Dr Rafał Brzeski: „Wojenkory”. Radykalni rosyjscy „milblogerzy” mają większe zasięgi niż źródła „oficjalne”

Od kiedy Rosja nauczyła się pisać, jej służby sięgają po amatorów, którzy mają „parcie na druk”, czyli gorąco pragną ujrzeć i przeczytać własne teksty w biuletynie, gazecie lub w mediach społecznościowych. W czasach Ochrany mieli mierne możliwości, bowiem prasa poza sprawozdaniami z głośnych procesów zazwyczaj nie publikowała donosów. Koniunkturę przyniosła rewolucja.
Milbloger. Ilustracja poglądowa Dr Rafał Brzeski: „Wojenkory”. Radykalni rosyjscy „milblogerzy” mają większe zasięgi niż źródła „oficjalne”
Milbloger. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Hasło rzucił Włodzimierz Lenin w artykule „O charakterze naszych gazet”, który ukazał się 20 września 1918 roku na pierwszej stronie „Prawdy”. Przywódca bolszewików wzywał do rewolucyjnej wojny z „konkretnymi nosicielami zła” i wzywał, by zamiast „politycznego trajkotania” publikować obrazki z „budownictwa nowego życia”. Według Lenina bolszewickie gazety winny „ujawniać nieudaczników” oraz „demaskować oszustów” sabotujących produkcję i „pracę polityczną”.

 

„Rabkory”

Pomysł podchwyciły liczne redakcje i w komunistycznej prasie zaczęły mnożyć się doniesienia o „sukcesach przodujących zespołów robotniczych i komun rolnych” nadsyłane przez piśmiennych korespondentów robotniczych zwanych skrótowo „rabkorami”, którzy denuncjowali burżujów, piętnowali przypadki korupcji i opisywali ze szczegółami zwycięstwa komunizmu w swoich środowiskach, miastach i zakładach pracy. Popyt na materiały był duży, bowiem w 1919 roku wychodziło około 1000 bolszewickich gazet, a wkrótce doszły do nich liczne publikacje agitacyjne wydawane w czasach wojny domowej, zamieszczające opowieści o „niezwykłym poświęceniu i bohaterstwie żołnierzy na polach bitew z białogwardzistami i interwentami”.

Ruch „rabkorów” i ich chłopskich odpowiedników zwanych „sielskorami” rozwijał się i w 1926 roku Leon Trocki poinformował na trzecim Wszechzwiązkowym Kongresie Rabkorów, że jest ich około pół miliona. Osiem lat później Stalin na 17 zjeździe WKP(b) liczył armię korespondentów robotniczych i chłopskich na ponad 3 miliony aktywistów.

Donosicielski potencjał tkwiący w „korespondentach” szybko zrozumiano i przejęto w CzeKa, wykorzystując ich w kolejnych kampaniach „antyspekulacyjnych” wymierzonych w kupców oraz w okresie przymusowej kolektywizacji rolnictwa na przełomie lat 20. i 30. minionego stulecia. Natomiast wojskowy Razwiedupr wykorzystywał model i doświadczenia „rabkorów” do zbierania materiału wywiadowczego i szerzenia komunistycznej propagandy w krajach europejskich. Kierując się bolszewickim wzorem, Komunistyczna Partia Niemiec rozbudowała sieć „rabkorów” do kilkunastu tysięcy ludzi, dzięki czemu na krótko przed dojściem Hitlera do władzy Stalin dysponował w Niemczech najsilniejszą siecią agentury penetracyjnej oraz potężną siecią agentury wpływu opartej na Kominternie, czyli organizacji 19 partii komunistycznych, której celem było propagowanie idei komunizmu i przygotowanie rewolucji  światowej. Nie mówiąc już o międzynarodowym aparacie propagandy i dezinformacji kierowanym przez Wilhelma Münzenberga, twórcę licznych kryptokomunistycznych organizacji pozarządowych oraz imperium medialnego (prasa, radio, film) rozciągającego się na Europę Zachodnią, Japonię i USA.

