Jan Krzysztof Ardanowski ostrzega: Oddając monopol na żywność w ręce koncernów, oddajemy im władzę nad sobą
Co musisz wiedzieć:
- Zarówno rolnictwo na Ukrainie, jak i w krajach Mercosur jest w rękach potężnych koncernów
- Polityka Unii Europejskiej jest obliczona na likwidację europejskiego rolnictwa i zastąpienie go monopolem koncernów na produkcję żywności
- Monopol koncernów w obszarze produkcji żywności doprowadzi nie tylko do wzrostu cen – dyktowanych przez monopolistę – ale uzależnienia dostępu do żywności od spełnienia ideologicznych warunków
Straci nie tylko Polska
Unia Europejska zgodziła się na dodatkowe 46 tys. ton cukru z Ukrainy. Straci na tym na pewno Polska, która jest trzecim producentem cukru w UE. Do tego mamy presję na to, żeby Polska zniosła zakaz wjazdu dla ukraińskiego zboża, niespełniającego norm unijnych – to też sobie powiedzmy. Czy Komisja Europejska postanowiła zaorać polskie rolnictwo?
Jan Krzysztof Ardanowski: Polityka Unii Europejskiej od dawna budzi ogromne wątpliwości przede wszystkim rolników europejskich, bo ta polityka uderza w całe rolnictwo europejskie. W sytuacji importu z Ukrainy, uderza przede wszystkim w Polskę, największy kraj sąsiadujący z Ukrainą. Ale proszę zauważyć, że my jesteśmy w kleszczach. Z jednej strony praktycznie chyba już przesądzona sprawa otwarcia na żywność z Ameryki Południowej, umowy z Mercosur. Z drugiej strony otwarcie na Ukrainę, podpisana pod koniec czerwca umowa, jeszcze w czasach polskiej prezydencji – pikanterii dodaje fakt, że toczyły się rozmowy dotyczące handlu żywnością z Ukrainą bez wiedzy Polski, która w tym czasie prowadziła prezydencję UE. Dwa dni przed końcem polskiej prezydencji Komisja Europejska ogłosiła, że ma umowę handlową z Ukrainą dotyczącą importu.
Ten import jest znacznie większy niż przed wojną, a przypomnę, że przed konfliktem ministrowie rolnictwa w szczególności bardzo pilnowali, żeby produkty wrażliwe, między innymi cukier, nie wpływały w nadmiernej ilości do Unii Europejskiej. Co roku był przyznawany kontyngent bezcłowego importu, ale to zawsze była analiza: „Dobrze, musimy trochę pozwolić na wpływ do UE, ale nie na tyle, żeby zniszczyć produkcję buraków w Europie”.
W tej chwili to się dzieje w większości produktów rolnych już bez żadnego ograniczania kwotowego, które chroniłoby chociaż w części rolnictwo europejskie.
Moim zdaniem jest to świadome działanie Unii Europejskiej, która chce doprowadzić do zredukowania, w niektórych przypadkach do zniszczenia rolnictwa własnego. Do tego dochodzi jeszcze ta chora, absurdalna agenda klimatyczna o tym, jak rolnicy w szczególności, a ludzkość w ogólności wpływa na klimat – bzdura wymyślona tylko pod potrzeby różnych wielkich interesów globalnych.
Z jednej strony więc redukuje się rolnictwo europejskie, ogranicza się uprawy, ponieważ jeżeli będzie napływał cukier z Ukrainy, wytworzony w tych ogromnych holdingach ukraińskich, na bardzo dobrych ziemiach, i z Brazylii cukier z trzciny cukrowej, który jest o połowę tańszy – Brazylia jest liderem na świecie w produkcji cukru trzcinowego - to w tym momencie uprawa buraków w Europie, a szczególnie w Polsce stoi pod znakiem zapytania. W Polsce buraki pełnią nie tylko funkcję produkcyjną i dostarczają cukru, ale to jest niezmiernie ważna, jedna z najważniejszych roślin w płodozmianie. To jest roślina pod wieloma względami wartościowa, którą powinniśmy utrzymać, a wygląda na to, że przychodzi kres uprawy buraków w Polsce i to się może w ciągu bardzo krótkiego czasu wydarzyć.
Ta polityka UE importu z Ameryki Południowej, z ogromnych obszarów o dobrym klimacie, ale również zdominowanych przez ogromne koncerny jest dla rolnictwa europejskiego zabójcza. To jest podobna sytuacja, jak na Ukrainie. Tam nie ma rolnictwa zbliżonego do rolnictwa europejskiego, czyli rolnictwa rodzinnego, opartego na pracy rolników, na własności. To wszystko w Ameryce Południowej praktycznie nie występuje. To są ogromne gospodarstwa. Inna sprawa, może też warto to zaznaczyć, że w krajach grupy Mercosur rolnictwo w dużej mierze jest własnością emigrantów niemieckich. I tych historycznych z XIX wieku, sprzed wojny, i niestety tych, którzy z ogromnymi pieniędzmi uciekli za zgodą Aliantów do Ameryki Południowej w 1945 i 1946 roku. W dużej mierze nakupili ziemi w Ameryce Południowej i tam są panami rolnictwa. Stąd może też i łatwiej zrozumieć, dlaczego Niemcy tak mocno prą do umowy z Mercosur, chcąc zapewnić sobie eksport wyrobów przemysłowych, ale jednocześnie współpracując z tymi, którzy rządzą rolnictwem w Ameryce Południowej, więc jesteśmy w kleszczach. Z jednej strony Ameryka Południowa, z drugiej, co dla nas jest śmiertelnym zagrożeniem, otwieranie się na kolejne zwiększone dostawy surowców rolno-spożywczych z Ukrainy.
To zresztą dotyczy nie tylko naszego rynku, bo trzeba rozróżnić dwie rzeczy – one się z sobą ściśle wiążą – rynek wewnętrzny i potrzeba ulokowania produkcji naszej, polskiej na tym rynku wewnętrznym. Ale jednocześnie około 40 proc. naszej żywności musimy eksportować i mieliśmy rozbudowane rynki eksportowe przede wszystkim w Unii Europejskiej, w szczególności w południowej części naszego kontynentu. Również kierunki azjatyckie, afrykańskie. Stamtąd jesteśmy wypychani przez żywność ukraińską.
Wyrok śmierci na polskie rolnictwo
Tracimy kontrakty, tracimy możliwości eksportu, bo za zgodą Komisji Europejskiej wchodzi chociażby cukier ukraiński.
Te wielkie uprawy, które są i w Ameryce Południowej, i na Ukrainie są tożsame z tymi, które my u siebie mamy możliwość rozwijać. Jeszcze bym rozumiał, że z Ameryki Południowej sprowadzamy kawę, yerba mate, owoce cytrusowe, banany – to, czego w naszym klimacie nie ma, a czego potrzebujemy. Natomiast przede wszystkim będą sprowadzane zboże, mięso drobiowe, wołowina, cukier, soja modyfikowana genetycznie, która zdaniem bardzo wielu naukowców jest absolutnie szkodliwa dla zdrowia człowieka, a jest w tej chwili dodawana do wszystkich praktycznie produktów, bo tak chcą wielkie koncerny przetwarzające żywność. To samo z Ukrainy – to są zboża, rzepak, owoce miękkie, również cukier. Mamy rozwijającą się bardzo mocno produkcję mięsa drobiowego na Ukrainie, pomimo wojny. To wszystko jest właściwie wyrokiem śmierci na polskie rolnictwo.
Jeżeli już jesteśmy przy tych wielkich koncernach, to widzę jednak szerszy kontekst tego sprowadzania z Ukrainy wszelkiej maści produktów spożywczych. Odnoszę wrażenie, że zarówno w umowie z Mercosur, jak i w umowie Unii Europejskiej z Ukrainą chodzi o to, żeby tym koncernom, które tam funkcjonują – zarówno w Ameryce Południowej, jak i na Ukrainie te koncerny zdominowały rolnictwo – dać monopol na rynku żywności w Unii Europejskiej.
To jest absolutna prawda. To jest to, czego może sobie niektórzy nie uzmysławiają, bo słyszę takie dość naiwne głosy, że przecież skoro będzie napływała ta tańsza żywność z Ameryki Południowej czy z Ukrainy, to będzie lepiej dla konsumentów, bo będą mieli w sklepie mniej do zapłacenia. Przecież to jest absurd.
Po pierwsze ta żywność jest gorszej jakości, niż nasza krajowa. Po drugie, tanią żywność masz tak długo, dopóki masz własną, która nie jest wyparta przez żywność importowaną. Jeżeli nie masz własnego zaopatrzenia, własnej produkcji, to w tym momencie kończy się tania żywność. Ten, który dostarcza tę żywność, czyli te wielkie koncerny, o których pani mówi, mogą dyktować dowolne warunki i kraje muszą się na nie godzić, bo zaopatrzenie w żywność jest wyjątkowo strategicznym, newralgicznym obszarem bezpieczeństwa społeczeństwa. Wtedy musimy się godzić na wszelkie ustępstwa, koncesje polityczne, ekonomiczne dla tych, którzy tę żywność będą dostarczali.
Władza tego typu koncernów jest władzą niesamowitą. Rządy nie mają takiej władzy, jak ci, którzy dostarczają żywność dla krajów, które nie mają własnej żywności. Dlatego to larum, które w Europie podnoszą rolnicy, nie jest tylko w interesie rolników, chociaż ich także. Gospodarstwa rodzinne nie wytrzymają konkurencji z gospodarstwami, które mają kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy hektarów, a takie są na Ukrainie i w Ameryce Południowej. Jak nie będzie rolnictwa własnego, to zapomnijmy o bezpieczeństwie żywnościowym, które jest jednym z podstawowych wyznaczników, elementów suwerenności poszczególnych krajów. Jeżeli kraj nie ma własnej żywności, jest zależny wyłącznie od wielkich graczy, importerów światowych, to traci swoją suwerenność. To jest dla mnie całkowicie oczywiste.
To pokazuje zresztą, że politycy w Komisji Europejskiej, czy szerzej – w Unii Europejskiej – to całe lewicowo-liberalne lobby, które rządzi Europą, de facto neomarksistowskie, jest dogadane z wielkim międzynarodowym kapitałem, który przez długie lata nie był zainteresowany sektorem żywnościowym. Raczej energetyczny był ważniejszy, metalurgiczny, samochodowy, farmaceutyczny, czy różne bogactwa naturalne. Natomiast od kilkunastu co najmniej lat widzimy przekierowanie. Ci, którzy dysponują ogromnymi kapitałami, międzynarodowe wielkie koncerny uznały, że łańcuch żywnościowy, czyli jej wytwarzanie przetwarzanie żywności oraz handel i dystrybucja mogą być znakomitymi źródłami dochodu, bo ludzie jeść będą musieli do końca świata, a jednocześnie jest to niesamowite narzędzie dominowania nad poszczególnymi społeczeństwami i rządami.
Posiadając monopol mogą dyktować warunki
Rzeczywiście, posiadając monopol na żywność mogą dyktować dowolne warunki – nie tylko w zakresie ideologii, ale w każdym innym, gdyż człowiek zrobi wszystko po to, żeby przeżyć.
To jest deal między tymi, którzy rządzą Unią Europejską i chcą wymusić na narodach europejskich ustępstwa polityczne, czyli tworzenia tego superpaństwa z rządem w Brukseli, ale również zmian ideologicznych, polegających na niszczeniu rodziny, na promowaniu związków LGBT, na niszczeniu podstaw, które Europę stworzyły, czyli aksjologii chrześcijańskiej – to wszystko jest wymuszane na różny sposób. Zresztą polityka Unii Europejskiej pod tym względem jest czytelna. Jeżeli uznają, że jakiś kraj nie przestrzega np. wydumanych w Brukseli norm praworządności, to zostanie pozbawiony unijnych funduszy. Różnych. Za tzw. praworządność zabierzemy pieniądze na wsparcie dla rolnictwa, czy w ramach polityki spójności, czy na rozwój infrastruktury itd.
Podobny mechanizm moim zdaniem jest przygotowywany i będzie działał tutaj. Jeżeli będziemy trwać przy naszych wartościach to bardzo możliwe, że za chwilę nie tylko pieniędzy unijnych nie dostaniemy, ale również zostanie przykręcony kurek z jedzeniem. Wtedy obojętnie kto będzie w Polsce rządził, będzie płakał, a będzie musiał się godzić na wszystkie warunki, które Unia Europejska w porozumieniu z tymi ogromnymi koncernami, z którymi jest dogadana i realizuje właśnie ich interesy, razem zadecydują.
Rosja nadal jest w grze
Często pada pytanie, czy politycy w Brukseli oszaleli? Czy są głupi i chcą niszczyć własne rolnictwo? Z punktu widzenia społeczeństw europejskich to jest szaleństwo. Z punktu widzenia interesów pewnej gry, dominacji nad poszczególnymi krajami europejskimi i dogadania się z tą całą światową finansjerą to jest jak najbardziej logiczne. To jest właśnie to drugie dno tych wszystkich decyzji, które zapadają czy w zakresie Mercosur, czy Ukrainy.
Ja nie mam żadnych złudzeń. Jeżeliby w jakiś sposób kończyła się wojna na Ukrainie, to natychmiast jest ze strony międzynarodowych grup kapitałowych ściąganie żywności również z Rosji. Tam jest ta sama struktura – wielkie, potężne gospodarstwa, dawne kołchozy i sowchozy, które zostały przejęte przez rosyjskich oligarchów. Podobnie jak na Ukrainie przez ukraińskich oligarchów i będzie jeszcze dodatkowe pchanie żywności z Rosji. Zresztą nie wprowadzono embarga na żywność pomimo tego, że Rosja eksportując żywność i środki do produkcji rolnej, wzmacnia swój budżet wojenny. Przeznacza to na wojnę z Ukrainą, na zbrojenia. Europy jakoś to nie boli, że w ten sposób pompuje się pieniądze do Rosji, więc nie mam złudzeń.
Natomiast generalnie, te ustępstwa, które są wprowadzane, które są tłumaczone potrzebą pomocy dla Ukrainy, krwawiącej i walczącej w obronie demokracji i Europy, to jest przecież absolutna ściema. Na Ukrainie Ukraińcy nie mają swojego rolnictwa. Zostało ono zdominowane przez międzynarodowe grupy kapitałowe, które w porozumieniu z oligarchami i skorumpowanymi ukraińskimi politykami całkowicie przejęły rolnictwo na Ukrainie.
Jan Krzysztof Ardanowski
Jan Krzysztof Ardanowski jest byłym ministrem rolnictwa i przyszłym przewodniczący Rady ds. Rolnictwa przy Prezydencie RP Karolu Nawrockim.
Najczęściej zadawane pytania (FAQ)
W czyich rękach jest rolnictwo w Ameryce Południowej? W rękach wielkich koncernów i potomków hitlerowskich uciekinierów z Niemiec, którzy tam postanowili ułożyć sobie życie po przegranej wojnie światowej
Czy na Ukrainie są małe gospodarstwa rolne? Bardzo niewiele. Zdecydowana większość ziemi znajduje się w rękach zagranicznych koncernów.
Dlaczego Polska i Europa nie są w stanie konkurować z Ukrainą i Mercosur pod względem cen produkcji rolnej? Ponieważ Unia Europejska wymusza na europejskich rolnikach nie tylko wyśrubowane normy, ale i podatki związane z polityką klimatyczną
Czy UE posiada bezpieczeństwo żywnościowe? Jeszcze w tej chwili tak, ale z chwilą zniszczenia rodzimego rolnictwa to bezpieczeństwo straci
Czy w Polsce i Europie rolnictwo się rozwija? Nie. Liczba gospodarstw rolnych spada z roku na rok.
- Wyłączenia prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Pomorza
- ZUS wydał ważny komunikat
- Dziwne nagranie Waldemara Żurka na platformie X. Co się dzieje z ministrem sprawiedliwości?
- Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- Trzech nastolatków chciało przemalować „tęczowe schody” na barwy narodowe. Trafili do aresztu
- 11 listopada. Tak 107 lat temu Polska odzyskała niepodległość
- Akcja służb w Wielkopolsce. Ewakuowano 300 osób




