Maciej Maleńczuk twierdzi, że nie pobił obrońcy życia. A screeny wpisu na którym się tym chwali?
17 grudnia zeszłego roku podczas antyaborcyjnej pikiety fundacji Pro-Prawo do życia miał zostać zaatakowany przez Maleńczuka Łukasz Konieczny działacz pro-life, który tak opisywał zdarzenie:Maciej Maleńczuk zaprzecza, że zaatakował działacza organizacji pro-life https://t.co/FJ7FbQ9Ccr
— Fakty RMF FM (@RMF24pl) 9 lutego 2017
Podczas pikiety zostałem zaatakowany przez Macieja Maleńczuka. Początkowo krzyczał na mnie i innych wolontariuszy, następnie podszedł do mnie, wyrwał mi transparent i rzucił o ziemię. Mój protest rozwiązał uderzeniem mnie pięścią w lewą część żuchwy. Zgłosiłem zajście nieopodal stojącej policji. Cóż z tego, skoro żałośnie niekompetentni policjanci nie potrafią zatrzymać napastnika, nawet gdy zbliżam się do niego w asyście dwóch z nich, a jego ucieczkę (truchtem) nazywają rozpłynięciem się w tłumie (a zgromadzenie KOD-u, w którym się on „rozpłynął”, nie było liczne)
Z kolei Maciej Maleńczuk miał po zdarzeniu napisać na Facebooku:
Mamy wroga. Demonstrują opłacone szmaty prezentując płody aborcyjne. Kierownikowi osobiscie wyplacilem piąchę
Istnienia wpisu nie sposób stwierdzić, ponieważ został usunięty wraz z całym profilem. Mają jednak istnieć screeny jego wpisu, oraz wpisy internautów komentujących doniesienia prasowe potwierdzające jego istnienie. Czy jest to wystarczający dowód?
Źródło: RMF24.pl, Facebook