300 km/godz. przez miasto. Prokuratura umorzyła śledztwo

Co musisz wiedzieć:
- Prokuratura zdecydowała się umorzyć postępowanie dotyczące tej brawurowej jazdy.
- Na potrzeby nagrania kierowca zamontował na zegarach specjalną nakładkę pokazującą maksymalną prędkość 400 km/h.
- Chodziło o efektowny pokaz, zwykłe popisywanie się - jak dowiedział się od prokuratorów reporter RMF
Jak ustalił reporter RMF FM Krzysztof Zasada, prokuratura zdecydowała się umorzyć postępowanie dotyczące tej brawurowej jazdy.
- ZUS wydał pilny komunikat
- Dzieciom zakazano zabaw na zewnątrz. Niemcy bezradni, problem już jest Polsce
- Komunikat dla mieszkańców Białegostoku
- Warszawa szykuje się na oblężenie. Kultowy zespół zagra w weekend na Narodowym
- Silniki zostały wyłączone celowo? Nowe informacje ws. katastrofy samolotu Air India
- Niemcy deportowali 81 Afgańczyków do Kabulu. To groźni przestępcy
- "To jest po prostu kłamstwo". Autor książek z wystawy "Nasi Chłopcy" przerwał milczenie
- Rosja grozi: "Będziecie celem"
300 km/godz. przez miasto. Prokuratura umorzyła śledztwo
Śledczy z Ochoty, analizując materiał, uznali, że nie doszło do czynu zabronionego w rozumieniu kodeksu karnego. Ustalili też, że na potrzeby nagrania kierowca zamontował na zegarach specjalną nakładkę pokazującą maksymalną prędkość 400 km/h, podczas gdy faktyczny zakres prędkościomierza kończy się na 330 kilometrach na godzinę.
Chodziło o efektowny pokaz, zwykłe popisywanie się - jak dowiedział się od prokuratorów reporter RMF. 33-latek, który miał odpowiadać za sprowadzenie bezpośredniego zagrożenia katastrofą lądową. Według ustaleń prokuratury powodował co najwyżej zagrożenie potencjalne, a nie realne i natychmiastowe.
Taka kwalifikacja nie wystarcza, by mówić o przestępstwie, dlatego materiały trafiły do policji. Teraz kierowca stanie przed konsekwencjami w związku z wykroczeniem – przekroczeniem dopuszczalnej prędkości.
"Podrasował" odczyt
Pod koniec czerwca w internecie pojawiło się nagranie z wnętrza rozpędzonego auta pędzącego trasą S79 w Warszawie. Na filmie widać, że kierujący trzyma w dłoni telefon, a pasażer rejestruje wskaźnik prędkości zbliżający się do 400 kilometrów na godzinę.
Jak ostatecznie ustalono, mężczyzna poruszał się faktycznie o kilkadziesiąt kilometrów na godzinę wolniej niż sugerował „podrasowany” odczyt.