Model „rabkorów” zastosowano również we Francji w latach 50. Ponad 800 korespondentów przekazywało redakcjom komunistycznych gazet informacje z różnych zakładów przemysłowych i najistotniejsze z nich Francuska Partia Komunistyczna kierowała dalej do rezydentury sowieckiego wywiadu. Pośrednictwo prasy FPK pozwalało „rabkorom” zasłaniać się dziennikarską skłonnością do korzystania z „przecieków” i odrzucać przed sądem zarzut świadomego zbierania informacji dla służby wywiadu obcego mocarstwa.

Technologia i „zimna wojna” zepchnęła korespondentów robotniczo-chłopskich do lamusa. Radio i telewizja stały się głównymi źródłami informacji, były zazwyczaj w rękach państwa, a technologiczne koszty nadawania programu przekraczały budżety zachodnioeuropejskich partii komunistycznych, których wpływy i wydatki bacznie kontrolowały służby bezpieczeństwa.

 

„Wojenkory”

Renesans przyszedł wraz z internetem i mediami społecznościowymi pod postacią pasjonatów militariów obsługujących napaść Rosji na Ukrainę zwanych w rosyjskiej sieci „wojenkorami”, a w anglojęzycznej milbloggerami. Liczące się coraz bardziej środowisko rosyjskich „korespondentów wojennych” szacuje się na ponad 500 autorów teoretycznie niezależnych. Są to w większości ludzie o nacjonalistycznych, wielkoruskich poglądach, którzy  opowiadają się za kontynuowaniem wojny i są powiązani z czołowymi ideologami „ruskiego miru”. Swoimi sympatiami i kontaktami dzielą się na swoiste stajnie. Jedni związani są z Grupą Wagnera, czyli prywatną armią oligarchy Jewgienija Prigożyna, drudzy z czeczeńskimi „kadyrowcami”, inni z siłami zbrojnymi samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej, a jeszcze inni z ministerstwem obrony. Trzy pierwsze środowiska wspólnie starają się wyprzeć resort obrony z rosyjskiej przestrzeni informacyjnej, zarzucając mu brak zdecydowania i silnej reakcji wobec krnąbrnych Ukraińców, których należy przykładnie ukarać, a ich kraj obrócić w perzynę. Putin i jego otoczenie umiejętnie manipuluje uczestnikami sporu i z jednej strony dokręca śrubę cenzury, a z drugiej broni sieciowych „wojenkorów” przed dominacją i retorsjami resortu obrony, który z urzędu ma do dyspozycji federalne radio, telewizję i media drukowane.

W zmaganiach na narracje między inforycerzami „ruskiego miru” a resortem obrony Kreml idzie utartym śladem rezydentur KGB (a wcześniej NKWD, a jeszcze wcześniej CzeKa), które pilnując komunistycznego monopolu informacji wewnątrz Związku Sowieckiego, na zewnątrz w krajach zachodnich, starały się jednocześnie sterować kanałami oficjalnymi i sponsorować kanały opozycyjne. Podobnie i teraz. Twórcą wielce popularnego na platformie Telegram „niezależnego” kanału „Rybar” jest były pracownik biura prasowego ministerstwa obrony, który pilnuje pozycji wojskowych w przestrzeni informacyjnej. Zapewne dla równowagi Putin zaprosił 30 września grupę sieciowych „jastrzębi” na ceremonię ogłoszenia decyzji przyłączenia ukraińskich ziem okupowanych do terytorium Rosji.

 

Kreml przegrywa

Lawirowanie między środowiskiem „rzeźników” w rodzaju Kadyrowa a generałami z ministerstwa obrony ma zapewne poprawić notowania oficjalnych tub propagandowych ekipy Putina w konfrontacji z sieciowymi  „wojenkorami”. Konkurencyjne zmagania Kreml ewidentnie przegrywa, gdyż ogłaszając „specjalną operację militarną”, nie przygotował społeczeństwa na trudną, krwawą i przeciągającą się wojnę. Poniżanie ukraińskiego przeciwnika i bicie w bęben „ruskiego miru” mści się każdego dnia na ideologicznym froncie. Widać to w liczbie sympatyków alternatywnych źródeł, które te same informacje podają inaczej i organizują je w odmienne narracje. Od dnia inwazji, 24 lutego, do 1 października liczba korespondentów wojennych zwiększyła się o prawie 60 procent. Wspomniany kanał „Rybar” w trakcie jesiennej „częściowej mobilizacji” rozrósł się do ponad miliona użytkowników, a kanał Kadyrowa na Telegramie ma ich przeszło 3 miliony. Sieciowych sympatyków Grupy Wagnera trudniej policzyć, gdyż z prywatnymi armiami współpracuje wielu amatorskich „wojenkorów”. W porównaniu z nimi zawodowi propagandziści Kremla wypadają blado, chociaż są dobrze znani z ekranów TV. Władimir Sołowiow dorobił się niecałego półtora miliona sympatyków, a „caryca mediów” Margarita Simonian tylko pół miliona. Jeszcze mniej ma ministerstwo obrony – niecałe 480 tysięcy.

Stałego zwiększania się liczby odbiorców serwisów korespondentów wojennych nie hamuje wykorzystywanie ich w operacjach dezinformacyjnych prowadzonych przez FSB i GRU. Najświeższą jest tworzenie informacyjnego klimatu dla prowokacji zbrojnej w obwodzie biełogorodzkim, która ma pozorować, że Ukraińcy zaatakowali terytorium Rosji. Celem operacji jest wywołanie nacjonalistycznej histerii i odzyskanie społecznego poparcia dla wojny na Ukrainie, które kurczy się wskutek niezadowolenia z jesiennej mobilizacji. Sterowani z Kremla korespondenci z frontu od kilku dni snują hipotetyczne rozważania, czy wojska ukraińskie już są gotowe do ataku w kierunku Biełogorodu, czy jeszcze nie.

Popularność „wojenkorów”, która rośnie stale mimo ich deficytu niezależności, dowodzi, że im dłużej wojna trwa, tym bardziej Rosjanie się nią interesują. Wprawdzie nadal uważają „ruski mir” za słuszny, podbój Ukrainy za historycznie uzasadniony i są przekonani, że cały Zachód sprzymierzył się  przeciwko Rosji, to jednak widać pełzający głód informacji. Na razie Rosjanom wystarczają krytykujące generałów narracje korespondentów wojennych, ale na jak długo jeszcze?


 

POLECANE
Incydent w Nowej Wsi. Dron spadł na teren oczyszczalni ścieków Wiadomości
Incydent w Nowej Wsi. Dron spadł na teren oczyszczalni ścieków

Zdarzenie odnotowano w środę w Nowej Wsi (woj. małopolskie). Na teren miejscowej oczyszczalni ścieków spadł dron. Jak poinformował dzień później Urząd Gminy Skała, urządzenie należało do kategorii rekreacyjnych i służyło „głównie do zabawy i nauki latania”.

Kryminalny hit powraca. Jest data premiery Wiadomości
Kryminalny hit powraca. Jest data premiery

Platforma HBO Max ujawniła datę premiery i teaser trzeciego sezonu popularnego serialu kryminalnego „Odwilż”. Nowe odcinki, realizowane ponownie w Szczecinie, będzie można oglądać od 17 października.

Immunitet Małgorzaty Manowskiej. Jest decyzja Trybunału Stanu Wiadomości
Immunitet Małgorzaty Manowskiej. Jest decyzja Trybunału Stanu

Postępowanie Trybunału Stanu ws. immunitetu I prezes SN Małgorzaty Manowskiej zostało umorzone - przekazał PAP Piotr Sak. Sędzia TS - który był w trzyosobowym składzie Trybunału podejmującym decyzję - poinformował, że postępowanie umorzono „z dwóch podstaw: brak kworum i brak uprawnionego oskarżyciela".

Nowe stanowisko w ukraińskim wojsku. Zełenski podpisał ustawę Wiadomości
Nowe stanowisko w ukraińskim wojsku. Zełenski podpisał ustawę

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał w czwartek ustawę o rzeczniku praw żołnierzy – przekazano na stronie parlamentu. Rzecznik będzie zajmować się ochroną praw żołnierzy, rezerwistów, osób podlegających obowiązkowi wojskowemu, członków ochotniczych formacji i jednostek policyjnych.

„Systemy antydronowe zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej” z ostatniej chwili
„Systemy antydronowe zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej”

Dziennikarz Polsatu Michał Stela poinformował na platformie X, że szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, iż systemy antydronowe dla Polski zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej. 

Nie żyje ceniony aktor i fotograf Wiadomości
Nie żyje ceniony aktor i fotograf

Nie żyje Brad Everett Young, ceniony fotograf gwiazd i aktor. Mężczyzna zginął tragicznie w wieku 46 lat. Do wypadku doszło 14 września późnym wieczorem na autostradzie w Kalifornii.

Trump: Putin naprawdę mnie zawiódł z ostatniej chwili
Trump: Putin naprawdę mnie zawiódł

– Myślałem, że wojna na Ukrainie będzie najłatwiejsza do rozwiązania, ze względu na moje relacje z Władimirem Putinem, ale Putin naprawdę mnie zawiódł – oświadczył w czwartek prezydent USA Donald Trump podczas wspólnej konferencji prasowej z brytyjskim premierem Keirem Starmerem.

Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta

W najbliższych dniach Gdynia i Gdańsk włączą się w międzynarodową akcję „Sprzątanie Świata”. Łącznie w obu miastach udział weźmie około 10 tys. osób. W tym roku Sopot zrezygnował z organizacji swojego wydarzenia.

Tragiczny wypadek na Warmii i Mazurach. Nie żyją kierowca i niemowlę Wiadomości
Tragiczny wypadek na Warmii i Mazurach. Nie żyją kierowca i niemowlę

W czwartek rano w Górowie Iławeckim (woj. warmińsko-mazurskie) doszło do dramatycznego wypadku drogowego. Nissan na angielskich numerach rejestracyjnych uderzył w drzewo. Zginął 30-letni kierowca oraz trzymiesięczne dziecko.

Żona prezydenta Francji musi udowadniać, że jest kobietą. Chce pokazać zdjęcia z ostatniej chwili
Żona prezydenta Francji musi udowadniać, że jest kobietą. Chce pokazać zdjęcia

Emmanuel i Brigitte Macron przedstawią przed amerykańskim sądem dowody, iż żona prezydenta urodziła się jako kobieta. Para pozwała prawicową amerykańską influencerkę Candace Owens , która uparcie twierdzi, że Brigitte Macron jest mężczyzną - poinformował w czwartek portal BBC, powołując się na adwokata Macronów.

REKLAMA

Dr Rafał Brzeski: „Wojenkory”. Radykalni rosyjscy „milblogerzy” mają większe zasięgi niż źródła „oficjalne”

Od kiedy Rosja nauczyła się pisać, jej służby sięgają po amatorów, którzy mają „parcie na druk”, czyli gorąco pragną ujrzeć i przeczytać własne teksty w biuletynie, gazecie lub w mediach społecznościowych. W czasach Ochrany mieli mierne możliwości, bowiem prasa poza sprawozdaniami z głośnych procesów zazwyczaj nie publikowała donosów. Koniunkturę przyniosła rewolucja.
Milbloger. Ilustracja poglądowa Dr Rafał Brzeski: „Wojenkory”. Radykalni rosyjscy „milblogerzy” mają większe zasięgi niż źródła „oficjalne”
Milbloger. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Hasło rzucił Włodzimierz Lenin w artykule „O charakterze naszych gazet”, który ukazał się 20 września 1918 roku na pierwszej stronie „Prawdy”. Przywódca bolszewików wzywał do rewolucyjnej wojny z „konkretnymi nosicielami zła” i wzywał, by zamiast „politycznego trajkotania” publikować obrazki z „budownictwa nowego życia”. Według Lenina bolszewickie gazety winny „ujawniać nieudaczników” oraz „demaskować oszustów” sabotujących produkcję i „pracę polityczną”.

 

„Rabkory”

Pomysł podchwyciły liczne redakcje i w komunistycznej prasie zaczęły mnożyć się doniesienia o „sukcesach przodujących zespołów robotniczych i komun rolnych” nadsyłane przez piśmiennych korespondentów robotniczych zwanych skrótowo „rabkorami”, którzy denuncjowali burżujów, piętnowali przypadki korupcji i opisywali ze szczegółami zwycięstwa komunizmu w swoich środowiskach, miastach i zakładach pracy. Popyt na materiały był duży, bowiem w 1919 roku wychodziło około 1000 bolszewickich gazet, a wkrótce doszły do nich liczne publikacje agitacyjne wydawane w czasach wojny domowej, zamieszczające opowieści o „niezwykłym poświęceniu i bohaterstwie żołnierzy na polach bitew z białogwardzistami i interwentami”.

Ruch „rabkorów” i ich chłopskich odpowiedników zwanych „sielskorami” rozwijał się i w 1926 roku Leon Trocki poinformował na trzecim Wszechzwiązkowym Kongresie Rabkorów, że jest ich około pół miliona. Osiem lat później Stalin na 17 zjeździe WKP(b) liczył armię korespondentów robotniczych i chłopskich na ponad 3 miliony aktywistów.

Donosicielski potencjał tkwiący w „korespondentach” szybko zrozumiano i przejęto w CzeKa, wykorzystując ich w kolejnych kampaniach „antyspekulacyjnych” wymierzonych w kupców oraz w okresie przymusowej kolektywizacji rolnictwa na przełomie lat 20. i 30. minionego stulecia. Natomiast wojskowy Razwiedupr wykorzystywał model i doświadczenia „rabkorów” do zbierania materiału wywiadowczego i szerzenia komunistycznej propagandy w krajach europejskich. Kierując się bolszewickim wzorem, Komunistyczna Partia Niemiec rozbudowała sieć „rabkorów” do kilkunastu tysięcy ludzi, dzięki czemu na krótko przed dojściem Hitlera do władzy Stalin dysponował w Niemczech najsilniejszą siecią agentury penetracyjnej oraz potężną siecią agentury wpływu opartej na Kominternie, czyli organizacji 19 partii komunistycznych, której celem było propagowanie idei komunizmu i przygotowanie rewolucji  światowej. Nie mówiąc już o międzynarodowym aparacie propagandy i dezinformacji kierowanym przez Wilhelma Münzenberga, twórcę licznych kryptokomunistycznych organizacji pozarządowych oraz imperium medialnego (prasa, radio, film) rozciągającego się na Europę Zachodnią, Japonię i USA.

Model „rabkorów” zastosowano również we Francji w latach 50. Ponad 800 korespondentów przekazywało redakcjom komunistycznych gazet informacje z różnych zakładów przemysłowych i najistotniejsze z nich Francuska Partia Komunistyczna kierowała dalej do rezydentury sowieckiego wywiadu. Pośrednictwo prasy FPK pozwalało „rabkorom” zasłaniać się dziennikarską skłonnością do korzystania z „przecieków” i odrzucać przed sądem zarzut świadomego zbierania informacji dla służby wywiadu obcego mocarstwa.

Technologia i „zimna wojna” zepchnęła korespondentów robotniczo-chłopskich do lamusa. Radio i telewizja stały się głównymi źródłami informacji, były zazwyczaj w rękach państwa, a technologiczne koszty nadawania programu przekraczały budżety zachodnioeuropejskich partii komunistycznych, których wpływy i wydatki bacznie kontrolowały służby bezpieczeństwa.

 

„Wojenkory”

Renesans przyszedł wraz z internetem i mediami społecznościowymi pod postacią pasjonatów militariów obsługujących napaść Rosji na Ukrainę zwanych w rosyjskiej sieci „wojenkorami”, a w anglojęzycznej milbloggerami. Liczące się coraz bardziej środowisko rosyjskich „korespondentów wojennych” szacuje się na ponad 500 autorów teoretycznie niezależnych. Są to w większości ludzie o nacjonalistycznych, wielkoruskich poglądach, którzy  opowiadają się za kontynuowaniem wojny i są powiązani z czołowymi ideologami „ruskiego miru”. Swoimi sympatiami i kontaktami dzielą się na swoiste stajnie. Jedni związani są z Grupą Wagnera, czyli prywatną armią oligarchy Jewgienija Prigożyna, drudzy z czeczeńskimi „kadyrowcami”, inni z siłami zbrojnymi samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej, a jeszcze inni z ministerstwem obrony. Trzy pierwsze środowiska wspólnie starają się wyprzeć resort obrony z rosyjskiej przestrzeni informacyjnej, zarzucając mu brak zdecydowania i silnej reakcji wobec krnąbrnych Ukraińców, których należy przykładnie ukarać, a ich kraj obrócić w perzynę. Putin i jego otoczenie umiejętnie manipuluje uczestnikami sporu i z jednej strony dokręca śrubę cenzury, a z drugiej broni sieciowych „wojenkorów” przed dominacją i retorsjami resortu obrony, który z urzędu ma do dyspozycji federalne radio, telewizję i media drukowane.

W zmaganiach na narracje między inforycerzami „ruskiego miru” a resortem obrony Kreml idzie utartym śladem rezydentur KGB (a wcześniej NKWD, a jeszcze wcześniej CzeKa), które pilnując komunistycznego monopolu informacji wewnątrz Związku Sowieckiego, na zewnątrz w krajach zachodnich, starały się jednocześnie sterować kanałami oficjalnymi i sponsorować kanały opozycyjne. Podobnie i teraz. Twórcą wielce popularnego na platformie Telegram „niezależnego” kanału „Rybar” jest były pracownik biura prasowego ministerstwa obrony, który pilnuje pozycji wojskowych w przestrzeni informacyjnej. Zapewne dla równowagi Putin zaprosił 30 września grupę sieciowych „jastrzębi” na ceremonię ogłoszenia decyzji przyłączenia ukraińskich ziem okupowanych do terytorium Rosji.

 

Kreml przegrywa

Lawirowanie między środowiskiem „rzeźników” w rodzaju Kadyrowa a generałami z ministerstwa obrony ma zapewne poprawić notowania oficjalnych tub propagandowych ekipy Putina w konfrontacji z sieciowymi  „wojenkorami”. Konkurencyjne zmagania Kreml ewidentnie przegrywa, gdyż ogłaszając „specjalną operację militarną”, nie przygotował społeczeństwa na trudną, krwawą i przeciągającą się wojnę. Poniżanie ukraińskiego przeciwnika i bicie w bęben „ruskiego miru” mści się każdego dnia na ideologicznym froncie. Widać to w liczbie sympatyków alternatywnych źródeł, które te same informacje podają inaczej i organizują je w odmienne narracje. Od dnia inwazji, 24 lutego, do 1 października liczba korespondentów wojennych zwiększyła się o prawie 60 procent. Wspomniany kanał „Rybar” w trakcie jesiennej „częściowej mobilizacji” rozrósł się do ponad miliona użytkowników, a kanał Kadyrowa na Telegramie ma ich przeszło 3 miliony. Sieciowych sympatyków Grupy Wagnera trudniej policzyć, gdyż z prywatnymi armiami współpracuje wielu amatorskich „wojenkorów”. W porównaniu z nimi zawodowi propagandziści Kremla wypadają blado, chociaż są dobrze znani z ekranów TV. Władimir Sołowiow dorobił się niecałego półtora miliona sympatyków, a „caryca mediów” Margarita Simonian tylko pół miliona. Jeszcze mniej ma ministerstwo obrony – niecałe 480 tysięcy.

Stałego zwiększania się liczby odbiorców serwisów korespondentów wojennych nie hamuje wykorzystywanie ich w operacjach dezinformacyjnych prowadzonych przez FSB i GRU. Najświeższą jest tworzenie informacyjnego klimatu dla prowokacji zbrojnej w obwodzie biełogorodzkim, która ma pozorować, że Ukraińcy zaatakowali terytorium Rosji. Celem operacji jest wywołanie nacjonalistycznej histerii i odzyskanie społecznego poparcia dla wojny na Ukrainie, które kurczy się wskutek niezadowolenia z jesiennej mobilizacji. Sterowani z Kremla korespondenci z frontu od kilku dni snują hipotetyczne rozważania, czy wojska ukraińskie już są gotowe do ataku w kierunku Biełogorodu, czy jeszcze nie.

Popularność „wojenkorów”, która rośnie stale mimo ich deficytu niezależności, dowodzi, że im dłużej wojna trwa, tym bardziej Rosjanie się nią interesują. Wprawdzie nadal uważają „ruski mir” za słuszny, podbój Ukrainy za historycznie uzasadniony i są przekonani, że cały Zachód sprzymierzył się  przeciwko Rosji, to jednak widać pełzający głód informacji. Na razie Rosjanom wystarczają krytykujące generałów narracje korespondentów wojennych, ale na jak długo jeszcze?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe