Feudałowie kultury czują się zagrożeni przez prof. Glińskiego

Profesor Gliński wprowadza „dobrą zmianę” w kulturze. Zadanie ma niełatwe, bo zdecydował się naruszyć układ wzajemnych korzyści i zależności, jaki wytworzył się jeszcze w PRL. Jego przeciwnicy nie stronią od licznych prowokacji. 
 Feudałowie kultury czują się zagrożeni przez prof. Glińskiego
/ screen YouTube
Powitalna prowokacja

Listopad 2015. Kilka dni po sformowaniu nowego rządu, Teatr Polski we Wrocławiu  wystawia sztukę „Dziewczyna i śmierć”. Na stronie internetowej czytamy:

Śmierć i dziewczyna to spektakl o tym, jak najsprawniej zadać torturę. Gdzie uderzać i z jaką kulturą? Do jakiej opowieści przywiązać naszą ofiarę? Co zrobić, by kat i ofiara mogli odczuwać się głębiej i intensywniej?
Wyobraźmy sobie tę sytuację.
Że przykładamy rękę do ciała drugiego człowieka jak do jakiegoś instrumentu. I gramy na nim tak długo i tak mocno, aż nas poprosi o bis.
Przedstawienie jest przeznaczone dla widzów NAPRAWDĘ dorosłych i zawiera sceny seksu”.


Do „rozbieranych” ról nie było wielu kandydatów wśród polskich aktorów, zatrudniono więc artystów z Czech. Gliński wyraził sprzeciw wobec inscenizacji. Na antenie Trójki mówił:

Jestem bardzo otwarty na eksperymenty artystyczne, na teatry offowe, na różnego rodzaju poszukiwania artystyczne, ale tego rodzaju rzeczy nie może być w sferze publicznej. Za pieniądze publiczne pornografii w polskich teatrach nie będzie i to mówię bardzo zdecydowanie”. 


Rozpoczyna się atak na ministra. Mainstreamowe media przykleiły my etykietkę cenzora. Tylko nieliczne tytuły informują, że dyrektor Teatru Polskiego, Krzysztof Mieszkowski jest posłem i aktywistą Nowoczesnej. W zamieszaniu wokół spektaklu uwadze wiele osób umknął fakt, że ministerstwo przyznało mu 5 milionów dotacji.

Spektakl krytykują także dolnośląscy samorządowcy PO, którzy po przegranych wyborach nie mają jakiegokolwiek powodu, by wspierać nowego ministra:

Janusz Marszałek (PO):

„Teatr Polski ma być misyjny, a nie pokazywać pornografię. Za daleko to wszystko poszło”. 
Przewodniczący klubu PO w sejmiku, Michał Bobowiec: „Nie ma zgody, by takie przedstawienia były pokazywane za publiczne pieniądze. Są granice, których przekroczyć nie można”.


W podobny ton uderzyli inni przedstawiciele opozycji, lecz im nikt nie przykleił cenzorskiej łatki. 

Po raz pierwszy od 1989 r. minister kultury stał się obiektem tak zmasowanego ataku. Ci, którzy znają sprawę „od kulis” mówią wprost: prowokacja była wymierzona w bezpośrednio Glińskiego. Miała być zasłoną dymną Mieszkowskiego, który obawiał się, że nowa ekipa pozbawi go milionowych dotacji. Wybryki wrocławskiego reżysera trwają od kilku lat. „Zaprzyjaźnione media” przemilczały fakt, że zadłużył teatr na ponad milion i trwonił publiczne pieniądze w „imię sztuki”. Nie po raz pierwszy twórcy kultury uznawanej za ambitną i „wysoką” stosują taktykę „najlepszą metodą obrony jest atak”. Dziś wiele osób postrzega ministra Glińskiego wyłącznie przez pryzmat wydarzeń z Wrocławia. Wystawiono mu ocenę, zanim faktycznie rozpoczął działania.
#NOWA_STRONA#
Kolejną „minę” próbowano detonować w Bydgoszczy. Gdy 1 października 2016 r. w siedzibie Opera Nova Gliński podpisał umowę o dofinansowaniu tej ważnej dla Bydgoszczy MKiDN, kilka dni wcześniej podczas bydgoskiego Festiwalu Prapremier wystawiono skandalizujący spektakl „Nasza przemoc, wasza przemoc”. Prowokacja spaliła na panewce, bo spektakl zbulwersował nawet PO-wskich decydentów z władz samorządowych, a Teatr Polski jest przecież wojewódzką instytucją kultury, nie podlegającą pod MKiDN. Trudno uwierzyć w ten całkowity zbieg okoliczności, miejsca i czasu. Atak przybiera na sile, bo minister kultury po raz pierwszy w polskiej historii piastuje także urząd wicepremiera. Co więcej realizuje on politykę historyczną, całkiem odmienną od serwowanej przez luminarzy III RP „pedagogiki wstydu”.  

Naruszony układ

Minister Gliński stał się celem ataków, bo miał odwagę naruszyć skostniały quasi-feudalny system zależności w świecie kultury. Układ ten wywodzi się jeszcze z  PRL, a utrwaliła go III RP, gdzie ministrowie  kultury żyli w pełnej symbiozie z twórcami, hojnie rozdzielając budżet. Panuje przekonanie, że 20% twórców z uprzywilejowanej kasty odbierało 80 % dotacji z budżetu przeznaczonego na kulturę. Pozostałym wystarczyć musiały resztki z „pańskiego stołu”. Od kilkunastu miesięcy sytuacja zmienia się. Symboliczny jest paroksyzm wściekłości Krystyny Jandy, gdy w ramach dotacji MKIDN  na jej dwa teatry otrzymała 150 tys. zamiast oczekiwanego 1,5 miliona złotych. Na łamach „Newsweeka” i innych mediów kolejni twórcy regularnie już „wyrażają zaniepokojenie” i protestują przeciw nowemu układowi sił w kulturze. Straszą „talibanem”, „faszyzmem”, powielając stek bzdur, o tym, jak to źle dzieje się w polskiej kulturze. W sukurs, bardzo zresztą kłopotliwy, dla twórców przychodzą im liberałowie, którzy jeszcze nie dawno chcieli sprywatyzować polską kulturę i ograniczyć 

Niedźwiedzia przysługa profesora B. 

Maj 2016. Od kilku miesięcy iskrzy na linii Krystyna Janda – minister kultury. Prowadząca dwa teatry  oczekiwała od MKiDN 1,5 miliona złotych dotacji. Otrzymała 150 tys. zł. W mainstreamowych mediach gwiazda wylewa żółć wobec szefa resortu: minister zły, dał za mało! W sukurs aktorce przyszedł „guru polskiej ekonomii”, obecnie „wielka nadzieja Ukrainy”, prof. Leszek Balcerowicz. Na łamach GW napisał

„Niektórzy zwolennicy PiS-u, krytykujący Krystynę Jandę, kompromitują się podwójnie: moralnie i intelektualnie" (…) Przekonanie, że państwowe dotacje powinny iść tylko do państwowych teatrów uwidaczniają postkomunistyczną mentalność zwolenników PiS i potwierdza, że to najbardziej postkomunistyczna partia w Polsce. A ich postawy moralne przypominają najgorsze przejawy PRL-u”.  


Wymyślanie politycznym oponentom od postkomunistów przez człowieka, który w latach 1969-81 należał do PZPR i  pracował w prowadzonym przez towarzysza Werblana Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu jest nawet zabawne. Mniej zabawne jest to, że stając w obronie roszczeń Jandy Balcerowicz, zapomina o burzy, którą rozpętał 7 lat temu w tzw. środowiskach twórczych. 
23 września 2009, Kraków. Rozpoczyna się VI Kongres Kultury Polskiej. Przemawiają przedstawiciele środowisk twórczych, naukowcy. Wśród zaproszonych jest także Balcerowicz. Mimo optymistycznych tonów  w wystąpieniu ministra Zdrojewskiego, dane są przygnębiające: państwo przeznacza zaledwie 0,6 procent PKB na wydatki związane z kulturą. Głos zabierają ekonomiści Jerzy Hausner i Leszek Balcerowicz. Proponują, by w ramach odpisu 1% od podatków kulturę finansowali także prywatni sponsorzy. Wystąpienie prof. Balcerowicza wywołało rozgoryczenie wśród gości kongresu. Stwierdził on, że w instytucjach publicznych dominuje „mentalność radzieckiego działacza”, ostrzegając przed socjalizmem i „nadmierną opieką państwa” w finansowaniu kultury. 

„Dopóki obecne jednostki publiczne pozostaną publiczne, to znaczy skrajnie uzależnione pod względem regulacyjnym i finansowym od aparatu polityczno-biurokratycznego, dopóty będą pojawiały się powszechnie potępiane słabości, patologie i dysfunkcje”


- mówił Balcerowicz.
#NOWA_STRONA#
Dalsze ciąg działań liberałów był przewidywalny: sprywatyzować w kulturze, wszystko, to co tylko się da, niepotrzebne skreślić, bo przecież państwo nie ma obowiązku finansowania kultury wysokiej (czytaj niedochodowej), a  i tak odbiorcami są ludzie dobrze sytuowani. 
Kojarzony z lewicą antropolog kultury prof. Andrzej Mencwel zaapelował do Balcerowicza:

„Pan myli socjalizm ze stalinizmem. Państwo nie może zrezygnować z odpowiedzialności za kulturę, nie na tym polega decentralizacja”. 


Koncepcje lobby ekonomicznego szef Opery Narodowej, Waldemar Dąbrowski nazwał „projekcją bezradności wobec sfery kultury". 

Oburzenia pomysłami Balcerowicza nie krył dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza, Paweł Potoroczyn:

„Oczekiwałem od tego kongresu zaakcentowania przez najwyższe autorytety w państwie, że jesteśmy ważną częścią ekonomii, a nie spiskiem lekkoduchów, zmową darmozjadów”. (…) Oskarżanie pracowników, twórców i animatorów sektora kultury o "mentalność towarzysza radzieckiego" to jest najłagodniej mówiąc grubiaństwo. Zwłaszcza jeśli słowa te padają z ust  byłego członka PZPR do 1981 roku


- mówił wzburzony Potoroczyn. 

„Krytyka Polityczna” opublikowała list otwarty oburzonych pomysłami Balcerowicza twórców:

Jako uczestnicy Kongresu Kultury Polskiej w Krakowie pragniemy wyrazić  swoje głębokie zaniepokojenie postępującą komercjalizacją  instytucji kultury oraz degeneracją mediów publicznych. (…) Polityka kulturalna państwa nie może polegać na zrzucaniu odpowiedzialności na sektor prywatny albo pozarządowy. Państwo powinno aktywnie współpracować z instytucjami kultury ”Kultury nie wolno traktować jak towaru”.


Podpisali go m.in. Agnieszka Holland, Krzysztof Krauze, Wilhelm Sasnal, Sławomir Sierakowski, Olga Tokarczuk. Dziś – niemal bez wyjątku oponenci obecnej władzy. 

6 listopada 2009 r. w wywiadzie „Uwolnić kulturę” zamieszczonym na łamach GW, prof. Balcerowicz mówił:

„Kiedy słyszę ludzi, którzy deklarują wiarę w społeczeństwo obywatelskie (…) a zarazem powtarzają, że tylko państwo, państwo, państwo, to coś mi się tu nie zgadza”. 


Według psychologów człowiek co 7 lat zmienia poglądy. Wypowiedź Balcerowicza w obronie roszczeń Krystyny Jandy wobec ministra potwierdza ten pogląd. To nawet nie zmiana poglądów, lecz permanentna wolta mentalna. W 2009 r. profesor przeraził środowisko twórcze wizją totalnej „balceryzacji” kultury, sprywatyzowania i podporządkowania jej dominacji pieniądza. Dziś, wstydliwie zapominając o tym,  guru „liberalnych przemian” wspiera roszczeniową postawę właścicielki „Och teatru” i „Polonii” wobec państwowego budżetu.

Czy potrzebujemy nowych muzeów?

W Polsce działa 643 muzeów. Są to placówki państwowe (22) samorządowe  (314), kościelne (11) oraz prywatne. W 2014 r. odwiedziło je 30,6 miliona osób. Najchętniej odwiedzano muzea o profilu artystycznym i historycznym (15,3  miliona osób). Wbrew obiegowej opinii Polska plasuje się jednak na odległym miejscu w rankingu ilości muzeów. Na 100 tys. obywateli RP przypada zaledwie 2,1 muzeum. Jesteśmy w tyle za Rumunią (3,5), Czechami (4,9), nie wspominając już o Niemczech (8,33). Niekorzystna statystyka jest znana od lat. A jak wygląda to w praktyce? Muzeum Historii Polski powstało 2 maja 2006 r. To jedyne na świecie „fantomiczne muzeum”, bez własnej siedziby ani stałej ekspozycji. Kolejne ekipy rządowe składały obietnice bez pokrycia. Statutowe cele MHP realizowało w wynajętych obiektach. Od listopada 2018 r., w stulecie odzyskania niepodległości Muzeum Historii Polski będzie funkcjonować w nowym budynku na terenie warszawskiej Cytadeli. Według  MKIDN będzie to obiekt godny XXI wieku. W tym samym parkowo-fortecznym kompleksie powstaną nowe siedziby Muzeum Wojska Polskiego i Muzeum Katyńskie wraz całą infrastrukturą, parkingami. Minister Gliński nazywa to „odczarowaniem Cytadeli”. Przez lata zajmowali ją zaborcy i okupanci. Później na murach zawieszono tabliczki „Teren wojskowy. Wstęp wzbroniony!”. Poza Muzeum X Pawilonu Cytadela była miejscem niedostępnym  i mało atrakcyjnym. 
#NOWA_STRONA#
W ramach projektu „Niepodległa 1918-2018” związanego z setną rocznicą odzyskania niepodległości powstanie Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Nowe placówki muzealne nie są wyłącznym przywilejem Warszawy i dużych miast. Ministerstwo zapowiada współpracę z lokalnymi władzami Białegostoku, gdzie powstanie Muzeum Pamięci Sybiru. Placówka będzie prezentować historię zesłań i dobrowolnego osadnictwa Polaków na terenie dawnego Imperium Rosyjskiego i Związku Sowieckiego od XVII w.

Budowa nowych muzeów to szansa na pracę dla setek absolwentów humanistycznych wydziałów uczelni w całej Polsce. Przez lata większość z nich pracowała w innym zawodzie lub zasilała grono bezrobotnych. Ożywia koniunkturę w regionie i zapewnia miejsca pracy, a obiekty mają szansę zwiększyć szansę regionu na turystycznej mapie kraju. Sukces Muzeum Powstania Warszawskiego przekonał nawet zdeklarowanych sceptyków. Sukces także w ściśle komercyjnym znaczeniu: w 2014 r. zwiedziło go 600 tys. osób. Największy na świecie serwis TripAdvisor określił MPW mianem „największej atrakcji turystycznej w Warszawie”. Muzeum Historii Polski i inne nowe placówki mają szansę stać się magnesem dla turystów. 

Ponad 1 % na kulturę

W 2017 roku budżet państwa na kulturę zwiększy się o ponad 220 milionów złotych. To wzrost o 6 % w stosunku do tegorocznego budżetu. To realizacja jednego z najważniejszych postulatów Paktu Dla Kultury, umowy społecznej z 2011 r. , który zakładał, że państwo przeznaczy 1% na wydatki związane z kulturą. Płace w instytucjach MKiDN zamrożono w 2011 r. Tłumaczono to „złą sytuację finansów publicznych” i koniecznością regulacji nadmiernego deficytu budżetowego określonego przez Radę UE. W 2016 r. zarobki pracowników kultury wzrosły o co 5 % w stosunku do roku ubiegłego. Kto otrzymał podwyżkę? Przede wszystkim pracownicy administracyjni szkół artystycznych I i II stopnia, archiwów państwowych. W instytucjach, które poszerzyły zakres działalności podwyżki przekroczą poziom 5 %. „Dobra zmiana” wchodzi do kultury, choć wiele osób uważa, że zmiany personalne w instytucjach przebiegają zbyt wolno lub wręcz ich zaniechano, a wysokie stanowiska piastują nadal ludzie „z rozdania”  PO-PSL. Pozostaje mieć jednak nadzieję, że Glińskiemu nie zabraknie konsekwencji w walce z układem w polskiej kulturze. Póki co wojna o kulturę trwa. 

Edward S. Halkiewicz

 

POLECANE
Nieoficjalnie: Oto wyniki badań PiS ws. kandydata na prezydenta. Duże zaskoczenie z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Oto wyniki badań PiS ws. kandydata na prezydenta. Duże zaskoczenie

Portal DoRzeczy.pl twierdzi, że dotarł do wyników badań, jakie Prawo i Sprawiedliwość zleciło w ostatnich tygodniach ws. kandydata partii na prezydenta. Media wskazują, że nominatem PiS zostanie ktoś z trójki: Przemysław Czarnek, Karol Nawrocki, Tobiasz Bocheński. Tymczasem wyniki badań miały pokazać, że są dwaj politycy z dużo większymi szansami na zwycięstwo z kandydatem KO. Wciąż nie wiadomo, jaką decyzję podejmie Jarosław Kaczyński.

Ukraina otrzyma miny przeciwpiechotne. Jest oficjalny komunikat z ostatniej chwili
Ukraina otrzyma miny przeciwpiechotne. Jest oficjalny komunikat

Jak podała agencja Associated Press w środę podczas rozmowy z dziennikarzami w Laosie, sekretarz obrony USA Lloyd Austin poinformował o zmianie polityki Stanów Zjednoczonych w sprawie min przeciwpiechotnych.

Zebranie ścisłych władz PiS. Jeszcze dziś decyzja ws. kandydata na prezydenta? z ostatniej chwili
Zebranie ścisłych władz PiS. Jeszcze dziś decyzja ws. kandydata na prezydenta?

Jeszcze w środę ścisłe władz PiS mogą zdecydować, kto będzie kandydatem partii na prezydenta; prezentacja kandydata może nastąpić w sobotę, ale na tę chwilę nic nie jest przesądzone - przekazały PAP źródła w PiS.

Zełenski rozmawiał z Tuskiem. Chodzi o kolejne wsparcie dla Ukrainy z ostatniej chwili
Zełenski rozmawiał z Tuskiem. Chodzi o kolejne wsparcie dla Ukrainy

W środę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował o rozmowie telefonicznej z premierem Polski Donaldem Tuskiem. Tematem rozmowy była m.in. kwestia kolejnego pakietu wsparcia dla ukraińskich sił zbrojnych.

Wojna na Ukrainie. Wielka Brytania zmieniła zdanie ws. Storm Shadow z ostatniej chwili
Wojna na Ukrainie. Wielka Brytania zmieniła zdanie ws. Storm Shadow

Według "The Times" nieoficjalnie Stany Zjednoczone miały zezwolić Ukrainie na użycie brytyjskich pocisków dalekiego zasięgu Storm Shadow. Amerykańska gazeta powołuje się na swoje źródła w Waszyngtonie.

Komuś rozum odjęło? Agnieszka Romaszewska dementuje informacje Wyborczej z ostatniej chwili
"Komuś rozum odjęło?" Agnieszka Romaszewska dementuje informacje "Wyborczej"

"To są dziennikarskie szczyty groteski. (…) Komuś rozum odjęło tam u Was?" – pyta dziennikarzy "Gazety Wyborczej" Agnieszka Romaszewska, była dyrektorka telewizji Biełsat, komentując informacje podane w środę przez dziennik.

Koszmarna wpadka na profilu Platformy Obywatelskiej z ostatniej chwili
Koszmarna wpadka na profilu Platformy Obywatelskiej

Platforma Obywatelska na swoim profilu ogłosiła: "Bezpieczeństwo Polski to od zawsze nasz największy priorytet", ilustrując wpis zdjęciem, które wywołało rozbawienie internautów.

Poseł PSL: Nie zagłosuję na Trzaskowskiego w II turze wyborów polityka
Poseł PSL: Nie zagłosuję na Trzaskowskiego w II turze wyborów

– W II turze wyborów prezydenckich nie zagłosuję na prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Nie mogę głosować na osoby, które są światopoglądowo po innej stronie niż ja – powiedział polityk PSL w „Porannej rozmowie” w RMF FM.

Nieoficjalnie: CBA w ratuszu miasteczka pod Wrocławiem z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: CBA w ratuszu miasteczka pod Wrocławiem

Jak twierdzi dziennikarz śledczy Marcin Torz, funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli do ratusza Sobótki – miejscowości pod Wrocławiem. 

Pomorski Kongres Pamięci Narodowej. Solidarność to wolność w odpowiedzialności Wiadomości
Pomorski Kongres Pamięci Narodowej. "Solidarność to wolność w odpowiedzialności"

– Gdańsk jest symbolem Solidarności. Tak niedaleko stąd jest kolebka "S" Stocznia Gdańska, która uczy nas, współczesnych, i was, droga młodzieży, że gdy jesteśmy razem i służymy ważnym wartościom, to możemy osiągnąć sukces, a nawet obalić system komunistyczny. (…) Solidarność to wolność w odpowiedzialności – mówił na otwarciu Pomorskiego Kongresu Pamięci Narodowej dr Karol Nawrocki, prezes IPN.

REKLAMA

Feudałowie kultury czują się zagrożeni przez prof. Glińskiego

Profesor Gliński wprowadza „dobrą zmianę” w kulturze. Zadanie ma niełatwe, bo zdecydował się naruszyć układ wzajemnych korzyści i zależności, jaki wytworzył się jeszcze w PRL. Jego przeciwnicy nie stronią od licznych prowokacji. 
 Feudałowie kultury czują się zagrożeni przez prof. Glińskiego
/ screen YouTube
Powitalna prowokacja

Listopad 2015. Kilka dni po sformowaniu nowego rządu, Teatr Polski we Wrocławiu  wystawia sztukę „Dziewczyna i śmierć”. Na stronie internetowej czytamy:

Śmierć i dziewczyna to spektakl o tym, jak najsprawniej zadać torturę. Gdzie uderzać i z jaką kulturą? Do jakiej opowieści przywiązać naszą ofiarę? Co zrobić, by kat i ofiara mogli odczuwać się głębiej i intensywniej?
Wyobraźmy sobie tę sytuację.
Że przykładamy rękę do ciała drugiego człowieka jak do jakiegoś instrumentu. I gramy na nim tak długo i tak mocno, aż nas poprosi o bis.
Przedstawienie jest przeznaczone dla widzów NAPRAWDĘ dorosłych i zawiera sceny seksu”.


Do „rozbieranych” ról nie było wielu kandydatów wśród polskich aktorów, zatrudniono więc artystów z Czech. Gliński wyraził sprzeciw wobec inscenizacji. Na antenie Trójki mówił:

Jestem bardzo otwarty na eksperymenty artystyczne, na teatry offowe, na różnego rodzaju poszukiwania artystyczne, ale tego rodzaju rzeczy nie może być w sferze publicznej. Za pieniądze publiczne pornografii w polskich teatrach nie będzie i to mówię bardzo zdecydowanie”. 


Rozpoczyna się atak na ministra. Mainstreamowe media przykleiły my etykietkę cenzora. Tylko nieliczne tytuły informują, że dyrektor Teatru Polskiego, Krzysztof Mieszkowski jest posłem i aktywistą Nowoczesnej. W zamieszaniu wokół spektaklu uwadze wiele osób umknął fakt, że ministerstwo przyznało mu 5 milionów dotacji.

Spektakl krytykują także dolnośląscy samorządowcy PO, którzy po przegranych wyborach nie mają jakiegokolwiek powodu, by wspierać nowego ministra:

Janusz Marszałek (PO):

„Teatr Polski ma być misyjny, a nie pokazywać pornografię. Za daleko to wszystko poszło”. 
Przewodniczący klubu PO w sejmiku, Michał Bobowiec: „Nie ma zgody, by takie przedstawienia były pokazywane za publiczne pieniądze. Są granice, których przekroczyć nie można”.


W podobny ton uderzyli inni przedstawiciele opozycji, lecz im nikt nie przykleił cenzorskiej łatki. 

Po raz pierwszy od 1989 r. minister kultury stał się obiektem tak zmasowanego ataku. Ci, którzy znają sprawę „od kulis” mówią wprost: prowokacja była wymierzona w bezpośrednio Glińskiego. Miała być zasłoną dymną Mieszkowskiego, który obawiał się, że nowa ekipa pozbawi go milionowych dotacji. Wybryki wrocławskiego reżysera trwają od kilku lat. „Zaprzyjaźnione media” przemilczały fakt, że zadłużył teatr na ponad milion i trwonił publiczne pieniądze w „imię sztuki”. Nie po raz pierwszy twórcy kultury uznawanej za ambitną i „wysoką” stosują taktykę „najlepszą metodą obrony jest atak”. Dziś wiele osób postrzega ministra Glińskiego wyłącznie przez pryzmat wydarzeń z Wrocławia. Wystawiono mu ocenę, zanim faktycznie rozpoczął działania.
#NOWA_STRONA#
Kolejną „minę” próbowano detonować w Bydgoszczy. Gdy 1 października 2016 r. w siedzibie Opera Nova Gliński podpisał umowę o dofinansowaniu tej ważnej dla Bydgoszczy MKiDN, kilka dni wcześniej podczas bydgoskiego Festiwalu Prapremier wystawiono skandalizujący spektakl „Nasza przemoc, wasza przemoc”. Prowokacja spaliła na panewce, bo spektakl zbulwersował nawet PO-wskich decydentów z władz samorządowych, a Teatr Polski jest przecież wojewódzką instytucją kultury, nie podlegającą pod MKiDN. Trudno uwierzyć w ten całkowity zbieg okoliczności, miejsca i czasu. Atak przybiera na sile, bo minister kultury po raz pierwszy w polskiej historii piastuje także urząd wicepremiera. Co więcej realizuje on politykę historyczną, całkiem odmienną od serwowanej przez luminarzy III RP „pedagogiki wstydu”.  

Naruszony układ

Minister Gliński stał się celem ataków, bo miał odwagę naruszyć skostniały quasi-feudalny system zależności w świecie kultury. Układ ten wywodzi się jeszcze z  PRL, a utrwaliła go III RP, gdzie ministrowie  kultury żyli w pełnej symbiozie z twórcami, hojnie rozdzielając budżet. Panuje przekonanie, że 20% twórców z uprzywilejowanej kasty odbierało 80 % dotacji z budżetu przeznaczonego na kulturę. Pozostałym wystarczyć musiały resztki z „pańskiego stołu”. Od kilkunastu miesięcy sytuacja zmienia się. Symboliczny jest paroksyzm wściekłości Krystyny Jandy, gdy w ramach dotacji MKIDN  na jej dwa teatry otrzymała 150 tys. zamiast oczekiwanego 1,5 miliona złotych. Na łamach „Newsweeka” i innych mediów kolejni twórcy regularnie już „wyrażają zaniepokojenie” i protestują przeciw nowemu układowi sił w kulturze. Straszą „talibanem”, „faszyzmem”, powielając stek bzdur, o tym, jak to źle dzieje się w polskiej kulturze. W sukurs, bardzo zresztą kłopotliwy, dla twórców przychodzą im liberałowie, którzy jeszcze nie dawno chcieli sprywatyzować polską kulturę i ograniczyć 

Niedźwiedzia przysługa profesora B. 

Maj 2016. Od kilku miesięcy iskrzy na linii Krystyna Janda – minister kultury. Prowadząca dwa teatry  oczekiwała od MKiDN 1,5 miliona złotych dotacji. Otrzymała 150 tys. zł. W mainstreamowych mediach gwiazda wylewa żółć wobec szefa resortu: minister zły, dał za mało! W sukurs aktorce przyszedł „guru polskiej ekonomii”, obecnie „wielka nadzieja Ukrainy”, prof. Leszek Balcerowicz. Na łamach GW napisał

„Niektórzy zwolennicy PiS-u, krytykujący Krystynę Jandę, kompromitują się podwójnie: moralnie i intelektualnie" (…) Przekonanie, że państwowe dotacje powinny iść tylko do państwowych teatrów uwidaczniają postkomunistyczną mentalność zwolenników PiS i potwierdza, że to najbardziej postkomunistyczna partia w Polsce. A ich postawy moralne przypominają najgorsze przejawy PRL-u”.  


Wymyślanie politycznym oponentom od postkomunistów przez człowieka, który w latach 1969-81 należał do PZPR i  pracował w prowadzonym przez towarzysza Werblana Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu jest nawet zabawne. Mniej zabawne jest to, że stając w obronie roszczeń Jandy Balcerowicz, zapomina o burzy, którą rozpętał 7 lat temu w tzw. środowiskach twórczych. 
23 września 2009, Kraków. Rozpoczyna się VI Kongres Kultury Polskiej. Przemawiają przedstawiciele środowisk twórczych, naukowcy. Wśród zaproszonych jest także Balcerowicz. Mimo optymistycznych tonów  w wystąpieniu ministra Zdrojewskiego, dane są przygnębiające: państwo przeznacza zaledwie 0,6 procent PKB na wydatki związane z kulturą. Głos zabierają ekonomiści Jerzy Hausner i Leszek Balcerowicz. Proponują, by w ramach odpisu 1% od podatków kulturę finansowali także prywatni sponsorzy. Wystąpienie prof. Balcerowicza wywołało rozgoryczenie wśród gości kongresu. Stwierdził on, że w instytucjach publicznych dominuje „mentalność radzieckiego działacza”, ostrzegając przed socjalizmem i „nadmierną opieką państwa” w finansowaniu kultury. 

„Dopóki obecne jednostki publiczne pozostaną publiczne, to znaczy skrajnie uzależnione pod względem regulacyjnym i finansowym od aparatu polityczno-biurokratycznego, dopóty będą pojawiały się powszechnie potępiane słabości, patologie i dysfunkcje”


- mówił Balcerowicz.
#NOWA_STRONA#
Dalsze ciąg działań liberałów był przewidywalny: sprywatyzować w kulturze, wszystko, to co tylko się da, niepotrzebne skreślić, bo przecież państwo nie ma obowiązku finansowania kultury wysokiej (czytaj niedochodowej), a  i tak odbiorcami są ludzie dobrze sytuowani. 
Kojarzony z lewicą antropolog kultury prof. Andrzej Mencwel zaapelował do Balcerowicza:

„Pan myli socjalizm ze stalinizmem. Państwo nie może zrezygnować z odpowiedzialności za kulturę, nie na tym polega decentralizacja”. 


Koncepcje lobby ekonomicznego szef Opery Narodowej, Waldemar Dąbrowski nazwał „projekcją bezradności wobec sfery kultury". 

Oburzenia pomysłami Balcerowicza nie krył dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza, Paweł Potoroczyn:

„Oczekiwałem od tego kongresu zaakcentowania przez najwyższe autorytety w państwie, że jesteśmy ważną częścią ekonomii, a nie spiskiem lekkoduchów, zmową darmozjadów”. (…) Oskarżanie pracowników, twórców i animatorów sektora kultury o "mentalność towarzysza radzieckiego" to jest najłagodniej mówiąc grubiaństwo. Zwłaszcza jeśli słowa te padają z ust  byłego członka PZPR do 1981 roku


- mówił wzburzony Potoroczyn. 

„Krytyka Polityczna” opublikowała list otwarty oburzonych pomysłami Balcerowicza twórców:

Jako uczestnicy Kongresu Kultury Polskiej w Krakowie pragniemy wyrazić  swoje głębokie zaniepokojenie postępującą komercjalizacją  instytucji kultury oraz degeneracją mediów publicznych. (…) Polityka kulturalna państwa nie może polegać na zrzucaniu odpowiedzialności na sektor prywatny albo pozarządowy. Państwo powinno aktywnie współpracować z instytucjami kultury ”Kultury nie wolno traktować jak towaru”.


Podpisali go m.in. Agnieszka Holland, Krzysztof Krauze, Wilhelm Sasnal, Sławomir Sierakowski, Olga Tokarczuk. Dziś – niemal bez wyjątku oponenci obecnej władzy. 

6 listopada 2009 r. w wywiadzie „Uwolnić kulturę” zamieszczonym na łamach GW, prof. Balcerowicz mówił:

„Kiedy słyszę ludzi, którzy deklarują wiarę w społeczeństwo obywatelskie (…) a zarazem powtarzają, że tylko państwo, państwo, państwo, to coś mi się tu nie zgadza”. 


Według psychologów człowiek co 7 lat zmienia poglądy. Wypowiedź Balcerowicza w obronie roszczeń Krystyny Jandy wobec ministra potwierdza ten pogląd. To nawet nie zmiana poglądów, lecz permanentna wolta mentalna. W 2009 r. profesor przeraził środowisko twórcze wizją totalnej „balceryzacji” kultury, sprywatyzowania i podporządkowania jej dominacji pieniądza. Dziś, wstydliwie zapominając o tym,  guru „liberalnych przemian” wspiera roszczeniową postawę właścicielki „Och teatru” i „Polonii” wobec państwowego budżetu.

Czy potrzebujemy nowych muzeów?

W Polsce działa 643 muzeów. Są to placówki państwowe (22) samorządowe  (314), kościelne (11) oraz prywatne. W 2014 r. odwiedziło je 30,6 miliona osób. Najchętniej odwiedzano muzea o profilu artystycznym i historycznym (15,3  miliona osób). Wbrew obiegowej opinii Polska plasuje się jednak na odległym miejscu w rankingu ilości muzeów. Na 100 tys. obywateli RP przypada zaledwie 2,1 muzeum. Jesteśmy w tyle za Rumunią (3,5), Czechami (4,9), nie wspominając już o Niemczech (8,33). Niekorzystna statystyka jest znana od lat. A jak wygląda to w praktyce? Muzeum Historii Polski powstało 2 maja 2006 r. To jedyne na świecie „fantomiczne muzeum”, bez własnej siedziby ani stałej ekspozycji. Kolejne ekipy rządowe składały obietnice bez pokrycia. Statutowe cele MHP realizowało w wynajętych obiektach. Od listopada 2018 r., w stulecie odzyskania niepodległości Muzeum Historii Polski będzie funkcjonować w nowym budynku na terenie warszawskiej Cytadeli. Według  MKIDN będzie to obiekt godny XXI wieku. W tym samym parkowo-fortecznym kompleksie powstaną nowe siedziby Muzeum Wojska Polskiego i Muzeum Katyńskie wraz całą infrastrukturą, parkingami. Minister Gliński nazywa to „odczarowaniem Cytadeli”. Przez lata zajmowali ją zaborcy i okupanci. Później na murach zawieszono tabliczki „Teren wojskowy. Wstęp wzbroniony!”. Poza Muzeum X Pawilonu Cytadela była miejscem niedostępnym  i mało atrakcyjnym. 
#NOWA_STRONA#
W ramach projektu „Niepodległa 1918-2018” związanego z setną rocznicą odzyskania niepodległości powstanie Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Nowe placówki muzealne nie są wyłącznym przywilejem Warszawy i dużych miast. Ministerstwo zapowiada współpracę z lokalnymi władzami Białegostoku, gdzie powstanie Muzeum Pamięci Sybiru. Placówka będzie prezentować historię zesłań i dobrowolnego osadnictwa Polaków na terenie dawnego Imperium Rosyjskiego i Związku Sowieckiego od XVII w.

Budowa nowych muzeów to szansa na pracę dla setek absolwentów humanistycznych wydziałów uczelni w całej Polsce. Przez lata większość z nich pracowała w innym zawodzie lub zasilała grono bezrobotnych. Ożywia koniunkturę w regionie i zapewnia miejsca pracy, a obiekty mają szansę zwiększyć szansę regionu na turystycznej mapie kraju. Sukces Muzeum Powstania Warszawskiego przekonał nawet zdeklarowanych sceptyków. Sukces także w ściśle komercyjnym znaczeniu: w 2014 r. zwiedziło go 600 tys. osób. Największy na świecie serwis TripAdvisor określił MPW mianem „największej atrakcji turystycznej w Warszawie”. Muzeum Historii Polski i inne nowe placówki mają szansę stać się magnesem dla turystów. 

Ponad 1 % na kulturę

W 2017 roku budżet państwa na kulturę zwiększy się o ponad 220 milionów złotych. To wzrost o 6 % w stosunku do tegorocznego budżetu. To realizacja jednego z najważniejszych postulatów Paktu Dla Kultury, umowy społecznej z 2011 r. , który zakładał, że państwo przeznaczy 1% na wydatki związane z kulturą. Płace w instytucjach MKiDN zamrożono w 2011 r. Tłumaczono to „złą sytuację finansów publicznych” i koniecznością regulacji nadmiernego deficytu budżetowego określonego przez Radę UE. W 2016 r. zarobki pracowników kultury wzrosły o co 5 % w stosunku do roku ubiegłego. Kto otrzymał podwyżkę? Przede wszystkim pracownicy administracyjni szkół artystycznych I i II stopnia, archiwów państwowych. W instytucjach, które poszerzyły zakres działalności podwyżki przekroczą poziom 5 %. „Dobra zmiana” wchodzi do kultury, choć wiele osób uważa, że zmiany personalne w instytucjach przebiegają zbyt wolno lub wręcz ich zaniechano, a wysokie stanowiska piastują nadal ludzie „z rozdania”  PO-PSL. Pozostaje mieć jednak nadzieję, że Glińskiemu nie zabraknie konsekwencji w walce z układem w polskiej kulturze. Póki co wojna o kulturę trwa. 

Edward S. Halkiewicz


 

Polecane
Emerytury
Stażowe