Prof. Boštjan Marko Turk: Próba bilansu pontyfikatu papieża Franciszka

Co musisz wiedzieć?
- Papież Franciszek zmarł 21 kwietnia 2025 roku
- Franciszek był uważany za papieża promującego światopoglądowe nowinki
- 8 maja 2025 roku Kolegium Kardynalskie wybrało nowego papieża Leona XIV
Kiedy przygotowywał szczegółową dokumentację dotyczącą objawień w La Salette, papież zadał mu pytanie: „Czy wierzysz, że Matka Boża naprawdę tak mówiła?” Maritain wiedział, że Maryja nie może kłamać. Przez chwilę znalazł się jednak w dylemacie: musiałby narazić się albo Dziewicy Maryi, albo papieżowi. Zdecydował, że woli nie przypodobać się papieżowi niż Matce Bożej.
Misja Franciszka
Niniejszy esej zainspirowany został właśnie tą decyzją Jacques’a Maritaina. Po śmierci papieża Franciszka pojawiło się tak wiele pytań dotyczących jego misji, że czujemy się zobowiązani, by o nich otwarcie mówić. Jest to tym bardziej konieczne ze względu na Jezusa Chrystusa, ponieważ zmarły papież wyraźnie zdystansował się od Jego nauczania. Pytanie, które dziś należy postawić, brzmi: komu powinniśmy się nie podobać — duchowi zmarłego papieża (obecnemu w Watykanie), czy Chrystusowi? Wybór nie jest trudny: wybieramy to pierwsze. Wiersze, które czytasz, odzwierciedlają ten wybór.
Wszyscy wiemy, że często potrzeba dziesięcioleci, by móc w pełni ocenić wydarzenia historyczne i pozwolić, by ich obraz się wyklarował. Dotyczy to również dzieł sztuki — od malarstwa po literaturę. Istnieją jednak wyjątki od tej reguły. Jednym z nich jest pontyfikat papieża Franciszka. Będzie to pierwszy przypadek, w którym nie trzeba będzie długo czekać na ocenę spuścizny papieża — jest ona już niemal oczywista. Jeśli chcemy podkreślić, czego nie należy robić, by Watykan pozostał wierny swojemu Założycielowi, musimy pośmiertnie narazić się Franciszkowi.
Nigdy wcześniej w historii papiestwo nie było tak silnie splecione z duchem swoich czasów, jak w przypadku jezuity, który przyjął imię Franciszek — symbol pokory i bliskości z ubogimi. Dla wielu jednak nie była to oznaka skromności, lecz manifest polityczny. Jego pontyfikat przypadł na lata 2015–2025 — dekadę, w której Zachód pogrążył się w bezprecedensowym kryzysie wartości i zapaści demograficznej. Opłakujemy jego śmierć, ale czujemy się zobowiązani napisać te słowa — z szacunku dla ludzi, którzy w kontekście tego pontyfikatu byli, bardziej niż chcieli, ofiarami potężnej machiny propagandowej, z której papież chętnie korzystał.
Ofensywa ideologiczna
Za pontyfikatu papieża Franciszka byliśmy świadkami jednej z największych ofensyw ideologicznych współczesnej epoki — zjawiska często określanego mianem rewolucji globalistycznej lub wokizmu. Nie była to jedynie subtelna zmiana kulturowa, lecz quasi-religijna ideologia, którą w języku biblijnym można zobrazować metaforą Czterech Jeźdźców Apokalipsy:
- Prymat mniejszości nad większością – agresywne narzucanie programów tożsamościowych, w których większość społeczeństwa przedstawiana jest jako strukturalnie opresyjna wobec mniejszości (np. środowisk LGBT+).
- Prymat nowo przybyłych nad ludnością rdzenną – polityka migracyjna pozbawiona zabezpieczeń i demokratycznej legitymizacji.
- Prymat płynności nad naturalnym porządkiem – negowanie faktów biologicznych, podważanie wartości rodzinnych, promocja dezorientacji płciowej jako normy: dziś jestem kobietą, jutro mężczyzną, pojutrze nikim.
- Prymat natury nad człowiekiem – ekologiczny neoluddyzm grożący skutkami potencjalnie groźniejszymi niż samo globalne ocieplenie (przy czym nie wszystkie są jednoznacznie negatywne).
Ideologia ta rozprzestrzeniła się szczególnie intensywnie w Europie po 2015 roku, w czasie kryzysu migracyjnego, aktywnie wspieranego przez politykę Angeli Merkel. Europa zaczęła tracić swoją tożsamość: kulturową, demograficzną i duchową. Okres 2015–2025 — który symbolicznie zamyka wybór Donalda Trumpa — pokrywa się dokładnie z pontyfikatem papieża Franciszka. To on, w oczach wielu, otworzył drzwi Czterem Jeźdźcom Apokalipsy na Zachodzie. Ewangelia ani tradycja Kościoła nie wydają się być podstawą tych działań. Źródłem jego siły, jego „włosów Samsona”, były raczej media — wówczas niemal całkowicie zdominowane przez siły stojące za projektem globalistycznym. Siły te, złożone z użytecznych idiotów Nowej Lewicy z jednej strony oraz kapitału spekulacyjnego z drugiej, jednocześnie promowały postać papieża Franciszka i rozkładały fundamenty starej Europy — przede wszystkim jej chrześcijańskie dziedzictwo.
Działania Franciszka miały w wielu aspektach bardziej charakter polityczny niż duchowy. Zdecydowanie popierał on ideę otwartych granic, bezwarunkowej imigracji oraz ideologicznych konstrukcji „gościnności” i „integracji” — koncepcji, które w praktyce prowadzą do erozji struktur narodowej i kulturowej tożsamości Zachodu. Potępiał rzekomy „rasizm” państw europejskich, które starały się zachować dotychczasowy porządek migracyjny.
Krytyka Polski i Węgier
Papież nie wahał się również otwarcie krytykować Polski i Węgier — dwóch z niewielu narodów nadal zaangażowanych w obronę wartości chrześcijańskich — właśnie dlatego, że odmówiły podporządkowania się żądaniom otwarcia swoich granic. Kraje te, rządzone wówczas przez Mateusza Morawieckiego i Viktora Orbána, reprezentowały jeden z ostatnich politycznych bastionów oporu wobec tego, co wielu postrzegało jako kulturową kapitulację. W tej kwestii stanowisko Watykanu wydawało się zadziwiająco zbieżne z narracją najgorliwszych propagatorów ideologii globalistycznej w Europie — począwszy od administracji brukselskiej. W swoich atakach na dwa kraje o najgłębiej zakorzenionej tradycji chrześcijańskiej, Watykan i Bruksela zdawały się działać w pełnym porozumieniu.
Franciszek posunął się nawet do publicznego umycia nóg muzułmańskim migrantom podczas liturgii Wielkiego Czwartku — był to gest o ogromnym ładunku symbolicznym, który można było odczytać jako akt miłosierdzia. Jednak w kontekście ówczesnych wydarzeń przybrał on wymiar symbolicznego policzka wymierzonego w twarz europejskiego chrześcijaństwa: nie był już wyrazem pokory Chrystusa, lecz obrazem uległości, a nawet zaprzeczenia własnej tożsamości. Nigdy wcześniej papież nie znalazł się w tak jawnej opozycji wobec fundamentów cywilizacji, którą reprezentuje. Wymazanie tożsamości stanowi bowiem integralny element ideologii globalistycznej.
Źródłem jego siły nie była ani wiara, ani biblijne korzenie, ani tradycja Kościoła. Były nim media. Stał się ulubieńcem zachodnich dziennikarzy, polityków i aktywistów — ponieważ mówił to, co chcieli usłyszeć. Kierował agendą, która przyspieszyła rozpad Zachodu. I choć wielu wiernych czuło się zagubionych, a nawet rozczarowanych, Watykan w tym czasie nie wyraził żadnej poważnej krytyki. Jedynym wyrazistym wyjątkiem był kardynał Robert Sarah — człowiek głęboko wierzący, uczciwy i odważny, który w swoich książkach ostrzegał przed niebezpieczeństwami ideologicznej dekonstrukcji chrześcijaństwa i cywilizacji zachodniej. Co ciekawe, Sarah nie był nawet Europejczykiem, a mimo to był jedną z nielicznych osób w Watykanie, które w pełni rozumiały znaczenie chrześcijańskiego dziedzictwa Europy dla całego świata.
Ale Watykan go nie słuchał. Podobnie jak wielu innych, którzy nie chcieli podporządkować się nowej „wierze” w inkluzywność i otwartość, został zepchnięty na margines.
Zgrzyt w historii Kościoła
Pontyfikat Franciszka zapisze się w historii jako jeden z największych zgrzytów w historii współczesnego Kościoła. Zamiast budować mosty do prawdy, zbudował mosty do ideologii. Mosty te oddalały wiernych od istoty Kościoła, jeszcze bardziej osłabiając chrześcijaństwo na Zachodzie. Bilans jego pontyfikatu mówi sam za siebie: na każde siedem osób, które opuściły Kościół, tylko jedna do niego przystąpiła. Proces ten zaczął się wcześniej — wraz z falą dezurbanizacji w latach 60. XX wieku, a przede wszystkim z Soborem Watykańskim II, który dla wielu oznaczał duchowe splądrowanie chrześcijaństwa w Europie. Od tamtej pory co roku kilka milionów ludzi przestaje uczęszczać na Mszę Świętą.
Franciszek był nawet bardziej „soborowy” niż najbardziej reformatorscy ojcowie Soboru. Głównym problemem Vaticanum II było porzucenie świętości jako centralnego wymiaru wiary chrześcijańskiej. Świętość to zakorzenienie Kościoła w transcendentnej tajemnicy Jezusa Chrystusa. Semper maior! — Chrystus jest zawsze większy niż jakakolwiek ludzka reprezentacja. Człowiek winien być pokorny wobec tajemnicy — i odważny, gdy przychodzi bronić praw wiary.
W tym właśnie kryje się zasadnicza różnica między Założycielem chrześcijaństwa a papieżem Franciszkiem. Ten drugi nie wykazał się odwagą w obronie wiary — wręcz przeciwnie. Jeśli królestwo Chrystusa „nie jest z tego świata”, to królestwo Franciszka należało w pełni do ziemskiego porządku. Jeśli Jezus troszczył się o słabych, Franciszek szukał ochrony u możnych. To oni podtrzymywali jego wizerunek medialny. A ponieważ media są dziś jednym z głównych narzędzi władzy — zarówno politycznej, jak i ideologicznej — łatwo zrozumieć, do kogo tak naprawdę należał papież. Z całą pewnością nie można tego powiedzieć o Benedykcie XVI ani Janie Pawle II. Oni trzymali się z dala od świata, podobnie jak Jezus Chrystus. On również był męczennikiem.
Cud eucharystyczny
Franciszek deklarował się werbalnie jako obrońca ubogich. Ale nie oferował nic ponad słowa. Był szczególnie blisko migrantów — w retoryce. Jednak fakt, że wszystko to pozostawało jedynie na poziomie deklaracji, najlepiej ilustruje prosta prawda: nigdy nie przyjął do własnego domu osoby ubogiej, a tym bardziej migranta.
I jeszcze jedna rzecz, dziś niemal zapomniana. W 1996 roku w jednym z kościołów w Buenos Aires doszło do cudu eucharystycznego — hostia, która upadła na ziemię, zaczęła przemieniać się w krwawą tkankę. Zgodnie z dochodzeniem przeprowadzonym zarówno przez Kościół, jak i naukowców — dochodzeniem umożliwionym przez ówczesnego arcybiskupa Jorge Mario Bergoglia (późniejszego papieża Franciszka) — ustalono, że była to ludzka tkanka mięśnia sercowego z lewej komory, czyli tej części serca, która pompuje krew do całego organizmu. Obecność białych krwinek wskazywała, że tkanka pochodziła od żywego człowieka, który w chwili pobrania doświadczał intensywnego bólu fizycznego. Co więcej, próbka nie uległa rozkładowi mimo długotrwałego wystawienia na działanie warunków naturalnych i braku jakichkolwiek środków konserwujących.
Co równie niezwykłe, próbka ta była zgodna z analizami przeprowadzonymi w przypadku innych znanych cudów eucharystycznych, takich jak ten w Lanciano. Nietrudno zrozumieć, że mamy tu do czynienia z bezpośrednią manifestacją obecności Boga wśród ludzi. Obok objawień w Lourdes i Fatimie, cuda eucharystyczne należą do najpotężniejszych nadprzyrodzonych interwencji w porządek naturalny.
Pomimo wyjątkowego charakteru tego wydarzenia — które, zdaniem wielu, potwierdza rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii i stanowi niezwykle silne świadectwo mocy wiary chrześcijańskiej — papież Franciszek nigdy publicznie nie odniósł się do niego jako Następca św. Piotra. W opinii wielu wiernych, powinien był to uczynić, ponieważ wydarzenie to stanowi uderzające potwierdzenie fundamentalnej prawdy katolickiej wiary. Tymczasem jego milczenie odebrano jako straconą okazję do wzmocnienia pobożności eucharystycznej i publicznego głoszenia nadprzyrodzonego wymiaru chrześcijaństwa.
Ze szpitala, w którym spędził większość roku 2025, powrócił do Watykanu po to, by odejść z tego świata. Każda śmierć człowieka porusza nasze serca — niech Pan będzie dla niego miłosiernym Sędzią. Takie jest nasze życzenie. Faktem jest jednak, że świat nieodwracalnie się zmienił — najpierw wraz z wyborami do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2024 roku, a jeszcze wyraźniej po ponownym wyborze Donalda Trumpa. Globalizm i polityka uosabiana przez Brukselę, wspierana przez papieża Franciszka, należą już do przeszłości.
Franciszek mianował większość kardynałów, którzy wybrali jego następcę. Możemy jedynie mieć nadzieję, że Duch Święty rzeczywiście działa — i że nie będziemy świadkami powtórki pontyfikatu o równie destrukcyjnych skutkach dla chrześcijaństwa. Wielu bowiem zastanawiało się już za jego życia, czy przypadkiem nie spełnia się proroctwo z La Salette...
[Boštjan Marko Turk, profesor uniwersytecki, dziekan 1. klasy (nauki humanistyczne) Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk]