O saperze Johnie z wojny koreańskiej - Janku z Krzeszowa

O saperze Johnie z wojny koreańskiej - Janku z Krzeszowa

Był saperem podczas wojny w Korei. Tej słynnej wojny, o której wielu ludzi z krajów okupowanych przez Związek Sowiecki myślało z nadzieją, że będzie początkiem III wojny światowej, przyniesie prawdziwe wyzwolenie Polakom, Węgrom, Łotyszom i milionom innych obywateli państw z tzw. bloku wschodniego.

Długa droga do wolności

W tym miesiącu John skończy 90 lat. Na wojnę poszedł wraz ze swoimi amerykańskimi kolegami przed siedmioma dekadami, ale pamięta wszystko, jakby to było wczoraj. Zanim żołnierzy US Army, w tym jego, załadowano na statek, aby bronili Zachodu w pierwszej po II wojnie światowej wojnie ze Wschodem -sam modlił się o wolność. Pan Bóg wysłuchał modlitw. Jako dziesięcioletni chłopak trafił do Dachau. Obok okrytego krwawą sławą niemieckiego obozu śmierci był obóz przejściowy. Tam trafił Janek, który w Ameryce stanie się Johnem. W obozie była też cała jego rodzina. Potem matka opowiadała, że gdy Niemcy prowadzili kobiety do łaźni, te płakały, bo nie wiedziały, czy z prysznica poleci gaz, czy woda. Całą rodzinę dziesięciolatka wywieziono "na roboty” do Niemiec w pociągu pełnym innych polskich rodzin .Część trafiła do „bauera”, do pracy w gospodarstwie, część do pracy w fabryce w Rosenheim, gdzie ojciec mojego rozmówcy lutował hangary do samolotów. Matka pracowała w fabryce lemoniady.

Zanim Jan włożył mundur amerykańskiej armii, aby nieść wolność od komunizmu sam tę wolność od Amerykanów dostał. To właśnie oni wyzwolili Rosenheim w 1945 roku. Wcześniej wielka amerykańska bomba omal nie zabiła całej Jankowej rodziny, bo wybuchła raptem 50 metrów od ich schronu.

Saper z karabinem

Dostał John twardą szkołę życia. W Korei nie narzekał jak inni amerykańscy żołnierze na słabe jedzenie. On sam jako dzieciak głodował zarówno w czasie II wojny, jak i po niej. Jako dzieciak powiedział do matki: „żeby nadszedł dzień, aby było dość chleba”. Mamie aż zamarło serce. W Korei przynajmniej miał co jeść. Ale Koreańczycy już nie, dlatego też starali się kraść Amerykanom co popadnie. Tak było, gdy John pełnił wartę. Uczyli go, że zanim strzeli do człowieka musi trzy razy krzyknąć ostrzeżenie. Tubylec był tak zdeterminowany, że nie zareagował. Polak strzelił i trafił. Była zima i krew łatwo było widać na śniegu. Koreańczyk ranny uciekał, ale amerykańscy żołnierze nie chcieli go specjalnie złapać. Wierzyli, że przyjechali tu wyzwalać, a nie więzić. A John ? Gdy po latach mówi, że nie chciał mu odebrać życia - widać iż mówi prawdę. Nie był strzelcem wyborowym tylko saperem. Rozminowywali drogi i pola, uparcie zaminowywane przez komunistyczne wojska Korei Północnej wspierane przez Chińczyków. John opowiada, że prawdziwych wykrywaczy min nie mieli. Mieli wykrywacze metalu, lepsze takie niż żadne, ale i tak dużą część roboty trzeba było zrobić własnymi rękoma, przeczesując ziemię.

Jednak saperzy z US Army nie tylko polowali na miny-pułapki, ale też budowali wodociągi na polach uprawnych. Zachodnia cywilizacja zderzała się z azjatycką nędzą. John do dzisiaj kręci głową, gdy opowiada, jak wówczas mieszkali Koreańczycy z południa. Opowiada obrazowo: „cztery patyki oraz sufit i ściany z papieru”. Jan budował też z innymi saperami drogi. To ułatwiało robotę wojsku, ale też miejscowa ludność mogła zobaczyć, jak bardzo żołnierze z Ameryki są pomocni. Żołnierze przecież wrócą do USA, a drogi zostaną, czyż nie?

W wojnie koreańskiej po „jasnej stronie mocy” stanął niemal cały świat Zachodu: USA, Kanada, Australia, Nowa Zelandia, Wielka Brytania, Francja, Holandia, Belgia, Luksemburg, Grecja, Turcja, ale też Filipiny, Tajlandia, Kolumbia, Etiopia i RPA. Wśród tych chłopaków też byli Polacy, czy potomkowie Polaków. Ale nie tylko po stronie Zachodu mogli być „nasi”. O tym też rozmyślał 20-letni John – Jan, który stacjonował tuż przy linii demarkacyjnej. Wówczas przecież po obu stronach „Iron Curtain” – „Żelaznej Kurtyny”, mówiono że nie tylko Armia Czerwona i żołnierze z innych krajów satelickich ZSRS mają być wysłani na Półwysep Koreański. Co będzie, jak tam będą Polacy? Strzelać do swoich? W tym momencie John, który cały czas przede wszystkim był Janem, myślał, że dobrze, że jest saperem.

A co gdy po drugiej stronie spotkam Polaka?

Janek pochodził z Krzeszowa, z Kresów Wschodnich RP i wiedział, że historia jest skomplikowana. Kresy z jego Wołyniem zostały wcielone do Związku Sowieckiego i jego rówieśnicy, których nie zabili najpierw Sowieci, potem Niemcy i Ukraińcy, a potem znów Sowieci, byli wcielani do Amii Czerwonej i walczyli także w Korei. Jan myślał, że mogą być tam też jego sąsiedzi, a nawet kuzyni, z którymi po wojnie z oczywistych względów nie mógł mieć żadnych kontaktów.

Wyprawa z Ameryki do Korei była skomplikowana: najpierw statkiem do Japonii, a stamtąd koleją do Korei Południowej. Nie była to pierwsza długa morska podróż Janka. Trzy lata wcześniej, jako siedemnastoletni chłopak wsiadł na statek w Niemczech, aby dopłynąć do amerykańskiej „Ziemi Obiecanej”. Emisariusze z PRL-u proponowali całej rodzinie powrót do kraju. Ojciec Janka odparł, że stracił cały majątek, nic nie ma i nie ma do czego wracać. Obiecali mu ziemię i dom na Ziemiach Odzyskanych. Na co usłyszeli: „a jaką ja mam pewność, że za parę lat jakiś Niemiec nie wyrzuci mnie z gospodarstwa?”. No i ruszyli za „Wielką Wodę”.
Co dla Johna było najgorsze w Korei? Nie komuniści, a… deszcz. Lało trzy miesiące z rzędu. Na Kresach, w Niemczech, czy w Chicago nie ma pory deszczowej. A co jeszcze? Dwie zimy i połowa trzeciej spędzonej pod wojskowym namiotem. Polacy z jego pokolenia, to twardzi ludzie, Janek też, więc przetrwał ten survival, po doświadczeniach na Kresach i w Niemczech nie narzekał, ale nie jest to jego miłe wspomnienie.
A co było najlepsze w tej azjatyckiej eskapadzie? Tu Jan się nie waha: to, że nie był głodny i to, że jednak poznał nowy kontynent, nowe kraje, zwiedził kawał świata

John wspomina, z lekkim uśmiechem, że bardziej podobały mu się Japonki niż Koreanki. Chwilę się waha, czy to powiedzieć, ale w końcu mówi, że plagą wśród amerykańskich żołnierzy były choroby weneryczne „fundowane” im przez Koreanki właśnie. Mówi, że może lepiej, żebym tego nie pisał, ale do żołnierzy US Army podchodziły nawet trzynastolatki, które z głodu gotowe były zrobić wszystko. Widać, że to wspomnienie dziecięcej prostytucji do dziś jest zadrą w pamięci, gdy snuje swa opowieść o wojnie sprzed siedemdziesięciu lat.

Niespełna trzynastoletni cioteczny wnuk sapera Johna, który mieszka w Polsce, pyta go przy mnie: „Wujku, a Ty strzelałeś?”
I wtedy saper John opowiada historię o tym rannym Koreańczyku i mówi słowa dla żołnierza niezwykłe: „cieszę się, że go nie zabiłem”.
W domu amerykańskiego żołnierza z polskich Kresów, w przedpokoju wiszą dwie czapki - bejsbolówki. Jedna z nich ma napis świadczący, że nosi ją weteran z Korei. Tych weteranów jest z każdym miesiącem coraz mniej…

Druga czapka jest czerwona, a na niej znany na całym świecie napis „Make America great ageain”. John, żołnierz z Korei z 1953 roku kiwa tylko głową, uśmiecha się i mówi: „tak, Trump mi się podoba”. A potem dodaje, że jak bardzo wielu Polaków - emigrantów przez wiele lat głosował na Demokratów, ale ostatnie dwa razy już na Trumpa.

W małym domku Johna w Niles przeżyłem niezwykłą podróż w czasie – do czasów „Zimnej Wojny”, wojny koreańskiej, walki z komunizmem – i z powrotem.

•    Tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (16.01.2023)


 

POLECANE
Prezydent Karol Nawrocki dołączył do Marszu Niepodległości. Jest nagranie z ostatniej chwili
Prezydent Karol Nawrocki dołączył do Marszu Niepodległości. Jest nagranie

Tuż przed godz. 15 Kancelaria Prezydenta RP opublikowała nagranie, na którym widać, że do wydarzenia dołączył – tak jak zapowiadał – prezydent Karol Nawrocki.

Prof. Wojciech Polak: Nad polską niepodległością zbierają się czarne chmury tylko u nas
Prof. Wojciech Polak: Nad polską niepodległością zbierają się czarne chmury

„Nad naszą niepodległością, nad naszą wolnością zaciągają się czarne chmury” - powiedział w wywiadzie dla portalu Tysol.pl prof. Wojciech Polak, historyk, wykładowca Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, od 2016 roku członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.

Oglądaj Marsz Niepodległości 2025 na żywo [TRANSMISJA ONLINE] z ostatniej chwili
Oglądaj Marsz Niepodległości 2025 na żywo [TRANSMISJA ONLINE]

O godz. 14:00 z ronda Dmowskiego w Warszawie rozpoczął się Marsz Niepodległości 2025. Tegoroczne wydarzenie odbywa się pod hasłem „Jeden naród, silna Polska” i biorą w nim udział m.in prezydent RP Karol Nawrocki, przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda wraz z członkami prezydium Komisji Krajowej, a także najważniejsi politycy prawicy. Relację na żywo można oglądać na portalu Tysol.pl. Zapraszamy!

Aktywizm sędziów nie pozwala rządowi Niemiec powstrzymać napływu Afgańczyków z ostatniej chwili
Aktywizm sędziów nie pozwala rządowi Niemiec powstrzymać napływu Afgańczyków

„Rząd Merza najwyraźniej nie jest w stanie powstrzymać przybyszów, stając w obliczu aktywizmu sędziowskiego” - alarmuje portal European Conservative.

Niemiecka aktorka chciała potwierdzić żydowskie pochodzenie. Genealog ujawnił, że jej ojciec... służył w Waffen-SS z ostatniej chwili
Niemiecka aktorka chciała potwierdzić żydowskie pochodzenie. Genealog ujawnił, że jej ojciec... służył w Waffen-SS

Uschi Glas, popularna niemiecka aktorka, przez lata była przekonana, że w jej rodzinie mogły być żydowskie korzenie. Zamiast tego genealog ujawnił, że jej ojciec był oficerem Waffen-SS. Sprawę opisał niemiecki dziennik „Bild”.

Prezydent Nawrocki wręczył awanse generalskie oficerom wojska, straży pożarnej i policji z ostatniej chwili
Prezydent Nawrocki wręczył awanse generalskie oficerom wojska, straży pożarnej i policji

W Święto Niepodległości prezydent Karol Nawrocki wręczył nominacje generalskie jedenastu oficerom Wojska Polskiego, oficerowi Policji, oficerowi Straży Granicznej oraz oficerowi Państwowej Straży Pożarnej.

KE chce scentralizować służby wywiadowcze. To poważnie zagrozi bezpieczeństwu narodowemu państw członkowskich tylko u nas
KE chce scentralizować służby wywiadowcze. To poważnie zagrozi bezpieczeństwu narodowemu państw członkowskich

W Unii Europejskiej ma powstać nowa jednostka wywiadowcza „spinająca” wywiady poszczególnych państw członkowskich. Tymczasem powstanie takiego tworu zagroziłoby bezpieczeństwu poszczególnych państw członkowskich oraz ich służb wywiadowczych.

Znamienny wpis Beaty Szydło w rocznicę odzyskania niepodległości z ostatniej chwili
Znamienny wpis Beaty Szydło w rocznicę odzyskania niepodległości

Była premier opublikowała z okazji 11 listopada wpis, w którym przypomniała, że odzyskanie niepodległości było wynikiem wspólnego wysiłku różnych środowisk politycznych.

Prezydent Karol Nawrocki odznaczył Waldemara Łysiaka i Andrzeja Poczobuta Orderem Orła Białego z ostatniej chwili
Prezydent Karol Nawrocki odznaczył Waldemara Łysiaka i Andrzeja Poczobuta Orderem Orła Białego

Pisarz Waldemar Łysiak oraz dziennikarz i działacz polskiej mniejszości na Białorusi Andrzej Poczobut zostali we wtorek odznaczeni przez prezydenta Karola Nawrockiego Orderem Orła Białego.

W ramach UE ma powstać nowa jednostka wywiadowcza z ostatniej chwili
W ramach UE ma powstać nowa jednostka wywiadowcza

Unia Europejska zaczęła tworzyć nową jednostkę wywiadowczą w celu usprawnienia wykorzystania informacji gromadzonych przez służby krajów unijnych; nowy organ ma działać w ramach Sekretariatu Generalnego Komisji Europejskiej - podał we wtorek dziennik „Financial Times”, powołując się na źródła.

REKLAMA

O saperze Johnie z wojny koreańskiej - Janku z Krzeszowa

O saperze Johnie z wojny koreańskiej - Janku z Krzeszowa

Był saperem podczas wojny w Korei. Tej słynnej wojny, o której wielu ludzi z krajów okupowanych przez Związek Sowiecki myślało z nadzieją, że będzie początkiem III wojny światowej, przyniesie prawdziwe wyzwolenie Polakom, Węgrom, Łotyszom i milionom innych obywateli państw z tzw. bloku wschodniego.

Długa droga do wolności

W tym miesiącu John skończy 90 lat. Na wojnę poszedł wraz ze swoimi amerykańskimi kolegami przed siedmioma dekadami, ale pamięta wszystko, jakby to było wczoraj. Zanim żołnierzy US Army, w tym jego, załadowano na statek, aby bronili Zachodu w pierwszej po II wojnie światowej wojnie ze Wschodem -sam modlił się o wolność. Pan Bóg wysłuchał modlitw. Jako dziesięcioletni chłopak trafił do Dachau. Obok okrytego krwawą sławą niemieckiego obozu śmierci był obóz przejściowy. Tam trafił Janek, który w Ameryce stanie się Johnem. W obozie była też cała jego rodzina. Potem matka opowiadała, że gdy Niemcy prowadzili kobiety do łaźni, te płakały, bo nie wiedziały, czy z prysznica poleci gaz, czy woda. Całą rodzinę dziesięciolatka wywieziono "na roboty” do Niemiec w pociągu pełnym innych polskich rodzin .Część trafiła do „bauera”, do pracy w gospodarstwie, część do pracy w fabryce w Rosenheim, gdzie ojciec mojego rozmówcy lutował hangary do samolotów. Matka pracowała w fabryce lemoniady.

Zanim Jan włożył mundur amerykańskiej armii, aby nieść wolność od komunizmu sam tę wolność od Amerykanów dostał. To właśnie oni wyzwolili Rosenheim w 1945 roku. Wcześniej wielka amerykańska bomba omal nie zabiła całej Jankowej rodziny, bo wybuchła raptem 50 metrów od ich schronu.

Saper z karabinem

Dostał John twardą szkołę życia. W Korei nie narzekał jak inni amerykańscy żołnierze na słabe jedzenie. On sam jako dzieciak głodował zarówno w czasie II wojny, jak i po niej. Jako dzieciak powiedział do matki: „żeby nadszedł dzień, aby było dość chleba”. Mamie aż zamarło serce. W Korei przynajmniej miał co jeść. Ale Koreańczycy już nie, dlatego też starali się kraść Amerykanom co popadnie. Tak było, gdy John pełnił wartę. Uczyli go, że zanim strzeli do człowieka musi trzy razy krzyknąć ostrzeżenie. Tubylec był tak zdeterminowany, że nie zareagował. Polak strzelił i trafił. Była zima i krew łatwo było widać na śniegu. Koreańczyk ranny uciekał, ale amerykańscy żołnierze nie chcieli go specjalnie złapać. Wierzyli, że przyjechali tu wyzwalać, a nie więzić. A John ? Gdy po latach mówi, że nie chciał mu odebrać życia - widać iż mówi prawdę. Nie był strzelcem wyborowym tylko saperem. Rozminowywali drogi i pola, uparcie zaminowywane przez komunistyczne wojska Korei Północnej wspierane przez Chińczyków. John opowiada, że prawdziwych wykrywaczy min nie mieli. Mieli wykrywacze metalu, lepsze takie niż żadne, ale i tak dużą część roboty trzeba było zrobić własnymi rękoma, przeczesując ziemię.

Jednak saperzy z US Army nie tylko polowali na miny-pułapki, ale też budowali wodociągi na polach uprawnych. Zachodnia cywilizacja zderzała się z azjatycką nędzą. John do dzisiaj kręci głową, gdy opowiada, jak wówczas mieszkali Koreańczycy z południa. Opowiada obrazowo: „cztery patyki oraz sufit i ściany z papieru”. Jan budował też z innymi saperami drogi. To ułatwiało robotę wojsku, ale też miejscowa ludność mogła zobaczyć, jak bardzo żołnierze z Ameryki są pomocni. Żołnierze przecież wrócą do USA, a drogi zostaną, czyż nie?

W wojnie koreańskiej po „jasnej stronie mocy” stanął niemal cały świat Zachodu: USA, Kanada, Australia, Nowa Zelandia, Wielka Brytania, Francja, Holandia, Belgia, Luksemburg, Grecja, Turcja, ale też Filipiny, Tajlandia, Kolumbia, Etiopia i RPA. Wśród tych chłopaków też byli Polacy, czy potomkowie Polaków. Ale nie tylko po stronie Zachodu mogli być „nasi”. O tym też rozmyślał 20-letni John – Jan, który stacjonował tuż przy linii demarkacyjnej. Wówczas przecież po obu stronach „Iron Curtain” – „Żelaznej Kurtyny”, mówiono że nie tylko Armia Czerwona i żołnierze z innych krajów satelickich ZSRS mają być wysłani na Półwysep Koreański. Co będzie, jak tam będą Polacy? Strzelać do swoich? W tym momencie John, który cały czas przede wszystkim był Janem, myślał, że dobrze, że jest saperem.

A co gdy po drugiej stronie spotkam Polaka?

Janek pochodził z Krzeszowa, z Kresów Wschodnich RP i wiedział, że historia jest skomplikowana. Kresy z jego Wołyniem zostały wcielone do Związku Sowieckiego i jego rówieśnicy, których nie zabili najpierw Sowieci, potem Niemcy i Ukraińcy, a potem znów Sowieci, byli wcielani do Amii Czerwonej i walczyli także w Korei. Jan myślał, że mogą być tam też jego sąsiedzi, a nawet kuzyni, z którymi po wojnie z oczywistych względów nie mógł mieć żadnych kontaktów.

Wyprawa z Ameryki do Korei była skomplikowana: najpierw statkiem do Japonii, a stamtąd koleją do Korei Południowej. Nie była to pierwsza długa morska podróż Janka. Trzy lata wcześniej, jako siedemnastoletni chłopak wsiadł na statek w Niemczech, aby dopłynąć do amerykańskiej „Ziemi Obiecanej”. Emisariusze z PRL-u proponowali całej rodzinie powrót do kraju. Ojciec Janka odparł, że stracił cały majątek, nic nie ma i nie ma do czego wracać. Obiecali mu ziemię i dom na Ziemiach Odzyskanych. Na co usłyszeli: „a jaką ja mam pewność, że za parę lat jakiś Niemiec nie wyrzuci mnie z gospodarstwa?”. No i ruszyli za „Wielką Wodę”.
Co dla Johna było najgorsze w Korei? Nie komuniści, a… deszcz. Lało trzy miesiące z rzędu. Na Kresach, w Niemczech, czy w Chicago nie ma pory deszczowej. A co jeszcze? Dwie zimy i połowa trzeciej spędzonej pod wojskowym namiotem. Polacy z jego pokolenia, to twardzi ludzie, Janek też, więc przetrwał ten survival, po doświadczeniach na Kresach i w Niemczech nie narzekał, ale nie jest to jego miłe wspomnienie.
A co było najlepsze w tej azjatyckiej eskapadzie? Tu Jan się nie waha: to, że nie był głodny i to, że jednak poznał nowy kontynent, nowe kraje, zwiedził kawał świata

John wspomina, z lekkim uśmiechem, że bardziej podobały mu się Japonki niż Koreanki. Chwilę się waha, czy to powiedzieć, ale w końcu mówi, że plagą wśród amerykańskich żołnierzy były choroby weneryczne „fundowane” im przez Koreanki właśnie. Mówi, że może lepiej, żebym tego nie pisał, ale do żołnierzy US Army podchodziły nawet trzynastolatki, które z głodu gotowe były zrobić wszystko. Widać, że to wspomnienie dziecięcej prostytucji do dziś jest zadrą w pamięci, gdy snuje swa opowieść o wojnie sprzed siedemdziesięciu lat.

Niespełna trzynastoletni cioteczny wnuk sapera Johna, który mieszka w Polsce, pyta go przy mnie: „Wujku, a Ty strzelałeś?”
I wtedy saper John opowiada historię o tym rannym Koreańczyku i mówi słowa dla żołnierza niezwykłe: „cieszę się, że go nie zabiłem”.
W domu amerykańskiego żołnierza z polskich Kresów, w przedpokoju wiszą dwie czapki - bejsbolówki. Jedna z nich ma napis świadczący, że nosi ją weteran z Korei. Tych weteranów jest z każdym miesiącem coraz mniej…

Druga czapka jest czerwona, a na niej znany na całym świecie napis „Make America great ageain”. John, żołnierz z Korei z 1953 roku kiwa tylko głową, uśmiecha się i mówi: „tak, Trump mi się podoba”. A potem dodaje, że jak bardzo wielu Polaków - emigrantów przez wiele lat głosował na Demokratów, ale ostatnie dwa razy już na Trumpa.

W małym domku Johna w Niles przeżyłem niezwykłą podróż w czasie – do czasów „Zimnej Wojny”, wojny koreańskiej, walki z komunizmem – i z powrotem.

•    Tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (16.01.2023)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe