Polityka bez Platformy i Donalda Tuska

Zepchnięcie Rafała Trzaskowskiego i całej jego formacji do głębokiej defensywy spowodowało, że przez chwilę mogliśmy zobaczyć, jak wyglądałaby debata bez udziału tej partii. Przekonaliśmy się, że spór nie musi oznaczać wojny totalnej, w której amunicją są pogarda, poniżanie oraz systemowe kłamstwo.
Premier Donald Tusk Polityka bez Platformy i Donalda Tuska
Premier Donald Tusk / PAP/Radek Pietruszka

Istotą zachodniej demokracji jest utrzymywanie politycznego sporu w ramach, które umożliwiały współpracę wszystkich sił politycznych w najistotniejszych dla państwa i narodu kwestiach, zachowanie znacznego poziomu zaufania nawet między antagonistami i wreszcie trzymanie się zasad kultury, co jest warunkiem prowadzenia dialogu.

Oczywiście fundamentalną zasadą powinno być przestrzeganie prawa, ale w tej kwestii półtora roku temu weszliśmy w fazę kryzysu niespotykanego od obalenia komunizmu i na razie niewiele wskazuje na poprawę tej sytuacji. Jeśli jednak możemy mieć nadzieję, na powrót do prawdziwej demokracji, to droga wiedzie właśnie przez odbudowę jej podstaw. Ostatnie tygodnie udowodniły, że jest to możliwe. Jedynym warunkiem jest nieobecność w dyskusji Rafała Trzaskowskiego i Platformy Obywatelskiej. Bez nich temperatura sporu opadła, kultura i wzajemna tolerancja wróciły, zmienił się także rodzaj interakcji.

 

Upodmiotowienie wyborców

Choć pierwsze prezydenckie debaty zgromadziły rekordową publiczność, dla wielu mogły wydawać się nudne. Kandydaci, co prawda, nie szczędzili sobie uszczypliwości, wzajemnie wypominali błędy, zmiany poglądów oraz nieścisłości i choć na szczegóły programów wyborczych nie wystarczyło czasu – a po zakończeniu starcia widzowie dość łatwo mogli wskazać zwycięzców – to jednak brakowało krwi. 

Tyle tylko że wrażenia były pozytywne. Nikt nie odczuwał niesmaku. Nie miał wrażenia unurzania w politycznym brudzie czy upodlenia zagrywkami poniżej dopuszczalnego poziomu. Jakby ze sporu wyparowały nagle wszystkie te destrukcyjne cechy – nihilizm, szyderstwo, poniżanie – które zatruwają nasze życie polityczne od dwóch dekad. 

Obserwując spór kandydatów, których nie mobilizował wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski, łatwiej można było zrozumieć słowa byłego polityka tej partii Jana Rokity, który stwierdził niedawno, że Donald Tusk jest mistrzem w wyciąganiu z ludzi wszystkich najgorszych cech. Że potrafi zamienić społeczeństwo w motłoch. 

Gdy nagle nikt nie próbował pozyskiwać tego dyszącego z nienawiści motłochu, ale w wyborcach widział obywateli, którzy mają oddać świadomy głos, zmieniło się wszystko. Celem dyskusji przestało być zmobilizowanie elektoratów poprzez wzbudzenie w nich pogardy i nienawiści do wroga, a stało się pozyskanie ich do swojej wizji prezydentury. Taka zmiana oznacza traktowanie narodu i obywateli jako suwerena, który ma prawo i obowiązek współuczestniczyć w sprawowaniu władzy. To on wszak bierze na siebie odpowiedzialność wyboru i powierzenia rządu odpowiedniemu człowiekowi.

 

Siła motłochu 

Żeby dokładnie zrozumieć to, co stało się w czasie debat, trzeba przez chwilę przyjrzeć się technice sprawowania władzy przez Donalda Tuska, Adama Bodnara, Radosława Sikorskiego, Romana Giertycha, Sławomira Nitrasa, Rafała Trzaskowskiego, Barbarę Nowacką i resztę tej ekipy. 

W istocie celem polityki tych ludzi jest znajdywanie wroga, następnie odhumanizowanie go, wyszydzenie za pomocą okrutnej, ale sprawnie działającej machiny medialnej. Do dyspozycji władza ma całe szeregi karnych funkcjonariuszy, którzy przyjmują przekazy dnia i ochoczo przystępują do niszczenia obiektu za pomocą fake newsów, manipulacji czy zwykłych kłamstw. Wymieńmy tu tylko Tomasza Lisa, Konrada Piaseckiego, Tomasza Piątka, Renatę Grochal, Jacka Nizinkiewicza, Wojciecha Czuchnowskiego czy Monikę Olejnik, ale nazwisk jest znacznie więcej. 

Gdy wróg jest już wystarczająco zohydzony, następuje proces eliminacji z życia politycznego. Może to się odbywać poprzez uznanie go za człowieka nieobliczalnego (przykładem może być Antoni Macierewicz), skorumpowanego (taką opinię próbuje się choćby przypisać Mateuszowi Morawieckiemu), oderwanego od rzeczywistości (to zarzut często kierowany do Jarosława Kaczyńskiego), owładniętego obsesją zemsty (choćby Zbigniew Ziobro czy Mariusz Kamiński) czy nieudolnego (jak próbuje się przedstawić Mariusza Błaszczaka). 

Ale proces ten dotyczy nie tylko przeciwników politycznych. Podobny mechanizm stosowany wobec Kościoła, środowisk patriotycznych, działaczy pro-life, niewygodnych historyków, „dzieci z 500 plus” czy menedżerów. 

Otwieranie nowych frontów pozwala władzy na antagonizowanie kolejnych grup społecznych, a właściwie na wzbudzanie niechęci wobec nich. Przeciwnicy są atakowani, a często zastraszani. Skupiają uwagę i stają się celami drwin z czasem przeradzających się w nienawiść. 
Gdy możliwości eksploatacji wroga już się wyczerpują, czyli gdy gawiedź znudzi się już wyśmiewaniem lub obrażeniem wybranego obiektu, uwaga skupia się na kolejnym. I tak bez końca. 

Przez to polityka jako taka traci sens. Nie opiera się na sporze o kluczowe dla państwa kwestie, ale na niszczeniu ludzi. 

 

Istnieje inny świat

Moment politycznego przesilenia, który przyniosły debaty – szczególnie te bez udziału Rafała Trzaskowskiego – pokazał jednak, że polityka wcale nie musi tak wyglądać. W tych sporach nie było patologicznego mechanizmu nakręcania nienawiści. 

Gdy tylko z politycznej układanki wyjęty został ładunek destrukcyjny, który niesie ze sobą Platforma Obywatelska, rywale – od Szymona Hołowni po Grzegorza Brauna – potrafili traktować się z szacunkiem. Wiedzieli przecież, że okazując kurtuazję konkurentowi nawet z niskim poparciem, w rzeczywistości poważnie traktują jego wyborców. 

Podkreślanie odmiennego podejścia do armii, imigrantów, finansów publicznych, edukacji czy finansowania służby zdrowia nie musiało oznaczać woli zniszczenia. Na chwilę z polskiej polityki zniknął podział plemienny czy nawet trybalny oparty na najbardziej prymitywnym poczuciu przynależności do grupy – bardziej przypominający udział w gangu i ślepe podporządkowanie przywódcy niż demokrację. Ale co najistotniejsze, nowa rzeczywistość została zastąpiona rywalizacją według akceptowanych przez wszystkich zasad.

Nawet wzajemne pretensje, osobiste animozje i chęć rozliczenia dawnych krzywd nie zburzyły tego obrazu. Bandycka polityka w stylu wschodnim przegrała ze sporem na modłę zachodnią. 

 

Władza poza kontrolą 

Donald Tusk oraz jego akolici w pełni świadomie wybrali jednak model uprawiania polityki i sprawowania władzy oparty na eskalowaniu skrajnych emocji. Dzięki temu mają do dyspozycji armię zdegenerowanych hejterów, którzy żywią się nienawiścią i niczym od heroiny są od niej uzależnieni. Stali się klientami narkotykowego barona, który zapewnia im towar dający spełnienie i szczęście. Tylko on posiada licencję i wystarczające zasoby środka odurzającego, by czuli się bezpieczni i zadowoleni. 

Konsekwencją posiadania tych niezliczonych, posłusznych szwadronów gotowych w każdej chwili do największych podłości jest bezkarność ekipy Tuska. Każda krytyka pod jej adresem spotyka się ze zwielokrotnionym kontratakiem. I choć ludzie ci, znajdujący się na permanentnym haju nienawiści, nie stanowią większości wyborców Platformy Obywatelskiej i Rafała Trzaskowskiego, to są najgłośniejsi, najlepiej zorganizowani i najmocniej zdeterminowani. Przez to nadają ton i wyznaczają kierunki myślenia oraz postrzegania świata przez tych mniej zaangażowanych.

Udaje im się zakrzyczeć prawdę dotyczącą fatalnego stanu finansów publicznych, spadku koniunktury, masowych zwolnień, fatalnego zarządzania narodowym majątkiem i przekręcić uwagę w kierunku Daniela Obajtka, Michała Kuczmierowskiego czy ks. Michała Olszewskiego. To oni stają się przyczyną wszystkich nieszczęść – złodziejstwa, przekrętów, korupcji czy nepotyzmu. Rozprawienie się z nimi ma nie tylko zmniejszyć deficyt budżetowy, ale wreszcie dokończyć rewolucję. 

A gdy akurat sądy zwalniają ich z aresztów, za kratki posyła się kolejnych winnych porażek Donalda Tuska. On sam nie może być przecież nieudolny, skoro ciągle dostarcza towar. 

 

Szansa na zmianę 

Niestety zbudowany przez obecnego premiera mechanizm zdobywania i sprawowania władzy przynosi jego ludziom sukces. Dzierżą władzę, nie muszą się oglądać na prawo, rozsiedli się w spółkach Skarbu Państwa i nie cofają się przed kolejnymi aktami bezprawia. Chronieni przez Unię Europejską na zewnątrz i szwadrony nienawiści wewnątrz zdobywają kolejne bastiony, by udowadniać swoją potęgę. 

Nawet jeśli przez chwilę poczuliśmy się uwolnieni od tego sączącego się jadu, to on wrócił i szybko się rozpanoszył. Uruchomił zastępy hejterów, znalazł nowych wrogów, napuścił na nich instytucje państwa i znów zatruł debatę publiczną. A Szymon Hołownia, Magdalena Biejat i Adrian Zandberg jakby zapomnieli, że przez chwilę znaleźli się w innym świecie. 

Nawet jeśli sami stają się czasem przedmiotem nagonki, to nie są zdolni do odrzucenia tego systemu rządzenia, bo gdy trzeba, oni również z niego korzystają.

Nadzieją na długoterminową zmianę jest odejście z polityki Donalda Tuska. On jednak mimo swoich sześćdziesięciu ośmiu lat nie zamierza przechodzić na emeryturę. Uzależnieni od nienawiści mogą więc spać spokojnie. 


 

POLECANE
Bodnar przybył na posiedzenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Został zezłomowany z ostatniej chwili
Bodnar przybył na posiedzenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. "Został zezłomowany"

We wtorek Prokurator Generalny Adam Bodnar przybył na posiedzenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych dotyczące stwierdzenia ważności wyborów prezydenckich z 2025 roku, gdzie próbował podważyć skład Sądu Najwyższego; został jednak bezlitośnie wypunktowany przez sędziów.

Ważny komunikat dla województwa kujawsko-pomorskiego Wiadomości
Ważny komunikat dla województwa kujawsko-pomorskiego

Mniej kursów, nowe trasy i zabytkowy tramwaj - w dwóch największych ośrodkach wojewódzkich kujawsko-pomorskiego wchodzą nowe zasady w komunikacji w związku z okresem wakacyjnym.

Aborterka z Oleśnicy zrezygnowała z posady z ostatniej chwili
Aborterka z Oleśnicy zrezygnowała z posady

Gizela Jagielska, lekarka związana ze szpitalem w Oleśnicy, złożyła rezygnację z pracy – poinformowała w mediach społecznościowych działaczka pro-life Kaja Godek. To właśnie Jagielska była w ostatnim czasie w centrum uwagi środowisk pro-life, gdyż to ona dokonała aborcji 9-miesięcznego Felka, wykonując mu zastrzyk w serce z chlorku potasu, co wywołało oburzenie w kraju.

Publiczne wysłuchanie w PE ws. reparacji dla Polski i Grecji: UE powinna przestać milczeć! gorące
Publiczne wysłuchanie w PE ws. reparacji dla Polski i Grecji: UE powinna przestać milczeć!

W Parlamencie Europejskim odbyło się, z inicjatywy europosła PiS Arkadiusza Mularczyka i greckiego eurodeputowanego Emanuila Frangosa wysłuchanie publiczne „Zbrodnie wojenne i zadośćuczynienie – ochrona praworządności”. Podczas wysłuchania wybrzmiało mocne i niezwykle ważne wystąpienie dr Oskara Kidy – prawnika specjalizującego się w sprawach europejskich, który poruszył temat, o którym Bruksela woli milczeć: roszczeń odszkodowawczych wobec Niemiec za zbrodnie II wojny światowej.

Tusk: Przywracamy czasową kontrolę na granicy z Niemcami i z Litwą z ostatniej chwili
Tusk: Przywracamy czasową kontrolę na granicy z Niemcami i z Litwą

Przywracamy czasową kontrolę na granicy z Niemcami i z Litwą – poinformował we wtorek premier Donald Tusk. Dodał, że zacznie ona obowiązywać od 7 lipca.

Krytyka Tuska w niemieckich mediach. Podsyca nieufność wobec demokratycznych władz Wiadomości
Krytyka Tuska w niemieckich mediach. "Podsyca nieufność wobec demokratycznych władz"

Niemiecki dziennik krytykuje polskiego premiera, opisując kampanię mającą na celu ponowne przeliczenie głosów z drugiej tury wyborów prezydenckich. "Członkowie partii koalicyjnych szybko starali się stworzyć inne wrażenie niż Tusk". Jednak, jak zauważył dziennik „Sueddeutsche Zeitung”, polski szef rządu "znany jest z tego, że sam wychodzi przed szereg".

Fatalne wyniki polskiego przemysłu. Największe pogorszenie od 2023 roku z ostatniej chwili
Fatalne wyniki polskiego przemysłu. Największe pogorszenie od 2023 roku

Wygląda na to, że kondycja polskiego przemysłu uległa znacznemu pogorszeniu. Wskaźnik PMI (Purchasing Managers' Index) dla sektora przemysłowego spadł w czerwcu do poziomu 44,8 pkt, znacznie poniżej neutralnej granicy 50 pkt i poniżej oczekiwań analityków, którzy szacowali wynik na poziomie 48,1 pkt. Jak wskazuje PKO BP, to najniższy wskaźnik od października 2023 roku i jednocześnie największy dwumiesięczny spadek od połowy 2022 roku.

Nie żyje Diamentowy Książę Wiadomości
Nie żyje "Diamentowy Książę"

Media obiegła smutna wiadomość. Nie żyje książę Harald Hohenzollern, zwany także "Diamentowym Księciem". Okoliczności jego śmierci wciąż pozostają niejasne.

Hiszpania: Potężna awaria sieci trakcyjnej. Setki ludzi utknęło na stacjach i w pociągach z ostatniej chwili
Hiszpania: Potężna awaria sieci trakcyjnej. Setki ludzi utknęło na stacjach i w pociągach

Ruch pociągów dużych prędkości między Madrytem a Andaluzją, na południu Hiszpanii, został we wtorek wstrzymany do odwołania, gdy w poniedziałek wieczorem awaria sieci trakcyjnej unieruchomiła ponad 20 pociągów – poinformował hiszpański operator infrastruktury kolejowej ADIF.

Ponowne przeliczenie głosów? Polacy się wypowiedzieli z ostatniej chwili
Ponowne przeliczenie głosów? Polacy się wypowiedzieli

IBRiS przeprowadził sondaż, pytając Polaków, czy chcą ponownego przeliczenia głosów oddanych w II turze wyborów prezydenckich. Badani postawili sprawę jasno.

REKLAMA

Polityka bez Platformy i Donalda Tuska

Zepchnięcie Rafała Trzaskowskiego i całej jego formacji do głębokiej defensywy spowodowało, że przez chwilę mogliśmy zobaczyć, jak wyglądałaby debata bez udziału tej partii. Przekonaliśmy się, że spór nie musi oznaczać wojny totalnej, w której amunicją są pogarda, poniżanie oraz systemowe kłamstwo.
Premier Donald Tusk Polityka bez Platformy i Donalda Tuska
Premier Donald Tusk / PAP/Radek Pietruszka

Istotą zachodniej demokracji jest utrzymywanie politycznego sporu w ramach, które umożliwiały współpracę wszystkich sił politycznych w najistotniejszych dla państwa i narodu kwestiach, zachowanie znacznego poziomu zaufania nawet między antagonistami i wreszcie trzymanie się zasad kultury, co jest warunkiem prowadzenia dialogu.

Oczywiście fundamentalną zasadą powinno być przestrzeganie prawa, ale w tej kwestii półtora roku temu weszliśmy w fazę kryzysu niespotykanego od obalenia komunizmu i na razie niewiele wskazuje na poprawę tej sytuacji. Jeśli jednak możemy mieć nadzieję, na powrót do prawdziwej demokracji, to droga wiedzie właśnie przez odbudowę jej podstaw. Ostatnie tygodnie udowodniły, że jest to możliwe. Jedynym warunkiem jest nieobecność w dyskusji Rafała Trzaskowskiego i Platformy Obywatelskiej. Bez nich temperatura sporu opadła, kultura i wzajemna tolerancja wróciły, zmienił się także rodzaj interakcji.

 

Upodmiotowienie wyborców

Choć pierwsze prezydenckie debaty zgromadziły rekordową publiczność, dla wielu mogły wydawać się nudne. Kandydaci, co prawda, nie szczędzili sobie uszczypliwości, wzajemnie wypominali błędy, zmiany poglądów oraz nieścisłości i choć na szczegóły programów wyborczych nie wystarczyło czasu – a po zakończeniu starcia widzowie dość łatwo mogli wskazać zwycięzców – to jednak brakowało krwi. 

Tyle tylko że wrażenia były pozytywne. Nikt nie odczuwał niesmaku. Nie miał wrażenia unurzania w politycznym brudzie czy upodlenia zagrywkami poniżej dopuszczalnego poziomu. Jakby ze sporu wyparowały nagle wszystkie te destrukcyjne cechy – nihilizm, szyderstwo, poniżanie – które zatruwają nasze życie polityczne od dwóch dekad. 

Obserwując spór kandydatów, których nie mobilizował wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski, łatwiej można było zrozumieć słowa byłego polityka tej partii Jana Rokity, który stwierdził niedawno, że Donald Tusk jest mistrzem w wyciąganiu z ludzi wszystkich najgorszych cech. Że potrafi zamienić społeczeństwo w motłoch. 

Gdy nagle nikt nie próbował pozyskiwać tego dyszącego z nienawiści motłochu, ale w wyborcach widział obywateli, którzy mają oddać świadomy głos, zmieniło się wszystko. Celem dyskusji przestało być zmobilizowanie elektoratów poprzez wzbudzenie w nich pogardy i nienawiści do wroga, a stało się pozyskanie ich do swojej wizji prezydentury. Taka zmiana oznacza traktowanie narodu i obywateli jako suwerena, który ma prawo i obowiązek współuczestniczyć w sprawowaniu władzy. To on wszak bierze na siebie odpowiedzialność wyboru i powierzenia rządu odpowiedniemu człowiekowi.

 

Siła motłochu 

Żeby dokładnie zrozumieć to, co stało się w czasie debat, trzeba przez chwilę przyjrzeć się technice sprawowania władzy przez Donalda Tuska, Adama Bodnara, Radosława Sikorskiego, Romana Giertycha, Sławomira Nitrasa, Rafała Trzaskowskiego, Barbarę Nowacką i resztę tej ekipy. 

W istocie celem polityki tych ludzi jest znajdywanie wroga, następnie odhumanizowanie go, wyszydzenie za pomocą okrutnej, ale sprawnie działającej machiny medialnej. Do dyspozycji władza ma całe szeregi karnych funkcjonariuszy, którzy przyjmują przekazy dnia i ochoczo przystępują do niszczenia obiektu za pomocą fake newsów, manipulacji czy zwykłych kłamstw. Wymieńmy tu tylko Tomasza Lisa, Konrada Piaseckiego, Tomasza Piątka, Renatę Grochal, Jacka Nizinkiewicza, Wojciecha Czuchnowskiego czy Monikę Olejnik, ale nazwisk jest znacznie więcej. 

Gdy wróg jest już wystarczająco zohydzony, następuje proces eliminacji z życia politycznego. Może to się odbywać poprzez uznanie go za człowieka nieobliczalnego (przykładem może być Antoni Macierewicz), skorumpowanego (taką opinię próbuje się choćby przypisać Mateuszowi Morawieckiemu), oderwanego od rzeczywistości (to zarzut często kierowany do Jarosława Kaczyńskiego), owładniętego obsesją zemsty (choćby Zbigniew Ziobro czy Mariusz Kamiński) czy nieudolnego (jak próbuje się przedstawić Mariusza Błaszczaka). 

Ale proces ten dotyczy nie tylko przeciwników politycznych. Podobny mechanizm stosowany wobec Kościoła, środowisk patriotycznych, działaczy pro-life, niewygodnych historyków, „dzieci z 500 plus” czy menedżerów. 

Otwieranie nowych frontów pozwala władzy na antagonizowanie kolejnych grup społecznych, a właściwie na wzbudzanie niechęci wobec nich. Przeciwnicy są atakowani, a często zastraszani. Skupiają uwagę i stają się celami drwin z czasem przeradzających się w nienawiść. 
Gdy możliwości eksploatacji wroga już się wyczerpują, czyli gdy gawiedź znudzi się już wyśmiewaniem lub obrażeniem wybranego obiektu, uwaga skupia się na kolejnym. I tak bez końca. 

Przez to polityka jako taka traci sens. Nie opiera się na sporze o kluczowe dla państwa kwestie, ale na niszczeniu ludzi. 

 

Istnieje inny świat

Moment politycznego przesilenia, który przyniosły debaty – szczególnie te bez udziału Rafała Trzaskowskiego – pokazał jednak, że polityka wcale nie musi tak wyglądać. W tych sporach nie było patologicznego mechanizmu nakręcania nienawiści. 

Gdy tylko z politycznej układanki wyjęty został ładunek destrukcyjny, który niesie ze sobą Platforma Obywatelska, rywale – od Szymona Hołowni po Grzegorza Brauna – potrafili traktować się z szacunkiem. Wiedzieli przecież, że okazując kurtuazję konkurentowi nawet z niskim poparciem, w rzeczywistości poważnie traktują jego wyborców. 

Podkreślanie odmiennego podejścia do armii, imigrantów, finansów publicznych, edukacji czy finansowania służby zdrowia nie musiało oznaczać woli zniszczenia. Na chwilę z polskiej polityki zniknął podział plemienny czy nawet trybalny oparty na najbardziej prymitywnym poczuciu przynależności do grupy – bardziej przypominający udział w gangu i ślepe podporządkowanie przywódcy niż demokrację. Ale co najistotniejsze, nowa rzeczywistość została zastąpiona rywalizacją według akceptowanych przez wszystkich zasad.

Nawet wzajemne pretensje, osobiste animozje i chęć rozliczenia dawnych krzywd nie zburzyły tego obrazu. Bandycka polityka w stylu wschodnim przegrała ze sporem na modłę zachodnią. 

 

Władza poza kontrolą 

Donald Tusk oraz jego akolici w pełni świadomie wybrali jednak model uprawiania polityki i sprawowania władzy oparty na eskalowaniu skrajnych emocji. Dzięki temu mają do dyspozycji armię zdegenerowanych hejterów, którzy żywią się nienawiścią i niczym od heroiny są od niej uzależnieni. Stali się klientami narkotykowego barona, który zapewnia im towar dający spełnienie i szczęście. Tylko on posiada licencję i wystarczające zasoby środka odurzającego, by czuli się bezpieczni i zadowoleni. 

Konsekwencją posiadania tych niezliczonych, posłusznych szwadronów gotowych w każdej chwili do największych podłości jest bezkarność ekipy Tuska. Każda krytyka pod jej adresem spotyka się ze zwielokrotnionym kontratakiem. I choć ludzie ci, znajdujący się na permanentnym haju nienawiści, nie stanowią większości wyborców Platformy Obywatelskiej i Rafała Trzaskowskiego, to są najgłośniejsi, najlepiej zorganizowani i najmocniej zdeterminowani. Przez to nadają ton i wyznaczają kierunki myślenia oraz postrzegania świata przez tych mniej zaangażowanych.

Udaje im się zakrzyczeć prawdę dotyczącą fatalnego stanu finansów publicznych, spadku koniunktury, masowych zwolnień, fatalnego zarządzania narodowym majątkiem i przekręcić uwagę w kierunku Daniela Obajtka, Michała Kuczmierowskiego czy ks. Michała Olszewskiego. To oni stają się przyczyną wszystkich nieszczęść – złodziejstwa, przekrętów, korupcji czy nepotyzmu. Rozprawienie się z nimi ma nie tylko zmniejszyć deficyt budżetowy, ale wreszcie dokończyć rewolucję. 

A gdy akurat sądy zwalniają ich z aresztów, za kratki posyła się kolejnych winnych porażek Donalda Tuska. On sam nie może być przecież nieudolny, skoro ciągle dostarcza towar. 

 

Szansa na zmianę 

Niestety zbudowany przez obecnego premiera mechanizm zdobywania i sprawowania władzy przynosi jego ludziom sukces. Dzierżą władzę, nie muszą się oglądać na prawo, rozsiedli się w spółkach Skarbu Państwa i nie cofają się przed kolejnymi aktami bezprawia. Chronieni przez Unię Europejską na zewnątrz i szwadrony nienawiści wewnątrz zdobywają kolejne bastiony, by udowadniać swoją potęgę. 

Nawet jeśli przez chwilę poczuliśmy się uwolnieni od tego sączącego się jadu, to on wrócił i szybko się rozpanoszył. Uruchomił zastępy hejterów, znalazł nowych wrogów, napuścił na nich instytucje państwa i znów zatruł debatę publiczną. A Szymon Hołownia, Magdalena Biejat i Adrian Zandberg jakby zapomnieli, że przez chwilę znaleźli się w innym świecie. 

Nawet jeśli sami stają się czasem przedmiotem nagonki, to nie są zdolni do odrzucenia tego systemu rządzenia, bo gdy trzeba, oni również z niego korzystają.

Nadzieją na długoterminową zmianę jest odejście z polityki Donalda Tuska. On jednak mimo swoich sześćdziesięciu ośmiu lat nie zamierza przechodzić na emeryturę. Uzależnieni od nienawiści mogą więc spać spokojnie. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe