Ryś na Franciszkańskiej
Co musisz wiedzieć:
- Tekst opisuje nominację kard. Grzegorza Rysia na metropolitę krakowskiego jako symbol kontynuacji linii papieża Franciszka.
- Autorka wyraża sceptycyzm wobec „stadionowej” i eventowej pobożności, sugerując, że przyszłość Kościoła leży raczej w powadze liturgii, ciszy, wymaganiach duchowych i naśladowaniu Chrystusa.
- Podobnie czyni wobec wizji Kościoła dialogu, otwartości, misyjności i dystansu do politycznej polaryzacji.
Dialog czy reset?
– Nie wyobrażam sobie innego Kościoła niż ten, którego nas uczył Franciszek. Nie chcę innego Kościoła. Nie chcę Kościoła, który nie jest misyjny, nie chcę Kościoła, który nie jest miłosierny, nie chcę Kościoła, który nie jest otwarty, który nie jest w dialogu
– zapowiedział kardynał Ryś, obejmując archidiecezję krakowską.
Jego słowa nie są niespodzianką. Kardynał Grzegorz Ryś, od lat uważany za przedstawiciela „Kościoła otwartego”, sam się w ten sposób określił. Nie bez znaczenia jest oczywiście przywołanie postaci papieża Franciszka oraz słowa „dialog”. Czy „dialog” będzie oznaczał także „reset” Kościoła, który symbolizował poprzedni metropolita krakowski, abp Marek Jędraszewski?
– Złośliwie można powiedzieć, że decyzja o mianowaniu nowego metropolity krakowskiego w wielu krakowskich parafiach została przyjęta „paschalnym hymnem”: wesoły nam dziś dzień nastał
– powiedział w rozmowie z PAP czołowy przedstawiciel „Kościoła otwartego” Tomasz Terlikowski.
– Fakt, że nowym metropolitą krakowskim został kard. Grzegorz Ryś, oznacza mocny sygnał, że papież Leon XIV nie chce wycofania się z drogi wyznaczonej przez papieża Franciszka
– zaznaczył Terlikowski.
– Leon, wysyłając do Krakowa kard. Rysia, promuje duszpasterską i ewangelizacyjną otwartość
– dodał.
Recepcja
Objęcie przez kardynała Rysia archidiecezji krakowskiej jest w kręgach lewicowo-liberalnych przyjmowane z zadowoleniem, a chwilami nawet z entuzjazmem przypominającym radość, kiedy to po wygranych wyborach Platforma miała nareszcie „posprzątać po PiS-ie”. Sam kardynał Ryś jednak nie przyjął retoryki polaryzacyjnej – ani w rozmowie o Kościele, ani o państwie. Przeciwnie, wskazywał na niebezpieczeństwa polaryzacji i hejtu.
– Partia, która wygra wybory – wszystko jedno, która – pewnie powie wieczorem, że będzie rządzić wszystkimi Polakami. Tego po prostu nie da się zrobić, gdy przez ostatnie miesiące systematycznie obrażało się połowę społeczeństwa. I to, niestety, dotyczy wszystkich stron tego politycznego sporu
– powiedział w końcówce kampanii wyborczej. Zaznaczał jednocześnie, że polityczne zaangażowanie księży jest w jego opinii niedopuszczalne.
– Jeśli księża z mojej diecezji wyjdą z politycznym przekazem na ambonę, to najpierw dostaną naganę, a później będziemy szukać dalszych konsekwencji. Jeśli kapłan wywiesi plakat wyborczy, niezależnie której partii, to jeszcze tego samego dnia dostanie ode mnie telefon. Dla mnie to jest jasne: nie ma zgody na uwikłanie Kościoła w kampanię wyborczą. Nie ma!
– podkreślił.
Kardynał Grzegorz Ryś jest erudytą, naukowcem, ciekawie mówi i ciekawie pisze, co jest atutem w komunikacji z młodymi ludźmi. Pytanie tylko, na ile intelektualne zaciekawienie przekłada się na ewangelizację.
– Nie chodzi o to, by tych ludzi w jakikolwiek sposób oceniać czy osądzać, ale raczej pomóc im, zapytać, co się stało, i spróbować wyjść do nich z takim doświadczeniem Kościoła, które będzie dla nich atrakcyjne mocą świadectwa
– mówił o wychodzeniu do ludzi znajdujących się poza Kościołem kardynał Ryś. Nie wiem, czy rzeczywiście „atrakcyjne doświadczenie Kościoła” tudzież „nawrócenie pastoralne” jest tym, co rzeczywiście odpowiada na potrzeby coraz bardziej zlaicyzowanych społeczeństw. Nie chodzi rzecz jasna o to, żeby Kościół był nudny, księża – gburowaci, a kazania – czterogodzinne, ale w świecie przesytu rozrywką, także intelektualną, warto wracać do ascezy, prostoty i siły prawdy. I nie bać się wymagań. Z taką postawą kojarzyła się tradycyjnie Franciszkańska 3 i metropolici krakowscy, tacy jak ks. Adam Sapieha czy św. Jan Paweł II.
Prawda nie zawsze jest atrakcyjna
– Zgadzamy się, że Kościół w Polsce, mimo zewnętrznych pozorów świetności znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie. […] Mniej groźne bowiem są sekty, radykalizm i inni rozmaici nieprzyjaciele zewnętrzni niż to wewnętrzne rozprzężenie, jakie spostrzegamy, objawiające się oddalaniem się wiernych od duchowieństwa, utratą wpływu na wiernych, brakiem zaufania do niego i poczuciem u świeckich łączności z Kościołem. […] Różne powody tego dzisiejszego stanu można przytaczać. Moim zadaniem jest, jak powiedziałem, przekonać się, czy my sami, wszyscy duchowni, w tym nie zawiniliśmy, a dalej, w jaki sposób zawiniliśmy i co należy zmienić i naprawić. Na to pytanie odpowiadam stanowczym tak, musimy uderzyć się piersi i wyznać, że zawiniliśmy, i to bardzo. Winą zaś główną naszą jest, żeśmy oddalili się od myśli Chrystusowej, że nie staramy się dostatecznie urzeczywistniać ideału, jaki On sam w swym życiu nam dał i chce, byśmy, najszczególniej powołani na pasterzy, Jego naśladowali. Lud wierny z tego powodu widzi różnice między nauką Chrystusa Pana a naszym postępowaniem, gorszy się i oddala od nas
– mówił kard. Adam Sapieha na zebraniu Episkopatu Polski w Gnieźnie w 1928 r.
Warto zauważyć, że Książę Kościoła nie wskazuje jako przyczyny jego kryzysu niedostatku formacji intelektualnej czy „atrakcyjności” przekazu, ale oddalenie się od naśladowania Chrystusa. Jakie wnioski można wyciągnąć z lektury żywotów świętych i z tego, co czyniło ich posługę owocną? Nawrócenia wiernych przynosiła osobista świętość głosicieli Ewangelii, wyrażana często w prostocie, ascezie, skromności, cierpliwości i poświęceniu. Święty Proboszcz z Ars, Jan Maria Vianney, obejmował parafię słynącą z alkoholizmu i rozpusty. Po kilku latach jego wytrwałej modlitwy i świadectwa jego życia praktycznie cała parafia się nawróciła. Podobnie było z posługą patrona Solidarności, bł. ks. Jerzego Popiełuszki i jego naśladowców, takich jak ks. Sylwester Zych czy Stanisław Suchowolec.
Ksiądz Jerzy nie próbował odpowiadać na wyzwania swojego czasu inaczej, niż dostosowując swoje życie do Ewangelii. Przypominał o jej niezmienności, a jego sposobem na – rozmaicie dziś rozumianą – „nową ewangelizację” nie były próby relatywizowania treści Pisma Świętego czy Tradycji, lecz wychodzenie z nimi do ludzi i głoszenie ich „w porę i nie w porę”, także wtedy, kiedy groziła za to wysoka cena. Mimo że ksiądz Jerzy wypowiadał swoje kazania cichym, spokojnym głosem, bez ozdobników i bez fajerwerków erudycji, niezmienność zawartej w nich prawdy, popartej jego osobistą postawą, stawała się najskuteczniejszym sposobem docierania do ludzkich serc i dusz.
Zmierzch „stadionowej pobożności”
Mam nadzieję, że nowy metropolita krakowski nie będzie już organizował „stadionowych Mszy”, jak podczas spotkania Arena Młodych „Reset” na stadionie żużlowym „Orła” w Łodzi, kiedy to abp Ryś obwieścił tańczącym młodym ludziom, że oto właśnie znajdują się na Mszy Świętej.
– Idziemy do tego, żeby spożyć pokarm, który Jezus nam daje. Wiem, że jesteście trochę zaskoczeni, nikt nie wiedział, że jest na Mszy, ale wszystkie elementy Mszy Świętej były
– stwierdził.
„Szczerze przepraszam wszystkich, którzy poczuli się zgorszeni lub choćby zaniepokojeni formą celebracji Eucharystii sprawowanej przeze mnie na stadionie «Orła» w Łodzi. Uznaję, iż podczas tej celebracji nie dochowałem wszystkich norm i kanonów z nią związanych. Powodem mojego postępowania nie było wszakże ani lekceważenie, czy kwestionowanie przepisów liturgicznych, lecz rozeznanie (poprzedzone także długą modlitwą i konsultacjami) zarówno co do charakteru samego wydarzenia, jak i co do duchowych potrzeb, wrażliwości i pobożności biorących w nim udział młodych ludzi. Wydarzenie to miało charakter wyjątkowy i jednorazowy. Na co dzień jestem z pełnym przekonaniem wiary (!) posłuszny normom i przepisom liturgicznym, w myśl zasady «lex orandi – lex credendi»; tego też uczę – jak ufam – wiernych powierzonego mi Kościoła”
– pisał później w oświadczeniu abp Grzegorz Ryś.
„Stadionowa” pobożność zaczerpnięta z kultury anglosaskiej miała w Polsce swoje pięć minut, ten trend jednak wydaje się już przygasać na rzecz powrotu do powagi, głębi liturgii, ascezy, ciszy i tradycyjnych praktyk duchowych – wymagających, ale przynoszących błogosławione owoce w świecie rojącym się od hałasu, niekończących się rozrywek, powierzchowności, materializmu i kultury uprawiania pozorów.
„Całym sercem zwróć się do Pana i opuść ten próżny świat, a znajdziesz pokój w swojej duszy. Naucz się odrzucać to, co zewnętrzne, i oddawać się swojemu wnętrzu, a zobaczysz, jak przybywa do ciebie królestwo Boże”
– pisał Tomasz à Kempis w dziele „O naśladowaniu Chrystusa”. Tego życzę w adwencie nowemu metropolicie krakowskiemu i wszystkim „owieczkom” Kościoła – zarówno tym patrzącym na jego nominację z obawami, jak i tym, które spoglądać będą w okno przy Franciszkańskiej 3 z nadzieją.
[Niektóre śródtytuły i sekcja "Co musisz wiedzieć" pochodzą od redakcji]




