Powstanie Warszawskie: heroizm, tragizm i... niekończący się spór

Powstanie było nie tylko jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych w dziejach Polski, ale i wydarzeń najbardziej tragicznych. „I żaden grecki antyczny bohater/ do bitwy nie szedł tak zbyty nadziei”.
Powstanie Warszawskie Powstanie Warszawskie: heroizm, tragizm i... niekończący się spór
Powstanie Warszawskie / Podpis: Wikimeida Commons via Picryl.com Copyright: public domain

Nie będzie zgody między historykami, politykami, wnukami ani publicystami. Zgodzić się mogą bibliografowie: Powstanie Warszawskie jest prawdopodobnie najbardziej szczegółowo opisanym wydarzeniem historycznym w dziejach Polski. 

Wydarzenie 

Oczywiście, natychmiast wybuchają spory o definicje: jakież to „wydarzenie”, które trwa przez ponad dwa miesiące, którego praprzyczyn trwania szukać należy co najmniej o pięć lat wcześniej, w chwili wybuchu wojny, a jego konsekwencje rozciągają się na dziesięciolecia, co najmniej do Sierpnia 1980? Na które składają się, bez przesady, tysiące epizodów militarnych w samej Warszawie, które ogniskuje losy miliona osób, a kończy – ćwierć miliona? Które angażuje największe potęgi, wpływa na termin zakończenia wojny i na granice podziału powojennego świata? 

A jednak, jeśli pojęcie „wydarzenie” potraktować szerzej niż „epizod” czy „sytuację”, jeśli uznać, że jest nim zjawisko połączone, jak w licealnych definicjach dramatu, „jednością czasu, miejsca i akcji” – to Powstanie Warszawskie pozostaje wydarzeniem, podobnie jak uchwalenie Konstytucji 3 maja, trzeci rozbiór Rzeczypospolitej, Bitwa Warszawska czy strajki w Sierpniu. I mimo doniosłości tych wszystkich wydarzeń zapisało się najtrwalej. Najgłębiej. We wspomnianych już bibliografiach (dwutomowa bibliografia selektywna Powstania Warszawskiego autorstwa Władysława Henzela i Ireny Sawickiej liczy ponad 600 stron; a przecież wydano ją, dodajmy, 30 lat temu…), w kolosalnej liczbie opublikowanych relacji i niezliczonej – wspomnień rodzinnych. W wielkiej liczbie ech w literaturze i muzyce, „tchorków” (czyli tablic pamiątkowych upamiętniających ofiary warszawskich egzekucji ulicznych, nazwanych tak od nazwiska polskiego rzeźbiarza Karola Tchorka, który zaprojektował pierwowzór) i nazw ulic czy w corocznej prosperity producentów zniczów oraz hodowców róż i mieczyków, którzy rozkładają stragany przed bramą Powązek. 

Zbadano niemal wszystko: przebieg i szanse militarne Powstania jako całości i losy poszczególnych oddziałów. Stanowisko rządów alianckich i funkcjonowanie służb cywilnych na Starym Mieście. Starcia sowiecko-niemieckie na linii Wisły środkowej w okresie lipiec 1944 – styczeń 1945 i trasy lotów amerykańskich „Latających Fortec”. Przebieg berlingowskiego desantu na Czerniaków i wymianę ognia na ulicy Próchnika. Naradę, podczas której zadecydowano o godzinie W, i losy ludności cywilnej idącej przez Dulag 121 w Pruszkowie. Postawę stacjonujących w Kampinosie oddziałów węgierskich i nastoje wydawanej na Tamce prasy stronnictwa syndykalistów. Konstrukcję sidolówki i emocje Tadeusza „Bora” Komorowskiego. Mediację obecnych w Berlinie dyplomatów szwedzkich i zachowania mieszkańców Częstochowy, do której dotarły pierwsze transporty cywilów. Wydano katalogi spopielonych rękopisów i rusznikarskich samoróbek, znaczków Harcerskiej Poczty Polowej i naszywek na battledressach. 

Oczywiście, pozostają niedostępne, nie inaczej jak przed pięćdziesięciu i dwudziestu laty, archiwa rosyjskie, nie wszystko udostępniła strona amerykańska i brytyjska. Można jeszcze napisać o echach Powstania w prasie paragwajskiej, wydać drukiem jakiś odnaleziony w etażerce po dziadku cykl wierszy, na podstawie zasobów IPN ustalić nazwiska jeszcze kilku sowieckich agentów wpływu w szeregach PAL czy Korpusu Bezpieczeństwa (nie mylić z KBW!). Wielkie linie sporu zostały już jednak wyznaczone i – bardziej na wzór pierwszej niż drugiej wojny światowej – spierające się o Powstanie strony dzielą nie kruche barykady czy ostrzeliwana ulica, lecz raczej rozbudowane linie okopów. 

Czytaj także: Dziś 80. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Cześć i chwała Bohaterom!

Propaganda 

Pierwszą linię podziału wytyczyli zwycięzcy, czyli „lubelscy” komuniści, podkreślając różnicę między „bohaterskimi żołnierzami” i cierpiącym katusze „ludem Warszawy”, a nieudolnymi, tchórzliwymi lub wręcz zdradzieckimi dowódcami, inspirowanymi przez „polski Londyn”.

Brutalność i absurdalność propagandy lat szczytowego stalinizmu (1949–1955), kiedy to do więzień i aresztów trafiał co trzeci żyjący w PRL powstaniec, „Bora” Komorowskiego prezentowano jako świadomego niemieckiego agenta, a dowódców średniego szczebla jako cyników, robiących na barykadach interes („Namieszali panowie z Londynu parszywego piwa. Co im Warszawa, co im ludzie... Rzucą w ogień wszystko, wszystko, aby ocalić swoje koryto, swoje pieniądze” – mówi bohater wielokrotnie wznawianego i sfilmowanego przez Andrzeja Wajdę „Pokolenia” [1948] Bohdana Czeszki), zatarła trochę pamięć tej „dwutorowej” strategii i uczyniła ją łatwiej strawną. W rzeczywistości jednak, z wyjątkiem paranoicznego epizodu stalinowskiego, ta linia narracyjna była obecna stale: pierwszy Komitet Uczczenia Pamięci Bohaterów Powstania Warszawskiego powołali do istnienia nie ogłuszeni klęską powstańcy w stalagach, lecz I sekretarz Komitetu Warszawskiego PPR tow. Jerzy Albrecht w lipcu 1945 roku…

W sierpniu 1945 roku z inicjatywy tegoż PPR na placu Napoleona i Krakowskim Przedmieściu odprawiono mszę za poległych, potem stosunek do mszy się trochę zmienił, ale gra na „bohaterów” – pojedynczych, barwnych, których najtrudniej wyplenić z pamięci – przeciwstawianych „powstaniu” jako inicjatywie politycznej prowadzona była do końca: dość toporny pomnik u zbiegu Długiej i Bonifraterskiej, projektu Wincentego Kućmy, odsłonięto jako pomnik Bohaterów Powstania Warszawskiego z udziałem I sekretarza KC PZPR gen. Wojciecha Jaruzelskiego 1 sierpnia 1989 roku, w dwa miesiące po czerwcowych wyborach. 

Odruchowy opór wobec tej komunistycznej gry na dwutorowość – gry niesłychanie przebiegłej, bo skoro czczone są ofiary i żołnierze, to po co spierać się o rzecz tak nieuchwytną jak „sens Powstania”, skoro nie da się ukryć, że zakończyło się ono klęską – utrudniał Polakom w kraju dostrzeżenie, że spór o sens Powstania naprawdę jest zasadny. I że należy do tzw. przeklętych pytań, zadawanych sobie stale i ważnych, ponieważ są pytaniami nie tylko o kwestie zewnętrzne wobec nas, ale również o sens naszej własnej egzystencji. Czy warto podejmować wysiłek ratowania kogoś, kto przez okoliczności i tak jest skazany na śmierć? Czy w chwili, gdy wybuchnie pożar, ratować swoje dzieci, współmałżonka czy manuskrypt „Pana Tadeusza”, który akurat znalazł się w naszym mieszkaniu? Czy rozpoczynać walkę, wiedząc, że stawką jest klęska militarna, śmierć elity narodu i zniszczenie stolicy? 

Na emigracji łatwiej – co nie znaczy, że łatwo – było zadawać sobie te pytania. I mniejsza już o emocjonalny wybuch Władysława Andersa, mówiącego we Włoszech we wrześniu 1944 roku, że decyzja o rozpoczęciu Powstania jest „ciężką zbrodnią” (ale też wyobraźmy sobie, dla dopełnienia obrazu, odczucia żołnierzy PSZ: na pozór zwycięskich, widać już, że wojna będzie wygrana – i tak całkowicie bezsilnych); mniejsza o polityczną krytykę Powstania podejmowaną w „polskim Londynie” przez środowiska skrajnych narodowców, tradycyjnie prorosyjskich i antyinsurekcyjnych (Jędrzej Giertych) czy „wysadzonych z siodła” piłsudczyków (Władysław Pobóg-Malinowski). Krytycznie o podjęciu zrywu wyrażał się Stanisław „Cat” Mackiewicz, Melchior Wańkowicz i większość kręgu „Kultury” paryskiej. Bronił zrywu Gustaw Herling-Grudziński i (z zastrzeżeniami) Józef Mackiewicz. 

Czytaj także: Pamięć o Powstaniu Warszawskim wciąż jest zagrożona

Podsumowanie 

Pewne kwestie są oczywiste: brak szans militarnych wobec wstrzymania ofensywy przez Stalina (ale o tym można było dywagować w kilka lat po wojnie – nie 31 lipca ’44, kiedy „Monter” meldował o czołgach sowieckich na ul. Radzymińskiej i na szosie lubelskiej!); brak wiedzy Rządu RP na uchodźstwie i dowództwa AK o decyzjach podjętych w Teheranie; fatalny stan uzbrojenia oddziałów.

Dyskusyjne pozostawało (i pozostaje) znacznie więcej: stopień zdyscyplinowania ludności cywilnej i oddziałów (czy komunistom nie udałoby się wywołać wystąpień przeciw Niemcom, i następnie, w zależności od rozwoju sytuacji, przejąć inicjatywy lub pozostawić miasta w stanie chaosu); postawa niemieckich wojskowych (gdyby gen. Dietrich von Choltitz nie wykonał rozkazu zniszczenia Paryża, może Nikolaus von Vormann oszczędziłby Warszawę?). A przede wszystkim: co stałoby się z – nadużywane słowo – elitą robotniczą i inteligencką, która poszła do Powstania, z pokoleniem Kolumbów? Czy te diamenty, którymi według znanego powiedzenia Stanisława Pigonia przyszło strzelać do wroga, w braku powstania ocalałyby i odbudowały Polskę, czy w rok czy dwa później pokruszyłyby się na bruku pod oknami aresztu UB jak „Anoda”? Odpowiedź jest iście piekielna: diamenty w części przynajmniej ocalałyby, być może, w warunkach Polski stalinowskiej, jaką znamy (kraju totalitarnego, lecz jednak o rząd wielkości mniej represyjnego niż ówczesne Węgry, Rumunia czy Czechosłowacja) – ale żeby takie warunki zaistniały, konieczne było Powstanie, ukazujące skalę polskiej determinacji…

Nie rozstrzygniemy tego. Warto odnotować, że w ostatnich latach zaobserwować można wzrost przychylności dla narracji „dwutorowej”: długoletnia polityka zebrała owoce. Zwolennicy ugody, jak pisał Zbigniew Herbert, zdobyli przewagę nad stronnictwem niezłomnych: rozbudowywany jest wolumen pamięci o cierpieniach ludności cywilnej, ostatni ocaleli powstańcy wznoszą hasła (skądinąd oczywiste) w rodzaju „Wojna jest zawsze złem”. O wyższych dowódcach pisze się w prasie fachowej i wysokonakładowej cierpko, zresztą i heroizm szeregowych nie jest w najwyższej cenie. 

Jeśli się z tym nie zgadamy – to przestrzegałbym przed zajmowaniem przez prostą przekorę stanowiska przeciwnego: sentymentalnego zachwytu nad Powstaniem, „kotwico-polo”: nuceniem „Pałacyku Michla” z wewnętrznym przekonaniem, że była to jedna w swoim rodzaju przygoda, w kręgu dowódców w kółko golonych i morowych panien-sanitariuszek. Żołnierze „Parasola” przetrzymali w pałacyku Michla (właściwie Michlera) pięć szturmów, ostatecznie jednak musieli go opuścić 5 sierpnia około godziny 15: „Niemcy weszli na Wolę, a gdy cię trafi kula jaka w jamę brzuszną, nie będziesz czekał na buziaka w nos, tylko wył o morfinę (której nie było). Powstanie było nie tylko jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych w dziejach Polski, ale i wydarzeń najbardziej tragicznych. „I żaden grecki antyczny bohater/ do bitwy nie szedł tak zbyty nadziei” – pisał o tych, którzy poszli, Czesław Miłosz. 

Poszli – i zdobyli nieśmiertelność, choć nie starali się o nią. Poszli – a my zostaliśmy z pamięcią, którą można zachować albo rozmyć, tylko to nam zostało. Zostać z podziwem – albo z lekceważeniem. Jak napisał ks. Jan Twardowski, poeta nieco mniejszy od Miłosza, ale – umiejący w rymy: 

O młode głowy chore!
O, po coś wtedy szedł,
Zaśmieją się wieczorem
Spowici w ciepły pled.
 


 

POLECANE
Geje uznali się za lesbijki i zgarnęli kobietom nagrody sprzed nosa tylko u nas
Geje uznali się za lesbijki i zgarnęli kobietom nagrody sprzed nosa

Kolejny raz kilku transseksualistów zabrało kobietom sportowe nagrody przeznaczone dla zawodniczek, które kobietami się urodziły, a nie tylko mianowały. Kto jednak transseksualiście zabroni, skoro każdy z nas może sobie dzisiaj dowolnie wybrać swoją prawdziwą rzekomo tożsamość?

Kongres USA przyjął wielką piękną ustawę Donalda Trumpa z ostatniej chwili
Kongres USA przyjął "wielką piękną ustawę" Donalda Trumpa

Izba Reprezentantów USA przyjęła ustawę "One Big Beautiful Bill Act" zapowiadaną przez prezydenta Donalda Trumpa, łączącą cięcia podatków, redukcje socjalne i większe środki na deportacje.

Ogromny pożar bloku mieszkalnego w Ząbkach z ostatniej chwili
Ogromny pożar bloku mieszkalnego w Ząbkach

Około 20 zastępów straży pożarnej walczy z pożarem budynku wielorodzinnego przy ulicy Powstańców 62 w podwarszawskich Ząbkach.

Qczaj dopiero co zrobił prawo jazdy: Mam BMW M2, to samochód dla wariatów gorące
Qczaj dopiero co zrobił prawo jazdy: "Mam BMW M2, to samochód dla wariatów"

Trener podkreśla, że decyzja o zrobieniu prawa jazdy była jedną z najlepszych w jego życiu. Teraz, kiedy odpowiedni dokument ma już w kieszeni, z ogromną przyjemnością wsiada za kierownicę i mknie przed siebie. Najbardziej lubi drogi szybkiego ruchu, bo tam może mocniej wcisnąć pedał gazu.

Straż Graniczna miała odesłać migranta do Niemiec pod presją mieszkańców Gubina z ostatniej chwili
Straż Graniczna miała odesłać migranta do Niemiec pod presją mieszkańców Gubina

Próba nielegalnego przekazania migranta na polską stronę granicy wywołała w czwartek nerwową interwencję mieszkańców Gubina – informuje Robert Bąkiewicz z Ruchu Obrony Granic.

Grafzero: Zew Zajdla 2024 z ostatniej chwili
Grafzero: Zew Zajdla 2024

Nadszedł czas na Nagrody Fandomu Polskiego, czyli popularne Zajdle! W 2025 roku nieco wcześniej, bo Polcon ma miejsce w lipcu, ale równie ciekawie. Sześć powieści i cztery opowiadania - Grafzero vlog literacki podaje swoje typy!

PGNiG wydało pilny komunikat dla klientów z ostatniej chwili
PGNiG wydało pilny komunikat dla klientów

Uwaga na fałszywych przedstawicieli PGNiG Obrót Detaliczny i Grupy Orlen. Sprawdź, jak się chronić przed oszustami podszywającymi się pod pracowników.

Nie żyje gwiazda filmów Quentina Tarnatino z ostatniej chwili
Nie żyje gwiazda filmów Quentina Tarnatino

W czwartek w wieku 67 lat po prawdopodobnym zawale serca zmarł Michael Madsen, gwiazda "Wściekłych psów" i "Kill Billa".

Przewodniczący Wojewódzkiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego piratem drogowym tylko u nas
Przewodniczący Wojewódzkiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego piratem drogowym

W Polsce, proszę Państwa, logika od dawna prosiła o azyl polityczny, ale ostatnio chyba wyemigrowała na stałe, i to bez prawa powrotu. Bo jak inaczej skomentować fakt, który nawet dla mnie, człowieka przywykłego do absurdów postkomunizmu, jest niczym diament w koronie groteski?

Trump rozmawiał z Putinem. Jest reakcja Kremla z ostatniej chwili
Trump rozmawiał z Putinem. Jest reakcja Kremla

W czwartek Władimir Putin powiedział prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi w rozmowie telefonicznej w czwartek, że Moskwa nie zrezygnuje z celów, jakie sobie postawiła dotyczących wojny na Ukrainie.

REKLAMA

Powstanie Warszawskie: heroizm, tragizm i... niekończący się spór

Powstanie było nie tylko jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych w dziejach Polski, ale i wydarzeń najbardziej tragicznych. „I żaden grecki antyczny bohater/ do bitwy nie szedł tak zbyty nadziei”.
Powstanie Warszawskie Powstanie Warszawskie: heroizm, tragizm i... niekończący się spór
Powstanie Warszawskie / Podpis: Wikimeida Commons via Picryl.com Copyright: public domain

Nie będzie zgody między historykami, politykami, wnukami ani publicystami. Zgodzić się mogą bibliografowie: Powstanie Warszawskie jest prawdopodobnie najbardziej szczegółowo opisanym wydarzeniem historycznym w dziejach Polski. 

Wydarzenie 

Oczywiście, natychmiast wybuchają spory o definicje: jakież to „wydarzenie”, które trwa przez ponad dwa miesiące, którego praprzyczyn trwania szukać należy co najmniej o pięć lat wcześniej, w chwili wybuchu wojny, a jego konsekwencje rozciągają się na dziesięciolecia, co najmniej do Sierpnia 1980? Na które składają się, bez przesady, tysiące epizodów militarnych w samej Warszawie, które ogniskuje losy miliona osób, a kończy – ćwierć miliona? Które angażuje największe potęgi, wpływa na termin zakończenia wojny i na granice podziału powojennego świata? 

A jednak, jeśli pojęcie „wydarzenie” potraktować szerzej niż „epizod” czy „sytuację”, jeśli uznać, że jest nim zjawisko połączone, jak w licealnych definicjach dramatu, „jednością czasu, miejsca i akcji” – to Powstanie Warszawskie pozostaje wydarzeniem, podobnie jak uchwalenie Konstytucji 3 maja, trzeci rozbiór Rzeczypospolitej, Bitwa Warszawska czy strajki w Sierpniu. I mimo doniosłości tych wszystkich wydarzeń zapisało się najtrwalej. Najgłębiej. We wspomnianych już bibliografiach (dwutomowa bibliografia selektywna Powstania Warszawskiego autorstwa Władysława Henzela i Ireny Sawickiej liczy ponad 600 stron; a przecież wydano ją, dodajmy, 30 lat temu…), w kolosalnej liczbie opublikowanych relacji i niezliczonej – wspomnień rodzinnych. W wielkiej liczbie ech w literaturze i muzyce, „tchorków” (czyli tablic pamiątkowych upamiętniających ofiary warszawskich egzekucji ulicznych, nazwanych tak od nazwiska polskiego rzeźbiarza Karola Tchorka, który zaprojektował pierwowzór) i nazw ulic czy w corocznej prosperity producentów zniczów oraz hodowców róż i mieczyków, którzy rozkładają stragany przed bramą Powązek. 

Zbadano niemal wszystko: przebieg i szanse militarne Powstania jako całości i losy poszczególnych oddziałów. Stanowisko rządów alianckich i funkcjonowanie służb cywilnych na Starym Mieście. Starcia sowiecko-niemieckie na linii Wisły środkowej w okresie lipiec 1944 – styczeń 1945 i trasy lotów amerykańskich „Latających Fortec”. Przebieg berlingowskiego desantu na Czerniaków i wymianę ognia na ulicy Próchnika. Naradę, podczas której zadecydowano o godzinie W, i losy ludności cywilnej idącej przez Dulag 121 w Pruszkowie. Postawę stacjonujących w Kampinosie oddziałów węgierskich i nastoje wydawanej na Tamce prasy stronnictwa syndykalistów. Konstrukcję sidolówki i emocje Tadeusza „Bora” Komorowskiego. Mediację obecnych w Berlinie dyplomatów szwedzkich i zachowania mieszkańców Częstochowy, do której dotarły pierwsze transporty cywilów. Wydano katalogi spopielonych rękopisów i rusznikarskich samoróbek, znaczków Harcerskiej Poczty Polowej i naszywek na battledressach. 

Oczywiście, pozostają niedostępne, nie inaczej jak przed pięćdziesięciu i dwudziestu laty, archiwa rosyjskie, nie wszystko udostępniła strona amerykańska i brytyjska. Można jeszcze napisać o echach Powstania w prasie paragwajskiej, wydać drukiem jakiś odnaleziony w etażerce po dziadku cykl wierszy, na podstawie zasobów IPN ustalić nazwiska jeszcze kilku sowieckich agentów wpływu w szeregach PAL czy Korpusu Bezpieczeństwa (nie mylić z KBW!). Wielkie linie sporu zostały już jednak wyznaczone i – bardziej na wzór pierwszej niż drugiej wojny światowej – spierające się o Powstanie strony dzielą nie kruche barykady czy ostrzeliwana ulica, lecz raczej rozbudowane linie okopów. 

Czytaj także: Dziś 80. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Cześć i chwała Bohaterom!

Propaganda 

Pierwszą linię podziału wytyczyli zwycięzcy, czyli „lubelscy” komuniści, podkreślając różnicę między „bohaterskimi żołnierzami” i cierpiącym katusze „ludem Warszawy”, a nieudolnymi, tchórzliwymi lub wręcz zdradzieckimi dowódcami, inspirowanymi przez „polski Londyn”.

Brutalność i absurdalność propagandy lat szczytowego stalinizmu (1949–1955), kiedy to do więzień i aresztów trafiał co trzeci żyjący w PRL powstaniec, „Bora” Komorowskiego prezentowano jako świadomego niemieckiego agenta, a dowódców średniego szczebla jako cyników, robiących na barykadach interes („Namieszali panowie z Londynu parszywego piwa. Co im Warszawa, co im ludzie... Rzucą w ogień wszystko, wszystko, aby ocalić swoje koryto, swoje pieniądze” – mówi bohater wielokrotnie wznawianego i sfilmowanego przez Andrzeja Wajdę „Pokolenia” [1948] Bohdana Czeszki), zatarła trochę pamięć tej „dwutorowej” strategii i uczyniła ją łatwiej strawną. W rzeczywistości jednak, z wyjątkiem paranoicznego epizodu stalinowskiego, ta linia narracyjna była obecna stale: pierwszy Komitet Uczczenia Pamięci Bohaterów Powstania Warszawskiego powołali do istnienia nie ogłuszeni klęską powstańcy w stalagach, lecz I sekretarz Komitetu Warszawskiego PPR tow. Jerzy Albrecht w lipcu 1945 roku…

W sierpniu 1945 roku z inicjatywy tegoż PPR na placu Napoleona i Krakowskim Przedmieściu odprawiono mszę za poległych, potem stosunek do mszy się trochę zmienił, ale gra na „bohaterów” – pojedynczych, barwnych, których najtrudniej wyplenić z pamięci – przeciwstawianych „powstaniu” jako inicjatywie politycznej prowadzona była do końca: dość toporny pomnik u zbiegu Długiej i Bonifraterskiej, projektu Wincentego Kućmy, odsłonięto jako pomnik Bohaterów Powstania Warszawskiego z udziałem I sekretarza KC PZPR gen. Wojciecha Jaruzelskiego 1 sierpnia 1989 roku, w dwa miesiące po czerwcowych wyborach. 

Odruchowy opór wobec tej komunistycznej gry na dwutorowość – gry niesłychanie przebiegłej, bo skoro czczone są ofiary i żołnierze, to po co spierać się o rzecz tak nieuchwytną jak „sens Powstania”, skoro nie da się ukryć, że zakończyło się ono klęską – utrudniał Polakom w kraju dostrzeżenie, że spór o sens Powstania naprawdę jest zasadny. I że należy do tzw. przeklętych pytań, zadawanych sobie stale i ważnych, ponieważ są pytaniami nie tylko o kwestie zewnętrzne wobec nas, ale również o sens naszej własnej egzystencji. Czy warto podejmować wysiłek ratowania kogoś, kto przez okoliczności i tak jest skazany na śmierć? Czy w chwili, gdy wybuchnie pożar, ratować swoje dzieci, współmałżonka czy manuskrypt „Pana Tadeusza”, który akurat znalazł się w naszym mieszkaniu? Czy rozpoczynać walkę, wiedząc, że stawką jest klęska militarna, śmierć elity narodu i zniszczenie stolicy? 

Na emigracji łatwiej – co nie znaczy, że łatwo – było zadawać sobie te pytania. I mniejsza już o emocjonalny wybuch Władysława Andersa, mówiącego we Włoszech we wrześniu 1944 roku, że decyzja o rozpoczęciu Powstania jest „ciężką zbrodnią” (ale też wyobraźmy sobie, dla dopełnienia obrazu, odczucia żołnierzy PSZ: na pozór zwycięskich, widać już, że wojna będzie wygrana – i tak całkowicie bezsilnych); mniejsza o polityczną krytykę Powstania podejmowaną w „polskim Londynie” przez środowiska skrajnych narodowców, tradycyjnie prorosyjskich i antyinsurekcyjnych (Jędrzej Giertych) czy „wysadzonych z siodła” piłsudczyków (Władysław Pobóg-Malinowski). Krytycznie o podjęciu zrywu wyrażał się Stanisław „Cat” Mackiewicz, Melchior Wańkowicz i większość kręgu „Kultury” paryskiej. Bronił zrywu Gustaw Herling-Grudziński i (z zastrzeżeniami) Józef Mackiewicz. 

Czytaj także: Pamięć o Powstaniu Warszawskim wciąż jest zagrożona

Podsumowanie 

Pewne kwestie są oczywiste: brak szans militarnych wobec wstrzymania ofensywy przez Stalina (ale o tym można było dywagować w kilka lat po wojnie – nie 31 lipca ’44, kiedy „Monter” meldował o czołgach sowieckich na ul. Radzymińskiej i na szosie lubelskiej!); brak wiedzy Rządu RP na uchodźstwie i dowództwa AK o decyzjach podjętych w Teheranie; fatalny stan uzbrojenia oddziałów.

Dyskusyjne pozostawało (i pozostaje) znacznie więcej: stopień zdyscyplinowania ludności cywilnej i oddziałów (czy komunistom nie udałoby się wywołać wystąpień przeciw Niemcom, i następnie, w zależności od rozwoju sytuacji, przejąć inicjatywy lub pozostawić miasta w stanie chaosu); postawa niemieckich wojskowych (gdyby gen. Dietrich von Choltitz nie wykonał rozkazu zniszczenia Paryża, może Nikolaus von Vormann oszczędziłby Warszawę?). A przede wszystkim: co stałoby się z – nadużywane słowo – elitą robotniczą i inteligencką, która poszła do Powstania, z pokoleniem Kolumbów? Czy te diamenty, którymi według znanego powiedzenia Stanisława Pigonia przyszło strzelać do wroga, w braku powstania ocalałyby i odbudowały Polskę, czy w rok czy dwa później pokruszyłyby się na bruku pod oknami aresztu UB jak „Anoda”? Odpowiedź jest iście piekielna: diamenty w części przynajmniej ocalałyby, być może, w warunkach Polski stalinowskiej, jaką znamy (kraju totalitarnego, lecz jednak o rząd wielkości mniej represyjnego niż ówczesne Węgry, Rumunia czy Czechosłowacja) – ale żeby takie warunki zaistniały, konieczne było Powstanie, ukazujące skalę polskiej determinacji…

Nie rozstrzygniemy tego. Warto odnotować, że w ostatnich latach zaobserwować można wzrost przychylności dla narracji „dwutorowej”: długoletnia polityka zebrała owoce. Zwolennicy ugody, jak pisał Zbigniew Herbert, zdobyli przewagę nad stronnictwem niezłomnych: rozbudowywany jest wolumen pamięci o cierpieniach ludności cywilnej, ostatni ocaleli powstańcy wznoszą hasła (skądinąd oczywiste) w rodzaju „Wojna jest zawsze złem”. O wyższych dowódcach pisze się w prasie fachowej i wysokonakładowej cierpko, zresztą i heroizm szeregowych nie jest w najwyższej cenie. 

Jeśli się z tym nie zgadamy – to przestrzegałbym przed zajmowaniem przez prostą przekorę stanowiska przeciwnego: sentymentalnego zachwytu nad Powstaniem, „kotwico-polo”: nuceniem „Pałacyku Michla” z wewnętrznym przekonaniem, że była to jedna w swoim rodzaju przygoda, w kręgu dowódców w kółko golonych i morowych panien-sanitariuszek. Żołnierze „Parasola” przetrzymali w pałacyku Michla (właściwie Michlera) pięć szturmów, ostatecznie jednak musieli go opuścić 5 sierpnia około godziny 15: „Niemcy weszli na Wolę, a gdy cię trafi kula jaka w jamę brzuszną, nie będziesz czekał na buziaka w nos, tylko wył o morfinę (której nie było). Powstanie było nie tylko jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych w dziejach Polski, ale i wydarzeń najbardziej tragicznych. „I żaden grecki antyczny bohater/ do bitwy nie szedł tak zbyty nadziei” – pisał o tych, którzy poszli, Czesław Miłosz. 

Poszli – i zdobyli nieśmiertelność, choć nie starali się o nią. Poszli – a my zostaliśmy z pamięcią, którą można zachować albo rozmyć, tylko to nam zostało. Zostać z podziwem – albo z lekceważeniem. Jak napisał ks. Jan Twardowski, poeta nieco mniejszy od Miłosza, ale – umiejący w rymy: 

O młode głowy chore!
O, po coś wtedy szedł,
Zaśmieją się wieczorem
Spowici w ciepły pled.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe