Wojciech Osiński: Jak Niemcy z plastikiem walczyli. Ekorewolucja Zielonych wbrew zdrowemu rozsądkowi

Niemcy uchodzą za wzór w walce z plastikiem, niemniej jego zużycie ustawicznie wzrasta. Kolejnym orężem w tej batalii ma być podatek na producentów plastikowych opakowań, które zamieniają się w odpady.
Plastikowe śmieci. Ilustracja poglądowa Wojciech Osiński: Jak Niemcy z plastikiem walczyli. Ekorewolucja Zielonych wbrew zdrowemu rozsądkowi
Plastikowe śmieci. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Wczoraj Bundestag poparł ustawę nakładającą podatek na jednorazowy, nienadający się do recyklingu plastik. Ma ona odciążyć samorządy i zakłady, które wydają co roku setki milionów euro na przetwarzanie odpadów. Wstępne szacunki zakładają, że roczne przychody z tego tytułu będą wynosić ok. 400 milionów euro. Pozyskane w ten sposób środki trafią do specjalnego funduszu, który ma zostać przeznaczony między innymi na „edukację ekologiczną”. Argument „ekologiczny” jest ważki, tyle że złudny, ponieważ dotąd przyniósł skutki odwrotne do zamierzonych. Nawiasem mówiąc, już teraz widzę uśmiechniętych bossów mafii śmieciowych, „transferujących” niepożądane elementy z plastiku do krajów o mniejszym opodatkowaniu. Planom socjalistycznego rządu w Berlinie sprzeciwiła się opozycyjna chadecja, ostrzegając, że podatek nałożony na przedsiębiorców odczują konsumenci. Ale co tam. Pod tym względem wystąpienia ministra gospodarki i ochrony klimatu Roberta Habecka przypominają słynne przemówienia Lenina o wznieceniu rewolucji i wygraniu jej za „wszelką cenę”.

 

Ogrzewania i silniki

Polityk Zielonych zamierza też zakazać nowych systemów ogrzewania olejowego i gazowego. Przygotowana w jego resorcie ustawa miałaby wejść w życie w przyszłym roku. Od stycznia 2024 r. każdy nowy system grzewczy ma być zasilany w co najmniej 65 procentach ze źródeł odnawialnych. Zgodnie z ustaleniami zawartymi w umowie koalicyjnej SPD, FDP i Zielonych zmiany te miały właściwie nastąpić rok później. Powodem przyspieszenia realizacji planu Zielonych jest ich troska o klimat w sektorze budowlanym. Niemcy zobowiązały się osiągnąć neutralność klimatyczną do 2045 roku. Wicekanclerz Niemiec opowiedział się za zwiększeniem dotacji, mających zachęcić konsumentów do szybszego przejścia na ekologiczne systemy grzewcze.
Według ekspertów tempo wdrażanej przez Habecka transformacji energetycznej przerasta możliwości obywateli. Zresztą spór w tych sprawach dzieli także rządzących.

Przykładowo niemiecki minister transportu Volker Wissing (FDP) sprzeciwia się zaplanowanemu przez Brukselę zakazowi sprzedaży aut spalinowych po 2035 roku. Według niego istnieją alternatywy, które budzą zainteresowanie wielu klientów. Jego opinia wywołała dyskusję wśród koalicjantów z SPD i Zielonych. Wissing stwierdził, że Unia Europejska ignoruje zwłaszcza jedną istotną alternatywę dla silników spalinowych, czyli przybierające z każdym rokiem na znaczeniu paliwa syntetyczne. Tak zwane „E-Fuels” są pozyskiwane z resztek spożywczych i mogą zostać zastosowane w niemal każdym silniku wysokoprężnym. Nad rozwojem tych technologii, redukujących emisję dwutlenku węgla, pracują między innymi tacy branżowi potentaci jak Porsche i Audi. Unia Europejska zakłada, że za 12 lat zostanie wprowadzony całkowity zakaz sprzedaży aut spalinowych. Mają je zastąpić pojazdy elektryczne lub napędzane wodorem. Liberałowie wskazują jednak, że problemem jest pozyskiwanie odpowiednich surowców. Szef FDP Christian Lindner zaznaczył, że ważne jest przede wszystkim zachowanie równowagi między źródłami zasilania. Sprzeciw liberałów tak krótko przed finalnym krokiem wywołał popłoch Berlinie. Podobny spór między koalicjantami zarsysował się wcześniej w sprawie wspomnianego podatku na plastikowe opakowania. 

 

Unijna dyrektywa z 2019 r.

Prasowe komentarze skupiły się na złośliwościach pod adresem przedsiębiorców, którzy nie chcą ulegać rozkazom wyznawców zielonego neokomunizmu. Ale tak naprawdę dali się nabrać i zostali po prostu wystawieni do wiatru. Mniejsza z tym. To nie pierwszy przejaw stopniowego zarzucania przez niemieckich socjalistów ideałów wolnego rynku i przedsiębiorczości na rzecz powierzenia państwu funkcji centralnego nadzorcy „zmian klimatycznych”. Sprawa ma, jak zwykle, „głębsze dno”.

Nowy podatek jest uzupełnieniem unijnego „zalecenia” z 2019 r. Parlament Europejski przyjął wtedy dyrektywę wprowadzającą zakaz sprzedaży jednorazowych artykułów z tworzyw sztucznych (np. plastikowych tac, talerzy, słomek i sztućców), a także wymóg oddzielnej zbiórki plastikowych butelek w sklepach do 2029 r. Celem tych przepisów jest walka z rosnącym problemem odpadów zanieczyszczających morza i oceany. Jak ocenia Komisja Europejska, obok porzuconych lub nieumyślnie zgubionych sieci rybackich ponad 80 proc. tych śmieci to przedmioty codziennego użytku, pochodzące z handlu żywnością, fast foodów oraz sprzedaży napojów. Dyrektywa przewidywała też nałożenie na detalistów obowiązku wprowadzenia systemu odbioru plastikowych butelek po napojach. Jak już wiadomo, w rzeczywistości wyszło różnie. Mimo to unijna walka z plastikiem jest przez Niemców nadal przyjmowana z entuzjazmem, a zdaniem wielu z nich zaostrzone przepisy są nadal zbyt umiarkowane. 

„Odpady z tworzyw sztucznych są dosłownie wszędzie: na łąkach, polach, w ogrodach i lasach, a nawet w powietrzu. Plastik szkodzi również zwierzętom i ludziom. Zobowiązania i deklaracje składane dotychczas przez przemysł i handel prowadziły donikąd. Produkcja plastiku wciąż działa na pełnych obrotach. Recykling pomaga, ale nie wystarcza. Także apele do konsumentów, by częściej używali opakowań wielokrotnego użytku, niewiele dają. Unijny zakaz jednorazowych artykułów z tworzyw sztucznych jest dobrym krokiem w odpowiednim kierunku, ale wciąż zbyt słabym. Przede wszystkim powinniśmy niezwłocznie i całkowicie skończyć z produkcją i stosowaniem plastiku”

- czytamy w dzienniku „Rhein-Zeitung”.

Natomiast zdaniem „Frankfurter Rundschau” problem z morskimi odpadami w Europie tylko w nieznacznym stopniu jest winą jej mieszkańców. 

„Czy Unia Europejska może uniknąć katastrofy, zakazując swoim państwom członkowskim plastikowych patyczków do uszu? Otóż nie, wprowadzone restrykcje zapobiegają jej nieznacznie. Główna przyczyna zaśmiecenia wód leży bowiem na innych kontynentach. 90 proc. niebezpiecznych śmieci dostaje się do naszych mórz m.in. z Egiptu, Wietnamu, Chin oraz Indii. Przepływają one systemami rzecznymi przez kraje, które dopiero od kilku lub kilkunastu lat notują szybki wzrost gospodarczy. Unijni komisarze i Zieloni powinni się skoncentrować najpierw na tych regionach, a nie zasypywać Europę kolejnymi zakazami”

- napisał frankfurcki dziennik.

 

Fruwające foliówki

Cóż, niemieccy socjaliści woleli zacząć od siebie, tyle że inaczej niż powinni. W 2020 roku minister środowiska (a obecnie ds. współpracy gospodarczej i rozwoju) Svenja Schulze (SPD) wprowadziła całkowity zakaz używania jednorazowych toreb plastikowych. „Zwyczaje zmienia edukacja, a nie dodatkowe podatki”, ocenia Sandra Schäfer, ekodziałaczka i dziennikarka gazety „Hamburger Morgenpost”. Według niej wprowadzenie opłat recyklingowych ma ujemny wpływ na przyszłość wielu przedsiębiorstw w Unii Europejskiej, ponieważ uprzywilejowuje większe koncerny. Z badań duńskiej agencji rządowej ds. środowiska Miljøstyrelsen z kolei wynika, że produkcja i utylizacja uznawanych powszechnie za bardziej ekologiczne toreb bawełnianych jest znacznie szkodliwsza dla środowiska niż cienkich toreb plastikowych. Podobnych krytycznych głosów przybywa także w konserwatywnej Bawarii, gdzie rządy CSU od lat licytują się z Zielonymi w ekologicznej gorliwości. 

„Nasza schizofrenia jest doprawdy zaskakująca. Wbrew wszelkim restrykcjom foliówki nadal fruwają w powietrzu i zwiększa się zużycie jednorazowych opakowań z plastiku. Restrykcje Brukseli oraz jej chęć prowadzenia nas za rączkę nie zwiększą naszej sympatii do eurokratów”

- ostrzega ratyzbońska „Mittelbayerische Zeitung”.

Można odnieść wrażenie, że bawarski dziennik obnażył pewną niemiecką sprzeczność: Niemcy są w awangardzie walki z plastikiem, uchodzą wręcz za europejskich fanatyków ekologicznego stylu życia, a zarazem należą do ścisłej czołówki, jeśli chodzi o produkcję tworzyw sztucznych oraz ilość plastikowych odpadów. Bodaj w żadnym innym państwie członkowskim Unii Europejskiej nie zużywa się tyle plastiku co w Niemczech. Z ustaleń Europejskiego Urzędu Statystycznego (Eurostatu) w Luksemburgu wynika, że zużycie plastiku w Niemczech wciąż wzrasta, ponieważ rośnie tam popyt na zakupy w internecie. A towary zamówione w sieci najczęściej wymagają plastikowego opakowania, by zapobiec uszkodzeniom podczas przesyłki.

 

Niemcy „plastikowym” liderem

Poza tym do „modnych” papierowych torebek w sklepach spożywczych 
i hipermarketach niemieccy konsumenci ciągle wkładają wiele plastiku. Na cóż bowiem „politycznie poprawna” torebka, skoro przeciętny Niemiec jest wielbicielem potraw, które można szybko przyrządzić w mikrofalówce? A gotowe jedzenie zazwyczaj jest opakowane w plastik. Niemcy są także niezaprzeczalnymi europejskimi liderami w branży kosmetycznej, która raczej nie tak szybko zrezygnuje z tworzyw sztucznych. 

„Koszty produkcji i korzystania z alternatywnych materiałów są o wiele wyższe niż w przypadku plastiku. To trochę tak jak z modnymi kiedyś choinkami sztucznymi, które miały ocalić te prawdziwe i chronić środowisko. Dziś już wiemy, że wyprodukowanie sztucznej choinki jest bardziej szkodliwe niż ścięcie kilkunastu prawdziwych w lesie. Podobnie oceniam plany Zielonych i regulacje unijne”

- ocenia Wolfgang Pauser, austriacki prawnik i specjalista ds. konsumpcji.

Niemniej śmiem twierdzić, że nie warto składać broni w walce z plastikiem. Problem ten dotyczy nie tylko klimatu bądź ekologicznego stylu życia, ale również estetyki. Latem na niemieckich plażach gromadzą się wręcz usypiska odpadów z tworzyw sztucznych. Plastik niezwykle trudno i długo się rozkłada, a zdaniem ekspertów tak naprawdę nigdy nie rozkłada się do końca, trafiając do organizmów ryb i innych zwierząt morskich. To akurat nie jest zmyślone. Wiele zależy od postaw konsumentów, lecz na pewno nie od unijnych dyrektyw, które w praktyce spotykają się z rosnącą wrogością.

Wojciech Osiński

[Autor jest korespondentem Polskiego Radia]
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Burza wokół Kamila Stocha. PZN wydał komunikat z ostatniej chwili
Burza wokół Kamila Stocha. PZN wydał komunikat

Ostatni sezon w wykonaniu polskich skoczków narciarskich nie należał do udanych. W ostatnim czasie w mediach pojawiły się doniesienia o tym, że Kamil Stoch chce samodzielnie przygotowywać się do Pucharu Świata. Polski Związek Narciarski wydal oświadczenie w tej sprawie.

Amerykański Senat przyjął pakiet pomocowy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu z ostatniej chwili
Amerykański Senat przyjął pakiet pomocowy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu

Amerykański Senat przegłosował we wtorek wieczorem pakiet środków na wsparcie Ukrainy, Izraela i Tajwanu o wartości 95 mld dolarów. Długo oczekiwana ustawa trafi teraz na biurko prezydenta, który zapowiedział, że natychmiast ją podpisze, a sprzęt na Ukrainę trafi w ciągu kilku dni.

Lubelskie: Śmigłowiec zerwał linie energetyczne z ostatniej chwili
Lubelskie: Śmigłowiec zerwał linie energetyczne

Jak informuje 4 Skrzydło Lotnictwa Szkolnego w mediach społecznościowych, dziś w godzinach popołudniowych w rejonie miejscowości Okrzeja (powiat łukowski) w woj. lubelskim, podczas realizacji lotu szkoleniowego doszło do zerwania linii energetycznej niskiego napięcia.

Lewandowski padł ofiarą oszustów. Sieć obiegło niepokojące nagranie z ostatniej chwili
Lewandowski padł ofiarą oszustów. Sieć obiegło niepokojące nagranie

Wielka popularność Roberta Lewandowskiego przyciągnęła uwagę nie tylko fanów futbolu, ale także oszustów, którzy postanowili wykorzystać jego wizerunek dla własnych celów. Ostatnio w sieci pojawiły się ostrzeżenia przed fałszywymi nagraniami z udziałem polskiego piłkarza, które są produktem zaawansowanej technologii "Deepfake".

USA: Kluczowy krok Senatu ws. przyjęcia pakietu pomocowego dla Ukrainy z ostatniej chwili
USA: Kluczowy krok Senatu ws. przyjęcia pakietu pomocowego dla Ukrainy

Senat zagłosował we wtorek za ograniczeniem debaty nad pakietem 95 mld dol. na pomoc Ukrainie, Izraelowi i Tajwanowi. Głosowanie pozwoli na uchwalenie ustawy najpóźniej w środę, choć końcowe głosowanie możliwe jest jeszcze we wtorek w nocy.

Antoni Rybczyński: Alarm! Niemcy chcą nas chronić przed Rosją Wiadomości
Antoni Rybczyński: Alarm! Niemcy chcą nas chronić przed Rosją

Niemcy przypominają sąsiada, który mówi Ci, że pomoże chronić dom przed bandziorami, a potem pomaga im zrobić skok. Co więcej, ten sąsiad jest tak bezczelny, że po pewnym czasie – mimo iż wszyscy w okolicy doskonale wiedzą, że był cichym wspólnikiem rabusiów – znów zabiera głos na zebraniu mieszkańców i zapewnia, że tym razem to na pewno odstraszy napastników.

Rozenek-Majdan ogłosiła zaskakującą decyzję z ostatniej chwili
Rozenek-Majdan ogłosiła zaskakującą decyzję

Małgorzata Rozenek-Majdan, która do tej pory była bardzo aktywna w mediach społecznościowych podjęła ważną decyzję. Internauci ostatnio byli zaniepokojeni faktem, że na profilach celebrytki pojawia się coraz mniej treści.

Jutro w PE debata nt. skrajnie prawicowego ataku na Zielony Ład z ostatniej chwili
Jutro w PE debata nt. "skrajnie prawicowego ataku" na Zielony Ład

W środę w Parlamencie Europejskim odbędzie się debata dot. protestów przeciwko Zielonemu Ładowi, które w ciągu ostatnich miesięcy przelały się przez Europę, a także Polskę. Debata nosi tytuł "atak na klimat i przyrodę".

Premier Wielkiej Brytanii: Myśliwce Typhoon będą patrolować polskie niebo z ostatniej chwili
Premier Wielkiej Brytanii: Myśliwce Typhoon będą patrolować polskie niebo

Między Polską a Wielką Brytanią istnieje wielka więź, która w sytuacji wojny na Ukrainie buduje bezpieczeństwo - mówił we wtorek premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak. Przypomniał, że Wielka Brytania przeznaczy 500 mln funtów dodatkowej pomocy dla Ukrainy.

Gwiazda muzyki bardzo chora. Fatalne wieści z ostatniej chwili
Gwiazda muzyki bardzo chora. Fatalne wieści

Celine Dion to kanadyjska piosenkarka, kompozytorka i autorka tekstów. Od dłuższego już czasu nie czuje się najlepiej. Artystka cierpi z powodu ciężkiej i uporczywej choroby, która utrudnia jej normalne funkcjonowanie. Bliska osoba gwiazdy wyznała, że jest coraz gorzej. Dion nie jest w stanie wychodzić z domu, ograniczyła również kontakty z mediami. Chwilowa poprawa na początku 2023 okazała się złudna.

REKLAMA

Wojciech Osiński: Jak Niemcy z plastikiem walczyli. Ekorewolucja Zielonych wbrew zdrowemu rozsądkowi

Niemcy uchodzą za wzór w walce z plastikiem, niemniej jego zużycie ustawicznie wzrasta. Kolejnym orężem w tej batalii ma być podatek na producentów plastikowych opakowań, które zamieniają się w odpady.
Plastikowe śmieci. Ilustracja poglądowa Wojciech Osiński: Jak Niemcy z plastikiem walczyli. Ekorewolucja Zielonych wbrew zdrowemu rozsądkowi
Plastikowe śmieci. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Wczoraj Bundestag poparł ustawę nakładającą podatek na jednorazowy, nienadający się do recyklingu plastik. Ma ona odciążyć samorządy i zakłady, które wydają co roku setki milionów euro na przetwarzanie odpadów. Wstępne szacunki zakładają, że roczne przychody z tego tytułu będą wynosić ok. 400 milionów euro. Pozyskane w ten sposób środki trafią do specjalnego funduszu, który ma zostać przeznaczony między innymi na „edukację ekologiczną”. Argument „ekologiczny” jest ważki, tyle że złudny, ponieważ dotąd przyniósł skutki odwrotne do zamierzonych. Nawiasem mówiąc, już teraz widzę uśmiechniętych bossów mafii śmieciowych, „transferujących” niepożądane elementy z plastiku do krajów o mniejszym opodatkowaniu. Planom socjalistycznego rządu w Berlinie sprzeciwiła się opozycyjna chadecja, ostrzegając, że podatek nałożony na przedsiębiorców odczują konsumenci. Ale co tam. Pod tym względem wystąpienia ministra gospodarki i ochrony klimatu Roberta Habecka przypominają słynne przemówienia Lenina o wznieceniu rewolucji i wygraniu jej za „wszelką cenę”.

 

Ogrzewania i silniki

Polityk Zielonych zamierza też zakazać nowych systemów ogrzewania olejowego i gazowego. Przygotowana w jego resorcie ustawa miałaby wejść w życie w przyszłym roku. Od stycznia 2024 r. każdy nowy system grzewczy ma być zasilany w co najmniej 65 procentach ze źródeł odnawialnych. Zgodnie z ustaleniami zawartymi w umowie koalicyjnej SPD, FDP i Zielonych zmiany te miały właściwie nastąpić rok później. Powodem przyspieszenia realizacji planu Zielonych jest ich troska o klimat w sektorze budowlanym. Niemcy zobowiązały się osiągnąć neutralność klimatyczną do 2045 roku. Wicekanclerz Niemiec opowiedział się za zwiększeniem dotacji, mających zachęcić konsumentów do szybszego przejścia na ekologiczne systemy grzewcze.
Według ekspertów tempo wdrażanej przez Habecka transformacji energetycznej przerasta możliwości obywateli. Zresztą spór w tych sprawach dzieli także rządzących.

Przykładowo niemiecki minister transportu Volker Wissing (FDP) sprzeciwia się zaplanowanemu przez Brukselę zakazowi sprzedaży aut spalinowych po 2035 roku. Według niego istnieją alternatywy, które budzą zainteresowanie wielu klientów. Jego opinia wywołała dyskusję wśród koalicjantów z SPD i Zielonych. Wissing stwierdził, że Unia Europejska ignoruje zwłaszcza jedną istotną alternatywę dla silników spalinowych, czyli przybierające z każdym rokiem na znaczeniu paliwa syntetyczne. Tak zwane „E-Fuels” są pozyskiwane z resztek spożywczych i mogą zostać zastosowane w niemal każdym silniku wysokoprężnym. Nad rozwojem tych technologii, redukujących emisję dwutlenku węgla, pracują między innymi tacy branżowi potentaci jak Porsche i Audi. Unia Europejska zakłada, że za 12 lat zostanie wprowadzony całkowity zakaz sprzedaży aut spalinowych. Mają je zastąpić pojazdy elektryczne lub napędzane wodorem. Liberałowie wskazują jednak, że problemem jest pozyskiwanie odpowiednich surowców. Szef FDP Christian Lindner zaznaczył, że ważne jest przede wszystkim zachowanie równowagi między źródłami zasilania. Sprzeciw liberałów tak krótko przed finalnym krokiem wywołał popłoch Berlinie. Podobny spór między koalicjantami zarsysował się wcześniej w sprawie wspomnianego podatku na plastikowe opakowania. 

 

Unijna dyrektywa z 2019 r.

Prasowe komentarze skupiły się na złośliwościach pod adresem przedsiębiorców, którzy nie chcą ulegać rozkazom wyznawców zielonego neokomunizmu. Ale tak naprawdę dali się nabrać i zostali po prostu wystawieni do wiatru. Mniejsza z tym. To nie pierwszy przejaw stopniowego zarzucania przez niemieckich socjalistów ideałów wolnego rynku i przedsiębiorczości na rzecz powierzenia państwu funkcji centralnego nadzorcy „zmian klimatycznych”. Sprawa ma, jak zwykle, „głębsze dno”.

Nowy podatek jest uzupełnieniem unijnego „zalecenia” z 2019 r. Parlament Europejski przyjął wtedy dyrektywę wprowadzającą zakaz sprzedaży jednorazowych artykułów z tworzyw sztucznych (np. plastikowych tac, talerzy, słomek i sztućców), a także wymóg oddzielnej zbiórki plastikowych butelek w sklepach do 2029 r. Celem tych przepisów jest walka z rosnącym problemem odpadów zanieczyszczających morza i oceany. Jak ocenia Komisja Europejska, obok porzuconych lub nieumyślnie zgubionych sieci rybackich ponad 80 proc. tych śmieci to przedmioty codziennego użytku, pochodzące z handlu żywnością, fast foodów oraz sprzedaży napojów. Dyrektywa przewidywała też nałożenie na detalistów obowiązku wprowadzenia systemu odbioru plastikowych butelek po napojach. Jak już wiadomo, w rzeczywistości wyszło różnie. Mimo to unijna walka z plastikiem jest przez Niemców nadal przyjmowana z entuzjazmem, a zdaniem wielu z nich zaostrzone przepisy są nadal zbyt umiarkowane. 

„Odpady z tworzyw sztucznych są dosłownie wszędzie: na łąkach, polach, w ogrodach i lasach, a nawet w powietrzu. Plastik szkodzi również zwierzętom i ludziom. Zobowiązania i deklaracje składane dotychczas przez przemysł i handel prowadziły donikąd. Produkcja plastiku wciąż działa na pełnych obrotach. Recykling pomaga, ale nie wystarcza. Także apele do konsumentów, by częściej używali opakowań wielokrotnego użytku, niewiele dają. Unijny zakaz jednorazowych artykułów z tworzyw sztucznych jest dobrym krokiem w odpowiednim kierunku, ale wciąż zbyt słabym. Przede wszystkim powinniśmy niezwłocznie i całkowicie skończyć z produkcją i stosowaniem plastiku”

- czytamy w dzienniku „Rhein-Zeitung”.

Natomiast zdaniem „Frankfurter Rundschau” problem z morskimi odpadami w Europie tylko w nieznacznym stopniu jest winą jej mieszkańców. 

„Czy Unia Europejska może uniknąć katastrofy, zakazując swoim państwom członkowskim plastikowych patyczków do uszu? Otóż nie, wprowadzone restrykcje zapobiegają jej nieznacznie. Główna przyczyna zaśmiecenia wód leży bowiem na innych kontynentach. 90 proc. niebezpiecznych śmieci dostaje się do naszych mórz m.in. z Egiptu, Wietnamu, Chin oraz Indii. Przepływają one systemami rzecznymi przez kraje, które dopiero od kilku lub kilkunastu lat notują szybki wzrost gospodarczy. Unijni komisarze i Zieloni powinni się skoncentrować najpierw na tych regionach, a nie zasypywać Europę kolejnymi zakazami”

- napisał frankfurcki dziennik.

 

Fruwające foliówki

Cóż, niemieccy socjaliści woleli zacząć od siebie, tyle że inaczej niż powinni. W 2020 roku minister środowiska (a obecnie ds. współpracy gospodarczej i rozwoju) Svenja Schulze (SPD) wprowadziła całkowity zakaz używania jednorazowych toreb plastikowych. „Zwyczaje zmienia edukacja, a nie dodatkowe podatki”, ocenia Sandra Schäfer, ekodziałaczka i dziennikarka gazety „Hamburger Morgenpost”. Według niej wprowadzenie opłat recyklingowych ma ujemny wpływ na przyszłość wielu przedsiębiorstw w Unii Europejskiej, ponieważ uprzywilejowuje większe koncerny. Z badań duńskiej agencji rządowej ds. środowiska Miljøstyrelsen z kolei wynika, że produkcja i utylizacja uznawanych powszechnie za bardziej ekologiczne toreb bawełnianych jest znacznie szkodliwsza dla środowiska niż cienkich toreb plastikowych. Podobnych krytycznych głosów przybywa także w konserwatywnej Bawarii, gdzie rządy CSU od lat licytują się z Zielonymi w ekologicznej gorliwości. 

„Nasza schizofrenia jest doprawdy zaskakująca. Wbrew wszelkim restrykcjom foliówki nadal fruwają w powietrzu i zwiększa się zużycie jednorazowych opakowań z plastiku. Restrykcje Brukseli oraz jej chęć prowadzenia nas za rączkę nie zwiększą naszej sympatii do eurokratów”

- ostrzega ratyzbońska „Mittelbayerische Zeitung”.

Można odnieść wrażenie, że bawarski dziennik obnażył pewną niemiecką sprzeczność: Niemcy są w awangardzie walki z plastikiem, uchodzą wręcz za europejskich fanatyków ekologicznego stylu życia, a zarazem należą do ścisłej czołówki, jeśli chodzi o produkcję tworzyw sztucznych oraz ilość plastikowych odpadów. Bodaj w żadnym innym państwie członkowskim Unii Europejskiej nie zużywa się tyle plastiku co w Niemczech. Z ustaleń Europejskiego Urzędu Statystycznego (Eurostatu) w Luksemburgu wynika, że zużycie plastiku w Niemczech wciąż wzrasta, ponieważ rośnie tam popyt na zakupy w internecie. A towary zamówione w sieci najczęściej wymagają plastikowego opakowania, by zapobiec uszkodzeniom podczas przesyłki.

 

Niemcy „plastikowym” liderem

Poza tym do „modnych” papierowych torebek w sklepach spożywczych 
i hipermarketach niemieccy konsumenci ciągle wkładają wiele plastiku. Na cóż bowiem „politycznie poprawna” torebka, skoro przeciętny Niemiec jest wielbicielem potraw, które można szybko przyrządzić w mikrofalówce? A gotowe jedzenie zazwyczaj jest opakowane w plastik. Niemcy są także niezaprzeczalnymi europejskimi liderami w branży kosmetycznej, która raczej nie tak szybko zrezygnuje z tworzyw sztucznych. 

„Koszty produkcji i korzystania z alternatywnych materiałów są o wiele wyższe niż w przypadku plastiku. To trochę tak jak z modnymi kiedyś choinkami sztucznymi, które miały ocalić te prawdziwe i chronić środowisko. Dziś już wiemy, że wyprodukowanie sztucznej choinki jest bardziej szkodliwe niż ścięcie kilkunastu prawdziwych w lesie. Podobnie oceniam plany Zielonych i regulacje unijne”

- ocenia Wolfgang Pauser, austriacki prawnik i specjalista ds. konsumpcji.

Niemniej śmiem twierdzić, że nie warto składać broni w walce z plastikiem. Problem ten dotyczy nie tylko klimatu bądź ekologicznego stylu życia, ale również estetyki. Latem na niemieckich plażach gromadzą się wręcz usypiska odpadów z tworzyw sztucznych. Plastik niezwykle trudno i długo się rozkłada, a zdaniem ekspertów tak naprawdę nigdy nie rozkłada się do końca, trafiając do organizmów ryb i innych zwierząt morskich. To akurat nie jest zmyślone. Wiele zależy od postaw konsumentów, lecz na pewno nie od unijnych dyrektyw, które w praktyce spotykają się z rosnącą wrogością.

Wojciech Osiński

[Autor jest korespondentem Polskiego Radia]
 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe