[Wywiad] Ksiądz towarzyszący w drodze do śmierci: Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, ale jest jego częścią

- Śmierć nie przeciwstawia się życiu. ale jest jego częścią. Życie jest ciągłością: my w nim jesteśmy, z chwilą narodzin wchodzimy w nie. Ale życie było zawsze, bo Bóg jest życiem. A zatem śmierć nie może być jego przeciwstawieniem, ale tkwi wewnątrz życia. Przeciwstawiają mu się natomiast nienawiść i brak miłości. Tak o życiu i śmierci opowiedział w rozmowie z KAI ks. Guidalberto Bormolini z Comunità dei Ricostruttori (Wspólnota Odbudowujących).
 [Wywiad] Ksiądz towarzyszący w drodze do śmierci: Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, ale jest jego częścią
/ pixabay.com/PublicCo

Comunità dei Ricostruttori zajmuje się ona przywracaniem do używalności opuszczonych kościołów, tworząc z nich ponownie miejsca modlitwy i dialogu międzyreligijnego. Całą tę pracę „rekonstruktorzy” starają się wykonywać własnymi rękami.

Ks. Bormolini jest też lutnikiem. Towarzyszy również ludziom w drodze do śmierci, głosząc konferencje na ten temat. Zwraca uwagę, że „dzisiaj usunęliśmy z naszej przestrzeni śmierć kulturowo, stała się ona niemal tematem tabu i nawet lepiej nie wymawiać tego słowa. A jednak kiedy ktoś odważy się o śmierci rozmawiać, to przychodzi naprawdę dużo ludzi”.

Piotr Dziubak (KAI Rzym): Przez wiele lat był Ksiądz blisko Franco Battiato – znanego i uznanego włoskiego artysty. Był on swego rodzaju człowiekiem Odrodzenia: kompozytorem, piosenkarzem, myślicielem, reżyserem, autorem ceramik, malarzem.

Ks. Guidalberto Bormolini: Pod tym względem był to człowiek kompletny. Kiedyś mędrcy byli właśnie tacy. Niestety my podzieliliśmy wiedzę, żeby pogłębić daną dziedzinę w sposób bardziej specjalistyczny, a to przynosi straty. Nawet jeśli jest się specjalista w jednej dziedzinie, trzeba być przygotowanym w dziedzinie wysokiej kultury i duchowości, w przeciwnym razie będzie czegoś brakować. Ukazuje to niestety zubożenie kulturowe Zachodu. Wielcy myśliciele zachodni czy tradycji monastycznej byli zawsze osobami kompletnymi z kulturowego punktu widzenia. Orientowali się w naukach przyrodniczych, filozofii, teologii, historii. Później zaczęto się specjalizować w jednej dyscyplinie. Battiato, o którym pan wspomniał, wyróżniał się w piosence autorskiej. Miał bardzo dobre przygotowanie humanistyczne, filozoficzne, teologiczne. Dobrze się orientował w kwestiach duchowości. Zresztą tak było jeszcze w innych dziedzinach. To pozostaje bez dyskusji.

- Ksiądz towarzyszył mu przez ostatnich 7 lat jego życia.

- Battiato szukał kontaktu ze mną. Przeczytał, którąś z moich książek i chciał się skonfrontować w sprawie życia i śmierci. Pierwsze nasze spotkanie to były dwa dni rozmów. Przyznam, że nigdy wcześnie coś takiego mi się nie przydarzyło. Chyba wtedy też zaczęła się nasza przyjaźń. Wspólnie nakręciliśmy później film dokumentalny pt. „Attraversando il bardo. Sguardi sulla spiritualità”. Film opowiada o życiu i śmierci na Wschodzie i Zachodzie. Często rozmawialiśmy przez telefon. Jego choroba osłabiła nasz kontakt, a pandemia ograniczyła już zupełnie możliwość osobistych spotkań. Nie chcieliśmy go dodatkowo narażać.

- Czy wasza przyjaźń stała się okazją do jakiegoś otwarcia na kwestie wiary?

- To nie ulega żadnej wątpliwości. Pewne sprawy pozostaną tylko w moim i w jego sercu, pozostaną przed Panem. Stanowią one część intymności doświadczenia. Mogę powiedzieć, że Battiato odkrył ponownie chrześcijaństwo, mistykę chrześcijańską, choć nigdy nie był wrogiem chrześcijaństwa. To odkrycie znalazło swoje odbicie w jednym z jego utworów w słowach: chciałbym ponownie się modlić z intensywnością ojców pustyni. Te słowa zrodziły się właśnie w oparciu o to doświadczenie.

Tu zresztą nie chodzi tylko o relację ze mną. Bardzo związał się z niektórymi moimi współsiostrami. Franco otworzył się na działanie łaski Bożej. Naprawdę nie musimy nikogo nawracać. Mamy nawrócić samych samych. A to już bardzo duża i trudna praca. Jeśli ktoś zauważy, że zaczynamy zajmować się własnym nawróceniem, to prawdopodobnie weźmie przykład. To jedyny sposób, jaki jeszcze dzisiaj funkcjonuje. Nie ma co myśleć o jakichś masowych nawróceniach kulturowych. Czegoś takiego, co się przytrafiło św. Franciszkowi Ksaweremu na Dalekim Wschodzie, też już teraz nie ma.

Dzisiaj musimy dawać świadectwo o nieustannym nawracaniu się w nadziei, że to otworzy jakąś szczelinę dialogu u osoby, która siedzi naprzeciwko. Proszę pamiętać, że w tej szczelinie działa Duch Święty! Ja tam mam nie wchodzić. W przeciwnym razie narobimy szkody. Moim zadaniem jest sprawić, żeby osoby były bardziej otwarte, żeby mogły przyjąć tchnienie Ducha Świętego. On zrobi resztę.

- Franco Battiato był osobą bardzo otwartą na sprawy duchowości w najszerszym rozumieniu tego słowa. Tematyka ta często pojawiała się w jego utworach.

- Bardzo dużo pracuję, towarzysząc ludziom w przygotowaniu do śmierci. Starałem się przekonać osoby w instytucjach medycznych, które opiekują się chorymi, że ludzie ci potrzebują duchowości, że potrzeba ta jest wręcz fundamentalna dla nich. Z Franco dużo dyskutowaliśmy na ten temat. W wielu punktach mieliśmy podobne a w innych odmienne zdanie. Duchowość istnieje nie tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia z jakimś niepewnym wnętrzem osoby, ale jest ona potrójną relacją: kiedy umiem wstąpić w intymną więź z sobą samym, z drugą osoba i z Najwyższym. Jeśli brakuje któregoś z tych członów, nie ma duchowości. Dzisiaj jest ona postrzegana tylko przez aspekty psychologiczne, przez świat emocji.

- Czyli współczesna duchowość jest bardzo podatna na uszkodzenia, jeśli władają nią przede wszystkim emocje.

- Niestety tak. Ktoś, kto szuka duchowości tylko dla siebie samego, nie ma życia duchowego. To tylko egoizm. Tymczasem takie szukanie duchowości wyłącznie dla siebie, jest dziś bardzo modne. Medytuję dla mojego dobrego samopoczucia. Często to słyszę. Osobiście bardzo lubię medytację. Żyję nią od 40 lat. Niestety dzisiaj jest ona przedstawiana jako kolejny produkt handlowy, egoistyczny, żeby cieszyć się dobrym samopoczuciem.

- Skąd się wzięła chęć oderwania się od świata?

- Współczesny człowiek nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na istotne zagadki swojego życia.

- Czy Battiato mówił coś na ten temat?

- Zupełnie się zgadzał w tej sprawie. Był zdumiony cywilizacją, która nie jest w stanie dostrzec tajemnicy, Ducha jako tego, Który jest ponad zauważalną materią. Następnym aspektem jest element religijny. Przekonanie religijne bez życia duchowego to pusty pojemnik. To taki pobielony grób, o którym wspomina Pismo Święte. Ale duchowość pozareligijna też coś robi. Jestem co do tego przekonany, ponieważ otwiera osobę. Ważne, żeby to była duchowość. Potrzebna jest dbałość o drugą osobę i otwarcie na niewidzialną tajemnicę. Bez tego nie ma żadnej duchowości. Psychologizmami się nie zajmuję. Battiato nie chciał być zamknięty w jakiejś instytucji. Był antyklerykałem w pojęciu ludowym.

- Battiato był typem bardzo upartym. W czasie pierwszej wojny w Iraku zabrał tam ze sobą instrumentalistów z Orkiestry „I Virtuosi Italiani” i razem z miejscową Orkiestrą Symfoniczną 4 grudnia 1992 w Teatrze Narodowym w Bagdadzie zagrał koncert. Trzeba pamiętać, że Irak był wtedy obłożony embargiem. Nie było co jeść. Brakowało instrumentów muzycznych. Pojechał tam, żeby dać znak pokoju. Czy mieliście okazję rozmawiać o tym?

- Był bardzo dumny, że udało mu się wykonać koncert w Bagdadzie. Często o tym wspominał. Nie był on zaangażowany w żadnej organizacji. Żył bardzo skromnie w bardzo prostym domu. Nic ponadto, jak żyją zwykli ludzi. Znam wielu artystów. Często przyjeżdżają do naszego domu zakonnego. On był taki, jak każdy zwykły człowiek.

- Czy Franco powiedział Księdzu, dlaczego pojechał wtedy do Bagdadu? To było bardzo trudne, na granicy wykonalności.

- Był przekonany, że muzyka może sprawić dobro, że słowa muzyki są o wiele wydajniejsze od słów dyplomatów. Wystarczy spojrzeć na wyraz „pokój”, kiedy wypowiadają je możni tego świata, rozmawiając przy stołach, mając arsenały pełne broni jądrowej. Oni tylko denerwują ludzi. Jeśli św. Franciszek mówił o pokoju, żołnierze rzucali broń. To są fakty historyczne.

Słowo może nabrać specjalnej siły w dwóch przypadkach. Najpierw dzięki sztuce, ponieważ stanowi ona inspirację. Sztuka jest w stanie przemawiać do ludzi ponad dwuznacznością języka. Drugą opcją jest modlitwa. Jeśli odwołujemy się do Pana, jeśli odmawiamy akt strzelisty, jeśli ktoś powtarza ciągle jakiś werset z Pisma Świętego jak mantrę, to twoje słowo zmienia swoją jakość, ponieważ oddychasz Słowem Bożym.

Są osoby, po rozmowie z którymi człowiek czuje się lepiej. Abbà (Ojcze), powiedz mi jedno słowo – mówili ojcowie pustyni. Nie mówili: powiedz mi kazanie. Ich słowo było naznaczone Słowem Bożym. Jeśli mówili: idź w pokoju, to człowiek naprawdę szedł w pokoju. Coś takiego może zrobić sztuka albo mistyka. Sztuka nie wymaga bycia mistykiem. Wystarczy, że jest się natchnionym, że jest się przepuszczalnym dla Ducha. Ktoś może nie być wręcz świadom takiego działania. Ale artysta zainspirowany tak. Mistyk będzie zainspirowany w sposób świadomy. Artysta może nie. Ale ich słowo tworzy. Słowa innych niestety często burzą.

- Czy jakiś tekst z piosenek albo poezji Battiato pozostał Księdzu w pamięci?

- Tak, jest to piosenka „La cura” (Lekarstwo). Jesteśmy cywilizacją, która potrzebuje lekarstwa. I żeby wydostać się, ze ślepej uliczki, w której się znaleźliśmy, potrzebny jest lek. Potrzebujemy wzajemnej pielęgnacji. Musimy zadbać o bliźnich, o siebie, o naszą planetę. Musimy podjąć leczenie. Nie zapominajmy, że w pobliżu stale jest Lekarz. Bez wątpienia słowa tej piosenki są aktualne.

Drugim utworem, który często przychodzi mi na myśl to „L’ombra della luce” (Cień światła). Ta i inne jeszcze piosenki powstały w czasie szczególnej inspiracji, jak mi powiedział Franco. Ten tekst to modlitwa. Nie zostawiaj mnie – mówi piosenka. Młodzież dzisiaj powiedziałaby, że to brzmi jak mantra. Jakby ktoś powtarzał nieustannie: „Panie, nie opuszczaj mnie!” – jest to piękny akt strzelisty, piękna mantra.

- Ksiądz towarzyszy albo może odprowadza osoby do śmierci. Pomaga w rozważaniu śmierci. Także z Franco Battiato przebyliście taką drogę. W powszechnym rozumieniu medytowanie nad śmiercią jest bardzo smutne. Ludzie nie bardzo chcą uczestniczyć w swego rodzaju cykliczności rytmu naszego istnienia.

- A to jest bardzo ważne. Właśnie moje teksty o śmierci sprawiły, że Battiato zaczął szukać kontaktu ze mną.

- Ale to może wystraszyć ludzi…

- Odkryłem, że jednak tak się nie dzieje. Kiedyś były sprawy, o których nie można było rozmawiać, choćby np. o seksie. A te tematy przyciągały ludzi. Dzisiaj usunęliśmy śmierć kulturowo. To prawie tabu, nawet nazwy lepiej nie wymawiać. A jednak kiedy ktoś odważy się o śmierci mówić, to na takie rozmowy przychodzi naprawdę dużo ludzi. Ponad dwadzieścia lat temu zacząłem prowadzić cykl wykładów na temat „Nauczyć się umierać”. Dzisiaj prawie nikt o tym nie mówi. Trzeba nauczyć się rozmawiać o śmierci we właściwy sposób, mówić o niej jako czymś pięknym.

- Czy rozmawialiście o tym z Battiato? Jak on odbierał te rozmowy o śmierci?

- Ciekawił go obraz śmierci, jaki ukazywałem. Śmierć nie jest przeciwstawieniem życia, ale jest jego częścią. Życie jest ciągłością, my w nim jesteśmy, wchodzimy w nie z chwilą narodzin. Ale życie było zawsze, bo Bóg jest życiem. A zatem śmierć nie może się przeciwstawiać życiu, ona tkwi w nim. Przeciwieństwem życia jest nienawiść i brak miłości. Umieramy, żeby wejść jeszcze bardziej w życie. Śmierć jest przekroczeniem samego życia. Kiedy kończę podstawówkę, to umieram i rodzę się jako uczeń liceum, po paru latach znów rodzę się jako student uniwersytetu, potem jako pracownik jakiejś firmy… Ten proces trwa ciągle. Ojcowie Kościoła mówili, że uczy nas tego natura. Słońce zachodzi, ale później wzejdzie znowu.

Kiedy Franco zachorował, zapytałem go: czy jesteś spokojny? Tak, jestem – odpowiedział. Zapytałem go jeszcze, „czy jakaś perspektywa przed tobą budzi twój niepokój?”. I znów usłyszałem: „Nie. Przeżyłem życie. Miałem też wystarczająco rozrywki. Zrobiłem to, co miałem zrobić”. Franco był ciekaw zanurzenia się w misterium.

- Twórczość Franco Battiato nie zawsze była zrozumiana. Czy on w jakiś sposób wyprzedzał swój czas?

- Battiato patrzył dość pesymistycznie na nasze czasy. Cały czas marzył o lepszym świecie. O tym starał się opowiadać. Ludziom to trudno zrozumieć, jeśli pochłania ich materializm.

- W jaki sposób Battiato zaznaczył nasz czas?

- Swoimi utworami, które przemieniają. Z punktu widzenia kultury Battiato zrobił coś bardzo szczególnego. Spopularyzował niektóre tematy z mistyki. Sprawił, że wpadały w ucho. Wielu śpiewało i śpiewa jego piosenki. Chodząc tylko na dyskotekę, pewnie nie mieliby okazji tego zrobić.

 

P. Dziubak (KAI Rzym) / Rzym


 

POLECANE
Niemcy grają na dwa fronty. Dostarczają do Rosji rekordowe ilości protez Wiadomości
"Niemcy grają na dwa fronty". Dostarczają do Rosji rekordowe ilości protez

Mimo trwającej wojny w Ukrainie i obowiązujących sankcji wobec Rosji, niemiecki eksport produktów technologii medycznej nie tylko nie spada, ale, jak czytamy na portalu welt.de, "wręcz kwitnie". Największe wzrosty dotyczą protez i sztucznych stawów, które w pierwszym półroczu 2025 roku sprzedawano za granicę znacznie częściej niż rok wcześniej. Publicystka współpracująca z portalem Tysol.pl, Aleksandra Fedorska, komentuje: "Niemcy grają na dwa fronty".

Po co Donald Tusk nas straszy? tylko u nas
Po co Donald Tusk nas straszy?

Sytuacja, w której znajduje się Polska jest groźna obiektywnie. I jest groźna od dawna, sam o tym pisałem wielokrotnie. I ta groza narasta, choć dzięki wyborowi Karola Nawrockiego na Prezydenta RP wróciły również szanse. Natomiast po naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez kilkanaście dronów, tę grozę Donald Tusk, a w moim najgłębszym przekonaniu również Niemcy, przeciwko nam bardzo skutecznie wykorzystują.

Kłótnia radnej PO z taksówkarzem-imigrantem. Jest oświadczenie Sylwii Cisoń ws. jej wulgaryzmów z ostatniej chwili
Kłótnia radnej PO z taksówkarzem-imigrantem. Jest oświadczenie Sylwii Cisoń ws. jej wulgaryzmów

Sylwia Cisoń, radna PO z Gdańska, wydała oświadczenie po publikacji nagrania z jej sprzeczki z kierowcą taksówki. Początkowo wiadomo był jedynie o zajściu, podczas którego kierowca-imigrant jednej z aplikacji przewozowych zaatakował ją gazem pieprzowym po tym, gdy kobieta zwróciła mu uwagę, że pomylił trasę i wysadził pasażerów w niewłaściwym miejscu. Potem ukazało się nagranie, w którym słychać, w jaki sposób radna wyrażała się podczas rozmowy z kierowcą. 

Niemcy zastanawiają się nad podejrzaną falą zgonów kandydatów AfD. Statystycznie prawie niemożliwe z ostatniej chwili
Niemcy zastanawiają się nad podejrzaną falą zgonów kandydatów AfD. "Statystycznie prawie niemożliwe"

Media prawicowe i społecznościowe piszą o „podejrzanej fali zgonów kandydatów”. W ostatnich tygodniach zmarło siedmiu reprezentujących prawicową AfD. Jedni twierdzą, że to "statystycznie prawie niemożliwe", dw.com pisze z kolei o spiskowych teoriach.

Charlie Kirk (1993-2025), morderstwo wschodzącej gwiazdy… z ostatniej chwili
Charlie Kirk (1993-2025), morderstwo wschodzącej gwiazdy…

Mówią o nim, że był apostołem Jezusa Chrystusa. Chciał prowadzić dialog z ludźmi o przeciwnym światopoglądzie dla urzeczywistnienia wartości jakie wyznawał i dla dobra przyszłości pogrążonej w wewnętrznym konflikcie Ameryki, która przestaje wierzyć w “american dream”, który przeradza się w “scream”

Jest nowy komunikat Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych z ostatniej chwili
Jest nowy komunikat Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych

Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w niedzielę, że podjęte w sobotę działania wojska nie potwierdziły naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. Wszystkie decyzje miały na celu zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa obywatelom - podkreślono w komunikacie.

Nowy sondaż. Czego boją się Niemcy po wtargnięciu rosyjskich dronów w polską przestrzeń? z ostatniej chwili
Nowy sondaż. Czego boją się Niemcy po wtargnięciu rosyjskich dronów w polską przestrzeń?

Po wtargnięciu rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną, większość Niemców obawia się ataku Rosji na państwo NATO, takie jak Polska lub Litwa, w najbliższej przyszłości – wynika z sondażu przeprowadzonego przez instytut badania opinii publicznej INSA na zlecenie „Bild am Sonntag”. Według sondażu takiego ataku obawia się 62 proc. ankietowanych. 28 proc. nie podziela tych obaw.

Wspaniały sukces polskiego boksu. Mamy złoto i srebro, ale na tym nie koniec Wiadomości
Wspaniały sukces polskiego boksu. Mamy złoto i srebro, ale na tym nie koniec

Agata Kaczmarska w kategorii +80 kg zdobyła złoty, a Julia Szeremeta w 57 kg srebrny medal bokserskich mistrzostw świata w Liverpoolu. W niedzielę o tytuł powalczy Aneta Rygielska (60 kg).

To między innymi on doprowadził do lewitacji magnetycznej pierwszego żywego organizmu w historii [VIDEO] gorące
To między innymi on doprowadził do lewitacji magnetycznej pierwszego żywego organizmu w historii [VIDEO]

By to zrealizować, całe miasto musiało mieć ograniczony dostęp do energii. Dlatego eksperyment przeprowadzono w nocy. Dziś gościem naszego pierwszego w historii kanału „wywiadu rzeki” jest Laureat Nagrody Ig Nobla, Medalu Lorentza, Medal Diraca i Nagrody Wolfa w dziedzinie fizyki, sir Michael Berry.

Bartosz Zmarzlik ponownie mistrzem świata w żużlu z ostatniej chwili
Bartosz Zmarzlik ponownie mistrzem świata w żużlu

Bartosz Zmarzlik po raz kolejny zapisał się w historii polskiego sportu, zdobywając tytuł mistrza świata na żużlu. Polak potwierdził swoją dominację w sezonie, triumfując w klasyfikacji generalnej i zdobywając najwyższe trofeum w światowym speedwayu.

REKLAMA

[Wywiad] Ksiądz towarzyszący w drodze do śmierci: Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, ale jest jego częścią

- Śmierć nie przeciwstawia się życiu. ale jest jego częścią. Życie jest ciągłością: my w nim jesteśmy, z chwilą narodzin wchodzimy w nie. Ale życie było zawsze, bo Bóg jest życiem. A zatem śmierć nie może być jego przeciwstawieniem, ale tkwi wewnątrz życia. Przeciwstawiają mu się natomiast nienawiść i brak miłości. Tak o życiu i śmierci opowiedział w rozmowie z KAI ks. Guidalberto Bormolini z Comunità dei Ricostruttori (Wspólnota Odbudowujących).
 [Wywiad] Ksiądz towarzyszący w drodze do śmierci: Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, ale jest jego częścią
/ pixabay.com/PublicCo

Comunità dei Ricostruttori zajmuje się ona przywracaniem do używalności opuszczonych kościołów, tworząc z nich ponownie miejsca modlitwy i dialogu międzyreligijnego. Całą tę pracę „rekonstruktorzy” starają się wykonywać własnymi rękami.

Ks. Bormolini jest też lutnikiem. Towarzyszy również ludziom w drodze do śmierci, głosząc konferencje na ten temat. Zwraca uwagę, że „dzisiaj usunęliśmy z naszej przestrzeni śmierć kulturowo, stała się ona niemal tematem tabu i nawet lepiej nie wymawiać tego słowa. A jednak kiedy ktoś odważy się o śmierci rozmawiać, to przychodzi naprawdę dużo ludzi”.

Piotr Dziubak (KAI Rzym): Przez wiele lat był Ksiądz blisko Franco Battiato – znanego i uznanego włoskiego artysty. Był on swego rodzaju człowiekiem Odrodzenia: kompozytorem, piosenkarzem, myślicielem, reżyserem, autorem ceramik, malarzem.

Ks. Guidalberto Bormolini: Pod tym względem był to człowiek kompletny. Kiedyś mędrcy byli właśnie tacy. Niestety my podzieliliśmy wiedzę, żeby pogłębić daną dziedzinę w sposób bardziej specjalistyczny, a to przynosi straty. Nawet jeśli jest się specjalista w jednej dziedzinie, trzeba być przygotowanym w dziedzinie wysokiej kultury i duchowości, w przeciwnym razie będzie czegoś brakować. Ukazuje to niestety zubożenie kulturowe Zachodu. Wielcy myśliciele zachodni czy tradycji monastycznej byli zawsze osobami kompletnymi z kulturowego punktu widzenia. Orientowali się w naukach przyrodniczych, filozofii, teologii, historii. Później zaczęto się specjalizować w jednej dyscyplinie. Battiato, o którym pan wspomniał, wyróżniał się w piosence autorskiej. Miał bardzo dobre przygotowanie humanistyczne, filozoficzne, teologiczne. Dobrze się orientował w kwestiach duchowości. Zresztą tak było jeszcze w innych dziedzinach. To pozostaje bez dyskusji.

- Ksiądz towarzyszył mu przez ostatnich 7 lat jego życia.

- Battiato szukał kontaktu ze mną. Przeczytał, którąś z moich książek i chciał się skonfrontować w sprawie życia i śmierci. Pierwsze nasze spotkanie to były dwa dni rozmów. Przyznam, że nigdy wcześnie coś takiego mi się nie przydarzyło. Chyba wtedy też zaczęła się nasza przyjaźń. Wspólnie nakręciliśmy później film dokumentalny pt. „Attraversando il bardo. Sguardi sulla spiritualità”. Film opowiada o życiu i śmierci na Wschodzie i Zachodzie. Często rozmawialiśmy przez telefon. Jego choroba osłabiła nasz kontakt, a pandemia ograniczyła już zupełnie możliwość osobistych spotkań. Nie chcieliśmy go dodatkowo narażać.

- Czy wasza przyjaźń stała się okazją do jakiegoś otwarcia na kwestie wiary?

- To nie ulega żadnej wątpliwości. Pewne sprawy pozostaną tylko w moim i w jego sercu, pozostaną przed Panem. Stanowią one część intymności doświadczenia. Mogę powiedzieć, że Battiato odkrył ponownie chrześcijaństwo, mistykę chrześcijańską, choć nigdy nie był wrogiem chrześcijaństwa. To odkrycie znalazło swoje odbicie w jednym z jego utworów w słowach: chciałbym ponownie się modlić z intensywnością ojców pustyni. Te słowa zrodziły się właśnie w oparciu o to doświadczenie.

Tu zresztą nie chodzi tylko o relację ze mną. Bardzo związał się z niektórymi moimi współsiostrami. Franco otworzył się na działanie łaski Bożej. Naprawdę nie musimy nikogo nawracać. Mamy nawrócić samych samych. A to już bardzo duża i trudna praca. Jeśli ktoś zauważy, że zaczynamy zajmować się własnym nawróceniem, to prawdopodobnie weźmie przykład. To jedyny sposób, jaki jeszcze dzisiaj funkcjonuje. Nie ma co myśleć o jakichś masowych nawróceniach kulturowych. Czegoś takiego, co się przytrafiło św. Franciszkowi Ksaweremu na Dalekim Wschodzie, też już teraz nie ma.

Dzisiaj musimy dawać świadectwo o nieustannym nawracaniu się w nadziei, że to otworzy jakąś szczelinę dialogu u osoby, która siedzi naprzeciwko. Proszę pamiętać, że w tej szczelinie działa Duch Święty! Ja tam mam nie wchodzić. W przeciwnym razie narobimy szkody. Moim zadaniem jest sprawić, żeby osoby były bardziej otwarte, żeby mogły przyjąć tchnienie Ducha Świętego. On zrobi resztę.

- Franco Battiato był osobą bardzo otwartą na sprawy duchowości w najszerszym rozumieniu tego słowa. Tematyka ta często pojawiała się w jego utworach.

- Bardzo dużo pracuję, towarzysząc ludziom w przygotowaniu do śmierci. Starałem się przekonać osoby w instytucjach medycznych, które opiekują się chorymi, że ludzie ci potrzebują duchowości, że potrzeba ta jest wręcz fundamentalna dla nich. Z Franco dużo dyskutowaliśmy na ten temat. W wielu punktach mieliśmy podobne a w innych odmienne zdanie. Duchowość istnieje nie tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia z jakimś niepewnym wnętrzem osoby, ale jest ona potrójną relacją: kiedy umiem wstąpić w intymną więź z sobą samym, z drugą osoba i z Najwyższym. Jeśli brakuje któregoś z tych członów, nie ma duchowości. Dzisiaj jest ona postrzegana tylko przez aspekty psychologiczne, przez świat emocji.

- Czyli współczesna duchowość jest bardzo podatna na uszkodzenia, jeśli władają nią przede wszystkim emocje.

- Niestety tak. Ktoś, kto szuka duchowości tylko dla siebie samego, nie ma życia duchowego. To tylko egoizm. Tymczasem takie szukanie duchowości wyłącznie dla siebie, jest dziś bardzo modne. Medytuję dla mojego dobrego samopoczucia. Często to słyszę. Osobiście bardzo lubię medytację. Żyję nią od 40 lat. Niestety dzisiaj jest ona przedstawiana jako kolejny produkt handlowy, egoistyczny, żeby cieszyć się dobrym samopoczuciem.

- Skąd się wzięła chęć oderwania się od świata?

- Współczesny człowiek nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na istotne zagadki swojego życia.

- Czy Battiato mówił coś na ten temat?

- Zupełnie się zgadzał w tej sprawie. Był zdumiony cywilizacją, która nie jest w stanie dostrzec tajemnicy, Ducha jako tego, Który jest ponad zauważalną materią. Następnym aspektem jest element religijny. Przekonanie religijne bez życia duchowego to pusty pojemnik. To taki pobielony grób, o którym wspomina Pismo Święte. Ale duchowość pozareligijna też coś robi. Jestem co do tego przekonany, ponieważ otwiera osobę. Ważne, żeby to była duchowość. Potrzebna jest dbałość o drugą osobę i otwarcie na niewidzialną tajemnicę. Bez tego nie ma żadnej duchowości. Psychologizmami się nie zajmuję. Battiato nie chciał być zamknięty w jakiejś instytucji. Był antyklerykałem w pojęciu ludowym.

- Battiato był typem bardzo upartym. W czasie pierwszej wojny w Iraku zabrał tam ze sobą instrumentalistów z Orkiestry „I Virtuosi Italiani” i razem z miejscową Orkiestrą Symfoniczną 4 grudnia 1992 w Teatrze Narodowym w Bagdadzie zagrał koncert. Trzeba pamiętać, że Irak był wtedy obłożony embargiem. Nie było co jeść. Brakowało instrumentów muzycznych. Pojechał tam, żeby dać znak pokoju. Czy mieliście okazję rozmawiać o tym?

- Był bardzo dumny, że udało mu się wykonać koncert w Bagdadzie. Często o tym wspominał. Nie był on zaangażowany w żadnej organizacji. Żył bardzo skromnie w bardzo prostym domu. Nic ponadto, jak żyją zwykli ludzi. Znam wielu artystów. Często przyjeżdżają do naszego domu zakonnego. On był taki, jak każdy zwykły człowiek.

- Czy Franco powiedział Księdzu, dlaczego pojechał wtedy do Bagdadu? To było bardzo trudne, na granicy wykonalności.

- Był przekonany, że muzyka może sprawić dobro, że słowa muzyki są o wiele wydajniejsze od słów dyplomatów. Wystarczy spojrzeć na wyraz „pokój”, kiedy wypowiadają je możni tego świata, rozmawiając przy stołach, mając arsenały pełne broni jądrowej. Oni tylko denerwują ludzi. Jeśli św. Franciszek mówił o pokoju, żołnierze rzucali broń. To są fakty historyczne.

Słowo może nabrać specjalnej siły w dwóch przypadkach. Najpierw dzięki sztuce, ponieważ stanowi ona inspirację. Sztuka jest w stanie przemawiać do ludzi ponad dwuznacznością języka. Drugą opcją jest modlitwa. Jeśli odwołujemy się do Pana, jeśli odmawiamy akt strzelisty, jeśli ktoś powtarza ciągle jakiś werset z Pisma Świętego jak mantrę, to twoje słowo zmienia swoją jakość, ponieważ oddychasz Słowem Bożym.

Są osoby, po rozmowie z którymi człowiek czuje się lepiej. Abbà (Ojcze), powiedz mi jedno słowo – mówili ojcowie pustyni. Nie mówili: powiedz mi kazanie. Ich słowo było naznaczone Słowem Bożym. Jeśli mówili: idź w pokoju, to człowiek naprawdę szedł w pokoju. Coś takiego może zrobić sztuka albo mistyka. Sztuka nie wymaga bycia mistykiem. Wystarczy, że jest się natchnionym, że jest się przepuszczalnym dla Ducha. Ktoś może nie być wręcz świadom takiego działania. Ale artysta zainspirowany tak. Mistyk będzie zainspirowany w sposób świadomy. Artysta może nie. Ale ich słowo tworzy. Słowa innych niestety często burzą.

- Czy jakiś tekst z piosenek albo poezji Battiato pozostał Księdzu w pamięci?

- Tak, jest to piosenka „La cura” (Lekarstwo). Jesteśmy cywilizacją, która potrzebuje lekarstwa. I żeby wydostać się, ze ślepej uliczki, w której się znaleźliśmy, potrzebny jest lek. Potrzebujemy wzajemnej pielęgnacji. Musimy zadbać o bliźnich, o siebie, o naszą planetę. Musimy podjąć leczenie. Nie zapominajmy, że w pobliżu stale jest Lekarz. Bez wątpienia słowa tej piosenki są aktualne.

Drugim utworem, który często przychodzi mi na myśl to „L’ombra della luce” (Cień światła). Ta i inne jeszcze piosenki powstały w czasie szczególnej inspiracji, jak mi powiedział Franco. Ten tekst to modlitwa. Nie zostawiaj mnie – mówi piosenka. Młodzież dzisiaj powiedziałaby, że to brzmi jak mantra. Jakby ktoś powtarzał nieustannie: „Panie, nie opuszczaj mnie!” – jest to piękny akt strzelisty, piękna mantra.

- Ksiądz towarzyszy albo może odprowadza osoby do śmierci. Pomaga w rozważaniu śmierci. Także z Franco Battiato przebyliście taką drogę. W powszechnym rozumieniu medytowanie nad śmiercią jest bardzo smutne. Ludzie nie bardzo chcą uczestniczyć w swego rodzaju cykliczności rytmu naszego istnienia.

- A to jest bardzo ważne. Właśnie moje teksty o śmierci sprawiły, że Battiato zaczął szukać kontaktu ze mną.

- Ale to może wystraszyć ludzi…

- Odkryłem, że jednak tak się nie dzieje. Kiedyś były sprawy, o których nie można było rozmawiać, choćby np. o seksie. A te tematy przyciągały ludzi. Dzisiaj usunęliśmy śmierć kulturowo. To prawie tabu, nawet nazwy lepiej nie wymawiać. A jednak kiedy ktoś odważy się o śmierci mówić, to na takie rozmowy przychodzi naprawdę dużo ludzi. Ponad dwadzieścia lat temu zacząłem prowadzić cykl wykładów na temat „Nauczyć się umierać”. Dzisiaj prawie nikt o tym nie mówi. Trzeba nauczyć się rozmawiać o śmierci we właściwy sposób, mówić o niej jako czymś pięknym.

- Czy rozmawialiście o tym z Battiato? Jak on odbierał te rozmowy o śmierci?

- Ciekawił go obraz śmierci, jaki ukazywałem. Śmierć nie jest przeciwstawieniem życia, ale jest jego częścią. Życie jest ciągłością, my w nim jesteśmy, wchodzimy w nie z chwilą narodzin. Ale życie było zawsze, bo Bóg jest życiem. A zatem śmierć nie może się przeciwstawiać życiu, ona tkwi w nim. Przeciwieństwem życia jest nienawiść i brak miłości. Umieramy, żeby wejść jeszcze bardziej w życie. Śmierć jest przekroczeniem samego życia. Kiedy kończę podstawówkę, to umieram i rodzę się jako uczeń liceum, po paru latach znów rodzę się jako student uniwersytetu, potem jako pracownik jakiejś firmy… Ten proces trwa ciągle. Ojcowie Kościoła mówili, że uczy nas tego natura. Słońce zachodzi, ale później wzejdzie znowu.

Kiedy Franco zachorował, zapytałem go: czy jesteś spokojny? Tak, jestem – odpowiedział. Zapytałem go jeszcze, „czy jakaś perspektywa przed tobą budzi twój niepokój?”. I znów usłyszałem: „Nie. Przeżyłem życie. Miałem też wystarczająco rozrywki. Zrobiłem to, co miałem zrobić”. Franco był ciekaw zanurzenia się w misterium.

- Twórczość Franco Battiato nie zawsze była zrozumiana. Czy on w jakiś sposób wyprzedzał swój czas?

- Battiato patrzył dość pesymistycznie na nasze czasy. Cały czas marzył o lepszym świecie. O tym starał się opowiadać. Ludziom to trudno zrozumieć, jeśli pochłania ich materializm.

- W jaki sposób Battiato zaznaczył nasz czas?

- Swoimi utworami, które przemieniają. Z punktu widzenia kultury Battiato zrobił coś bardzo szczególnego. Spopularyzował niektóre tematy z mistyki. Sprawił, że wpadały w ucho. Wielu śpiewało i śpiewa jego piosenki. Chodząc tylko na dyskotekę, pewnie nie mieliby okazji tego zrobić.

 

P. Dziubak (KAI Rzym) / Rzym



 

Polecane
Emerytury
Stażowe