Prawica i lewica mają wspólny interes

Świadomość, że wolny rynek nie sprzyja utrzymaniu tradycyjnych wartości, a rewolucja kulturowa uderza w poczucie bezpieczeństwa warstw najuboższych, tworzy pole do nowego antyliberalnego sojuszu polityczno-ideologicznego.
Pracownicy - zdjęcie ilustracyjne Prawica i lewica mają wspólny interes
Pracownicy - zdjęcie ilustracyjne / fot. Pixabay @GerdAltman

Co musisz wiedzieć:

  • Liberałowie próbują się przedstawić zarówno prawicy i lewicy jako sojusznik bezalternatywny.
  • Pole dialogu między klasyczną lewicą i konserwatystami jest przynajmniej tak samo rozległe jak z liberałami.
  • Dziedziną życia społecznego w jakiej spotykają się interesy prawicy i lewicy jest świat pracy.

 

Przyjaciel wszystkich jest niczyim przyjacielem

Niewątpliwym sukcesem liberałów było przekonanie zarówno lewicowców, jak i prawicowców, że to właśnie oni są ich naturalnymi sojusznikami w walce z odwiecznym, stojącym po drugiej stronie barykady przeciwnikiem. Posłużył im do tego m.in. minimalizm idei liberalnej oraz jej programowa rezygnacja z przedstawienia spójnego projektu społecznego - przyszłość zasnuta mgłą wydawała się wielu potencjalnym sojusznikom lepsza niż ta jawnie sprzeczna z ich ideałem. Do tego doszły zaszłości historyczne: prawicowców przyciągał liberalny antysocjalizm i niechęć wobec PRL-u, lewicowców natomiast – jego antynacjonalizm i postępowość.

Dopuszczony do ideologicznego mezaliansu liberalizm niepostrzeżenie przejmował jednak inicjatywę, wypłukując sojuszników z treści i podmieniając ich rozumienie wartości na własne.

Widać to wyraźnie w liberalno-konserwatywnych i lewicowo-liberalnych partiach, mediach czy środowiskach intelektualnych. Warunkiem powodzenia tej strategii było uniemożliwienie choćby punktowego porozumienia między prawicą a lewicą. W zamian za poczucie triumfu nad "największym wrogiem" liberałowie odbierali im realny wpływ na rzeczywistość w kluczowych obszarach życia społecznego. Dlatego warto przyjrzeć się zapomnianym już nieco pomostom łączącym polską klasyczną lewicę i konserwatystów, które liberałowie starają się zamazać, by utrzymać swoją hegemonię.

 

Prawica pracownicza, lewica ludowa

W Polsce historyczna prawica rzadko bywała wolnorynkowa, co wynikało z jej przesiąknięcia katolicyzmem, który w sferze społecznej opowiadał się jednoznacznie za solidaryzmem i ochroną słabszych. Leseferystyczna prawica o korzeniach protestanckich (czy wręcz pogańskich), choć i u nas bywała obecna, nigdy nie zyskała przewagi. Nauczanie Kościoła Katolickiego na temat moralności i stosunków w relacji pracodawca–pracownik czy producent–klient wykraczało daleko poza kontraktualistyczne pojmowanie liberałów; nie traktowało tych sfer jako „eksterytorialnych” wobec prawa Bożego i naturalnego, co niewątpliwie krępowało swawolę silniejszych w dyktowaniu warunków.

Dlatego próba definiowania polskiej prawicy jako prostego zaprzeczenia „socjalizmu” i uporczywe przypisywanie jej doktryny wolnorynkowej abstrahuje od tego, czym ten nurt polityczny był dla konkretnego państwa i narodu. Tego typu rozumienie, które miałoby jeszcze jakieś uzasadnienie w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, w stosunku do Polski jednak kompletnie nie pasuje.

Z drugiej strony - założenie, że lewica z definicji musi być skrajnie postępowa obyczajowo, również nie znajduje potwierdzenia w polskiej historii. Wystarczy przypomnieć, że wiele popularnych na Zachodzie zjawisk, które współcześni progresywiści noszą dziś na sztandarach, klasyczni polscy lewicowcy uznaliby za przejawy degeneracji społeczeństwa burżuazyjngo czy arystokratyczne wynaturzenia (demoralizację i rozwiązłość w sferze seksualnej, hedonizm, humanizację zwierząt, wywrotowe teorie, nazbyt awangardowa estetyka itd.).

Wpływ liberalizmu na prawicę i lewicę

Wydaje się więc, że to właśnie hegemonia liberalizmu odmieniła oba nurty polskiej myśli: prawicy (zwłaszcza konserwatyzmowi) nadając rys antyinterwencjonistyczny, a lewicy - dogmatycznie progresywny. Jeżeli jednak nie absolutyzujemy ostatnich kilkunastu lat, łatwo zauważymy, że wspomniane „kanty” nie są aż tak ostre, jak mogłoby się wydawać.

Między lewicą a prawicą istnieje co najmniej równie szerokie pole dialogu, jak między nimi a liberalizmem.

To odkrycie jest oczywiście bardzo nie na rękę liberałom, ponieważ w czasie, gdy ich ideologia konstytuuje ustroje państw europejskich, możliwość porozumienia się dwóch mniejszościowych nurtów rodzi ryzyko zmiany. Szczególnie w kluczowej dla niego sferze gospodarczej.

 

Spotkanie nieprzyjaciół

Przykładem pola antyliberalnego porozumienia odwiecznych rywali jest świat pracy. Prawica (zwłaszcza konserwatyści) i klasyczna lewica mają wspólny interes w uczynieniu go bardziej sprawiedliwym i sensownie uregulowanym, choć każda z nich rozumie to nieco inaczej. Prawica może podkreślać, że brak regulacji prowadzi do zaniedbywania rodziny w neoliberalnym wyścigu szczurów, opóźniania decyzji o zawarciu małżeństwa (liberalny kult kariery i sukcesu) czy posiadania dzieci. Zwraca uwagę na propagowanie materializmu i dorobkiewiczostwa, które odciągają od duchowego wymiaru życia człowieka, a także na traktowanie demoralizacji jak towaru - "równie dobrego" jak każdy inny. Lewica natomiast w pierwszej kolejności dostrzeże problem nierówności, wyzysku i wynikającego z niego zniewolenia, a także szkody dla zdrowia fizycznego i psychicznego.

Biedni nie zniknęli

Liberałowie odwracają uwagę od tego fundamentalnego wspólnego interesu w postaci ochrony pracowników przed samowolą kapitału, podtrzymując wśród lewicy przekonanie, że najbardziej wymagającą pomocy częścią społeczeństwa nie są warstwy najuboższe (często przedstawiane wręcz jako groźny, nacjonalistyczny motłoch), lecz ci, którzy nie wpisują się w normy kulturowe.

Prawicowcom z kolei sprzedaje się wizję, wedle której turbokapitalizm sam w sobie jest neutralny wobec wartości tradycyjnych (nie jest), a wszelkie regulacje i zakazy sprowadzają się zawsze do rugowania konserwatyzmu (nie zawsze).

Takie przesunięcia w diagnozach prowadzą do sytuacji idealnej dla liberała - przedstawicielowi każdego z obozów nawet do głowy nie przyjdzie, by próbować się porozumieć ze swoim własnym zdemonizowanym przeciwieństwem. Tymczasem już sam przykład regulacji dotyczących życia pracowniczego pokazuje, że jest inaczej i że liberalizm stanowi w wielu sprawach wspólnego przeciwnika lewicy i polskich konserwatystów.

 

Co by było gdyby...

Co mogłoby się zmienić, gdyby udało się przezwyciężyć przekonanie o niemożliwości sojuszu konserwatystów z klasyczną lewicą? Po pierwsze, mówiąc nieco abstrakcyjnie: uprawdopodobniłby się scenariusz przesunięcia części władzy strukturalnej do klas ludowych. Dziś nikt już raczej nie łudzi się, że to „klasy posiadające” są naturalnym nośnikiem konserwatyzmu i umiłowania tradycji, a „proletariat” – postępu.

Choć życie warstw ludowych z pewnością mocno odbiega od konserwatywnego ideału, to w sferze postulatów politycznych będą one raczej wymuszać zmiany polityczne idące właśnie w tym kierunku.

Więcej równości i władzy dla konserwatywnych warstw społecznych

Redystrybucja zasobów – za którą poszłaby również zmiana układu sił na rzecz uboższych warstw społecznych, preferujących tradycyjny model życia zbiorowego, kosztem progresywnych i wynarodowionych „elit”, byłaby niewątpliwym paliwem dla konserwatystów. Lewica natomiast zrobiłaby krok w stronę zmniejszenia nierówności i zapewnienia stabilności bytowej najsłabszym – a na tym przecież najbardziej jej zależy.

Deliberalizacja lewicy i prawicy

Atutem dla obu stron byłby także krok w stronę większej czystości doktrynalnej (zmąconej przez liberalne naleciałości ducha czasu), na czym konserwatystom i klasycznym lewicowcom zależy w równym stopniu. I wreszcie (być może najważniejsze): zmiana paradygmatu z wspólnotowego na indywidualistyczny, która stała się źródłem wielu nieszczęść, mogłaby wreszcie doznać pewnego przełamania. To miałoby ogromną wartość także w kontekście zagrożeń geopolitycznych, w których solidarność narodowa pozostaje warunkiem zdolności obronnych. Stawka owocnego kontynuowania raczkującego dialogu między klasycznymi lewicowcami a konserwatystami jest więc niebagatelna.


 

POLECANE
Andrzej Gwiazda o Komunistycznej Partii Polski: Stajemy na granicy, kiedy wolność słowa już jest szkodliwa tylko u nas
Andrzej Gwiazda o Komunistycznej Partii Polski: Stajemy na granicy, kiedy wolność słowa już jest szkodliwa

„Mam naprawdę bardzo duże zaufanie do decyzji Nawrockiego” - powiedział portalowi Tysol.pl Andrzej Gwiazda, działacz opozycyjny z okresu PRL i legenda polskiej „Solidarności”.

Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej z ostatniej chwili
Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej

Straż Graniczna publikuje raporty dotyczące wydarzeń na polskiej granicy zarówno ze strony Białorusi, Litwy jak i Niemiec.

Parlament Europejski podjął decyzję ws. Grzegorza Brauna z ostatniej chwili
Parlament Europejski podjął decyzję ws. Grzegorza Brauna

Parlament Europejski opowiedział się w czwartek za uchyleniem immunitetu europosła Grzegorza Brauna. Chodzi o podejrzenie popełnienia przestępstw, w tym naruszenia nietykalności cielesnej lekarz Gizeli Jagielskiej w szpitalu w Oleśnicy.

Najwyższy wzrost PKB od trzech lat. Jest komunikat GUS z ostatniej chwili
Najwyższy wzrost PKB od trzech lat. Jest komunikat GUS

Polski Produkt Krajowy Brutto wzrósł w trzecim kwartale 2025 r. o 3,7 proc. rok do roku. To najwyższa dynamika od trzech lat.

Poważne zmiany u właściciela TVN Warner Bros. Discovery. Jest komunikat RTL gorące
Poważne zmiany u właściciela TVN Warner Bros. Discovery. Jest komunikat RTL

TVN na zakręcie. Warner Bros. Discovery może zostać przejęte przez globalnych gigantów medialnych, a wraz z nim polska stacja. W grze są Netflix, Paramount i Comcast — decyzja może zapaść już w najbliższych miesiącach. Sygnałem zmian może być odejście Clémenta Schwebiga, szefa WBD na Europę Zachodnią i Afrykę.

Opole w żałobie. Nie żyje Jolanta Biss z ostatniej chwili
Opole w żałobie. Nie żyje Jolanta Biss

W wieku 59 lat zmarła Jolanta Biss, wieloletnia garderobiana Opolskiego Teatru Lalki i Aktora – poinformowano w czwartek 13 listopada 2025 r. w komunikacie teatru.

Hołownia żegna się z funkcją marszałka. Polacy wystawili mu ocenę z ostatniej chwili
Hołownia żegna się z funkcją marszałka. Polacy wystawili mu ocenę

Szymon Hołownia 13 listopada zrezygnuje z funkcji marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej. Jak informuje dziennik "Rzeczpospolita", z sondażu IBRiS wynika, że Polacy są wyraźnie podzieleni w ocenie jego dotychczasowej pracy na tym stanowisku.

Nie wierzę… Burza w sieci po emisji popularnego programu TVN z ostatniej chwili
"Nie wierzę…" Burza w sieci po emisji popularnego programu TVN

Ogromna burza w sieci po emisji najnowszego odcinka "Top Model 14" na antenie TVN. Internauci są ewidentnie niezadowoleni z decyzji jury.

Prezydent chce delegalizacji jednej z partii. Jest wniosek z ostatniej chwili
Prezydent chce delegalizacji jednej z partii. Jest wniosek

Prezydent Karol Nawrocki złożył wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie delegalizacji Komunistycznej Partii Polski. Jak przekazała KPRP, prezydent uzasadnił wniosek odwoływaniem się partii do totalitarnych metod i praktyk działania komunizmu oraz założeniem stosowania przemocy w celu zdobycia władzy.

Już od marca 2026 r. Wiadomość dla mieszkańców woj. kujawsko-pomorskiego z ostatniej chwili
Już od marca 2026 r. Wiadomość dla mieszkańców woj. kujawsko-pomorskiego

Świetna wiadomość dla pasażerów Portu Lotniczego Bydgoszcz. W sezonie letnim 2026 Lufthansa uruchomi dodatkowe połączenie z Frankfurtem. Zyskają turyści i przedsiębiorcy – czytamy w komunikacie Portu Lotniczego Bydgoszcz.

REKLAMA

Prawica i lewica mają wspólny interes

Świadomość, że wolny rynek nie sprzyja utrzymaniu tradycyjnych wartości, a rewolucja kulturowa uderza w poczucie bezpieczeństwa warstw najuboższych, tworzy pole do nowego antyliberalnego sojuszu polityczno-ideologicznego.
Pracownicy - zdjęcie ilustracyjne Prawica i lewica mają wspólny interes
Pracownicy - zdjęcie ilustracyjne / fot. Pixabay @GerdAltman

Co musisz wiedzieć:

  • Liberałowie próbują się przedstawić zarówno prawicy i lewicy jako sojusznik bezalternatywny.
  • Pole dialogu między klasyczną lewicą i konserwatystami jest przynajmniej tak samo rozległe jak z liberałami.
  • Dziedziną życia społecznego w jakiej spotykają się interesy prawicy i lewicy jest świat pracy.

 

Przyjaciel wszystkich jest niczyim przyjacielem

Niewątpliwym sukcesem liberałów było przekonanie zarówno lewicowców, jak i prawicowców, że to właśnie oni są ich naturalnymi sojusznikami w walce z odwiecznym, stojącym po drugiej stronie barykady przeciwnikiem. Posłużył im do tego m.in. minimalizm idei liberalnej oraz jej programowa rezygnacja z przedstawienia spójnego projektu społecznego - przyszłość zasnuta mgłą wydawała się wielu potencjalnym sojusznikom lepsza niż ta jawnie sprzeczna z ich ideałem. Do tego doszły zaszłości historyczne: prawicowców przyciągał liberalny antysocjalizm i niechęć wobec PRL-u, lewicowców natomiast – jego antynacjonalizm i postępowość.

Dopuszczony do ideologicznego mezaliansu liberalizm niepostrzeżenie przejmował jednak inicjatywę, wypłukując sojuszników z treści i podmieniając ich rozumienie wartości na własne.

Widać to wyraźnie w liberalno-konserwatywnych i lewicowo-liberalnych partiach, mediach czy środowiskach intelektualnych. Warunkiem powodzenia tej strategii było uniemożliwienie choćby punktowego porozumienia między prawicą a lewicą. W zamian za poczucie triumfu nad "największym wrogiem" liberałowie odbierali im realny wpływ na rzeczywistość w kluczowych obszarach życia społecznego. Dlatego warto przyjrzeć się zapomnianym już nieco pomostom łączącym polską klasyczną lewicę i konserwatystów, które liberałowie starają się zamazać, by utrzymać swoją hegemonię.

 

Prawica pracownicza, lewica ludowa

W Polsce historyczna prawica rzadko bywała wolnorynkowa, co wynikało z jej przesiąknięcia katolicyzmem, który w sferze społecznej opowiadał się jednoznacznie za solidaryzmem i ochroną słabszych. Leseferystyczna prawica o korzeniach protestanckich (czy wręcz pogańskich), choć i u nas bywała obecna, nigdy nie zyskała przewagi. Nauczanie Kościoła Katolickiego na temat moralności i stosunków w relacji pracodawca–pracownik czy producent–klient wykraczało daleko poza kontraktualistyczne pojmowanie liberałów; nie traktowało tych sfer jako „eksterytorialnych” wobec prawa Bożego i naturalnego, co niewątpliwie krępowało swawolę silniejszych w dyktowaniu warunków.

Dlatego próba definiowania polskiej prawicy jako prostego zaprzeczenia „socjalizmu” i uporczywe przypisywanie jej doktryny wolnorynkowej abstrahuje od tego, czym ten nurt polityczny był dla konkretnego państwa i narodu. Tego typu rozumienie, które miałoby jeszcze jakieś uzasadnienie w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, w stosunku do Polski jednak kompletnie nie pasuje.

Z drugiej strony - założenie, że lewica z definicji musi być skrajnie postępowa obyczajowo, również nie znajduje potwierdzenia w polskiej historii. Wystarczy przypomnieć, że wiele popularnych na Zachodzie zjawisk, które współcześni progresywiści noszą dziś na sztandarach, klasyczni polscy lewicowcy uznaliby za przejawy degeneracji społeczeństwa burżuazyjngo czy arystokratyczne wynaturzenia (demoralizację i rozwiązłość w sferze seksualnej, hedonizm, humanizację zwierząt, wywrotowe teorie, nazbyt awangardowa estetyka itd.).

Wpływ liberalizmu na prawicę i lewicę

Wydaje się więc, że to właśnie hegemonia liberalizmu odmieniła oba nurty polskiej myśli: prawicy (zwłaszcza konserwatyzmowi) nadając rys antyinterwencjonistyczny, a lewicy - dogmatycznie progresywny. Jeżeli jednak nie absolutyzujemy ostatnich kilkunastu lat, łatwo zauważymy, że wspomniane „kanty” nie są aż tak ostre, jak mogłoby się wydawać.

Między lewicą a prawicą istnieje co najmniej równie szerokie pole dialogu, jak między nimi a liberalizmem.

To odkrycie jest oczywiście bardzo nie na rękę liberałom, ponieważ w czasie, gdy ich ideologia konstytuuje ustroje państw europejskich, możliwość porozumienia się dwóch mniejszościowych nurtów rodzi ryzyko zmiany. Szczególnie w kluczowej dla niego sferze gospodarczej.

 

Spotkanie nieprzyjaciół

Przykładem pola antyliberalnego porozumienia odwiecznych rywali jest świat pracy. Prawica (zwłaszcza konserwatyści) i klasyczna lewica mają wspólny interes w uczynieniu go bardziej sprawiedliwym i sensownie uregulowanym, choć każda z nich rozumie to nieco inaczej. Prawica może podkreślać, że brak regulacji prowadzi do zaniedbywania rodziny w neoliberalnym wyścigu szczurów, opóźniania decyzji o zawarciu małżeństwa (liberalny kult kariery i sukcesu) czy posiadania dzieci. Zwraca uwagę na propagowanie materializmu i dorobkiewiczostwa, które odciągają od duchowego wymiaru życia człowieka, a także na traktowanie demoralizacji jak towaru - "równie dobrego" jak każdy inny. Lewica natomiast w pierwszej kolejności dostrzeże problem nierówności, wyzysku i wynikającego z niego zniewolenia, a także szkody dla zdrowia fizycznego i psychicznego.

Biedni nie zniknęli

Liberałowie odwracają uwagę od tego fundamentalnego wspólnego interesu w postaci ochrony pracowników przed samowolą kapitału, podtrzymując wśród lewicy przekonanie, że najbardziej wymagającą pomocy częścią społeczeństwa nie są warstwy najuboższe (często przedstawiane wręcz jako groźny, nacjonalistyczny motłoch), lecz ci, którzy nie wpisują się w normy kulturowe.

Prawicowcom z kolei sprzedaje się wizję, wedle której turbokapitalizm sam w sobie jest neutralny wobec wartości tradycyjnych (nie jest), a wszelkie regulacje i zakazy sprowadzają się zawsze do rugowania konserwatyzmu (nie zawsze).

Takie przesunięcia w diagnozach prowadzą do sytuacji idealnej dla liberała - przedstawicielowi każdego z obozów nawet do głowy nie przyjdzie, by próbować się porozumieć ze swoim własnym zdemonizowanym przeciwieństwem. Tymczasem już sam przykład regulacji dotyczących życia pracowniczego pokazuje, że jest inaczej i że liberalizm stanowi w wielu sprawach wspólnego przeciwnika lewicy i polskich konserwatystów.

 

Co by było gdyby...

Co mogłoby się zmienić, gdyby udało się przezwyciężyć przekonanie o niemożliwości sojuszu konserwatystów z klasyczną lewicą? Po pierwsze, mówiąc nieco abstrakcyjnie: uprawdopodobniłby się scenariusz przesunięcia części władzy strukturalnej do klas ludowych. Dziś nikt już raczej nie łudzi się, że to „klasy posiadające” są naturalnym nośnikiem konserwatyzmu i umiłowania tradycji, a „proletariat” – postępu.

Choć życie warstw ludowych z pewnością mocno odbiega od konserwatywnego ideału, to w sferze postulatów politycznych będą one raczej wymuszać zmiany polityczne idące właśnie w tym kierunku.

Więcej równości i władzy dla konserwatywnych warstw społecznych

Redystrybucja zasobów – za którą poszłaby również zmiana układu sił na rzecz uboższych warstw społecznych, preferujących tradycyjny model życia zbiorowego, kosztem progresywnych i wynarodowionych „elit”, byłaby niewątpliwym paliwem dla konserwatystów. Lewica natomiast zrobiłaby krok w stronę zmniejszenia nierówności i zapewnienia stabilności bytowej najsłabszym – a na tym przecież najbardziej jej zależy.

Deliberalizacja lewicy i prawicy

Atutem dla obu stron byłby także krok w stronę większej czystości doktrynalnej (zmąconej przez liberalne naleciałości ducha czasu), na czym konserwatystom i klasycznym lewicowcom zależy w równym stopniu. I wreszcie (być może najważniejsze): zmiana paradygmatu z wspólnotowego na indywidualistyczny, która stała się źródłem wielu nieszczęść, mogłaby wreszcie doznać pewnego przełamania. To miałoby ogromną wartość także w kontekście zagrożeń geopolitycznych, w których solidarność narodowa pozostaje warunkiem zdolności obronnych. Stawka owocnego kontynuowania raczkującego dialogu między klasycznymi lewicowcami a konserwatystami jest więc niebagatelna.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe