Franciszek: Gorliwość apostolska rodzi się z zauroczenia Jezusem

- Nasze przepowiadanie zaczyna się dzisiaj, tam gdzie żyjemy. I nie zaczyna się od próby przekonania innych, lecz od codziennego świadczenia o pięknie Miłości, która na nas spojrzała i nas podniosła – powiedział papież podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Ojciec Święty rozpoczął nowy cykl katechez poświęconych pasji ewangelizacyjnej, czyli gorliwości apostolskiej.
Papież Franciszek Franciszek: Gorliwość apostolska rodzi się z zauroczenia Jezusem
Papież Franciszek / EPA/RICCARDO ANTIMIANI Dostawca: PAP/EPA

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Rozpoczynamy dzisiaj nowy cykl katechez, poświęcony tematowi naglącemu i decydującemu dla życia chrześcijańskiego: pasji ewangelizacyjnej, czyli gorliwości apostolskiej. Jest to wymiar istotny dla Kościoła: wspólnota uczniów Jezusa rodzi się bowiem jako apostolska, misyjna. Duch Święty kształtuje ją jako wychodzącą na zewnątrz, aby nie była zamknięta w sobie, lecz ekstrawertyczna, aby była zaraźliwym świadkiem Jezusa. Wiarą bowiem się zaraża. Może się jednak zdarzyć, że zapał apostolski słabnie, a chęć dotarcia do innych z dobrym głoszeniem Ewangelii staje się letnia. Czasami zdaje się przygasać. Ale kiedy życie chrześcijańskie traci z oczu perspektywę przepowiadania, perspektywę ewangelizacji, popada w chorobę: zamyka się w sobie, staje się autotematyczne, ulega atrofii. Bez gorliwości apostolskiej wiara usycha. Misja natomiast jest tlenem życia chrześcijańskiego: ożywia je i oczyszcza. 

Wyruszmy zatem w drogę, by na nowo odkryć pasję ewangelizacyjną, wychodząc od Pisma Świętego i nauczania Kościoła, by czerpać apostolską gorliwość ze źródeł. Następnie zwrócimy się do niektórych żywych źródeł, do niektórych świadków, którzy rozpalili w Kościele pasję Ewangelii, aby pomogli nam ożywić ogień, który Duch Święty chce, by w nas zawsze płonął.

Chciałbym dzisiaj rozpocząć od wydarzenia ewangelicznego w pewien sposób znamiennego: powołania apostoła Mateusza, o którym usłyszeliśmy, jak opowiada on sam w swojej Ewangelii (por. 9, 9-13). 

Wszystko zaczyna się od Jezusa, który „ujrzał” – jak mówi tekst – „człowieka”. Niewielu widziało Mateusza takim, jakim był: znali go jako „siedzącego w komorze celnej” (w. 9). Był on istotnie poborcą podatkowym, który ściągał podatki w imieniu imperium rzymskiego okupującego Palestynę. Innymi słowy, był kolaborantem, zdrajcą narodu. Możemy sobie wyobrazić pogardę, jaką odczuwał wobec niego lud: był „celnikiem”. Ale w oczach Jezusa Mateusz jest człowiekiem, ze swoimi nędzami i swoją wielkością. Zwróćcie na to uwagę: Jezus nie zatrzymuje się na przymiotnikach, zawsze szuka rzeczownika. „ten jest grzesznikiem, ten jest taki czy inny” – to przymiotniki. Jezus zmierza do osoby, do serca: to jest mężczyzna, to jest kobieta. Jezus zmierza ku do substancji, do rzeczownika, nigdy do przymiotnika. Pomija przymiotniki. I choć między Mateuszem a jego ludem istnieje dystans, bo widzieli przymiotnik – celnik - Jezus podchodzi do niego, bo każdy człowiek jest miłowany przez Boga. „Także ten nędznik?” – tak, także ten nędznik. Co więcej – On przyszedł dla tego nędznika. Mówi o tym Ewangelia: „nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,13). To przepiękne spojrzenie, które widzi drugiego, kimkolwiek by on nie był, jako adresata miłości, jest początkiem pasji ewangelizacyjnej. Wszystko zaczyna się od tego spojrzenia, którego uczymy się od Jezusa. 

Możemy postawić sobie pytanie: jakie jest nasze spojrzenie na innych? Jak często widzimy ich wady, a nie potrzeby; jak często oceniamy ludzi powierzchownie, posługując się schematami ze względu na to, co czynią lub myślą! Nawet jako chrześcijanie mówimy sobie: czy on jest z naszych, czy nie z naszych? To nie jest spojrzenie Jezusa: On zawsze patrzy na każdego człowieka z miłosierdziem i szczególnym upodobaniem. A chrześcijanie są powołani do tego, by czynić tak, jak czynił Chrystus, patrząc jak On, zwłaszcza na tzw. „dalekich”. Istotnie opis powołania Mateusza kończy się słowami Jezusa: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (w. 13). A jeśli każdy z nas czuje sprawiedliwym, to Jezus jest daleko. On zbliża się do naszych ograniczeń, naszych nieszczęść, aby je uleczyć.

Zatem wszystko zaczyna się od spojrzenia Jezusa – widzi pewnego człowieka - Mateusza. Po tym następuje – według fragmentu - pewne poruszenie. Mateusz siedział w komorze celnej; Jezus powiedział do niego: „Pójdź za mną”. A on „wstał i poszedł za Nim” (w. 9). Zauważmy, że tekst podkreśla, iż „wstał”. Dlaczego ten szczegół jest taki ważny? Bo w tamtych czasach ten, kto siedział, miał władzę nad innymi, stojącymi przed nim, aby go słuchać lub, jak w tym przypadku, płacić podatek. Jednym słowem: ten, kto siedział, miał władzę. Pierwszą rzeczą, jaką czyni Jezus, jest oderwanie Mateusza od władzy: od siedzenia, aby przyjmować innych, wprawia go w ruch ku innym. Każe mu porzucić stanowisko dominacji, aby postawić go na równi z braćmi i otworzyć przed nim perspektywę służby. Tak czyni Chrystus i ma to znaczenie fundamentalne dla chrześcijan: czy my, uczniowie Jezusa, my Kościół, siedzimy i czekamy, aż ludzie przyjdą, czy też umiemy wstać, wyruszyć wraz z innymi, szukać innych? Czymś niechrześcijańskim jest stanowisko mówiące: „niech przyjdą, ja tu jestem” – nie, to ty wyrusz, by ich szukać, ty uczyń pierwszy krok.

Spojrzenie, Jezus go dostrzega, ruch - Mateusz wstaje i wreszcie - cel. Gdzie pójdzie Mateusz wstawszy i wyruszywszy za Jezusem? Możemy sobie wyobrazić, że Nauczyciel zmieniwszy życie tego człowieka, poprowadzi go do nowych spotkań, nowych doświadczeń duchowych. Nie, a przynajmniej nie od razu. Najpierw Jezus udaje się do jego domu; tam Mateusz przygotowuje dla Niego „wielkie przyjęcie”, w którym uczestniczy „spora liczba celników” (Łk 5, 20) – czyli ludzi takich jak on. Mateusz wraca do swojego środowiska, ale wraca tam odmieniony i z Jezusem. Jego gorliwość apostolska nie zaczyna się w nowym, czystym, idealnym i dalekim miejscu, ale tam, gdzie żyje, z ludźmi, których zna. Oto przesłanie dla nas: aby świadczyć o Jezusie nie musimy czekać, aż będziemy doskonali i przejdziemy długą drogę za Jezusem. Nasze przepowiadanie zaczyna się dzisiaj, tam gdzie żyjemy. I nie zaczyna się od próby przekonania innych, ale od codziennego świadczenia o pięknie Miłości, która na nas spojrzała i nas podniosła. A jeśli mam to piękno, to przekazywanie tego piękna przekonuje lud, a nie my. Przekonuje sam Pan. Jesteśmy tymi, którzy głoszą Pana, nie głosimy siebie, jakiejś partii politycznej ani ideologii. Nie, to Jezus stawia nas w kontakcie z ludem, nie przekonując go, dążąc do tego, aby Pan go przekonał. Bo jak uczył nas papież Benedykt, „Kościół nie uprawia prozelityzmu. On rozrasta się raczej przez «przyciąganie”: (Homilia podczas Mszy św. na rozpoczęcie V Konferencji Ogólnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów, Aparecida, 13 maja 2007 r.). Kiedy widzicie chrześcijan uprawiających prozelityzm, sporządzających listę ludzi, żeby przyjść - to nie są chrześcijanie, to są poganie przebrani za chrześcijan, mają pogańskie serca. Kościół wzrasta nie ze względu na prozelityzm, lecz wzrasta przez przyciąganie. 

Pamiętam, że kiedyś w jednym ze szpitali w Buenos Aires odeszły siostry, które nie mogły dalej prowadzić swojej pracy, bo było ich niewiele i podeszłe w latach i przybyła pewna wspólnota zakonna z Korei. Nie pamiętam już dokładnie, ale pewnie przyjechały w poniedziałek, zamieszkały w swoim domu, a we wtorek wyruszyły na odwiedziny chorych. Ale nie mówiły ani słowa po hiszpańsku, mówiły tylko po koreańsku, a chorzy byli szczęśliwi: „Ależ świetne są te siostry!” - „A co tobie ta siostra powiedziała?” – „Nic, ale mówiła mi swoim spojrzeniem”. Spojrzeniem, gestami przekazywały Jezusa, a nie same siebie. To właśnie jest przyciąganie przeciwstawne prozelityzmowi. To pociągające i radosne świadectwo jest celem, do którego prowadzi nas Jezus swoim miłującym spojrzeniem i ruchem wyjścia, jaki Jego Duch wzbudza w naszych sercach. A my możemy się zastanowić; czy nasze spojrzenie przypomina spojrzenie Jezusa, by przyciągnąć ludzi, by ich przybliżyć do Kościoła. Pomyślmy o tym. Dziękuję.

tłum. o. Stanisław Tasiemski OP (KAI) / Watykan


 

POLECANE
To znacznie zwiększa szanse. Astronomowie opracowali nowy model z ostatniej chwili
"To znacznie zwiększa szanse". Astronomowie opracowali nowy model

Według nowego modelu, na skalistych planetach okrążających powszechne gwiazdy – karły typu M, może istnieć atmosfera sprzyjająca życiu. Naukowcy namawiają do intensywnej obserwacji planet tego rodzaju.

Polski gigant trafił w obce ręce z ostatniej chwili
Polski gigant trafił w obce ręce

Legendarna firma z ponad 120 letnią tradycją, znana przede wszystkim z produkcji ciągników i maszyn rolniczych została sprzedana. Udało się to zrobić za trzecim razem, gdyż pierwsze dwie licytacje nie przyniosły rezultatu. Dzisiaj odbyła się trzecia, podczas której wyłoniono nabywcę. Kim jest nowy właściciel słynnej marki Ursus?

Doda podzieliła się radosną nowiną z ostatniej chwili
Doda podzieliła się radosną nowiną

Wczoraj media obiegła informacja o dramacie, jakiego doświadczyła Doda. Piosenkarka nie kryła emocji, kiedy okazało się, że jej ukochany piesek jest chory. Gwiazda nie wahając się ani chwili zabrała go do weterynarza. Z nowej relacji przekazanej przez artystkę wynika, że sytuacja z jej pupilem prawdopodobnie powoli wraca do normy.

Minister Nowacka bez immunitetu? Prof. Roszkowski złożył pozew z ostatniej chwili
Minister Nowacka bez immunitetu? Prof. Roszkowski złożył pozew

"Wprowadzili do szkół nowy przedmiot Historia i Teraźniejszość. Kłamstwo było na każdej stronie podręcznika" – powiedziała minister Barbara Nowacka 12 października podczas Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej. Do jej słów odniósł się autor podręcznika do HiT, prof. Wojciech Roszkowski.

Węgierski portal pisze o głodówce Jana Karandzieja w obronie ks. Michała Olszewskiego i cytuje Tysol.pl tylko u nas
Węgierski portal pisze o głodówce Jana Karandzieja w obronie ks. Michała Olszewskiego i cytuje Tysol.pl

Węgierski portal "Magyar jelen" napisał o proteście głodowym Jana Karandzieja w obronie przetrzymywanego w areszcie ks. Michała Olszewskiego i dwóch Pań urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości. Autorzy tekstu zacytowali wypowiedź opozycjonisty dla portalu Tysol.pl.

Ks. Michał Olszewski opuścił areszt z ostatniej chwili
Ks. Michał Olszewski opuścił areszt

O 13.20 ks. Olszewski, po 213 dniach od zatrzymania opuścił areszt. "To był areszt wydobywczy, a to znaczy, że to wasze modlitwy mnie z niego wydobyły" - powiedział kapłan do zgromadzonych, nie kryjąc wzruszenia.

Wszystko dzieje się po coś.  Roksana Węgiel właśnie to ogłosiła z ostatniej chwili
"Wszystko dzieje się po coś". Roksana Węgiel właśnie to ogłosiła

Roksana Węgiel właśnie ogłosiła spore zmiany w swoim życiu zawodowym. Fani mogą być zaskoczeni. Piosenkarka podziękowała wszystkim, którzy ją wspierali i dodała, że te wspólne chwile na zawsze pozostaną w jej pamięci.

Duda miażdży Tuska: Działania śledczych były dramatycznie kompromitujące polityka
Duda miażdży Tuska: Działania śledczych były dramatycznie kompromitujące

Jako „dramatycznie kompromitujący" dla premiera Donalda Tuska ocenił Andrzej Duda przebieg działań śledczych po katastrofie smoleńskiej. „Mieliśmy do czynienia z ewidentnym wazeliniarstwem wobec Rosji” – powiedział prezydent.

Produkcja czołgów K2 w Polsce. Prezydent Duda zabrał głos z ostatniej chwili
Produkcja czołgów K2 w Polsce. Prezydent Duda zabrał głos

Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych tygodni zostanie zawarta umowa, której efektem będzie umiejscowienie produkcji czołgów K2 w Polsce - powiedział w piątek prezydent Andrzej Duda podczas briefingu w Korei Południowej.

Czy ks. Olszewski i urzędniczki opuszczą dzisiaj areszt? Wpłynęły poręczenia z ostatniej chwili
Czy ks. Olszewski i urzędniczki opuszczą dzisiaj areszt? Wpłynęły poręczenia

Poręczenie majątkowe za ks. Michała Olszewskiego podejrzanego w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości zostało zaksięgowane na koncie prokuratury. Jak poinformował w piątek obrońca księdza adwokat Michał Skwarzyński, duchowny i dwie urzędniczki Ministerstwa Sprawiedliwości jeszcze w piątek mogą opuścić areszt.

REKLAMA

Franciszek: Gorliwość apostolska rodzi się z zauroczenia Jezusem

- Nasze przepowiadanie zaczyna się dzisiaj, tam gdzie żyjemy. I nie zaczyna się od próby przekonania innych, lecz od codziennego świadczenia o pięknie Miłości, która na nas spojrzała i nas podniosła – powiedział papież podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Ojciec Święty rozpoczął nowy cykl katechez poświęconych pasji ewangelizacyjnej, czyli gorliwości apostolskiej.
Papież Franciszek Franciszek: Gorliwość apostolska rodzi się z zauroczenia Jezusem
Papież Franciszek / EPA/RICCARDO ANTIMIANI Dostawca: PAP/EPA

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Rozpoczynamy dzisiaj nowy cykl katechez, poświęcony tematowi naglącemu i decydującemu dla życia chrześcijańskiego: pasji ewangelizacyjnej, czyli gorliwości apostolskiej. Jest to wymiar istotny dla Kościoła: wspólnota uczniów Jezusa rodzi się bowiem jako apostolska, misyjna. Duch Święty kształtuje ją jako wychodzącą na zewnątrz, aby nie była zamknięta w sobie, lecz ekstrawertyczna, aby była zaraźliwym świadkiem Jezusa. Wiarą bowiem się zaraża. Może się jednak zdarzyć, że zapał apostolski słabnie, a chęć dotarcia do innych z dobrym głoszeniem Ewangelii staje się letnia. Czasami zdaje się przygasać. Ale kiedy życie chrześcijańskie traci z oczu perspektywę przepowiadania, perspektywę ewangelizacji, popada w chorobę: zamyka się w sobie, staje się autotematyczne, ulega atrofii. Bez gorliwości apostolskiej wiara usycha. Misja natomiast jest tlenem życia chrześcijańskiego: ożywia je i oczyszcza. 

Wyruszmy zatem w drogę, by na nowo odkryć pasję ewangelizacyjną, wychodząc od Pisma Świętego i nauczania Kościoła, by czerpać apostolską gorliwość ze źródeł. Następnie zwrócimy się do niektórych żywych źródeł, do niektórych świadków, którzy rozpalili w Kościele pasję Ewangelii, aby pomogli nam ożywić ogień, który Duch Święty chce, by w nas zawsze płonął.

Chciałbym dzisiaj rozpocząć od wydarzenia ewangelicznego w pewien sposób znamiennego: powołania apostoła Mateusza, o którym usłyszeliśmy, jak opowiada on sam w swojej Ewangelii (por. 9, 9-13). 

Wszystko zaczyna się od Jezusa, który „ujrzał” – jak mówi tekst – „człowieka”. Niewielu widziało Mateusza takim, jakim był: znali go jako „siedzącego w komorze celnej” (w. 9). Był on istotnie poborcą podatkowym, który ściągał podatki w imieniu imperium rzymskiego okupującego Palestynę. Innymi słowy, był kolaborantem, zdrajcą narodu. Możemy sobie wyobrazić pogardę, jaką odczuwał wobec niego lud: był „celnikiem”. Ale w oczach Jezusa Mateusz jest człowiekiem, ze swoimi nędzami i swoją wielkością. Zwróćcie na to uwagę: Jezus nie zatrzymuje się na przymiotnikach, zawsze szuka rzeczownika. „ten jest grzesznikiem, ten jest taki czy inny” – to przymiotniki. Jezus zmierza do osoby, do serca: to jest mężczyzna, to jest kobieta. Jezus zmierza ku do substancji, do rzeczownika, nigdy do przymiotnika. Pomija przymiotniki. I choć między Mateuszem a jego ludem istnieje dystans, bo widzieli przymiotnik – celnik - Jezus podchodzi do niego, bo każdy człowiek jest miłowany przez Boga. „Także ten nędznik?” – tak, także ten nędznik. Co więcej – On przyszedł dla tego nędznika. Mówi o tym Ewangelia: „nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,13). To przepiękne spojrzenie, które widzi drugiego, kimkolwiek by on nie był, jako adresata miłości, jest początkiem pasji ewangelizacyjnej. Wszystko zaczyna się od tego spojrzenia, którego uczymy się od Jezusa. 

Możemy postawić sobie pytanie: jakie jest nasze spojrzenie na innych? Jak często widzimy ich wady, a nie potrzeby; jak często oceniamy ludzi powierzchownie, posługując się schematami ze względu na to, co czynią lub myślą! Nawet jako chrześcijanie mówimy sobie: czy on jest z naszych, czy nie z naszych? To nie jest spojrzenie Jezusa: On zawsze patrzy na każdego człowieka z miłosierdziem i szczególnym upodobaniem. A chrześcijanie są powołani do tego, by czynić tak, jak czynił Chrystus, patrząc jak On, zwłaszcza na tzw. „dalekich”. Istotnie opis powołania Mateusza kończy się słowami Jezusa: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (w. 13). A jeśli każdy z nas czuje sprawiedliwym, to Jezus jest daleko. On zbliża się do naszych ograniczeń, naszych nieszczęść, aby je uleczyć.

Zatem wszystko zaczyna się od spojrzenia Jezusa – widzi pewnego człowieka - Mateusza. Po tym następuje – według fragmentu - pewne poruszenie. Mateusz siedział w komorze celnej; Jezus powiedział do niego: „Pójdź za mną”. A on „wstał i poszedł za Nim” (w. 9). Zauważmy, że tekst podkreśla, iż „wstał”. Dlaczego ten szczegół jest taki ważny? Bo w tamtych czasach ten, kto siedział, miał władzę nad innymi, stojącymi przed nim, aby go słuchać lub, jak w tym przypadku, płacić podatek. Jednym słowem: ten, kto siedział, miał władzę. Pierwszą rzeczą, jaką czyni Jezus, jest oderwanie Mateusza od władzy: od siedzenia, aby przyjmować innych, wprawia go w ruch ku innym. Każe mu porzucić stanowisko dominacji, aby postawić go na równi z braćmi i otworzyć przed nim perspektywę służby. Tak czyni Chrystus i ma to znaczenie fundamentalne dla chrześcijan: czy my, uczniowie Jezusa, my Kościół, siedzimy i czekamy, aż ludzie przyjdą, czy też umiemy wstać, wyruszyć wraz z innymi, szukać innych? Czymś niechrześcijańskim jest stanowisko mówiące: „niech przyjdą, ja tu jestem” – nie, to ty wyrusz, by ich szukać, ty uczyń pierwszy krok.

Spojrzenie, Jezus go dostrzega, ruch - Mateusz wstaje i wreszcie - cel. Gdzie pójdzie Mateusz wstawszy i wyruszywszy za Jezusem? Możemy sobie wyobrazić, że Nauczyciel zmieniwszy życie tego człowieka, poprowadzi go do nowych spotkań, nowych doświadczeń duchowych. Nie, a przynajmniej nie od razu. Najpierw Jezus udaje się do jego domu; tam Mateusz przygotowuje dla Niego „wielkie przyjęcie”, w którym uczestniczy „spora liczba celników” (Łk 5, 20) – czyli ludzi takich jak on. Mateusz wraca do swojego środowiska, ale wraca tam odmieniony i z Jezusem. Jego gorliwość apostolska nie zaczyna się w nowym, czystym, idealnym i dalekim miejscu, ale tam, gdzie żyje, z ludźmi, których zna. Oto przesłanie dla nas: aby świadczyć o Jezusie nie musimy czekać, aż będziemy doskonali i przejdziemy długą drogę za Jezusem. Nasze przepowiadanie zaczyna się dzisiaj, tam gdzie żyjemy. I nie zaczyna się od próby przekonania innych, ale od codziennego świadczenia o pięknie Miłości, która na nas spojrzała i nas podniosła. A jeśli mam to piękno, to przekazywanie tego piękna przekonuje lud, a nie my. Przekonuje sam Pan. Jesteśmy tymi, którzy głoszą Pana, nie głosimy siebie, jakiejś partii politycznej ani ideologii. Nie, to Jezus stawia nas w kontakcie z ludem, nie przekonując go, dążąc do tego, aby Pan go przekonał. Bo jak uczył nas papież Benedykt, „Kościół nie uprawia prozelityzmu. On rozrasta się raczej przez «przyciąganie”: (Homilia podczas Mszy św. na rozpoczęcie V Konferencji Ogólnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów, Aparecida, 13 maja 2007 r.). Kiedy widzicie chrześcijan uprawiających prozelityzm, sporządzających listę ludzi, żeby przyjść - to nie są chrześcijanie, to są poganie przebrani za chrześcijan, mają pogańskie serca. Kościół wzrasta nie ze względu na prozelityzm, lecz wzrasta przez przyciąganie. 

Pamiętam, że kiedyś w jednym ze szpitali w Buenos Aires odeszły siostry, które nie mogły dalej prowadzić swojej pracy, bo było ich niewiele i podeszłe w latach i przybyła pewna wspólnota zakonna z Korei. Nie pamiętam już dokładnie, ale pewnie przyjechały w poniedziałek, zamieszkały w swoim domu, a we wtorek wyruszyły na odwiedziny chorych. Ale nie mówiły ani słowa po hiszpańsku, mówiły tylko po koreańsku, a chorzy byli szczęśliwi: „Ależ świetne są te siostry!” - „A co tobie ta siostra powiedziała?” – „Nic, ale mówiła mi swoim spojrzeniem”. Spojrzeniem, gestami przekazywały Jezusa, a nie same siebie. To właśnie jest przyciąganie przeciwstawne prozelityzmowi. To pociągające i radosne świadectwo jest celem, do którego prowadzi nas Jezus swoim miłującym spojrzeniem i ruchem wyjścia, jaki Jego Duch wzbudza w naszych sercach. A my możemy się zastanowić; czy nasze spojrzenie przypomina spojrzenie Jezusa, by przyciągnąć ludzi, by ich przybliżyć do Kościoła. Pomyślmy o tym. Dziękuję.

tłum. o. Stanisław Tasiemski OP (KAI) / Watykan



 

Polecane
Emerytury
Stażowe