Paweł Jędrzejewski: Czy to zapewni Trumpowi prezydenturę?

Jeszcze trwają prawybory, które mają zadecydować, kto będzie walczył o Biały Dom za 8 miesięcy, ale to Donald Trump jest już pewien, że to on będzie kandydatem republikanów. Nie jest mu w stanie zagrozić jedyna kontrkandydatka, czyli była ambasador USA w ONZ, Nikki Haley, która nawet w Południowej Karolinie, gdzie kiedyś była gubernatorką, zdobyła zaledwie 39.5% głosów, podczas gdy Trump zgarnął prawie 60%.
Jednak głosy republikańskie nie wystarczą do zwycięstwa w listopadzie. Trumpowi potrzebne są także głosy wyborców niezależnych i co najmniej części konserwatywnych demokratów. Żeby je uzyskać, musi sformułować w kampanii jasny, jednoznaczny temat, który będzie skrajnie niewygodny dla strony przeciwnej, czyli kandydata demokratów, Bidena, bo to zapewne on będzie walczył o drugą kadencję.
Trump znalazł taki temat. Jest on ważny, poruszający i znajduje się ponad podziałami politycznymi. Tym tematem jest jeden z wielu aspektów nielegalnej migracji, która oceniana jest na ponad dwa miliony ludzi przekraczających południową granicę USA rocznie. Aspekt ten wywołuje największe emocje. I temu nie można się dziwić, bo są nim przestępstwa, a zwłaszcza zbrodnie popełniane na terenie USA przez nielegalnych migrantów.
Czytaj również: „To katastrofa dla reputacji Niemiec”
Francja pierwszym krajem świata z aborcją wpisaną do konstytucji
Nielegalni migranci mordują
Przed kilkoma miesiącami 20-letni Carlos Corrales-Ramirez z Hondurasu uczestniczył w ataku nożowniczym w stanie Maryland, po czym ukrywał się przed policją. Wreszcie po kilku miesiącach został aresztowany w stanie Nowy Jork. Jednak, ponieważ Maryland zwlekał z przysłaniem dokumentacji potrzebnej do ekstradycji, sędzia musiał go zwolnić. Już to świadczy o bezsile wymiaru sprawiedliwości. Kilka miesięcy po wyjściu z aresztu, nożownik z Hondurasu zaatakował znów. Tym razem zamordował 28-letniego Jairo Hernandeza-Sancheza w mieście Troy w stanie Nowy York. Morderca przybył do Stanów nielegalnie, przekraczając "na dziko" granicę z Meksykiem, został zatrzymany na granicy przez służby graniczne i natychmiast wypuszczony z prawem udania się, gdziekolwiek ma ochotę. Bo tak działa ten system. Kto nielegalnie przekracza granicę, ten - gdy zostanie zatrzymany - prosi o azyl, zostaje zarejestrowany i otrzymuje prawo do pracy. Jego pobyt zostaje de facto zalegalizowany. O dalszych losach ma - w teorii - zadecydować sąd za kilka lat, albo później. W praktyce nie będzie to możliwe, bo jakie sądy mogą zbadać sprawę ponad 2 milionów ubiegających się o azyl każdego roku? Jest to niewykonalne i wszyscy o tym wiedzą.
Przed kilkoma dniami, w miasteczku uniwersyteckim Athens w stanie Georgia, 22 letnia studentka pielęgniarstwa, Laken Riley została napadnięta w parku podczas porannej przebieżki. Zaatakował ją 26-letni Jose Antonio Ibarra z Wenezueli, który nielegalnie przekroczył granicę USA. Ibarra obezwładnił swoją ofiarę, zaciągnął w miejsce zasłonięte krzakami i zamordował. Jej twarz była całkowicie zmasakrowana - nie wiadomo, czy morderca dokonał tego w trakcie zabójstwa, czy już po popełnieniu morderstwa, żeby utrudnić rozpoznanie ofiary. Dziennikarze sprawdzający jego ponad roczną obecność w Stanach, natrafili na fakty dotyczące poprzednich, dwukrotnych aresztowań Ibarry - najpierw na granicy, następnie w stanie Nowy Jork za narażenie własnego dziecka na niebezpieczeństwo w ruchu drogowym. Miał także na koncie zatrzymanie za kradzież w sklepie, której dokonał razem z bratem. Te areszty nie wywołały żadnych konsekwencji. Nie ukarano go ani nie deportowano. Jako obywatel Wenezueli nie może być wydalony z USA, ponieważ Wenezuela jest uznawana przez władze federalne USA za miejsce niebezpieczne i nikogo, kto z niej przybył, nie można tam cofnąć.
Trump oskarża Bidena
Takich przypadków jest wiele i wszystkie z nich budzą duże emocje. Trump oskarża Bidena. Media - przychylne Bidenowi i wrogie wobec Trumpa - wszelkie wiązanie napływu nielegalnych migrantów z popełnianymi przez nich przestępstwami nazywają "antyimigrancką retoryką". W wypowiedzi dla "Daily Mail" Donald Trump podkreśla, że w ubiegłym roku 43 procent wszystkich aresztowań przeprowadzonych przez służby imigracyjne stanowili cudzoziemcy skazani lub oczekujący na postawienie zarzutów za około 33000 pobić, 3000 napadów, prawie 7000 włamań, 7500 przestępstw związanych z bronią, 4300 przestępstw na tle seksualnym, 1600 porwań i 1700 zabójstw.
Jest niezaprzeczalnym faktem, że ograniczenia, które za swojej prezydentury wprowadził Trump, radykalnie zmniejszyły napływ nielegalnych imigrantów do USA. I jest również niezaprzeczalnym faktem, że Biden, gdy tylko doszedł do władzy, zniósł większość tych ograniczeń. Decyzje Bidena doprowadziły do sytuacji, w której granica pomiędzy Stanami i Meksykiem praktycznie przestała istnieć. Liczba nielegalnych "wejść" do USA poszybowała w górę jak nigdy wcześniej w historii Ameryki. I jest faktem, że wśród nielegalnych imigrantów jest wielu przestępców.
Obie przeciwne strony mają rację
Czy wykorzystywanie tematu przestępstw popełnianych przez nielegalnych migrantów powoduje wzrost nastrojów antyimigranckich, nawet ksenofobicznych? Tak - zdecydowanie. Na pewno takie są konsekwencje. Ci, którzy to podkreślają, mają rację. Statystyki sugerują, że migranci (legalni i nielegalni) nie popełniają wcale - proporcjonalnie do swojej liczby - więcej przestępstw, w tym morderstw, od ogólnej populacji obywateli Stanów Zjednoczonych, a na pewno popełniają ich mniej, niż niektóre segmenty amerykańskiego społeczeństwa (np. Czarni, którzy naruszają prawo znacznie częściej niż Biali).
Jednak nie podważa to w niczym głównego argumentu Trumpa, że gdyby ci mordercy, którzy przekroczyli nielegalnie granicę USA, nie zostali wpuszczeni do Stanów, to ludzie, których zamordowali, nadal by żyli. Ci, którzy to nagłaśniają i akcentują, też mają rację.
Gdyby morderców tu nie było, nie byłoby ofiar
Ten argument jest niepodważalny. Co z tego, że studentka z Georgii mogłaby zginąć w wypadku samochodowym spowodowanym przez obywatela USA od pokoleń, lub umrzeć na nieuleczalną chorobę? To są demagogiczne spekulacje. Natomiast rzeczywistość jest dla takich argumentów bezlitosna: Laken Riley została zamordowana przez człowieka, który w ogóle nie powinien znajdować się w Georgii, ani w żadnym innym miejscu USA, ponieważ nie miał prawa tu być. Prawda jest taka, że przedostał się tu nielegalnie, łamiąc amerykańskie prawo, a umożliwiła mu to nieodpowiedzialna polityka migracyjna Joe Bidena. Więc oskarżenia wysuwane przez Trumpa są sensowne.
Trump będzie to powtarzał Amerykanom przez cały okres kampanii prezydenckiej. Wyborcy nie mogą się z tym nie zgodzić. USA mają wystarczająco dużo własnych kryminalistów - nie potrzebują obcych. I prawdopodobnie właśnie ten argument przesądzi o wyniku listopadowej elekcji. Zwłaszcza, że Trump obiecuje zamknięcie granicy i masowe deportacje, w pierwszej kolejności "nielegalsów"-kryminalistów.
Polski to nie ominie
To wszystko brzmi egzotycznie z polskiego punktu widzenia, ale nie należy poddawać się złudzeniom, że nas to zjawisko ominie.
Przecież zgoda na relokację migrantów, wyrażona przez nowy polski rząd, też będzie miała konsekwencje, których nikt nie jest w stanie przewidzieć. Niestety, niektóre z nich mogą być identyczne, jak te, z którymi zmagają się Stany. Wśród imigrantów, którzy pojawią się w Polsce, na pewno będą także przestępcy.
Podkreślam jak najmocniej: nie chodzi o to, że nielegalni migranci popełniają proporcjonalnie więcej przestępstw niż ogół populacji lub że dokonują przestępstw bardziej brutalnych. Bo to nie jest regułą. Rzecz w tym, że w ogóle się ich dopuszczają, choć przecież sama obecność nielegalnych migrantów świadczy o złamaniu przez nich prawa. Przecież jest nim nielegalne przekroczenie granicy, gdy podstawy ubiegania się o azyl nie istnieją lub są naciągane. A tak dzieje się w przeważającej liczbie przypadków, gdyż ludzie nie uciekają przed politycznymi prześladowaniami czy wojną, ale po prostu opuszczają biedny kraj, żeby znaleźć się w kraju bogatym. Długofalowym rozwiązaniem nie jest przyjmowanie kolejnych milionów migrantów. Europa nie może przyjąć do siebie połowy Afryki. Przy ogromnych liczbach migrantów, sprawdzanie, którzy z nich mogą stanowić zagrożenie - gdy oni już tu są - będzie nieskuteczne. Nie powinno więc dziwić, że niewinni, przypadkowi ludzie stracą życie.
Nie powinno być również zaskoczeniem, że ten fakt będzie wykorzystywany w walce politycznej tak, jak to dzieje się już teraz w USA.