefami MSZ innych państw

Ktoś podszywał się pod sekretarza stanu USA Marka Rubio, i zmieniając głos oraz styl pisania przy użyciu sztucznej inteligencji, kontaktował się z wysokiej rangi urzędnikami, w tym co najmniej trzema ministrami spraw zagranicznych - podał we wtorek dziennik „Washington Post”.

Polska 2050 ostro reaguje na odejście Bodnar: Dostała jasny sygnał z ostatniej chwili
Polska 2050 ostro reaguje na odejście Bodnar: "Dostała jasny sygnał"

Polska 2050 ostro zareagowała na odejście poseł Izabeli Bodnar. "Izabela dostała jasny sygnał: wyczyszczenie wątpliwości wokół jej rodzinnej działalności biznesowej albo koniec kariery w Polsce 2050. Wybrała koniec kariery" – czytamy w oświadczeniu partii.

REKLAMA

Waldemar Żyszkiewicz: Szok? Trauma? Przecież oni od razu wiedzieli

Dziś trudno żywić w tej sprawie wątpliwości. Nihilizm moralny, który przejawił się w sposobie potraktowania przez stronę rosyjską zwłok ofiar smoleńskiej enigmy z 10 kwietnia 2010 roku, wskazuje nie tylko na zamysł pohańbienia ciał martwych już wrogów, ale przede wszystkim na zasadniczą odmienność cywilizacyjną ludów i władz państwa ze stolicą na Kremlu.
 Waldemar Żyszkiewicz: Szok? Trauma? Przecież oni od razu wiedzieli
/ screen YouTube
Piszę o smoleńskiej enigmie, bo to z pewnością nie był zwykły wypadek komunikacyjny. Piszę o enigmie, bo mimo upływu siedmiu lat nie udało się zweryfikować hipotezy o zamachu, choć zwykła znajomość fizyki na poziomie licealnym sprawia, że ten typ zniszczeń oraz liczbę i rozrzut szczątków trudno wytłumaczyć czymkolwiek innym niż wybuchem. Ewentualnie serią wybuchów, zwłaszcza jeśli się pamięta, że większość osób przebywających w rejonie zdarzenia zaraz w ową feralną sobotę o słyszanych wybuchach mówiła. Pytanie tylko, co wybuchło. I czy ktoś się do tych wybuchów przyczynił?
 
*
Znęcanie się nad zwłokami wrogów to jaskrawy dowód, że fragment świata obejmujący sporą część kontynentu Eurazji, tradycyjnie zwany Rosją, a dziś Federacją Rosyjską, ma – mimo prawosławia – niewiele wspólnego z ukształtowaną przez Grecję, Rzym oraz zachodnie chrześcijaństwo cywilizacją europejską. Wprawdzie współczesna Europa, w znacznej mierze już postchrześcijańska, z autodestrukcyjną skwapliwością swego łacińskiego poloru się wyzbywa, nadal jednak zasadniczo różni się od turańszczyzny, która ukształtowała ludność państwa moskiewskiego.

O ile sam lekceważący stosunek do zmarłych może świadczyć jedynie o kulturowej obcości, o różnicach w pojmowaniu przyrodzonej godności osoby (nawet po jej śmierci), a także o wadze przypisywanej rytuałom pogrzebowym, to już ostentacyjne pastwienie się nad zwłokami wskazuje na zwyczajną wrogość oraz próbę odreagowania kompleksów. I na pewno nie idzie tu o kompleks wyższości. Owo bezczeszczenie zwłok osób szczególnie ważnych: prezydentów, generalicji, hierarchów (w tym prawosławnego biskupa!) czy będącej faktycznym symbolem Solidarności Anny Walentynowicz, wysoce uprawdopodobnia tezę, że nie ma tu mowy o żadnym przypadkowym, wynikłym z pośpiechu ruskim bardaku, lecz że mieliśmy do czynienia z działaniami dobrze przemyślanymi, ściśle zaplanowanymi.

W tej sytuacji nie może dziwić fakt, że w miejscu „przypadkowej, zwykłej katastrofy komunikacyjnej”, właściwie w tej samej chwili znalazła się całkiem liczebna jednostka rosyjskich sił specjalnych, której funkcjonariusze reporterom kilku telewizyjnych ekip z Polski praktycznie uniemożliwili sporządzenie jakiejkolwiek dokumentacji na miejscu zdarzenia.
 
*
Czy te drastyczności, ujawniane z ogromnym opóźnieniem dopiero teraz, w ramach wymaganych przez polskie prawo ekshumacji, rzeczywiście były nie do przewidzenia? Czy powtórnego szoku dla rodzin, owej traumy, z której powodu lamentują dziś odsunięci od władzy politycy Platformy i PSL-u rzeczywiście nie można było uniknąć? Otóż, wręcz przeciwnie. Wystarczyło zarządzić sekcje, powtórną identyfikację ofiar, czyli otworzyć trumny zaraz po ich przylocie do Warszawy. Tak nakazywała znajomość obyczajów wielkiego sąsiada, zdrowy rozsądek, a przede wszystkim obowiązujące w Polsce prawo...

Tym bardziej że każdy, kto tylko był zainteresowany prawdą, potrafił dostrzegać szczegóły i łączyć ze sobą fakty, wiedział o tym skandalu od dawna, praktycznie od początku. W rozmowie z prof. Jackiem Trznadlem, którą opublikowałem w Tygodniku Solidarność z 28 maja 2010, a w sieci nawet 14 maja, znalazł się m.in. taki fragment:

– Minął już 30-dniowy okres żałoby, Polska pochowała ofiary smoleńskiej tragedii, a na miejscu zdarzenia nadal można znaleźć fragmenty poszycia i wyposażenia samolotu, różne przedmioty, a nawet szczątki ciał osób, które tam poniosły śmierć.

– Brak poszanowania dla ludzkich zwłok pozostaje w naszym kręgu kulturowym przejawem cynizmu, może wręcz nihilizmu moralnego. Ale niefrasobliwość rosyjskich śledczych wobec majestatu śmierci wyraziła się też przewiezieniem ciał ofiar do Moskwy bez uprzedniego porozumienia ze stroną polską.

– Krewnym przyjeżdżającym w celu identyfikacji ofiar zapewniono darmowy pobyt w hotelu…

– … ale poddano też swoistemu przesłuchaniu, o czym dowiedzieliśmy się np. z relacji Małgorzaty Wassermann czy brata Stefana Melaka. Trudno więc mówić o jakiejś szczególnej empatii rosyjskich władz wobec ludzi, którzy stracili swych bliskich w podsmoleńskim lesie, co dość mocno kontrastuje z gestami, jakimi premier Putin czy prezydent Miedwiediew okazywali publicznie swe współczucie dla Polaków.

– Na terytorium Rosji, wraz z niepokornym prezydentem, ginie część kierownictwa państwa, które po półwieczu zdołało się wyrwać z orbity imperialnych wpływów… Dziwne, że w tej mało zręcznej dla siebie sytuacji Kreml nie zaproponował Polakom samodzielnego wyjaśniania przyczyn katastrofy.

– Jest wręcz odwrotnie, śledztwem i wyjaśnianiem przyczyn katastrofy zajmują się specjaliści i prokuratorzy rosyjscy. Polska strona musi się zadowolić tym, co łaskawie przekazują im właściciele tamtych postępowań. Skąpo odmierzane informacje, zmieniające się wersje, niewiarygodne interpretacje to z pewnością nie jest grunt, na którym mogłoby wzrosnąć wzajemne zaufanie, o którym tak chętnie mówią politycy z polskiej ekipy rządowej.

– Kwestionuje Pan przejrzystość działań w tej sprawie?

– Wszystkie dowody rzeczowe, w tym czarne skrzynki, rejestrujące parametry działania urządzeń samolotu i rozmowy pilotów, także telefon satelitarny, wciąż znajdują się w rękach strony rosyjskiej. A przecież prezydencki samolot, nawet roztrzaskany na terytorium Rosji pozostaje własnością państwa polskiego. Według pierwszych zapowiedzi, mieliśmy otrzymać czarne skrzynki po paru dniach, potem mówiono o tygodniach, teraz w grę wchodzą już miesiące. I nie ma mowy o samych rejestratorach tylko o odczytanych z nich zapisach...

 
*
Profesor Trznadel, pisarz, poeta, literaturoznawca, ale także badacz katyńskiego ludobójstwa, już 19 kwietnia 2010, w liście otwartym skierowanym do premiera Donalda Tuska postulował powołanie międzynarodowej komisji technicznej do wyjaśnienia przyczyn tragicznego zdarzenia w podsmoleńskim lesie. Pytany o motywy tego kroku, Jacek Trznadel wyjaśnił, że zdumiały go skrajnie nieadekwatne działania premiera, który zachował się tak, jakby rozbiła się tam prywatna cessna jakiegoś biznesmena, a nie rządowy tupolew z prezydentem, generalicją oraz istotną częścią elity naszego państwa.

Donald Tusk nie zna sprawy – oświadczyli jednak ludzie z otoczenia premiera prof. Trznadlowi, który po paru tygodniach zapytał o reakcję na swój apel. W tej sytuacji autor listu wysłał go 12 maja pocztą tradycyjną, za zwrotnym potwierdzeniem odbioru, a 27 maja osobiście złożył w biurze podawczym KPRM podpisy osób solidaryzujących się z tą inicjatywą.  Ich liczba, łącznie z podpisami zebranymi przez Ruch 10 Kwietnia, którego członkowie apel Trznadla uznali za swój, sięgnęła 55 tysięcy.

Taka reakcja i obywatelska postawa uczonego wcale nie dziwi: jako syn urzędnika państwowego II Rzeczypospolitej, konkretnie starosty powiatu zawierciańskiego, Jacek Trznadel po prostu wiedział jak się w nadzwyczajnej sytuacji zachować. Dziwi raczej, że ktoś całkowicie pozbawiony takich przymiotów mógł zostać polskim premierem.    
 
*
Problem nie tkwi zatem w niewiedzy. Od początku było jasne, że sekcje w Moskwie były lipne, że ziemi nie przekopano, szczątków nie pozbierano. Dowody publicznego kłamstwa Ewy Kopacz przywoziły grupy krewnych, znajomych, uczniów – setki ludzi pielgrzymujących przez kolejne miesiące na miejsce tragedii. A te zalutowane przez Rosjan trumny oraz rzekomy, niezgodny z polskim prawem, a mimo to przez ekipę Tuska i prokuraturę wojskową respektowany zakaz ich otwierania stanowią clou sprawy.

To są dowody winy. Strasznej winy. Wobec ofiar, wobec ich bliskich, ale także wobec Polski i Polaków. Może są to dowody pośrednie, ale całkowicie wystarczające. Dlatego trudno się dziwić, że politycy Platformy idą w zaparte. Nie mają innego wyjścia. Ale my też nie mamy, bo trzeba wreszcie przerwać ten zaklęty krąg bezkarności winowajców oraz naszego imposybilizmu w tej sprawie... Żeby Polska była Polską, winni muszą zostać ukarani. Sprawiedliwie, bez odwetu. Wtedy wszyscy wreszcie odetchniemy. My i oni też.  
 
 
Waldemar Żyszkiewicz
 
 
[pierwodruk w Obywatelskiej. Gazecie Kornela Morawieckiego, nr 142/2017]


 

Polecane
Emerytury
Stażowe