30 lat temu zamilkło Radio Wolna Europa

Około 30 lat temu zamilkła Rozgłośnia Polska RWE. Gdy powstawała, Jan Nowak-Jeziorański podkreślał, że nie będzie sprawowała „rządu dusz”. Było inaczej. Radio próbowało uodpornić Polaków na sowietyzację, walcząc z cenzurą i zbliżając emigrację z krajem. Niektóre decyzje dyrekcji polskiej sekcji w Monachium kładą się jednak cieniem na jej historii.
Jan Nowak Jeziorański w Radio Wolna Europa 30 lat temu zamilkło Radio Wolna Europa
Jan Nowak Jeziorański w Radio Wolna Europa / Wikipedia domena publiczna

Będziemy prowadzili na falach eteru walkę z rusyfikacją i sowietyzacją polskiej kultury. Będziemy walczyli z fałszowaniem naszej historii i naszych tradycji – te słowa popłynęły 3 maja 1952 r. żwawym strumieniem przez niezliczone głośniki radiowe. Wraz z wybiciem godz. 11.00 rozległy się w eterze takty „Mazurka 3 maja”, została wyemitowana pierwsza polska audycja monachijskiej Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Jej wieloletni dyrektor Jan Nowak-Jeziorański już w inauguracyjnym słuchowisku jasno sformułował koncepcję programową, która przyświecała założycielom radiostacji. Dobitnie wskazywał na walkę z propagandą, na obowiązek ukazywania prawdy historycznej i tego, co działo się w samej Polsce, gdzie zaczadzano umysły radziecką propagandą. W obliczu przybierających na sile draństw po wschodniej stronie żelaznej kurtyny nowa rozgłośnia w Bawarii uchodziła za jedyne wiarygodne polskojęzyczne źródło informacji z kraju i ze świata. Mimo swobody w komentowaniu bieżących wydarzeń „kurier z Warszawy” nasycał swoje pierwsze audycje apelami o powściągliwość:

Będziemy wystrzegali się wszystkiego, co mogłoby pchnąć społeczeństwo do oporu czynnego albo organizowania się pod ziemią

– utrzymywał Nowak-Jeziorański.

Te ostrożne sformułowania były powodowane troską o bezpieczeństwo odbiorcy, któremu już za samo słuchanie RWE groziła kara pozbawienia wolności. Prawda o panującej nad Wisłą dezinformacji i nadużyciach bezpieki była niebezpieczna. Nowak zakładał, że monachijska rozgłośnia nie może być alternatywną nitką polskiej historii, jako że emigracja jest wprawdzie częścią narodu, ale nie może nim zdalnie sterować. Niemniej audycje trafiały mało uczęszczanymi szlakami do serc i umysłów tysięcy Polaków.

 

Poczucie wspólnoty

Wbrew obelżywym oskarżeniom ukutym przez PRL-owską propagandę, rzucanym szczególnie zajadle w okresie schyłkowego stalinizmu i w latach 80., rozgłośnia kierowana przez Nowaka odniosła niezwykły sukces. W swoich wspomnieniach i późniejszych wywiadach dyrektor RP RWE częstokroć zaznaczał, że głównym celem polskiej redakcji było odbudowanie rozsadzonego przez wojny i totalitaryzmy „poczucia wspólnoty” Polaków. Toteż w odróżnieniu od innych zachodnich stacji nadających w ojczystym języku (BBC, Głos Ameryki), jego stacja od początku przedstawiała się wyłącznie jako polskie radio. Dzięki obranej przez redaktorów strategii rychło zaskarbiła sobie sympatie wielu słuchaczy. Frapowały nie tylko atrakcyjna forma przekazu i nieszablonowe tematy słuchowisk, lecz także zupełnie odmienny język i rzeczowy ton, jakże różniące się od spotykanych wśród warszawskich dziennikarzy umoczonych w komunizmie.

Nowak-Jeziorański nie wdawał się w polemiki na temat wysługiwania się „zachodniemu faszyzmowi”. Zamiast tego on i jego zespół konsekwentnie obnażali i punktowali charakter systemu niemającego nic wspólnego z wartościami, do których się odwoływał. Przekonywał zarówno zestaw poruszanych na antenie zagadnień, jak i rozmaitość poglądów samych redaktorów. RWE miało być wszak odbiciem sprzecznych opinii i ocen, odzwierciedleniem wolności słowa.

Każdy ma prawo do swoich poglądów, ale w sprawach zasadniczych, takich jak niepodległość, demokracja, granice, jesteśmy zgodni i solidarni 

– wskazywał Nowak w szóstym ustępie programu Rozgłośni Polskiej. 

Do sukcesu monachijskiej stacji przyczyniły się więc paradoksalnie komunistyczne media nad Wisłą. Specyfika polityczna PRL wykluczała samodzielność dziennikarzy, co nie pozostawało bez wpływu na kwestie dotyczące warsztatu. Praca w komunistycznym „Polskim Radiu” (być może dziś też trzeba je opatrzyć cudzysłowem?) sprowadzała się najczęściej do posłusznego przestrzegania ram interpretacyjnych wytyczonych przez partyjną wierchuszkę lub gorliwego wychwalania szabrujących ojczyznę miernot. Groteska dawała o sobie znać zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, kiedy środki przekazu tylko rzadko posiłkowały się prawdziwymi faktami, rozmywając je w gąszczu propagandy. Reportaż i felieton, tradycyjne gatunki polskiej publicystyki radiowej, doprowadzone przed wojną do mistrzostwa, w PRL sprowadzone zostały do karykatury samych siebie.

 

Uczta dla (d)ucha

Na tle PRL-owskiego radia audycje Nowaka i jego ekipy wypadały nieskończenie lepiej, jawiły się jako wyborne źródło historycznej wiedzy, jako uczta dla ducha i rezerwuar wyważonych ocen. Trudno ocenić historię RWE w oderwaniu od zasług związanych z nim redaktorów. Byli to często wybitni intelektualiści z niezbędnym bagażem doświadczeń, wspaniali ludzie, którzy wyrośli z bogatej tradycji międzywojennej publicystyki. Do zespołu należeli m.in. Tadeusz Katelbach i Tadeusz Nowakowski, a z biegiem czasu dołączali kolejni zdolni twórcy. Z redakcją nad Izarą współpracowali przez wiele lat znamienici artyści, pisarze i działacze emigracyjni zapewniający (nie tylko symboliczną) ciągłość polskiej kultury. Marian Hemar, Leopold Tyrmand, Jerzy Giedroyc i wielu innych dołożyli starań, aby zarodki z trudem odbudowanej w II RP kultury nie uschły zupełnie. Bez emigracyjnego zaplecza utrzymanie na wysokim poziomie całodziennych programów nie byłoby zresztą możliwe. Sieć korespondentów RWE obejmowała wszystkie stolice europejskie i polskie ośrodki na innych kontynentach. Dzięki istnieniu placówki RWE w Nowym Jorku rodacy mogli np. usłyszeć o zmartwieniach trapiących „niepokornych” Skamandrytów, Kazimierza Wierzyńskiego i Jana Lechonia, ukaranych w kraju dożywotnią anatemą. Bodaj największą rolę w programach rozgłośni odgrywał jednak „polski Londyn”. W angielskim studiu nagrywana była niezliczona liczba audycji artystycznych i rozrywkowych, często z udziałem publiczności. 

Same audycje były otwarte dla wszystkich emigrantów stojących na gruncie niepodległości. Przynajmniej tak twierdzono. Nowak i jego następcy, Michałowski i Najder, uczynili jednocześnie wszystko, by podtrzymać emigracyjną twórczość. Komitet Wolnej Europy utrzymywał polskie biblioteki, instytucje naukowe oraz wydawnictwa na obczyźnie. W 1955 r. Kierownictwu Rozgłośni Polskie RWE udało się pozyskać prawie ćwierć miliona dolarów na stypendia dla polskich twórców, którzy w PRL byli nie tylko pozbawieni posłuchu, lecz również zostali bez środków. Na liście stypendiatów znaleźli się m.in. Zofia Kossak-Szczucka, Teodor Parnicki i Witold Gombrowicz.

 

Ze złowróżbnym grymasem

Pierwsi pracownicy rozgłośni zaczęli przybywać do Bawarii już z początkiem 1952 r., co dla niektórych wiązało się z mieszanymi uczuciami. Oto nagle znaleźli się w otoczeniu uśmiechniętych Niemców, którzy jeszcze kilka lat wcześniej ze złowróżbnym grymasem zamienili Warszawę w stertę popiołu. Prawie wszyscy z nich zetknęli się przecież z bezlitosnym okupantem hitlerowskim. Poszczególni członkowie zespołu należeli do AK albo byli jeszcze nie tak dawno jeńcami obozów w Murnau i Dachau. Inni (jak np. Tadeusz Nowakowski) zachłysnęli się wcześniej chwilowo niepodległością w dolnosaksońskim Maczkowie i skłaniali się może nieco bardziej ku optymizmowi.

Atmosferze przełomu towarzyszyło uczucie niepewności wobec amerykańskich władz, finansujących wprawdzie projekt rozgłośni, ale ponoszących też odpowiedzialność za Jałtę. Nad tymi obawami przeważyła wszelako perspektywa walki o niepodległą Polskę, jak i możliwość powrotu do zawodu artysty lub publicysty, skazanego poza granicami kraju na bezrobocie lub pracę fizyczną. Wybór miejsca zakrawał w istocie na chichot historii, był jednakowoż optymalnym rozwiązaniem. Żelazna kurtyna przebiegała niczym cierń przez sam środek powojennych Niemiec. Stojące w graniczącej z NRD Bawarii potężne nadajniki były usytuowane możliwie najbliżej ojczyzny. Techniczna przewaga niemieckiego sprzętu nie zawsze była gwarancją dotarcia do kraju. Akcje wymierzone przeciwko RWE nie sprowadzały się jedynie do ubliżających plakatów propagandowych. Rozgłośnia była też systematycznie zagłuszana przez krótkofalowe nadajniki w miastach na obszarze Polski, a od 1956 r. z terenu ZSRS. Mimo ustawicznych zakłóceń w latach 60. szacowano liczbę słuchaczy Wolnej Europy na około 40 proc. obywateli powyżej 14. roku życia. W chwilach kryzysowych, jak np. w 1968 czy w 1970 r., polskich audycji słuchało niemal 80 proc. dorosłych Polaków. 

 

Radio katolików

Budującym przykładem – jednym z wielu możliwych w historii rozgłośni kwalifikujących się do wypełnienia całej książki – jest bez wątpienia obrona Kościoła i księży prześladowanych przez komunistycznych oprawców. To redaktorzy RWE pierwsi poinformowali rodaków o aresztowaniu kard. Stefana Wyszyńskiego, o akcjach milicji celujących w polskich duchownych, o aresztowaniach, procesach, więzieniach, represjach i zabójstwach. Na szczególną uwagę zasługuje demaskowanie stowarzyszenia PAX, które pod szyldem katolickim prowadziło działalność zgoła dywersyjną, mającą na celu rozbicie jedności episkopatu i duchowieństwa gwoli podporządkowania Kościoła władzom komunistycznym. Słuchacze Wolnej Europy dowiadywali się, w jakich okolicznościach Bolesław Piasecki zawarł współpracę z NKWD. Na tych samych falach opublikowano kilka lat później treść słynnego listu biskupów polskich do niemieckich. Szczególną wymowę miały zaś audycje poświęcone wyborowi Karola Wojtyły na papieża w 1978 r. Aspirujący do rangi „papieskiego reportera” Tadeusz Nowakowski relacjonował pielgrzymki Jana Pawła II na całym świecie, co zaowocowało kilkoma książkami, których waga dopiero niedawno zaczęła rosnąć. Po ogłoszeniu stanu wojennego Wolna Europa nadawała informacje o wyjątkowej roli społecznej Kościoła. W 1984 r. słyszeliśmy zaś przejmujące audycje o zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki i okolicznościach towarzyszących procesowi toruńskiemu.

Niejednokrotnie uchodzą naszej uwadze zasługi, które położyła na rzecz radiostacji Polska Misja Katolicka w RFN. Kościół św. Barbary, pierwsza polska świątynia w stolicy Bawarii, objawiła się redaktorom RWE jako silne zaplecze. Starannie pomijane są osiągnięcia polskich księży, którzy sympatyzowali z rozgłośnią i potępiali z monachijskich ambon poczynania władz w Warszawie. Pierwsza transmisja polskiej mszy św. na antenie odbyła się w kwietniu 1955 r. Nabożeństwom przewodniczył na ogół kapelan Rozgłośni Polskiej ks. Tadeusz Kirschke (1908–1996). Jego osoba jest warta osobnego tekstu, tu poprzestańmy na odnotowaniu, że była to naprawdę postać wyjątkowa, genialnie potrafiąca powiązać działalność duszpasterską z zawodem dziennikarskim.

Kirschke prowadził audycje o tematyce religijnej, tysiące rodaków wsłuchiwało się cotygodniowo w spokojny głos kapłana, czyniąc programy jego autorstwa (np. „Kościół walczący”) podstawowym kryterium udanej niedzieli. Już wcześniej polski duchowny dał się poznać jako znakomity publicysta. We Włoszech redagował pismo religijne „W Imię Boże”, a w 1952 r. w Londynie objął funkcję redaktora naczelnego tygodnika „Życie”. Z Wolną Europą ks. Kirschke związany był przez prawie 30 lat, walce o niepodległość ojczyzny poświęcił całą swoją twórczość publicystyczną.

 

Kłamstwa Bieruta

Wielu redaktorów RWE znalazło się na liście odznaczonych za „wybitne zasługi w działalności na rzecz wspierania przemian demokratycznych w Polsce”. Odznaczenia przyznał w 2009 r. prezydent RP śp. prof. Lech Kaczyński. W programie działania radiostacji z 1952 r., ujętym przez Nowaka, czytamy: „Nie będziemy usiłowali sprawować »rządu dusz« w Polsce. […] Polska jest nad Wisłą, a nie nad Tamizą czy Sekwaną”. 

Ktokolwiek zada sobie trud poznania historycznych faktów, nie może mieć wątpliwości, że w praktyce było inaczej. Dostarczane przez RWE informacje skutkowały konkretnymi działaniami. Wywiady z Józefem Światłą, byłym pułkownikiem UB, który w połowie lat 50. ukazał na antenie prawdę o likwidowaniu AK i szwindlach Bieruta, przyczyniły się do rozluźnienia terroru i wypuszczenia na wolność niektórych ofiar bezpieki. W latach 60. głównym przedmiotem kampanii RWE stał się Mieczysław Moczar, z którego mafijną kliką rozgłośnia podjęła skuteczną walkę. Wiadomości płynące z monachijskich nadajników przyczyniły się do odsunięcia Radkiewicza, aresztowania Fejgina i przeprowadzenia przetasowań w organach represji.

Siedząc przy radiu, wielu Polaków usłyszało nazwiska swoich krewnych odsiadujących wyroki w syberyjskich łagrach, po czym zgłoszono postulaty umożliwienia im repatriacji z ZSRS. Spośród kluczowych tematów wymienić należy apele w celu obrony granicy na Odrze i Nysie, co było nie lada wyzwaniem, zważywszy na lokalizację rozgłośni w Bawarii, gdzie działała prężna kamaryla niemieckich rewizjonistów. Były też momenty, w których redakcja odbiegała od linii wytyczonej przez Nowaka i Michałowskiego, utrzymujących, jakoby RWE miało jedynie informować. Nieraz jego redaktorzy dochodzili do wniosku, że „monachijski klocek” w konstrukcji polskich mediów należy wzmocnić, by zrównoważyć rosnącą siłę Moskwy. Czasem z zaskakującą dosadnością prosili na falach eteru rodaków o wzmożenie patriotycznych starań.
Wraz z odzyskaniem suwerenności polska sekcja Wolnej Europy straciła większość słuchaczy. Trzydzieści lat temu przestała istnieć. Pomiędzy polskim publicystą a odbiorcą pozbawionym wpływu na rzeczywistość zawiązywało się przez długi czas tajne porozumienie, obaj spiskowali przeciwko działaniom sowieckich marionetek nad Wisłą. Czy to zawarte sekretne porozumienie naprawdę jest nieaktualne? Niech każdy słuchacz odpowie sobie sam.

 

Cienie historii RWE

Wbrew zapewnieniom niektórych medioznawców, których tezy są żywe do dziś (czego dowodem znane nam internetowe happeningi nowego szefa MSZ), historia Rozgłośni Polskiej RWE nie jest bez skaz. Zabrakło w niej miejsca dla pewnych ważnych i wybitnych autorów, a poszczególne decyzje ekipy Nowaka kładą się cieniem na jej działalności. Jednym ze skazanych na ostracyzm pisarzy był przebywający wówczas w Monachium Józef Mackiewicz. Wśród niektórych redaktorów RWE zapanowało jakieś dziwne zacietrzewienie, żeby nie tylko nie dostrzegać niereformowalności komunizmu, ale żeby dostrzegać ją inaczej. Mackiewicz był przekonanym antykomunistą, przy czym uważał, że środowiska polonijne, które nie zdołały wcześniej przygotować Polaków na zagrożenie bolszewizmu i teraz błędnie oceniały sytuację w PRL, nie powinny rościć sobie monopolu na patriotyzm. Redakcja Nowaka zrezygnowała z usług dziennikarskich Mackiewicza, gdyż stała na gruncie reformowalności ustroju komunistycznego, podczas gdy w oczach autora „Drogi donikąd” był on zgoła zarazą, budzącą słuszny wstręt i potępienie. Dyskutując o pluralizmie mediów warto o tym przypomnieć, szczególnie dziś, kiedy Mackiewicz po raz wtóry znika z listy lektur szkolnych.
 


 

POLECANE
Odrażający, antychrześcijański skandal na otwarciu Igrzysk Olimpijskich w Paryżu [VIDEO, FOTO] z ostatniej chwili
Odrażający, antychrześcijański skandal na otwarciu Igrzysk Olimpijskich w Paryżu [VIDEO, FOTO]

Dziś ma miejsc otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Nie obyło się bez skandalu.

Nowe świadczenie. Posłowie zdecydowali ws. renty wdowiej z ostatniej chwili
Nowe świadczenie. Posłowie zdecydowali ws. renty wdowiej

Sejm uchwalił nowelizację ustawy o emeryturach i rentach, która wprowadza tzw. "rentę wdowią". Nowe przepisy przewidują dodatkowe świadczenie dla owdowiałych od 1 stycznia 2027 roku.

Niepokojące doniesienia z granicy polsko-niemieckiej. Niemieckie służby podały dane z ostatniej chwili
Niepokojące doniesienia z granicy polsko-niemieckiej. Niemieckie służby podały dane

Niemieckie służby opublikowały raport dotyczący sytuacji na polsko-niemieckiej granicy. Podano dane.

Skandal w Niemczech. W Berlinie miały powstać mieszkania socjalne, powstało co innego tylko u nas
Skandal w Niemczech. W Berlinie miały powstać mieszkania socjalne, powstało co innego

Przy ulicy Lisa-Fittko-Straße w Berlinie miało powstać 215 mieszkań socjalnych. Koszty wynajmu mieszkań to jeden z najważniejszych tematów i bolączką niemieckiej stolicy.

Burza wokół pogrzebu Jacka Jaworka. Mieszkańcy mówią wprost z ostatniej chwili
Burza wokół pogrzebu Jacka Jaworka. Mieszkańcy mówią wprost

Nikt do tej pory nie zgłosił się po odebranie ciała Jacka Jaworka. Prokuratura czeka na decyzję rodziny, ale wszystko wskazuje na to, że potrójnego zabójcę z Borowców będzie musiała pochować opieka społeczna.

Pilna ewakuacja w Paryżu. Policja odnalazła podejrzaną paczkę z ostatniej chwili
Pilna ewakuacja w Paryżu. Policja odnalazła podejrzaną paczkę

Tuż przed startem ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu policja zdecydowała o pilnej ewakuacji placu nieopodal trasy pochodu sportowców.

Nowa składka zdrowotna dla przedsiębiorców. Minister Finansów podał datę z ostatniej chwili
Nowa składka zdrowotna dla przedsiębiorców. Minister Finansów podał datę

Minister Finansów Andrzej Domański zapowiedział w Sejmie, że od 1 stycznia 2025 roku zlikwidowana zostanie składka zdrowotna dla przedsiębiorców od sprzedaży środków trwałych.

Znany program znika z TVP2 po 33 latach z ostatniej chwili
Znany program znika z TVP2 po 33 latach

Po ponad 30 latach z anteny TVP2 znika "Panorama". Nowa "Panorama" ma mieć teraz nową formułę i będzie emitowana w TVP Info.

Nergal nie odpowie za znieważenie godła. Jest decyzja prokuratury z ostatniej chwili
Nergal nie odpowie za znieważenie godła. Jest decyzja prokuratury

Prokuratura Regionalna w Gdańsku poinformowała o wycofaniu zarzutów wobec Adama "Nergala" Darskiego i jego współpracowników dotyczących znieważenia polskiego godła.

Przełomowe odkrycie na Marsie. Naukowcy są zdumieni z ostatniej chwili
Przełomowe odkrycie na Marsie. Naukowcy są zdumieni

Łazik Perseverance dokonał na Marsie niezwykłego odkrycia. Chodzi o skałę o nazwie "Cheyava Falls", która może zawierać ślady dawnego życia na Czerwonej Planecie.

REKLAMA

30 lat temu zamilkło Radio Wolna Europa

Około 30 lat temu zamilkła Rozgłośnia Polska RWE. Gdy powstawała, Jan Nowak-Jeziorański podkreślał, że nie będzie sprawowała „rządu dusz”. Było inaczej. Radio próbowało uodpornić Polaków na sowietyzację, walcząc z cenzurą i zbliżając emigrację z krajem. Niektóre decyzje dyrekcji polskiej sekcji w Monachium kładą się jednak cieniem na jej historii.
Jan Nowak Jeziorański w Radio Wolna Europa 30 lat temu zamilkło Radio Wolna Europa
Jan Nowak Jeziorański w Radio Wolna Europa / Wikipedia domena publiczna

Będziemy prowadzili na falach eteru walkę z rusyfikacją i sowietyzacją polskiej kultury. Będziemy walczyli z fałszowaniem naszej historii i naszych tradycji – te słowa popłynęły 3 maja 1952 r. żwawym strumieniem przez niezliczone głośniki radiowe. Wraz z wybiciem godz. 11.00 rozległy się w eterze takty „Mazurka 3 maja”, została wyemitowana pierwsza polska audycja monachijskiej Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Jej wieloletni dyrektor Jan Nowak-Jeziorański już w inauguracyjnym słuchowisku jasno sformułował koncepcję programową, która przyświecała założycielom radiostacji. Dobitnie wskazywał na walkę z propagandą, na obowiązek ukazywania prawdy historycznej i tego, co działo się w samej Polsce, gdzie zaczadzano umysły radziecką propagandą. W obliczu przybierających na sile draństw po wschodniej stronie żelaznej kurtyny nowa rozgłośnia w Bawarii uchodziła za jedyne wiarygodne polskojęzyczne źródło informacji z kraju i ze świata. Mimo swobody w komentowaniu bieżących wydarzeń „kurier z Warszawy” nasycał swoje pierwsze audycje apelami o powściągliwość:

Będziemy wystrzegali się wszystkiego, co mogłoby pchnąć społeczeństwo do oporu czynnego albo organizowania się pod ziemią

– utrzymywał Nowak-Jeziorański.

Te ostrożne sformułowania były powodowane troską o bezpieczeństwo odbiorcy, któremu już za samo słuchanie RWE groziła kara pozbawienia wolności. Prawda o panującej nad Wisłą dezinformacji i nadużyciach bezpieki była niebezpieczna. Nowak zakładał, że monachijska rozgłośnia nie może być alternatywną nitką polskiej historii, jako że emigracja jest wprawdzie częścią narodu, ale nie może nim zdalnie sterować. Niemniej audycje trafiały mało uczęszczanymi szlakami do serc i umysłów tysięcy Polaków.

 

Poczucie wspólnoty

Wbrew obelżywym oskarżeniom ukutym przez PRL-owską propagandę, rzucanym szczególnie zajadle w okresie schyłkowego stalinizmu i w latach 80., rozgłośnia kierowana przez Nowaka odniosła niezwykły sukces. W swoich wspomnieniach i późniejszych wywiadach dyrektor RP RWE częstokroć zaznaczał, że głównym celem polskiej redakcji było odbudowanie rozsadzonego przez wojny i totalitaryzmy „poczucia wspólnoty” Polaków. Toteż w odróżnieniu od innych zachodnich stacji nadających w ojczystym języku (BBC, Głos Ameryki), jego stacja od początku przedstawiała się wyłącznie jako polskie radio. Dzięki obranej przez redaktorów strategii rychło zaskarbiła sobie sympatie wielu słuchaczy. Frapowały nie tylko atrakcyjna forma przekazu i nieszablonowe tematy słuchowisk, lecz także zupełnie odmienny język i rzeczowy ton, jakże różniące się od spotykanych wśród warszawskich dziennikarzy umoczonych w komunizmie.

Nowak-Jeziorański nie wdawał się w polemiki na temat wysługiwania się „zachodniemu faszyzmowi”. Zamiast tego on i jego zespół konsekwentnie obnażali i punktowali charakter systemu niemającego nic wspólnego z wartościami, do których się odwoływał. Przekonywał zarówno zestaw poruszanych na antenie zagadnień, jak i rozmaitość poglądów samych redaktorów. RWE miało być wszak odbiciem sprzecznych opinii i ocen, odzwierciedleniem wolności słowa.

Każdy ma prawo do swoich poglądów, ale w sprawach zasadniczych, takich jak niepodległość, demokracja, granice, jesteśmy zgodni i solidarni 

– wskazywał Nowak w szóstym ustępie programu Rozgłośni Polskiej. 

Do sukcesu monachijskiej stacji przyczyniły się więc paradoksalnie komunistyczne media nad Wisłą. Specyfika polityczna PRL wykluczała samodzielność dziennikarzy, co nie pozostawało bez wpływu na kwestie dotyczące warsztatu. Praca w komunistycznym „Polskim Radiu” (być może dziś też trzeba je opatrzyć cudzysłowem?) sprowadzała się najczęściej do posłusznego przestrzegania ram interpretacyjnych wytyczonych przez partyjną wierchuszkę lub gorliwego wychwalania szabrujących ojczyznę miernot. Groteska dawała o sobie znać zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, kiedy środki przekazu tylko rzadko posiłkowały się prawdziwymi faktami, rozmywając je w gąszczu propagandy. Reportaż i felieton, tradycyjne gatunki polskiej publicystyki radiowej, doprowadzone przed wojną do mistrzostwa, w PRL sprowadzone zostały do karykatury samych siebie.

 

Uczta dla (d)ucha

Na tle PRL-owskiego radia audycje Nowaka i jego ekipy wypadały nieskończenie lepiej, jawiły się jako wyborne źródło historycznej wiedzy, jako uczta dla ducha i rezerwuar wyważonych ocen. Trudno ocenić historię RWE w oderwaniu od zasług związanych z nim redaktorów. Byli to często wybitni intelektualiści z niezbędnym bagażem doświadczeń, wspaniali ludzie, którzy wyrośli z bogatej tradycji międzywojennej publicystyki. Do zespołu należeli m.in. Tadeusz Katelbach i Tadeusz Nowakowski, a z biegiem czasu dołączali kolejni zdolni twórcy. Z redakcją nad Izarą współpracowali przez wiele lat znamienici artyści, pisarze i działacze emigracyjni zapewniający (nie tylko symboliczną) ciągłość polskiej kultury. Marian Hemar, Leopold Tyrmand, Jerzy Giedroyc i wielu innych dołożyli starań, aby zarodki z trudem odbudowanej w II RP kultury nie uschły zupełnie. Bez emigracyjnego zaplecza utrzymanie na wysokim poziomie całodziennych programów nie byłoby zresztą możliwe. Sieć korespondentów RWE obejmowała wszystkie stolice europejskie i polskie ośrodki na innych kontynentach. Dzięki istnieniu placówki RWE w Nowym Jorku rodacy mogli np. usłyszeć o zmartwieniach trapiących „niepokornych” Skamandrytów, Kazimierza Wierzyńskiego i Jana Lechonia, ukaranych w kraju dożywotnią anatemą. Bodaj największą rolę w programach rozgłośni odgrywał jednak „polski Londyn”. W angielskim studiu nagrywana była niezliczona liczba audycji artystycznych i rozrywkowych, często z udziałem publiczności. 

Same audycje były otwarte dla wszystkich emigrantów stojących na gruncie niepodległości. Przynajmniej tak twierdzono. Nowak i jego następcy, Michałowski i Najder, uczynili jednocześnie wszystko, by podtrzymać emigracyjną twórczość. Komitet Wolnej Europy utrzymywał polskie biblioteki, instytucje naukowe oraz wydawnictwa na obczyźnie. W 1955 r. Kierownictwu Rozgłośni Polskie RWE udało się pozyskać prawie ćwierć miliona dolarów na stypendia dla polskich twórców, którzy w PRL byli nie tylko pozbawieni posłuchu, lecz również zostali bez środków. Na liście stypendiatów znaleźli się m.in. Zofia Kossak-Szczucka, Teodor Parnicki i Witold Gombrowicz.

 

Ze złowróżbnym grymasem

Pierwsi pracownicy rozgłośni zaczęli przybywać do Bawarii już z początkiem 1952 r., co dla niektórych wiązało się z mieszanymi uczuciami. Oto nagle znaleźli się w otoczeniu uśmiechniętych Niemców, którzy jeszcze kilka lat wcześniej ze złowróżbnym grymasem zamienili Warszawę w stertę popiołu. Prawie wszyscy z nich zetknęli się przecież z bezlitosnym okupantem hitlerowskim. Poszczególni członkowie zespołu należeli do AK albo byli jeszcze nie tak dawno jeńcami obozów w Murnau i Dachau. Inni (jak np. Tadeusz Nowakowski) zachłysnęli się wcześniej chwilowo niepodległością w dolnosaksońskim Maczkowie i skłaniali się może nieco bardziej ku optymizmowi.

Atmosferze przełomu towarzyszyło uczucie niepewności wobec amerykańskich władz, finansujących wprawdzie projekt rozgłośni, ale ponoszących też odpowiedzialność za Jałtę. Nad tymi obawami przeważyła wszelako perspektywa walki o niepodległą Polskę, jak i możliwość powrotu do zawodu artysty lub publicysty, skazanego poza granicami kraju na bezrobocie lub pracę fizyczną. Wybór miejsca zakrawał w istocie na chichot historii, był jednakowoż optymalnym rozwiązaniem. Żelazna kurtyna przebiegała niczym cierń przez sam środek powojennych Niemiec. Stojące w graniczącej z NRD Bawarii potężne nadajniki były usytuowane możliwie najbliżej ojczyzny. Techniczna przewaga niemieckiego sprzętu nie zawsze była gwarancją dotarcia do kraju. Akcje wymierzone przeciwko RWE nie sprowadzały się jedynie do ubliżających plakatów propagandowych. Rozgłośnia była też systematycznie zagłuszana przez krótkofalowe nadajniki w miastach na obszarze Polski, a od 1956 r. z terenu ZSRS. Mimo ustawicznych zakłóceń w latach 60. szacowano liczbę słuchaczy Wolnej Europy na około 40 proc. obywateli powyżej 14. roku życia. W chwilach kryzysowych, jak np. w 1968 czy w 1970 r., polskich audycji słuchało niemal 80 proc. dorosłych Polaków. 

 

Radio katolików

Budującym przykładem – jednym z wielu możliwych w historii rozgłośni kwalifikujących się do wypełnienia całej książki – jest bez wątpienia obrona Kościoła i księży prześladowanych przez komunistycznych oprawców. To redaktorzy RWE pierwsi poinformowali rodaków o aresztowaniu kard. Stefana Wyszyńskiego, o akcjach milicji celujących w polskich duchownych, o aresztowaniach, procesach, więzieniach, represjach i zabójstwach. Na szczególną uwagę zasługuje demaskowanie stowarzyszenia PAX, które pod szyldem katolickim prowadziło działalność zgoła dywersyjną, mającą na celu rozbicie jedności episkopatu i duchowieństwa gwoli podporządkowania Kościoła władzom komunistycznym. Słuchacze Wolnej Europy dowiadywali się, w jakich okolicznościach Bolesław Piasecki zawarł współpracę z NKWD. Na tych samych falach opublikowano kilka lat później treść słynnego listu biskupów polskich do niemieckich. Szczególną wymowę miały zaś audycje poświęcone wyborowi Karola Wojtyły na papieża w 1978 r. Aspirujący do rangi „papieskiego reportera” Tadeusz Nowakowski relacjonował pielgrzymki Jana Pawła II na całym świecie, co zaowocowało kilkoma książkami, których waga dopiero niedawno zaczęła rosnąć. Po ogłoszeniu stanu wojennego Wolna Europa nadawała informacje o wyjątkowej roli społecznej Kościoła. W 1984 r. słyszeliśmy zaś przejmujące audycje o zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki i okolicznościach towarzyszących procesowi toruńskiemu.

Niejednokrotnie uchodzą naszej uwadze zasługi, które położyła na rzecz radiostacji Polska Misja Katolicka w RFN. Kościół św. Barbary, pierwsza polska świątynia w stolicy Bawarii, objawiła się redaktorom RWE jako silne zaplecze. Starannie pomijane są osiągnięcia polskich księży, którzy sympatyzowali z rozgłośnią i potępiali z monachijskich ambon poczynania władz w Warszawie. Pierwsza transmisja polskiej mszy św. na antenie odbyła się w kwietniu 1955 r. Nabożeństwom przewodniczył na ogół kapelan Rozgłośni Polskiej ks. Tadeusz Kirschke (1908–1996). Jego osoba jest warta osobnego tekstu, tu poprzestańmy na odnotowaniu, że była to naprawdę postać wyjątkowa, genialnie potrafiąca powiązać działalność duszpasterską z zawodem dziennikarskim.

Kirschke prowadził audycje o tematyce religijnej, tysiące rodaków wsłuchiwało się cotygodniowo w spokojny głos kapłana, czyniąc programy jego autorstwa (np. „Kościół walczący”) podstawowym kryterium udanej niedzieli. Już wcześniej polski duchowny dał się poznać jako znakomity publicysta. We Włoszech redagował pismo religijne „W Imię Boże”, a w 1952 r. w Londynie objął funkcję redaktora naczelnego tygodnika „Życie”. Z Wolną Europą ks. Kirschke związany był przez prawie 30 lat, walce o niepodległość ojczyzny poświęcił całą swoją twórczość publicystyczną.

 

Kłamstwa Bieruta

Wielu redaktorów RWE znalazło się na liście odznaczonych za „wybitne zasługi w działalności na rzecz wspierania przemian demokratycznych w Polsce”. Odznaczenia przyznał w 2009 r. prezydent RP śp. prof. Lech Kaczyński. W programie działania radiostacji z 1952 r., ujętym przez Nowaka, czytamy: „Nie będziemy usiłowali sprawować »rządu dusz« w Polsce. […] Polska jest nad Wisłą, a nie nad Tamizą czy Sekwaną”. 

Ktokolwiek zada sobie trud poznania historycznych faktów, nie może mieć wątpliwości, że w praktyce było inaczej. Dostarczane przez RWE informacje skutkowały konkretnymi działaniami. Wywiady z Józefem Światłą, byłym pułkownikiem UB, który w połowie lat 50. ukazał na antenie prawdę o likwidowaniu AK i szwindlach Bieruta, przyczyniły się do rozluźnienia terroru i wypuszczenia na wolność niektórych ofiar bezpieki. W latach 60. głównym przedmiotem kampanii RWE stał się Mieczysław Moczar, z którego mafijną kliką rozgłośnia podjęła skuteczną walkę. Wiadomości płynące z monachijskich nadajników przyczyniły się do odsunięcia Radkiewicza, aresztowania Fejgina i przeprowadzenia przetasowań w organach represji.

Siedząc przy radiu, wielu Polaków usłyszało nazwiska swoich krewnych odsiadujących wyroki w syberyjskich łagrach, po czym zgłoszono postulaty umożliwienia im repatriacji z ZSRS. Spośród kluczowych tematów wymienić należy apele w celu obrony granicy na Odrze i Nysie, co było nie lada wyzwaniem, zważywszy na lokalizację rozgłośni w Bawarii, gdzie działała prężna kamaryla niemieckich rewizjonistów. Były też momenty, w których redakcja odbiegała od linii wytyczonej przez Nowaka i Michałowskiego, utrzymujących, jakoby RWE miało jedynie informować. Nieraz jego redaktorzy dochodzili do wniosku, że „monachijski klocek” w konstrukcji polskich mediów należy wzmocnić, by zrównoważyć rosnącą siłę Moskwy. Czasem z zaskakującą dosadnością prosili na falach eteru rodaków o wzmożenie patriotycznych starań.
Wraz z odzyskaniem suwerenności polska sekcja Wolnej Europy straciła większość słuchaczy. Trzydzieści lat temu przestała istnieć. Pomiędzy polskim publicystą a odbiorcą pozbawionym wpływu na rzeczywistość zawiązywało się przez długi czas tajne porozumienie, obaj spiskowali przeciwko działaniom sowieckich marionetek nad Wisłą. Czy to zawarte sekretne porozumienie naprawdę jest nieaktualne? Niech każdy słuchacz odpowie sobie sam.

 

Cienie historii RWE

Wbrew zapewnieniom niektórych medioznawców, których tezy są żywe do dziś (czego dowodem znane nam internetowe happeningi nowego szefa MSZ), historia Rozgłośni Polskiej RWE nie jest bez skaz. Zabrakło w niej miejsca dla pewnych ważnych i wybitnych autorów, a poszczególne decyzje ekipy Nowaka kładą się cieniem na jej działalności. Jednym ze skazanych na ostracyzm pisarzy był przebywający wówczas w Monachium Józef Mackiewicz. Wśród niektórych redaktorów RWE zapanowało jakieś dziwne zacietrzewienie, żeby nie tylko nie dostrzegać niereformowalności komunizmu, ale żeby dostrzegać ją inaczej. Mackiewicz był przekonanym antykomunistą, przy czym uważał, że środowiska polonijne, które nie zdołały wcześniej przygotować Polaków na zagrożenie bolszewizmu i teraz błędnie oceniały sytuację w PRL, nie powinny rościć sobie monopolu na patriotyzm. Redakcja Nowaka zrezygnowała z usług dziennikarskich Mackiewicza, gdyż stała na gruncie reformowalności ustroju komunistycznego, podczas gdy w oczach autora „Drogi donikąd” był on zgoła zarazą, budzącą słuszny wstręt i potępienie. Dyskutując o pluralizmie mediów warto o tym przypomnieć, szczególnie dziś, kiedy Mackiewicz po raz wtóry znika z listy lektur szkolnych.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe