Mariusz Błaszczak usłyszał zarzuty

Mariusz Błaszczak usłyszał zarzuty
Błaszczak opuścił budynek Wydziału do Spraw Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie po ponad czterech godzinach. Po wyjściu został zapytany przez dziennikarzy, czy przedstawiono mu postanowienie o postawieniu zarzutów.
Oczywiście tak, przecież nie po to mnie wzywali w charakterze podejrzanego, żeby przyjąć moje wyjaśnienia
– odpowiedział.
Zarzuty są publicznie dostępne, to są zarzuty w mojej ocenie bezzasadne. Miałem prawo, ale też obowiązek, żeby archiwalne dokumenty zostały odtajnione
– oświadczył Błaszczak. Były szef MON, odnosząc się do wojskowych prokuratorów, dodał, że "oni działają na rozkaz".
- Zaskakujący obrót sprawy w kwestii ew. produkcji czołgów przez Volkswagen
- Politico szydzi z niecodziennego zachowania Donalda Tuska na unijnym szczycie
- Konto X Doroty Kani zawieszone
- Komunikat dla mieszkańców Gdańska
- Nowa funkcja w Google Maps. Użytkownicy będą zachwyceni
O co chodzi?
Sprawa dotyczy sprawy odtajnienia, a następnie publicznego ujawnienia we wrześniu 2023 r. przez Błaszczaka części dokumentu planu użycia Sił Zbrojnych RP "Warta". Powołując się na ten dokument, zarzucał wtedy politykom PO, że za czasów swoich rządów planowali w razie inwazji obronę państwa na linii Wisły i "oddanie napastnikowi połowy kraju". Latem zeszłego roku szef SKW gen. Jarosław Stróżyk złożył w tej sprawie w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez b. szefa MON.
"Mariusz Błaszczak nie złamał żadnych przepisów"
Przed siedzibą prokuratury w piątek rano został zorganizowany protest z udziałem polityków PiS, w tym szefa partii Jarosława Kaczyńskiego i zwolenników ugrupowania, pod hasłem "Stop patowładzy". Szef PiS powiedział m.in., że stawianie zarzutów Błaszczakowi jest nie tylko złamaniem prawa, ale "również działaniem antypolskim". Mówił, że Błaszczak ujawnił fragmenty zarchiwizowanego dokumentu, miał do tego pełne prawo i nie złamał żadnych przepisów. Kaczyński przekonywał o zasługach Błaszczaka na rzecz rozbudowy polskiej armii – jak mówił, przed rządami PiS armia była mniej liczna i Polska była "bezbronna".
Również sam Błaszczak powtórzył, że odtajnił fragmenty dokumentu z archiwum po to, by nie można było wrócić do koncepcji "obrony Polski na linii Wisły". Według niego odtajnić tego rodzaju dokument mógł albo szef Sztabu Generalnego, albo jego przełożony, czyli on jako minister obrony. Wcześniej, w piątek, na platformie X napisał, że zrobiłby to bez wahania jeszcze raz.
Ekspert komentuje
Sprawę skomentował w mediach społecznościowych historyk i dyrektor Wojskowego Biura Historycznego prof. Sławomir Cenckiewicz, współtwórca serialu "Reset", którego jeden z odcinków – "Linia Wisły" – był poświęcony tematowi ujawnionemu przez min. Błaszczaka.
To będzie – jak myślę – krótki proces ze względu na kompletną bezpodstawność wniosków prokuratury ministra Bodnara
– podkreśla Cenckiewicz i dodaje, że "minister miał prawo odtajnić fragmenty tych planów, godzących w polski interes narodowy".
Zresztą wcześniej już opisywanych a nawet omawianych w mediach przez emerytowanych wojskowych. Dziękuję @mblaszczak
– podsumował historyk.
Stanowisko prokuratury
Prokuratura uznała, że "Błaszczak podejmując decyzję o zniesieniu klauzuli tajności na dokumentach planowania operacyjnego «Plan Użycia Sił Zbrojnych RP (…)», działał z naruszeniem prawa, bowiem pomimo że znajdowały się one w Wojskowym Biurze Historycznym, nie ustały ustawowe przesłanki ochrony zawartych w nich informacji niejawnych". Sejm zgodził się na pociągnięcie Błaszczaka do odpowiedzialności karnej (uchylił immunitet) 6 marca. Wnioskowała o to prokuratura, by postawić b. szefowi MON zarzuty przekroczenia uprawnień.